Żywot
ś. Sebastiana Męczennika, i innych,
zwłaszcza
Marka i Marcellina –
napisany
zstarodawna,
i od Bedy i Uswarda i Metafrasta powtórzony.
Czynią o
tym kazanie ś. Ambroży in
Psal. 118.
i Augustyn na ich dzień Sermone
100. de diversis.
i Grzegorz ś. Homil.
27. w
jego kościele.
Żył około roku Pańskiego, 286.1
Sebastian
w mieście Narbonie urodzony, w Mediolanie wychowany, tak był u
Dioklecjana i Maksymiana Cesarzów Rzymskich wdzięcznym człowiekiem,
iż mu pierwszą rotę polecili – i przy sobie go zawżdy mieć i
nań patrzyć chcieli. Był bowiem mężnym wielce, mądrym, w mowie
prawdziwym, w sądzie sprawiedliwym, w radzie opatrznym, w zleceniu
wiernym, w sprawach dzielnym, i we wszelakich obyczajach uczciwym, i
u wszytkich wziętym. Mieli go żołnierze sobie za ojca, i dwór go
wszytek miłował i barzo ważył. 2Bo
iż był prawy sługa Boży, musiało tak być – iż on Boga
miłował, aby go też ludzie miłowali. 3Ten
będąc wiernym Chrześcianinem, i zakon Chrystusów z pilnością
pełniąc – taił się z tym przed Cesarzmi do czasu – dla tego
aby był mógł pożyteczniej i lepiej Chrześcianom na on czas
srodze strapionym służyć – a miedzy innymi ta wielka jego
posługa była – gdy Chrześcian z więzienia i męczenia wyzwolić
i wyprosić nie mógł, ani onemu okrucieństwu nad nimi zabieżeć –
upominał, a prawie słowy swemi zapalał męczenniki święte, aby
dla Pana i Boga swego, którego krwią odkupieni są, żywot swój
mężnie kładli, i krwie swej nadstawiali – wystraszyć z siebie
zbawienia i onej nadzieje, która jest po śmierci bez końca, nie
dając – a na one się po tych krótkich mękach, wieczne rozkoszy
oglądając. I także jako mówi Pismo,4
ręce spuszczone posilał, a nogi osłabione ukrzepczał – gdy na
święte Boże, w mękach onych okrutnych, z ludzkiej krewkości,
zachwianie jakie i pośliźnienie przypadało. Tymczasem jako inne,
tak mężnie korony niebieskiej dostające, przed sobą widział –
tak dobrą zazdrością zjęty, pragnął też rychło krew swoję
Panu swemu ofiarować, gdyby mu czas do tego pogodny ukazał. I
ukazał mu taki czas, w którym się dalej taić i onej miłości ku
Chrystusowi, którą serdecznie gorzał, pokrywać nie mógł.
Gdy
Markus i Marcellianus bracia bliźnieńcy, zacni wielce i bogaci
ludzie, o wiarę świętą w więzieniu długo posadzeni, i potym
rozmaitymi mękami do odstąpienia Chrystusa, a do pokłonu diabłom
Pogańskim bogom przyniewoleni, nieodmienną stateczność zachowali,
ani się przemóc onym ciężkim mękom nie dali – Cesarz
Dioklecjanus długo się na ich śmierć (ponieważ wysokiego stanu,
i jemu barzo potrzebni ludzie byli) skwapiać niechciał. I dawszy im
pewny czas do rozmysłu, i dzień im zguby ich naznaczywszy –
takiego nad nimi diabelskiego sidła, chcąc serce ich przełomić,
użyć kazał. 5Zwołano
wszystkich powinowatych ich przyjaciół, krewnych, żon, dzieci,
ojca, matki, i płakać nad nimi rzewno, i żałościwie narzekać
kazano: prosząc a do nóg ich przypadając, aby sami siebie i ich
zaraz swą zgubą, śmiercią, a zelżywością nie tracili – ale
żeby się nad nimi i ciężkim sieroctwem ich zmiłowali – a swego
przedsięwzięcia odstąpili, czyniąc Cesarzowi kwoli. Ociec stary
zgrzybiałość swoję synom polecał, i o pogrzeb a dochowanie
prosił – matka piersi ukazując, prawa się swego i powinności
synowskiej domagała – dzieci malutkie ręce podnosząc a płacząc,
nogi ojców swych obłapiały – drugie jeszcze mniejsze, nie mową,
ale samym wejźrzeniem sieroctwo swoje, w oczach ojcom stawiły –
przyjaciele o poczciwość, aby im sromotną śmiercią pomazana nie
była, prosili – żony owdowienie swoje ukazowały, łzy rozliczne
wylewając, a prosząc aby i samych siebie, i ich zsobą nie zgubili.
Tak iż od płaczu i krzyku, zstało się wielkie w onym domu wołanie
i krzyczenie żałosne wszytkich. 6Co
czynić miały święte one niezwyciężone serca? Żadna ich tak
męka nie zmiękczyła i nie obruszyła, jako ona namiętność
przyrodzona, i żałość swej krwie, iż prawie trwożyć sobą, i
jako wosk od ognia rozpływać się poczęli. Sami zaraz z nimi
płakali, już mało co się nie skłaniając na odstąpienie wiary.
Aż Sebastian ś. który przy tym był, użaliwszy się nad duszami
ich, które już prędko stracić mogli – widział czas wyznania
swego, aby i drugim pomógł, i sam siebie też do tejże korony
przyprawił.
7Tedy
milczenie sobie uczynił, i taką rzecz miał do nich: Dziwowałbych
się wam barzo mocnym, a tak wielkimi mękami niezwyciężonym
Chrystusowym żołnierzom, gdyby takie dziecinne i niewieście łzy,
i lekkie narzekania, serca wasze, w których Chrystus mieszka,
obchodzić miały. Srogie one męki, któreście dla Chrystusa na
ciele swym odnieśli, i tak sromotne a długie więzienie, przywieść
was do tego nie mogło, abyście co przeciw Bogu swemu, i myślić,
nierzkąc mówić, abo uczynić mieli – a te miękkie słowa ludzi
tych świeckich, którzy nic o żywocie onym którego czekamy, i
który się nam po śmierci zjawi, niewiedzą, przywieśćby was do
czego nieprzystojnego miały? Nie daj tego Panie Jezu Chryste, któryś
nam niewysłowione i okiem nieprzejźrzane, i uchem nieobjęte,
rozkoszy i dobra nagotował – abyśmy my dla tych marnych i
krótkich pociech, wyznania świętego i wielkiego imienia Twego
odstąpić, a Twymi dobrodziejstwy, w którycheś i krew swoję za
nas wylać raczył, wzgardzić mieli. I cóż ma ten żywot nędzny
tak smacznego, iżby nas od skosztowanej onej rozkoszy niebieskiej w
Chrystusie Panie naszym odwabić mógł? Widzim jako tu na tym
świecie wszytko się wali – krótko kwitnie, a prędko upada –
wielkie się na nim rzeczy zdadzą, a zaraz z cieniem i z dymem
odchodzą. 8Kto
się tak głupim najdzie, żeby dla słomianego domu, murowanego
pałacu odstąpić miał – a za dzień rozkoszy, tysiąc lat męki
i niemocy kupić sobie chciał? O by ci waszy powinowaci, tą
światłością byli od Boga uczczeni, a to widzieli co wy widzicie,
co wam Pan Bóg, za mężne wasze w wyznaniu Jego wytrwanie,
nagotować raczył – pewnieby się za wami porwali, a do tej wam
drogi nie przeszkadzali. Ale ślepi są, na ziemię tylo patrzą,
bydlęcy żywot wiodą, mniemają aby z wami wszytko umierało. Nie
dajcie się chytremu czartu (który je na was pobudził, i taką na
was pokusę przywiódł) zwodzić – aby wam to wydrzeć miał, na
coście już tak długo a ciężko robili. Oto już prawie w ręku
zapłatę trzymacie, już u drzwi wiecznej onej chwały stoicie.
Niechciejcie się nazad obracać – a pomnicie co Pan nasz Jezus w
swej Ewangeliej powiedział:9
Nieprzyjaciele naszy są domownicy naszy. Teraz tego tu doznawacie, a
ta przestroga wam na tę godzinę dana jest. Toć są prawi
nieprzyjaciele, którzy nas z Bogiem naszym łagodnością i fałszywą
przyjaźnią rozdzielić, i dobra niebieskie wydrzeć nam z ręki
chcą. Sroższy to są niżli Cesarski miecz, który ciało zabija.
Ci dusze wasze zabić, a z Bogiem i Panem waszym rozdzielić usiłują.
A tak ostrożni i mężni bądźcie, a pomnicie na srogą pogróżkę
Chrystusowę:10
Kto więcej, powiada, miłuje ojca, matkę, syna, córkę, niżli
Mnie, godnym Mnie nie jest. Kto się Mnie zaprzy przed ludźmi – ja
się go też przed Ojcem moim i Anioły Jego zaprzę. I ma więtszą
moc mieć rodzenie z ciała, niżli rodzenie z ducha? Rodzenie z
męża, a niżli rodzenie z Chrystusa? Izali wam na innych lepszych
powinowatych schodzi? Nie słyszycie Pana mówiącego:11
Kto wolą czyni Ojca mego, ten jest siostra, brat, i matka moja. Ile
jest świętych w niebie i na ziemi, tyle jest krewnych waszych –
ile ich przykładem swym ku Bogu przywiedziecie, tyle synów i dzieci
po sobie zostawicie. 12Nie
bądźcież tak szaleni, abyście duchem począwszy, ciałem kończyć,
13a
obracając się wzad, jako żona Lotowa, w słupbyście się tej
świeckiej marności i ślepoty, obrócić mieli. Daj Boże mnie
przed wami za Pana mego krew przelać, żebyście na moje męczeństwo
patrzyli, a moja was śmierć do takiej u Boga wysługi pobudziła.
Gdy
to mówił ś. Sebastian, światłość się z twarzy jego Anielska
błysnęła, iż się zdumieć wszyscy oni i Poganie musieli – 14a
żona Nikostrata, u którego się to w domu działo (bo jemu w straż,
Marek i Marcellianus dani byli) na imię Zoe, od sześci lat niemą
będąc, do nóg Sebastianowych upadła – dając znać o wierze
swojej, iż przy tym co on mówił stała. I wnet jej P. Bóg mowę
na modlitwę ś. Sebastiana przywrócił. A mąż jej Nikostratus to
widząc, także wnet w Chrystusa uwierzył – i przepraszał Marka i
Marcelliana, dając im wolne z domu swego wyszcie – ale oni
niechcieli wyniść, mówiąc: wielce tego żałujem, żeśmy tych
powinowatych naszych słuchając, serca nasze pomazali – teraz
poprawić stateczności naszej przy Bogu, a do końca trwać, a
walczyć znowu ze wszytkiemi mękami, i umrzeć za Chrystusa chcemy.
15Prosił
zatym ś. Sebastiana Nikostratus –
aby go rychło ochrzcić kazał. A ś. Sebastian
powiedział, iż chciał pierwej aby do niego wszystkie
więźnie
które
w poruczeniu swym
miał, przywiódł –
żeby je
wiary Chrystusowej nauczył. I tak się zstało
–
wszytkie
więźnie
ś.
Sebastian
nawrócił –
a Chrześciany
i drugie
teskliwe
i nieśmiałe
umocnił.
16Potym
się wiele ludzi zacnych zebrało w dom Nikostrata – a widząc jako
ś. Sebastian każdą niemoc, z którą się do niego uciekli, leczył
– w Chrystusa uwierzyli. Miedzy nimi Klaudius niejaki pisarz z
dwiema synmi swemi, z chorób ciężkich przez świętego Sebastiana
wybawionymi, i Trankwillinus ociec Marka i Marcelliana, i matka ich
Marcja (którzy syny swe odwieść od wiary chcieli) i inni – tak
iż się ich do chrztu sześćdziesiąt i cztery osób zgotowało.
17Do
których ś. Sebastian przyzwał Polikarpa kapłana, który je
pochrzcił, imię każdemu dając, i krzyżmem pomazując. Potym
dziwnym obyczajem z tym świętym Polikarpem, i z Trankwillinem,
starostę i sędziego Rzymskiego Chromacjusa (który miał już
pewnego dnia Marka i Marcelliana zgubić) i syna jego Tyburcego, i
innych wiele Panu Bogu pozyskał.
Na
on czas póki żyw był Karynus, póty trochę ciższe było
prześladowanie – iż Karynus miał wiele na dworze swym
Chrześcian, w których się kochał – ale gdy był zabit, wielce
barzo ściśnieni byli, i pilnie ich na męczeństwo abo do ofiar
bogom szukano. 18Tedy
zdało się wszytkim, aby z Rzymu bojaźliwszy Chrześcianie do imion
onego Chromacjusa wielce bogatego i możnego uchodzili, i tam
przeżyli. Przy których jeden ku pociesze ich, z onych
przedniejszych Chrześcian wyniść z Rzymu miał – to jest, abo
święty Polikarpus kapłan, abo ś. Sebastian. I zstał się spór
nabożny miedzy Sebastianem i Polikarpem, który z nich w mieście
zostać, a który z inymi Chrześciany zjachać miał – 19obadwa
placu krwie za Chrystusa nastawując dostać, a z Rzymu wychodzić
niechcieli. I na rostrzygnienie tego wątpienia, przyzwali Gaja
Papieża Rzymskiego Słowianina, i Dioklecjanowi Cesarzowi
powinowatego, człowieka wielkiej mądrości i cnoty – 20przed
którym gdy się tak mile swarzyli, obadwa się do korony męczeńskiej
kwapiąc, on im taki dekret uczynił. Gdy się obadwa, powiada, do
męczeńskiej korony kwapita – lud Boży osierocić, i bez pociechy
zostawić chceta. Mnie się zda, bracie Polikarpie, abyś jachał ku
potwierdzeniu dusz wiernych, i ku podporze wątpliwych. Bo ty
kapłański urząd przystojnie sprawujesz, i pełeneś darów Bożych
w nauce.
To
słysząc Polikarpus, pokornie na tym przestał. I tak się rozstali.
O jakie tam było pożegnanie, gdy jedni z Rzymu uchodzili, drudzy
zostawali. Zostali z papieżem Markus i Marcellianus, i ociec ich
Trankwillinus, i ś. Sebastian, i on młodzieniec urodzony w ciele,
ale na duszy piękniejszy Tyburcjus, syn Chromacjusa, i ini. I
poświęcił Papież Marka i Marcelliana na Diakony, a ojca ich
uczynił kapłanem. 21A
Sebastiana, który jeszcze w dworskiej i żołnierskiej barwie taił
się, obrońcą kościelnym uczynił. Ci wszyscy pozostali u Kastula
Chrześcianina, urzędnika Cesarskiego przy pałacu – gdzie z
Papieżem mieszkali, i łacno się zataili, iż im ofiarować nie
kazano. Bo nieśmiał ich nikt za podejźrzane mieć, przeto iż przy
pałacu Cesarskim mieszkali. Tam noc i dzień na modlitwach, płaczu,
i postach trawiąc – prosili P. Boga, aby mogli być godni korony
męczeńskiej. Tajemnie się do nich ludzi obojej płci schodziło
nie mało – których wiary nauczali i chrzcili je. Potym gdy się
Pogaństwo dowiedziało o ich zbieraniu u Kastula, rozmaicie je
pomęczyli. 22Zoe
ona żona Nikostrata, naprzód u grobu ś. Piotra na modlitwie będąc,
porwana jest – i gdy ją sześć dni w ciemnicy straszliwej głodem
męczyli – siódmego dnia nad dymem z gnoju uczynionym, za nogi
zawieszoną umorzyli. Co gdy Sebastian ś. Trankwillinusowi oznajmił
– zawołał w te słowa: 23Już
nas niewiasty do korony męczeńskiej uprzedzają – a ja jako
jeszcze żywym zostaję? I szedł na toż miejsce ś. Piotra, i tam
kamieńmi od pogaństwa zabity jest.
24Potym
Tyburcjus (jako się w jego żywocie dotyka) potym Marek i Marcellian
– którzy gdy byli w wierze mocni – Fabianus gwoźdźmi
żelaznymi przez nogi przybite na słupie postawić je kazał – do
których tak mówił on starosta morderz Chrześciański – tak
długo tu stać, powiada, będziecie, aż to uczynicie co wam każę.
A oni na jednym drzewie przybici śpiewali, mówiąc: O jako dobre i
wdzięczne jest braciej w jedności mieszkanie. Nigdyśmy tak miłej
biesiady nie mieli – teraześmy wdzięczną miłością Chrystusową
przykowani są: Boże byśmy tak do swej śmierci stali. I gdy tak
dzień i noc stali, włóczniami je poprzebijać kazał – tak
prawie oni wszyscy wylaniem krwie swojej wiarę zawiązali, i z
radością w mękach za Chrystusa pomarli.
A
potym też ś. Sebastian za nimi jako hetman na końcu poległ. Bo
gdy się wsławiła ona ś. Sebastiana wiara i cuda, nie śmiejąc
się nań inni urzędnicy, jako na człowieka wielce wziętego,
targać – do samego cesarza Dioklecjana jego odnieśli – który
go przyzwawszy upominał mówiąc: Co cię Sebastianie do tego
głupstwa przywiodło, iż się wolej mojej sprzeciwiasz, bogom się
moim pokłonić nie chcesz, a w tego ukrzyżowanego wierzysz? Jam
ciebie w wielkiej czci miał, i wszytkiegomci się mego państwa nad
inne zwierzał. Czemuś tak niewdzięczny, a mocy mojej i wolej
przeciwnym został? Na co rzekł Sebastian ś. – 25Pókim,
cesarzu, Boga i prawdy Jego nie znał, ogarniony ciemnością, tymem
bogom drzewianym i kamiennym zaraz z tobą służył – teraz gdy mi
P. Bóg dał uznanie jednego żywego Boga, i Jezusa Chrystusa Syna
Jego, rad z chucią dla tego nalezionego skarbu, czci, bogactwa, i
zacności tej świeckiej odstępuję – wiedząc co mi Pan mój po
śmierci nagotować raczył, i tym wszytkim, którzy Go przed ludźmi
jako Pana i Boga swego wyznawają, a żywot pobożny, wszelkiego
błędu odstępując, prowadzą. A który błąd i głupstwo więtsze
być może nad to – rozumieć iżby to bogowie byli, którzy rękoma
uczynieni są z kamienia i z drewna, sobą nie władną i w proch się
obrócą? I sam się w tym czuj Cesarzu, a poznaj jednego prawego
Boga – służby się wszytkiej tych chytrych szatanów zarzekając.
Co słysząc Dioklecjan, jadowicie się rozgniewał, i wnetże
wywieść w pole ś. Sebastjana i ustrzelać kazał. 26Postawion
tedy męczennik święty za cel, i do słupa uwiązany, strzały na
sobie zuchwałego i młodego żołnierstwa odnosił – któremi tak
był ustrzelany, pokryty, i nadziany – iż go za umarłego wszyscy
odeszli. 27Ciało
jego gdy w nocy jedna zacna Rzymianka Hierene, żona Kastula
męczennika (o którym się wyższej wspomniało) do pogrzebu z
innemi świętemi zjąć przyszła – nalazła go jeszcze żywego –
i w domu swoim wczasy mu czyniąc, prędko go zdrowym ujźrzała. Pan
Bóg cudownie go zleczyć raczył i ożywić, na więtszą jeszcze
koronę, i przykład a potwierdzenie Chrześciańskie. Skoro
ozdrowiał, prosili go Chrześcianie, aby z Rzymu ustąpił, a drugi
raz w ręce tym nieprzyjaciołom nie wpadał. 28A
on nie tylo tego uczynić niechciał, ale jeszcze wielekroć umrzeć
za Pana swego pragnął. Już Sebastiana wszyscy dawno mieli za
straconego, a owo czasu jednego zdrowym się na dwór Cesarski
ukazał, i wszytkim się jako dobrze znajomy w oczach stawił. Jedni
wierzyli iż ten jest, co był – drudzy nie wierzyli.
Aż
się trafiło Cesarzowi go potkać – a on też w oczy jemu szedł –
i stanąwszy Cesarz, zdumiał się, i przyzwać go do siebie kazał,
i spytał: Tyś jest Sebastian któregom ja ustrzelać kazał? A on
odpowiedział: jam jest, od Boga, którego chwalę, od śmierci
wskrzeszony – abyś znał moc Boga tego, którego prześladujesz,
niewinne święte sługi Jego, ludzie cnotliwe zabijając i mordując.
Znaj wżdy aby z tego cudu, który na mnie widzisz, Bóstwo
Chrystusowe – a brzydź się temi swemi bałwanami i szatańską
służbą, w której rychło zginiesz, i wieczne potępienie po
śmierci z temi czarty, którzy cię na święte Boże pobudzają,
odniesiesz. 29Zapalony
gniewem cesarz, kijmi go tak długo bić, aż ducha Panu Bogu oddał,
i ciało w miejsce plugawe wrzucić rozkazał. Lecz jednej nocy,
drugiej białejgłowie Lucynie święty Sebastian przez sen się
ukazawszy, o swym ciele powiedział, i pogrześć je w pieczarach
ziemnych, gdzie się Chrześcianie kryli, i męczenniki grzebli,
rozkazał – na cześć Bogu jednemu, Ojcu, Synu, i Duchowi Świętemu
– którego moc i państwo na wieki wiekom. Amen.
30Dziwnie
Pan Bóg miedzy onemi okrutniki Kościół swój zachowywał, i
szczepił. Do niego rzeczono w Proroctwie:31
krwią twoją żyw będziesz – i tak się działo, iż rozlaniem
krwie, żywota nabywali, pierwszy oni ojcowie naszy śś. męczennicy
– którzy tak Chrześciańskiej wiary dostawali, iż do niej przez
utratę majętności, sławy, dziatek, i męki rozmaite, i srogie
śmierci cisnęli – a my bez utraty tego wszytkiego, tak dar wielki
mamy. Uchowaj Boże, abyśmy go sobie lenistwem naszym nie utracili.
Czego się bać trzeba, gdy tych śś. męczenników nie naśladujem,
a sami sobie takiego udręczenia dla Boga, i krzyża nie zadajem, abo
w tym, który na nas P. Bóg kładzie, niecierpliwie się zachowujem.
1 XX. Ianuar. Stycznia.
2 Kto P. Boga miłuje, tego
ludzie miłują.
3 Zatajenie przystojne
professjej Chrześciańskiej.
4 Iz 35.
5 Pokusa
wielka na męczenniki
od powinowatych.
6 Zachwianie śś. męczenników.
7 Rzecz ś. Sebastiana do
męczenników zachwianych.
8 Dzień rozkoszy za tysiąc lat
męki źle się kupuje.
9 Mt 10.
10 Mt 10.
11 Łk 8.
12 Ga 3.
13 Rdz 19.
14 Zoe i Nikostratus w Chrystusa
uwierzyli.
15 Więźniowie wszyscy
nawróceni.
16 Ś. Sebastian wszytki niemocy
cudownie leczył.
17 Krzyżmem pomazowanie na
Chrzcie.
18 Czytaj o tym w żywocie
Tyburcjusza ś. 30. dnia Stycznia.
19 Tyburcjus syn Starosty
Rzymskiego uchodzić z Rzymu niechciał.
20 Patrz w jego żywocie.
21 Obrońca Kościoła ś.
Sebastian.
22 Zoe umęczona dymem.
23 U grobu ś. Piotra modlitwę
czynili Chrześcianie.
24 Męczeństwo Marcelliana.
25 Wyznanie ś. Sebastiana przed
Cesarzem.
26 Ustrzelany ś. Sebastian.
27 Ozdrowiał Sebastian ś. za posługą Hiereny wdowy.
28 Uchodzić niechciał ś. Sebastian.
29 Śmierć ś. Sebastiana.
30 Obrok duchowny.
31 Ez 16.
Źródło:
Ks.
Piotr Skarga, Żywoty
Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły
rok,
Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja
typu „B”: Jakub Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz