wtorek, 28 lutego 2017

Bosko-Ludzkie Pismo i Tradycja

Nie jest właściwe nazywanie Pisma Świętego czymś Boskim, a Tradycji czymś ludzkim. Pismo Święte i Tradycja razem są sprzężone i w ten sposób są czymś Bosko-ludzkim, mającym korzeń w samym Bogu. Błędem jest więc mówienie, że Tradycja Kościoła jest czymś tylko ludzkim. Ona, podobnie jak Pismo Święte, została zaszczepiona Duchem Świętym; w inny sposób, bo inaczej tworzone było Pismo, a inaczej tworzyła się Tradycja, ale jedno i drugie powstawało w tym samym Duchu. Warto też zwrócić uwagę, że samo Pismo wyrosło z Tradycji, jeszcze nie z Tradycji Kościoła Chrystusowego, ale z Tradycji Ludu Bożego. Pismo Święte wzrastało we właściwych sobie okolicznościach, które były okolicznościami czysto ludzkimi, ale mającymi zawsze coś wspólnego z Bogiem.

sobota, 25 lutego 2017

(50) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Światło świata

   14 Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. 15 Nie zapala się też lampy i nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. 16 Tak niech wasze światło jaśnieje przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie. (Mt 5,14-16)

   Mówił im dalej: Czy po to wnosi się światło, by je umieścić pod korcem lub pod łóżkiem? Czy nie po to, żeby je umieścić na świeczniku? (Mk 4,21)

   Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz umieszcza na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. (Łk 8,16)

   Nikt nie zapala lampy i nie umieszcza jej w ukryciu ani pod korcem, lecz na świeczniku, aby jej blask widzieli ci, którzy wchodzą. (Łk 11,33)

   14 Ὑμεῖς ἐστε τὸ φῶς τοῦ κόσμου. οὐ δύναται πόλις κρυβῆναι ἐπάνω ὄρους κειμένη· 15 οὐδὲ καίουσιν λύχνον καὶ τιθέασιν αὐτὸν ὑπὸ τὸν μόδιον ἀλλ’ ἐπὶ τὴν λυχνίαν, καὶ λάμπει πᾶσιν τοῖς ἐν τῇ οἰκίᾳ. 16 οὕτως λαμψάτω τὸ φῶς ὑμῶν ἔμπροσθεν τῶν ἀνθρώπων, ὅπως ἴδωσιν ὑμῶν τὰ καλὰ ἔργα καὶ δοξάσωσιν τὸν πατέρα ὑμῶν τὸν ἐν τοῖς οὐρανοῖς. (Mt 9,14-16)

   Καὶ ἔλεγεν αὐτοῖς· μήτι ἔρχεται ὁ λύχνος ἵνα ὑπὸ τὸν μόδιον τεθῇ ἢ ὑπὸ τὴν κλίνην; οὐχ ἵνα ἐπὶ τὴν λυχνίαν τεθῇ; (Mk 4,21)

   Οὐδεὶς δὲ λύχνον ἅψας καλύπτει αὐτὸν σκεύει ἢ ὑποκάτω κλίνης τίθησιν, ἀλλ’ ἐπὶ λυχνίας τίθησιν, ἵνα οἱ εἰσπορευόμενοι βλέπωσιν τὸ φῶς. (Łk 8,16)

   Οὐδεὶς λύχνον ἅψας εἰς κρύπτην τίθησιν [οὐδὲ ὑπὸ τὸν μόδιον] ἀλλ’ ἐπὶ τὴν λυχνίαν, ἵνα οἱ εἰσπορευόμενοι τὸ φῶς βλέπωσιν. (Łk 11,33)

   Wy jesteście światłością świata. Wy jesteście jak ten szczyt, który jako ostatni traci światło słońca i jako pierwszy otrzymuje srebrzyste światło księżyca. Kto znajduje się na górze, lśni i widać go, bo oko, nawet najbardziej roztargnione, spoczywa czasem na wysokościach. Powiedziałbym, że oko materialne – o którym mówi się, że jest zwierciadłem duszy – odbija jej gorące pragnienie. Odzwierciedla pragnienie często nie zauważane, lecz zawsze żyjące, jak długo człowiek nie jest demonem – gorące pragnienie wyżyn: wyżyn, na których rozum instynktownie umieszcza Najwyższego. Poszukując Niebios – przynajmniej czasami w ciągu życia – wznosi oko ku wyżynom.
   Proszę was, abyście sobie przypomnieli, co wszyscy czynimy od najmłodszych lat, kiedy wchodzimy do Jerozolimy. Dokąd kierują się spojrzenia? Ku górze Moria, ku tryumfalnym kolumnom z marmuru i ku złotu Świątyni. A kiedy jesteśmy w jej obrębie? Patrzymy na drogocenne kopuły, błyszczące w słońcu. Jak piękny jest jej święty obręb, jej atrium, portyki i dziedzińce! A jednak oko wznosi się ku górze. Proszę was jeszcze, abyście przypomnieli sobie nasze podróże. Dokąd biegnie nasze oko, by zapomnieć o długiej drodze, o monotonii, o zmęczeniu, o upale lub o błocie? Ku szczytom – nawet jeśli są niewielkie, nawet jeśli są odległe. A jaką odczuwamy ulgę widząc, że wyłaniają się wsie, gdy jesteśmy na równinie płaskiej i jednostajnej! W dole jest błoto? W górze jest czystość. W dole panuje duszący żar? W górze jest świeżość. W dole horyzont jest ograniczony? W górze rozciąga się bez granic. Już samo patrzenie na góry sprawia, że dzień wydaje się mniej upalny, błoto mniej lepkie, marsz mniej uciążliwy. A jeśli miasto jaśnieje na szczycie góry, nie ma oczu, które by go nie podziwiały. Można nawet powiedzieć, że nic nie znacząca osada pięknieje, gdy jest położona niemal w powietrzu, na szczycie góry. To dlatego w religii prawdziwej – a także w religiach fałszywych – zawsze, gdy to było możliwe, budowano świątynie na wzniesieniach. Jeśli zaś nie było wzgórza ani góry, czyniono podstawę z kamieni, budując siłą rąk platformę, na której wznoszono świątynię. Dlaczego tak postępowano? Bo chciano, by świątynia była widoczna i by – swym widokiem – przypominała o zwracaniu myśli ku Bogu.
   Powiedziałem też, że jesteście światłem. Gdzie stawia lampę ten, kto wieczorem zapala ją w domu? W zagłębieniu? Pod paleniskiem? W grocie służącej za piwnicę? Zamyka je w skrzyni albo może po prostu chowa pod korcem? Nie. Ponieważ wtedy bezużyteczne byłoby zapalanie światła. Umieszcza lampę wysoko, na stole lub też zawiesza ją, by umieszczona w górze rzucała światło na całe pomieszczenie i oświetlała wszystkich mieszkańców, którzy w nim się znajdują.
   A robi się tak dlatego, że to – co jest wyniesione i ma przypominać o Bogu oraz dawać światło – musi być wysoko, [by spełnić swoje] zadanie. Wy, którzy powinniście przypominać Prawdziwego Boga, postępujcie tak, abyście nie mieli w sobie siedmioczłonowego pogaństwa. W przeciwnym razie staniecie się jak wysokie, bezbożne miejsca z poświęconymi gajami – przeznaczone dla tego czy tamtego boga – i wciągniecie w swoje pogaństwo patrzących na was jako na świątynie Boga. Wy macie nieść światło Boga. Knot brudny, knot, któremu nie zapewniono oliwy, kopci i nie daje światła: śmierdzi i nie oświetla. Lampa ukryta za zabrudzonym kwarcem nie daje pełnej wdzięku jasności, nie stwarza błyskotliwej gry świateł na czystym minerale, lecz słabnie za czarną dymną zasłoną, sprawiającą, że traci przeźroczystość osłona podobna do diamentu.
   Światło Boga jaśnieje tam, gdzie istnieje staranie o to, by co dnia usuwać osad powstający wskutek pracy, kontaktów, zachowań i rozczarowań. Światło Boże jaśnieje, gdy knot zanurzony jest mocno w oliwie modlitwy i miłości. Światło Boże migocze nieskończoną ilością błysków, gdy sługa Boży utrzymuje w czystości kwarc swej duszy, z dala od czarnego dymu wszystkich złych kopcących namiętności; gdy są w nim doskonałości Boga, z których każda wzbudza w świętym człowieku cnotę, w której ćwiczy się on heroicznie. Kwarc [duszy ma być] nietknięty. Jest nietykalny! (Jezus przemawia, wypowiadając tę uwagę głosem grzmiącym, odbijającym się w naturalnym amfiteatrze.) Jedynie Bóg ma prawo i moc zarysować ten kryształ, wypisać na nim Swe Najświętsze Imię diamentem Swej woli. Wtedy Imię to staje się zdobieniem, ożywiającym nadprzyrodzonym pięknem fasety najczystszego kwarcu.
   Nie jest tak wtedy, gdy nierozumny sługa Pana, tracąc panowanie nad samym sobą – a z oczu misję całkowicie i tylko nadprzyrodzoną – pozwala, by na tym krysztale zaznaczyły się fałszywe ornamenty, zarysowania, tajemnicze i szatańskie liczby, wyryte pazurem płomienia szatana. Wspaniała lampa nie ma już wówczas blasku ani nieskazitelnego piękna, lecz posiada rysy i uszkodzenia, tłumi płomień szczątkami rozbitego kryształu; i jeśli nie pęknie, stanowi gmatwaninę wyraźnych zarysowań, w których osiada sadza, wciskając się i niszcząc.
   Biada! Po trzykroć biada pasterzom, którzy tracą miłosierdzie, którzy odrzucają wznoszenie się co dnia, aby wprowadzić na wyżyny stado, oczekujące ich wspinania się, by wstępować [z nimi]. Uderzę ich, zrzucę z miejsc i ugaszę cały ich dym.
   Biada! Po trzykroć biada nauczycielom, odrzucającym Mądrość dla nasycenia się nauką często przeciwną, zawsze pyszną, niekiedy szatańską. Ona pociąga ich ludzką naturę, a tymczasem – posłuchajcie dobrze i zapamiętajcie – przeznaczeniem człowieka jest osiągnięcie podobieństwa do Boga przez swe uświęcenie, które czyni z człowieka dziecko Boże. Już na tej ziemi nauczyciel, kapłan, powinien przybrać ten jedyny wygląd syna Bożego. Musi przedstawiać stworzenie całkowicie uduchowione, zupełnie doskonałe. Powinien taki być, aby pociągać ku Bogu swych uczniów. Przekleństwo nauczycielom, którzy mają uczyć nadprzyrodzonej doktryny, a stają się bożkami ludzkiej wiedzy.
   Biada! Po siedemkroć biada tym spośród Moich kapłanów, których duch jest martwy, którzy stali się bez smaku, których ciało cierpi na chorobliwą gorączkę, którzy śnią i marzą o wszystkim, co istnieje, z wyjątkiem Boga w Trójcy Jedynego. Pełni są wszelkiego rodzaju obrachunków, z wyjątkiem nadprzyrodzonego pragnienia powiększenia bogactw serc i Boga. Żyją po ludzku, nędznie, otępiali, wciągając w martwe wody tych, którzy idą za nimi w przekonaniu, że oni są „życiem”.
   Przekleństwo Boga nad tymi, którzy niszczą Moje małe, umiłowane stado. To nie od tych, którzy giną z powodu waszej opieszałości – o, nie wykonujący zadań słudzy Pana – lecz od was zażądam zdania rachunku i nałożę karę za każdą godzinę i za każdy czas, za każdą okoliczność i za każdy skutek.
   Zapamiętajcie te słowa, a teraz chodźcie. Ja idę na szczyt, wy – śpijcie. Jutro Pasterz otworzy dla stad pastwiska Prawdy». (III (cz. 1-2), 29: Napisane 22 maja 1945. A, 5114-5127)

   Voi siete la luce del mondo. Voi siete come questo culmine che fu l'ultimo a perdere il sole ed è il primo a inargentarsi di luna. Chi è posto in alto brilla ed è visto perché l'occhio anche più svagato si posa qualche volta sulle alture. Direi che l'occhio materiale, che viene detto specchio dell'anima, riflette l'anelito dell'anima, l'anelito inavvertito spesso ma sempre vivente finché l'uomo non è un demone, l'anelito dell'alto, dell'alto dove la istintiva ragione colloca l'Altissimo. E cercando i Cieli alza, almeno qualche volta nella vita, l'occhio alle altezze. Vi prego di ricordarvi di ciò che facciamo tutti, fin dalla fanciullezza, entrando in Gerusalemme. Dove corrono gli sguardi? Al monte Moria, incoronato dal trionfo di marmo e oro del Tempio. E che, quando siamo nel recinto dello stesso? Di guardare le cupole preziose che splendono al sole. Quanto bello è nel sacro recinto, sparso nei suoi atrii, nei suoi portici e cortili! Ma l'occhio corre lassù. Ancora vi prego ricordarvi di quando si è in cammino. Dove va il nostro occhio, quasi per dimenticare la lunghezza del cammino, la monotonia, la stanchezza, il calore o il fango? Alle cime, anche se piccole, anche se lontane. E con che sollievo le vediamo apparire se siamo in una pianura piatta e uniforme! Qui è fango? Là è nitore. Qui è afa? Là è frescura. Qui è limitazione all'occhio? Là è ampiezza. E solo a guardarle ci sembra meno caldo il giorno, meno viscido il fango, meno triste l'andare. Se poi una città splende in cima al monte, ecco che allora non vi è occhio che non l'ammiri. Si direbbe che anche un luogo da poco si abbelli se si posa, quasi aereo, sul culmine di una montagna. Ed è per questo che nella vera e nelle false religioni, sol che si sia potuto, si sono posti i templi in alto e, se un colle od un monte non c'era, si è fatto ad essi un piedestallo di pietre, costruendo a fatica di braccia l'elevazione su cui posare il tempio. Perché si fa questo? Perché si vuole che il tempio sia visto per richiamare con la sua vista il pensiero a Dio.
   Ugualmente ho detto che voi siete una luce. Chi accende un lume a sera in una casa dove lo mette? Nel buco sotto il forno? Nella caverna che fa da cantina? O chiuso dentro un cassapanco? O anche semplicemente e solamente lo si opprime col moggio? No. Perché allora sarebbe inutile accenderlo. Ma si pone il lume sull'alto di una mensola, o lo si appende al suo portalume perché essendo alto rischiari tutta la stanza e illumini tutti gli abitanti in essa. Ma appunto perché ciò che è posto in alto ha incarico di ricordare Iddio e di fare luce, deve essere all'altezza del suo compito. Voi dovete ricordare il Dio vero. Fate allora di non avere in voi il paganesimo settemplice. Altrimenti diverreste alti luoghi profani con boschetti sacri a questo o quel dio e trascinereste nel vostro paganesimo coloro che vi guardano come templi di Dio. Voi dovete portare la luce di Dio. Un lucignolo sporco, un lucignolo non nutrito di olio, fuma e non fa luce, puzza e non illumina. Una lampada nascosta dietro un quarzo sudicio non crea la leggiadria splendida, non crea il fulgido giuoco della luce sul lucido minerale. Ma langue dietro il velo di nero fumo che fa opaco il diamantifero riparo. La luce di Dio splende là dove è solerte la volontà a pulire giornalmente dalle scorie che lo stesso lavoro, coi suoi contatti, e reazioni, e delusioni, produce. La luce di Dio splende là dove il lucignolo è immerso in abbondante liquido di orazione e di carità. La luce di Dio si moltiplica in infiniti splendori, quante sono le perfezioni di Dio delle quali ognuna suscita nel santo una virtù esercitata eroicamente, se il servo di Dio tiene netto il quarzo inattaccabile della sua anima dal nero fumo di ogni fumigante mala passione. Inattaccabile quarzo. Inattaccabile! (Gesù tuona in questa chiusa e la voce rimbomba nell'anfiteatro naturale).
   Solo Dio ha il diritto e il potere di rigare quel cristallo, di scriverci sopra col diamante del suo volere il suo santissimo Nome. Allora quel Nome diviene ornamento che segna un più vivo sfaccettare di soprannaturali bellezze sul quarzo purissimo. Ma se lo stolto servo del Signore, perdendo il controllo di sé e la vista della sua missione, tutta e unicamente soprannaturale, si lascia incidere falsi ornamenti, sgraffi e non incisioni, misteriose e sataniche cifre fatte dall'artiglio di fuoco di Satana, allora no, che la lampada mirabile non splende più bella e sempre integra, ma si crepa e rovina, soffocando sotto i detriti del cristallo scheggiato la fiamma, o se non si crepa fa un groviglio di segni di inequivocabile natura nei quali si deposita la fuligine e si insinua e corrompe. Guai, tre volte guai ai pastori che perdono la carità, che si rifiutano di ascendere giorno per giorno per portare in alto il gregge che attende la loro ascesi per ascendere.
   Io li percuoterò abbattendoli dal loro posto e spegnendo del tutto il loro fumo. Guai, tre volte guai ai maestri che ripudiano la Sapienza per saturarsi di scienza sovente contraria, sempre superba, talora satanica, perché li fa uomini mentre – udite e ritenete – mentre se ogni uomo ha destino di divenire simile a Dio, con la santificazione che fa dell'uomo un figlio di Dio, il maestro, il sacerdote ne dovrebbe avere già l'aspetto dalla terra, e questo solo, di figlio di Dio. Di creatura tutt'anima e perfezione dovrebbe avere aspetto. Dovrebbe avere, per aspirare a Dio i suoi discepoli. Anatema ai maestri di soprannaturale dottrina che divengono idoli di umano sapere. Guai, sette volte guai ai morti allo spirito fra i miei sacerdoti, a quelli che col loro insapore, col loro tepore di carne mal viva, col loro sonno pieno di allucinate apparizioni di tutto ciò che è fuorché Dio uno e trino, pieno di calcoli di tutto ciò che è fuorché soprumano desiderio di aumentare le ricchezze dei cuori e di Dio, vivono umani, meschini, torpidi, trascinando nelle loro acque morte quelli che li seguono credendoli "vita". Maledizione di Dio sui corruttori del mio piccolo, amato gregge. Non a coloro che periscono per ignavia vostra, o inadempienti servi del Signore, ma a voi, di ogni ora e di ogni tempo, e per ogni contingenza e per ogni conseguenza, Io chiederò ragione e vorrò punizione. Ricordatevi queste parole. Ed ora andate. Io salgo sulla cima. Voi dormite pure. Domani, per il gregge, il Pastore aprirà i pascoli della Verità». (3, 169)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

piątek, 24 lutego 2017

Inna królowa nieba i wywoływanie duchów

Przykładaj właściwą miarę do słów Pisma. Bo słowa z proroctw o królowej nieba nie odnoszą się do Matki Bożej, ale do bogini pogańskiej. Podobnie, gdy Saul prosi o wywołanie ducha, to nie ma to nic wspólnego z czcią, jaką Kościół katolicki otacza świętych. Należy czytać we właściwym świetle.

środa, 22 lutego 2017

(1) Żywoty Świętych: Do Czytelnika dobrej wolej

   Praca około pisania, i na polski nasz język przekładania Żywotów Świętych, którąm za pomocą Boską, przed lat trzydziestą i dwiema podjął, do tego mię czasu pociechą wdzięczną ochładza; iż widzę te Księgi w ręku ludzkich, któremi pobożni gospodarze domy swe i stoły okrasili, i duchowni i uczeni, i wszyscy w obec na nie łaskawi, a ich czytania nie odmiatają. Co i potym znać, iż okrom Wileńskiego pierwszego wydania, już to ósmy raz tu w Krakowie z prasy te Księgi wychodzą. Dojrzałem tego, jako już w życiu mym ostatniego, wydania (bom blisko śmierci, a do lat już 77. przystępując, nie mam do dłuższego wieku nadzieje) jeśliby przyszło czego poprawić, a błędu się ludzkiego pokutą i nagrodą nie wstydzić. 1Augustyn ś. szczęścia tego od Pana Boga pragnął, aby to co młodszym będąc pisał, w starości przejźrzeć mógł, i poprawą gdzieby się na czym omylił, nagrodzić, a tak z śmiercią omyłek nie odbiegać – i dał mu Pan Bóg napisać Księgi Retractationum, w których pokazał, co młode lata a co stare umieją. Przybywa w starości baczenia, i samo doznanie i rzeczy rękoma piastowanie, naukę dostałą rodzi. Trafiłem na Rocznedzieje kościelne Kardynała Baroniusza, i z przekładu dwunastu Ksiąg abo Tomów, aż do Roku Pańskiego 1300. których mi P. Bóg roku 1607. dokonać dał, wielem rzeczy zrozumiał do poprawy w tych Żywociech śś. służących, i wedle lichych siłek moich, przeglądając znowu te wszytkie Żywoty, uczyniłem z daru Bożego co potrzeba przyniosła – do tego się przychylając, co mi ten wielki i uczony i w Dziejach kościelnych biegły Kardynał do przestrogi i porównania ukazał. Przetoż tym też imieniem znowu ciebie, wdzięczny czytelniku, do czytania tych Żywotów śś. namawiam. 2Nie żałuj czasu, bo go dobrze obrócisz, który drugdy na próżności trawisz, gdy z pajęczyny płótno robisz, a z piasku zamki z dziećmi budujesz, i motyle na powietrzu chwytasz, które pojmawszy porzucić, boć i ręce zmażą, muszisz. Mówię, iż zabawy wszytkie w niestatku świeckim, jeśli duchowne opuścisz, do pożytkuć nie przyjdą, a jemi dobry czas, i na wiecznych dóbr nabywanie dany, utracisz, a żadną go pokutą gdy minie nie wrócisz. 3Jeśli na niebo i gwiazdy i słońce tak piękne z rozkoszą patrzysz; jeśli ozdoby ziemie w górach i pogórkach i polach, w zieloności i kwieciu i w rzekach i lasach i gajach ślicznych uciechę tobie miłą dają – jeśli na ptakach, śpiewaniu ich i piórkach pięknych, i na źwierzach rozmaitych dzikich i domowych oko twoje chłodzisz – a jako się patrząc na Święte Boże nie ochłodzisz? 4To wszytko nierozumne stworzenie jest, jako ślad tylo Boga niogarnionego – a Święci są jako twarz i obraz i podobieństwo jego. Na Boga jeszcze patrzyć nie możem; ale obrazem Jego ucieszyć się możem. 5O jako wielka ochłoda, Święci są obrazem Boga żywego – o jako pięknie i miło na nie patrzyć, Święci malowaną twarz Boską cnotami Boskimi i od Boga wlanemi na sobie mają – o jako wdzięczny to obraz, o jako oczy wiernych uwesela. Gdyby obraz jaki piękny mowić miał; takieby słowa do patrzącego na się puszczał: Na mię patrząc tego miłuj czyjem jest – jeślić się podobam, a oczy i serce twoje do siebie porywam – a jako cię Ten do siebie i zamiłowania swego porywać niema, którego cień tylo i obraz na mnie jest? Bychmy na Święte często patrzyli, pewniebychmy w milości ku Bogu gorzeli. Oni są piękniejszy niżli niebo, słońce, i gwiazdy – Oni są ozdobioną komorą i łożnicą Pana swego – w nich odpoczywa, one dary swemi nawyższemi okrasza, jakich słońce i niebo i stworzenie wszytko bezrozumne nie ma. Przetoż na nie i dary Boże w nich patrząc, do zamiłowania dobroci, szczodrobliwości, i miłosierdzia Pana Boga naszego pobudzić się możem.
   Nabędziesz i przyczynisz sobie mądrości i rozumu do zbawienia i życia pobożnego, w tych świata tego ciemnościach i błędach przemieszkiwając. Bo Święci nazwani są światłością od Pana Jezusa,6 i mają pochodnie w ręku swoich7 – to jest naukę i przykłady cnót Chrześciańskich, których słuchając i na nie patrząc, mędrzymi zawżdy być, a głupstwo i ślepotę błędów i grzechów oddalać od siebie możem. 8Jako kto z mądrym obcuje i przemieszkiwa, takim też sam zostaje; i być nie może, aby się co do niego z towarzystwa nie przypoiło – i przetoż radzi Pismo ugęszczać do mądrych: Między staremi, prawi,9 a mądremi przebywaj, i do ich mądrości z serca przyłączaj, abyś na nich powieści Bożych słuchać mógł, i gdy ujrzysz rozumnego, wstawaj do niego, a wschody drzwi jego niech pociera noga twoja. W prawdzie nie zawżdy o mądrego u nas łacno – ale w tych księgach je zawżdy masz, i niedalekoć ich szukać. Przebywajże z nimi, rozmawiaj, dziwuj się rozumowi ich, słuchaj co mówią, patrz co czynią, a z serca się ich rozmiłuj, jako mistrzów twoich – ujźrzysz iż się na wielki i prawy rozum zdobędziesz – i jako Pismo mówi,10 ziści się na tobie: Kto z mądremi chodzi mądrym będzie, a przyjaciel głupich podobnym się im zstanie.
   11A chociaśmy sami źli, i do dobrego oziębli, wżdy dobre i gorące w cnocie sługi Boże miłujmy, i na nie radzi patrzmy. Pierwszy stopień do piekła, w grzechach leżeć, a ostatni o poprawie nie myślić, i dobremi się brzydzić, i na nie jad złości wypuszczać. Jeśli się pierwszego stopnia nie uchraniamy, wżdy do ostatniego nie przychodźmy. Król Joram, acz sam był nie dobry, jednak, jako Pismo mówi,12 prosił Giezego, sługi Proroka Helizeusza, mówiąc: Powiadaj mi wszytkie wielkie dzieła, które czynił Helizeusz. Słuchać żywota wielkiego Proroka pragnął, za czym o pokucie w grzechach swoich pomyślić i do niej się pobudzić mógł – i my w grzechach i nieprawościach brodząc – przykładów wżdy świętych słuchajmy, a powieści o ich wielkich cnotach i pokutach przyjmujmy do serca. Miejmy wżdy wolą kiedy do poprawy przychodzić, patrząc i na te którzy także grzesznemi będąc jako i my, do wielkiej łaski Boskiej przyszli. Samo na nie patrzenie, wzbudzi ku ich cnotom miłośc, a gdy je zamiłujemy, do naśladowania prędko się pobudzić możemy – czego oko nie widzi, tego serce nie pragnie. Patrzajże na te święte czytając ich żywoty, rozmiłujesz się cnoty ich, i zatym się u tego ognia zagrzejesz, i do takiej się roboty w jakiej oni pracowali, puścisz.
   13Nie słowy cię namawiają, ale działaniem i czynieniem. Rychlej się uczeń u tego mistrza nauczy, na którego robotę patrzy, niżli u tego który tylo o robocie mówi. Pisze ś. Augustyn,14 iż dwa dworzanie tylko żywot ś. Antoniusa czytając, wnetże powstali i żywot odmienili. Co i samemu pożyteczno było, gdy czytając prostych ludzi wielkie ku P. Bogu zamiłowanie i wzgardę świata i samych siebie, zawołał: Powstają, prawi, prostacy i niebo porywają, a my z naukami naszemi w głębokie piekło wpadamy. Anastazjus czytając męczenników śś. dzieje, do męczeństwa się zapalił, i szukając go miedzy swemu Persami, nalazł je i grzechy swoje obmył, i do tego czasu sławim postępki jego – i inych wiele czytaniem się takim naprawiło, jako tu doznasz. 15Niema jest Retoryka, ale dzielna barzo i mocna namowa, patrzanie na cnotę – która jako piękna i wdzięczna i naturze naszej rozumnej wrodzona – milcząc sama do siebie ciągnie, i za serce chwyta. 16Dla tego i poganie historie pisali, sławiąc ludzie mężne i za ojczyznę i dobre pospolite zdrowie kładące – aby młodzi i potomni patrząc, pobudkę do ich sławy naśladowania brali. Wielkąby szkodę potomstwo odniosło, gdyby się chwalebne dzieła ich zataiły, jakobyśmy nie radzi widzieli, aby się tacy rodzili, i takimi postępki sławni i ojczyźnie pożyteczni byli, a rodzaj taki nie ustawał.
   17Do tego sromota jest wielka, gdy kto zacne i świetne rodzice i powinne i przodki swoje ma – a oich sprawach nic niewie – i bez przymówki nie jest, jakoby niewiedział skąd jest, i skąd wyszedł. Rodzicy i przodkowie naszy duchowni bracia i powinni, są święci Boży, od którycheśmy wiarę w Boga jednego, i chrzest święty i naukę a drogę do zbawienia wzięli, i oni nas w Bogu urodzili. Nie znać ich i o ich sprawach niewiedzieć, głupstwo jest nie małe i sromieźliwe, i dziecinna prostota. Pytać się a ich cnych spraw naśladować, i z rodzenia się tak zacnego do naśladowania i wyrażenia cnót ich pobudzać, to rozum synów dobrych. A jako się o nich dopytasz, jeśli czytać starych dziejów abo ich słuchać nie będziesz?
   18Z takiego czytania umocnisz się w wierze Katolickiej, i łacno poznasz i potępisz wszytkie kacerstwa – gdy obaczysz iż ci wszyscy święci w kościele się Rzymskim i Katolickim, w tym domie co i ty, na takich potrawach duchownych, których i ty pożywasz, wychowali. Wszyscy tak wielkimi i tak świętymi w tym domu zostali, wszyscy tak wierzyli, i cuda tak znacznie w tej wierze czynili – i uradujesz się, iż w ich uczestnictwie mieszkasz, na ich ojczyźnie i nauce, i przy skarbach zbawiennych i dziedzictwie ich zostajesz, i z nimi się jedną wiarą i miłością wiążesz.
   19Poznasz jaka to matka Kościół ś. Katolicki i Rzymski, która takie święte zawżdy rodzi, i takie dzieci wychowywa – i tym nowe sekty i herezje wyświecisz, z głupstwa się ich śmiejąc – iż swoich ojców i przodków ukazać nie mogą, jedno dawno potępione heretyki, które oni z piekła wskrzesić usiłują. Doznasz iż my Katolicy ludzie Kościoła Rzymskiego, przodki swoje i przezacne dzieje ich, i wiarę i żywot ich ukazać, i starożytnością i nieumierającym rodzajem ich, i rozszerzeniem po wszystkim świecie, i po wszystkie wieki potomstwa i synów ich, pochlubić się możem. Na oko poznasz iż heretyckie chałupki z gliny i z fałszywych nauk zbudowane – nie trwały, ginęły, ustawały, i w jednym ciemnym kącie obalenia czekały, i teraz go nie ujdą.
   20Najdziesz tu na swój stan w którym cię Pan Bóg postawił, przykłady i wzory pobożnego na świecie obeszcia. Tu Biskupi, kapłani, zakonnicy, królowie, sędziacy, panowie, młodzieńcy, małżonkowie, wdowy, panny, mniszki, najdą życia swego prostowanie, i nauki z przykładów równych sobie stanów. 21W kłopotach też i pokusach i krzyżach, i w niemocach, i innych doległościach od Pana Boga na cię posłanych, ochłoda cię potrzebna potka. Obaczysz iż taka jest droga do wielkiego w niebie szczęścia – taka ciasna forteczka do wiecznych pociech, którą wchodzić mają wybrani Boży, a minąć jej nie mogą. Na nię patrząc, uspokoisz ciężkości i trudności twoje, i dać w nich Pan Bóg sławne przed Anioły i ludźmi zwycięstwo. To czytanie dać za pomocą Boską, w dobrym utwierdzenie, we złym przestrogę, w pokusach rozum, w zachwianiu zatrzymanie, w pracy wytrwanie, w niemocy ulżenie, w próżnowaniu dobrą zabawę, w teskności ochłodę, w rozmowie zbudowanie, przy obiedzie potrawę duchowną – i inne jako sam doznasz pociechy.
   22Nakoniec obacz niewymowny pożytek wiadomości o świętych którzy przed nami byli – iż Pismo Święte i Biblia mało nie wszytka takimi o świętych powieściami zagęszczona i natkana jest. Tam żywot Jadama pierwszego, Abla, Enosa, Enocha, Noego, Abraama, Izaaka, Jakoba, Joba, Jozefa, Mojzesza, Jozuego, Kaleba, Samsona, Samuela, Dawida, Salomona, Jozafata, Ezechiasza, Jozjasza, Neemiasza, Tobiasza, Judyty, Hestery, i innych opisany jest. Także i w Nowym Zakonie. Azaż to bez wielkiej przyczyny jest, nie jest – skąd nauka i wszytkie posiłki nasze do dobrego rostą, i tam wszczepiona jest zbawienna do cnót świętych pomoc nasza. Te żywoty świętych z Bibliej tu je też najdziesz, abyś do Bibliej nie tesknił, w której trudnością tajemnic Boskich odrazić się, abo źle czytając zarazić się możesz.
   23A tego nie mów: dosyć mam na tych żywotach z Bibliej. Bo tam nie masz żywotów śś. Zakonu Nowego, okrom Apostolskich niektórych, i to skąpo i nie do końca. Nowy Zakon więcej ma daleko Świętych, bo w nim hojniejsza łaska Boża – krzywdębyśmy czynili zakonowi łaski, gdybyśmy jego uczniów i rodzaju zamilczywali – krzywdębyśmy czynili Chrystusowi, gdybyśmy ucznie Jego opuszczali, a Mojzeszowe tylo sławili. Hojniejszą ma łaskę rodzaj Chrystusów, więtszy z jego zakonu Święci, płodniejsza jest w święte Oblubienica Jego niżli Synagoga – macica winna barzo tłusta, piękne rózgi i na nich drogie owoce wypuszcza. Zakon Stary nic do doskonałości, mówi Apostoł, nie przywodził – tam niedorosłe dzieci, a tu mężowie prawie do dzieła się rodzą. Bujniejsza i dzielniejsza krew Chrystusowa już raz wylana, którą się poświęcamy, niżli tam gdzie jej jeszcze czekano. Dla tego wielkąbyśmy krzywdę Ewangeliej czynili, gdybyśmy o synach jej i rodzaju niewiedzieli, który jest więtszy daleko i w liczbie i w wysłudze. Ma Nowy Zakon wiele świętych, o których się nie pytać i sprawy ich niewiedzieć, i na nie dla naśladowania i pobudki nie patrzyć, wielkaby nam była szkoda.
   24A żebyś nie wątpił nic o pewności powieści tych około świętych Nowego Zakonu, umocnia cię Kościół Boży, który ich święta obchodzi, i one u ołtarza przy nadroższej ofierze wspomina, i modlitwy ich do Chrystusa ochotnie i z wielką nadzieją używa. A jakoż w tym, co świat wszytek uwierzył, i Kościół ś. twierdzi, oszukany być możesz? Pisali te żywoty świętych naprzód oni naznaczeni pisarze od dziejów męczennickich, zwłaszcza w Rzymie i po inych miejscach, którzy sami na to patrzyli, i których pisma Kościół ma za nieomylne. Pisali wielcy święci i Doktorowie, jako Atanazjus, Hieronim, Augustyn, Ambroży, Bazylius, Nazjanzenus, Gregorius Rzymski i Turoński, Beda i ini główni i wielkiej pobożności i prawdy – a jako zyślać co mogli, u których nigdy w uściech ich kłamstwo miejsca nie miało? Pisali i ini późniejszy, którzy sami na to patrzyli co pisali, abo od drugich mieli, i nikt im fałszu w tym zadawać nie mógł. 25Jeśli pogańskim historiom wiarę dajem i w rzeczach trudnych do wiary – a czemu tym mężom, którzy bez przygany żyli, a nigdy doznani w kłamstwie nie są, i to pisali co ludzie pomnieli i pomnieć mogli, i gdzie ludzka pamięć dochodziła, wiary dać nie mamy? 26Chrześciańskie cnoty pewniejsze są, niżli pogańskie którzy bez łaski Bożej i darów Ducha Ś. pisali, i prędzej w grzech z próżności jakiej i pochlebstwa upaść mogli.
   27A dziwuj się temu, iż rzadki jest który żywoty śś. wypisował, aby się sam nie poświęcił. Tę pracą około takiej roboty mieli sobie za przednią i u Pana Boga płatną, i ludziom napożyteczniejszą. Grzegorz ś. Wielki wiele ksiąg pisał, a na żadne tak wielkiego pokoju nie szukał, jako na Dialogi,28 w których żywoty śś. zbierając je, wysławił. Choć się ta zabawa zda nie tak świetną, i zaleceniem dowcipu wielkiego udatną, i od której podobno inni mało baczni, i na sławę z rozumu u ludzi łakomi, uciekają – 29jednak nie co mnie, ale co wszem pożyteczno, to mi milszego być ma, i do tego się z ochotą rzucić mam. O nędznasz nasza nauka, w której sławki tylo łapamy, a na zbudowanie dusz ludzkich nie patrzymy.
   30Zażywaj tej małej pracej, namilszy Czytelniku, a w wierze ś. Katolickiej mocno stojąc, czci święte Boże, i umiej ich sobie używać do pomocy do Chrystusa, nie jako do zbawienia pośrzedników, ale jako do modlitwy wielkich pomocników – aby prośby twoje do Pana Boga przez Jezusa Chrystusa przystęp miały, przyjaciół Chrystusowych do Chrystusa nabierz, aby wysługi Jego tobie służyły, i zbawienny na cię pożytek ich obrócić się mógł. Boga prosim, z świętymi prosim – ale przez mękę, śmierć i wysługi jednego naszego pośrzednika prosim. 31Inszy przyczyńca co zamną prosi, a inszy pośrzednik co za mię płaci, i wszytki długi moje ze mnie znosi – pierwszą rzecz czynią święci, wtórą sam tylo P. nasz Jezus Chrystus. 32Nie czytaj tych żywotów jako samę historią, abyś tylo wiedział; ale jako naukę i żywą Ewangelią, abyś się z niej do czynienia pokuty i dobrych uczynków pobudzał. Przeczytawszy, obróć się do samego siebie, a mów: a ja co czynię? Czylim nie tej wiary co i ci? Czyli inszy Bóg mój, i Chrystus przez którego ci sobie takie dary jednali? Czylim ja nie z takiegoż ciała uczyniony co i oni? Czyli to nie jednej krwie zemną bracia i synowie matki mojej? A zawstydając się barzo lenistwa swego; proś Pana Boga jako Elizeusz, abyś miał dwojakiego ducha mistrzów twoich i braciej rodzonej twojej, aby krew tegoż ojca i matki w tobie także dzielna i mocna do cnót świętych zakwitnęła.
   33Jeśli trafisz na żywot stanu twego, wszytkoć się przyda co tam jest. A jeśli na insze, tam wszytko chwalić i wszytkiemu się dziwować – ale nie wszytkiego naśladować możesz – użyjesz roztropności, patrząc co twemu stanowi służy. A jeśli na stan doskonalszy o przeniesieniu myślisz – błogosławieńszy i z przykładów takich sposobniejszy do tego zostaniesz. 34Tego co wszytkim stanom potrzeba, a bez czego się P. Bogu podobać nie możem, napilniej w tym czytaniu doglądaj, co w każdym świętym najdziesz – to jest, gorącej ku P. Bogu miłości, choć w wielkich abo małych postach i utrudzeniu cielesnym, pokory i wyniszczenia samego siebie, wzgardy świata tego i sławy jego, łaskawości, miłosierdzia, modlitwy, uprzejmości, posłuszeństwa, i czystości sumienia niepokalanego. To ciebie z tych przykładów niechaj zawżdy ubogaci. Wiele zyszczesz, gdy tego sobie nabyć będziesz umiał. A gdyby ich chciał zapalczywości onej wielkiej w postach, niespaniu na modlitwach, biczowaniu, trudzeniu ciała naśladować – radź się spowiednika twego abo sprawce duchownego – bo nie wszytkim P. Bóg tych darów rozdaje – długa suknia na karlika się nie przyda, a rychlej się w niej uplecie i powali.
   35Około cudów strzeż się abyś wątpienia grubego nie miał, mocy Boskiej, która niezmierna jest w świętych jego, uwłócząc. Dla tego je P. Bóg wynosi, przez nie i z nimi dziwy czyniąc, abyśmy P. Boga czcząc, umieli i święte jego szanować, które on sam takimi przez nie cudami zaleca. Duch Kościelny Katolicki, nigdy czcząc P. Boga, czcić czeladki i synów jego nie przepomina – iż Pana bez sług i dworu wielce świetnego nie widzi, i czcząc on dwór i syny Boskie, cześć ona na Bogu zostaje – bo je dla Niego, tak sobie poważamy, bez Niego gdyby zostawali, nicby u nas nie mieli; ale z Nim jako synowie, słudzy, przyjaciele, dworzanie jego wiele mają. Piękniebych króla uczcił, gdybych dworu jego nie uszanował – piękniebych się głowie kłaniał gdybych ręce i ine członki smołą mazał. Boskiego pokłonu u nas mieć nie mogą – jedno sam Ten Boski u nas pokłon ma, który je wybrał i nadał i poświęcił przez Jezusa Chrystusa P. i Boga naszego. Mając tedy święte w wielkim uważeniu, taką i tej podobną modlitwę do nich posyłajmy.

[rysunek: J. Szukalski]

Retractacje ś. Augustyna. Epist. 7.
Namowa do czytania.
Wdzięczna ochłoda na śś. patrzyć.
Ślad i obraz jako różne.
5  1. Święci do Pana Boga nas prowadzą.
6  Mt 5.
7  Łk 12.
8  [2.] Z mądrym towarzystwo.
9  Syr 6.
10  Prz 13.
11  3. Dobre miłując uczynim się też dobremi.
12  2 Krl 8.
13  4. Niema Retoryka.
14  Confes. lib. 8. cap. 6.
15  Cnota widziana do siebie ciągnie.
16  5. Historie dla czego piszą.
17  6. O rodzaju swoim wiedzieć.
18  7. Umocnienie w wierze.
19  8. Kościoła poznanie.
20  9. Stanów różnych nauki.
21  10. Pociechy w kłopotach.
22  11. Pismo i Biblia ma żywoty śś.
23  Nowego Zakonu Święci nie mają być zatajeni.
24  Pewni pisarze żywotów śś.
25  Pogańskim historiom wierzym.
26  Chrześciańskie cnoty pewniejsze.
27  Praca w pisaniu żywotów jako zacna.
28  In Præfat. Dial. lib. 2.
29  1 Kor 10.
30  Jakie świętych modlitwy za nas.
31  Różność pośrzednictwa Chrystusowego od świętych.
32  Jako czytać żywoty ś.
33  Jako naśladować świętych.
34  Czego nawięcej się w Świętych uczyć.
35  Wiara około cudów.
 
Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

(0) Żywoty Świętych: Strona przednia


ŻYWOTY ŚWIĘTYCH
Starego i Nowego Zakonu,
na każdy dzień przez cały rok

[św. Antoni Wielki, obraz Martina Schongauera]

Wybrane z poważnych Pisarzów i Doktorów Kościelnych,
których imiona niżej są położone


Do których przydane są niektóre duchowne obroki i nauki
przeciw kacerstwom dzisiejszym,
tam gdzie żywot którego Doktora starożytnego położył.



Ktemu Kazania krótkie na te święta,
które pewny dzień w miesiącu mają.



Przez Ks. Piotra Skargę Societatis Iesu,
przebrane, uczynione, i w język polski przełożone
i teraz znowu od niego po ósmy raz do druku przejrzane,
i z Rocznemidziejmi Kościelnemi
Kardynała Baroniusza porównane,
z przydatkiem niektórych żywotów na końcu.



Z dozwoleniem Starszych.



Cum Gratia & Privilegio S.R.M.



W KRAKOWIE,
w Drukarni Andrzeja Piotrkowczyka, K.I.M. Typografa.
Roku Pańskiego, 1605.



Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski
Przy sporządzaniu transkrypcji
korzystano także z wydania z roku 1598.
Przypisy obecne na marginesie
przeniesiono do przypisów dolnych i opatrzono liczbami.
Skróty nazw ksiąg Pisma Świętego uwspółcześniono.
 

wtorek, 21 lutego 2017

Dosłowność a zrozumienie

Nie każdy znak Pisma należy odczytywać dosłownie. Dosłownie należy brać do serca znaczenie.

Przykład z Księgi Jeremiasza:
Jestem bowiem ojcem dla Izraela, a Efraim jest moim synem pierworodnym. (Jr 31,9)

Gdybyśmy mieli to odczytywać dosłownie, to Jezus już nie jest pierworodnym, bo Bóg rzekł słowo, wyrok nieodwołalny ‒ Efraim moim synem pierworodnym.

Więc trzeba czytać ze zrozumieniem, które daje Święty Duch i Matka-Kościół, w której Ten Duch działa.

poniedziałek, 20 lutego 2017

sobota, 18 lutego 2017

(49) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Sól ziemi

   1 Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. 2 Wtedy otworzył usta i nauczał ich tymi słowami: (…) 13 Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. (Mt 5,1-2.13)

   Dobra jest sól; lecz jeśli sól smak swój utraci, czymże ją przyprawicie? Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą. (Mk 9,50)

   34 Dobra jest sól; lecz jeśli nawet sól smak swój utraci, to czymże ją przyprawić? 35 Nie nadaje się ani dla ziemi, ani dla nawozu; precz się ją wyrzuca. Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha! (Łk 14,34-35)

   1 Ἰδὼν δὲ τοὺς ὄχλους ἀνέβη εἰς τὸ ὄρος, καὶ καθίσαντος αὐτοῦ προσῆλθαν αὐτῷ οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ· 2 καὶ ἀνοίξας τὸ στόμα αὐτοῦ ἐδίδασκεν αὐτοὺς λέγων· (…)
   13 Ὑμεῖς ἐστε τὸ ἅλας τῆς γῆς· ἐὰν δὲ τὸ ἅλας μωρανθῇ, ἐν τίνι ἁλισθήσεται; εἰς οὐδὲν ἰσχύει ἔτι εἰ μὴ βληθὲν ἔξω καταπατεῖσθαι ὑπὸ τῶν ἀνθρώπων. (Mt 5,1-2.13)

   καλὸν τὸ ἅλας· ἐὰν δὲ τὸ ἅλας ἄναλον γένηται, ἐν τίνι αὐτὸ ἀρτύσετε; ἔχετε ἐν ἑαυτοῖς ἅλα καὶ εἰρηνεύετε ἐν ἀλλήλοις. (Mk 9,50)

   34 Καλὸν οὖν τὸ ἅλας· ἐὰν δὲ καὶ τὸ ἅλας μωρανθῇ, ἐν τίνι ἀρτυθήσεται; 35 οὔτε εἰς γῆν οὔτε εἰς κοπρίαν εὔθετόν ἐστιν, ἔξω βάλλουσιν αὐτό. ὁ ἔχων ὦτα ἀκούειν ἀκουέτω. (Łk 14,34-35)

   Uczniowie odchodzą, a Jezus podejmuje wspinaczkę na wierzchołek wzniesienia. To ten sam, który widziałam już w zeszłym roku w wizji końca kazania na górze i pierwszego spotkania z Marią z Magdali. Panorama, oświetlona zachodzącym słońcem, wydaje się jeszcze bardziej rozległa. Jezus siada na skale i skupia się na modlitwie. Trwa tak aż do chwili, gdy odgłos kroków na ścieżce uprzedza Go o powrocie apostołów. Nadchodzi wieczór. Jednak na tej wysokości słońce nadal wyzwala wonie z roślin i kwiatów. Dzikie konwalie wydzielają silny zapach, a długie łodygi narcyzów potrząsają gwiazdami [koron] i pączkami, jakby przywołując rosę. Jezus wstaje i pozdrawia nadchodzących słowami:
   «Pokój niech będzie z wami».
   Liczni uczniowie przychodzą wraz z apostołami. Izaak prowadzi ich z ascetycznym uśmiechem na swej szczupłej twarzy. Wszyscy gromadzą się wokół Jezusa, który wita szczególnie Judasza Iskariotę i Szymona Zelotę.
   «Chciałem was mieć wszystkich przy Sobie, aby pozostać kilka godzin jedynie z wami i aby tylko do was mówić. Mam wam coś do powiedzenia, aby was bardziej przygotować do waszej misji. Spożyjemy posiłek, potem porozmawiamy, a w czasie snu dusza nadal będzie kosztować nauki».
   Jedzą skromny posiłek. Potem gromadzą się wokół Jezusa, siedzącego na skale. Uczniów i apostołów jest około stu, być może więcej. To wieniec uważnych twarzy, w dziwaczny sposób oświetlonych płomieniem dwóch ognisk. Jezus mówi cicho, spokojnie gestykulując. Jego twarz wydaje się bledsza, odbijając się od ciemnoniebieskiej szaty, oświetlona promieniem księżyca w nowiu, padającym dokładnie na Niego. To jakby mały przecinek na niebie, wiązka światła, głaszcząca Pana nieba i ziemi.
   «Chciałem mieć tu szczególnie was, bo jesteście Moimi przyjaciółmi. Wezwałem was – po pierwszej próbie, jakiej zostało poddanych dwunastu – dla powiększenia kręgu Moich uczniów [przeznaczonych] do pracy i aby usłyszeć od was pierwsze opinie na temat tych, którzy wami kierują, których daję wam jako Moich następców. Wiem, że wszystko dobrze się potoczyło. Podtrzymywałem Moją modlitwą dusze apostołów, które wyszły z modlitwy z nową siłą umysłu i serca. Z siłą, która nie pochodzi z ludzkiego uczenia się, lecz z całkowitego oddania się Bogu.
   Najwięcej dali ci, którzy najbardziej o sobie zapomnieli. Zapomnieć o sobie to rzecz trudna.
   Człowiek jest uczyniony ze wspomnień, a najdobitniej odzywają się wspomnienia o własnym ja. Trzeba dokonać rozróżnienia pomiędzy ja i ja. Istnieje ja duchowe duszy przypominającej sobie o Bogu i o swym pochodzeniu od Niego. Jest też ja niższe, pochodzące od ciała, które przywodzi na myśl tysiące wymagań obracających się wokół siebie oraz własnych pasji. Od nich podnosi się tak wiele głosów, że tworzą chór dominujący nad osamotnionym głosem ducha – jeśli duch nie jest zbyt mocny – przypominającego sobie o własnej godności dziecka Bożego. Trzeba więc, aby być doskonałymi jako uczniowie, umieć zapominać o sobie, o wszystkich tych wspomnieniach, wymaganiach i lękliwych myślach ludzkiego ja, z wyjątkiem tego świętego wspomnienia, które należy coraz bardziej podsycać, ożywiać, umacniać.
   W tej pierwszej próbie Moich dwunastu najwięcej dali ci, którzy najbardziej zapomnieli o sobie. Zapomnieli nie tylko o swej przeszłości, lecz i o ograniczeniach swej osobowości. To ci, którzy już nie pamiętali o tym, kim byli, którzy rozpłynęli się w Bogu, by się już niczego nie lękać.
   Skąd powściągliwość innych? Stąd, że przypomnieli sobie o zwykłych obawach, o zwykłej ostrożności, o zwykłych uprzedzeniach. Skąd zwięzłość innych? Bo przypomnieli sobie o swej niezdolności do nauczania i obawiali się ośmieszenia siebie samych lub Mnie. Skąd u jeszcze innych widoczne popisywanie się? Ci ostatni przypomnieli sobie o swej zwykłej pysze, [ulegali pragnieniu] postawienia siebie w świetle, bycia oklaskiwanymi, wypłynięcia, bycia „kimś”. Wreszcie dlaczego niespodziewanie ujawniło się u niektórych nauczycielskie głoszenie, mocne, przekonujące, odnoszące tryumf? Ponieważ oni i tylko oni potrafili przypomnieć sobie o Bogu. Tak samo było z tymi, którzy byli pokorni i usiłowali przejść niezauważeni, którzy w odpowiedniej chwili potrafili przyjąć na siebie godność pierwszeństwa im nadanego, a którego nie chcieli sprawować z obawy, by ich nie przeceniano. Trzy pierwsze kategorie przypomniały sobie o niższym ja. Czwarta – o ja wyższym i wyzbyła się lęku. Czuli, że Bóg jest z nimi, w nich i nie lękali się. O, święta odwago, pochodząca ze związku z Bogiem!
   Słuchajcie zatem jedni i drudzy: apostołowie i uczniowie. Wy, apostołowie, poznaliście już te myśli. Jednak teraz pojmiecie je głębiej. Wy, uczniowie, nie słyszeliście ich albo słyszeliście niektóre. Trzeba, by one wyryły się w waszych sercach. Będę bowiem posługiwał się wami coraz bardziej, bo stado Chrystusa nie przestaje rosnąć, bo świat będzie na was coraz bardziej nastawał, a liczba wilków, atakujących Mnie, Pasterza, oraz Moje stado będzie rosła. Chcę wam włożyć do rąk broń dla obrony Nauki i Mojego stada. To, co wystarczy stadu, nie wystarczy wam, małym pasterzom. O ile owce mogą popełnić błędy, skubiąc trawę, która czyni krew gorzką, a pragnienia szalonymi, to wam nie wolno popełniać tych samych błędów, gdyż doprowadziłyby liczne stada do zguby. Pamiętajcie, że tam, gdzie znajduje się pasterz bałwochwalca, owce giną otrute lub pożarte przez wilki.
   Wy jesteście solą ziemi i światłem świata. Jeśli jednak uchybicie waszej misji, staniecie się solą bez smaku i bezużyteczną. Nic nie przywróci wam smaku. Nawet Bóg nie mógłby tego uczynić, gdybyście po – otrzymaniu daru – doprowadzili do utraty smaku. Zostałby bowiem przez was rozpuszczony w mdłych i brudnych wodach ludzkiej natury, osłodzony zepsutą słodyczą zmysłów; czysta sól Boga zostałaby zmieszana z licznymi odpadkami pychy, pożądliwości, obżarstwa, rozwiązłości, gniewu, lenistwa. Przez to na jedno ziarnko soli przypadałoby siedem ziaren z każdej wady. Wasza sól stałaby się wtedy jedynie kamienistą mieszaniną, w której zgubiłoby się biedne ziarnko soli; kamyki zgrzytałyby między zębami, zostawiając w ustach smak ziemi i czyniąc pożywienie odrażającym i niemiłym. Nie byłaby już ta sól dobra nawet do podrzędnego wykorzystania, gdyż smak zepsuty przez siedem wad przeszkadzałby nawet w ludzkich zadaniach. Sól byłaby wtedy zdatna tylko do wyrzucenia i podeptania nogami nieuważnych ludzi. Ileż osób, jak wielu ludzi będzie mogło właśnie tak zdeptać ludzi [powołanych przez] Boga! Ci wezwani pozwolą niedbałemu ludowi podeptać się, nie będą już bowiem substancją, do której się dąży dla znalezienia rzeczy szlachetnych, niebiańskich, lecz staną się jedynie odpadami». (III (cz. 1-2), 29: Napisane 22 maja 1945. A, 5114-5127)

   I discepoli vanno e Gesù riprende a salire fino alla cima, che è quella già vista nella visione dello scorso anno per la fine del discorso del Monte e per il primo incontro con la Maddalena. Ancora più ampio è il panorama che si sta facendo acceso per il tramonto che si inizia.
   Gesù si siede su un masso e si raccoglie in meditazione. E così sta finché lo scalpiccio dei passi sul sentiero non lo fa avvertito che gli apostoli sono di ritorno. La sera si fa vicina. Ma su quell'altura ancora il sole persiste traendo odore da ogni erba e fioretto. Dei mughetti selvaggi odorano forte e gli alti steli dei narcisi scuotono le loro stelle e i loro bocci come per chiamare le rugiade.
   Gesù si alza in piedi e saluta col suo: «La pace sia con voi».
   Sono molti i discepoli che salgono con gli apostoli. Isacco li capitana col suo sorriso d'asceta sul volto sottile. Si affollano tutti intorno a Gesù che sta salutando particolarmente Giuda Iscariota e Simone lo Zelote.
   «Vi ho voluti tutti con Me, per stare qualche ora con voi soli e per parlare a voi soli. Ho qualcosa da dirvi per prepararvi sempre più alla missione. Prendiamo il cibo e poi parleremo, e nel sonno l'anima continuerà ad assaporare la dottrina».
   Consumano la parca cena e poi si stringono a cerchio intorno a Gesù seduto su un pietrone. Sono un centinaio circa, forse più, fra discepoli e apostoli. Una corona di volti attenti che la fiamma di due fuochi rischiara bizzarramente. Gesù parla piano, gestendo pacato, col viso che pare più bianco, emergente come è dall'abito azzurro cupo e al raggio della luna novella che scende proprio dove è Lui, una piccola virgola di luna nel cielo, una lama di luce che carezza il Padrone del Cielo e della terra.
   «Vi ho voluti qui, in disparte, perché siete i miei amici. Vi ho chiamati dopo la prima prova fatta dai dodici, e per allargare il cerchio dei miei discepoli operanti e per udire da voi le prime reazioni dell'essere diretti da coloro che Io do a voi come miei continuatori. So che tutto è andato bene. Io sorreggevo con la preghiera le anime degli apostoli usciti dall'orazione con una forza nuova nella mente e nel cuore. Una forza che non viene da studio umano ma da completo abbandono in Dio. Coloro che più hanno dato sono coloro che più si sono dimenticati. Dimenticare se stessi è ardua cosa. L'uomo è fatto di ricordi, e quelli che più hanno voce sono i ricordi del proprio io. Bisogna distinguere fra l'io e l'io. Vi è lo spirituale io dato dall'anima che si ricorda di Dio e della sua origine da Dio, e vi è l'io inferiore della carne che si ricorda di mille esigenze che tutto abbracciano di se stessa e delle passioni e che – poiché sono tante voci da fare un coro – e che soverchiano, se lo spirito non è ben robusto, la voce solitaria dello spirito che ricorda la sua nobiltà di figlio di Dio. Perciò – meno che per questo ricordo santo che bisognerebbe sempre più aizzare e tenere vivo e forte – perciò per essere perfetti come discepoli bisogna sapere dimenticare se stessi, in tutti i ricordi, le esigenze, le pavide riflessioni dell'io umano. In questa prima prova, fra i miei dodici, coloro che hanno più dato sono coloro che più si sono dimenticati. Dimenticati non solo per il loro passato, ma anche nella loro limitata personalità. Sono coloro che non si sono più ricordati di ciò che erano e si sono talmente fusi a Dio da non temere. Di nulla. Perché le sostenutezze di alcuni? Perché si sono ricordati i loro scrupoli abituali, le loro abituali considerazioni, le loro abituali prevenzioni. Perché le laconicità di altri? Perché si sono ricordati le loro incapacità dottrinali e hanno temuto di fare brutte figure o di farmele fare. Perché le vistose esibizioni di altri ancora? Perché questi si sono ricordati le loro abituali superbie, i desideri di mettersi in vista, di essere applauditi, di emergere, di essere "qualcosa". Infine, perché l'improvviso svelarsi di altri in una rabbinica oratoria sicura, persuasiva, trionfale? Perché questi, e questi soli così come quelli che fino allora umili e cercanti di passare inosservati e che al momento buono hanno saputo di colpo assumere la dignità di primato a loro conferita e non mai voluta esercitare per tema di troppo presumere – hanno saputo ricordarsi di Dio. Le prime tre categorie si sono ricordate dell'io inferiore. L'altra, la quarta, dell'io superiore, e non hanno temuto. Sentivano Dio con sé, Dio in sé, e non hanno temuto. Oh! santo ardimento che viene dall'essere con Dio!
   Or dunque ascoltate, e voi e voi, apostoli e discepoli. Voi apostoli avete già sentito questi concetti. Ma ora li capirete con più profondità. Voi discepoli non li avete ancora uditi o ne avete udito frammenti. E vi necessita di scolpirveli nel cuore. Perché Io sempre più vi userò, dato che sempre più cresce il gregge di Cristo. Perché il mondo sempre più vi assalirà, crescendo in esso i lupi contro Me Pastore e contro il mio gregge, ed Io voglio mettervi in mano le armi di difesa della Dottrina e del gregge mio. Quanto basta al gregge non basta a voi, piccoli pastori. Se è lecito alle pecore di commettere errori, brucando erbe che fanno amaro il sangue o folle il desiderio, non è lecito che voi commettiate gli stessi errori, portando molto gregge a rovina. Perché pensate che là dove è un pastore idolo periscono per veleno le pecore o per assalto di lupi. Voi siete il sale della terra e la luce del mondo. Ma se falliste alla vostra missione diverreste un insipido e inutile sale. Nulla più potrebbe ridarvi sapore, posto che Dio non ve l'ha potuto dare, posto che avendolo avuto in dono voi lo avete dissalato lavandolo con le insipide e sporche acque dell'umanità, addolcendolo con il corrotto dolciore del senso, mescolando al puro sale di Dio detriti e detriti di superbia, avarizia, gola, lussuria, ira, accidia, di modo che risulta un granello di sale ogni sette volte sette granelli di ogni singolo vizio. Il vostro sale allora non è che una mescolanza di pietre in cui si sperde il misero granello sperduto, di pietre che stridono sotto il dente, che lasciano in bocca sapore di terra e fanno ripugnante e sgradito il cibo. Neppur più per usi inferiori è buono, ché farebbe nocumento anche alle missioni umane un sapere infuso nei sette vizi. E allora il sale non serve che ad essere sparso e calpestato sotto i piedi incuranti del popolo. Quanto, quanto popolo potrà calpestare così gli uomini di Dio! Perché questi vocati avranno permesso al popolo di calpestarli incurante, dato che non sono più sostanza alla quale si accorre per avere sapore di elette, di celesti cose, ma saranno unicamente detriti». (3, 169)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001