poniedziałek, 26 grudnia 2022

Jasne Krystowo Oblicze...

Alia coram Veronice effigie

Jasne Krystowo oblicze,
Więcej niż słuńce świecące,
Tobie dawam pozdrowienie,
Ty jeś moje ucieszenie.

Jakob to oblicze widział,
Przeto nabożnie zawołał:
„Widziałem oblicze Boże
A z tegom wziął duszne zdrowie”.

Ezechyjasz krol niemocny
A już na śmierć osądzony
Ku ścienie się jest obrocił
A tedy Bog go uzdrowił.

Ściana Krysta znamięnuje,
Jen oblicze ukazuje.
O ty, niemocny człowiecze,
Patrz na Krystowo oblicze!

Weźrzy na oblicze jasne,
Na oblicze wielmi słodkie
A w tem się obliczu kochaj,
A nabożnie je pozdrawiaj.

Święte oblicze Krystowo,
ode mnie pozdrowiono,
Ty jeś wiesiele anielskie,
Ty jeś ucieszenie ludzskie.

Krystowo oblicze miłe
Wszystkich smętnych jest wiesiele;
Kiedy to oblicze widzę
Nie pamiętam już na nędzę.

Rumiane lice i białe
Za wieczerzą było blade,
Gdy w Betaniji wieczerzał
Jezus, gdy mękę przeglądał.

Jesu, sierce me zachwyci,
Twem obliczem mię nasyci,
Bo ten pokarm jest mi smaczny,
Tego pożądam ja grzeszny.

Światłe oblicze widzieli
Na gorze trzej apostoli;
Dla słodkości Piotr zawołał,
Na gorze wiecznie mieszkać chciał.

Tego oblicza żądali
Prorocy, by je widzieli;
Jan Krciciel tego doczekał,
Krystowo oblicze widział.

Weronika, pani święta
W ziemi żydowskiej będąca
Twarz Krystowę mieć żądała,
Przeto jemu zwoj podała.

Zwoj na oblicze przyłożył
Miły Jesus i wytworzył
Oblicze swoje naświętsze,
Toć jest ucieszenie duszne.

Mojiżesz gdy z Bogiem gadał,
Boże oblicze widzieć chciał,
Rzekąc z nabożnej duszyce:
„Daj mi widzieć twoje lice”.

A Bog jemu tego nie dał,
Ale potem obiecował,
Obiatę swą Bog napełnił,
Gdy na gorze się przemienił.

Rożany kwiat woniający
Jestci Jesus Nazareński,
Jego liczko jako roża,
W tem się kocha wierna dusza.

Jesu miły i nasłodszy,
Jesu, miłostniku duszny,
Ukaż mi twoje oblicze,
Ucieszy me smętne sierce!

Anielski krolu Jezusie,
Obroć ku mnie twe oblicze,
Boć mię napełnia tesnica,
Gdy nie widzę twego lica.

Łaskawe oblicze Boże,
Ktore cieszy smętne dusze,
O oblicze miłościwe,
Ucieszy me smętne sierce!

Anielski Panie, smiłuj się,
Racz ucieszyć moję duszę,
Wysłuchaj wzdychanie moje,
Ukaż mi oblicze twoje!

Dawid krol, prorok wielebny,
Duchem Świętym napełniony,
Oblicza Bożego żądał,
Jako w żołtarzu popisał.

Jesu miły, Jesu słodki,
Jesu zbawicielu mocny,
Racz wysłuchać głos płaczący,
Twego lica żądający.

Zbawicielu miłościwy,
Jesu Kryste lutościwy,
Raczy mię tedy nawiedzić,
Gdy będzie dusza wychodzić.

Lice twe daj mi oględać,
Gdy mię śmierć będzie nagabać;
Twe oblicze śmierć odpędza,
Duszy ucieszenie dawa.

Aniołom raczy przykazać,
Kiedy już będę umirać,
Aby mię mocnie bronili
A do raju wprowadzili.

Wiara mię twoja posili,
Aby mię czartowie nie swiedli,
Przez twoje świę<te> oblicze,
Odpę precz szatańskie rzysze.

Synu Boży, Jesu Kryste,
Polecam duszę w twe ręce,
Racz ją twem licem ucieszyć
A w raj niebieski wprowadzić etc.

Napisane przez bł. Władysława z Gielniowa (1440-1505).

Odtworzone oblicze Jezusa Chrystusa,
„The Mystery Man”,
oczyszczenie z ran i rozświetlenie:
Jakub Szukalski

sobota, 24 grudnia 2022

Modlitwa do Ducha Świętego

Królu Niebiański, Pocieszycielu, Duchu prawdy,
który wszędzie obecny jesteś i wszystko napełniasz,
któryś skarbnicą dóbr i dawcą życia,
przyjdź i zamieszkaj w nas, i oczyść nas z wszelkiej zmazy,
i zbaw, dobry, dusze nasze. Amen.

Dawna modlitwa chrześcijańska, przekład z języka greckiego z uwzględnieniem przekładu cerkiewno-słowiańskiego: Jakub Szukalski, na podstawie (język grecki) Διαταξις της Θειας ιερουργιας του εν αγιοις πατρος ημων Ιωαννου του Χρυσοστομου (Diataksis tēs Theias hierurgias tu en hagiois patros hēmōn Iōannu tu Chrysostomu), w: Patrologia Graeca, t. 63, wyd. J.P. Migne, Paryż 1862, s. 906 i (język cerkiewno-słowiański) Молитвослов, Псалтирь (Molitwoslow, Psaltir), Hajnówka 2021, s. 4.

Βασιλεῦ οὐράνιε, Παράκλητε, τὸ Πνεῦμα τῆς ἀληθείας, ὁ πανταχοῦ παρὼν, καὶ τὰ πάντα πληρῶν, ὁ θησαυρὸς τῶν ἀγαθῶν, καὶ ζωῆς χορηγὸς, ἐλθὲ, καὶ σκήνωσον ἐν ἡμῖν, καὶ καθάρισον ἡμᾶς ἀπὸ πάσης κηλῖδος, καὶ σῶσον ἀγαθὲ τὰς ψυχὰς ἡμῶν.

wtorek, 20 grudnia 2022

(7) Odsłony: Narodziny Maryi

Odsłony Poematu Boga-Człowieka
czyli tej Ewangelii, która została objawiona przez Marii Valtorcie


   Narodziny Maryi przypadają na okres suszy. Najświętsza rodziła się jakby w piecu przyrody. Ta, którą naszedł Duch Święty ze Swoim ogniem i która stała się nosicielką tego ognia, teraz przychodzi w ogniu dusznej przyrody. Przyroda współgra z działaniem Bożej łaski, przyrodzoność jest przenikana przez nadprzyrodzoność. „Dom jest gorący jak piec”, jednak chłodniejszy niż powietrze na zewnątrz, tak że Anna wychodzi do ogrodu, aby wezwać do środka Joachima. Upał jest tak dotkliwy, że mąż wydaje się tracić nadzieję na przyjście deszczu. Żona doświadcza jednak w tym czasie pokoju i oznajmia, że jest to pokój nadzwyczajny, „bez ludzkiego porównania”.
   W czym ujawnia się nadzwyczajność pokoju Anny? Pogoda jest nieznośna – taka, przy której przyroda doznaje znoju i utrudzenia. W takiej okoliczności udręczenie i niepokój jest czymś zwyczajnym, a pokój okazuje się nadzwyczajny. Anna sięga też do własnego doświadczenia. Korzysta tutaj z dwóch zwierciadeł – zwierciadła swego życia i zwierciadła życia ludu Bożego. Pierwsze zwierciadło to wspomnienia – własne przeżycia, a drugie to pamięć przekazywana – objawienie Boga w życiu innych.
   W pierwszym zwierciadle własnego życia Anna widzi, że pokój, którego obecnie doświadcza nie jest podobny do pokoju, jakiego doświadczała u boku męża. Nie jest to więc pokój, który jest zwykłym poczuciem bezpieczeństwa, zapewnieniem miłości i opieki ludzkiego małżonka. To wskazuje na nadzwyczajność tego pokoju.
   W drugim zwierciadle objawienia Boga, Anna przywołuje wydarzenia zapisane w Piśmie Świętym i wydaje jej się, że pokój, którego obecnie doświadcza przypomina ten właśnie pokój, jakiego doświadczał ojciec Jakub po swoim śnie o aniołach (Rdz 28,12) oraz radosny pokój Tobiaszów po tym, jak ukazał im się Rafał (Tb 12).
   Skąd może wiedzieć, jaki był to pokój? Nie widziała przecież ani tych aniołów, których widział Jakub, ani nie była przy Tobiaszach, żeby zaświadczyć „taki był właśnie ich pokój”. Jak więc? Usłyszała o tym, a słysząc, zobaczyła duchowo pod wpływem natchnienia Ducha Świętego, który otwiera oczy wiary. W tym widzeniu mogła doświadczyć namiastki tego, co odczuwał Jakub i Tobiasze. Na podstawie tego doświadczenia mogła mieć pewne wyobrażenie, odniesienie i wspomnienie, w którym przeglądała się jak w zwierciadle i odnajdywała posmak wszelkich błogosławieństw i istotę Bożego pokoju.
   Pojawia się jeszcze w Annie natchnienie inne, dotyczące tej dzieciny, która właśnie ma się z niej narodzić. To natchnienie przerasta wszelkie ludzkie oczekiwania, wszelkie wyobrażenia i wydaje się zuchwałością. W dziecku, które ma się właśnie narodzić, Anna widzi kogoś, kto według zapowiedzi ma odbudować w Jerozolimie Przybytek Boga Prawdziwego.
   Matka wynosi się na jeszcze większą zuchwałość, mówiąc, iż wydaje jej się, że to już nie o mieście świętym, ale o jej stworzonku przepowiada pieśń Tobiasza, kiedy mówi: „Wspaniałe światło promieniować będzie na wszystkie krańce ziemi. Liczne narody przyjdą do ciebie z daleka i mieszkańcy wszystkich krańców ziemi do świętego twego imienia. Dary mają w swych rękach dla Króla nieba. Całe pokolenia będą cię radowały, a imię «Wybranej» przejdzie na pokolenia, na wieki. Wtedy idź i raduj się z powodu synów sprawiedliwych, bo wszyscy będą zgromadzeni i uwielbiać będą Pana wieków. Szczęśliwi, którzy cię miłują, i szczęśliwi którzy się cieszą z twego pokoju…” (Tb 13,13.15).1
   Tutaj konieczna będzie krótka uwaga o wspomnianej Księdze Tobiasza. Annie znane są słowa tej księgi. Przytaczając je, wskazuje ona, że księga była wówczas znana Izraelitom. Maria Valtorta oddając słowa tej pieśni, sięga do włoskiego przekładu Pisma Świętego, który został dokonany przez Eusebio Tintori i wydany w San Paolo (1931). My tutaj przytaczamy słowa tej księgi za piątym wydaniem Biblii Tysiąclecia. Księga Tobiasza nie jest włączana do Pisma Świętego przez protestantów, dlatego że nie znalazła się ona w zbiorze Świętych Pism żydowskich nazwanym Tanach (tānāḵ) lub Mikra (miqrāʼ ). Do Pisma Świętego jest ona natomiast zaliczona przez katolików i prawosławnych.
   W związku z tym przytoczeniem Pisma Świętego przez Marię Valtortę, zwrócić należy uwagę, skąd się to przytoczenie wzięło. Maria pisząc swoje dzieło, daje nam do zrozumienia, że pisze z objawienia, to znaczy z widzenia, które ukazuje się jej duszy. Obok tego otrzymuje ona również słyszenie rozmów i nauk, które dochodzi do niej przez tajemniczego tłumacza. Tłumaczem tym jest albo Duch Święty, albo jakiś anioł. Tutaj jednak Maria opisując zdarzenie, sięga nagle do włoskiego tłumaczenia Pisma Świętego, które było dla niej w owym czasie dostępne. To budzi pytanie, skąd w jej dziele dokładny odpis czyjegoś tłumaczenia, skoro ponoć spisuje widzenie na żywo.
   Nie mamy w czasie obecnym dostępu do rękopisu Marii, żeby to sprawdzić, ale możemy tutaj polegać na pewnych wyjaśnieniach, których udzielił jej ojciec duchowy. Czasopismo Bullettino Valtortiano przedstawia następujące świadectwo:2

 

Kiedy przeciwne okoliczności opóźniały jej [Marii Valtorty] spisywanie objawienia i ograniczały jej pamięć o nim wtedy, gdy później próbowała je zapisać, otrzymywała ona pomoc Boską zarówno w dokładnym spisywaniu objawienia – czasami powtarzał je dla niej Chrystus – jak i w poprawianiu wszelkich błędów w „surowym” odpisie sporządzonym na maszynie z jej źródłowych rękopisów przez jej ojca duchowego, ks. Romualda Migliorini OSM”.


   W jednym z pouczeń sam Jezus mówi do Marii Valtorty i jej kierownika duchowego:
3

 

Nie mogę pozwolić, aby ta praca stała się żartem albo czymś mniejszym, ani nawet aby pozostała rękopisem i nie została zapisana na maszynie i poprawiona. Mamy do czynienia ze światem tępym i nikczemnym, także jeśli jest to świat kościelny, ze światem, który nie zajmuje się rozpatrywaniem dla dowodzenia, słysząc Mnie w dziele, który jednak z całą swoją uwagą pokroiłby dzieło żywcem, aby znaleźć jedno słowo, które albo przez trudne pismo rzeczniczki, albo przez błąd kopii mogłoby okazać się błędem teologicznym czy też zwyczajnie historycznym. Taka jest prawda. Ja zaś zapewniam, że złośliwość pozostanie zawiedziona”.


   Na podstawie tych wypowiedzi możemy zauważyć, że treść Poematu Boga-Człowieka, która dociera do naszych rąk, nie jest dokładnym odpisem rękopisu, ale uporządkowaną pracą wydawniczą. Dowiadujemy się, że praca będąc przepisywana, była też poprawiana. W tym poprawianiu pomagała również sama Maria.4 Dokładne przytoczenie słów Pisma Świętego, z którym mamy tutaj do czynienia (powyżej) mogło być w ten sposób późniejszą pracą wydawniczą.
   Opowiedziawszy trochę o przytoczeniu słów Pisma Świętego, wróćmy do dalszej części opowiadania o narodzinach Najświętszej Matki. W czasie jej narodzin, w przyrodzie ukazują się niecodzienne znaki. Na początku duszne i gorące powietrze, później ciemne chmury, gwałtowna burza, czarna i dymiąca dziura pozostawiona przez piorun w ziemi ogrodu przed domem, aż w końcu ogromna tęcza zdająca się wschodzić ze szczytu góry Hermon,
5 pięknie oświetlanej przez słońce, któremu towarzyszy na niebie księżyc w pełni i dziwna gwiazda błyszcząca jak ogromny diament.
   W zwykłym życiu te zjawiska pogodowe ukazują się od czasu do czasu i nic to dziwnego. Tutaj jednak połączyły się
one razem i zbiegły się w czasie z narodzinami świętej dzieciny. W tej niecodzienności zjawisk zostaje nam więc ukazany znak nadprzyrodzoności wydarzenia. W wielkich wydarzeniach towarzyszy ziemia i niebo. Niecodzienność tych wydarzeń wznosi ludzkie myśli ku nadprzyrodzoności, i tak umysły przejęte nadprzyrodzonością uprzytamniają sobie Boga, który przekracza wszelkie umysły. Słyszymy to też tutaj, przy narodzinach Maryi, że niektóre osoby widząc te zjawiska pogodowe, zaczynają mówić o działaniu szatana, demonów i o Michale archaniele. W pewien sposób więc ich umysły uprzytamniają sobie nadprzyrodzoność.
   Wydaje się, że nadprzyrodzoność może być w złu i w dobru. W złu byłaby wtedy, kiedy zło staje się nad wyraz silne, dręczące i niszczycielskie, kiedy okazuje się ono wykraczać ponad zwykłą przyrodę. Natomiast w dobru wtedy, kiedy dobro staje się nad wyraz silne, kojące i ożywiające, kiedy pokazuje, że góruje nad przyrodą i wprowadza porządek w jej nieporządku. Tu widzimy uspokojenie – zstąpiła święta osoba, narodziła się Niepokalana. Ten, który ucisza żywioły, znów sprawił, że ucichło wszystko.
   Zostaje ukazany
ludzki wygląd Maryi i dowiadujemy się, że jest ona w przeważającej mierze podobna do swego ojca, Joachima, i będzie to widoczne szczególnie później, w dorosłym wieku. Te cechy wyglądu dziedziczy też Jezus, ale w podobieństwie do babci jest On wyższy
i Jego skóra jest bardziej barwy kości słoniowej.


Przypisy:
1  Przekład: ks. Stanisław Grzybek, w: Biblia Tysiąclecia, wyd. 5.
Emilio Pisani and Maria Valtorta, w: Bolletino Valtortiano, nr 75, styczeń-czerwiec 2008. (Tłumaczenie angielskie: http://www.bardstown.com/~brchrys/Valtorta.html – dostęp: 15-11-2022.) Przekład tych zdań z języka angielskiego: Jakub Szukalski.
3  Maria Valtorta, Quaderni dal 1945 al 1950, capitolo 528, 21 gennaio 1946, za wydaniem internetowym: http://www.valtortamaria.com/operaminore/quaderno/3/manoscritto/64/21-gennaio-1946-2 (dostęp: 19-11-2022). Przekład tych zdań z języka włoskiego: Jakub Szukalski.
4  Por. Lettere a Padre Migliorini, w: Bollettino Valtortiano, nr 81, styczeń-czerwiec 2011, s. 2-4.
5  Nazywana też Syjonem (Pwt 4,48).


Napisał Jakub Szukalski.

niedziela, 18 grudnia 2022

(119) Żywoty Świętych: Justyn Męczennik

Żywot ś. Justyna Filozofa i Męczennika,
wybrany z ksiąg jego, i od ś. Hieronyma, Euzebiusa, i Nicefora po części wypisany. Żył około roku Pańskiego, 200.1
 
   Justynus rodem z Palestyny Syrskiej, z miasta Neapolis, Flawia nazwanego, po naukach krasomówstwa, których dowcipnie się uczył, udał się do Filozofiej świeckiej, a potym do Chrześcijańskiej lepszej, i która sama światłość i rozum daje – której skusiwszy i onę jako perłę drogą nalazszy, wszystko swoje, i krew na koniec dał za nię. W młodości chciał rozmaitych mistrzów Filozofiej Pogańskiej kosztować, któraby mu lepiej się podobać mogła – bo iż miedzy uczonymi pogańskiemi, rozmaici byli a sobie różni doktorowie, którzy się o prawdzie pytając, a około tego rozumy ostrząc, prawdy samej naleźć nie mogli – i na czym by miał się człowiek uspokoić, nauczyć, ukazać nie umieli. Był w tym teskliwy ś. Justynus – a zwłaszcza iż chciał co pewnego o Bogu wiedzieć – i chodził od jednego do drugiego. 
   2Pierwej się do Stoików udał – ale gdy obaczył iż mało mu co o Bogu powiadali, i owszem tę naukę niepotrzebną być mienili – szedł do jednego innej sekty Perypatetyka – z tym nieco zmieszkawszy, gdy się z nim targować a pieniędzy pragnąć począł – obaczył iż się próżno zwał Filozofem, który pieniądzmi i światem gardzić nie umiał. Szedł potym do Pitagoryka jednego – u którego zmieszkawszy, gdy to na nim wyciągał, aby się pierwej Matematyckich nauk, Arytmetyki, Astrologiej, Muzyki, i innych nauczył – rozumiejąc jako długi czas na tym strawić miał, iż do nich czas wszytkiego żywota sadzić było potrzeba, wdać się w one nauki nie chciał. Na ostatek poszedł do Platonika jednego – gdzie gdy mu po poznaniu Ideach widzenie Boskie obiecował – nieco się uspokajał ś. Justynus – i miał nadzieję iż k swej myśli przyść mógł. I czasu jednego mając pięknego trochę na myśli pokoju – udał się na jedno miejsce dla rozmyślania, blisko morza. 
   3Tam nad nadzieję trafił na jakiegoś człowieka, którego potym nigdy widzieć nie mógł – który z nim gadając, k temu świętego Justyna przywiódł, aby opuściwszy nauki Filozofskie, jeśli co chciał o Bogu wiedzieć, jął się czytania Proroków świętych, u których prawdę szczerą o Bogu i o nieśmiertelności dusz ludzkich naleźć by mógł. I mieli długą rozmowę o wieczności dusze ludzkiej, o zapłacie dobrych i karaniu złych po śmierci – której ta była summa, iż Filozofowie prawdy pewnej o Bogu i rzeczach Boskich naleźć nie mogli. I spytał Justynus: jeśli u Filozofów prawdy nie masz – a gdzież jej człowiek szukać ma? Powiedział mu, iż byli ludzie tacy, Duchem Bożym obdarzeni – którzy przyszłe i dalekie rzeczy ludziom opowiadali – prawdziwą naukę o Bogu rozsiewali – próżną chwałą świata tego gardzili – nikogoż się nie bali – a to świadczyli bezpiecznie, co z Ducha Bożego mieli i słyszeli. A ci nauki swej podpierali nie wywodem słów krasomówskich, ale cudami dziwnemi i proroctwy – czego żaden pogański bóg z kapłany swemi, ani filozof uczynić nie mógł. Ci się prorokami zwali i księgi pisania swego zostawili. Na koniec z tym on człowiek Justyna odprawił, aby się P. Bogu polecił, prosząc – aby go światłością niebieską oświecić raczył – gdyż tym tylko tajemnice się te otwarzają, które P. Bóg sam i Chrystus sam uczci, i do tego powoła. Potym tego człowieka nigdy nie widział. Ona rozmowa padła na dobrą rolą – we dnie i w nocy o tym myślił, jakoby onych Proroków i ludzi tych, na które Chrystus łaskaw, dostać mógł. 4I przywiódł go Pan Bóg do tego, iż na takie mistrze trafiwszy, wiarę świętą i chrzest przyjął. 
   5Powiada też sam,6 iż go to barzo obchodziło – gdy na Chrześcijany potwarzy wielkie kładziono – a oni na śmierć i na męki ochotnie i z weselem szli, a na żadną się rzecz która jest na świecie nastraszliwsza, przelęknąć nie mogli – bo tak sobie na sercu myślił: niepodobna rzecz aby ci grzechom jakim i roskoszy służyli – bo roskosznik każdy i niepowściągliwy, i ten który w pożywaniu mięsa ludzkiego smaku szuka, barzo się śmierci i bólu strzeże – aby długo żyć a roskoszy swoich używać mógł – i owszem rychlej urząd zdradzi, a niżliby sam się im na śmierć wydawać miał. Zostawszy tedy wiernym, był wielkim sługą Chrystusowym – i kościołowi swoją nauką i gorącością do rozmnożenia i obrony wiary, barzo pożytecznym. Pogańskim i Greckim Filozofom onym ostro się w dysputacjach i mężnie stawił, i tępił błędy ich – tak iż go nic od wyznania Chrystusa odstraszyć nie mogło. Śmiał księgi, w których broni wiary Katolickiej i zakonu Chrystusowego, podać Cesarzowi Antoninusowi i synom jego, i Senatowi Rzymskiemu – w których wolny ma język mówienia o krzywdę Bożą – i o krew niewinnych sług Chrystusowych, którą na on czas o to samo imię, bez baczenia okrutnie roźlewano. 7I to wżdy sprawił onym pisaniem – iż Antoninus Cesarz pisał do starostw Azjej – aby Chrześcijan, o to iż Chrześcijanie są, nie zabijano – chyba jeśliby się złoczyństwa ich jakie pokazały. Pisał i przeciw Żydom. Pisał i upomnienie do pogaństwa, i innych wiele prac prze miłość Chrystusowę podejmował. W tych pismach jego się też serce pokazuje, jako umrzeć dla Chrystusa pragnął, i owszem to sobie prorokował. Będąc w Rzymie, a jako Filozof płaszcz i odzienie nosząc, i szkoły w których nauczał trzymając – 8miał na się osobnego a wielkiego nieprzyjaciela Krescensa Filozofa Cynika – który wiele potwarzy i bluźnierstwa kładł na Chrześcijany. 
   9Nie wstydził się go Justynus ś. ale jego kłamstwa jawnie zbijał – i sprośności a plugawy żywot jego, i bojaźliwe serce jemu na oczy wymiatał. O którym tak sam na jednym miejscu,10 o śmierci swojej i męczeństwie prorokując, pisze: Ja też tego czekam, abych od którego poganina zdradliwie, abo od tego Krescensa zabity był – od Krescensa mówię tego głupiego, i więcej pychę i hardość a niżli mądrość miłującego – niegodny jest zwany być Filozofem, to jest, mądrości miłośnikiem – iż jawnie śmie twierdzić rzeczy te, których świadom nie jest – jakoby Chrześcijanie byli bez Boga i niezbożni – co tylko kwoli czyni tym, którym się podobać chce, a zwodzi je, ganiąc Chrześcijańską naukę – złośliwy jest i gorszy niżli nieumiejętni ludzie, którzy o tym nic mówić nie śmieją, czego nie wiedzą – abo jeśli wie o zacności i prawdzie nauki Chrześcijańskiej – czemu się dla uwiarowania podejźrzenia obłudnie obchodzi – a z złości i z grzechem, dla bojaźni i próżnej chwały, prawdy odstępuje. To są słowa jego – i spełniło się co mówił – bo ten Krescens naprawił nań i poszczwał urząd pogański, iż go pojmali, męczyli, i okrutnie dla wyznania i wiary Chrystusowej zamordowali. Wielki to był i święty i dziwnie uczony nasz Filozof, i obrońca prawdy, aż do krwie wylania – który dziś z Jezusem Synem Bożym króluje w niebie na wieki wiekom. Amen. 
 
Nauka ś. Justyna Filozofa męczennika,
kacerstwom dzisiejszym przeciwna.
 
   Nauka jego, którą na on czas wziął od kościoła Bożego, świeżo barzo po Apostolech świętych, i którą zostawił, i krwią swoją męczeńską zapieczętował, jest słodka barzo, i Ducha Bożego i męczeńskiego serca pełna – z której się błędy niektóre dzisiejszych nowych kacerstw tępią – a nieodmienne się Katolickie wyznanie, które ma kościół święty Rzymski, potwierdza. 
   1. 11O Trójcy Świętej i Bóstwie a przedwieczności Syna Bożego napisał księgi: Expositio fidei de recta confessione, sive de sancta et coessentiali Trinitate. 
   2. 12O przenaświętszym Sakramencie, Apologia secunda do Antonina Cesarza (do którego byli fałszywie odniesieni Chrześcijanie, jakoby oni dzieci zabijali, i mięsa ich w swym nabożeństwie pożywali, i krew ich pili) tak mówi: Schodzim się, i pożywamy potrawy, którą my zowiem Eucharystią, nie jako pospolitego i domowego chleba i wina – ale jako przez słowo Boże, zstał się człowiekiem Jezus Chrystus zbawiciel nasz – i miał ciało i krew dla zbawienia naszego – tak też potrawa ta, która się słowem od niego wziętym poświęca, i która odmieniona, ciało i krew naszę żywi – jest ciało i krew tego Jezusa Chrystusa, który się dla nas człowiekiem zstał – i tak Apostołowie w swych księgach, które Ewangelią zowiem, podali – iż im tak Chrystus rozkazał – iż sam wziąwszy chleb, dzięki czynił, mówiąc: czyńcie to na moję pamiątkę – to jest ciało moje – także wziąwszy kielich rzekł: to jest krew moja. To są jego słowa, których się słusznie Zwinglianin zawstydzić ma. Niech baczy jako to u Chrześcijan znaczna rzecz była, iż i poganie o tym wiedzieli – że oni mięsa ludzkiego pożywali na swych nabożeństwach, i krew ludzką pili. Na tym się tylko mylili – iż nie prostego człowieka, ale Boga to mięso jest i krew, a iż bez mężobójstwa, i roźlania krwie, te się tajemnice sprawowały. I tym się niech wzruszy, co mówi: iż ciała nasze karmią się ciałem i krwią Chrystusową – bo takie wyznanie, żadnych obłudności figur Zwingliańskich nie przypuszcza. 
   3. 13O rozmaitych Ceremoniach przy tym Sakramencie, jaka jest przy nim uczciwość, modły, dzięki, też, które i teraz kościół trzyma – i jako ciało Chrystusowe, do tych co w kościele być nie mogli, to jest, do chorych, Diakonowie nosili – tamże wypisuje. 
   4. 14O Mszej i ofierze nowego zakonu, która jest w tymże Sakramencie chwalebnym, w rozmowie z Żydem Tryfonem tak mówi: Nie przyjmuje Pan Bóg od nikogoż ofiar, jedno od kapłanów swoich. Przetoż wszytkie ofiary, które Jezus Chrystus zlecił, to jest, w Eucharystiej, abo w Sakramencie chleba i kielicha, co po wszytkich miejscach Chrześcijanie czynią, ty same Bóg wdzięczne sobie być (u Malachiasza)15 świadczy. A te które wy i kapłani waszy czynią, odrzuca temi słowy: Nie przyjmę, powiada, ofiar z ręku waszych. 
   5. 16Tamże przygania Żydom, iż z Psalmu 95. wyrzucili ono słowo, z drzewa. Bo tak stało: Powiadajcie miedzy narody, iż Bóg króluje z drzewa abo od drzewa, a oni nie zostawili, jedno tak: Powiadajcie narodom, króluje Pan. 
   6. 17O czystości i dziewictwie tak mówi: Apologia secunda. Wiele się ich najduje obojej płci, męzkiej i niewieściej, którzy mając lat sześćdziesiąt, abo siedmdziesiąt, wychowani w ćwiczeniu Chrześcijańskim, którzy od młodości wieczną czystość zachowali. 
   18Za obrok położę list Cesarza Rzymskiego, Marka Antonina, który ten święty Justynus w księgach swoich kładzie – w którym pogański pan, wielkie zalecenie daje Chrześcijanom, gdy tak do Senatu Rzymskiego pisze:19 Byłem, prawi, obtoczony i ściśniony od wojska nieprzyjacielskiego, z Niemców i Senatorów rozmaitych zebranego – którego było po dziewięćkroć sto siedmdziesiąt i pięć tysięcy, a nie mając takiego wojska, którymbych mógł był odpór im dać, uciekłem się do naszych ojczystych bogów – od których wzgardzony będąc, a pomocy nie mając – przyzwałem tych które Chrześcijany zowiem, i nalazło się ich niemało – na którem się ja pierwej gniewał, a niesłusznie, jakom potym z ich dziwnej mocy poznał. Bo wnet chcąc mi pomoc uczynić – nie puścili się do zbroje, drzewców, i pocisków – ale tylko do Boga swego, którego w sumnieniu z sobą noszą, acz my je mamy za niezbożne – ale pewnie Boga w sercu mają – bo padszy na ziemię – nie tylko za mię, ale i za wojsko moje Boga prosili, w onym naszym głodzie i pragnieniu (bośmy już przez pięć dni wody nie mieli) będąc prawie w puł ziemie nieprzyjacielskiej – skoro tedy padli na twarzy swoje, i modlitwy puścili do Boga mnie nieznajomego – padł na nas z nieba zimny deszcz, a na nieprzyjacioły nasze, grad wielki z pioruny i łyskawicami uderzył – tak iżeśmy poznali niezwyciężoną pomstę i pomoc Boga przemożnego. A tak dopuszczamy tym ludziom, aby byli Chrześcijany – żeby też czego takiego, przeciw nam u Boga nie uprosili – i sam się w to wstawiam, aby nikomu być Chrześcijaninem nie szkodziło – a ten kto by je o to samo do urzędu odnosił, aby żywo spalony był. Te są słowa tego Cesarza – z których się wielka moc żołnierzów Chrześcijańskich, i modlitwy wiernych pokazuje – gdyby tak w sercu Pana Boga nosili, w takiej żyjąc pobożności. 
 
1  XXII. April. Kwietnia. Mart. R. 13. April.
O Bogu się u Filozofów pytał.
P. Bóg mu zesłał człowieka który mu pismo ś. zalecił, i znajomość Boga jednego podał.
Wiarę ś. i chrzest przyjął.
Jako się z męczenników budować.
6  In Apologia ad Senatum Romanum.
Pisał o obronę wiary Chrześcijańskiej do Cesarzów.
8  Hieronymus in Catalogo.
9  In Apologia ad Senatum.
10  Nicephorus lib. 3. cap. 32. & 26.
11  1. O Trójcy świętej i Bóstwie Chrystusowym.
12  2. O prawdziwym ciele Bożym w Sakramencie.
13  3. O noszeniu Sakramentu do chorych.
14  4. O Mszej i ofierze.
15  Ml 1.
16  5. O fałszu Żydów w pisma zepsowaniu.
17  6. O czystości.
18  Obrok duchowny.
19  Eusebius lib. 5. cap. 5. Histor. Eccle.
 
Źródło: 
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598 
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski 
 

sobota, 17 grudnia 2022

Boże zachwyty

Zachwyt pięknem
oddaje chwałę niebu
Bogu
Miłości
gdy nie zatrzymujesz się na sobie
i sięgasz dalej
poza zasięg swego nosa

Napisane w maju 2019

środa, 7 grudnia 2022

(118) Żywoty Świętych: Jakub

Żywot Patriarchy Jakóba,
wyjęty z pisma świętego, Gene. 25. 27. 28. &c.
1
 
   Jakób syn Izaaka trzeci Patriarcha, wnęk Abrahamów, jeszcze w żywocie matki swej od Pana Boga umiłowany, i nad starszego bliźnięcego brata swego Ezauego przełożony – gdzie podrósł, prostym się być pokazał, nie bawiąc się łowy i rolą jako brat jego Ezau – ale domu i szkoły, jako na on czas o rzeczach Boskich u Melchisedecha abo u Hebera być mogła, pilnując, na wielką się przy prostocie mądrość zdobył – której i ten wielki znak pokazał. Wiedział od matki która go więcej niżli Ezauego miłowała, iż mu Pan Bóg dary i przywileje pierworodnego syna obiecał, a od Ezauego odjąć je miał – upatrzył czas na brata starszego, iż je u niego tanie barzo kupił. Bo czasu jednego gdy Ezau starszy brat jego spracowany z pola przyszedł – ujźrzał u niego pięknie uwarzoną szocewicę, abo jakieś z Egyptu przyniesione krupy, i wzruszony obżarstwem, prosił jej pilnie u niego. A on mu odmawiał, mówiąc: tyś brat starszy, możesz sobie uczynić to kiedy chcesz abo roskazać – ale jeśli mi spuścisz i przedać chcesz prawo twej pierworodności, dam ci tę potrawę. A Ezau nierozmyślnie a z małym uważaniem dobrodziejstwa tego Bożego, którym uczczon był powiedział: a co mi po prawie pierworodnym, gdy ja teraz głodem umieram? Co za głód był synowi starszemu w ojcowskim i prawie dostatecznym domu – jedno iż go łakoć szczera, a niepowściągliwość uwiodła? 2jako dziecię jakie głupie, za jabłko wieś przedał – słuszną kaźń swej niepowściągliwości odnosząc. A Jakób chciał aby mu ono poprzysiągł, iż mu pierworodność przedał – i z przysięgi się, głupi Ezau, nie wymówił – przedał, przysiągł, zjadł, i naprzedniejszy skarb dostojności kapłańskiej, i dziedzictwo obietnic Bożych o Messjaszu, i zwierzchność nad bracią utracił, nizacz sobie tego nie mając, a brzuch swój nad takie zacności i wielkie urzędy Boskie i dostojeństwa przekładając. 
   Przetoż Jakób za błogosławieństwem ojca Izaaka, i za przysięgą i radą matki, która go więcej niżli starszego miłowała – te przywileje pierworodności w osobie Ezauego wziął, i słusznie się Ezauem w tej mierze bez kłamstwa zwał. Wziął P. Bóg od niewdzięcznego dary swe, a dał je temu prostemu, pokornemu, który je sobie lepiej ważyć umiał. Żałował potym tego Ezau, ale jako mówi Paweł ś.3 – wypłakać sobie tego nie mógł, 4gdyż tym wzgardził, i tak to sobie lekceważył, a za nędzną potrawę z szczerej niepowściągliwości i niepostu, przedać i utracić śmiał. I poruszony niesłusznym gniewem na brata, któremu już ty przywileje ociec przez błogosławieństwo w dzierżawę dał (jako się w żywocie Izaaka powiedziało) zabić chciał Jakóba, i mówił: przyjdzieć śmierć ojca mego – skoro umrze, zamorduję brata mego. 
   Ale Jakóba prostego a świętego sługi swego bronił P. Bóg – bo matka Rebeka widząc iż się Ezau brat nań wzwaśnił, radziła o zdrowiu jego, mówiąc: przegraża się brat na śmierć twoję, słuchaj synu rady mej: wyślę cię do wuja twego, brata mego – tam przemieszkasz, aż ten gniew ucichnie, a tego zapomni coś mu uczynił. Bo się boję abych obudwu synu nie straciła. On jako posłuszny, zezwolił na mądrą radę matki swej – a ona szła do męża, i do tego go przywiodła. A Izaak przyzwawszy Jakóba, rozkazał mu, aby z tej ziemie, w której mieszkali, żony nie brał: ale idź, powiada, do Mezopotamiej Syrskiej, i tam z narodu swego żonę sobie weźmiesz. 5W czym Jakób powolność swoję ku miłym rodzicom i posłuszeństwo pokazał, i nad wolą i radę ojca swego, żony nie brał. Nie tak Ezau, który się już był nad wolą rodziców ożenił, i w tym się im był uprzykrzył – przetoż się przy błogosławieństwie ojcowskim nie został. Śląc tedy Jakóba do onej strony, z której był Abraham dziad jego wyszedł, błogosławił mu drugi raz, już jako pierworodnemu, dziedzictwo ono wielkie obietnic Bożych o Messjaszu nań wlewając, a mówiąc: Bóg wszechmogący niechaj ci błogosławi, abyś urósł, i rozmnożył się na tłumy ludów – daj ci błogosławieństwo Abrahamowe, i plemieniu twemu po tobie, abyś otrzymał ziemię pielgrzymowania twego, którą obiecał dziadowi twemu. 
   Z tym wyszedł w drogę Jakób w wielkim ubóstwie, nie mając jedno laskę w ręku, a trochę rzeczy strawnych – chociaż był tak bogatego ojca syn. 6Przeto go tak wyprawili, aby się z młodości nauczył nędze cierpieć, i wysługować sobie pożywienie pracą swoją umiał. W drodze,tej, gdy po zaszciu słońca, na jednym miejscu, Betel nazwanym, odpoczywać miał – wziął kamień, i włożył pod głowę swoję, i spał na miejscu onym, na tak twardym i ubogim łożu – miasto poduszki kamień, a niebo miasto pierzyny mając. Ale P. Bóg, któremu się ubóstwo i skromny a nie roskoszny żywot podoba, tej nocy ukazał mu się przez sen – potwierdzając tego błogosławieństwa, które wlał nań ociec jego. 7I widział drabinę od ziemie aż do nieba, po której Aniołowie jedni schodzili, drudzy wchodzili, a u wierzchu jej podpierał się Pan Bóg, i mówił do niego: Jam jest Pan Bóg Abrahama ojca twego, i Bóg Izaaków – ziemię tę na której śpisz, dam potomstwu twemu, i będzie plemię twoje jako proch ziemski, rozmnożon będziesz na wschód i zachód, i południe, i pułnocy – a w tobie błogosławione będą wszytkie narody ziemie, i będę stróżem twoim, gdzie się jedno obrócisz, i przywrócę cię do tej ziemie – a nie przestanę aż to wszystko wypełnię co mówię. Ocuciwszy się, dziwował się takiemu widzeniu Jakób – i zastraszony rzekł: Zaprawdę Pan Bóg jest prawdziwie na miejscu tym. O jako to straszliwe miejsce, nie jest inaczej, jedno iż tu jest dom Boży, i tu są niebieskie wrota. 
   Ono tedy miejsce, żeby było znaczne, a nie stracił go Jakób, dobrze je sobie naznaczył, kamień on na którym leżał stawiąc, jako za znak, a olejem go już jako kapłan pomazał i poświęcił – 8i tam naprzód uczynił ślub Panu Bogu na wdzięczność za ono dobrodziejstwo i obietnicę, mówiąc: Jeśli Pan Bóg będzie ze mną, a strzec mię będzie w tej drodze, na którą idę – a jeśli mi da chleb ku pożywaniu, i suknią ku odzieniu, a wrócę się szczęśliwie w dom ojca mego – będzie mi Pan Bogiem moim, a kamień ten którym na znak postawił, domem Bożym zwany będzie – i ze wszytkiego co mi dasz Panie, ofiarujęć dziesięciny – to jest, będę pilniej służyć Bogu memu – a na tym miejscu ołtarz abo kościół postawię, i dziesiątą część majętności mojej, na cześć jemu, i sług jego potrzeby, ofiaruję. Nie prosił o bogactwo, jedno o chleb a suknią – a mając już obietnicę Bożą, której uwierzył przez ono widzenie – przedsię aby mu się ziściła, dobrymi się uczynkami do tego przyczyniać chciał. Jako też i książę Apostolskie radzi,9 abyśmy przez dobre uczynki pewniejsze sobie nasze powołanie i wybranie czynili. I widzisz jako na dobre, prostemu przedsięwzięciu swemu nie dufa – ale się ślubem wiąże, aby to co umyślił, pewniej i pilniej za ślubem wypełnił – bo i my tegośmy u ludzi pewniejszy, czego nam zapisem abo przysięgą podpierają. 
   Za prowadzeniem tedy Boskim przyszedł w dom Labana wuja swego10 – i tam mu wiernie przez lat dwadzieścia służył, strzegąc owiec i bydła jego – tak iż za jego pilnością urosła wielka majętność Labanowi. 11A iż wiernej jego służby Laban nie nagradzał, Pan Bóg sam wielce nagrodził – i ubogacił go w bydło, w sługi, i w służebnice, wielbłądy, i osły, inne dostatki – i k temu rozmnożył go w dziatkach, iż po dwudziestu lat, dwanaście mu synów dał Pan Bóg, a jednę córkę. I z roskazania Bożego wracał się z tą wszytką majętnością i domowniki swemi do domu ojca swego Izaaka. 
   Ale iż Pan Bóg nawiedza swe, i doświadcza ich przygodami rozmaitymi, 12nigdy z krzyża ten święty i doległości nie wyprzągł, a jedna nędza po drugiej zawżdy nań biła. Naprzód w tym jego wracaniu wuj jego Laban gonił go jako zbiega, i pewnie by mu był co złego uczynił – ale Pan Bóg który bronił Jakóba, zastraszył przez sen Labana – roskazując mu aby i przykrego słowa nie mówił Jakóbowi – i rozstał się z nim w pokoju i miłości. Potym wielka nań trwoga padła, iż miał iść przez ziemię brata swego Ezauego, który się nań, jako się rzekło, gniewał – i bojąc się go, posłał przed sobą do niego posły, łaski i przyjaźni braterskiej prosząc. A on wskazał przez te posły, iż ja jadę przeciw bratu memu ze czterysta mężmi. Gdy to usłyszał Jakób, barzo się przelękł, i rozdzielił swój lud i dobytek na dwa hufce – myśląc sobie: jeśli jednę część pobije, wżdy druga zostanie. A modlił się pilnie Panu Bogu, mówiąc:13 Boże ojców moich, Abrahama i Izaaka, któryś powiedział: wróć się do ziemie w którejeś się urodził, a ja tobie dobrze uczynię – nie jestem godzien miłosierdzia twego i uiszczenia obietnic któreś mi spełnił słudze twemu – bom się przez ten Jordan z moim kijem przeprawił, a teraz się z dwiema półkami wracam – wyrwi mię z ręki brata mego Ezauego, boć się go barzo boję aby matki i z dziećmi nie pobił – tyś obiecał dobrodziejem moim być, iż plemię moje jako piasek morski rozmnożone być miało, a prze wielkość niezliczone. 
   14Tak modlitwą i pokorą do obietnic Boskich sobie pomagał – nie tylko im dufając, ale też pracą swoję do nich przykładając – i brał się za śrzodki do tego co Bóg obiecał wiodącemi – bo posłał upominki bratu swemu, łaski jego szukając, i barzo mu się korząc. Gdy tedy przeprawił swoje domostwo przez rzekę Jordan – sam został z tej strony – a owo na podparcie nadzieje, i posiłek jego przeciw onej bojaźni – 15w nocy mąż jeden biedził się z nim aż do świtania – a gdy Jakóba przemóc nie mógł, dotknął się żyły biodry jego, iż mu uschła – i mówił: puść mię oto już świta – a Jakób poznawszy iż było coś Boskiego, rzekł: nie puszczę aż mi błogosławić będziesz – a on spyta: jako cię zową? rzekł: Jakób. Powiedział mu: już nie Jakóbem, ale Izraelem zwan będziesz – bo jeśliś Bogu duży był, daleko więcej nad ludźmi górę mieć będziesz. A Jakób spytał: powiedz mi jako cię też zową? a on rzecze: czemu się pytasz imienia mego, które dziwne jest? I błogosławił mu na onym miejscu. Toć było jego myśli strwożonej i bojaźliwej naprawienie, iż za onym widzenim, dał mu znać Pan Bóg, iż jego modlitwa niejako Pana Boga zwyciężała – którego gdy mają święci na wolą swoję, nic się od ludzi bać nie mogą. Przetoż zaśpiewał już onę wesołą pieśń Jakób: Widziałem, powiada, Pana twarzą w twarz, i zbawiona jest dusza moja. To jest: jużem się zstał na wszytkim dobrej myśli, i żadnej się niebespieczności od brata nie boję. I tak się zstało – pięknie go brat i z wielką czcią przyjął, i w pokoju się i miłości braterskiej z sobą rozstali. 
   Lecz kłopoty jego drugie nie ustawały. Nastąpił drugi w rodzeniu syna Beniamina – 16umarła mu ona umiłowana Rachel żona jego, dla której lat czternaście służył. A gdy przyszedł do ziemie onej obiecanej – położył się przy mieście Sychem.17 I kupił sobie za sto owiec, część rolej – na której namioty rozbił – gdzie postawił ołtarz P. Bogu, i wzywał na nim przemożnego Boga Izraelowego. Od kościoła i chwały Bożej ci święci poczynali, gdziekolwiek się chocia na mały czas sadzili. Tam córka jego Dyna z dworności niepotrzebnej,18 szła do miasta poznać się z niewiastami onej strony – i gdy ją jako była piękna, syn książęcia onego, którego miasto było, ujźrzał – 19rozmiłował się jej, i porwał ją, i mocą swowolności swej dosyć uczynił. Lecz ubłagał rychło Dynę, i prosił ojca, aby ją za żonę mieć mógł. Ociec jachał sam do Jakóba prosząc aby córkę swoję dał synowi jego za żonę. Ale Jakób gdy się na syny dał, synowie jego barzo o siostrę rozgniewani, iż się tak sprośna rzecz zstała nad siostrą ich, na zdradzie zmówili się z onym książęciem – iż inaczej siostry nie damy, jedno aż się wszyscy z ludem waszym płci męzkiej obrzeżecie, i nasz zakon trzymać będziecie. Przestali na tym – i gdy się porzezali, dnia trzeciego którego nawiętszy ból w ranie jest, Symeon i Lewi bracia Dyny, wziąwszy miecze wpadli w miasto z wielką śmiałością, i pomordowali wszytkie otroki, i książę i syna jego zabili, i siostrę swoję Dynę wzięli. 20A potym inni bracia uderzyli na miasto, i wybrali wszytko, żony i dzieci w niewolą pędząc, i bydło i rzeczy wszytkie ich pojmając a wojując – na pomstę zelżenia panieńskiej czystości. Tak P. Bóg chciał tym przykładem niewstyd i wszeteczność ludzką ukarać – dopuszczając na sprośniki taką plagę, a zostawując w domu tych, którzy Boga znają, taką ohydę grzechu tego. Lecz ta rzecz barzo Jakóba stroskała – i przyzwawszy Symeona i Lewiego, gromił je mówiąc: strwożyliście mię i obrzydzili obywatelom ziemie tej – nas mały poczet, oni się skupiwszy pobiją nas, i wygładzon z domem moim będę. A oni powiedzieli: izali jako nierządnice używać mieli siostry naszej? 
   Tedy się Jakób w więtsze nabożeństwo w onym strachu i w modlitwy udał – 21i za przestrogą Boską ruszył się z onego miejsca, tam gdzie mu się P. Bóg napierwej w Betel ukazał – aby tam osobliwe nabożeństwo i ofiary Bogu uczynił. I przyprawował wszytek dom swój na onę nabożną drogę, i zwoławszy wszystkich, kazał im znieść bogi obce – to jest bałwany srebrne abo złote, które były u pogaństwa w onym zburzeniu miasta pobrali, i które była Rachel ojcu swemu Labanowi wykradła, i zakopał je pod jednym drzewem – aby jednemu prawemu Bogu służyć, a innymi fałszywymi i czynionymi gardzić umieli – i kazał im jako w święto szaty odświętne wziąć, i tak się ruszyli od Sychem. 22A P. Bóg puścił strach swój na one miasta okoliczne, iż ich gonić a mścić się onego zburzenia Sychemskiego nie śmieli. Tak Pan Bóg i z onej wielkiej przygody wybawił Jakóba i dom jego, gdy one takie śluby i nabożeństwa czynił. I przyjachawszy do Betel, ołtarz tam wedle ślubu swego założył i ofiarę czynił – i od Pana Boga wznowieniem obietnic i łaski ucieszony został. 
   23Lecz jeszcze nie koniec nędzy jego – teraz z córki swej pociechy nie miał, a potym z synmi ciężkości niemało użył. 24Bo naprzód starszy syn jego Ruben, wielkiego się grzechu dopuścił przeciw ojcu, krzywdę czyniąc czci jego i łożu jego. Z czego jaki miał smutek nędzny ociec, dobrze znać z tego jako P. Boga miłował – bo się o krzywdę jego którą widział w domu swym, wielce gniewał – żałując też dusze syna swego starszego. Nastąpiła i śmierć ojca jego Izaaka, który przemieszkawał w Hebronie, i żył lat 180 i pogrzebł go z bratem Ezauem tamże w grobie Abrahama ojca jego. Przypadł i iny ciężki kłopot na Jakóba – na syna tego którego nabarziej miłował (przeto iż go w starości miał) to jest na Józefa, tak się wzwaśnili ini bracia, iż go w niewolą przedali, i onę smutną nowinę do niego przynieśli – gdy szatę Józefowę we krwi koźlej zmaczawszy, powiedzieli: źwierz go srogi zjadł w polu. O jako starzec w płacz wielki wpadł – rozdarł szaty na sobie, i oblókł się we włosiennicę – żałował i płakał syna swego. 25A gdy go inni synowie wszyscy w kupie cieszyć chcieli – nie chciał od nich pociechy przyjąć, ale mówił: już tak płacząc pójdę do syna mego do krajów spodnich. Na koniec nawiedził go Pan Bóg wielkim głodem i nieurodzajem – iż chleba nie mając, musiał aż do Egiptu po chleb słać. Gdzie jako go P. Bóg pocieszył, w żywocie Józefowym przeczytasz.26 In summa: nie tylko go P. Bóg od głodu osobliwą opatrznością swoją bronił – ale mu dał onego namilszego syna Józefa żywego i wszytkiemu Egiptu roskazującego, oglądać – i na jego ręku w wielkiej pociesze i sławie żywota dokonać. Bo Józef, aby w one złe lata głodem nie umarł dom jego, wziął ojca ze wszytkim domostwem do Egiptu, i osadził je na ziemi co nalepszej, i dał im wszytkiego dostatek. 
   Wprowadził też i ojca onego starego do króla Faraona – i pytał go król, wiele by lat miał? powiedział: sto trzydzieści lat jest pielgrzymowania mego – trocha dni i to złych – a jeszcze nie przyszły do dni ojców moich – i błogosławiwszy króla, wyszedł. Przemieszkał w wielkim pokoju i pociesze siedmnaście lat w Egipcie. A gdy miał skonać, przyzwawszy Józefa, chciał aby mu przysiągł – 27iż go grześć w Egipcie nie miał, jedno w ziemi onej obiecanej, przy ojcu i dziadu jego. Co gdy przysiągł Józef, pokłonił się wierzchowi laski Józefowej28 – to jest, temu który nas na drzewie odkupić miał, przyszłemu Messjaszowi. Potym chciał widzieć dwu synów jego, Efraima i Manassego – które całując i obłapiając, chwalił Pana Boga, i mówił do Józefa: Nie tylko mi ciebie, ale i potomstwo twoje oglądać dał Pan Bóg. A Józef zjąwszy syny z łona jego, pokłonił się Panu Bogu aż do ziemie. 29A Jakób przełożywszy ręce na krzyż, dawał błogosławieństwo dwiema synom jego, młodszego nad starszego przekładając, a w krzyżu nadzieję ich ukazując. Potym wielkie i tajemne proroctwa zostawując, każdemu synowi z osobna oznajmił, co się z nimi dziać na potym miało. I tak im błogosławiąc, i onych nauczając i roskazanie dając, aby żyli w bojaźni Bożej, a czekali obiecanego Króla z narodu swego, włożył nogi na łóżko i umarł, przygarniony do ludu swego. Żył lat 147. Egipt go płakał, to jest w żałobie po nim chodził dni czterdzieści – i z wielką pompą i wojskiem był wieziony do ziemie onej obiecanej – położony w jaskini przy ojcu i dziadu swym u Mambry abo w Hebronie wielki Patriarcha, wszytkich cnót doskonałością świat wszytek, i kościół Boży budujący. Z którego naśladowania, daj nam Boże w takiej łasce Bożej i cierpliwości i pociesze duchownej żyć i wytrwać aż do końca – przez Pana naszego Jezusa, który z Ojcem i z Duchem świętym jedyny Bóg króluje na wieki. Amen. 
 
1  XXI. April. Kwietnia.
Kupił prawo pierworodności u brata.
3  Hbr 12.
Nieposzczenie i niepowściągliwość gęby jaką szkodę czyni.
Posłuszeństwo ku rodzicom.
Wyrabiać chleba bogaci ojcowie uczyli synów swoich.
Widzenie Jakóbowe.
Ślub Bogu uczynił Jakób.
9  2 P 1.
10  Rdz 29-31n.
11  Wierną służbę ludziom czynioną sam Bóg nagradza.
12  Jakób z krzyża nigdy nie wyprzągł.
13  Modlitwa w przestrachu. Rdz 32.
14  Pracej i starania trzeba na otrzymanie tego co Bóg obiecał.
15  Biedzenie Jakóba z Aniołem.
16  Rachel umarła.
17  Rdz 33.
18  Rdz 34.
19  Dyna córka Jakóbowa zesromocona.
20  O zgwałconą czystość jednej panny król z synem, i wszytko miasto zginęło.
21  Rdz 35.
22  P. Bóg postrach puścił na pogaństwo broniąc swoich wiernych.
23  Kłopoty domowe Jakóba ś.
24  Rdz 35.
25  Smutek wielki dla Józefa.
26  Rdz 42-44n. Patrz w żywocie Józefa Patriarchy 21. Maja.
27  O pogrzeb jako się starał i o miejsce.
28  Hbr 11.
29  Ręce na krzyż, w krzyżu błogosławieństwo.
 
Źródło: 
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598 
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski 
 

niedziela, 27 listopada 2022

(117) Żywoty Świętych: Izaak i Rebeka

Żywot Izaaka Patriarchy, i Rebeki żony jego, 
z pisma ś. wzięty. Gen. 21. 22. 24. 27.1
 
   Izaak syn Abrahamów, jeszcze poczęciem w żywocie, jako wielkim u Boga i u ludzi być miał, sam Pan Bóg dosyć jaśnie oznajmił – gdy go w starości obudwu rodziców obiecał, i na jego rodzenie nowym a niespodziewanym i niepodobnym u ludzi sposobem, zgrzybiałe ciało ich odmłodził i prawie ożywił – tak iż Paweł ś. Apostoł mówi:2 że nie tak z ciała, jako z obietnice osobnej łaski Bożej urodzony jest. Ten jest który śmiech uczynił matce swej, gdy go powiła, iż z wesela wielkiego mówiła:3 prawieć mi starej śmieszną rzecz uczynił Pan Bóg, dając mi w tak starych moich leciech syna. A jako poczęcie i narodzenie jego dziwne było – tak też i żywot był wielce świętobliwy4 – z mlekiem zaraz bojaźń Bożą i uczciwe obyczaje i cnoty wielkie wyssał – a z ojca wziął pokorę, sprawiedliwość, nabożeństwo, szczodrobliwość, i posłuszeństwo. 
   Małym będąc, z cichości swej i pokory, cierpiał od brata swego Ismaela, z niewolnice Agar urodzonego, prześladowanie – iż go nienawidział – a gdzie mógł w kącie, gdzieby matka nie widziała, bił i szczypał, i przykrości czynił dziecięciu – a on tak był cierpliwy, iż ani matce nie powiadał, ani płakał. Aże raz ujźrzała sama matka na oczy, a on go bije – tedy wnet krzywdy jego nie cierpiąc, poszła do męża, mówiąc: aby onego Izmaela i z matką niewolnicą jego z domu wyrzucił. Bo ten, powiada, uczestnictwa w dziedzictwie z synem mym Izaakiem mieć nie będzie. Co acz obraziło trochę Abrahama – wszakże gdy się z tym Pana Boga radził – kazał mu to uczynić Pan Bóg co Sara chciała, aby syn jej spokojny był, a onej krzywdy od starszego nie cierpiał. Taką łaskę młodości Izaakowej Pan Bóg czynił. A nawięcej się niewypowiedziane posłuszeństwo i męstwo wielkie tego Izaaka w młodych jego leciech pokazało. 
   Ociec jego Abraham nocy jednej – gdy młodym sen smaczny zdrowia i wzrostu przymnaża – obudził go, i rzekł: mawa iść w drogę – wstań, a zgotuj się rychło. On nie pytając, daleko, i na co, porwał się ze snu prędko, szedł za miłym ojcem – który mu w drodze powiedział: iż na pokłon i ofiary czynienie Panu Bogu idziem, i dlatego te drwa wieziem – proszę cię, mówił, miły synu, przyprawuj się, jakobyśmy z wielkim nabożeństwem ofiarę uczynili stworzycielowi naszemu. I wspomniał mu Boskie dobrodziejstwa, jako był jemu od Boga zwiastowany i obiecany – i jako się więcej z daru Bożego, niżli z biegu przyrodzonego w starości urodził – 5aby myśl jego tym więcej ku Panu Bogu i nabożeństwu a wdzięczności wzruszył – cicho go do śmierci przyprawując. Wzdychał miły młodzieniec, a wzdychaniem ojcu łzy hojne wybijał, których on pohamować nie mogąc, na stronę się odwodził, a ocierał strumienie oczu swoich, myśląc sobie: byś wiedział na co cię wiodę, a jako wnetże zabity być masz – i taił srogą śmierć jego. Aż gdy pod górę już na miejsce ofierze od Boga ukazane, trzeciego dnia przyszli – drwa które z sobą na ośle nieśli, kazał wziąć na wysoką górę Izaakowi, i obciążył młodzieńca brzemieniem onym, i ołtarzem na którym go zabić miał – a sam niósł ogień i miecz. Szedł on kwiat młodości, urodziwy w ośmnaście lat abo więcej młodzieniec, już zarumieniony i spotniały pod ciężarem onym – i gdy już był w pół góry onej przykrej i wysokiej – mniemając iż ociec baranka do ofiary zapomniał – rzekł do ojca zatchniony: namilszy panie ojcze – a Abraham odpowie: co chcesz synu mój? a on rzecze: widzę iż ogień niesiesz, ja też drwa niosę – ale bydlęcia do ofiary żadnego nie widzę. O jako przeraził serce ojcowskie takim pytaniem, gdy myślił smutny ociec: nie wiesz nędzne dziecię, iż ty masz być miasto bydlęcia, ręką ojcowską k woli Bogu zabite – krew twoja z ciebie się dziś wytoczy – sam będziesz, namilszy synu, ofiarą – nie kazano innej szukać – tak się upodobało temu który cię stworzył – a kto mu śmie czego odmówić gdy ta jest wola jego? Jednak się jeszcze z tym nie odkrył Abraham – ale statecznie otarszy oczy, rzekł: opatrzy sobie Pan Bóg ofiarę synu namilszy. 
   Aż gdy już na miejsce przyszli – zdjął brzemię z niego wielce spracowanego, ułożył i drwa – czeka Izaak, myśląc: gdzie mój pan ociec weźmie baranka na ofiarę? aż ujźrzy ciekące łzy ojcowskie, i usłyszał one słowa: pytałeś się o ofierze, namilszy synu – wiedzże, iż ty masz być ofiarą i barankiem Bożym – tak mi roskazał Pan Bóg nasz – krwie twej pragnie – z niej cześć mieć chce – teraz zabit być ręką ojca twego musisz. O jaka cięszka nowina a niespodziewana, a ktoby (młodszy zwłaszcza) na nię się nie przelękł? 6I nie poklęknął Izaak prosząc się a modląc aby onej tak srogiej śmierci uść mógł – ale widząc co Bóg, i co mu winno każde stworzenie jego, wesołym sercem powiedział: jeśli to jest wola Pana naszego, czyń tak, namilszy ojcze, jako on roskazał – i wnet się polecając i oddając Panu Bogu swemu, sercem uprzejmym i pokornym posłuszeństwem, zwłóczyć się z szatek począł, i obnażył piękne ciało swoje – i podał ręce ojcu na związanie, mogąc się ojcu jako już duższy wydrzeć, i związany położył się na drwach onych, czekając cięcia w szyję swoję na krwie wytoczenie i ofiarowanie. O niesłychana powolności, nie prosi odwłoki, nie odzywa się na lepszy ojcowski rozmysł – nie zowie okrutnikiem ojca swego – nie ucieka, nie wydziera się, nie narzeka – kto kiedy taką w młodzieńcu powolność słychał ku Bogu i ojcu? Nie mówi, iż mnie tego Bóg nie objawił, podobnoś się osłyszał, ojcze miły, miałem ja też to od Boga słyszeć. Nic takiego – zgoła ojcu wierzy, iż to wola Boża, ojca jako głosu Bożego słucha – ojcu tak proste, tak trudne i cięszkie posłuszeństwo czyni. Lecz Pan Bóg na dobrej jego woli i takiej niesłychanej powolności przestając – nowe roskazanie Abrahamowi dał, aby mu nic złego nie czynił, inną bydlęcą ofiarą zdrowie jego odkupując. Tym Bogu który na onej jego dobrej wolej przestał, i ojcu barzo zalecony Izaak – więtszej sobie łaski do innych darów Bożych i cnót dostał. 
   A gdy już lat męskich doszedł – to jest gdy miał lat czterdzieści, myślił mu ociec o żenie – 7wiedząc iż z potomstwa jego Chrystus się urodzić miał. I w tym znać cnotę wielką Izaaka, iż sobie żony nie obierał – ale się wszytek na ojca zdał – który mu po żonę do dalekiej strony, do onej z której był sam wyszedł, z wielkim dostatkiem w dom Labana sługę mądrego posłał – rozkazując i poprzysięgając go, aby z innego narodu i domu żony nie brał synowi jego. Gdy sługa przyjachał do Mezopotamiej, do miasta w którym mieszkał Nachor powinny Abrahamów – nie wiedząc gdzie się skłonić miał, uciekł się do Pana Boga – aby mu sam jakim znakiem ukazał, jeśli szczęścić miał drogę jego – a jeśli się na onym trudnym obieraniu dobrej żony synowi pana swego nie omyli – stanąwszy wedle studniej do której panienki po wodę z miasta wychodziły, pomyślił tak sobie: jeśli tu jest miedzy tymi, ta którą Pan Bóg synowi pana mego naznaczył, po tym poznam, gdy prosić wody ku napoju będę, jeśli mi tak rzecze: Pij sam, i dobytkom twoim naczerpam, ile trzeba – poznam po tym iż Bóg błogosławił drogę moję. 
   Ledwie to w sercu postanowił – aż ujźrzał Rebekę córkę Nachora, pannę piękną i męża nieznającą, a ona niesie wiadro wody na ramionach – i rzecze jej: daj mi się napić trochę wody – a ona z wielką mu ochotą dała, i jeszcze rzekła: i wielbłądom twoim naczerpam i napoję dobytki twoje – i tak uczyniła. A sługa myślił iż ta jest, a iż poszczęścił Pan Bóg drogę jego – i darował jej nausznice złote, pytając czyjaby była, a jeśli jest w domu ojca jej miejsce do stania. A ona powiedziała iż jest, i siana i plew dla wielbłądów jest dostatek. I bieżała naprzód do domu, i gdy powiedziała o takim a takim gościu – wnetże brat jej Laban wybieżał, i wprowadził go w dom, mówiąc: wnidź błogosławiony od Boga a nie stój na dworze. Nie chciał jeść ani pić pierwej on sługa, aż wszytko sprawił i postanowił, iż Rebeka miała dana być za żonę synowi pana jego. Oznajmił wszytko on sługa, co się działo około Abrahama pana jego – a jako go P. Bóg wielkim dobrym mienim uczcił – i ukazał wiele bogactwa, dając drogie upominki ojcu, matce, i Rebece, i braciej jej, w szaciech i we złocie i srebrze. Dopiero z weselem chleb jedli. 
   A chcąc nazajutrz pilny on sługa wyjachać – gdy go wściągali aby tylo na dziesięć dni został i odpoczął – wymawiał się, a tak długo trwać nie chciał – i rzekli rodzicy: przyzówmy panny jeśli ona będzie chciała jachać, i spytali jej – a ona powiedziała, iż pojadę – 8i oddali ją z błogosławieństwem, mówiąc: siostraś jest nasza, rozmnóż się na tysiąc tysięcy, a plemię twoje niechaj opanuje zamki nieprzyjaciół swoich. Posłali też z nią Debborę mamkę jej, i szczęśliwie przyjachali na ono miejsce, gdzie Izaak po roli się rozmyślając i modląc się P. Bogu przechodził. Którego z daleka ujźrzawszy Rebeka, a dowiedziawszy się iż to był Izaak – zsiadła z wielbłąda i pokryła twarz swoję. A sługa powiedział wszytko panu swemu Izaakowi, jako mu się na drodze powiodło. I wziął Izaak Rebekę za żonę, i wprowadził ją w namiot matki swej Sary – i jej umiłowanim ucieszył smutek, który miał z śmierci matki swojej. 
   Lecz potomstwem nie zaraz go P. Bóg z nią pocieszył. Rebeka ona była długo niepłodną – a chociasz miał obietnicę od Pana Boga którą słyszał od ojca, iż miało się rozmnożyć potomstwo jego jako piasek morski – 9jednak prosił Pana Boga aby zleczył niepłodność jego żony – i wysłuchał go Pan Bóg aż we dwadzieścia lat po ożenieniu, dał mu zaraz dwu synów, Ezau i Jakóba – którzy gdy dorośli, Ezau był łowcem i oraczem, a Jakób prosty doma w namieciech, abo jako jest podanie od Żydów, w szkole u Melchisedecha abo Hebera przemieszkiwał, ucząc się od nich nauki o P. Bogu i zbawieniu. Ezauego barziej miłował ociec, przeto iż pożywał połowu jego – lecz matka barziej miłowała Jakóba. 
   Roku jednego nawiedził Pan Bóg Izaaka głodem i nieurodzajem, tak iż z onej ziemie gdzie mieszkał, uchodzić dla chleba musiał – i puścił się do Abimelecha króla Palestyny miasta Gerary. Na tej drodze ukazał mu się Pan Bóg – i wznowił z nim ono około Messjasza z Abrahamem uczynione przymierze i zmowę, mówiąc: wszytkę tę krainę dam narodowi twemu, pełniąc przysięgę moję Abrahamowi ojcu twemu uczynioną: rozmnożę plemię twoje jako gwiazdy na niebie, i w plemieniu twym błogosławione będą wszytkie narody ziemskie – przeto iż usłuchał Abraham głosu i strzegł rozkazania mego, i zachował obrządki i zakon mój. Tak wierny i w słowie isty Pan Bóg nie przepomniał obietnice swojej – ale ludzie ją cieszył, aby chcąc jej doczekać a pożytek z niej mieć, cnoty tego któremu naprzód spuszczona była, to jest Abrahamowej naśladowali. 
   Gdy tedy został w Geraris miedzy ludźmi obcemi – widząc iż żona jego Rebeka była barzo śliczną niewiastą – bał się aby go ludzie oni dla niej nie zabili – i tak uczynił jako ociec jego Abraham, pomniąc wszytki postępki jego, i naśladując ich jako syn wierny ojca swego – dał się słyszeć – iż była siostra jemu Rebeka. Ale czasu jednego król sam Abimelech wypatrzył Izaaka, a on się śmieje z Rebeką – i domyślił się iż była żona jego – i przyzwał go i mówił: czemu zmyślasz aby to była siostra twoja? a Izaak się wyznał mówiąc: bałem się aby mię kto dla niej nie zabił – a król mu rzekł: nie miałeś nas tak oszukawać – bo mógł kto zcudzołożyć z żoną twoją, i przywiódłby na nas grzech wielki. I kazał obwołać po ziemi swojej, aby pod gardłem nikt nie śmiał dotykać się żony jego. 10Obacz jako się i pogaństwo sprośnym tym cudzołożnym grzechem brzydziło – a iż grzech jednego złego, obala pomstę na wszystkę ziemię, a to tajemny i niewiadomy – a cóż jawny i niekarany? Potym Pan Bóg dał wielki urodzaj Izaakowi, roku onego złego gdy się inym nic nie rodziło, iż miał stokrotny z ziemie pożytek, i bydła barzo wiele – i wzbogacił się tak, iż on król Abimelech rzekł: Wynidź od nas, boś już możniejszy niżli my – i wyszedł. Ale potym go przepraszał król Abimelech, i przymierza od niego prosił, i otrzymał. 
   11Gdy się już zstarzał Izaak, a prze starość nie dojźrzał – chcąc błogosławieństwo i przywileje Boskie, które miał od ojca swego, na syna starszego wlać – to jest aby się z jego plemienia Chrystus urodził – a ktemu aby pierworodnych praw używał, to jest, żeby był kapłanem po ojcu, i starszym nad bracią, i miał więtszą część z ojczystych dóbr – tedy zawołał Ezauego, i rzekł: widzisz żem się zstarzał, a nie wiem dnia śmierci mojej – chcęć zostawić błogosławieństwo – jedno pierwej idź a z połowu twego uczyń mi potrawę, tak jako wiesz iż rad jadam. Co słysząc żona jego Rebeka, a więcej życząc Jakóbowi młodszemu synowi swemu – ubrała go w szaty Ezauego barzo dobre – a iż był Ezau kosmaty a Jakób gładki, obszyła skórkami kosmatemi szyję i ręce jego – i uczyniwszy potrawy tak jako Izaak rad jadał, 12kazała Jakóbowi starszym się uczynić a ubieżeć go do błogosławieństwa ojcowskiego. On się tego bał, i mówił matce: by mię ociec nie poznał, a miasto błogosławieństwa nie dał przeklęctwa – mniemając, żebych się z niego nagrać chciał. Ona rzekła: już ja to przeklęctwo biorę na się, jedno uczyń synu coć każę. Uczynił tak, wszedł z oną potrawą, i rzekł: Ojcze miły. A on się ozwał, i spytał: a ktoś ty synu? rzekł Jakób: jam jest syn twój pierworodny Ezau – wstań, a pożywaj z połowu mego – a niech mi błogosławi dusza twoja. A starzec spytał: a jakoś to źwierzę tak rychło nalazł? Powiedział: Pan Bóg tak chciał iż mi się rychło trafiło – i rzekł ociec: przystąp do mnie synu mój, abych pomacał jeśliś ty syn mój Ezau – i pomacawszy go rzekł: głos, głos Jakóbów – ale ręce, ręce Ezauego – i nie poznał go. 
   A zjadszy potrawę onę i wina napiwszy się, rzekł: przystąp do mnie synu mój, a daj mi się całować – i pocałowawszy go, skoro poczuł wonią szat jego – błogosławił mu, mówiąc: oto wonia syna mego jako wonność płodnej rolej, której Pan Bóg błogosławił – daj ci Boże rosę niebieską i tłustość ziemską, okwitość zboża, wina i oleju – niech ci usługują narody, a kłaniają się tobie pokolenia – bądź panem nad bracią twoją, a niech się tobie poniżają synowie matki twej – kto cię przeklina, niech przeklęty – a kto cię błogosławi, niech błogosławiony będzie. Ledwie to zmówił i ledwie wyszedł Jakób, gdy przyszedł Ezau z potrawą do ojca, i rzekł: wstań ojcze miły, pożywaj z połowu mego a błogosław mi. Rzecze Izaak: a tyś kto? Powiedział: jam jest pierworodny syn twój Ezau. Przelękł się starzec i zdumiał barzo nad podziwienie, i rzekł: a któż tu był przedtym, który mi przyniósł obłów, i jadłem, i błogosławiłem mu, i będzie błogosławiony? A Ezau to słysząc, krzyknął wielkim głosem i zatrwożony rzekł: i mnie też błogosław namilszy ojcze. A on powiedział: brat twój rodzony przyszedł pokrycie i wziął twe błogosławieństwo. A on rzekł sam się sądząc, iż mu był przedał pierwej prawo swe pierworodne za jednę potrawkę: już mię to, powiada, drugi raz podszedł – i wołał z płaczem na ojca: izaliś też dla mnie czego nie zachował? powiedział ociec: uczyniłem go panem twym i wszytkęm bracią na jego służbę poddał – opatrzyłem go zbożem, winem, olejem – a tobie już co mam dać? a on przedsię prosił mówiąc: izaliś tylko to jedno miał błogosławieństwo? proszę chciej mi też błogosławić. 
   13A gdy wielkim płaczem ryczał, wzruszony ociec rzekł: w tłustości ziemie i w rosie niebieskiej, będzie błogosławieństwo twoje – mieczem żyć a bratu twemu służyć będziesz – jednak przyjdzie czas, gdy jego jarzmo z szyje twojej złożysz. Tak go odprawił, a jednak z tajemnice Bożej i sprawiedliwego karania nad Ezauem, nie wrócił mu prawa pierworodnego, ale przy Jakóbie zostało. Przeto powiada Paweł ś. iż lekce sobie ważył ten dar Boży, a prze obżarstwo swoje śmiał je przedać za trochę potrawy. A Jakób dobrze się zwał pierworodnym – bo miał już to prawo od Pana Boga obiecane jeszcze nim się urodził, i które Ezau głupie za jednę potrawkę jemu przedał. O czym iż ociec nie wiedział, a jednak błogosławieństwa swego mienić nie chciał – są zakryte tajemnice Boże, które się indziej u świętych Doktorów wykładają. To, co ku pospolitemu pożytku więcej służy, nauka jest synom i dziatkom, aby sobie ojcowskie błogosławieństwo wielce ważyli, a do niego się posługami i powolnością, ku miłym rodzicom ubiegali. A ucząc się od tego ś. Izaaka niewinności, posłuszeństwa, i nabożeństwa gorącego – niechaj się brzydzą Ezauego obżarstwem, i łakocią a roskoszą cielesną – dla której młodzi wiele sobie tracą dobrego u Pana Boga i u ludzi. Żył Izaak sto ośmdziesiąt lat, i wystarzały umarł – i przydany jest do ludu swego, stary i dni pełny. Pogrzebli go synowie Ezau i Jakób, wedle ojca jego Abrahama – z którym daj nam Boże odpoczynienie w królestwie Pana naszego Jezusa – któremu sława z Ojcem i z Duchem świętym ninie i zawżdy na wieki wiekom. Amen. 
 
1  XX. April. Kwietnia. 
2  Ga 4. 
3  Rdz 21. 
4  Ga 4. 
Izaaka ociec cicho do śmierci przyprawował. 
Posłuszeństwo Izaakowe aż do śmierci. 
Po żonę posłał Izaakowi ociec. 
Błogosławieństwo rodziców. 
Niepłodność Rebeki modlitwą Izaaka męża jej zleczona. 
10  Cudzołóstwo wielki grzech i u pogaństwa. 
11  Pierworodne przywileje. 
12  Jakób starszego brata do błogosławieństwa ojcowskiego ubieżał. 
13  Płacz Ezaego nic nie pomógł. 
 
Źródło: 
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598 
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski