sobota, 31 lipca 2021

(151) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Przyjście Eliasza

   9 A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im, mówiąc: «Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie». 10 Wtedy zapytali Go uczniowie: «Czemu więc uczeni w Piśmie twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?» 11 On odparł: «Eliasz istotnie przyjdzie i wszystko naprawi». 12 Lecz powiadam wam: «Eliasz już przyszedł, a nie poznali go i postąpili z nim tak, jak chcieli. Tak i Syn Człowieczy ma od nich cierpieć». 13 Wtedy uczniowie zrozumieli, że mówił im o Janie Chrzcicielu. (Mt 17,9-13)

   9 A gdy schodzili z góry, przykazał im, aby nikomu nie rozpowiadali o tym, co widzieli, zanim Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. 10 Zachowali to polecenie, rozprawiając tylko między sobą, co znaczy powstać z martwych. 11 I pytali Go: «Czemu uczeni w Piśmie twierdzą, że wpierw musi przyjść Eliasz?» 12 A On im rzekł: «Istotnie, Eliasz przyjdzie najpierw i wszystko naprawi. Ale jak jest napisane o Synu Człowieczym? Ma On wiele cierpieć i być wzgardzony. 13
Otóż mówię wam: Eliasz już przyszedł i postąpili z nim tak, jak chcieli, jak o nim jest napisane». (Mk 9,9-13)

   9 Καὶ καταβαινόντων αὐτῶν ἐκ τοῦ ὄρους ἐνετείλατο αὐτοῖς ὁ Ἰησοῦς λέγων· μηδενὶ εἴπητε τὸ ὅραμα ἕως οὗ ὁ υἱὸς τοῦ ἀνθρώπου ἐκ νεκρῶν ἐγερθῇ. 10 Καὶ ἐπηρώτησαν αὐτὸν οἱ μαθηταὶ λέγοντες· τί οὖν οἱ γραμματεῖς λέγουσιν ὅτι Ἠλίαν δεῖ ἐλθεῖν πρῶτον; 11 ὁ δὲ ἀποκριθεὶς εἶπεν· Ἠλίας μὲν ἔρχεται καὶ ἀποκαταστήσει πάντα· 12 λέγω δὲ ὑμῖν ὅτι Ἠλίας ἤδη ἦλθεν, καὶ οὐκ ἐπέγνωσαν αὐτὸν ἀλλ’ ἐποίησαν ἐν αὐτῷ ὅσα ἠθέλησαν· οὕτως καὶ ὁ υἱὸς τοῦ ἀνθρώπου μέλλει πάσχειν ὑπ’ αὐτῶν. 13 τότε συνῆκαν οἱ μαθηταὶ ὅτι περὶ Ἰωάννου τοῦ βαπτιστοῦ εἶπεν αὐτοῖς. (Mt 17,9-13)

   9 Καὶ καταβαινόντων αὐτῶν ἐκ τοῦ ὄρους διεστείλατο αὐτοῖς ἵνα μηδενὶ ἃ εἶδον διηγήσωνται, εἰ μὴ ὅταν ὁ υἱὸς τοῦ ἀνθρώπου ἐκ νεκρῶν ἀναστῇ. 10 καὶ τὸν λόγον ἐκράτησαν πρὸς ἑαυτοὺς συζητοῦντες τί ἐστιν τὸ ἐκ νεκρῶν ἀναστῆναι.
   11
Καὶ ἐπηρώτων αὐτὸν λέγοντες· ὅτι λέγουσιν οἱ γραμματεῖς ὅτι Ἠλίαν δεῖ ἐλθεῖν πρῶτον; 12 ὁ δὲ ἔφη αὐτοῖς· Ἠλίας μὲν ἐλθὼν πρῶτον ἀποκαθιστάνει πάντα· καὶ πῶς γέγραπται ἐπὶ τὸν υἱὸν τοῦ ἀνθρώπου ἵνα πολλὰ πάθῃ καὶ ἐξουδενηθῇ; 13 ἀλλὰ λέγω ὑμῖν ὅτι καὶ Ἠλίας ἐλήλυθεν, καὶ ἐποίησαν αὐτῷ ὅσα ἤθελον, καθὼς γέγραπται ἐπ’ αὐτόν. (Mk 9,9-13)

   «O, Nauczycielu! Mój Boże! – woła Piotr – Jakże będziemy mogli żyć przy Tobie teraz, gdy ujrzeliśmy Twoją Chwałę? Jak to zrobimy, żeby żyć wśród ludzi, my biedni grzesznicy... teraz, kiedy usłyszeliśmy Głos Boga?»
   «Musicie żyć przy Mnie i widzieć Moją chwałę aż do końca. Bądźcie tego godni, gdyż czas jest bliski. Bądźcie posłuszni Ojcu, który jest Moim i waszym [Ojcem]. Teraz wróćmy do ludzi, bo przyszedłem, żeby być pośród nich i żeby ich przyprowadzić do Boga. Chodźmy. Bądźcie święci, pamiętając o tej godzinie. Bądźcie silni i wierni. Będziecie mieć udział w Mojej najpełniejszej chwale. Ale teraz nie mówcie nikomu o tym, co widzieliście, nawet waszym towarzyszom. Kiedy Syn Człowieczy powstanie z martwych i powróci do Chwały Swego Ojca, wtedy powiecie. Wtedy bowiem potrzebna będzie wiara, żeby mieć udział w Moim Królestwie».

   «Ale czy Eliasz nie miał przybyć, żeby przygotować Twoje Królestwo? Tak mówią nauczyciele» [– pytają.]
   «Eliasz już przyszedł i przygotował drogi dla Pana. Wszystko dzieje się tak, jak zostało objawione. Ci jednak, którzy wyjaśniają Objawienie, nie znają go ani nie rozumieją. Nie widzą i nie rozpoznają znaków czasu ani posłańców Boga. Eliasz powrócił po raz pierwszy. Powróci po raz drugi, żeby przygotować ostatnich dla Boga, kiedy bliskie będą ostatnie czasy. Teraz powrócił, żeby przygotować pierwszych dla Chrystusa. Ludzie jednak nie chcieli go rozpoznać. Dręczyli go i zadali mu śmierć. To samo uczynią z Synem Człowieczym, gdyż ludzie nie chcą uznać tego, co jest ich dobrem».
   Trzej [apostołowie] pochylają głowy, zamyśleni i smutni. Schodzą drogą, którą wspinali się z Jezusem.
   ...I znowu, w czasie postoju w połowie drogi, Piotr mówi:
   «O, Panie! Ja też mówię tak, jak Twoja Matka wczoraj: „Dlaczegoś nam to uczynił?” I powiem też: „Dlaczegoś nam to powiedział?” Twoje ostatnie słowa wymazały z naszych serc radość chwalebnego widoku! To wielki dzień lęku. Najpierw przeraziła nas tamta wielka światłość, która nas zbudziła, silniejsza niż gdyby góra stanęła w ogniu lub gdyby księżyc spadł, żeby rozświetlić płaskowyż na naszych oczach. Potem – Twój wygląd i sposób, w jaki się oderwałeś od ziemi, jakbyś miał się wznieść w górę... Wystraszyłem się, że – czując wstręt do niegodziwości Izraela – powrócisz do Nieba, być może na rozkaz Najwyższego. Potem odczułem lęk, widząc pojawiającego się Mojżesza, którego ludzie w jego czasie nie mogli oglądać bez zasłony, tak na jego obliczu jaśniało odbicie Boga. Wtedy był jeszcze człowiekiem, teraz zaś jest szczęśliwym duchem, rozpalonym Bogiem. A Eliasz... Miłosierdzia Bożego! Sądziłem, że nadeszła dla mnie ostatnia chwila. Przypomniały mi się wszystkie grzechy popełnione w ciągu życia, odkąd byłem całkiem mały, kiedy kradłem owoce w ogrodzie sąsiada, aż do ostatniego, kiedy udzieliłem Ci złej rady w ostatnich dniach. Z jakim drżeniem okazywałem skruchę! Potem wydawało mi się, że ci dwaj sprawiedliwi darzą mnie miłością i... ośmieliłem się przemówić. Ale nawet ich miłość wywoływała we mnie strach, bo nie zasługuję na miłość podobnych duchów. A potem... a potem... Strach największy! Głos Boga!... Dżeowa przemówił! Do nas! Powiedział nam: „Słuchajcie Go!” – Ciebie. On ogłosił Ciebie „Swym Synem Umiłowanym, w którym ma upodobanie”. Jaki lęk! Dżeowa!... Do nas!... Z pewnością tylko Twoja moc zachowała nas przy życiu!... Kiedy nas dotknąłeś, Twoje palce płonęły jak ogień. I to był [powód] mojego ostatniego przerażenia. Sądziłem, że to godzina ostatniego sądu i że to Anioł mnie dotknął, żeby mi odebrać duszę i zanieść ją do Najwyższego... Ale jak mogła Twoja Matka... widzieć... słyszeć... żyć w tej godzinie, o której mówiłeś wczoraj, i nie umrzeć? Ona była sama, młoda, bez Ciebie...»
   «Maryja, Nieskalana, nie mogła się bać Boga. Ewa się Go nie bała tak długo, jak długo była niewinna. I miała Mnie. Mnie, Ojca i Ducha – Nas, którzy jesteśmy w Niebie, na ziemi, w każdym miejscu. I mamy Swe Tabernakulum w Sercu Maryi» – mówi łagodnie Jezus.
   «Coś takiego!... Coś takiego!... Potem jednak mówiłeś o śmierci... I cała radość się skończyła... Ale dlaczego akurat dla nas trzech to wszystko? Czy nie byłoby dobrze, żeby wszyscy ujrzeli Twoją chwałę?» [– pyta na koniec Piotr.]
   «Właśnie dlatego, że mdlejecie słysząc o śmierci Syna Człowieczego – o śmierci w męczarniach – Człowiek-Bóg chciał was umocnić na tę godzinę i na zawsze przez poznanie z wyprzedzeniem tego, jaki będę po śmierci. Pamiętajcie o wszystkim, aby o tym opowiedzieć w swoim czasie... Zrozumieliście?»
   «O, tak, Panie! Tego nie można zapomnieć, a opowiadanie o tym byłoby daremne. Wzięliby nas za ‘pijanych’». (IV [cz. 1-2], 37: 3 grudnia 1945 i 5 sierpnia 1944. A, 7194-7195, 3220-3227, 7196-7202 i 3227-3229)

   «Oh! Maestro, Dio mio!», esclama Pietro. «Come faremo a viverti accanto ora che abbiamo visto la tua gloria? Come faremo a vivere fra gli uomini, e noi, uomini peccatori, ora che abbiamo udito la voce di Dio?».
   «Dovrete vivermi accanto e vedere la mia gloria sino alla fine. Siatene degni perché il tempo è vicino. Ubbidite al Padre mio e vostro. Torniamo ora fra gli uomini, perché sono venuto per stare fra essi e per portare a essi Dio. Andiamo. Siate santi per ricordo di quest’ora, forti, fedeli. Avrete parte alla mia più completa gloria. Ma non parlate ora di questo che avete visto ad alcuno. (La prudenza perfetta di Cristo, lo fece così comandare per evitare fanatismi di venerazione e d’odio, entrambi prematuri e nocivi. Poche righe più sotto, a proposito di Elia, Maria Valtorta precisa: L’Elia che “è tornato una volta”, cui allude Gesù, era il Battista). Neppure ai compagni. Quando il Figlio dell’uomo sarà risuscitato dai morti e tornato nella gloria del Padre, allora parlerete. Perché allora occorrerà credere per aver parte nel mio Regno».
   «Ma non deve venire Elia per preparare al tuo Regno? I rabbi dicono così».
   «Elia è già venuto ed ha preparato le vie al Signore. Tutto avviene come è stato rivelato. Ma coloro che insegnano la rivelazione non la conoscono e non la comprendono, e non vedono e riconoscono i segni dei tempi e i messi di Dio. Elia è tornato una volta. La seconda verrà quando il tempo ultimo sarà vicino per preparare gli ultimi a Dio. Ma ora è venuto per preparare i primi al Cristo, e gli uomini non lo hanno voluto riconoscere e lo hanno tormentato e messo a morte. Lo stesso faranno col Figlio dell’uomo, perché gli uomini non vogliono riconoscere ciò che è loro bene».
   I tre chinano la testa pensosi e tristi, e scendono per la via dalla quale sono saliti insieme a Gesù.

   … Ed è ancora Pietro che dice, in una sosta a mezza via: «Ah! Signore! Dico anche io come tua Madre ieri: “Perché ci hai fatto questo?”; e anche dico: “Perché ci hai detto questo?”. Le tue ultime parole hanno cancellato la gioia della gloriosa vista dai nostri cuori! Gran giorno di paure questo! Prima ci ha fatto paura la grande luce che ci ha destati, più forte che se il monte ardesse o che se la luna fosse scesa a raggiare sul ripiano, sotto i nostri occhi; poi il tuo aspetto e il tuo staccarti dal suolo come fossi per volare via. Ho avuto paura che Tu, disgustato dalle nequizie di Israele, te ne tornassi ai Cieli, magari per ordine dell’Altissimo. Poi ho avuto paura di vedere apparire Mosè, che i suoi del suo tempo non potevano più vedere senza velo tanto splendeva sul suo volto il riflesso di Dio, e ancora era uomo, mentre ora è spirito beato e acceso di Dio, e Elia… Misericordia divina! Ho creduto essere giunto al mio ultimo momento, e tutti i peccati della mia vita, da quando rubavo le frutta nella dispensa da piccino, all’ultimo di averti mal consigliato giorni or sono, mi sono venuti alla mente. Con che tremore me ne sono pentito! Poi mi parve che mi amassero quei due giusti… e ho osato parlare. Ma anche il loro amore mi faceva paura, perché io non merito l’amore di simili spiriti. E dopo… e dopo!… La paura delle paure! La voce di Dio!… Geové che ha parlato! A noi! Ci ha detto: “Ascoltatelo!”. Tu. E ti ha proclamato “suo Figlio diletto nel quale Egli si compiace”. Che paura! Geové!… a noi!… Certo solo la tua forza ci ha tenuti in vita!… Quando Tu ci hai toccato, e le tue dita ardevano come punte di fuoco, io ho avuto l’ultimo spavento. Ho creduto che fosse l’ora di essere giudicato e che l’Angelo mi toccasse per prendermi l’anima e portarla all’Altissimo… Ma come ha fatto tua madre a vedere… a sentire… a vivere, insomma, quell’ora che Tu hai detto ieri, senza morire, Lei che era sola, giovanetta, senza di Te?
   «Maria, la Senza Macchia, non poteva avere paura di Dio. Eva non ne aveva paura finché fu innocente. Ed Io c’ero. Io, il Padre e lo Spirito, Noi che siamo in Cielo e in Terra e in ogni luogo, e che avevamo il nostro Tabernacolo nel cuore di Maria», dice dolcemente Gesù.
   «Che cosa! Che cosa!… Ma dopo che Tu hai parlato di morte… E ogni gioia è finita… Ma perché proprio a noi tre tutto questo? Non era bene darla a tutti questa visione della tua gloria?».
   «Appunto perché tramortite udendo parlare di morte, e morte per supplizio, del Figlio dell’uomo, l’Uomo-Dio vi ha voluto fortificare per quell’ora e per sempre con la precognizione di ciò che Io sarò dopo la Morte.
   Ricordatevi tutto questo, per dirlo a suo tempo… Avete capito?».
   «Oh! si, Signore. Non è possibile dimenticare. E sarebbe inutile raccontare. Ci direbbero “ebbri”». (5, 349)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28


Przekład polski 
Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)


Zapis włoski: Maria Valtorta, 
L’Evangelo come mi e' stato rivelato, 
Edizioni Paoline, Pisa 2001


sobota, 17 lipca 2021

Słowa wobec Miłości

niech żyje Miłość

ludzkie słowa, gesty, myśli
nigdy nie wyczerpią Miłości

To obcowanie Boga z Bogiem

...bo nawet gdy z człowiekiem
to ubóstwionym
tak że Bogiem się staje

niedziela, 11 lipca 2021

(106) Żywoty Świętych: Wincenty Ferreriusz

Żywot Ś. Wincentego z Walencjej,
zakonu ś. Dominika,

pisany od brata Piotra Rauzany z Panormu.
Żył około roku Pańskiego, 1389.
1


   Wincencjus z Walencjej miasta Hiszpańskiego, ślachetnych i bogobojnych rodziców, domu Ferariorum jeszcze w żywocie matki, znaki swej przyszłej świątobliwości miał – bo ine ciężko barzo dzieci matka jego rodząc, gdy tym chodziła, ani w noszeniu żywota żadnej ciężkości nie miała, ani takiej w rodzeniu trudności nie użyła – a słyszała często jakoby w żywocie jej szczeniątko szczekało – co jej duchowny jeden, którego się w tym radziła, wykładał: iż wielkiego kaznodzieję Chrystusowego urodzić miała. 2Szóstego roku na naukę dany, prędko pojmował i pamiętał co kazano – a jeszcze lat dziesiąci nie mając – gdy rzadko a poważnie igrał z rówienniki, każąc im milczeć, wstępował na miejsce jakie wyższe mówiąc: patrzcie jako ja będę kazał. I rozmaicie rękoma, twarzą, słowy jakiemi mógł, kaznodziejskie sprawy, na które w kościele patrzył, malował. Mógł i wiele z kazania pamiętać – a każdego z osobna kaznodzieje, głosu i sposobu naśladując, przed innymi go opisował. Podrózszy, nie tylo w nauce pochop prędki, ale w nabożeństwie więtszy brał – każdego kaznodzieje słuchać chciał – a gdy o męce Chrystusowej czytał, abo słuchał, hojnie łzy wylewał – na wspominanie przeczystej Panny wielce się uweselał – pościł od młodości śrzodę i piątek – a rodzicy mu do wszytkiego nabożeństwa upominaniem i przykładem pomagali. 3Jałmużny rad jakie mógł czynił, zwłaszcza zakonnikom – a rodzicy jego mu nie bronili, i owszem czwartą część jego ojczyzny na to mu dawali.
   Gdy do lata dwudziestego i pierwszego przyszedł, już w Filozofiej i w Teologiej biegłym był – a mając jeszcze lat ośmnaście, za błogosławieństwem ojca swego i matki, do zakonu ś. Dominika, opuszczając wszytki świata tego marne rozkoszy, krótką i niestałą sławę, wstąpił – sami go rodzicy z wielkim weselem starszemu onego klasztoru w Walencjej oddali. W zakonie naprzód ś. Dominika żywot pilnie i nabożnie czytając, na wzór wodza swego, chciał naprzód w nauce świętej ufundowanym być. I posłany na naukę pierwej do Barchinony, potym do Ilerdy – ośm lat na Teologiej strawiwszy, Doktorem zacnym i uczonym wielce został. I posłany do Walencjej, przez sześć lat uczył, i kazał z wielkim pożytkiem dusz ludzkich. Co widząc szatan, rozmaicie go kusząc, z dobrej świętej drogi zwieść chciał. Raz gdy się po jutrzni modlił przed obrazem panny czystej, ukazał mu się mąż krasny z długą brodą stary, i rzekł do niego:
4jam jest jeden z onych ojców starych w Egipcie na puszczy mieszkających, w wielkiej pokucie i ostrym żywocie – pókim był młód, rozmaitychem rozkoszy na świecie użył – a potymem k sobie przyszedł, i pokutowałem, i odpuścił Pan Bóg dobry grzechy moje – toż i tobie radzę, abyś twej młodości nie tracił, a póki masz czas użył dobrego na świecie – odłóż na starość posty i ciała trudzenia. Przelękł się naprzód ś. Wincenty, ale wnet polecając się matce Bożej, poznał iż to był czart, i przeżegnawszy się, ofuknął go i odpędził.
   Drugi raz czytając księgi ś. Hieronyma o dziewictwie przeciw heretykowi Helwidiusowi, prosił przeczystej Panny, aby jego dziewictwa strzegła – i usłyszał głos: Nie wszyscy możem być dziewicami – jeśliś się do tego czasu dziewicą zwał, postaram się iż tego uczciwego imienia zbędziesz – słysząc to, smutny był barzo, niewiedząc coby to był za głos – i miał objawienie od matki Bożej, iż to był głos diabelski – który trudności w dobrych uczynkach zadaje – ale walczyć z nim a posilać się w Bogu trzeba, za którego pomocą wszytkich szatańskich sideł uść mógł. Z takiego posilenia wielkie miał we wszystkich cnotach pomnożenie, iż był jako jaki Anioł Boży.
   5A czart się rozmaicie kusił o jego czystości utratę – w Walencjej jedna niewiasta bogata i piękna, jego się urodą (bo był krasny człowiek) z poduszczenia szatańskiego tak bardzo zapaliła – iż nie mogąc inaczej k swej złej myśli przyść, a rok cały onę pokusę cierpiąc – nakoniec niemoc zmyśliła, prawie na śmierć – w której, jako też do innych chorych chodził, przyzwać sobie ku spowiedzi ś. Wincentego kazała. Tam gdy w zamknieniu onę mu swoję duszną a diabelską niemoc otworzyła, i w moc mu się dając, niewstydliwie się zachowała – gromić jej nieuczciwość i szkaradne postępki, brzydząc się jej niecnotą, począł – i srogo ją karząc do upamiętania przywodził – naostatek powiedział, jako ciało swe Chrystusowi ku czystości wiecznej poświęcił – a z tym wyszedł od niej prędko. A ona z jadu wielkiego wołać jako druga na ś. Józefa chciała – iż jej mocą ku grzechu użyć chciał – ale Pan Bóg tego nie dopuścił – bo wnet czart który jej duszę był opanował, i ciało trapić począł – i wołała jako opętana lada co. Poznali wszyscy, iż ducha złego miała. 6I przywodząc do niej rozmaite kapłany, gdy nic nie pomogli, mówił on czart: nie wynidę aż ten przyjdzie, który się w ogniu nie sparzył. Gdy potym ś. Wincentego do niej przyzwano – acz się długo ociągał, jednak potym szedł. Jeszcze był w dom jej nie wszedł – a czart dręcząc ją uciekł, i wolną uczynił. I drugi raz (jeśli świeccy, jeśli swoi, o tym niewiem) nierządnicę tajemnie do celle jego wprowadzili – którą gdy na łóżku swym siedzącą nalazł – mniemając aby był czart, wyganiać go i fukać począł – a gdy z rozmowy chytrej, na którą była przyuczona, doznał iż była niewiasta – srodze ją słowy skarawszy, ku Panu Bogu i pokucie świętej obrócił. Tak iż wyszedszy i do domu się wróciwszy, zły on żywot opuściła.
   Na on czas Kościół Boży wielkim rozterkiem przełożonych był nawiedzony i pokarany – bo przeciw Papieżowi w Rzymie, drugi się w Awinionie we Francjej, takimże Papieżem być odzywał, za którym szli przedniejszy ludzie w Hiszpaniej i we Francjej, to jest za Benedyktem. Który gdy do siebie ś. Wincentego przyzwał, i za spowiednika mieć go chciał – radził mu pilnie, aby on tytuł Papieski zrzucił, dla pokoju i jedności kościelnej. 7I chciał to uczynić, lecz innej rady słuchając odwłóczył. A Wincenty ś. iż był już u wszytkich w wielkiej wadze, nie przestał wszystkich panów, Cesarza, i królów upominać, i sam do nich chodzić, aż rzecz dobry koniec przez Koncylium powszechne w Konstancjej wzięła. 8Gdy był w Awinionie, barzo zachorzał – i ukazał mu się Pan Jezus, zdrowie obiecując, a każąc mu aby po świecie chodził, grzeszne do pokuty upominając. Za czym wnet ozdrowiał, i od Benedykta mniemanego Papieża odeszcia prosił. Chciał go zatrzymać przy sobie, dając mu Walencyjskie i Ilerdeńskie Biskupstwo, przy tym Kardynalstwo – ale niechciał żadną miarą, powiadając, iżbych tak wolnie poselstwa Pana mego mnie zleconego do grzesznych w kazaniu, sprawować nie mógł. Na czym gdy Benedykt przestał, wrócił się do Hiszpaniej, i tam przedziwnym i słodkim językiem, i mocnym słowa Bożego kazanim, ludzie do pokuty przywodził – chodzili za nim jako za jednym Prorokiem – i od onego czasu mając już lat czterdzieści, onę swoję świętą około kazania pracą i chodzenie po świecie zacząwszy, aż do śmierci prowadził.
   Zwiedził wszystkie w koło Hiszpańskie państwa, Francuskie także wszytkie, Włoskie też niektóre, zwłaszcza Lombardią, i około Genui – wyspów wiele, Anglią, Szkocją, Hibernią, które nasieniem słowa Bożego napełniając, wielki w duszach Chrześcijańskich a niezliczony pożytek czynił. W czym taki miał porządek. Spał pięć godzin na słomie abo jakim wełnianym materacu ubogim, ostatek nocy na modlitwie i czytaniu trawił. 9Rano szedł tam gdzie jego kazania ludzie czekali. Mszą sam śpiewał, kazanie czynił – po kazaniu, dla ludzkiego nabożeństwa, aby mu folgował, rękę im całować dawał, a chore krzyżem ś. leczył, onych słów używając: Na chore ręce włożą, a zdrowi będą – Jezus syn Maryjej Pan i Zbawiciel świata, który cię do wiary powszechnej przyciągnął, niech cię w niej zachowa i ubłogosławi, i z tej niemocy wybawi, Amen. Mięsa po przyjętym zakonie nigdy nie jadł, jedno ryby, na jednej potrawie przestając. Wina się dobrze wodą rostworzonego dwa kroć napił, rzadko trzykroć. Okrom niedziele, ustawicznie pościł – ustawy zakonne, tak jakoby w klasztorze mieszkał, zachował. Pieszo zawżdy te krainy świata obchodził, aż przez lat piętnaście. Potym mając skażoną nogę, na ośle się włóczył. Ciała jego nagiego żaden jak żyw, i ci co z nim w komorze sypiali, nie widzieli. Na każdą noc się biczował powrózkami – a kiedy chorzał, prosił aby go bracia dla Boga biczowali. Wielki lud za nim i w dalekie strony zachodził – jedni pokutę za grzechy czyniąc – drudzy jego tylko kazania gorącego słuchając, i przykładów cnót świętych naśladując – a żeby się w onym ludu za nim chodzącym więtsze nabożeństwo pomnażało – naprzód miał z sobą wiele kapłanów, do słuchania spowiedzi – którzy mu też u Mszej służyli – miał i organy, aby ochotniej przy służbie Bożej stali. Miał i pisarze jawne, któremi gdy niezgodne jednał, oświadczał, aby zgody nie targali.
   10Dla pokutujących co szli za nim, czynił processje z śpiewanim, na których się wszyscy za nim idąc biczowali po ramionach gołych, wołając: Na pamiątkę męki twej Jezu Chryste, a na odpuszczenie grzechów naszych. Co gdy czynili, był taki płacz, wzdychanie, i łykanie wszytkich ludzi, iż i natwardszy płakać musieli, a wiele ich dla tej samej processjej, daleko za nim od ojczyzny swej zachodzili – 11tak iż o dziesięć tysięcy ludzi drugdy w onym towarzystwie było. A w polu miewał na kazaniu swym, na ośmdziesiąt tysięcy ludzi. To biczowanie czynili, w zimna, w wiatry – a ten Pan Bóg cud czynił, iż żadnego zdrowia nie obraziło. Kazał i porządek ludziom statecznym czynić – aby osobno stały niewiasty a mężczyzna osobno – i księża też z kapłany na swym miejscu. Jałmużnę, odprawiwszy swe i swych potrzeby, ubogim kazał rozdawać – a strzegł się aby pieniędzy od ludzi nie brał. Nie przepuścił nikomu na kazaniu swym, panom, królom i przełożonym, złości ich i grzechy na oczy im kładąc – wszakże z księżą ostrożniej się obchodził. Gdy co do uszu jego o nich przyszło – na stronie je zebrawszy, karał i upominał – toż czynił i z zakonnemi niewiastami.
   Na przestępne srogim się stawił – w Genui ziemek jego z Walencjej o grzechy swe miał być jawnie ćwiertowan – wiele ich prosiło go, aby się za nim do książęcia wstawił – a on rzekł: 12Nie daj Boże abych miał świętej sprawiedliwości przeszkadzać – to uczynię, aby go nie tak srogą śmiercią gubiono. Przy Mszej po poświęceniu ciała Bożego rzewno płakał, iż częstokroć ludzie nań patrząc, wszyscy głosem płakali, jakoby im powinowaty jaki umarł. 13Kazanie jego barzo serca ludzkie przenikało, tak iż około sta tysięcy ludzi zapamiętałych, którzy głęboko w grzechach leżeli, kazaniem i upominaniem swym do pokuty przywiódł, i Panu Bogu je pozyskał. Wiele ich w kazanie jego wielkie na się grzechy, nie mogąc ich prze żałość w sercu znosić, jawnie wywoływało – odpuszczenia od P. Boga prosząc. 14Był barzo straszliwy, gdy gromieniem słów swoich grzechy ludzkie karał – wszakże tak się umiał miarkować, abo raczej taki dar od Pana Boga miał – iż się nikt od jego kazania nie odrażał, ale więcej jeszcze słuchać go pragnął. Rzadko aby na jego kazaniu ludzie płakać nie mieli – a gdy o sądzie Bożym, o męce Chrystusowej, o piekielnych mękach, słodką rzecz swoję rospuścił – taki był płacz iż przestawać musiał póki nie ucichli.
   15Po Hiszpaniej i indziej, o pięć tysięcy Żydów niewiernych do wiary świętej przywiódł – Turków także i Saracenów na ośm tysięcy do chrztu ś. P. Bogu pozyskał – po miastach wielkich nieugaszone niesnaski i buntowania miedzy sąsiady uspokajał – nierządnych niewiast i gospodarzów ich, łotrów, rozbójników, mężobójców, lichwiarzów, 16o czterdzieści tysięcy ku uznaniu potępienia swego i czynieniu pokuty przywodził. 17Głos miał w kazaniu przyrodzony tak jasny i wolny, iż im władnął jako chciał, a daleko słyszany był. Językiem tylo swym mówiąc, i każąc wszędzie gdzie się obrócił, był dobrze rozumian. Prełaci kościelni, królowie i książęta, i miasta, w wielkiej go uczciwości mieli, wychodząc z processjami przeciw jemu, i z wielkimi poczty jezdnych. Strzegł się pierwej tego i zakazował – ale gdy widział iż się tym lud buduje, dopuścił – 18bo wszytko dla czci Bożej i ludzkiego zbawienia czynił – i z tego się podnosić nie mógł. Królowie Hiszpańscy, Marcin i Jan, i Aragoński Ferdynand, gdy się trafiło, sami przeciw jemu przed miasto prowadząc go wyjezdżali. Toż czynili i inni panowie i książęta we Francjej i Hiszpaniej.
   Miedzy onymi pany i książęty na pysznych koniach go prowadzącemi, na osiełku do miasta ich wjeżdżał, oczy na dół spuściwszy, abo je wzgórę podniózszy. Gdzie kazania czynił, tam już rzemieśnicze warstaty próżne były – wszyscy na kazanie w powszednie dni bieżeli. W którym mieście pomieszkał, tam długi czas bluźnienia, złej mowy, kosterstwa, i inych grzechów było nie słychać. Wiele ludzi uczonych przypatrując się sprawom, żywotowi, i takiemu pożytku w duszach który czynił, i cudom jego, po Apostolech – nie wiedzieli któregoby z nim w tej mierze świętego zrównać mieli. Wiele też duchownych Prełatów do zakonu, także i białychgłów do klasztorów i zamknienia wpędził. 19Król Granatski Machoma Tureckiej niewierności, słysząc o cudach jego, pisał list do niego, prosząc aby do jego państwa przyszedł, a Ewangelią wolnie ludu jego rozsiewał. Za dozwolenim Papieskim szedł, i trzykroć przed nim kazanie czyniąc – gdy lud wszytek i sam król do świętej wiary skłonnym się barzo pokazał – panowie mu jego radni zagrozili, utratą królestwa – iż zakazać powiadania słowa Bożego musiał. Ojcowie w Konstancjej zgromadzeni, w rzeczach niektórych, na jego radzie przestawali.
   Królowa Aragońska żona Jana króla, napierała się pilnie z niejakiej niewieściej dworności, aby jego komórkę gdzie legał i gdzie się modlił oglądała. On tego nigdy dopuścić niechciał, mówiąc: nie przystoi aby niewiasty komórki sług Bożych nawiedzały – a ona z gniewu mocą otworzyć sobie kazała – i oglądawszy to co pragnęła, samego w komórce będącego ujźrzeć nie mogła. I pytała gdzie brat Wincenty? Powiedziano jej, oto jest przed oczyma twemi – a ona przedsię widzieć go nie mogła. Rzekli mu bracia: Czemu ojcze przeciw królowej nie wstaniesz, a z nią nie gadasz? Odpowiedział: synowie moi, wiecie iż nam zakazano, aby do naszych komórek niewiasty nie wchodziły – a chociaż to królowa, jednakem ja tego jej nie dopuścił – abych personami nie brakował, i przetoż mię nie ogląda póki tu będzie – to słysząc królowa, wyszła. Dopiero ś. Wincenty za nią wyszedł – a królowa bacząc go, barzo mu się uniżyła i pilnie go przepraszała – a on jej rzekł: Uznałabyś od Boga pomsty, bych nie rozumiał iżeś to z niewieściej krewkości uczyniła – bo się Pan Bóg mści krzywdy sług swoich – napotym tego nie czyń. I po długiej rozmowie odeszła – i napotym go tak czciła, iż gdy się jej go ujźrzeć trafiło, prawie na twarz padając kłaniała mu się, jakoby jakiego na ziemi Anioła widziała.
   Cudami wielkimi Pan Bóg jego żywot ubogacił – z których niektóre od Papieżów na jego kanonizacjej eksaminowane wybiorę. 20Ducha prorockiego hojnie miał danego od Pana Boga. Gdy kazał w Walencjej, niejakiemu Alfonsowi Doktorowi, gdy go witał, powiedział, iż Papieżem być miał. Co gdy się w pięćdziesiąt lat spełniło, a Alfonsus na Papiestwo wstąpił, i był nazwany Kalikstus trzeci – po długim wypytaniu które przed nim Mikołaj piąty czynił, skoro Papieżem został, wtórego miesiąca kanonizować go nie omieszkał. Przeor jeden Augustynianów był mu wielkim nieprzyjacielem, i upamiętawszy się przyszedł do niego i przepraszał go. On mu rzekł: chwała Bogu, żeś tu przyszedł, Bógci niechaj odpuści, i jam wszytko dawno odpuścił – aleć nowinę powiem: idź się prędko spowiadaj – bo nic nie mieszkając umrzesz. On zastraszony tak uczynił – i tegoż dnia nie chorzejąc skonał. Będąc w Lombardiej w Aleksandriej mieście, ujźrzał onego w Kościele Bożym sławnego kaznodzieję Franciszkanów Bernardyna, jeszcze młodziuchnym młodzieńcem – i poznawszy się z nim, nazajutrz gdy go na swym kazaniu widział, rzekł: 21jest tu jeden miedzy wami zakonu ś. Franciszka, który w rychłym czasie w ziemi Włoskiej sławnym i wielkim kaznodzieją będzie, i wiele ludzi Bogu pozyszcze – a chociażem ja starszy, pierwej przedsię od Kościoła Rzymskiego uczczon będzie. Dziękujcie za to Panu Bogu. Ja mu Włoską ziemię zostawię, a sam się do Francuzów i Hiszpanów udam. I tak się zstało – po dziesiąciu lat Bernardynowa sława wszytkę Włoską ziemię napełniła. A chociaż trzydzieści lat pierwej umarł święty Wincenty – wszakże sześcią lat pierwej Bernardyn święty kanonizowany jest.
   Siostrę swoję miał rodzoną, która w panieństwie wiecznym żyjąc, z nabożeństwem jakąś koszulę ś. Wincentego chowała – i umierając oblokła się w nię wołając: módl się za mię namilszy braciszku Wincenty – i po dwu godzinach konając rzekła: owo brat mój na sąd mię Chrystusów prowadzi – i to mówiąc umarła. W Barcynonie przepukłe mu dziecię podano, prosząc aby je krzyżem ś. przeżegnał – skoro to uczynił, dziecię ozdrowiało – i rzekł matce: chowaj tego synaczka dobrze – bo z niego będzie uczony kapłan. I tak było.
   Nie daleko od Walencjej jest wieś Motella – gdzie jeden dobry człowiek miał żonę młodą i urodziwą – ale ją złe czasy nadchodziły iż szalała – prosił w dom swój ś. Wincentego, aby jej błogosławił – tak uczynił, i ucichła póki tam był – a nazajutrz gdy mąż jej szedł na kazanie, odszedł jej w domu z dzieciątkiem aby obiad czyniła, na który ś. Wincentego był prosił – onę tymczasem szaleństwo wzięło – i porwawszy synaczka zabiła go, i zsiekawszy, w kotle uwarzyła. 22Przyjdzie mąż, pyta żony o rybach jeśli są dla świętego dobrze uwarzone – rzecze: i mięso z rybami będzie – on się począł frasować, wiedząc iż ś. Wincenty mięsa nie je. I obaczy a ona synaczka uwarzyła, krzyk się wielki zstał i płacz w domu – przyjdzie ś. Wincenty na obiad, wyłożą mu onę potrawę. A on zamknąwszy się z dzieciątkiem, i członeczki do członeczków złożywszy, modlitwą swoją dzieciątko ożywił i zdrowe rodzicom oddał. Drugie także dziecię na płacz i prośbę matki ku żywotu modlitwą swoją przywrócił, mówiąc: idź córko a chwal Pana Boga – bo zasnęło dziecię to – ale się ocuci nim do domu dojdziesz – i tak się zstało.
   Raz on lud co za nim chodził, trochą chleba w jednej gospodzie nakarmił. Także i wina beczki jednej miernej, na sześć tysięcy ludzi zstało, a przedsię pełna została – około kiladziesiąt ludzi, których ciała czart dręczył, czarty wyganiając zleczył. Wiele innych cudownych rzeczy Pan Bóg przezeń czynić raczył. Naostatek już do lat siedmidziesiąt przyszedszy, puścił się do powiatu Francuskiej ziemie, który Brytanią zowią – tam dwie lecie w tejże pracy około dusz ludzkich przemieszkał – a nic w onej starości nie opuścił, chociaż już był barzo zemdlony. 23Temu się każdy dziwować musiał – nim wszedł na kazalnicę, ledwie się żywym być zdał a skoro mówić począł, takie jako w kwitnącej młodości kazanie czynił. Tamże zachorzawszy w mieście Wenecjej nazwane, wziąwszy wszytkie Sakramenty kościelne, upominając ludzi wszytkich którzy go nawiedzali, aby wedle nauki Chrystusowej, której z ust jego słuchali, żywot swój sprawowali, szczęśliwie ducha Panu Bogu oddał, roku Pańskiego, 1418. Jako za żywota tak po śmierci, cudy sławny został – poduszkę na której umarł, chowają oni mieszczanie w tej to Wenecjej – i doznana rzecz w wielkich gorączkach, ktokolwiek ją pod głowę włożył, był wolen. Martinus piąty Papież, na prośbę królów i panów wielkich, miast i Akademij, którzy cudów i żywota jego byli świadomi, między święte kościelnym obyczajem policzyć go umyślił – ale się kanonizacja jego aż do Kaliksta trzeciego, prze trudności kościelne, odwlokła – na cześć i chwałę Boga w Trójcy jedynego, którego moc i królowanie na wieki wiekom. Amen.

   24W kazaniu swym trudnych a subtelnych rzeczy rzadko używał – i pisma Doktorów świętych mało przywodził, jako mówi Antonius ś.25 z pisma świętego a z gorącego nabożeństwa serdecznego, wielkie skarby jako dobry gospodarz nowe i stare zebranie mając, wybierał26proste a czujne a mocne w duchu, i jako strzały przenikające były słowa jego. Używał w kazaniu historiej i przypowieści pożytecznych duchownych a pamiętnych ku zbudowaniu. Jako na przykład dając w jednym kazaniu mówi:27 Nie wszyscy, powiada, umiecie czytać, ale ja wszytkich was czytać nauczę. Była jedna niewiasta, która czytać nie umiała, tylko Pacierz, Zdrowę Maryją, Wierzę w Boga – 28a jednak idąc do kościoła ustawicznie książki nosiła, na które patrząc, zawżdy się upłakała. I spytał jej jeden – coby na tych książkach tak nabożnego czytała, prosząc aby je widzieć mógł – a ona rzekła: wy na moich nie umiecie, ja też na waszych czytać nie umiem – a on jej tak długo prosił, iż mu one książki ukazała – w których tylo cztery karty nalazł – jednę białą, drugą czerwoną, trzecią czarną, czwartą pozłocistą. Zdziwił się on człowiek i rzekł: prawie czytać ja tu nie umiem, bo nic pisanego niemasz – a ona rzekła: ja na tej karcie białej, czytam czystość i niewinność Panny naświętszej, i moję też, którąm wzięła na chrzcie – i płaczę za grzechy moje, iżem swe sumnienie i duszę, tak ze Chrztu świętego krwią Bożą obmytą, szkaradzie grzesząc, pomazała – i taką szpetną a czarną została. A na czerwonej, czytam o krwawym ciele Pana mego Jezusa, które było ze wsząd za grzechy moje zekrwawione, w biczowaniu, w koronowaniu, w krzyżowaniu &ć. I płaczę męki jego dla mnie podjętej. Na czarnej, czytam cięmności i męki piekielne, wspominając potępione, jako teraz miejsca do pokuty nie mają, i płacząc proszę Pana mego, aby się to i mnie nie przydało. Na pozłocistej, czytam rajskie roskoszy i jasność, z płaczem wzdychając do niej. Otóż widzicie jako Duch święty tej czytać nauczył – tak i wy wszyscy umieć możecie. W takiej prostocie on proste ucząc, i w mądrych wielki pożytek Panu Bogu, na swą sławę z nauki niedbając, czynił. Są kaznodzieje, co rzeczy trudne i szkolne na kazanie niosący, mniemają aby ludzi uczyli, i obrok owcom dawali, a oni sami siebie dymami pasą – czci próżnej swej, i mniemania u ludzi, a nie pożytku zbawiennego prostych owiec Bożych szukając. Przetoż pożytek mały Chrystusa w jego drogiej krwi na duszach rozlanej, przez nas dochodzi. O jakoby dziś trzeba takich świętych Wincentów, gdzie świat już dobrze się w kacerstwach i grzechach nie zatopi, i bliskie zawalenie jego. Kazał i pisał ten Święty o bliskim dniu sądnym, a cóż gdyby był tak skażonego i zgniłego w grzechach świata doczekał.

1  IX. April. Kwietnia. Mart. R. 5. Aprilis.
Dzieciną będąc kazać i nauczać chciał.
Na jałmużny rodzicy mu jego część z ojczyzny dawali.
Zdrady diabelskie.
Chytrość i niewstyd jednej niewiasty.
Co to jest w ogniu być, a nie sparzyć się.
Do jedności i pokoju kościelnego jako się przyczyniał.
Pan Jezus kazał mu po świecie z kazanim chodzić.
Porządek jego około chodzenia i kazania po świecie.
10  Processje jego z biczowanim.
11  Dziesięć tysięcy ludzi drugdy za nim chodziło.
12  Sprawiedliwości w karaniu złych nie przeszkadzał.
13  O sto tysięcy grzesznych ludzi do pokuty przywiódł.
14  Dar osobny w upominaniu i karaniu.
15  5. tysięcy ludzi do wiary przywiódł.
16  40. tysięcy grzesznych.
17  Głos jaki miał.
18  Czci ludzkiej jako używał.
19  Mahometański król dał mu wolność na kazanie Ewangeliej.
20  Miał ducha Prorockiego.
21  Proroctwo o ś. Bernardynie.
22  Rozsiekane i uwarzone dziecię od matki wskrzesił.
23  Kazanie jego w starości.
24  Obrok duchowny.
25  Part. 3. tit. 23. Parag. 4.
26  Mt 13.
27  Dominica 26. post Trinitatis Ser. 1.
28  Jako czytać prości mogą.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski


+

poniedziałek, 5 lipca 2021

sobota, 3 lipca 2021

Zbieracz słów

Jezus czekający
na drobne słowa
z naszych ust
zbierający je jak skarby
właśnie przygotowuje
tobie drogę
aby twe słowa
wypełnić