niedziela, 24 lutego 2019

(70) Żywoty Świętych: Onezym

Żywot i męczeństwo ś. Onezyma,
ucznia Pawła Apostoła,
z listu jego, i Symeona Metafrasta. Surius Tom. 1.1

   Onezymus niewolnik Filemonów, który był uczeń i miłośnik wielki ś. Pawła – przewiniwszy nieco panu swemu, uciekł od niego i bieżał do Rzymu. Tam gdy nalazł ś. Pawła, po Rzymie pod strażą w łańcuchu chodzącego, mając już z nim znajomość gdy bywał często w domu pana jego – uciekł się do niego o przyczynę, aby się zań wstawił do pana jego Filemona, żeby go w łaskę przyjął – jako swego niewolnika, a winę jemu i przestępstwo odpuścił. Paweł ś. ten mając wstęp do nawrócenia jego, i z więtszej onej diabelskiej niewoli wyrwania – opowiadać mu prawdę Ewangeliej ś. i oczy otwarzać począł: jakobyś daleko lepiej uczynił miły Onezymie (mówił ś. Paweł) byś się starał o łaskę Pana nad pany wiecznego a nieodmiennego, który cię stworzył i odkupił z niewoli szatańskiej – i uczynić cię gotowy jest, z niewolnika synem swoim, i dziedzicem wiecznego królestwa. O jako brzydka jest a cięższa niewola diabelska, która się tu w grzechach i w bałwochwalstwie poczynając, w piekle się kończy. Te i inne słowa mocne wpuściwszy w myśl jego, uwiódł serce jego za Panem Jezusem – i nauczył go wiary ś. i sam ochrzcił. Tedy rozmiłowawszy Apostoła jako ojca swego, służył mu w potrzebach jego w więzieniu. I gdy chcąc przy nim już zawżdy zostać, Paweł ś. na tym nie przestawał, i nie czynił go wolnym z powinności, którą był winien świeckiemu panu swemu – ale go odesłał do pana jego Filemona, dając mu pisany list ręką swoją, taki jaki w Piśmie Ś. czytamy. W którym temu Onezymowi taką gorącą miłość Apostoł ś. pokazuje, zowiąc go synem swym w więzieniu urodzonym, i bratem swym namilszym, i nakoniec wnętrznością swoją – i tak mu przejednywa wszytko, iż jego winy i długi sam na się bierze, prosząc – aby je już nie Onezymowi, ale Pawłowi starcowi siwemu i więźniowi Chrystusowemu przyczytał. Co Filemon z wielką chucią uczynił. I to co Apostoł ś. namieniał, iż nie tylo mu przewinienie odpuścił, ale go i wolnością darował, i odesłał do Apostoła, aby jemu w więzieniu służył, miasto siebie. Po zeszciu tedy Apostolskim, Onezym w Rzymie też o wiarę świętą pojmany, i przed sędzią niejakim Tertullem postawiony był. Wyznał się być Chrześcianinem i sługą Pana naszego Jezusa Chrystusa. 2A gdy mu kazał kłaniać się bogom: Boże tego nie daj, rzekł, abym ja miał bałwochwalstwu zezwolić, które u nas wszystkich grzechów nasiało. Ci czarci waszy kochają się w cudzołóstwie, w swejwolej, w hardości, łakomstwie, w zazdrości, w mężobójstwie, w czarach i w obłudnościach – i innych sprośnościach i nieczystości, a służbie brzuchowej. Tego oni was uczą, i ten pożytek fałszywej wiary waszej – ale u nas wszytko temu przeciwne, 3za objawieniem prawdy i wiary w Pana naszego Jezusa Chrystusa Boga prawego, Anielski żywot, i cnót wszytkich jest rozmnożenie. Bacząc Tertullus bezpieczność i stałość jego, posadził go w więzienie – w którym gdy go lud Chrześciański nawiedzał – i jego stateczność więcej umacniał, zwątpiwszy o przełomieniu serca jego, wygnał go z miasta z innymi męczenniki, zwłaszcza z Apicjonem. Gdy przyszli do Puteolów, tamże Chrystusa opowiadali, i wiele ludzi z ciemności pogańskiej wybawiali – o czym dowiedziawszy się Tertullus, kazał ś. Onezyma srodze związanego na swój sąd stawić. Gdy tymże statkiem Chrystusa wyznawał – kazał go Tertullus czterem bić rózgami, grożąc mu iż go w kęsy rozsiekać miał, jeśliby ofiary bogom nie uczynił. A on mówił: O tę prawdę którą w sercu noszę, i w uściech opowiadam dla mego Pana, który mię z wiecznej niewolej wyjął, nic mi ciężko nie będzie. Tedy go barziej kijmi bić rozkazał, tak iż jego ciało już wszytko skołatane było. Nakoniec w goleniach mu i w lędźwiach kości łamano – w których mękach wieczną koronę męczeńską odniósł, na chwałę Ojcu, Synowi, i Duchowi Ś. którego królestwo słynie na wieki wiekom. Amen.

1  V. Martii. Marca. Mart. R. 16. Febru.
Bałwochwalstwo głowa wszytkich grzechów.
Chrześciański żywot Anielski.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

środa, 20 lutego 2019

(116) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Rodzina Jezusa

   46 Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim rozmawiać. 47 Ktoś rzekł do Niego: «Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą pomówić z Tobą». 48 Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» 49 I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. 50 Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest Mi bratem, siostrą i matką». (Mt 12,46-50)

   31 Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. 32 A tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: «Oto Twoja Matka i bracia na dworze szukają Ciebie». 33 Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i [którzy] są moimi braćmi?» 34 I spoglądając na siedzących dokoła Niego, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. 35 Bo kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką». (Mk 3,31-35)

   19 Wtedy przyszli do Niego Jego Matka i bracia, lecz nie mogli dostać się do Niego z powodu tłumu. 20 Oznajmiono Mu: «Twoja Matka i bracia stoją na dworze i chcą się widzieć z Tobą». 21 Lecz On im odpowiedział: «Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je». (Łk 8,19-21)

   46 Ἔτι αὐτοῦ λαλοῦντος τοῖς ὄχλοις ἰδοὺ ἡ μήτηρ καὶ οἱ ἀδελφοὶ αὐτοῦ εἱστήκεισαν ἔξω ζητοῦντες αὐτῷ λαλῆσαι. [47 εἶπεν δέ τις αὐτῷ· ἰδοὺ ἡ μήτηρ σου καὶ οἱ ἀδελφοί σου ἔξω ἑστήκασιν ζητοῦντές σοι λαλῆσαι.] 48 ὁ δὲ ἀποκριθεὶς εἶπεν τῷ λέγοντι αὐτῷ· τίς ἐστιν ἡ μήτηρ μου καὶ τίνες εἰσὶν οἱ ἀδελφοί μου; 49 καὶ ἐκτείνας τὴν χεῖρα αὐτοῦ ἐπὶ τοὺς μαθητὰς αὐτοῦ εἶπεν· ἰδοὺ ἡ μήτηρ μου καὶ οἱ ἀδελφοί μου. 50 ὅστις γὰρ ἂν ποιήσῃ τὸ θέλημα τοῦ πατρός μου τοῦ ἐν οὐρανοῖς αὐτός μου ἀδελφὸς καὶ ἀδελφὴ καὶ μήτηρ ἐστίν. (Mt 12,46-50)

   31 Καὶ ἔρχεται ἡ μήτηρ αὐτοῦ καὶ οἱ ἀδελφοὶ αὐτοῦ καὶ ἔξω στήκοντες ἀπέστειλαν πρὸς αὐτὸν καλοῦντες αὐτόν. 32 καὶ ἐκάθητο περὶ αὐτὸν ὄχλος, καὶ λέγουσιν αὐτῷ· ἰδοὺ ἡ μήτηρ σου καὶ οἱ ἀδελφοί σου [καὶ αἱ ἀδελφαί σου] ἔξω ζητοῦσίν σε. 33 καὶ ἀποκριθεὶς αὐτοῖς λέγει· τίς ἐστιν ἡ μήτηρ μου καὶ οἱ ἀδελφοί [μου]; 34 καὶ περιβλεψάμενος τοὺς περὶ αὐτὸν κύκλῳ καθημένους λέγει· ἴδε ἡ μήτηρ μου καὶ οἱ ἀδελφοί μου. 35 ὃς [γὰρ] ἂν ποιήσῃ τὸ θέλημα τοῦ θεοῦ, οὗτος ἀδελφός μου καὶ ἀδελφὴ καὶ μήτηρ ἐστίν. (Mk 3,31-35)

   19 Παρεγένετο δὲ πρὸς αὐτὸν ἡ μήτηρ καὶ οἱ ἀδελφοὶ αὐτοῦ καὶ οὐκ ἠδύναντο συντυχεῖν αὐτῷ διὰ τὸν ὄχλον. 20 ἀπηγγέλη δὲ αὐτῷ· ἡ μήτηρ σου καὶ οἱ ἀδελφοί σου ἑστήκασιν ἔξω ἰδεῖν θέλοντές σε. 21 ὁ δὲ ἀποκριθεὶς εἶπεν πρὸς αὐτούς· μήτηρ μου καὶ ἀδελφοί μου οὗτοί εἰσιν οἱ τὸν λόγον τοῦ θεοῦ ἀκούοντες καὶ ποιοῦντες. (Łk 8,19-21)

   Jakiś szmer, nie pochodzący z aprobaty lub protestu, przechodzi poprzez tłum, który się tłoczy teraz tak licznie, że pełna jest ulica, także ogród i taras. Jedni siedzą na murku, inni – na figowcu i na drzewach sąsiednich ogrodów. Wszyscy chcą usłyszeć dyskusję pomiędzy Jezusem i Jego nieprzyjaciółmi. Szept jak fala – która przybywa z pełnego morza na brzeg – przechodzi z ust do ust, aż [dochodzi] do apostołów, którzy znajdują się najbliżej Jezusa, to znaczy do Piotra, Jana, Zeloty i synów Alfeusza. Inni są albo na tarasie, albo w kuchni, z wyjątkiem Judasza Iskarioty, który jest na drodze, w tłumie.
   I Piotr, Jan, Zelota oraz synowie Alfeusza, zrozumiawszy ten szept, mówią do Jezusa:
   «Nauczycielu, Twoja Matka i Twoi bracia... Są tam, na drodze, i szukają Ciebie, bo chcą z Tobą pomówić. Nakaż tłumowi, żeby się rozstąpił i umożliwił im podejście do Ciebie, bo to z pewnością z ważnego powodu szukają Cię aż tutaj».
   Jezus podnosi głowę i widzi za ludźmi zatrwożoną twarz Swej Matki, która zmaga się, żeby zapanować nad łzami, podczas gdy Józef, syn Alfeusza, mówi coś do Niej bardzo wzburzony. Jezus dostrzega u Matki gesty zaprzeczania, powtarzające się, energiczne, pomimo natarczywości Józefa. Widzi też zakłopotane oblicze [kuzyna] Szymona, który jest wyraźnie zmartwiony i zasmucony... Ale Jezus nie uśmiecha się i nie wydaje polecenia. Pozostawia Zasmuconą Jej boleści, a Swych kuzynów – tam, gdzie są.
   Opuszcza oczy na tłum i – odpowiadając apostołom, którzy są blisko Niego – daje też odpowiedź tym, którzy są daleko i próbują wynieść wartość [pokrewieństwa] ponad obowiązek.
   «Kto jest Moją Matką? Którzy są Moimi braćmi?»
   Odwraca twarz o poważnym spojrzeniu, twarz blednącą z powodu gwałtu, jaki musi zadać samemu Sobie, żeby postawić obowiązek ponad uczuciem i [więzami] krwi i żeby dla służenia Ojcu wyprzeć się więzi łączącej Go z Matką. Mówi, wskazując szerokim gestem tłum, tłoczący się wokół Niego, w czerwonym świetle pochodni i w srebrzystym [blasku] księżyca prawie w pełni:
   «Oto Moja matka i Moi bracia. Ci, którzy pełnią wolę Boga, są Moimi braćmi i Moimi siostrami, oni są Moją matką. Nie mam innych. A Moi [krewni] staną się nimi [rzeczywiście], jeśli jako pierwsi i z większą doskonałością od wszystkich innych będą czynić wolę Boga, aż do całkowitej ofiary z wszelkich innych pragnień lub głosu krwi i uczuć».
   W tłumie słychać szmer jeszcze silniejszy, jak morze nagle wzburzone wiatrem. Uczeni w Piśmie rzucają się do ucieczki ze słowami: «To opętany! Wypiera się nawet własnej krwi!»
   Krewni podchodzą, mówiąc:
   «To szaleniec! Dręczy nawet własną Matkę!»
   Apostołowie oświadczają:
   «Zaprawdę, w tym słowie jest sam heroizm!»
   Tłum mówi: «Jakże On nas kocha!»
   Z wielkim trudem Maryja, Józef i Szymon przedzierają się przez tłum. Maryja jest samą słodyczą, Józef – samą wściekłością, a Szymon jest zakłopotany. Podchodzą do Jezusa i Józef od razu atakuje Go:
   «Jesteś szaleńcem! Obrażasz wszystkich! Nie szanujesz nawet Swej Matki! Ale teraz ja tutaj jestem i przeszkodzę Ci w tym. Czy to prawda, że chodzisz jako robotnik tu i tam? A jeśli to prawda, dlaczego nie pracujesz w Swoim warsztacie, żeby wyżywić Matkę? Dlaczego kłamiesz mówiąc, że Twoja praca polega na nauczaniu, leniu i niewdzięczniku, jeśli potem pracujesz dla pieniędzy w obcym domu? Naprawdę wydajesz mi się opętanym przez demona, który Cię sprowadza na złą drogę. Odpowiedz!»
   Jezus odwraca się i bierze za rękę małego Józefa, przyciąga go do Siebie i podnosi. Trzymając go w ramionach mówi:
   «Moja praca polegała na daniu pożywienia temu niewinnemu i jego krewnym oraz na przekonaniu ich, że Bóg jest dobry. Było nią głoszenie w Korozain pokory i miłości. Ale nie tylko dla Korozain, lecz także dla ciebie, Józefie, bracie niesprawiedliwy. Ja jednak wybaczam ci, bo wiem, że zostałeś ukąszony zębami węża.270 I wybaczam też tobie, niestały Szymonie. Nie mam nic do wybaczenia Mojej Matce ani Ona nie ma nic do wybaczenia Mnie, osądza bowiem sprawiedliwie. Niech świat czyni, co chce. Ja czynię to, czego chce Bóg. A z błogosławieństwem Ojca i Mojej Matki jestem szczęśliwy bardziej, niż gdyby cały świat ogłosił Mnie królem według świata. Chodź, Matko, nie płacz. Oni nie wiedzą, co czynią. Wybacz im».
   «O, Mój Synu! Ja wiem. Ty wiesz. Nie ma nic więcej do powiedzenia...»
   «Nie ma nic więcej do powiedzenia ludziom jak tylko: „Odejdźcie w pokoju”».
   Jezus błogosławi tłum, a potem trzymając Maryję prawą ręką, a lewą – dziecko, idzie w kierunku schodów i wchodzi na nie pierwszy. (III (cz. 3–4), 132: 2 września 1945. A, 6343-6363)

270  Zob. wizja nr 127 w Księdze III, opublikowanej przez „Vox Domini”.

   Un brusio, che non è né di approvazione né di protesta, scorre per la folla, che si pigia ormai tanto numerosa che anche la via ne è stipata, oltre l’orto e la terrazza. Vi è gente a cavalcioni del muretto, arrampicata sul fico dell’orto e sulle piante degli orti vicini, perché tutti vogliono sentire la disputa fra Gesù e i suoi nemici. Il brusio, come un’onda che dal largo giunge al lido, arriva di bocca in bocca fino agli apostoli che più sono vicino a Gesù, ossia Pietro, Giovanni, lo Zelote e i figli di Alfeo. Perché gli altri sono parte sulla terrazza e parte nella cucina. Meno Giuda Iscariota che è sulla via, fra la folla.
   E Pietro, Giovanni, lo Zelote, i figli d’Alfeo lo raccolgono questo brusio e dicono a Gesù: «Maestro, c’è tua Madre e i tuoi fratelli. Sono là fuori, sulla via, e ti cercano perché ti vogliono parlare. Da’ ordine che la folla si allontani perché essi possano venire a Te, perché certo un gran motivo li ha portati fin qui a cercarti».
   Gesù alza il capo e vede in fondo alla gente il viso angosciato di sua Madre che lotta per non piangere, mentre Giuseppe di Alfeo le parla concitatamente, e vede i segni di diniego di Lei, ripetuti, energici, nonostante l’insistenza di Giuseppe. Vede anche il viso imbarazzato di Simone, palesemente addolorato, disgustato… Ma non sorride e non ordina nulla. Lascia l’Afflitta nel suo dolore e i cugini là dove sono.
   Abbassa gli occhi sulla folla e, rispondendo agli apostoli vicini, risponde anche a quelli lontani che tentano di far valere il sangue più del dovere. «Chi è mia Madre? Chi sono i miei fratelli?». Gira l’occhio, severo nel volto che impallidisce per questa violenza che si deve fare, per mettere il dovere al disopra dell’affetto e del sangue e per fare questa sconfessione del suo legame alla Madre per servire il Padre, e dice, accennando con un largo gesto la folla che si pigia intorno a Lui al lume rosso delle torce e alla luce argentea della luna quasi piena: «Ecco mia madre ed ecco i miei fratelli. Coloro che fanno la volontà di Dio sono i miei fratelli e sorelle, sono mia madre. Non ne ho altri. E i miei saranno tali se, per primi e con maggior perfezione di ogni altro, faranno la volontà di Dio fino al sacrificio totale di ogni altra volontà o voce di sangue e di affetto».
   La folla ha un mormorio più forte, come se fosse un mare sconvolto da un subito vento.
   Gli scribi iniziano la fuga dicendo: «È un demonio! Rinnega persino il suo sangue!».
   I parenti avanzano dicendo: «È un folle! Tortura persino sua Madre!».
   Gli apostoli dicono: «In verità che in questa parola c’è tutto l’eroismo!».
   La folla dice: «Come ci ama!».
   A fatica Maria con Giuseppe e Simone fendono la folla. Lei tutta dolcezza, Giuseppe tutto furia, Simone tutto imbarazzo. Giungono presso Gesù.
   E Giuseppe lo investe subito: «Sei folle! Offendi tutti. Non rispetti neppure tua Madre. Ma ora sono qui io e te lo impedirò. È vero che vai come lavorante qua e là? E allora, se vero è, perché non lavori nella tua bottega, sfamando tua Madre? Perché menti dicendo che il tuo lavoro è la predicazione, ozioso e ingrato che sei, se poi vai al lavoro prezzolato in casa estranea? Veramente mi sembri preso da un demonio che ti travia. Rispondi!».
   Gesù si volta e prende per mano il bambino Giuseppe, se lo tira vicino e poi lo alza tenendolo per le ascelle e dice: «Il mio lavoro fu sfamare questo innocente e i suoi parenti e persuaderli che Dio è buono. È stato predicare a Corozim l’umiltà e la carità. E non a Corozim soltanto. Ma anche a te Giuseppe, fratello ingiusto. Ma Io ti perdono perché ti so morso da denti di serpe. E perdono anche a te, Simone incostante. Non ho nulla da perdonare né da farmi perdonare da mia Madre, perché Ella giudica con giustizia. Il mondo faccia ciò che vuole. Io faccio ciò che Dio vuole. E con la benedizione del Padre e della Madre mia sono felice più che se tutto il mondo mi acclamasse re secondo il mondo. Vieni, Madre. Non piangere. Essi non sanno ciò che fanno. Perdonali».
   «Oh Figlio mio! Io so. Tu sai. Non c’è altro da dire...»
   «Non c’è altro da dire fuorché alla gente, questo: “Andate in pace”».
   E Gesù benedice la folla e poi, tenendo con la destra Maria, con la sinistra il bambino, si avvia alla scaletta e la sale per il primo. (4, 268)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

poniedziałek, 18 lutego 2019

(69) Żywoty Świętych: Austreberta

Żywot Ś. Austreberty
Panny klasztora Pauliaceńskiego,
pisany od człowieka zacnego, tegoż wieku żyjącego.
Żyła około roku Pańskiego, 638. Surius Tom. 1.1

   Austreberta w domu zacnym z ojca Badefryda Groffa, i matki Framehildy (która była rodzaju królów Niemieckich, bogobojnych i wielkich jałmużników) urodzona – z młodości światem i jego rozkoszami marnymi gardzić, a Duchem Ś. napełniona, P. Boga i służby Jego pragnąć poczęła – więcej o klasztorze, niżli o ubiorach abo świeckich a młodości pospolitych zabawach myśląc. 2Mając lat dziesięć, patrząc na twarz swoję w wodzie, ujźrzała na głowie swej zasłonę zakonną, abo velum – które widzenie tak się jej serca chwyciło, iż od tego czasu, wszytkę myśl swoję do żywota czystego i służby Bożej obracała. Chcieli ją rodzicy za mąż dać, ale ona innemu mężowi przystając, sercem zupełnym, z płaczem prosiła P. Boga, aby jej to ziścił, co jej był jako przez cień w onej wodzie ukazał. Słyszała podobno abo czytała pismo ono:3 kto tylo słowa Bożego słucha, a nie czyni, podobny jest temu, który na twarz swoję w źwierciedle patrzy – ujźrzał ją, ale wnet jaka jest, odszedszy zapomniał. Niechciała ta zapomnieć tego, co oglądając się widziała – ale wnet skutkiem wypełnić uprzejmie pragnęła. Już rodzicy zmówili ją za mąż, i upominki zmowne z obu stron pobrane, i dzień wesela małżeńskiego naznaczony był – a ona w wielkiej trwodze została, smucąc się, a niewiedząc co innego czynić, 4tajemnie Bogu się poruczywszy uszła, brata maluczkiego rodzonego z sobą wziąwszy, i bieżała do swego Biskupa Tarnańskiego Audomara. A iż przez most jeden u rzeki Kwancjej przebyć miała – gdy na to miejsce przyszła, ujźrzy a ono rzeka wezbrała, a woda wyższa mostu, przechodu wszytkim jadącym nie dopuści. 5Panna Boża pomniąc z czym szła i w czyjej obronie, przeżegnawszy się, szła w wodę, i innym za sobą iść kazała – i tak wielkim cudem mocy Bożej prawie po wodzie chodząc z innymi którzy za nią szli, przebywszy rzekę – do onego Biskupa przyszła. I przezeń Panu Bogu oddana i poświęcona jest, i ono velum abo zasłonę zakonną na wieczną czystość swoję, którego pragnęła, z weselem odniosła. Biskup potym łacno jej rodzice bogobojne przejednał – do których potym panienka przyszła, i z wielką pociechą ich do klasztoru, Porkus nazwanego, oddana jest.
   Tam cnotom doskonałym przyuczając się, a co dzień więtszy w nich postępek biorąc – 6pokorę a posłuszeństwo za fundament duchownemu budowaniu kładła. Miała się ze wszytkich naliższą, i grzeszniejszą – każdej siestrze służyć, każdej się ukorzyć umiała. Kazano jej czasu jednego, wedle zwyczaju zakonnego, chleb piec, gdy kolej na nię przyszła – małą tylo dzieweczkę przy sobie ku pomocy miała, która jej była wychowanicą, i to dziś jeszcze o niej powiada. Piekąc tedy chleb, gdy już piec wygorzał i węgle się wygarnęły – gdy ostatek już wyczyścić było trzeba, a chleb kłaść – trafiło się, iż się pomiotło zapaliło i wszytko zgorzało – 7a ona rękoma klasnąwszy, westchnęła, mówiąc: Ach mię co czynić, chleb się skazi – i prędko drzwi zawarszy aby nikt nie widział w piec wlazła sama i swoimi go rękawami wyczyściła. A włos jej jeden nie ugorzał, i na sukni ognia nic znać nie było – i tak chleb spiekła i posługę powinną uczyniła. Co gdy z prostoty przed jednym duchownym powiedziała – obaczył cud on w niej człowiek baczny, i wielką jej świątobliwość, której przed nią tając nie jako fukać począł: nie czyń tego, powiada, drugi raz, córko, abyś od czarta skuszona nie była.
   Potym tego klasztoru za starszą obrana była, długo szczęśliwie panienki w nim sprawując, i one P. Bogu przykładem i nauką swoją pozyskując, do inego klasztoru z rozkazania starszych swoich za starszą przeniesiona była, z takiej przyczyny. 8Jeden zacny i możny człowiek Amelbertus niejaki córkę swoję, Aureą imieniem, Panu Bogu na czysty żywot oddając, na swym gruncie w Pauliaku klasztor panieński zbudował dla córki swej, i nadał. Do tego ś. Austreberta od starszych swoich przyzwana jest, aby on nowy klasztor, nauką i przykłady swemi i zwyczajmi zakonnemi ufundowała. Co ona z wielką chęcią czyniła. Lecz z poduszczenia czartowskiego, inne zakonne panny, którym się sroga być zdała – barzo ją źle do onego Amelberta fundatora odniosły, i niesprawiedliwie obżałowały. A on jako człowiek gniewliwy a nieludzki, przyzwawszy a sprawy jej nie wysłuchawszy, fukać na nię i grozić jej tak barzo pocznie, iż się do miecza na nię potargnie. A ona rozumiejąc iż czas męczeństwa jej, do którego zawżdy ochotną była przyszedł – zjąwszy subtelne a święte głowy swej pokrycie, i na szyję spuściwszy, 9nie niewieścim sercem męstwo swe w rzeczach Boskich pokazując, szyję ku ścięciu nastawiła. Lecz Amelbertus jako wryty stanął – dziwując się takiej mężności, jakiej w wielu mężach nie doznał. I zlęknąwszy się, miecz porzucił. By się była ta za onych okrutników, i wylewców krwie Chrześciańskiej urodziła – rozumiej jakoby była na męczeństwo za Chrystusa bieżała – której i ogień, jako onym dziatkom w piecu Babilońskim, straszny nie był.
   Sprawowała on klasztor z wielką miłością ku siostrom, w czystym sercu, w prostocie umysłu, w cierpliwości i znoszeniu człowieczych w siostrach swoich nieudolności, i w wielkim przykładzie wszytkiej bogomyślności i żywota świętego. Czytaniem, całej nocy modlitwami, posty, i pokornymi posługami, zabawiała życie swoje, i w to inne wprawowała – w doległościach cierpliwa, i w pokusach dziwnie Bogu ufająca była. Poście trzykroć tylo, okrom Niedziele, w tydzień jadła. Nikt z nią gadać nie mógł, żeby z jej rozmowy zmiękczony nie odszedł ku lepszemu. Siestrze jednej ból wielki przypadł, iż jej twarz spuchnęła, tak, iż jednego oka widać nie było – a ona skoro się twarzy jej ręką swoją dotkła, wnetże ból przestał, a uzdrowiona była.
   Roku jednego wstąpiwszy w post, w nocy siostra jedna śpiąc, głos usłyszy: wstań prędko, idź do starszej, aby wstała a siostry na służbę Bożą pobudziła – a ona snem zjęta nie wstała. Drugi raz także usłyszy: wstań, powiedz starszej, iż już czas do służby Bożej – a przedsię nie wstała. Aż trzeci raz, z fukiem na nię zawoła: jużci trzeci raz mówię a ty niechcesz wstać? Idź rychło powiedz starszej, aby siostry do służby Bożej wzbudziła – ona się przelęknąwszy porwie, i bieży do starszej, najdzie ją już w kościele czującą – powie jej onę rzecz, wszytka drżąc. Tedy wnet zadzwonią, i barzo się prędko wszytkie zejdą, tak iż żadna nie została na łożnicy. I dziwuje się starsza iż tak prędko i wszytkie zaraz wstały – co się nigdy tak nie trafiło. Nie zostało na łożnicy jedno dwoje małych dzieweczek. Zaczną jutrznią, ledwie pierwszy Psalm poczynają, a u łożnice się mur obalił, i wielki grom i trzask, że się ziemia strzęsła, uczynił – zlękły się wszytkie onego gromu i umilkły, i poczęły wychodzić – a święta Austreberta zakaże aby żadna nie wychodziła – i wróciły się wszytkie do zaczętego śpiewania i modlitwy. 10Wynidzie sama krzyżem się ś. przeżegnawszy, dowie się iż się u łożnice mury obaliły. Dziękuje Panu Bogu, iż siostry sam wyprowadzić raczył – 11a o ono dwoje dziatek frasować się pocznie – jęli ich szukać, i naleźli obiedwie z łaski Bożej zdrowe – jednę pod stołem miedzy upadłymi mury, a drugą w oknie ściany tej, która była cała została – kto je tam posadził i jako, tego nikt powiedzieć nie umiał, ani się domyślić nie mógł. 12Jedna siostra powinowata onych dzieweczek, nad rozkazanie z Kościoła wyszła, i szukając po onych rozwalinach dzieweczek, znowu na nię część muru upadła, i wiele w niej kości połamała, iż ledwie żywą na płachcie wynieśli. Święta Austreberta nawiedzając ją, olejem żegnanym pomazała i cudownie ją zleczyła. Koniec swój i dzień śmierci wiedziała – przeto dnia tego, gdy przeniesiona być do wiecznej radości miała – zezwawszy sióstr, upominała je, do pokory, spólnej miłości, i statecznego w zakonie świętym wytrwania. A ony gdy płacząc nad nią Litanią mówiły, bacząc konanie jej, jako ze snu, rzecze do nich: słuchajcie a milczcie – nie widzicie jako wdzięczna a dziwna processja przyszła, tych świętych któreście mianowały, wielka liczba tu jest. I to mówiąc, oddała ducha Panu Bogu, w samę Niedzielę Wielkonocną na świtaniu. Cudy i po śmierci wsławił ją Pan Bóg, na cześć swoję i wieczną chwałę. Amen.

   13Przypatrz się jaką obronę Aniołów swoich ma Pan Bóg nad sługami swemi, którzy się służbą świętą Jego bawią. Właśnie jako Lota, tak te panienki wywiódł, gdy się komórki ich z murem zawalić miały. Prawie się ziściło, co P. Bóg swym obiecał: Postawiłem stróże na murach twoich.
   2. Widzisz i kaźń nieposłuszeństwa, gdy ta jedna wyszła nad rozkazanie starszej, jako nie uszła pomsty Bożej. Mniemała nędzna, aby ten P. Bóg który obmyślił obronę jej samej, o onych też niewinnych dziateczkach myślić, i zdrowia ich opatrzyć nie miał. A ono o nas i o rzeczach naszych lepiej Pan Bóg radzi, niżli my chcemy i umiemy.

1  IIII. Martii. Marca. Mart. R. 10. Febru.
Widzenie zasłony panieńskiej w wodzie.
3  Jk 1.
Uciekła do Biskupa gdy ją za mąż chciano dać.
Woda czystości służy.
Posłuszeństwo a pokora, fundament cnót świętych.
Ten to pisał co tegoż wieku żył.
Ociec dla córki klasztor zbudował i nadał.
Szyje na śmierć nastawiła.
10  Cudo w obronie panienek.
11  Dwoje dziatek w obaleniu muru zachowanych.
12  Kaźń nieposłuszeństwa.
13  Obrok duchowny.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

piątek, 15 lutego 2019

Z sercem wśród zwierząt

Mieszkam na pustyni
wśród zwierząt
i anioły przychodzą mnie karmić
wśród nieludzkich języków
wyczuwam tętna serc
budzone przez pierwsze
szepty wielkiej Miłości

wtorek, 12 lutego 2019

(115) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Powroty nieczystego ducha

   43 Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku, ale nie znajduje. 44 Wtedy mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”; a przyszedłszy, zastaje go nie zajętym, wymiecionym i przyozdobionym. 45 Wtedy idzie i bierze z sobą siedmiu innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I staje się późniejszy stan owego człowieka gorszy, niż był poprzedni. Tak będzie i z tym przewrotnym plemieniem. (Mt 12,43-45)

   24 Gdy duch nieczysty opuści człowieka, błąka się po miejscach bezwodnych, szukając spoczynku. A gdy go nie znajduje, mówi: „Wrócę do swego domu, skąd wyszedłem”. 25 Przychodzi i zastaje go wymiecionym i przyozdobionym. 26 Wtedy idzie i bierze siedmiu innych duchów, złośliwszych niż on sam; wchodzą i mieszkają tam. I stan późniejszy owego człowieka staje się gorszy niż poprzedni. (Łk 11,24-26)

   43 Ὅταν δὲ τὸ ἀκάθαρτον πνεῦμα ἐξέλθῃ ἀπὸ τοῦ ἀνθρώπου, διέρχεται δι’ ἀνύδρων τόπων ζητοῦν ἀνάπαυσιν καὶ οὐχ εὑρίσκει 44 τότε λέγει· εἰς τὸν οἶκόν μου ἐπιστρέψω ὅθεν ἐξῆλθον· καὶ ἐλθὸν εὑρίσκει σχολάζοντα σεσαρωμένον καὶ κεκοσμημένον. 45 τότε πορεύεται καὶ παραλαμβάνει μεθ’ ἑαυτοῦ ἑπτὰ ἕτερα πνεύματα πονηρότερα ἑαυτοῦ καὶ εἰσελθόντα κατοικεῖ ἐκεῖ· καὶ γίνεται τὰ ἔσχατα τοῦ ἀνθρώπου ἐκείνου χείρονα τῶν πρώτων. οὕτως ἔσται καὶ τῇ γενεᾷ ταύτῃ τῇ πονηρᾷ. (Mt 12,43-45)

   24 Ὅταν τὸ ἀκάθαρτον πνεῦμα ἐξέλθῃ ἀπὸ τοῦ ἀνθρώπου, διέρχεται δι’ ἀνύδρων τόπων ζητοῦν ἀνάπαυσιν καὶ μὴ εὑρίσκον· [τότε] λέγει· ὑποστρέψω εἰς τὸν οἶκόν μου ὅθεν ἐξῆλθον· 25 καὶ ἐλθὸν εὑρίσκει σεσαρωμένον καὶ κεκοσμημένον. 26 τότε πορεύεται καὶ παραλαμβάνει ἕτερα πνεύματα πονηρότερα ἑαυτοῦ ἑπτὰ καὶ εἰσελθόντα κατοικεῖ ἐκεῖ· καὶ γίνεται τὰ ἔσχατα τοῦ ἀνθρώπου ἐκείνου χείρονα τῶν πρώτων. (Łk 11,24-26)

   «Dlaczego mówisz, że to pokolenie jest cudzołożne i złe? Ono nie jest gorsze od innych. Są tacy sami święci, jacy byli w innych pokoleniach. Społeczność Izraela nie zmieniła się. Obrażasz nas».
   «To wy sami siebie obrażacie, szkodząc waszym duszom, gdyż oddalacie je od Prawdy, a tym samym – od Zbawienia. Ale Ja mimo to wam odpowiem. To pokolenie jest święte jedynie w swych szatach i na zewnątrz. Wewnątrz nie jest święte. Są w Izraelu te same nazwy dla oznaczenia tych samych rzeczy, lecz nie ma istoty tych rzeczy. Są te same zwyczaje, te same ubiory i te same obrzędy, lecz brak im ducha. Jesteście cudzołożni, gdyż odrzuciliście duchowe małżeństwo z Boskim Prawem i w drugim, cudzołożnym związku, poślubiliście prawo szatana. Jesteście obrzezani jedynie w nietrwałym ciele. Serce nie jest już obrzezane. I jesteście źli, gdyż zaprzedaliście się Złemu. [Skończyłem] mówić».
   «Obrażasz nas zbytnio. Skoro jednak tak jest, dlaczego nie uwolnisz Izraela od demona, żeby stał się świętym?»
   «Czy Izrael chce tego? Nie. Oni tego chcą, ci biedni... Przyszli, żeby ich uwolnić od demona, bo odczuwają go w sobie jako brzemię i hańbę. Wy tego nie odczuwacie. Wyzwolenie od niego byłoby daremne, gdyż nie pragniecie tego. Dlatego też od razu zostalibyście na nowo wzięci [przez niego w posiadanie] – i to jeszcze silniej. Kiedy bowiem duch nieczysty wyjdzie z człowieka, błąka się po miejscach pustynnych, szuka miejsca spoczynku, lecz nie znajduje go. Zwróćcie uwagę na to, że nie chodzi o miejsca wysuszone materialnie: są one wysuszone, gdyż są mu wrogie, nie przyjmują go, tak jak ziemia wysuszona jest wroga dla ziarna. Zły duch mówi więc: „Powrócę do mojego domu, skąd zostałem wypędzony siłą i wbrew mojej woli. I jestem pewien, że mnie przyjmie i da mi odpoczynek.” I istotnie powraca do tego, który do niego należał, i często znajduje go gotowym go przyjąć. Zaprawdę bowiem mówię wam, że człowiek tęskni raczej za szatanem niż za Bogiem i – jeśli tylko szatan nie uciska jego członków przez jakieś inne opętanie – uskarża się. [Szatan] idzie więc, zastaje dom pusty, zamieciony, przyozdobiony, pachnący czystością. Bierze więc siedem innych demonów, gdyż nie chce go utracić, i z tymi siedmioma duchami, gorszymi od niego, wchodzi i wszyscy osiedlają się tam. I drugi stan tego, który się raz nawrócił, ale ponownie się zdeprawował, jest gorszy niż pierwszy. Demon bowiem może docenić do jakiego stopnia człowiek kocha szatana, a niewdzięczny jest wobec Boga. [Stan ten jest gorszy] także dlatego, że Bóg nie wraca tam, gdzie podeptano Jego łaski, i gdzie ci, którzy już raz doświadczyli opętania, otwierają ramiona na opętanie jeszcze silniejsze. Ponowny upadek w satanizm jest gorszy niż zapadnięcie na śmiertelne suchoty, kiedyś uleczone, a teraz już niepodatne na polepszenie ani uzdrowienie. Tak stanie się z tym pokoleniem, które – nawrócone przez Chrzciciela – wolało na nowo być grzeszne, gdyż ono kocha Złego, a nie Mnie». (III (cz. 3–4), 132: 2 września 1945. A, 6343-6363)

   «Perché dici che questa generazione è adultera e malvagia? Non lo sarà da più delle altre. In essa vi sono gli stessi santi che vi erano nelle altre. La compagine di Israele non è mutata. Tu ci offendi».
   «Voi vi offendete da voi stessi nuocendovi nelle vostre anime, perché le allontanate dalla Verità, e dalla Salvezza perciò. Ma Io vi rispondo lo stesso. Questa generazione non è santa che nelle vesti e nell’esterno. Dentro, santa non è. Vi sono in Israele gli stessi nomi per significare le stesse cose. Ma non c’è la realtà delle cose. Vi sono gli stessi usi, vesti, riti. Ma manca lo spirito di essi. Siete adulteri perché avete respinto il soprannaturale maritaggio con la Legge divina e avete sposato, in seconda adultera unione, la legge di Satana. Non siete circoncisi che in un membro caduco. Il cuore non è più circonciso. E malvagi siete perché vi siete venduti al Maligno. Ho detto».
   «Tu troppo ci offendi. Ma perché, se così è, Tu non liberi Israele dal demonio acciò diventi santo?».
   «Ha Israele questa volontà? No. L’hanno quei poveri che vengono per essere liberati dal demonio perché lo sentono in loro come un peso e una vergogna. Voi questo non lo sentite. E inutilmente voi ne sareste liberati, perché non avendo volontà di esserlo, subito sareste ripresi ed in maniera ancora più forte. Perché quando uno spirito immondo è uscito da un uomo, vagola per luoghi aridi in cerca di una riposo e non lo trova. Luoghi aridi non materialmente, notate. Aridi perché gli sono ostili non accogliendolo, così come la terra arida è ostile al seme. Allora dice: “Tornerò alla casa mia da dove sono stato cacciato a forza e contro la sua volontà. E certo sono che mi accoglierà e mi darà riposo”. Infatti torna a colui che era suo, e molte volte lo trova disposto ad accoglierlo, perché in verità ve lo dico che l’uomo ha più nostalgia di Satana che di Dio, e se Satana non gli opprime le membra per nessun’altra possessione si lamenta. Va dunque e trova la casa vuota, spazzata, adorna, odorosa di purezza. Allora va a prendere altri sette demoni perché non vuole più perderla, e con questi sette spiriti peggiori di lui, entra in essa e vi si stabiliscono tutti. E questo secondo stato, di uno convertito una volta e che si pervertisce una seconda, è peggiore del primo. Perché il demonio ha la misura di quanto quell’uomo sia amante di Satana e ingrato a Dio, ed anche perché Dio non ritorna là dove si calpestano le sue grazie e, già esperti di una possessione, si riaprono le braccia ad una maggiore. La ricaduta nel satanismo è peggio di una ricaduta in etisia mortale già sanata una volta. Non è più passibile di miglioramento e guarigione. Così accadrà anche di questa generazione che, convertita dal Battista, ha rivoluto essere peccatrice perché è amante del Malvagio e non di Me». (4, 268)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001


niedziela, 10 lutego 2019

(68) Żywoty Świętych: Chad

Żywot Ś. Ceadda Biskupa z Brytaniej,
wypisany od W. Bedy w historiej Kościelnej Angielskiej, lib. 3. cap. 28. & lib. 4 cap. 3. Żył około roku Pańskiego, 664.1

   Za panowania króla Wulffera w Brytaniej, wzięty był na biskupstwo kapłan Ceadda – acz jeszcze nie był według praw kościelnych porządnie poświęcony – wszakże pilnie się barzo wziął za pracą około rozsiewania wiary świętej i rozmnożenia prawdy, i niepokalanej czystości kościelnej – w pokorze i wstrzymawałości, nauki i czytania Pisma Ś. Pilnował – 2po wsiach i miasteczkach opowiadając Ewangelią chodził pieszo, obyczajem świętych Apostołów, jazdy żadnej i wozów nie używając. Gdy tedy Teodorus posłany był od papieża Witaliana z Rzymu, na dojźrzenie Brytaniej – stanowił i poświęcał Biskupy, i to co nalazł nieporządnego, abo niedoskonałego, naprawował – przyganił temu ś. Ceaddowi, iż nie miał porządnego poświęcenia Biskupiego. Na to mu pokornie odpowiedział: 3jeśli po mnie baczysz, iżbych Biskupi urząd nieporządnie przyjął – oto go z chucią z siebie składam – bom się też nigdy godnym być nań nie czuł – z posłuszeństwam tylo gdy mi kazano, chociażem o swej niegodności wiedział, nań zezwolił. A Teodorus słysząc pokorną odpowiedź jego, rzekł: Biskupstwa składać z siebie nie masz – ale odemnie po Katolicku znowu poświęcon być masz.
   Potym rychło Wulfferus król prosił Teodora, aby mu Biskupa do państwa jego posłał, Ceadda ś. mianując, i on barzo żądając. Nie bronił go Teodorus – lecz mu rozkazał aby na dalekie drogi jazdy używał, a zdrowia bez potrzeby nie psował. A gdy Ceadda, dla onej świętej pracej i wysługi u Boga, niechciał jedno pieszo chodzić – sam go swoją ręką na konia wsadzał, a do tego przymuszał, wiedząc iż był człowiekiem świętym. Gdy tedy Biskupstwo Mercjońskiego i Lindyfarskiego powiatu przyjął, wedle przykładów ojców świętych starych, w doskonałym żywocie urząd on sprawował. Darował mu też król ziemie na zbudowanie klasztoru, przy którym sobie mieszkanie blisko kościoła uczynił, w którym z kilką, to jest z siedmią braciej, 4na modlitwie się i czytanie zamykał, gdy już pracą Biskupią i kazanie odprawił. Okrom wielkich cnót i doskonałości jego, w czystości, w pokorze, w modlitwie, w ubóstwie dobrowolnym, w nauce – tak głęboko wszczepioną miał w serce bojaźń Bożą, i tak na swój koniec ostatni we wszytkich sprawach swoich pamiętał – 5iż gdy wiatr jaki wielki powstał, wnetże czytania i inej zabawy zaniechawszy, modlił się za ludzki naród, aby mu Pan Bóg miłościwym był. A jeśli jeszcze on wiatr trwał, abo więtszy i sroższy wstawał, zamknąwszy księgi padł na ziemię, i pilniejszą modłę czynił. A jeśli było łyskanie i gromy, bieżał do kościoła, i tak długo tam na modlitwie był, aż Pan Bóg jasność powietrza przywrócił. Gdy go pytali czemuby tak czynił? Odpowiedział: izaliście nie czytali? 6Pan Bóg z nieba grom puścił, i nawyższy dał głos swój, wystrzelił strzały swoje i rozproszył je, pioruny rozmnożył i zastraszył je. Burzy Pan Bóg powietrze, przepuszcza wiatry, piorunami strzela, i z nieba bije – aby ludzie ku swej bojaźni pobudził, i przyszły sąd im przypominał, a ich pychę skrócił – przywodząc im na myśl, on straszliwy dzień, którego w obłocech z wielką mocą i majestatem barzo straszliwy przyjdzie sądzić żywych i martwych. Przeto trzeba się na Jego upominanie oglądać, a z bojaźnią się i z miłością, na te gromy Jego ozywać, iż gdy rękę na karanie wyciąga, chociaż zaraz nie karze, abyśmy miłosierdzia używali, a skruszywszy twardość serca naszego, i grzechów przestając, na srogą kaźń Jego nie zarabiali. Tak ich nauczał, i do tego swym przykładem przywodził.
   Pułtrzecia lata wielce sławnie kościół sprawując, z Boskiego zrządzenia czas przyszedł, o którym mówi Pismo:7 jest czas miotać kamienie, a jest je też czas zbierać. Bo przyszło zaraźliwe powietrze od Boga, które śmiercią cielesną, żywe kościelne kamienie z ziemie, na niebieskie budowanie przenosiło. Wiele owiec przed sobą do Pana Boga posławszy, i im usłużywszy, jego też czas przyszedł aby z tego świata do Pana się pokwapił. I trafiło się dnia jednego, gdy inni bracia w kościele byli, sam z jednym bratem, na imię Owinem, w onym mieszkaniu został. 8Ten Owinus wielkiej był cnoty człowiek, i szczerym sercem świat i wszytkę jego sławę, dla wiecznej odpłaty opuszczając, godnym się zstał tajemnic i zjawienia Bożego – i słuszną sobie wiarę swej powieści u każdego jednać może. Był pierwej u królowej Edyldrydy, pierwszym sługą i sprawcą domu jej. A gdy za gorącością wiary swej świat opuszczać miał, nie leniwie w tym sobie począł – ale wszystkim porzuciwszy, i ze wszytkiego się obnażywszy, w prostej sukni, z siekierą w ręku do klasztora tego Biskupa Ceadda przyszedł – dając znać, iż nie na próżnowanie, jako niektórzy – ale na robotę i pracą do klasztoru wstępował. Bo im był do rozczytania Pisma Świętego niesposobniejszy – tym był w robocie ręcznej pilniejszy – a gdy inni bracia w zamknieniu czytali, on na podwórzu roboty domowe odprawował.
   Ten tedy (jakom był począł powiadać) gdy inni bracia do kościoła poszli, a Biskup sam na czytaniu abo na modlitwie został – 9usłyszał (tak jako potym powiedział) dziwnie słodkie śpiewanie radujących się, a z nieba na ziemię zstępujących – które śpiewanie pierwej z daleka słyszał, a potym baczył iż bliżej do niego przychodzi – aż na kapliczce, w której był Biskup, stanie, i tam wnidzie ona muzyka. On zdumiewał się i myślił, coby to było, i obaczy, jakoby po pułgodziniu, iż się zasię ono wesołe śpiewanie, z pokrycia kapliczki onej, tąż drogą w niebo wracało, z niewymowną słodkością i wdzięcznością wesela i śpiewania. I barzo się dziwując i pilnie rozważając, coby to było – usłyszy iż Ceadda otworzywszy okno, kołace wedle zwyczaju, dając znać, aby kto do niego przyszedł. Wszedł prędko do niego on Owinus – i rzecze mu Biskup, aby wszytkich siedmi braciej zawołał prędko z kościoła, a sam też przy nich był. 10Skoro przyszli, upominał ich, aby miłość spólną miedzy sobą, i ku wszytkim niewiernym zachowali – zakonne ustawy, których się od niego nauczyli, i to, co na nim widzieli, abo co w żywociech i w naukach ojców świętych czytali, aby to z pilnością i bez przestanku pełnili. 11I powiedział im o bliskiej śmierci swojej, mówiąc: Gość on namilszy, który bracią naszę zwykł nawiedzać, dziś też do mnie przyszedł, i z tego mię świata wzywać raczył. Wróćcież się, prawi, do kościoła, i inną bracią upomnicie, aby zeszcie moje Panu polecali, a swego też, którego godziny nie wiedzą, w modlitwach, postach, i dobrych uczynkach oczekawali.
   Tedy bracia oni wziąwszy jego błogosławieństwo, smutni do kościoła poszli. A on co śpiewanie niebieskie słyszał, wrócił się, i padszy przed Biskupem, pytał go: coby to była za muzyka, któram (powiada) słyszał, z nieba na twoje mieszkanie przychodzącą, i zaś się nazad wracającą? Odpowie ś. Ceadda: Jeśliś śpiewanie słyszał, a wojskaś niebieskie widział – rozkazujęć w imię Pańskie, abyś tego nikomu przed moją śmiercią nie powiadał. 12Otóżci prawdę oznajmuję, iż to byli Aniołowie Boży, którzy mię do niebieskiej zapłaty, któram ja zawżdy miłował, i onej pragnął, wzywali – i po siedmi dni wrócić się i przyść po mię obiecali. I tak się zstało – bo tegoż dnia zachorzał, i wziąwszy na obronę używanie Ciała i Krwie Pańskiej, siódmego dnia z więzienia cielesnego dusza jego święta wybawiona, i od Aniołów prowadzona, na wieczne wesele poszła. A nie dziwna iż z weselem śmierć i dzień Pański oglądał, którego zawżdy w żywocie tym troskliwie oczekiwał. Na to miejsce gdzie pogrzebion, jeden się szalony od rozumu zabłąkał, a tam przenocował – a nazajutrz barzo dobrze zdrowym wyszedł. Z grobu jego, dziurą na to uczynioną, lud który tam dla nabożeństwa idzie, proch bierze – a gdy go w wodę kładą, a niemocni ludzie i bydło onę wodę piją – od chorób rozmaitych wybawieni bywają – na cześć Bogu Ojcu, Synowi, i Duchu Ś., którym równa moc i chwała na wieki wiekom. Amen.

   13Święty był obyczaj przodków naszych Chrześcian starych, które jeszcze i sam pomnię, iż gdy grzmienie było, a postrach na powietrzu, dzwonami Plebanowie ludzi do modlitwy wzywali – każdy w domu gospodarz, abo gospodyni przed obrazem, który na ścianie zawżdy mieli, zezwał wszytki domowniki swe do modlitwy – zapalał świecę, którą gromnicą od tego zwali – kadzenie ziół przeżegnanych czynił – do bojaźni Bożej czeladkę swoję, i dziatki przyprawując, a tak mówiąc: widzicie miłe dziatki, miła czeladko, jako Pan Bóg na niebie straszliwy, a złego zabić gromem i postrzelić może, tak i z mocą przyjdzie na on sąd ogromny. Czyńcież dobrze, a złego się strzeżcie, abyście w karanie okrutne Boskie nie wpadli. I tak się pełniło na tych zacnych gospodarzach ono:14 Pódźcie sam dziateczki, bojaźni Bożej nauczę was. Dziś wszytko dobre ginie, a na bojaźń się Bożą ludzie nie oglądają. Ojcowie i gospodarze sami w tym oziębli i leniwi, a jakoż domownicy ich dobrymi i bogobojnymi zstać się mogą? Wznówmy dla Pana Boga stare święte obyczaje – a nie dajmy rzeczy tak zbawiennych i pożytecznych heretykom z siebie wyśmiać.
   2. Przykładem tego Owina, ci którzy w prostocie na robotę ręczną, i posługę kapłańską, do zakonu idą – nie przeto podlejszymi są u Pana Boga. Bo tak wiele sobie, jako i inni co ołtarzowi służą, a nauki pilnują, wysłużyć mogą. Co pod figurą Dawid wyraził – gdy oni co bitwę zwiedli i wygrali, tym którzy przy tłómokach zostali – równej części z korzyści i łupów dać niechcieli – uczynił Dawid skaźń taką, aby oboi równy dział mieli.15 Także i ten co każe, spowiedzi słucha, naucza, z tym co dla niego jeść czyni, po ulicach żebrząc biega, i tłómokom ciała jego służy, abo inne domowe posługi odprawuje, równy dział u P. Boga ma. Acz to wedle wielkości miłości ku P. Bogu idzie. I owszem gdzie kto z nagoręcszej miłości posługi domowe z Martą czyni, więtszą sobie zapłatę u P. Boga jedna, niżli ten co nie z tak wielkiej miłości ku P. Bogu, nauką się i kazaniem bawi.

1  III. Martii. Marca. Mart. R. 2. Martii.
Pieszo z Ewangelią chodził.
Biskupstwo złożyć chciał.
Zamykanie się na modlitwę i naukę.
Modlitwa czasu wiatrów abo burze, łyskawice, i gromów.
6  Ps 18(17).
7  Koh 2.
Owinus łask w klasztorze, jakiej łaski był u Boga.
Muzyka niebieska.
10  Upominanie i testament.
11  Śmierć mu od Aniołów opowiedziana.
12  Wzywanie do niebieskiej radości od Aniołów.
13  Obrok duchowny.
14  Ps 34(33).
15  1 Sm 30. [U Skargi w obu wydaniach (1605, 1598) mylnie 1. Reg: 13. Nie zgadza się nr rozdziału, nazwa księgi jest poprawna, ponieważ dawniej 1 Księgą Królewską (1. Reg.) nazywano 1 Księgę Samuela (tak za Wulgatą). Przyp. JS.]

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski