czwartek, 13 grudnia 2018

(63) Żywoty Świętych: Maryna Mnich

Żywot Ś. Maryny, i ojca jej Eugeniusa,
pisany od Metafrasta. Żyć mógł około roku Pańskiego, 480.1

   Był jeden mąż w Bityniej, na imię Eugenius – ten mając uczciwą a bogobojną żonę, miał z nią córkę jedyną, na imię Marynę, umarła mu prędko żona – a ociec panienkę w bojaźni Bożej wychował – a gdy dorosła, rzekł jej ociec: Namilejsza córko, wszytko moje dobro tobie daję – ja myślić chcę o zbawieniu duszy mojej, a do klasztoru na pokutę pójdę. Gdy to od ojca panienka ona usłyszała, rzekła: Namilszy panie ojcze, sam siebie zbawić, a mnie zgubić chcesz? Sobie niebo obierasz, a mnie ziemię zostawujesz – pożyszcz też Panu Bogu duszę moję, wszakeś ociec ciała, bądź też ojcem i pasterzem duszy mojej. Pomni co Pan mówi w Ewangeliej: Pasterz dobry, zdrowie swoje kładzie za owce swoje – a wszak kto czyję duszę P. Bogu pozyszcze, pokryje grzechy swoje. A to mówiąc hojne łzy wylewała płacząc. Gdy to usłyszy ociec, wielce się z rozumu jej i miłości ku zbawieniu swemu uweselił. Tedy jej rzecze: Miła córko, cóż mam czynić? Brać cię z sobą nie mogę, tyś jest płci żeńskiej, a ja do klasztoru miedzy mężczyznę pójdę – tam być ty nie możesz, gdzie ja będę – bo czart ustawicznie z dobrymi walczy, mogłoby się co zstać złego. A ona rzecze ojcu: Nie takbych ja chciała z tobą iść do klasztoru, jako ty mniemasz – alebych się ogoliła po męsku – i ubrała w szaty takie, iżby o mnie nikt nie wiedział, jeślim białagłowa. Słysząc to Eugenius co córka mówi, jeszcze się więcej uraduje. I na tym przestawszy – wszytko dobro swoje, i to co miał córce zostawić, jako jednej dziedziczce, sierotom, wdowom, i ubogim rozdał. 2I ogoliwszy córkę swoję, i w męskie szaty oblekszy ją, nazwał ją Marynus – i już opuszczając świat a w drogę idąc, upominał ją pilnie: Patrz córko, abyś się dobrze zachowała – bo będziesz we śzrodku ognia – wiesz iż nigdy do klasztoru niewiasty nie wchodzą, zachowujże się niepokalaną oblubienicą Panu swojemu – iż gdy to wypełnim cośmy Panu Bogu obiecali – odniesiem dali Bóg niebieskie ono królestwo. I poruczywszy się Panu Bogu, wstąpił z oną córką swoją, abo młodzieńcem do klasztoru. Pochwili pobaczy ociec, iż ona panienka jego córka, barzo się dobrze zachowuje w każdej cnocie, a zwłaszcza w posłuszeństwie i pokorze, i w umartwieniu ciała swego – chwalił Pana Boga, i zakonniki z starszym ich baczył z tego pocieszone. A gdy już kila lat przemieszkała miedzy zakonniki, a nic nie zarastała, ani głosu mieniła – rozumieli niektórzy aby była rzezańcem. A drudzy mówili, iż to tak z wielkich postów i niewczasów głos zostrzał – bo aż trzeciego dnia jada. Potym ociec jej w onym zakonie statecznie trwając w służbie Bożej, umarł.
   A ona tym więcej w cnotach wielkich, i w ciała swojego umartwieniu, i w posłuszeństwie a pokorze rosła – tak iż też moc miała od P. Boga na czarty. 3Bo gdy opętane wodzono do niej, modlitwą a ręku swoich kładzieniem, leczyła je a diabły wyganiała. W klasztorze onym było braciej czterdzieści osób, ludzi mądrością i wszelaką cnotą przybranych – a co miesiąc czterej ich chodziło po dochody klasztorne, do inego imienia, które ten klasztor miał opodal, kila dni drogi – opatrując też gospodarstwo ku żywności braciej. W pół drogi był gościniec, w którym zawżdy bracia na noc odpoczywali, mając tam życzliwego sobie gospodarza, który je ochotnie przyjmował, i osobliwie opatrował. Święta ona Maryna trwając w onym niebieskim żywocie – oburzyła na się czarta zazdrościwego – który widząc jej święte dziwne postępki w miłości Bożej, chciał ją swym potwarstwem do jakiej niecierpliwości przywieść, i na sławie ją zelżyć.
   Jednego dnia starszy klasztoru onego przyzwał Maryny, i rzecze: 4Widzę bracie, iż żywot twój we wszytkim jest doskonały, a zwłaszcza w posłuszeństwie – chciejże jachać do imienia, a posłuż klasztorowi – bo braciej nie miło, iż na tę pracą nie jedziesz. A tym się więcej przysłużysz P. Bogu. Bo i Pan nasz nie wstydził się służyć uczniom swoim. Tedy się ona porzuci u nóg jego, mówiąc: Błogosław mi ojcze, a ja wszytko uczynię, co każesz. I wyszedł z drugimi trzema braty, i byli na noc w onej zwyczajnej gospodzie.
   Trafiło się, iż córkę gospodarską, którą on jedyną miał, żołnierz jeden w tejże gospodzie nocując, ku swej wolej namówił – i tak ją nauczył gdy się brzemię pokazało – aby Marynusa onego pomówiła. Za czasem dowie się ociec, iż panna w sromocie chodzi – zafrasowany, pyta jej, z kim to masz? Ona zgoła powie: 5Mnich on winien Marynus. Tedy z gniewem gospodarz pobieżał do klasztoru, onę swoję żałość starszemu opowiedzieć. I przyszedszy, począł pierwej na wszytkie mnichy narzekać: bodajbych was był nigdy nie znał – to mi za moje dobrodziejstwa oddajecie. Gdzie jest taki a taki? Aż gdy go starszy spyta: co się zstało, czemu się frasujesz? Rzecze: Jednę córkę mam, z którejem się pociechy wszystkiej w mojej starości spodziewał – patrz co uczynił ten Marynus, który się zowie Chrześcianinem, brzemię z niego nosi na moję niewymowną żałość. Zdumiał się barzo starszy onego klasztoru, i rzecze: A co mam czynić inego, wyrzucę go z klasztoru – i przyzowie Marynusa, i rzecze: Takili to twój żywot i zakonne życie? Będąc w onej gospodzie, córkęś gospodarską zwiódł. Ociec tu jej przychodził, i nas wszytkich o cię samego zhańbił – sobie potępienie, a nam wielkąś niesławę uczynił. Marynus to usłyszawszy, padł na twarz swoję u nóg jego, i rzecze: Dla Boga proszę, odpuść mi grzesznikowi ojcze – zgrzeszyłem jako człowiek. 6I rozgniewawszy się starszy, z klasztora go wyrzucił. On niechciał przedsię odchodzić daleko – ale leżał przed sienią abo u wrót tak na wietrze, i na zimnie przez długi czas. Gdy go kto spytał: Czemu to cierpisz? Każdemu odpowiedział: iżem zgrzeszył, przeto jestem wyrzucon.
   A gdy czas porodzenia przyszedł córce onego gospodarza – powiła synaczka, którego ociec dziewki onej wziąwszy, niósł do klasztoru, i porzucił przed Marynusem, którego przed klasztorem widział, i odszedł. 7A Marynus wziąwszy dzieciątko płacząc, mówił: Ach mnie nędznemu a grzesznemu, to złość moja i grzech mój zasłużył – a więc i to dzieciątko ma dla mnie umrzeć? I chował ono dziecię, żebrząc na nie mleka u pastuchów – i nie tylo wstydu wielkiego, ale i wielkich niewczasów użył z dziecięciem onym. Po trzech leciech, bracia onego klasztoru wszyscy, pożałowawszy się nad onym Marynusem, szli w kupie do starszego, prosząc go i mówiąc: Wielebny ojcze, dosyć się już Marynus ukarał, prosim cię przyjmi go nazad do klasztoru – wszak już wszytkim jawny grzech jego i pokuta jego. Starszy się wzbraniał – aż nakoniec gdy mu wszyscy rzekli te słowa: A jako w modlitwie mówić możem do Boga, odpuść nam grzechy nasze, a bratu odpuścić niechcemy? Oto już trzy lata na wietrze i zimnie siedzi przede wroty – tedy przyzwolił starszy mówiąc: Aczci w prawdzie prze ten grzech swój godnym nie jest, aby tu miedzy nas wszedł – wszakże dla tej miłości, którą ku niemu macie, przyjmę go. I wezwawszy go, powiedział: 8Nie godzieneś, bracie, na twoje pierwsze miejsce wstąpić, prze grzech któryś popełnił – ale na przyczynę braciej przyjmuję cię, za namniejszego do zakonu. A Marynus płacząc rzecze starszemu: I to mam sobie za rzecz wielką, ojcze wielebny, iżeś mi dopuścił wniść w dom ten, abych wżdy godnym był służyć świętym moim ojcom.
   Tedy go starszy obrócił na podlejsze domowe posługi. A on ochotnie wszytko czynił, i służył z bojaźnią i z nabożeństwem. A ono dziecię za nim biegało i wołało: tata, tata, gdy czego potrzebowało. Miał ku onym swoim ciężkościam i tę nie mniejszą, iż onej dzieciny pilnował, i starać się o jego wychowanie musiał. Aż potym dorosło, dobrze w bojaźni Bożej wychowane, i w mierności – iż też potym i zakonnikiem w onymże klasztorze zostało ono pacholę – pomnażając się w pokorze i posłuszeństwie, i w miłości u wszytkiej braciej. Potym czas przyszedł, iż P. Bóg doznawszy Marynowej, abo raczej Maryny onej panny wiary i cierpliwości, przyzwać ją do siebie do wiecznych przybytków miał. 9I skonała bez wiadomości wszystkich. Bo gdy jej było przez kila dni nie widać, ani u posług, ani u śpiewania w kościele – pytał się starszy, gdzie jest Marynus? Jużem go trzy dni nie widział, wszak on zawżdy do rzeczy zakonnych pierwszy? Idźcie do celle jego, podobno chorym jest. I naleźli go umarłym, a pacholę ono nad nim płaczące. Powiedzą starszemu iż już dokonał żywota. Zadziwił się mówiąc: jako tak milczkiem skonał – a jaką da liczbę nędznik z grzechów swoich Panu Bogu?
   10Gdy tedy przyszli bracia, aby go złożyli i obmyli, obaczą iż płeć żeńska. A krzyknęli przelęknieni: Panie zmiłuj się. I wołali długo z bojaźni. Aż starszy przybieży: co się dzieje? Powiedzą: Marynus brat nasz niewiasta jest na płci. On gdy rzecz tak niespodzianą obaczy, upadł na ziemię do nóg onej świętej panny wołając: odpuść mi Panie Jezu Chryste iżem niewiadomie zgrzeszył przeciw świętej oblubienicy Twojej. Tu mi umrzeć, nie pójdę stąd, aż ten sobie grzech przejednam. Błogosławiona dziewico Boża odpuść mi, a módl się za grzech mój. Długo płacząc miał potym od Pana Boga pociechę – ponieważ niewiadomie zgrzeszył. Tedy posłał sobie prędko po onego gospodarza. Gdy przyjachał, powiedzą, iż Marynus brat nasz umarł. Rzecze: odpuść Boże grzech jego, którym zelżył córkę moję – a starszy mu rzecze: Pokutuj bracie i zemną pokutuj. Zgrzeszyłeś przed Panem Bogiem, i mnieś zwiódł, iżem dla ciebie zgrzeszył. Marynus w szatach męskich chodził, ale sam w rzeczy samej niewieściej płci był – pódź a sam doznaj. Gdy obaczy, wielce też płakał, na takie cudo patrząc. A córkę jego czart męczyć począł, iż dopiero prawdę znać musiała. A bieżąc do grobu ś. Maryny, i grzech swój wyznawając, zleczona była. Wszyscy tedy kładąc ono ciało na napierwszym i na uczciwszym miejscu, chwalili Pana Boga cuda czyniącego, z tej łaski, której użyczył tej pannie, iż jej dał cierpliwość wielką i milczenie dla otrzymania wiecznego dobra. My też naśladujmy jej stateczności i cierpliwości, abyśmy naleźli miłosierdzie i łaskę, tu i na wieki, od Pana naszego Jezusa Chrystusa, którego sława i moc z Ojcem i z Duchem Świętym, na wieki wiekom. Amen.

   11Przypatrz się, proszę, jako ta błogosławiona Maryna, mogąc wnetże swoją niewinność pokazać, zaniechała sławy i krzywdy swej tak wielkiej, dopuszczając tak złego o sobie rozumienia – kłamstwa się jednak wiarowała – bo nie mówi, iżem to uczynił – ale mówi, zgrzeszyłem jako człowiek, to jest, w inych grzechach moich. Rozumiej jako się w tym kochała, iż u ludzi jako grzesznica wzgardzoną była, chcąc Chrystusów obraz, który miedzy łotry policzony był, na sobie nosić – w czym też jest jedno Chrześciańskie błogosławieństwo, o którym Pan mówi:12 Błogosławieniście gdy złe wam mówić ludzie, i prześladować was, i kłamstwo na was i wszystko złe kłaść będą dla mnie. Kto w niewinności cierpi, dla Chrystusa cierpi, i kto Go w noszeniu potwarzy i wzgardy u ludzi, naśladuje. Przetoż Święci takiego krzyża nie radzi z siebie składali, ale się raczej z niego, jako z jednej barwy króla swego chlubili, a tęskno ich było, gdy czego nie cierpieli. Przetoż i Przeczystsza Matka Boża, gdy Ją mąż poślubiony Józef, źle o Jej świętym brzemieniu rozumiejąc, opuścić chciał – nie sprawowała się ani obmawiała – ale objawienie niewinności swej, które się potym za Jej cierpliwością przez Anioła zstało, Panu Bogu swemu polecała.
   A my co rzeczem, którzy się o słówko przykre, chociajże prawdziwe, gniewem zapalamy? A w potwarzy jaką niecierpliwość pokazujem? Cząstkę tę nędzną i rozumienie o nas ludzkie tak miłujemy, jakoby na tym zbawienie należało. A ono mówi Pismo: nie kto ludziom, ale kto się Bogu podoba, ten chwalebny jest. Bogu a nie ludziom czyste swe serce chowajmy – a onej tylo sławy pragniemy, której na dzień sądny słudzy Boży dostąpią, przed Bogiem i Anioły Jego – onej się tylo niesławy bójmy, gdy świat wszytek, złości i grzechy nasze natajemniejsze widzieć będzie. O jaki tam wstyd będzie i posromocenie niepokajanego serca. Jeśli tu jednego grzechu swego tajemnego powiedzieć się przed kapłanem wstydzisz, i idąc na spowiedź drżysz – a cóż w onej świata i stworzenia wszytkiego wiadomości będzie?

1  XXIIX. Febru. Lutego. Położony dnia 8. u Suriusza.
Maryna ś. płeć zataiła i do męskiego klasztoru z ojcem wstąpiła.
Maryna ś. cudy wsławiona.
Doskonałość w posłuszeństwie.
Potwarz na ś. Marynę.
Wyrzucony z klasztora Marynus.
Dzieciątko chował Marynus.
Przyjęty do klasztoru Marynus.
Śmierć ś. Maryny.
10  Niewinność aż się po śmierci pokazała.
11  Obrok duchowny.
12  Mt 5.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz