piątek, 31 marca 2017

Pożytki samotności

Samotność to dobry sposób na poznanie siebie
i na nawiązanie więzi z Żywym Duchem

Samotność może być czasami dobra

Gdy czekasz na osobę którą kochasz
twoja miłość rośnie i się umacnia

Gdy milczysz by zebrać wszystkie swe myśli
rozjaśnia się twój umysł i spojrzenie

Czasami potrzebujemy tego małego przyjaciela samotności
aby docenić bardziej miłość i życie razem

Zapis wcześniejszy w języku angielskim:

Loneliness is a good way to know ourselves
and to get in touch with the Living Spirit

Loneliness can be good sometimes

When you wait for person you love
your love grows and becomes stronger

When you keep silence to gather all your thoughts
your mind and view becomes clearer

Sometimes we need that little friend loneliness
to appreciate more love and living together

czwartek, 30 marca 2017

Anioł Pański

Kto jest aniołem Bożym, jest Bogiem.

Św. Hilary z Poitiers, De Trinitate libri duodecim (O Trójcy ksiąg dwanaście), V, 13, PL 10, s. 137. Przekład z języka łacińskiego: Jakub Szukalski.

Jeśli mielibyśmy tłumaczyć zgodnie z całością (znaczeniowo), powinno to brzmieć raczej: Ten, który jest aniołem Bożym, jest Bogiem. Mowa tam jest o aniele, jaki pojawił się Hagar na pustyni. Tutaj przetłumaczyłem umyślnie Kto jest aniołem... (co nie odbiega gramatycznie od zdania łacińskiego), aby zaznaczyć, że bycie aniołem nie jest zależne od płci, gdyż także kobiety mogą prowadzić życie anielskie i być aniołami. Człowiek czy anioł występujący w imieniu Boga, uobecniający Boga, jest prawdziwie Bogiem.

(6) Żywoty Świętych: Gordiusz

Żywot ś. Gordiusza męczennika,
wypisany od Bazyliusza wielkiego,
w kazaniu na jego święto (Hom. 19),
niegdzie skrócony, niegdzie słowo od słowa położony.
Umęczony za Licyniusza około roku P. 319.1

   Jako pszczoły za wodzem idą, tak wy teraz, bracia namilszy, za męczennikiem świętym miasta tego naszego, słodki miód chwały Bożej w nim znosząc, a w jego się wielkiej cnocie kochając, do kościołaście się zbiegli. Gdyż tedy dzień ten tego męczennika nas upomina – pocznimy i my, jako możem, o jego sławnych dziejach mówić. Bo to jest rzecz Bogu miła, a wam, ludu jego, wdzięczna. Przetoż Mędrzec mówi:2 Gdy sprawiedliwego chwalą – lud się uwesela. Nie iżby się słowy krasomówskiemi, około ich świętych spraw, wydwarzać Mędrzec kazał, bo tego potrzeba nie jest – ale to mówi, iż się lud duchowny uwesela, gdy tylo poprostu o ich świętych sprawach słyszy. 3Z tego bowiem żywota ich, ku naśladowaniu się pobudza, gdy prosta powieść o tych, którzy w wierze ś. kwitnęli, światłość niejaką sługom Bożym podaje, i drogę do cnoty ukazuje. Przetoż gdy słyszym w Piśmie Ś. o Mojzeszu i o jego łaskawości i cichości, w której się nasze przyrodzenie kocha – wnetże się ku naśladowaniu zapalamy. Gdy o Józefie słyszym,4 jego czystość mieć pragniemy. Gdy o Samsonie,5 jego męstwa uczestniki być chcemy. Gdy tedy tych żywot wypowiadamy, którzy pobożnie żyli – Pana Boga w Jego sługach uwielbiamy. Ktemu gdy ludzie sprawiedliwe wychwalamy, to o nich świadcząc, co wiemy – lud Boży takim słuchaniem o ich świętych sprawach uweselamy. I więcej dla nas samych wznawiamy ich pamiątkę. Bo oni słów naszych ozdobności nie potrzebują – a my o ich żywocie powieści, dla naszego pożytku i naśladowania potrzebujem. 6A jako z ognia przyrodzona wychodzi jasność, i z drogiego olejku wonność – tak z wspominania świętych wychodzi nam wszytkim pożytek. A wiele nam na tym, abyśmy ich sprawy statecznie i doskonale pamiętali. Bo jako malarze gdy obraz z obrazu malują, a żywej twarzy nie widzą, od samej rzeczy istnej prędko odstępują – tak i my gdyśmy sami na to nie patrzali, starać się mamy, abyśmy tę prawdę powieść, która nam jest podana, bez uszczypku i zupełnie mieli. Był ten męczennik Gordius błogosławiony, sąsiad nasz Cezarejski, iż nie dziw jest, iżeśmy tak ku niemu skłonni. Bo on jest domowa nasza sława. Jako z drzewa, które dobre jabłka rodzi, ziemia która ono drzewo uchowa, zalecenie ma – tak nasze miasto w którym ten męczennik urodzony jest, z takiego drzewa ma sławę męczeńską. Był ten Gordius stanu żołnierskiego, w którym nie będąc poślednim, nad stem żołnierzów miał poruczeństwo. 7Czasu onego okrutnik on panował, który takie nieludzkie wyroki dawał, Kościół Boży chcąc zgubić – aby nikt się Chrystusowi nie kłaniał – a ktoby inaczej czynił, aby gardło tracił. Stawiano bałwany kamienne i drzewiane, aby je każdy pod gardłem za Bogi znał, a im cześć Boską oddawał. Wszytko miasto było strwożone, i taką nowiną przestraszone – domy Chrześciańskie wojowano, majętności niewinnym łupiono, wiernych a uczciwych ludzi ciała katowie siekali, panie zacne po ulicach włóczono – nie było lutości nad młodemi, ani wstydu nad staremi – niewinni cni ludzie, złodziejskie i łoterskie męki cierpieli – wieże i ciemnice pełne, a domy bogate i sławne, puste były – Lasy, góry, i pustynie ludem Bożym napełnione były – tylo prze tę jednę winę, iż Chrystusa za Boga mieli. Wydawał syn ojca, a ociec na syna żałował – brat się nad bratem pastwił, i niewolnik się z pana swego urągał. Tak barzo od szatana zwiedzieni ludzie byli, jako owi co w ciemności chodząc, nie widzą co czynią. A nadto domy modlitwy, ręce niezbożnych gwałciły – 8ołtarze prześwięte przewracano – nie było żadnej ofiary, ani kadzenia – na służbę Bożą miejsca żadnego nie było – wszytko był smutek, jako mgła szeroka, opanował – zebrania kapłańskie rozpędzone były, wszytek święty Zbór onej się porażki bał – a diabli się weselili, i krwią a smrodem ich ofiar, wszystkie miejsca zarażone były. 9Na to patrząc ten setnik Gordius mężny, porzucił pas i dostojność żołnierską, i szedł na dobrowolne wygnanie, uchodząc takiej nędze. Opuścił przyjaciele, rozkoszy, i inne kochania ludzkie, a na pustynią głęboką się udał. Wolał z bestiami, a niżli miedzy sprośnemi bałwany i bałwochwalcy mieszkać. Uczynił to jako Heliasz10 – który widząc Sydońską onę niezbożność, a ona się co dalej tym więcej szerzyła, wolał w jaskini góry Horeb przebyć, a Boga w niej szukać, ludzkiego się oka strzegąc. I widział P. Boga, tak jako możno było człowieku widzieć. Tak i Gordius, wszytkie porzuciwszy one miejsckie mieszaniny, prawne wołania, urzędów zabiegania, hardość sądowych stolic, obmowy, przedania, kupowania, kłamania, przysięgania, błazny, śmieszki, i inne takie ludzie jakiemi więc wielkie miasta napełnione bywają – 11na pustynią poszedł, i oczy swoje, uszy, i serce od grzechu przeczyściwszy, wolno na Boga w bogomyślnym zabawieniu patrzyć chciał. I tam się wielkich tajemnic nauczył, nie od ludzi, ale od Ducha prawdy, Onego Wielkiego Nauczyciela. Rozmyślał sobie, jako jest omylny żywot ludzki, a snowi i obłudzie podobny, do górnego się onego powołania zapalając. A jako mężny Chrystusów żołnierz – gdy się posty, niespanim, czucim, modlitwami i Boskim ćwiczeniem opatrzył, i ku boju przygotował, czekał dnia onego, na który wszystko się miasto schodziło, na jezdne i konne igrzyska, gdy Poganie Marsowi Panu wojen, cześć wyrządzali. 12Tego dnia każdy na one okazowania patrzyć chciał, i Żydowin, i Poganin, i Chrześcianie, którzy niedbale żyli, i w onym Zborze próżności siedzieli – nie strzegąc się schadzek z ludzmi niezbożnemi, ale na biegi one końskie i wozy i woźnice patrzyli. Gdy już wszyscy tak zasiedli, onym się widokom przypatrując – tedy mężny i wielkiego serca żołnierz Gordius, nie myśląc o tym, jako w ręce nieprzyjacielskie wpaść miał, z pustyniej onej przybieżał, i we śrzodku onego zgromadzenia stanąwszy, spełnił Pismo13 – iż sprawiedliwy jako lew śmiały jest – krzyknął głosem wielkim one Pisma słowa:14 Owom ja nalezion od tych którzy mię nie szukali. Dając znać, iż nie przymuszony, ale dobrowolnie na ono miejsce przyszedł – w tym Pana zbawiciela naszego naśladując, który się w ciemnej nocy swym nieprzyjaciołom objawił.15 16Wnet tedy za onym wołaniem, wszytkich na się oczy obrócił, i prawie wszystkie zastraszył. Bo mieszkając długo w górach, zgrubiał był srodze, stargane i rozczochrane włosy, zarosłą brodę, suknią zdrapaną, a prawie zgniłą, ciało wyschłe mając, sam się biesagami przepasawszy, kijem się wspierał. Gdy go poznali wszyscy (bo był człowiekiem znacznym przedtym u wszystkich) wnetże Poganie i Chrześcianie wrzask uczynili. Jedni się przez takiego i tak mężnego towarzysza radowali – drudzy, którym jest prawda brzydka, na Sędziego aby go skarał wołali. I zstał się rozruch taki, iż żaden już na konie, ani na one wozy okazowane nie patrzył, wszyscy na Gordiusza patrzyć, i jemu się dziwować chcieli. A gdy milczeć przez woźnych kazano, sam Gordius przywiedziony przed stolicę sędziego, rzecz swoję sprawował. Gdy go spytano: ktoś jest? powiedział imię, ojczyznę, i wszytko dostojeństwo swoje, i dla czego był zbiegł na pustynią: Teraz, powiada, wracam się tu, jawnie znać dając, iż ja o twoje wyroki przeciw Chrystusowi nic niedbam – ale Jezusa Chrystusa nadzieję moję, i obronę moję wyznawam. A gdym słyszał, prawi, iż w okrucieństwie, którym Chrześciany męczysz, pierwsze miejsce masz: na twojem ręce i na ten czas trafić chciał, abych ktemu przyszedł czegom pragnął. Tymi słowy rozgniewany, na sługi zawołał sędzia: przynieście bicze, osęki, piłki, grzebienie, pale, i wszytkie do męczenia naczynia, ogień, bestie, i żelaza nagotujcie: zły ten człowiek nie jednej śmierci godzien jest. Rzecze Gordius: I owszem utrataby to moja była, rychło umrzeć, a tej rozmaitości mąk, i cierpienia dla mego Jezusa, nie skosztować. Porwany tedy ś. męczennik, onemi wszytkiemi morderstwy ciągniony, bity, pieczony, targany był. Ale nic świętej myśli swej nie spuszczając, w niebo oczy podnosił, a wołał:17 Pan mój jest pomocnik, a co mi uczynić człowiek może? Złego się bać nie będę, boś Ty Panie ze mną jest. Sam jeszcze katy one pobudzał, mówiąc: targajcie, sieczcie, pieczcie, czyńcie co chcecie, mojej mi nadzieje nie wydrzecie. 18Im więcej mąk mieć będę, tym więtszą zapłatę wezmę. Nieszczęście świeckie, wiecznego mi szczęścia i rozkoszy przyczynia – rany te czasu zmartwychwstania, będą mi ozdobą moją – ta wzgarda świecka i doczesna, sławą mi się wieczną nagrodzi. Gdy tak przekonany być nie mógł – iny obyczaj sędzia nalazł – to jest obietnice i świeckie dobra, któremi jego myśl przełomić chciał. Lecz się z tego śmiał Gordius ś. mówiąc: Jako ty co doczesnego do onych wiecznych bogactw przyrównać możesz? Zwątpiwszy o jego zmiękczeniu, rozgniewany sędzia, na śmierć go skazał. Prowadziło go na miejsce jego dokonania wszytko miasto, iż prawie nikt w mieście nie został – a powinowaci obłapiając i płacząc go prosili, aby im tej zelżywości, i sobie takowej haniebnej śmierci nie zadawał. A niektórzy tak mu radzili: Sercem w swego Chrystusa wierz i jego sługą bądź, usty tylo zaprzy się Go, a wolnym być możesz – Bo P. Bóg nie patrzy na słowa, ale na serce. Lecz on jako dom na opoce zbudowany, wiatry temi osłabiony być nie mógł, i powinnym a krewnym mówił: Nie nade mną płaczcie, ale nad sobą i inemi którzy sobie wieczny ogień piekielny skarbią. Ja nie jednej śmierci, ale tysiąca pragnę, za Pana mego Jezusa Chrystusa. 19A onym którzy mu usty się Boga zaprzeć radzili, mówił: Jako ten język zaprzeć się może tego, który go stworzył? Sercem wierzyć do usprawiedliwienia, ale usty wyznaciem winien do zbawienia20 – a już to, prawi, żołnierze gorszy być mają? Pomnię na onego pod Pańskim krzyżem, który w onym szaleństwie Żydowskim, sercem wierzył i usty wyznał Pana swego, mówiąc: Zaprawdę to był Syn Boży.21 Pamiętam na wiarę drugiego, który jednemu słowu Chrystusowemu uwierzył, i pochwalenie wiary swojej odniósł.22 Wiem jako i drugi setnik, jałmużny i modlitwy czyniąc, Anielskiego widzenia i Piotrowej nauki godzien był.23 Tych ja też uczniem i naśladownikiem być chcę. 24Jako się ja Boga swego, na którego służbie uchowany jestem, zaprzeć mam? Słońceby mi nie świeciło, i ziemiaby mię pożarła. Nie mylcie się – trudno Pana Boga oszukać – bo nas z ust naszych sądzi.25 A nie słyszeliście o straszliwym wyroku Pańskim? Kto się mnie przed ludźmi zaprzy, ja się go też przed Ojcem moim w niebie zaprzę.26 Co mi radzicie, Boga się zaprzeć, a żywota tego nędznego przedłużyć, a wieczne sobie potępienie kupić? Wieczneby to szaleństwo było. Ja wam raczej radzę, przy prawdzie stójcie – a jeśli teraz czasowi zgadzacie, napotym prawdy nie tajcie, a matactwa się strzeżcie. 27Wołajcie iż Pan nasz Jezus Chrystus w sławie jest u Ojca – wszyscy umrzemy, ale nie wszyscy męczeńską koronę odniesiemy – lepiej za tę śmierć męczeńską wiecznego królestwa nabyć, niżli śmiercią przyrodzoną bez pożytku w potępieniu wiecznym umrzeć. Radzi nieradzi umrzeć musicie. Lepiejże to, co być ma z musu, z dobrej wolej na męczeństwie podjąć, a za to, zaraz u Boga nieskończoną zapłatę odnieść. By dobrze i te ziemskie rzeczy wieczne były, jednak nigdy za one niebieskie nie stoją – daleko więcej, gdy są tak odmienne, spuszczać się na nie, i dla nich tracić lepsze i wieczne dobro, niewymowne jest głupstwo. 28To mówiąc, krzyżem się ś. przeżegnał, a z nieodmienną i wesołą twarzą, ochotnie szyję pod siekierę ściągnął, tak jakoby ją nie katom, ale Aniołom podawał – aby go wnetże na wysokie niebo podnieśli. Tak skończył ś. męczennik. 29Toć my dziś święcim. Tej Pamiątki żadna stałość nie obali, żadne lata nie zwojują. Jako im więcej w słońce patrzym tym się więcej jego jasności dziwujem, a ustawicznością się nam nigdy nie uprzykrzy – tak i pamięć tego świętego, im dawniejsza jest i będzie, tym świeższa zawżdy w sercach ludzkich zakwitnie. W wiecznej pamięci sprawiedliwy (mówi Pismo)30 zostanie na ziemi, póki trwa ziemia, a w niebie u Onego sprawiedliwego i nawyższego Sędziego Pana naszego Jezusa Chrystusa na wieki wieczne. Któremu z Ojcem i z Duchem Ś. cześć i rozkazowanie bez końca. Amen.
 
   31[1.] Męczeństwa pragnąć za wyznanie wiary i prawdy Chrystusowej, winne się zna serce miłujące, a dobrodziejstwa Boże znające – ponieważ krwie za Chrystusa wylanie i żywota oddanie jest (wedle słów Pańskich)32 nawyższe świadectwo miłości – 33ale śmiałością nieostrożną i przepomnieniem własnej słabości, bezpieczno nie jest, w męki się wdawać, nie mając znacznego do tego powołania i wolej Bożej. Bo tak i ona głowa Apostolska Piotr ś. z ufnością siły swej nad przejźrzenie Pańskie, na śmierć się za Pana swego obiecując, zachwiać się musiał – i inym wiele wyznawcom źle się powiodło, gdy z bezpieczności i nieporządnej śmiałości koronę męczeńską otrzymać chcieli. Bo miasto wyznania i wytrwania, Chrystusa się usty, w onych ciężkich a okrutnych mękach, zaprzeli. O czym Atanazy ś. w jednym kazaniu swym tak mówi:34 Święci uciekali, i kryli się przed tymi, którzy ich na gardło szukali, niewiedząc jako ludzie, o czasie sobie z przejźrzenia Bożego naznaczonym – przetoż nie szli w ręce nieprzyjaciołom swoim – bo wiedzieli iż pisano jest: w rękach Bożych są czasy ludzkie35 – a Pan zabija, Pan ożywia36 – i woleli przyrodzonej śmierci czekać po pustyniach się kryjąc, jako mówi Apostoł,37 skórami się tylo owczymi i kozimi pokrywać, w niedostatku, w ucisku, po jaskiniach i dziurach ziemnych uchodząc, aż abo czas śmierci ich naznaczony przyszedł, abo Bóg, który tymi czasy władnie, pokazał im wolą swoję – gdy abo prześladowce od nich odwracał, abo je w ręce im podawał – tak jako im on najlepiej być rozumiał. To mówi ten ś. 38Lecz drugdy święci ściśnieni Duchem Bożym, dobrowolnie nalezieni, ani przyciśnieni na męczeństwo bieżeli – Pewni będąc, iż ich śmiercią Chrystus miał być wielce ucczon i wsławion – Jako ten ś. Gordius, pewna rzecz, iż miał objawioną wolą Bożą, jako się z jego cierpliwości i końca pokazało – i było tego trzeba, aby on wielki zjazd na czci Bałwochwalskiej zebrany, pohańbił, a prawdziwego im Boga ukazał, i naukę swą gardłem zapieczętował. 39Naśladujże jako możesz wierny Boży, a takiej sobie gorącej miłości życz ku Panu swemu, żeby zań i dla Niego krew rozlać mógł, gdyby cię tym Pan Bóg uczcić raczył. A tymczasem umartwieniu ciała twego i swej wolej i namiętności twoich, męczeństwo sobie zadaj, w którym się Panu Bogu podobać możesz.  
   402. Co się zdrowej nauki z tego kazania Bazyliusza ś. o tym męczenniku dotycze – Widzisz jako stary Apostolski Kościół święta Świętych Bożych, tak chwalebnie święcił. 
   413. Stąd się też daje znać, jako żywoty Świętych ludziom na kazaniu powiadano – czego się dzisiejszy kaznodzieje niektórzy wstydzą – widzeni być a mniemania o swej nauce i rozumie nabywać u ludzi chcemy – miedzy prostemi, wielkiemi się Teologami stawim, a chleba powszedniego dzieciom uwłóczym – od mleka nieodsadzonym, mocne potrawy, których strawić nie mogą, dając. Czym swego pożytku szukamy, a nie dusz Chrystusową krwią odkupionych. Źleby gościa uczcił, który to przedeń kładzie co sam rad je, a czego gość jego jeść nie może. 
   424. Baczysz też, jako Ofiara Przenaświętsza, to jest Msza, w Kościele Bożym dawna jest. Bo tam Bazyliusz wielki mówiąc – iż ofiara dla prześladowników kościelnych, Pogan onych, być niemogła, nie rozumiał o wnętrznych ofiarach (bo takich posług Bogu żaden tyran, i czas, i miejsce, wiernym nie odejmuje), ale zwierzchnej ofierze, to jest o Mszej ś. (która bez miejsca, czasu, i wolności jakiejkolwiek, być nie może) to mówił, iż ją złe one czasy odejmowały. Jako też o antychrystusie opowiada Daniel Prorok,43 i jako dziś na posłańcach jego heretykach widzim, którzy kapłany wygnawszy, kościoły spustoszywszy, Ofiarę onę Kościelną Przenaświętszą zwojowali. Czego się Boże pożal, a racz przywrócić nam chwałę służby Twojej, abyśmy się skupiwszy, w jedności i zgodzie chwalili imię święte Twoje, a chlubili się w sławie służby niepokalanej Twojej.44

1  III. Ianuar. Stycznia.
2  Prz 10 iuxta 70. interpret. [tzn. według przekładu Siedemdziesięciu, czyli greckiego, tzw. Septuaginty. Przyp. J.Sz.]
Pożytek powiadania żywotów śś. na kazaniu.
4  Rdz 39.
5  Sdz 13; 14
Jako z olejku drogiego wonność, tak z żywotów śś. pożytek zbawienny wychodzi.
Wielkie prześladowanie od pogaństwa.
Ofiara w prześladowaniu być nie mogła. Jaką to ofiarę rozumie, patrz w obroku 4.
Gordius ś. nie mogąc na bałwochwalstwo patrzyć, na pustynią uszedł.
10  1 Krl 19.
11  Bogomyślny żywot okiem przeczyścionym wolno chce patrzyć na Boga.
12  Patrzyć na widoki zakazowano Chrześcianom.
13  Prz 28.
14  Iz 65, Rz 10.
15  J 18.
16  Gordius ś. czemu się wdał w męczeństwo dobrowolnie, patrz w Obroku 1.
17  Ps.
18  Pociecha i nadzieja męczenników.
19  Usty się zaprzeć Boga nie godzi, by dobrze serce było stateczne.
20  Rz 10.
21  Mk 15.
22  Mt 8.
23  Dz 10.
24  Rzecz Ś. Męczennika do tych którzy mu usty się zaprzeć Chrystusa radzili.
25  Łk 19, Mt 12.
26  Mt 10.
27  Śmierć przyrodzoną w męczeńską obracać jaki jest pożytek.
28  Krzyżem ś. żegnanie.
29  Święta stary kościół męczenników świętych święcił.
30  Ps 112(111).
31  Obrok duchowny.
32  J 15.
33  Nieporządna śmiałość do męczeństwa źle się powodzi.
34  In Apologia de fuga sua.
35  Ps 31(30).
36  1 Sm 2.
37  Hbr 11.
38  Święci czekali do męczeństwa wolej i łaski Bożej.
39  Święci na męczeństwo dobrowolnie bieżeli.
40  Święta śś. kościół Boży zstarodawna obchodził.
41  Żywoty śś. na kazaniu.
42  Msza ś.
43  Dn 8.
44  Ps 106(105).

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

środa, 29 marca 2017

Przekaz w woli Boga

   Bóg zawsze chciał, aby ludzie gromadzili się w jedno i zachowywali Jego przykazania. Tradycja to zachowywanie i utrzymywanie tego, co przekazał Bóg, i to nie tylko na Piśmie, ale też w sercach swoich umiłowanych. Oni zawsze byli obecni – święci, prorocy, męczennicy. Bóg po śmierci Jezusa nie przestał mówić. Jego głos nadal był słyszany w Kościele i wybrani ludzie przekazywali Jego wolę, na różne sposoby na piśmie, słowem mówionym, w służbie (liturgii), czy życiem samym. I Bóg nadal przemawia, najmocniej tam, gdzie ludzie gromadzą się wokół Niego. Dlatego jest Kościół – Zwołanie Święte. I to, co Kościół przekazuje jako prawne, mające moc, nie odbiega od Ducha Bożego, bo jest mocno zakorzenione w Jego słowie. Więc Pismo Święte i Przekazywanie są ze sobą sprzężone.
   Jest jeszcze ożywienie Ducha Bożego poza Kościołem, u osobnych ludzi, albo nawet w wyznaniach niechrześcijańskich, ale o tym nie ma powodu, żeby tutaj pisać. Wspominam tylko o tym, bo na tym przykładzie mogłoby się wydawać, że Przekazywanie słowa Bożego nie jest konieczne, skoro ono i tak się odradza i ożywa wszędzie bez szczególnej pomocy człowieka, jakby przyroda. Ale w tym przypadku także należy zauważyć, że to słowo objawiające się poza Kościołem nie pozostaje bez przekazywania. Ono otrzymywane jest jako skarb, a skarbów nie zakopuje się w ziemi, chyba że w szczególnych przypadkach. Więc ten skarb utrzymywany, zachowywany i przekazywany poza Kościołem również ma znamiona Przekazywania, czyli Tradycji. Stąd mówimy o różnych tradycjach. Chrześcijanie są zadowoleni swoją nauką i często nie wyglądają na zewnątrz, żeby zobaczyć jak słowo kwitnie także poza nimi, w świecie tzw. pogan.
   W każdym przypadku, gdy Bóg działa i przemawia, Jego czyny i słowa nie mogą pozostać bez pamięci i potrzebują Przekazywania (Tradycji). To Przekazywanie ma miejsce wszędzie, gdzie Jego słowo przyjmowane jest na poważnie.
   Dziwne więc, że protestanci odżegnują się od wiekowego Przekazywania, a tworzą przekazywanie nowe, jakby stare było błędne. Dlatego napisałem, że sami sobie nogi podcinają. Bo z jednej strony mają przecież u siebie przekazywanie, a z drugiej mówią, że Przekazywanie nie jest ważne, bo tylko Pismo Święte. Ciekawe, kto im przepisuje litery, uczy ich czytać i rozumieć.

wtorek, 28 marca 2017

Znalezione w Księdze 3

Chwalcie Pana, wy, co się Go boicie,
sławcie Go, całe potomstwo Jakuba; (Ps 22(21),24)
Ubodzy będą jedli do syta,
chwalić będą Pana ci, którzy Go szukają.
«Niech serca ich żyją na wieki». (Ps 22(21),27)
«Pan to uczynił». (Ps 22(21),31)

(54) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Błogosławieństwo sprawiedliwych

   Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni. (Mt 5,6)

   Błogosławieni, którzy teraz głodujecie, albowiem będziecie nasyceni. (Łk 6,21)

   μακάριοι οἱ πεινῶντες καὶ διψῶντες τὴν δικαιοσύνην,
   ὅτι αὐτοὶ χορτασθήσονται. (Mt 5,6)

   μακάριοι οἱ πεινῶντες νῦν,
   ὅτι χορτασθήσεσθε. (Łk 6,21)

   Błogosławiony jestem, jeśli bardziej niż chleba i wina – dla nakarmienia ciała – pragnę sprawiedliwości, Sprawiedliwość bowiem mnie nasyci!
   (…)
   Błogosławiony jestem, gdy łaknę i pragnę sprawiedliwości”.
   Od chwili narodzenia aż do chwili śmierci człowiek łaknie pożywienia. Otwiera usta przy narodzeniu, by ssać pierś. W objęciach agonii otwiera wargi, by wchłonąć wytchnienie. Pracuje, aby się wyżywić. Ziemia jest dla niego jakby gigantyczną piersią, z której nieustannie ssie soki dla tego, co śmiertelne. Kimże jest człowiek? Zwierzęciem? Nie. Jest dzieckiem Boga. Na wygnaniu przez mniej lub więcej lat, lecz jego życie nie kończy się, zmieniając siedzibę.
   Jest życie w życiu, jak w orzechu znajduje się jądro orzecha. To nie łupina stanowi orzech, lecz jest nim wewnętrzne jądro. Jeśli zasiejecie łupinę orzecha, nic nie wyrośnie, lecz jeśli zasiejecie łupinę z miąższem, wyrośnie wielkie drzewo. Tak samo jest z człowiekiem. To nie ciało jest nieśmiertelne, lecz dusza. I ma być karmiona, aby doszła do nieśmiertelności, do której – dzięki miłości – doprowadzi potem także ciało w chwalebnym zmartwychwstaniu. Pokarmem dla duszy jest Mądrość i Sprawiedliwość. Pochłania się je jak wzmacniający napój i pokarm. Im bardziej się nimi żywimy, tym bardziej wzrasta święte pragnienie posiadania Sprawiedliwości i poznania Sprawiedliwości. Przyjdzie jednak dzień, w którym dusza – nienasycona w tym świętym głodzie – zostanie nakarmiona. Ten dzień nadejdzie. Bóg odda się Swemu dziecku, przystawi je bezpośrednio do Swej piersi i dziecko w Raju zostanie nasycone przez wspaniałą Matkę, którą jest sam Bóg. Już nigdy nie zazna łaknienia i odpocznie szczęśliwe na Boskiej piersi. Żadna ludzka wiedza nie dorównuje wiedzy Bożej. Ciekawość umysłu można zaspokoić, potrzeby ducha – nie. Duch odczuwa nawet obrzydzenie z powodu różnicy smaku i odwraca usta od gorzkiego sutka, woląc raczej cierpieć głód, niż przyjmować pokarm nie pochodzący od Boga.
   Nie lękajcie się, spragnieni i łaknący Boga! Pozostańcie wierni, a nasyci was Ten, który was kocha. (III (cz. 1-2), 30: 24 maja 1945. A, 5129-5144)

   Beato me se più del pane e del vino per saziare la carne avrò fame e sete di giustizia. La Giustizia mi sazierà!
   (…)
   Beato me se avrò fame e sete di giustizia. Dal momento che nasce al momento che muore l'uomo tende avido al cibo. Apre la bocca alla nascita per afferrare il capezzolo, apre le labbra per inghiottire ristoro nelle strette dell'agonia. Lavora per nutrirsi. Fa della terra un enorme capezzolo dal quale insaziabilmente succhia, succhia per ciò che muore. Ma che è l'uomo? Un animale? No, è un figlio di Dio. In esilio per pochi o molti anni. Ma non cessa la sua vita col mutare della sua dimora. Vi è una vita nella vita così come in una noce vi è il gheriglio. Non è il guscio la noce, ma è l'interno gheriglio che è la noce. Se seminate un guscio di noce non nasce nulla, ma se seminate il guscio con la polpa nasce grande albero. Così è l'uomo. Non è la carne che diviene immortale, è l'anima. E va nutrita per portarla all'immortalità, alla quale, per amore, essa poi porterà la carne nella risurrezione beata. Nutrimento dell'anima è la Sapienza, è la Giustizia. Come liquido e cibo esse vengono aspirate e corroborano, e più se ne gusta e più cresce la santa avidità del possedere la Sapienza e di conoscere la Giustizia. Ma verrà pure un giorno in cui l'anima insaziabile di questa santa fame sarà saziata. Verrà. Dio si darà al suo nato, se lo attaccherà direttamente al seno e il nato al Paradiso si sazierà della Madre ammirabile che è Dio stesso, e non conoscerà mai più fame, ma si riposerà beato sul seno divino. Nessuna scienza umana equivale a questa divina. La curiosità della mente può essere appagata, ma la necessità dello spirito no. Anzi nella diversità del sapore lo spirito prova disgusto e torce la bocca dall'amaro capezzolo, preferendo soffrire la fame all'empirsi di un cibo che non sia venuto da Dio. Non abbiate timore, o sitibondi, o affamati di Dio! Siate fedeli e sarete saziati da Colui che vi ama. (3, 170)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

poniedziałek, 27 marca 2017

Okrasa słów

Myśl dobra i czysta domaga się ładnego ozdobienia słowami, tak żeby pięknie brzmiała. Ponieważ, gdy dobre i czyste myśli wyrażamy prostymi słowami, one przechodzą niezauważone. W tym jest moc poezji i piosenki, że przez pięknie dobierane słowa i ładnie układane zdania zachwyca się odbiorcę i pociąga do tego znaczenia, które chcemy przekazać – do tej myśli, którą chcemy się podzielić. Dobrze dobrane słowa i ładnie ułożone zdania są jak urok – wabik dla duszy – który pociąga do myśli i do ducha. Jeśli masz myśl pobożną i czystą, możesz tak pociągać do Ducha Bożego.

sobota, 25 marca 2017

W samotności

Jestem tuż przy tobie
kiedy chodzisz
kiedy siedzisz i wstajesz
w wietrze i słońcu

noszę cię w mym sercu
jak cenny klejnot
patrzę i całuję
w każdym moim czynie
przez obłoki i mgły
dosięgam ciebie
gdyż płonące
kochające serce
może wypalić pola
samotności w nas
by dosięgnąć naszych prawdziwych serc
w tajemnicy nas

Zapis wcześniejszy w języku angielskim:

I am right beside you
when you walk
when you sit and stand up
in the wind and sun

I carry you in my heart
as a precious gem
I look and kiss you
in my every deed
through clouds and mists
I reach you
as the burning
loving heart
can burn away the fields
of loneliness inside us
to reach our true hearts
in mystery of us

piątek, 24 marca 2017

Najważniejsza Tradycja

Najważniejsza tradycja Kościoła
to Duch

Będąc przekazywanym
i Tym, który jest istotny w przekazywaniu
stanowi Tradycję nad tradycjami

czwartek, 23 marca 2017

(5) Żywoty Świętych: Eufrozyna

Żywot Ś. Eufrozyny dziewice,
napisany przez Symeona Metafrasta – 
żyła około roku Pańskiego 430.1

   Aczkolwiek stan ś. Małżeński dziewiczemu, który skazy cielesnej i przeklęctwa niewieściego nie zna, nigdy rówien nie jest – wszakże jako pięknego i wonnego kwiatku sława do rózgi się i do korzenia na którym urósł słusznie ściąga – tak małżeństwo wielkie ma zalecenie z dziewictwa, które się na nim i z niego rodzi. Przetoż wielki smutek rodzicom niepłodność zadaje, gdy utraty swojej poścignąć nie mogą. W tym smutku był jeden zacny człowiek w Aleksandriej na imię Pafnucjus, za czasu Teodozego wtórego Cesarza syna Arkadiusa, który będąc niepłodnością z swoją małżonką od Pana Boga nawiedzony, pragnął barzo tej pociechy aby był mógł być ojcem nazwany – a iż był bogobojny, 2a wiedział od kogo jest wszystko ojcostwo, na niebie i na ziemi – wespółek z małżonką swoją kusił się o to modlitwami, posty, jałmużnami, i szukaniem przyczyny ludzi świętych do Pana Boga, o których świątobliwości słyszeć mogli, a zwłaszcza jednego pustelnika, którego barzo modlitwie dufali, jeśliby byli mogli z wolej to Bożej otrzymać. 3Wysłuchani są, córkę powili, i dali jej imię Eufrozyna, to jest, dobra radość. Podrosłą nauczali, więcej dusznych niżli cielesnych tych i widomych i skazitelnych zabaw. Prędko się przyjmowało to drogie ziele na dobrej ziemi, wielki i nad mniemanie pochop w duchowieństwie brała córka ich.
   A będąc lat 12. matkę pogrzebszy, dawała znać – iż próżno po niej świeckich pociech czekać ociec miał, ponieważ dusza jej barzo się w Panu Bogu swym kochała, a o innym stanie myśliła. Ociec zapomniawszy jej powołania, miłością potomstwa z niej i wnucząt uwiedziony, za mąż ją obiecał. Gdy już ośmnaście lat miała, trafiło się jej z ojcem jeden klasztor nawiedzić. Tam widząc ich dziwne ono nabożeństwo, i od świeckich rzeczy upróżnienie, myśliła sobie w sercu, mówiąc: 4błogosławiony taki żywot, w którym i tu na ziemi tak żyją, iż mało co są od Aniołów różni, i po tym żywocie wiecznej onej w niebie rozkoszy używają. Potym do domu się wróciwszy, daleko się goręcszą ku Panu Bogu zstała – ciałem i jego marnemi przyprawy gardzić tym więcej poczęła – tak iż zimną wodą twarzy umywać niechciała, lecz łzami i posty kropiąc jagody, swoję duszę uweselała. 5Łańcuszki, perły, złoto i pierścionki, obracała na ochędostwo duszne, a dając to ubogim na wieczne się bogactwo zdobywała. Miękkie odzienie zrzuciwszy, włosiennicą trapiła młode ciało swoje. Takiemi się towarzyszkami nie bawiła, którym pochlebstwo i łagodność w uściech tkwiała – jedno w tych, w których zamiłowanie Boga widziała. Pletliwe baśni, i rozmowy płonne, uszu się jej dotknąć nie mogły.
   Gdy się który duchowny w dom ojca jej trafił, z nim rada świętych rozmów użyła – i jako sucha ziemia ze dżdża, nauki ich świętej słuchając, w cnotach i służbie Bożej kwitnęła. I trafiło się jej z jednym duchownym rozmowę mieć – który gdy poznał jej skłonność, i na panieński a zakonny stan Boże powołanie, upominał ją, aby nie mieszkając dobre myśli swoje pełniła – a nie ojcowskiej, ale tego utracić się przyjaźni bała, który rzekł: kto więcej miłuje ojca i matkę niżli mnie, godzien mnie nie jest. Czym ona barzo wzruszona, chcąc wykonać przedsięwzięcie swoje, szukała rady od Pana Boga, jakoby chęć ojcowska, i oblubieńca świeckiego miłość, przeszkodzić jej nie mogła. 6I to nalazła u siebie, aby się odzieniem męskiem pokrywszy, płeć swoję zataiła, rozumiejąc iż jej ociec we wszytkich panieńskich Klasztorach szukać miał i naleźć mógł, a w męskim spodziewać się jej nie mógł – Co uczyniła nie mieszkając, czas upatrzywszy tak tajemnie, iż nikt jej widzieć i zrozumieć nie mógł.
   7Zmiatając tedy niewieście szaty – z nimi i niewieścią niepotężność i wrodzoną bojaźń zrzuciła – a serce męskie na noszenie krzyża Pana swego zaraz z męskim ubiorem oblokła. I opuszczając dom bogaty, i miłego ojca, jedyna jego zebrania dziedziczka, Bogu drogę swoję polecała. I przyszła do jednego Klasztora gdzie on był starzec, który ją u Pana Boga ojcu (jako rozumieli) uprosił, żądając aby w ich święte towarzystwo przyjęta była. Pyta jej starszy, mniemając aby mężczyzną była, coś zacz, skądeś, jako cię zową? Ona powie: imię moje jest Smaragd, idę z dworu Cesarskiego (tak mówiła chcąc się zataić) opuściłem, powiada, wszytkie te marne świeckie rzeczy, a wziąłem przed się wasz ten żywot zakonny. Miasto ono królewskie Aleksandrią obrzydziłem sobie, bacząc w nim szkodliwe zbawieniu zabawy, i od przyjaciół i krewnych do służby Bożej i szukania rzeczy niebieskich przeszkodzenia rozmaite. Tum o waszym żywocie wiele dobrego słyszał, i radbych był uczestnikiem świętego towarzystwa waszego.
   Obaczył on starszy, iż jego słowa dobre serce ukazowały, rzecze mu: Oto masz klasztor, synu, bronićci go niechcę, jeśliś się już tak na to rozmyślił. Lecz iżeś młody, a na trudny się żywot udajesz, wodzać potrzeba będzie, któryćby drogę i sposób do ciasnego żywota ukazał, którego we wszytkim słuchać masz. A on rzekł: I owszem tego pragnę abych miał, nie tylko jednego, ale i wielu, jeśliby się to wam zdało, nauczycielów, którzyby mię do cnót ś. prowadzili. 8Gdy tedy ten fundament mocny cnót wszytkich i żywota pobożnego, to jest posłuszeństwo założył – dan jest niejakiemu Agapiuszowi człowieku w rzeczach Boskich biegłemu, i namiętnościom cielesnym i świeckim prawie obumarłemu, żeby on jako z grubej gliny naczynie piękne i stołu Pańskiego godne uczynił. Nie miał około onej dusze świętej trudności wielkiej, dosyć było ukazać, na jedno skinienie, wszytko to już było prawie Duchem Bożym na jej sercu wyryto, czego on po niej pragnął, a uczyć jej chciał – tak iż w krótkim czasie w ćwiczeniu onym dusznym, inną bracią przechodziła.
   9Lecz zazdrościwy smok, który mniema, aby świat wszytek w garści nosił, a przycisnąć do złego mógł, dobrze żyw był, prze ciężkość – patrząc na niewieścią a ułomną płeć, jako mądrze z sideł się jego wywichłała, i ku górze się cnót ś. dziwną pokorą, i ostrożną radą podnosiła, i tak się tając w ciele młodym i ktemu niewieścim, jego moc i chytrość tępiła – oburzył się dziwnym jadem na nię, i podmioty wszelakie w sercu jej pokładał, którymiby jej umysł i przedsięwzięcie, abo rozerwać, abo osłabić mógł. Raz jej ojcowskie osierocenie, i smutek który mu tajemnym odeszciem zadała, i miłość ku ojcu przyrodzoną rozwodził i rozpalał, mówiąc: 10tak okrutną być możesz na ojca, który cię na świat puścił, tak cię miłuje i tak wiele dobrego zgotował? Lecz ona na sercu odpowiadała: który miłuje więcej ojca niżli mnie (mówi P. Bóg) godzien Mię nie jest. Drugi raz jej bogactwo domu pełnego, i rozkoszy w nim przypominał. Drugdy pociechę małżeństwa, urodę onego młodzieńca, za którego była zmówiona, kochanie cielesne, ubiory i chwałę świecką na myśl przywodził. Niekiedy zaś towarzyszek ochotę, i rozmowy wesołe, i ine świata przysmaki ukazował. Ale nigdy na tej wojnie nie wygrał, zawżdy głowa jego od onej słabej płci i kwiata młodości zdeptana była, a z hańbą odejść musiał.
   Gdy swego nic w pannie nie przewiódł, zguby drugich i zgorszenia z niej szukać nieprzyjaciel ludzki, i urodą a pięknością jej, ine zakonniki zarażać począł. Lecz iż i oni czuli o sobie, onemu się poduszczaniu mocno i srogo stawili – 11a wiedząc iż pokusa ona i niemoc prędzej się zleczyć nie mogła, jedno gdyby ją lekarzowi, to jest starszemu swemu oznajmili – powiedzą co się z nimi działo, i jako srodze gabani są pięknością onej osoby Smaragdego. Co gdy starszy usłyszał, wnet lekarstwo dał, którym prędko jako zbawienną wodą, ogień on zapalczywości żądzej złej jest ugaszony. Zawoła k sobie Smaragda, który o onych ich niepokojach nic nie wiedział, i powie mu: Synu, chcę abyś się osobno w jakiej celli zamknął czyniąc powinność twoję, z której nigdy wychodzić, ani z żadnym rozmowy mieć, ani towarzystwa nie będziesz – sam Agapius potrzeby twoje opatrować duchowne i cielesne będzie. 12Co ś. Eufrozyna z ochotą jako głos Boży w posłuszeństwie przyjęła, a na ono się wieczne więzienie chętliwie dla P. Chrystusa podała, pragnąc też sobie i onego pokoju a osobności, w którymby sobie wolniejszym rozmyślaniem i modlitwą, miłości ku P. Bogu przyczynić była mogła. Tam w onej komórce nic zwyczajnego w nabożeństwie nie opuszczała, ale raczej sobie jeszcze więcej postów, i niespania, i modlitw przydała, tak iż on Agapius barzo się zdumiewał, widząc taką ochotę do zbierania skarbów dusznych. Co gdy drugim powiadał – niewymowny pochop przykładem onym do więtszej pobożności odnosili.
   Wracam się do ojca ś. Eufrozyny. Gdy córki swej, pilnie barzo wielką żałością zraniony szukając, prawie po wszystkim świecie sługi rozesławszy, naleźć nie mógł – płaczem się ustawicznym i wzdychaniem serdecznym trapił, aż do duchownej się pociechy, nakoniec do sług Bożych uciekł – zwłaszcza iż dom osierociały i każdy ubiór i szata córki jego, ku smutku go wielkiemu pobudzała, i nie było tej którejby łzami nie skropił. Szedł do klasztoru, do onego zwłaszcza ojca, z którego modlitwy, jako rozumiał i wierzył, córkę onę miał, żałośnie mu serce swe odkryje, prosząc aby ku ochłodzie swej mógł nieco przy nim przemieszkać, a żeby iną bracią swoję w tym użył, żeby się u Pana Boga włożyli swemi świętemi prośbami, aby jemu Pan Bóg tak drogiego skarbu zgubę objawił. Zstało się tak jako prosił, przydali i post cały tydzień – wszakże wola Boża nie była, aby objawiona ona dziwna zakonnica być miała, a jej postępkom świętym, nad które nic lepszego niemasz, przeszkoda się jakaś zstać miała. Lepiej było ojcu do czasu płakać, niżli jej na takich cnotach ułomek jaki mieć. Naostatek rzekł słowo pocieszne on starzec Pafnucemu: 13Nie smęć się synu miły, wszakeś wierny Boży a nie Poganin, którzy tylo tę świecką pociechę znają, a o onej niewidomej nic nie wiedzą – wierzże mnie staremu, iżci z córką twoją Bóg jest, a z dobrym i świętym umysłem uszła. Boćby Bóg nam, gdyby w złym stanie była, nie zataił. A tak pokłoń się rozumowi i opatrzności Boskiej, która i onę i ciebie sprawuje, a wiedz jeśli to tobie i jej ku zbawieniu służy, iż ją jeszcze w tym żywocie oglądasz, abo więc w wiecznej radości społem się oglądacie.
   Temi słowy ucieszony do domu się wrócił Pafnucjus. A gdy często do onego klasztoru przychodził, o nabożniejszych się zakonnikach pytając (patrz jaka to dziwna sprawa Boża) usłyszy, iż w onym klasztorze powiadają o jednym bracie, acz w zakonie młodym i w leciech, ale barzo w służbie Bożej gorącym, i ku wysokim i doskonałym cnotom prędko podniesionym, na imię Smaragd, który wysoce urodzonym i bogatym będąc, wszystko porzucił, i ten żywot tak nędzny obrał, i w nim wielu inych przechodzi. Pocznie jego rozmowy pragnąć, niewiedząc iż to była córka jego – uczyniwszy sobie przez Agapjusza do niej przystęp, zabawić się chciał świętą rozmową jej. Lecz ona ojca ujrzawszy i poznawszy, namiętnością ku ojcu zwyciężona, ugasić przyrodzenia, jedno łzami, nie mogła – które łzy ociec skruszonemu i nabożnemu jej sercu przyczytając, córki swej nie poznał, prze onę twarz jej, posty i niespaniem wysuszoną i zmienioną. Ona przyrodzenie zwyciężywszy, i tego, co była, zamilczawszy, duchowne i ku miłości Bożej zapalające rozmowy z nim miała, i wielce go ucieszyła – tak iż wychodząc Agapiuszowi znał się być wiele powinien, iż się zstał godnym rozmowy tak wielkiego człowieka.
   Gdy tedy ś. Eufrozyna taki żywot przez lat trzydzieści i ośm wiodła, a nikomu znajomą nie była, gdy się jej już koniec żywota przybliżył – do ojca swego, który z zrządzenia Bożego na ten się czas do klasztora trafił, wskazała aby do trzeciego dnia w klasztorze został, dając znać, iż tego z pociechą użyje. On to barzo rad uczynił, zwłaszcza iż zawżdy co o swej miłej córce usłyszeć chciał. A gdy dzień trzeci przyszedł, wezwała go k sobie, i rzekła – iż mię już P. Bóg, który mię w opiekę swoję wziął, do tego przywiódł, iżem w swym przedsięwzięciu do końca wytrwała, użyczając mi siły na to – już ciebie chcę z wielkiej teskności wybawić, i o córce twej, to co wiem, tobie oznajmić, bo wiem jako tego pragniesz. Wiedzże mój namilszy ojcze, iżem ja jest córka twoja (i ukazała mu twarz jako najaśniej mogła) a chcąc się zataić, wzięłam te szaty na się, abych wolniejszą w bogomyślności została, i przeszkody tej, którąby mi miłość twoja ojcowska uczynić mogła, uszła – tymem od Boga mego obdarzona była, iż patrząc na ciebie ojca mego, na moim przedsięwzięciu uszkodzonam nie jest. Teraz na to cię tu Bóg posłał, abyś ciało moje którem z ciebie wzięła, pogrzebł. To mówiąc, padła, i ducha oddała Stworzycielowi swemu. A ociec rzeczą niespodzianą przestraszony, upadł za nią na ziemię jako umarły, aż wodą twarz jego Agapius polać musiał. A gdy k sobie przyszedł, pytał go Agapius co mu się zstało, iż tak omdlał – ujrzałem, odpowie, rzeczy tak dziwne, iżbych z nimi rad umarł. Potym płaczem ono umarłe ciało polewając, wołał: Córko namilsza moja, czemuś mi się dawniej nie oznajmiła, czemuś mię w takim żywocie za towarzysza nie wzięła? Jakom cię nędznik mając w ręku nie poznał? A nie wiem płakaćli śmierci twej, czyli się z niej radować? Przyrodzenie płakać każe – boś ty mnie pogrześć córko miała – ale żywot taki który dziś odpłatę swoję wziął smucić się zakazuje – Boże daj mi cię tam na tym weselu Oblubieńca twego rychło oględać. Gdy się tego ini bracia zakonni dowiedzieli, wielce się także zdumieli, a jeden się przed drugim ubiegając do całowania przybytku Ducha ś. trafiło się iż jeden na jedno oko ułomny, skoro się jej ciała dotknął, przejźrzał. Z wielkim tedy weselem miedzy inymi świętemi ojcy pogrzeb jej dali. A ociec jej Pafnucjus tamże w tym klasztorze zakon przyjąwszy, w tejże komórce, i na tejże rogoży, na której córka jego legała, żywota dokonał. Będąc tam na służbie Bożej przez lat dziesięć, ku chwale Bogu Ojcu i Synowi i Duchu Świętemu. Amen.

   [1.] 14Naleziony skarb w roli, każe Pan taić, póki się ona rola nie kupi, a ku naszej dzierżawie nie przydzie. Bo jako pieniądze i złoto, ma rozbójników wiele, którzy się jako mogą, zdradą i mocą, o nie kuszą – tak duchowne dobra, mają też nieprzyjaciół wiele, którzy z nich nieopatrzne i nieczujne Chrześciany rozbijają. Skarb pobożnego jest Chrystus i ta droga która nabliższa jest do Niego – zwłaszcz powołanie na żywot bogomyślny, który rozdziału z światem i z jego zabawkami potrzebuje. Co acz nie jest wszystkim pospolite – (Bo jako Pan mówi,15 nie wszyscy słowa tego przyjmują) wszakże Kościół Boży nigdy bez takich nie jest, którzy wszystko dla tego nalezionego skarbu przedają, a tę rolą, na której się najduje, kupują. 16Ten skarb gdy nalazła święta Eufrozyna, mądrze go barzo zataiła – bojąc się aby go jej chytry rozbójnik, krwie i powinowactwa przyrodzonego, nie wydarł – a złodziej zabawy świeckiej, nie ukradł. Wielcy to dwa nieprzyjaciele myślam świętym, miłości Chrystusowej, w której się kto chce pomnożyć, musi się na nie dobrze opatrzyć.

   2. Nie zowże tego kłamstwem, iż się mężem być mieniła ś. Eufrozyna. Bo męskie na te nieprzyjacioły serce miała – i nic od rzeczy nie mówiła, gdy się Smaragdem zwała. Bo z czystym sercem i ciałem ofiarując się Bogu drogim kamieniem (jako Ś. Wawrzyniec męczennik panienki nazwał)17 została.

   183. Szat też męskich niewieście w Zakonie Starym używać zakazowano: i nigdy to nie przystoi, gdzie nieprawość jaka i zły koniec miejsce ma – lecz gdyż tego ku obronie zdrowia używać się godzi – daleko więcej ku zaszczyceniu zbawienia dusznego, i ku doskonałemu wolej Bożej wypełnieniu.

   4. Dziwuję się wszystkim tej panienki niewysławionym cnotam – ale dwiema więcej – pohamowaniu języka, a dziwnemu posłuszeństwu. Iż miłością ojca miłego swego, którego wielce czciła i miłowała, przemożona nie jest – aby mu była słowo jedno o sobie znać dała. 19Ta mię też niegdy w Józefie onym stateczność ku zdumieniu przywodzi – iż się tak nie rychło braciej onej swej miłej oznajmił – a łez pohamować nie mogąc, język hamował. Wiele ich jest, którzy post, niespanie, bolenie wytrwają, a milczenia na rzeczach i namiętnościach wielkich nie zdzierżą – którzy się mękami nie ujmą, a miłosierdziem przemożeni bywają. Patrz i jakie posłuszeństwo – na jedno skinienie starszego, i dla zgorszenia bliźnich, takie więzienie ciężkie, aż do śmierci podjęła. Prawie Bogu, który w starszym mówił, posłuszną aż do śmierci została. A gdzież tych białychgłów krnąbrność, które jednej okrasy z głowy, którą się bliźni gorszy i do złego pobudkę bierze, zjąć nie chcą? Abo gdzie tych posłuszeństwo, którzy się z łacnych rzeczy starszym wymawiają? Miej synu miły, posłuszne i powolne porządnym starszym twym serce, i pokorną myśl ku nim, a już cnoty wszystkie masz. 20Bo samo posłuszeństwo, cnoty wszystkie szczepi, i szczepionych dochowywa, mówił święty jeden. 
 
1  II. Ianuar. Stycznia.
2  Ef 3.
Z niepłodnych rodziców uproszona od Boga ś. Eufrozyna.
Żywot zakonny mało co od Aniołów różny.
Zachowanie ś. Eufrozyny z młodości.
Rada do zatajenia się przed ojcem.
Szaty męskie i serce wzięła na się ś. Eufrozyna.
Fundament wszytkich cnót posłuszeństwo.
Pokusy szatańskie w zakonie.
10  Pokusy od powinowatych, od świata i ciała.
11  Pokusy starszemu oznajmione, prędko się leczą.
12  Posłuszeństwo na wieczne zamknienie w celli.
13  Pociecha smutnego.
14  Obrok duchowny.
15  Mt 19.
16  Nieprzyjaciele ś. myślom, krew i zabawa świecka.
17  Prudentius in vita S. Lauren.
18  Szat męskich niewieście kiedy się używać nie godzi.
19  Języka pohamowanie, i dobra swego zamilczenie, wielka cnota.
20  Posłuszeństwo cnoty szczepi.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski