piątek, 27 października 2017

Otwarcie nieba

Jezus wyszedł z wody, rozdarło się niebo,
otwarło, rozstąpiło.
Duch pojawił się w postaci widzialnej.
Tak jak przy uderzeniu pioruna,
niebo się oczyściło
i wyraźniejsze się stało.
Wtedy też, tak jak przy uderzeniu pioruna,
dał się słyszeć głos.

Świątynia Boga w niebie się otwarła” (Ap 11,19)

środa, 25 października 2017

Modlitwa domowa

Twój dom niech będzie nazwany domem modlitwy, nie jaskinią rozbójników.

Popatrz na niebo i tam zamieszkaj swym duchem, schowaj się w Bogu, zamieszkaj w Jego Słowu, żyj Jego Duchem. Wyznacz sobie świętą przestrzeń. Właśnie zamieszkałeś. Oto twoja święta przestrzeń: niebo, Bóg, Słowo, Duch – takie twoje mieszkanie. Cielesny kryjesz się w jaskiniach, kamieniach, szałasach – w kruchym tworzywie. Z litości ukryj w ziemi swoje ciało. Spraw miejsce modlitwy gdziekolwiek jesteś, w czymkolwiek jesteś. Zamieszkałeś w ciele, nowe słowo. Ciało kryje się w jaskiniach, kamieniach, szałasach, szatach. Stamtąd nie przestawaj zanosić swej modlitwy. Zrób miejsce świętości wszędzie, pośród odmienności.

wtorek, 24 października 2017

Niezasłużone zbawienie

Grzech. Odstąpienie od niego to moja zasługa zbawienia. Z własnej woli odstępuję. Moja w tym zasługa, ale siła do pokonania i odstąpienia od grzechu już nie ode mnie pochodzi. Mogę nie zjeść trucizny i zachować życie. W ten sposób zasługa wyrzeczenia się zjedzenia trucizny przyczynia się do mojego zbawienia. Powierzchownie więc wygląda na to, że zasłużyłem na to, iż zostałem zbawiony, iż zachowałem życie. Ale w istocie to nie moja zasługa, a rozumu, jakim zostałem obdarzony, a rozum ten z kolei został oświecony nie własnym światłem, ale nadprzyrodzonym, które dane było z łaski od Ojca Świateł. Więc w istocie mała w tym moja zasługa. Miała ona tylko drobny wpływ na wynik ostateczny zbawienia, gdyż przyczyna takiego zbawienia leży w Bogu.

poniedziałek, 23 października 2017

Stracona piosenka

Miała być piosenka
tysiące uroków
niezmiernej Miłości
nagle odcięto drogę
i straciłem całą pieśń
smutek ogarnął do kości
już śpiewać nie mogę
dawne karmicielki łzy
znowu mnie wzywają
w głuszę opuszczenia
zniżam czoło i gaszę w nim światło
padam i spuszczam powietrze z piersi
niech mnie ziemia przykryje
niech wszystko na mnie spadnie
teraz jestem wyjcem nocy
w ciemne knieje się zapuszczam
nie szukaj mnie
nie znajdziesz
tu tylko cienie
tu nikt jak ja
zdławiony śpiew
dochodzący do jednego ucha
najbardziej czułego
Przyjaciela Ludzkości

sobota, 21 października 2017

Najrozsądniejsza nierozsądna

Miłość posunięta do granic
nieosądzania nikogo i niczego
oddaje władzę sądowi najwyższemu
sprawowanemu przez Wiecznego.

piątek, 20 października 2017

(76) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Drugie uzdrowienie trędowatego

   To drugie opisane przez Ewangelie i Marię Valtortę uzdrowienie trędowatego różni się okolicznościami i czasem. Ewangelia wg św. Mateusza przedstawia to drugie uzdrowienie po zejściu Jezusa z góry, kiedy przekazał On słynne błogosławieństwa i następujące po nich pouczenia. Natomiast pierwsze uzdrowienie przedstawione jest na początku działalności Jezusa, jeszcze wcześniej, jak wydaje się to wskazywać Ewangelia wg św. Marka i Ewangelia wg św. Łukasza. Nie jest to jednak zupełnie wyraźne i stąd często te dwa uzdrowienia są uważane za jedno. Nie miałem możliwości zbadać, jak wyjaśniano tę sprawę w pismach Ojców na przestrzeni wieków. Por. (32) Uzdrowienie trędowatego.
 
   1 Gdy zszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy. 2 A oto podszedł trędowaty i upadł przed Nim, mówiąc: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». 3 [Jezus] wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: «Chcę, bądź oczyszczony!» I natychmiast został oczyszczony z trądu. 4 Jezus powiedział do niego: «Uważaj, nie mów [o tym] nikomu, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich». (Mt 8,1-4)

   1 Καταβάντος δὲ αὐτοῦ ἀπὸ τοῦ ὄρους ἠκολούθησαν αὐτῷ ὄχλοι πολλοί. 2 καὶ ἰδοὺ λεπρὸς προσελθὼν προσεκύνει αὐτῷ λέγων· κύριε, ἐὰν θέλῃς δύνασαί με καθαρίσαι. 3 καὶ ἐκτείνας τὴν χεῖρα ἥψατο αὐτοῦ λέγων· θέλω, καθαρίσθητι· καὶ εὐθέως ἐκαθαρίσθη αὐτοῦ ἡ λέπρα. 4 καὶ λέγει αὐτῷ ὁ Ἰησοῦς· ὅρα μηδενὶ εἴπῃς, ἀλλ’ ὕπαγε σεαυτὸν δεῖξον τῷ ἱερεῖ καὶ προσένεγκον τὸ δῶρον ὃ προσέταξεν Μωϋσῆς, εἰς μαρτύριον αὐτοῖς. (Mt 8,1-4)

   «Skończyłem. Schodzę teraz w stronę jeziora. Błogosławię was w imię Boga Jednego w Trójcy. Niech Mój pokój będzie z wami».
   Tłum jednak krzyczy:
   «Idziemy z Tobą. Pozwól nam iść! Nikt nie ma takich słów jak Twoje!»
   I idą za Jezusem, który nie schodzi tym zboczem, którym wszedł, lecz przeciwległym. Idzie prosto do Kafarnaum. Droga biegnąca w dół jest bardziej stroma, dzięki czemu można zejść szybciej. Schodzą pośpiesznie do podnóża góry, usadowionej na równinie zielonej i ukwieconej. (III (cz. 1-2), 34: 12 sierpnia 1944. A, 5184-5211 i 3296-3303)

   Pośród niezliczonych kwiatów, które nasycają zapachem ziemię i cieszą oczy, wznosi się straszliwe widmo trędowatego: pokryty ranami, cuchnący, wyniszczony. Ludzie krzyczą przerażeni i oddalają się na zbocza góry. Niektórzy nawet biorą kamienie, ażeby cisnąć nimi w nieostrożnego. Jezus odwraca się z otwartymi ramionami, wołając:
   «Pokój! Pozostańcie tam, gdzie jesteście, i nie bójcie się. Odłóżcie kamienie. Miejcie litość nad tym biednym bratem. On także jest synem Bożym».
   Ludzie słuchają, ulegając autorytetowi Nauczyciela. On zaś podchodzi poprzez wysokie ukwiecone trawy na odległość kilku kroków od trędowatego, który z kolei zbliżył się, gdy zrozumiał, że Jezus go obronił. Kiedy podszedł do Jezusa, upadł na twarz, a usiana kwiatami trawa przyjęła go i okryła jak świeża i pachnąca woda. Poruszające się kwiaty wydają się zasłoną nad nędzą, którą ukryły. Jedynie żałosny głos, który spośród nich się wydobywa, przypomina, że jest tam ta biedna istota. Mówi:
   «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Ulituj się nade mną!»
   Jezus odpowiada:
   «Podnieś głowę i popatrz na Mnie. Człowiek musi umieć patrzeć w Niebo, jeśli w nie wierzy. A ty wierzysz, bo błagasz».
   Trawa porusza się i ponownie rozchyla. Twarz trędowatego wyłania się jak głowa topielca pogrążonego w morzu. Nie ma włosów ani brody. Czaszka już prawie całkiem ogołocona z resztek tkanki. Jezus jednak ośmiela się dotknąć koniuszkiem palców czoła tam, gdzie jest ono czyste, bez ran, gdzie skóra jest woskowata, łuszcząca się, miedzy dwoma gnijącymi nadżerkami, z których jedna zniszczyła owłosioną skórę, a druga otwarła dziurę w miejscu prawego oka. Nie potrafiłabym powiedzieć, czy w tym ogromnym otworze – ciągnącym się od skroni do nosa, obnażając kość jarzmową i chrząstkę nosa, napełnioną brudem – znajduje się jeszcze gałka oczna czy nie. Jezus mówi, opierając [na jego głowie] Swą piękną dłoń:
   «Chcę. Bądź oczyszczony».
   I oto trąd znika tak, jak gdyby człowiek ten nie był wyżarty trądem i okryty ranami, lecz jedynie pokryty brudem, na który wylano płynny środek czyszczący. Najpierw zamykają się rany, skóra staje się czysta, prawe oko wyłania się spod powiek, które się odbudowały, wargi okrywają żółtawe zęby. Jedynie brak mu włosów i brody. Rzadkie kępki włosów są tylko tam, gdzie znajdowały się jeszcze resztki zdrowej skóry.
   Zaskoczony tłum krzyczy, a mężczyzna – słysząc radosne wołania – pojmuje, że jest uzdrowiony. Podnosi ręce, dotąd ukryte w trawie, dotyka oka w miejscu, gdzie znajdowała się ogromna dziura. Dotyka głowy tam, gdzie była wielka rana odkrywająca czaszkę i czuje nową skórę. Podnosi się i ogląda klatkę piersiową, biodra... Wszystko jest zdrowe i czyste... Mężczyzna na nowo przykucnął w ukwieconej trawie, płacząc z radości.
   «Nie płacz. Wstań i posłuchaj Mnie. Powróć do życia zachowując ryt i nikomu o tym nie mów, aż zostanie on dopełniony. Pokaż się jak najszybciej kapłanowi. Złóż ofiarę przepisaną przez Mojżesza na świadectwo dokonanego cudu twego uzdrowienia».
   «To Tobie musiałbym dawać świadectwo, Panie!»
   «Uczynisz to, miłując Moją naukę. Idź».
   Tłum zbliża się na nowo i, zachowując przepisaną odległość, wyraża radość uzdrowionemu. Niektórzy odczuwają potrzebę dania mu wsparcia na drogę: rzucają mu monety. Inni – chleb i jedzenie. Jakiś mężczyzna – widząc odzienie trędowatego, które jest strzępem źle go okrywającym – zdejmuje płaszcz, robi z niego pakunek i rzuca trędowatemu, który może w ten sposób odpowiednio się przyodziać. Inny – ponieważ miłość jest zaraźliwa, kiedy jest się w grupie – nie umie powstrzymać pragnienia dania mu sandałów. Zdejmuje swoje i rzuca je.
   «A ty?» – pyta go Jezus, widząc, co robi.
   «O! Mieszkam niedaleko stąd. Mogę iść boso. On ma długą drogę przed sobą».
   «Niech cię Bóg błogosławi i wszystkich, którzy usłużyli temu bratu. Mężu, pomódl się za nich».
   «Tak, tak, za nich i za Ciebie, aby świat w Ciebie wierzył».
   «Żegnaj. Idź w pokoju».
   Mężczyzna robi kilka kroków, a potem się odwraca i woła:
   «A kapłanowi mogę powiedzieć, że to Ty mnie uzdrowiłeś?»
   «Nie. Nie trzeba. Powiedz jedynie: ‘Pan ulitował się nade mną’. To jest sama prawda. Nie trzeba nic innego». (III (cz. 1-2), 35: 30 maja 1945. A, 5211-5218 i 5220-5221)

   «Ho finito. Ora Io scendo verso il lago e vi benedico nel nome di Dio uno e trino. La mia pace sia con voi».
   Ma la folla urla: «Veniamo con Te. Lasciaci venire! Nessuno ha le tue parole!». E si dànno a seguire Gesù, che scende non dalla parte presa nel salire ma da quella opposta e che va in direzione diretta di Cafarnao. La discesa è più ripida, ma è molto più svelta, e presto giungono ai piedi del monte che si adagia in una pianura verde e fiorita. (3, 174)

   Fra i tanti fiori che profumano il suolo e allietano la vista si drizza l'orrendo spettro di un lebbroso, piagato, fetente, corroso. La gente urla di spavento e si rovescia di nuovo sulle prime pendici del monte. Qualcuno afferra anche selci per tirarle all'imprudente.
   Ma Gesù si volge a braccia aperte gridando: «Pace! State dove siete e non abbiate paura. Posate le pietre. Abbiate pietà del povero fratello. E’ lui pure figlio di Dio».
   La gente ubbidisce, soggiogata dal potere del Maestro. Il quale si avanza attraverso le alte erbe in fiore sino a pochi passi dal lebbroso, che a sua volta, quando ha capito di essere protetto da Gesù, si è avvicinato. Giunto vicino a Gesù, si prostra, e l'erba fiorita lo accoglie e sommerge come un'acqua fresca e profumata. I fiori ondeggiano e si riuniscono quasi facendo velo sulla miseria che in essi si è celata. Solo la voce che esce lamentosa di là dentro ricorda che un povero essere è presente.
   Essa dice: «Signore, se Tu vuoi, puoi mondarmi. Abbi pietà anche di me!»
   Gesù risponde: «Alza il tuo volto e guardami. L'uomo deve sapere guardare il Cielo quando crede in esso. E tu credi, poiché chiedi».
   Le erbe si scuotono e si aprono di nuovo. Appare, come capo di naufrago che emerga dal mare, il volto, denudato dei capelli e della barba, del lebbroso. Un capo di teschio non ancora del tutto spoglio dei resti della carne. Pure Gesù osa posare la punta delle sue dita su quella fronte, là nel punto dove è netta, ossia senza piaghe, dove è solo pelle cinerea, scagliosa, fra due marciose erosioni di cui una ha distrutto il cuoio capelluto e l'altra ha aperto un buco dove era l'occhio destro, di modo che non saprei dire se fra quell'enorme buco che va dalla tempia al naso scoprendo lo zigomo e la cartilagine nasale, pieno di lordura, sia ancora il globo oculare o no.
   E dice Gesù, tenendo la sua bella mano appoggiata, per la punta, lì: «Lo voglio. Sii mondato».
   E come se l'uomo non fosse corroso e impiagato; ma solo ricoperto di sudiciume e su questo si riversassero acque detergenti, ecco che la lebbra sparisce. Per prime le piaghe si chiudono, poi torna chiara la pelle, l'occhio destro riappare fra la rinata palpebra, le labbra si rinchiudono sui denti giallastri. Solo i capelli e la barba rimangono assenti, ossia con rari ciuffetti di peli, là dove prima era ancora un pezzettino di epidermide sana. La folla urla di stupore. E l'uomo capisce di essere guarito per quelle urla di giubilo. Alza le mani, fino allora nascoste dalle erbe, e si tocca l'occhio, là dove era l'enorme buco; si tocca il capo, là dove era la grande piaga scoprente l'osso cranico, e sente la nuova pelle. Allora si alza e si guarda il petto, le anche... Tutto è sano e mondo... L'uomo si riaccascia nel prato fiorito piangendo di gioia.
   «Non piangere. Alzati e ascoltami. Torna alla vita secondo il rito e non parlare ad alcuno finché non lo hai compito. Mostrati al più presto al sacerdote, fa' l'offerta prescritta da Mosè in testimonianza del miracolo avvenuto della tua guarigione».
   «A Te lo dovrei testimoniare, Signore!».
   «Me lo testimonierai amando la mia dottrina. Va'»…
   La folla si è accostata di nuovo e, pur a dovuta distanza, si felicita col miracolato. C'è chi sente bisogno di dargli un viatico per il viaggio e gli getta delle monete. Altri lanciano pani e cibarie e uno, vedendo che la veste del lebbroso non è che uno sbrendolo sfrangiato che lascia tutto visibile, si leva il mantello, lo annoda come fosse un fazzolettone e lo getta al lebbroso, che può così ricoprirsi in maniera decente. Un altro, poiché la carità è contagiosa quando è in comune, non resiste alla voglia di fornirgli i sandali e se li leva e li getta.
   «Ma, e tu?» chiede Gesù che vede l'atto.
   «Oh! io sto qui vicino. Posso camminare scalzo. Lui deve fare molta strada».
   «Dio benedica te e tutti coloro che hanno beneficato il fratello. Uomo, pregherai per questi».
   «Sì, sì, per essi e per Te, perché il mondo abbia fede in Te».
   «Addio. Va' in pace».
   L'uomo si allontana di qualche metro e poi si volge e grida: «Ma al sacerdote lo posso dire che Tu mi hai guarito?».
   «Non occorre. Di' solo: "Il Signore ha avuto di me misericordia". C'è tutta la verità e non occorre altro». (3, 175)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

czwartek, 19 października 2017

(27) Żywoty Świętych: Tymoteusz Apostoł

Żywot Ś. Tymoteusza ucznia Pawła ś.
z Pisma Świętego i z Metafrasta wzięty.1

   Apostoł ś. Paweł, tego Tymoteusza rodzice płci niewieściej, sławi – to jest matkę jego i babę, tak mówiąc:2 Pragnę cię widzieć, pomniąc na łzy twoje, i na wiarę która w tobie jest niezmyślona – która przemieszkawała pierwej w babie twojej Loidzie, i matce twojej Eunice. Bo aczkolwiek miał ojca Poganina, wszakże baba jego i matka z Żydowskiego pokolenia idąc, Boga prawego i Syna Jego Jezusa już przez Apostoły opowiadanego, znała. I dziedzictwo i skarb wiary świętej synowi swemu podała. Urodził się ś. Tymoteusz w Likaoniej, mieście Listrze – do którego gdy przyszedł z Barnabą ś. Paweł niosąc im światłość Ewangeliej świętej,3 ono wielkie cudo nad onym, który z żywota matki swej chromym był, uczynił – dla którego pogaństwo Boską mu cześć i ofiarę przyczytać chcieli, mówiąc: bogowie, w osobie ludzkiej przyszli do nas. O co się Apostołowie tak rozgniewali – iż na sobie suknie targać poczęli, wołając na one proste ludzie (którzy już wołu byli przywiedli przed gospodę Apostolską, aby je ofiarą za bogi przyznali) żeby tej czci która Bogu samemu służy, na nie nie kładli – znając się być ludźmi jako i oni. 4Co się im pokazało jawniej, gdy prędko w tymże mieście które je za bogi przyjąć chciało, Apostoł Paweł, z jadu i naprawy Żydowskiej, którzy pogaństwo nań wzburzyli, wywleczony przed miasto, i ukamionowany jako nędzny człowiek został, i tak za umarłego odbieżany leżał. Tak jest odmienna cześć ludzka, i raczenie świata z wszytkim szczęściem swoim, niestatku się pełne być najduje.
   W tym mieście gospodę miał Apostoł, u matki Tymoteusza ś. na ten czas owdowiałej – która jemu małego synaczka swego tego to Tymoteusza, szczęśliwie oddała na ćwiczenie. A iż było dziecię barzo miłe i skromne, i łaska Boża już z młodości w nim przebywała – barzo go rad wziął Paweł ś. za syna – i za dobremi postępki jego, wielce go potym miłował, jako się niżej powie. Lecz na ten czas iż był jeszcze młodziuchny, przy matce go zostawił, dając go do pewnych mistrzów, którzy go Pisma Ś. nauczali – o czym sam świadczy,5 iż od młodości świętych się nauk uczył. Ale potym wracając się do tegoż miasta, z nauką Bożej Ewangeliej,6 gdy już podrósł był Tymoteusz, nie tylo na ciele, ale więcej za błogosławieństwem Apostolskim w statecznych i świętych obyczajach na duszy – tak iż wszytkim pokazał nadzieję do wielkich cnót, i miał po sobie dobre świadectwo wszytkich Chrześcian, nie tylo w onym mieście, ale we wszytkiej krainie onej – tedy go Apostoł do siebie wziął w towarzystwo, wszytkich prac i dróg swoich po świecie, po którym światłość Ewangeliej ś. roznosił – aby przy nim był ustawicznie, i jego się onego dziwnego a barzo pracowitego około dusz rzemięsła uczył.
   A iż był z ojca poganina – Apostoł ś. Paweł, dla Żydów, aby się nie gorszyli, a przyczyny odrażenia się od Ewangeliej nie mieli, 7obrzezał Tymoteusza wedle zakonu Mojżeszowego – nie iżby tego była potrzeba do zbawienia, ponieważ był Chrzest ś. od Chrystusa dany, na miejsce obrzezania nastąpił, a zakon już krzyżem Chrystusowym umorzony był. Potym Tymoteusz ś. w nauce Apostolskiej był jako dobra ziemia, która nasienia nie traci – ale z pożytkiem je wracając, uwesela gospodarską pracą. O nim sam Apostoł świadczy: Tyś, powiada,8 dostąpił mojej nauki, wychowania, i przedsięwzięcia mego, długo cierpliwości, wiary i miłości mojej, prześladowania i cierpienia nauczyłeś się. Prawie cnoty swe Apostolskie wlał był weń – a on je, jako czyste naczynie, a od świeckiego pomazania, i zabawy wolne, umiał dobrze zatrzymać. Przyuczył się prędko Apostolskiemu ubóstwu nic nie mieć, wszytko zsobą nosić, bez gospody, bez mieszkania, chodząc od miasta do miasta, tułać się, a dusz ludzkich szukać Bogu na ofiarę. 9Przyuczył się za dobre, złe odnosić, uciekać, potwarzy cierpieć, biczowania, głody, posty, i ine Apostolskie niebezpieczeństwa za dobre przyjmować, a to sobie za odpłatę i dochody swego urzędu odbierać. Przyuczył się rękoma z Apostołem robić, rzemięsłem chleba nabywać. O błogosławiona szkoło, do której się był ten młodzieniec dostał. O błogosławiony studencie, któryś na takiego mistrza trafił. Błogosławione serce twoje, które tak mile takie szczepienie przyjmowało, i lata twoje, któreś na tym strawił – i niewinności dzieciństwa twego, którąś na to Apostolskie rzemięsło ofiarował.
   Tegoż miłego nie tylo ucznia, ale syna swego (daleko milszego niżli gdyby był z jego się krwie urodził) wielce miłował i we czci miał Apostoł Paweł. Na wielu go miejsc pisząc kościołom wysławia. Samiście (powiada do Filipensów)10 świadomi, iż jako syn ojcu, tak mi służył w Ewangeliej. A na drugim miejscu: Nie mam żadnego tak zemną jednomyślnego, któryby się tak szczerze o was starał. I drugi raz: Posyłam do was Tymoteusza, brata mego, który jest syn mój namilszy, i wierny w Panie. Tak go k temu czci, iż go na tytule swym, pisząc do kościołów, stawi, jakoby nie tylo swym, ale też i jego imieniem pisał.11 I zowie go pomocnikiem swoim w Ewangeliej. Jego miał jako za skarbnicę kazania swego, i za księgi nauki swej, i za tajemną radę swoję i wielkiego sekretarza. Przetoż gdzie było trzeba co naprawować, wedle nauki podanej od Pawła ś. tedy tego tam posyłał, jako reformatora i duszę swoję. Bo na jednym miejscu tak o nim pisze.12 Posyłam do was Tymoteusza syna mego namilszego, i wiernego w Bogu – który wam przypomni drogi moje w Chrystusie, jako we wszytkich kościołach nauczam. Jegoż posyłał gdzie się chwiali Chrześcianie, aby je potwierdzał. Posyłam go, powiada,13 na posiłek wasz i upominanie, a pobudzenie – abyście się nie chwiali w tych uciskach.
   O jego się też zdrowie i bezpieczność stara, gdy do Koryntów pisze:14 Patrzcie aby bez bojaźni był miedzy wami. I gdy go baczył postami zemdlonego i schorzały żołądek jego, i o ciało się jego a to docześne zdrowie starając – zakazuje mu pić wody, a dozwala mu używać trochy wina. Był, wkrótce mówiąc, barzo w wielkim kochaniu u Apostoła. Co i z tych słów tak miękkich a macierzyńskich zrozumiej – we dnie, powiada,15 i w nocy bez przestanku, wspominam na cię w modlitwach moich, pragnąc tego abych cię oglądał. Gdy tak mu był miły w Bogu, uczynił go Apostoł pierwej diakonem, potym kapłanem, a nakoniec Biskupem w młodości jego – i przez kładzienie ręku,16 a wiele świadków, 17zlecił mu urząd i dał on pokład abo skarb i moc do nauki wykładania Pisma, pasterstwa, i sprawowania Sakramentów.
   Przytym dał mu i ustną informacją, abo naukę bez Pisma, w serce jego, jako w żywą skrzynię, kładąc tajemnicę Ewangeliej ś. której on inszym użyczał, jako poleconego do szafowania skarbu. A gdy się długo w Rzymie z Piotrem świętym zabawił Paweł ś. gdzie też i Jan Ewangelista, abo na tenże czas, abo na potym Ewangelią rozsiewał, jako napisał Ireneus – tedy posłany był do Efezu Tymoteusz,18 i tam Biskupi urząd sprawował.19 Dla potrzeby kościelnej i dusz ludzkich, sam siebie Apostoł Paweł ś. tak miłym towarzyszem i wielką w pracej pociechą z pomocą osierocił. A gdy miał już umrzeć, nie zapomniał miłego syna swego w Efezie20 – ale go przez listy żegnając, do siebie też (jeśliby możno było) przyzwał – oznajmując mu śmierć swoję, onemi słowy: Bądź czujny we wszytkim, a pracuj – czyń kaznodzlejskie dzieło, a wypełniaj posługowanie twoje. Ja się już na mękę gotuję, i czas mego rozwiązania nastaje. Dobram pracą pracował, biegum mego dokonał, wiarym dochował – za to mi jest zgotowana korona, którą mi da na on dzień sprawiedliwy sędzia – a nie tylo mnie, ale i wszytkim którzy miłują przyszcie Jego. Pokwap się abyś rychło przyszedł do mnie. I dał mu i nam z nim dziwny testament, i naukę i przestrogę na potym Prorocką. Te listy wielce są Kościołowi potrzebne, i świadczą wielką miłość Pawła ś. ku temu Tymoteuszowi. Bo do żadnej osoby w osobliwości takich listów nie mamy.
   Gdy tedy tam w Efezie lud Boży sprawował, już i po śmierci mistrza swego – czasu jednego gdy wielkie święto swoje pogaństwo czyniło, a sprośne strojąc bałwochwalstwo, morderstwa ludzkie, w ofiarach, i nieczystości, i inne sprośności na cześć swym bogom w Efezie czynili, jednego prawego Boga nie znając – Tymoteusz ś. nie mogąc się pohamować, aby onego ich szkaradnego głupstwa, i krzywdy którą jednemu Stworzycielowi swemu czynili, jawnie karać nie miał – szedł na one ich igrzyska i widoki, i jawnie im a śmiele inego prawego Boga Jezusa Chrystusa Syna Jego ukazował – a sprośność i zdradę diabelską – w ich bogach odkrywał. 21Ale oni miasto upamiętania, zaślepieni służbą diabelską, ręce swoje nań obrócili – a co kto miał w ręku nań wycisnęli. A potym rzucili się nań, i pobiwszy na ziemię, i śmiertelne rany zadawszy, po ziemi go włóczyli i srodze zabili. Chrześcianie jego ciało ze czcią pochowali, które potym do Konstantynopola przeniesione było, za czasu Konstancjusa syna wielkiego Konstantyna. Po nim zaś ś. Jan Ewangelista wolny będąc od wywołania i onego wygnania na ostrów Patmos, Efeskie Biskupstwo sprawował, na cześć Bogu w Trójcy jedynemu. Amen.

   22Czemu ś. Tymoteuszowi Apostoł żołądka nie zleczył – ponieważ od innych, wielkie niemocy, jednym kładzieniem chustki swej odganiał? Trochę mu tylo wina pić dozwala (znać iż kapłani wina, i tego czym się upić kto może, nie pijali) ale jego niemocy nie oddala. Na to ośm przyczyn kładzie Chryzostom ś.23
   24Pierwsza: iż chce P. Bóg aby i Święci niemocy cierpieli, żeby się z onych cudów, które nad innymi czynili, nad inne hardością nie podnieśli.
   2. Aby ludzie o nich nie rozumieli, żeby co więtszego nad ludzką naturę mieli, a bogami jakiemi byli.
   3. Aby moc w nich Boża znaczna była, gdy przez chore, tak wielkie rzeczy Pan Bóg około rozszerzenia Ewangeliej czynił.
   4. Aby dali znać, iż nie dla świeckiego zdrowia i dobra docześnego Panu Bogu służą – ale iż Go i w ten czas, gdy je karze, miłują.
   5. Aby każdy znał, iż się ich zapłata na iny świat odkłada.
   6. Aby każdy, gdy co złego cierpi, wspomniał na Święte – iż też oni wiele cierpieli.
   7. Abyśmy nie mówili, trudno naśladować tak wielkich świętych, ponieważ też i oni toż ciało skazitelne, i tęż cierpiętliwą naturę ludzką, jako i my, mieli.
   8. Abyśmy wiedzieli kogo zwać szczęśliwym na tym świecie, a kogo nędznym. Póty ś. Chryzostom. To nędzny zaprawdę, który Boga nie zna, w grzechu leży, a piekła po śmierci czeka. Ale to szczęśliwy, który tu w wierze świętej i w dobrym sumnieniu ku Bogu, krótką i docześną nędzę i wzgardę dla Boga cierpi.  

1  XXIIII. Ianuar. Stycznia. Mart. R. 24. Ianu.
2  2 Tm 1.
3  Dz 14.
Ofiara samemu Bogu służy.
5  2 Tm 3.
6  Dz 16.
Obrzezany ś. Tymoteusz od ś. Pawła wedle zakonu. Patrz co się o tym mówi w Obroku.
2 Tm 3.
Dochody urzędu Apostolskiego.
10  Flp 1.
11  1 Tes 1.
12  1 Kor 4.
13  1 Tes 3.
14  1 Tm 5.
15  2 Tm 1.
16  2 Tm 1.
17  Skarb nauki i pasterstwa przez ręce się kładzienia podaje.
18  1 Tm 5.
19  2 Tm 1.
20  2 Tm 4.
21  Męczeństwo ś. Tymoteusza.
22  Obrok duchowny.
23  Homil. 1 ad populum.
24  Czemu Apostoł ś. Tymoteuszowi żołądka cudownie nie zleczył.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

sobota, 14 października 2017

Głosiciel Dobrej Wieści

Powiedz mi, czym jest Dobra Nowina? Jest zbawieniem. Człowiek siejąc Dobrą Nowinę, daje zbawienie. A dając zbawienie, sam staje się Zbawicielem. Nie sam, jakoby sam z siebie, ale dzieje się to dzięki Bożej łasce zasianej w Dobrej Wieści i ufności położonej w tej niezawodnej zapowiedzi.

piątek, 13 października 2017

Pismo, Tradycja i Życie

Nie jest Pismo Święte ważniejsze od Tradycji, ani od Życia, ani Tradycja ważniejsza od Pisma i Życia, ani Życie ważniejsze od Pisma i Tradycji. Wszystkie na równi są ważne. To tak jakby korzeń, łodyga i owoc. Pismo jest korzeniem, Tradycja łodygą, a Życie owocem, ale wszystkie razem stanowią całość rośliny i nie można powiedzieć, że jedno jest ważniejsze od drugiego. Tradycja wyrasta z Pisma i jest w nim zakorzeniona – bez niego usycha. Życie rodzi się w Tradycji wyrosłej z Pisma, ale może zostać oderwane od Tradycji i Pisma i nadal pozostawać żywe i skuteczne bez nich. Życie już samo w sobie przejęło to, co miało Pismo i Tradycja, i rozwija nowe Życie w odpowiednich warunkach. Ale tego Życia nie byłoby bez Pisma i Tradycji. Mówię tu o życiu w Kościele na ziemi. W życiu niebiańskim są jeszcze inne możliwości, nadprzyrodzone i niepojęte.

czwartek, 12 października 2017

Musza miłość

Jeśli jesteś muchą
i lecisz do kogoś z miłością
uważaj abyś nie dostał klapsa

Takie latające bzykacze
kochające nieumiejętnie
szybko tracą swe życie

środa, 11 października 2017

Ścieżka Jezusa

Wielu jest takich, co próbują zagłuszyć Jezusa, ale On cichy i pokornego serca i tak trafia do cichych i pokornych serc.

wtorek, 10 października 2017

Mała miłość

Wielu jest takich
co porzucają przyjaciół
zostawiają ludzi
a wybierają psy
bo zdolni są tylko
do małej przyrodzonej miłości

poniedziałek, 9 października 2017

(75) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Mocny dom

   24 «Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. 25 Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. 26 Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. 27 Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki».
   28 Gdy Jezus dokończył tych mów, tłumy zdumiewały się Jego nauką. 29 Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie tak jak ich uczeni w Piśmie. (Mt 7,24-29)

   46 Czemu to wzywacie Mnie: „Panie, Panie!”, a nie czynicie tego, co mówię? 47 Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je. 48 Podobny jest do człowieka, który buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, wezbrana rzeka uderzyła w ten dom, ale nie zdołała go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany. 49 Lecz ten, kto usłyszał, a nie wypełnił, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. Gdy rzeka uderzyła w niego, od razu runął, a ruina owego domu była wielka. (Łk 6,46-49)

   24 Πᾶς οὖν ὅστις ἀκούει μου τοὺς λόγους τούτους καὶ ποιεῖ αὐτούς, ὁμοιωθήσεται ἀνδρὶ φρονίμῳ, ὅστις ᾠκοδόμησεν αὐτοῦ τὴν οἰκίαν ἐπὶ τὴν πέτραν· 25 καὶ κατέβη ἡ βροχὴ καὶ ἦλθον οἱ ποταμοὶ καὶ ἔπνευσαν οἱ ἄνεμοι καὶ προσέπεσαν τῇ οἰκίᾳ ἐκείνῃ, καὶ οὐκ ἔπεσεν, τεθεμελίωτο γὰρ ἐπὶ τὴν πέτραν. 26 Καὶ πᾶς ὁ ἀκούων μου τοὺς λόγους τούτους καὶ μὴ ποιῶν αὐτοὺς ὁμοιωθήσεται ἀνδρὶ μωρῷ, ὅστις ᾠκοδόμησεν αὐτοῦ τὴν οἰκίαν ἐπὶ τὴν ἄμμον· 27 καὶ κατέβη ἡ βροχὴ καὶ ἦλθον οἱ ποταμοὶ καὶ ἔπνευσαν οἱ ἄνεμοι καὶ προσέκοψαν τῇ οἰκίᾳ ἐκείνῃ, καὶ ἔπεσεν καὶ ἦν ἡ πτῶσις αὐτῆς μεγάλη.
   28 Καὶ ἐγένετο ὅτε ἐτέλεσεν ὁ Ἰησοῦς τοὺς λόγους τούτους, ἐξεπλήσσοντο οἱ ὄχλοι ἐπὶ τῇ διδαχῇ αὐτοῦ· 29 ἦν γὰρ διδάσκων αὐτοὺς ὡς ἐξουσίαν ἔχων καὶ οὐχ ὡς οἱ γραμματεῖς αὐτῶν. (Mt 7,24-29)

   46 Τί δέ με καλεῖτε· κύριε κύριε, καὶ οὐ ποιεῖτε ἃ λέγω; 47 Πᾶς ὁ ἐρχόμενος πρός με καὶ ἀκούων μου τῶν λόγων καὶ ποιῶν αὐτούς, ὑποδείξω ὑμῖν τίνι ἐστὶν ὅμοιος· 48 ὅμοιός ἐστιν ἀνθρώπῳ οἰκοδομοῦντι οἰκίαν ὃς ἔσκαψεν καὶ ἐβάθυνεν καὶ ἔθηκεν θεμέλιον ἐπὶ τὴν πέτραν· πλημμύρης δὲ γενομένης προσέρηξεν ὁ ποταμὸς τῇ οἰκίᾳ ἐκείνῃ, καὶ οὐκ ἴσχυσεν σαλεῦσαι αὐτὴν διὰ τὸ καλῶς οἰκοδομῆσθαι αὐτήν. 49 ὁ δὲ ἀκούσας καὶ μὴ ποιήσας ὅμοιός ἐστιν ἀνθρώπῳ οἰκοδομήσαντι οἰκίαν ἐπὶ τὴν γῆν χωρὶς θεμελίου, ᾗ προσέρηξεν ὁ ποταμός, καὶ εὐθὺς συνέπεσεν καὶ ἐγένετο τὸ ῥῆγμα τῆς οἰκίας ἐκείνης μέγα. (Łk 6,46-49)

   Długo do was mówiłem, Moje dzieci. Słuchajcie Moich słów. Ten, kto ich słucha i wprowadza w życie, podobny jest do męża roztropnego, który – chcąc zbudować dom – wybrał teren kamienisty. Z pewnością będzie się trudził przy budowaniu fundamentów. Trzeba mu będzie używać kilofa i dłuta, stwardnieją mu ręce i zmęczy plecy. Jednak potem będzie mógł wylać zaprawę wapienną w pęknięcia skały i położyć na niej cegły – ściśle jak na murze fortecy – i powstanie dom solidny jak skała. Przyjdzie niepogoda, huragany, deszcze i sprawią, że wyleją rzeki, albo będą nań dąć wiatry i uderzać weń fale. Ten dom wszystko przetrwa. Tak jest z tym, którego wiara ma solidne podstawy. Przeciwnie, ten kto słucha – nie pozwalając jednak, by [słowo] wniknęło weń i nie usiłując wyryć Moich słów w swoim sercu, bo wie, że musiałby sobie zadać wiele trudu, doświadczać cierpienia, wykorzenić zbyt wiele rzeczy – podobny jest do tego, kto z lenistwa i głupoty buduje swój dom na piasku. Kiedy tylko przyjdzie niepogoda, szybko wzniesiony dom równie szybko się zawali, a głupiec popatrzy, przygnębiony, na rumowisko i zniszczenie posiadłości. Pozostaną tu tylko ruiny – jeszcze do naprawienia, jednak przy wielkim nakładzie wydatków i trudu. W przypadku budowli ducha – która się wali, bo została źle wzniesiona – nic już nie zostaje do odbudowania. W przyszłym życiu już się nie buduje. Biada temu, kto może pokazać jedynie zwaliska!
   Skończyłem. Schodzę teraz w stronę jeziora. Błogosławię was w imię Boga Jednego w Trójcy. Niech Mój pokój będzie z wami. (III (cz. 1-2), 34: 12 sierpnia 1944. A, 5184-5211 i 3296-3303)

   Molto vi ho detto, figli miei. Ascoltate le mie parole; chi le ascolta e le mette in pratica è paragonabile ad un uomo riflessivo che, volendo costruire una casa, scelse un luogo roccioso. Certo faticò a costruire le basi. Dovette lavorare di piccone e scalpello, incallirsi le mani e stancarsi le reni. Ma poi poté colare le sue calcine negli spacchi della roccia e mettervi i mattoni serrati come in una muraglia di fortezza, e la casa crebbe solida come un monte. Vennero le intemperie, i nubifragi, le piogge fecero traboccare i fiumi, i venti fischiarono, le onde percossero, ma la casa resistette a tutto. Così è colui che ha una ben fondata fede. Invece chi ascolta con superficialità e non si sforza di incidersi nel cuore le mie parole, perché sa che per fare ciò dovrebbe fare fatica, provare dolore, estirpare troppe cose, è simile a chi per pigrizia e stoltezza edifica la sua casa sulla rena. Non appena vengono le intemperie, la casa, presto costruita, presto cade, e lo stolto si guarda desolato le sue macerie e la rovina del suo capitale. E qui è più che una rovina, riparabile ancora con spesa e fatica. Qui, crollato l'edificio mal costruito di uno spirito, nulla più vi resta per riedificarlo. Nell'altra vita non si edifica. Guai a presentarsi là con delle macerie! Ho finito. Ora Io scendo verso il lago e vi benedico nel nome di Dio uno e trino. La mia pace sia con voi. (3, 174)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

niedziela, 8 października 2017

(26) Żywoty Świętych: Anastazy Pers

Męczeństwo i żywot Ś. Anastazego Persjanina,
pisany przez Symeona Metafrasta.
Cierpiał około roku Pańskiego, 610. Umęczon roku Pańskiego, 627.1

   Gdy on krzyż i drzewo, na którym wisiało odkupienie nasze, od króla perskiego Kozdrasa pojmane – wielkim postrachem Persjany, i wszytko państwo ich przestraszyło – tak iż wszyscy niewierni Boga się Chrześciańskiego bali, mówiąc: Bóg Chrześciański na Persją idzie – 2szerzyła się sława śmierci, żywota i cudów Pana naszego Zbawiciela, miedzy Persjany – i niektórym światłość wiary naszej w sercu świecić i k sobie je pociągać poczęła. Tak iż nie bez wielkiego pożytku, rozsławienia czci Chrześciańskiej, ono drzewo święte tam przemieszkiwało. Miedzy inemi pożytek jego był, ten chwalebny męczennik Anastazjus – który będąc synem jednego Maga, abo czarnoksiężnika, dobrze w rzemięśle ojcowskim ćwiczonym – gdy usłyszał o krzyżu, wzbudziło się serce jego, i ogniem Ducha Ś. zapaliło – iż się barzo pilnie on młodzieniec pytać począł, coby to był za krzyż? A gdy mu powiadano, iż to drzewo jest na którym Bóg Chrześciański umarł – pytał się, dla czegoby umarł, skąd przyszedł, jako w śmierci został? I jednego z drugiego dowiadując się, skarb już sobie wiary świętej zbierał. A służąc żołnierską już młodzieńcem, z wojskiem Perskim aż do Kalcedonu zaszedł. Skąd gdy Persy Heraklius Cesarz poraził, iż nazad musieli – on miedzy Chrześciany został w Hierapolu, i tam się u jednego złotnika rzemięsła uczył – woląc miedzy Chrześciany rzemieśnikiem być, niżli się do bogatego ojca, i domu, w którym służba czartowska, i grzechy kwitnęły, wrócić. Tak mu był Chrystusów krzyż zasmakował, iż go chciał uczestnikiem być. 3Tam miedzy Chrześciany mieszkając, do chrztu świętego przyszedł – i wziął imię Anastazjus, będąc pierwej zwany Magundat.
   Postępując dalej w cnotach Chrześciańskich, gdy ociec jego chrzesny Heliasz kapłan, po ośmdziesiątym dniu, w którym się już godziło nowochrzczonym wychodzić, spytał go, jakoby stan swój wieść chciał? Powiedział, iż zakonnym być, a dla Pana swego, wieczne ubóstwo i ciasny żywot wieść miał wolą. Na co rad przyzwolił Heliasz, znając go już (jako mówią) po skórze, iż się do doskonałego stanu i do wielkiej służby Bożej miał. 4I zalecił go nie daleko od Jeruzalem do klasztoru ś. Anastazego, także jako i on nazwanego. Gdy się barzo dobrze zachował, i w domowych posługach, około kuchniej, i ogrodu, i w duchownych nabożeństwach – 5nauczywszy się Greckiego języka, w czytaniu żywotów świętych barzo się kochał, a na to rad uszy podnosił – a zwłaszcza gdy czytał męczenników świętych wojny i cierpliwości, już w sercu ich się cnocie dziwując, takiego ich szczęścia uczestnikiem być pragnął. 6Tak iż nic więcej, jedno one żywoty męczenników, nie czytał. Skusił go potym czart, domowe jemu dobre mienie, i ono ojcowskie czarnoksięskie rzemiosło, na pamięć przywodząc, a myśl jego targając. Lecz za radą swoich w duchu mistrzów, wszytkie czartowskie sieci potargał. I przez siedm lat w onym klasztorze wielki sobie skarb cnót świętych Chrześciańskich i doskonałych zebrał.
   7Po siedmi leciech, w nocy śpiąc takie miał widzenie – zdał się być na jednej wysokiej górze, i przyszedł do niego niejaki mąż, podając mu kusz wina, złotem i drogimi kamieńmi oprawiony, mówiąc: Pij – i wziął, i wypił, i uczuł jakąś dziwną słodkość, i pociechę niewypowiedzianą – i zrozumiał jeszcze śpiąc, iż ten napój i kielich znaczył męczeński koniec, na który powołanym się być od Boga poznał. Ocknąwszy się, tedy był wielce w duchu uweselon – iż mu P. Bóg w tak pewnej nadziei doczekać dał tego, czego wielce pragnął. 8Potym na Jutrznią idąc w dzień Wielkonocny, spowiednika swego do Zakrystiej przyzwał, i prawie go żegnać począł z wielkim płaczem – za naukę i skarby duchowne dziękując. Tyś mnie, rzekąc, ojcze miły, z pogańskiej ciemności wyrwał, i przywiodłeś mię do tej światłości Chrześciańskiej, w której znam Pana i Boga mego Jezusa Chrystusa – tyś mnie i do naśladowania drogi tej doskonałej zakonnej przyprawił – a jam się tobie i temu świętemu towarzystwu nie tak zachował, jako wdzięcznemu takiego dobrodziejstwa przystało. Wiele grzechów moich miedzy wami popełnionych znosiliście w miłości – wydziękować się Bogu za tę łaskę nie mogę. A iż czas mój przychodzi, iż się rozdzielić z wami ciałem mam – proszę błogosław mi, a grzechów moich zapomni. A ten się mistrz jego zdziwi: i czemuż mię żegnasz, rzecze, a gdzie iść masz? A on mu z wielkim a gorącym wzdychaniem sen powie – i dołoży, iż już pewnie umrzeć miał, abo przyrodzoną śmiercią, abo inaczej – a nie śmiał dołożyć o męczeńskiej nadziei i oczekawaniu onej korony, aby mu jako myśli nie rozerwał. On go cieszył uprzejmie, nie każąc mu o tym myślić. Jutrznią potym śpiewali, i tego dnia Anastazjus nachwalebniejszą się świątością opatrzył.
   9A mało śpiąc przyszłej nocy, niewiedząc jako miał oną chuć do męczeństwa ugasić, a słodkości wina onego, którego był w widzeniu skosztował, użyć – potajemnie z klasztora poszedł – nic zsobą, okrom szat w których chodził, nie biorąc. Wyszedszy, bieżał miedzy Persjany – i widząc niektóre Magi abo burtniki próżnościam onym i diabelskim zabobonom służące – karać ich począł, powiadając, żem ja też był także w tych błędach, a oświecony Duchem Chrystusowym jestem – i znam Boga jednego, i Syna Jego Jezusa Chrystusa, a temi się diabelskiemi kuglarstwy i omamieniem brzydzę – i wam to radzę, abyście gniewu Bożego ujść, i żywot on bez końca mieć mogli. To mówił święty, ale na ten czas nic nie pomógł, jedno sobie koronę gotował. 10Bo oni Persowie wnet go do starosty Marzabana odnieśli, który go pojmać i w więzieniu mieć kazał. A dowiedziawszy się iż jest Persa, i rodzaj jego znając – namawiał go pilnie, aby się do ojcowskiej wiary wrócił. Ale mu stale swój umysł oznajmiał – iżby wolał tysiąc śmierci podjąć, niżliby miał prawdy poznanej odstąpić.
   11I kazał go okować, z drugim pospołu, na takąż mękę potępionym – a kamienie do muru nosić – a tym czasem do króla pisał, coby z nim czynić kazał. Widząc go tak nędznym drudzy jego sąsiedzi, którzy dom i naród jego znali – wielce się z niego urągali – i nogami gdy one ciężary nosił, popychali. A on rad dla Pana swego, naśmiewiska one i wzgardy odnosił – pomniąc, jakie też samemu Panu Jezusowi Żydowie czynili. Potym ten Marzaban gdy go baczył tak jako pierwej statecznego – bić go knutlami kazał, tak długo, ażby się Chrystusa zarzekł. 12Na tę mękę szedł dobrowolnie – tylo prosił aby go słudzy nie trzymali – obiecując im leżeć, i obracać się, jako i pókiby kazali. Bo dobrowolna jest, powiada, męka moja – ja dla Pana tego, w którego wierzę i krzyż Jego noszę, cierpieć tak pragnę, jako w letnim upaleniu wody, i jako jakiej wielkiej rozkoszy. A druga, żeby z niego suknią wielebnego zakonu zjęli, a w gołe ciało bili. Żebych ja tylo i ciało moje zelżywość miało – a zakon święty Chrześciański i żywot Mniski, nic w tym takim znaku zelżon nie był. Tak sobie wielce ważył nie tylo wiarę świętą i zakon – 13ale i znaki powołania Chrześciaństwa doskonałego. I był tak srodze zbity – a w onym okrutnym bólu, i męce, ani się ruszył, ani wołał, ani stękał. Jedno do swego Pana, dla którego cierpiał, serce i oczy podnosił – trzymany był mocno nie rękoma, ale męstwem niezwyciężonego serca swego – i przyrodzoną boleść, wolną wolą swoją w Bogu zwyciężał – a niniejszą nędzę, przyszłą nadzieją cieszył.
   Gdy widział Marzaban iż nic nie wygrał, a cierpliwości się męczennikowi przyczyniało – przestać onego bicia rozkazał, a królem mu Perskim groził – temi go pęcherzynami jakoby jakie dziecię strasząc. Napiszę, powiada, do króla, że cię gardłem karać każe. A co ja dbam, odpowiedział Anastazjus, i owszem tego pragnę. Gdy się to działo, dowiedział się on mistrz jego w klasztorze, iż jest więźniem Chrystusowym. O Boże mój jako się uradował – jako go modlitwie braterskiej zalecał, jako z nim być w więzieniu onym pragnął. A jednak na jego pociechę dwu z braciej do niego wysłali. Siedział męczennik w ciężkich okowach, do nogi drugiego o łotrostwo posadzonego, przypięty. To mu było naciężej, iż gdy w pułnocy wedle zwyczaju (którego i w tak zły czas nie opuszczał) modlitwy czynić miał, iż musiał onego towarzysza obudzić. 14Co mu się zdało przeciw miłości bliźniego spracowanego, i wtejże nędzy, którą sam czuł na sobie, aby go budzić i jego odpoczynieniu przeszkadzać miał. Przeto szyję tylo do modlitwy podnosił, a nogi nie ruszał, niechcąc mu się przykrzyć. Gdy miał on już starosta od króla odpis, co z świętym męczennikiem czynić miał – wezwawszy Anastazego ś. rzekł: Tylo już słowem się Chrystusa zaprzy, a idź gdzie chcesz – Chrześcianinemli i Mnichem, abo Kabalistą być chcesz, to na twej wolej będzie. 15A on rzecze: Nie daj tego Panie Jezu Chryste, aby się usta moje, bluźnieniem imienia Twego mazać miały.
   Potym mu rzecze tajemnie: Podobno się wstydzisz przed temi Persjany, i statku twego szanujesz – już ja to przyjmę a wolno cię puszczę, gdy tylo przedemną samym a dwiema świadki, wiarę Chrześciańską odwołasz. 16A on rzecze, ani ty, ani żywe które stworzenie nie doczeka tego, abych się miał Ciebie Panie Jezu Chryste, i przez sen zaprzeć. Gdy widział niezwyciężony statek, rzekł starosta: otóż cię do króla związanego poślę. Odpowie Anastazjus ś. – I bez wiązania tambych szedł. Wierzże mi iż nic poniewolnie nie cierpię. I posadzić go kazał do więzienia. Po kilkanaście dni posłał go do Persjej do króla. A jeden brat z klasztoru onego był wyprawion z nim, od wiernych, dla jego posługi – iżeby mógł żywym świadkiem być, a im o jego końcu oznajmić. Gdy przyszli do Persjej, posadzić go z złoczyńcami król kazał – a posławszy do niego, pytał, czemu ojcowską wiarę wzgardził, wiedząc iż Bóg Chrześciański miedzy łotry ukrzyżowany jest? On odpowiedział: prawda, ukrzyżowany – ale z dobrej wolej swej. 17Bo dla nas z nieba zstąpił, a jako Bóg cuda czynił – i po śmierci, naszę śmierć zwojowawszy, w niebo wstąpił, i króluje na wieki – a światłość w serca ludzkie posyła, aby sprośność czartowską obaczyli, a nie służyli dalej stworzeniu, ale Stworzycielowi. A jako się wy swego bałwochwalstwa wstydzić jeszcze niechcecie? A słońce, miesiąc, i ogień za boga macie? Za czym i górom, i lasom, i innemu stworzeniu, cześć boską dajecie. A co głupszego być może, jako to, aby nierozumnemu stworzeniu człowiek, który panem jest tego wszytkiego kłaniać się, i temu jako Bogu ofiarę czynić miał?
   Gdy widzieli iż na to jemu nic powiedzieć nie mogli – obiecować od króla dary wielkie poczęli. Na co on nic niedbał, i namniej myśli skłonić niechciał. 18Tedy kazano go kijmi okrutnie bić, i potym golenie jego w prasie ściskać. I po kila dni zasię także te jemu męki zadawali. A widząc iż był nieużyty – jeszcze go zawiesić za jednę rękę, a u jednej nogi wielki kamień uwiązać, i tak przez dwie godzinie trzymać kazali. 19A widząc wielki statek jego, i niewysłowioną cierpliwość – radzili królowi aby sobie sromoty dalej nie czynił. I kazał król stracić ś. Anastazego, a z nim innych Chrześcian siedmdziesiąt, tych które z nim było z Cezareej przywiedziono. I wiedziono je nad rzekę, i tam przed oczyma ś. Anastazego, dawiono je powrozy, i miotano w wodę. Za każdym mówili katowie Anastazemu: tak tobie będzie, co króla słuchać a zacnym u niego być niechcesz. A on w niebo oczy podnosząc i drugich posilając mówił: O P. Jezu Chryste, jeszczem ja więcej dla Ciebie cierpieć, i w sztuki rozsiekany być pragnął. A teraz już zapłatę mi gotujesz, a krótką tą śmiercią, miedzy święte Twoje męczenniki, mnie poczytać i do onego wiecznego pokoju wzywać raczysz. To mówiącego także zadawili – głowę na znak śmierci uciąwszy, Królowi ukazali. Ciało jego od Chrześcian tajemnych, i onego brata jemu przydanego, zachowane – potym do Jeruzalem, nakoniec do Rzymu przeniesione jest. Gdzie z wielką uczciwością przed Rzymem u wód Salvias leży.20 Na którem miejscu Bernat ś. klasztor swój potym założył, na cześć jednorodnemu Synowi Bożemu, który z Ojcem i z Duchem Świętym króluje na wieki. Amen.

   21Jaki jest pożytek czytania żywotów Świętych, i jako się w tym Chrześcianie pilni zbawienia swego kochali, pokazało się na tym Świętym, który się do męczeństwa takim pośrzodkiem pobudził. Powiem jeden temu równy przykład, który ś. Augustyn kładzie22 – jego słowa są które tam położył. Gdy cesarz, prawi, był w Trewirze, i na widokach i gonitwach zabawiał się po obiedzie – kila par dworzanów jego szli na przechadzkę do ogrodów, przy murze miejsckim uczynionych – tam dwa chodząc pospołu, trafili do jednej chałupki, gdzie niegdy mieszkali słudzy Boży, w duchu ubodzy, jakowych jest królestwo niebieskie – 23i tam naleźli księgi, w których był wypisany żywot świętego Antoniego z Egyptu – które gdy jeden z nich czytał, zdziwił się, i zapalać się wnet do jego onego żywota począł, aby opuściwszy żołnierstwo, Bogu służył. A był człowiek w sprawach świetckich barzo dzielny. Tedy wnetże napełnił się świętą ku Bogu miłością, i zawstydził się żywota swego. I gniewając się sam na się, wejźrzawszy na towarzysza, rzekł: Powiedz mi co wżdy za koniec u tych panów naszych i za wysługę mieć możem? Na cóż wżdy tak barzo pracujem? Najwiętsza nas wysługa potka, gdy nas Cesarz za swoje przyjaciele poczyta. Byśmy dobrze już ku temu przyszli – a długoż to trwać może? Małoli odmian, niestatku i bojaźni, w takim szczęściu, do którego przez tak trudną drogę idziem – a przez wielkie niebezpieczności do więtszych się garniem? A długoż wżdy tego ma być? Lecz jeśli zechcę, dziś Bożym przyjacielem być, i pewniejszą a nigdy nieodmienną wysługę mieć u Niego mogę. To mówiąc oczy do czytania obracał, a serce na nowy żywot odmieniał – 24i postanowiwszy stateczną w sobie myśl, rzecze towarzyszowi: już ja świetckiej nadzieje wszytkiej odstępuję – chcę Bogu służyć, a dziś to począć, i z tego miejsca nie wychodzić. Ty niechceszli mi takiego żywota pomagać, proszę cię niechciej mi do niego przeszkadzać. A on zaraz rzecze: nie odstąpię cię wierny towarzyszu, a tegoć żołnierstwa, za którym taka idzie zapłata, pomóc chcę. I tak zostali w onej chałupce. Drudzy towarzysze szukając ich, gdy je tam naleźli, wzywali ich do domu, powiadając iż już wieczór. A oni o swym postanowieniu powiedzieli – radząc też im, aby toż uczynili, abo je w pokoju zostawili. 25Oni nad nimi płakali, ale się sami do tego przywieść nie dali – radzi widzieli taką ich odmianę, i zalecając się ich modlitwie, serce w ziemi utopione mając, do dworu się wrócili – a ci dwa serce w niebo przybite mając, w chałupce onej zostali. Obadwa już mieli panny w małżeństwo zmówione. 26Które gdy się dowiedziały, iż ich oblubieńcy tak uczynili, samy też dziewictwo swoje Bogu poślubiły. Póty są słowa świętego Augustyna – z których gdy je uważysz, wiele się nauczyć, i czytanie żywotów Świętych dobrze sobie zalecić możesz. 
 
1  XXIII. Ianuar. Stycznia. Mart. R. 22. Ianua.
Drzewo Krzyża ś. z jakim pożytkiem w Persjej przemieszkało.
Ochrzczony ś. Anastazjus.
Anastazjus został zakonnikiem.
Pożytek czytania żywotów świętych.
Patrz co się o tym mówi w Obroku.
Widzenie Anastazego ś. o koronie męczeńskiej.
Anastazjus ś. jako żegna mistrza swego.
Bieżał ś. Anastazjus miedzy niewierne męczeństwa dla Chrystusa pragnąc.
10  Pojmany ś. Anastazjus.
11  Okowany z towarzyszem.
12  O dwie rzeczy w mękach prosił Anastazjus ś.
13  Dziwne a gorące czci Chrześciańskiej zamiłowanie.
14  Miłość ku bliźniemu i w czynieniu modlitwy.
15  Usty samemi Chrystusa się zaprzeć nie godzi.
16  I przez sen Chrystusa się zaprzeć boi.
17  Wolne wyznanie ś. męczennika.
18  Męki okrutne.
19  Męczenników siedmdziesiąt z ś. Anastazym straconych.
20  Ad aquas Salvias extra mænia.
21  Obrok duchowny.
22  Confess. lib. 8. c. 6.
23  Czytanie żywotów śś. jako jest pożyteczne.
24  Nie odwłoczna pokuta.
25  Małżeństwa i żon zmówionych odstąpili pokutujący.
26  Poświęcenie panieńskiego dziewictwa.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski