wtorek, 31 maja 2016

Zło całe

   Rzeczywiście, nie można pomyśleć, aby zło, które istnieje – którego doświadczamy – istniało bez jakiegokolwiek powodu istnienia. Zło jako coś istniejącego ma swój powód bycia, tak jak wszystko, co istnieje. Jednakże dlaczego absolutne zło nie miałoby istnieć? Skoro wszystko ma swój powód bycia, to także i absolutne zło. Czemu ono miałoby być wykluczone? Absolutne zło, a więc zupełny brak bycia, ma swój powód bycia. Nie może ono posiadać dobra, bo jest zupełne, doskonałe, a jednak wobec Najwyższego Dobra, dla którego wszystko jest dobrem i które z wszystkiego czyni dobro, nawet absolutne zło nie mogące posiadać dobra, zupełnie jego pozbawione – nawet ono samo jest dobrem. Dla Boga zupełna sprzeczność, w której nie ma miejsca dla Niego samego – nie ma miejsca dla Boga – nie jest żadną przeszkodą. Wobec Niego nie ma przeszkód, ani sprzeczności. Ale pojmij naturę Boga.
   Wierzę w Niego, który „zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał”, który na krzyżu wołał pokornie: „Boże, czemuś Mnie opuścił?” Wydarzyło się absolutne zło – zupełny brak bytu1 – z którego Bóg uczynił absolutne dobro. Jednak tutaj mówię jakoby ponad rozumem. Wedle rozumu całkowite może być tylko dobro, bo zło nie jest zdatne do całości – spełnia się, ale w zniszczeniu, a więc w doprowadzaniu do niebycia, jakim samo jest. Nie ocala, więc i nie jest całościowe i nie może być, chyba że w swoim wąskim działaniu, jakim jest niszczenie i w swej naturze, jaką jest niebycie. Gdy niszczy, całościowe jest w niszczeniu. Gdy jest niebyciem, jest całościowe w swym niebyciu. Jest więc absolutne od strony celowej, ale nie istotowej.
   W przypadku Całości jednak, czy możemy mówić o dobru, czy w ogóle o czymkolwiek? Czy nie jest Ona niewymowna?

1  I zasłona przybytku rozdarła się na dwoje, z góry na dół (J 15,38).

poniedziałek, 30 maja 2016

Pieśń Zachariasza

Bądź błogosławiony Panie, Boże Izraela,
bo nawiedziłeś i odkupiłeś swych ludzi...” (por. Łk 1,68)

Jak dobrze brzmi pochwała wypowiedziana przez Zachariasza, gdy jest mówiona wprost do Boga w drugiej osobie (jak w Poemacie Boga-Człowieka I,38). On jest Obecny. Ośmielmy się więc mówić do Niego „Boże, Ojcze...”

sobota, 28 maja 2016

(7) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Podróż do Betlejem

1 W owym czasie wyszło rozporządzenie cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym świecie. 2 Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. 3 Podążali więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. 4 Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, 5 żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. 6 Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. (Łk 2,1-6)

1 Ἐγένετο δὲ ἐν ταῖς ἡμέραις ἐκείναις ἐξῆλθεν δόγμα παρὰ Καίσαρος Αὐγούστου ἀπογράφεσθαι πᾶσαν τὴν οἰκουμένην. 2 αὕτη ἀπογραφὴ πρώτη ἐγένετο ἡγεμονεύοντος τῆς Συρίας Κυρηνίου. 3 καὶ ἐπορεύοντο πάντες ἀπογράφεσθαι, ἕκαστος εἰς τὴν ἑαυτοῦ πόλιν. 4 Ἀνέβη δὲ καὶ Ἰωσὴφ ἀπὸ τῆς Γαλιλαίας ἐκ πόλεως Ναζαρὲθ εἰς τὴν Ἰουδαίαν εἰς πόλιν Δαυὶδ ἥτις καλεῖται Βηθλέεμ, διὰ τὸ εἶναι αὐτὸν ἐξ οἴκου καὶ πατριᾶς Δαυίδ, 5 ἀπογράψασθαι σὺν Μαριὰμ τῇ ἐμνηστευμένῃ αὐτῷ, οὔσῃ ἐγκύῳ. 6 Ἐγένετο δὲ ἐν τῷ εἶναι αὐτοὺς ἐκεῖ ἐπλήσθησαν αἱ ἡμέραι τοῦ τεκεῖν αὐτήν. (Łk 2,1-6)

Na drzwiach synagogi powieszono edykt. Nakazuje spisanie wszystkich Palestyńczyków. Trzeba iść się zapisać w miejscu pochodzenia. Dla nas oznacza to drogę do Betlejem... (I, 44: Napisane 4 czerwca 1944. A, 2716-2724)

   «Przybywacie z daleka?»
   «Z Nazaretu» – odpowiada Józef.
   «A dokąd jedziecie?»
   «Do Betlejem».
   «Ciężka podróż dla niewiasty w jej stanie. To twoja małżonka?»
   «Tak, to moja małżonka».
   «Macie się gdzie zatrzymać?»
   «Nie».
   «Niedobrze! Betlejem jest pełne ludzi, przybyłych zewsząd, żeby się tam dać zapisać, albo jadących po to gdzie indziej. Nie wiem, czy znajdziecie mieszkanie. Znacie to miejsce?»
   «Niezbyt dobrze».
   «Wobec tego... pokażę ci... z powodu Niej (wskazuje na Maryję). Szukajcie gospody. Będzie pełna. Mówię o niej jako o miejscu odniesienia. Jest na placu... tym największym. Główna droga was tam zaprowadzi. Nie możecie zabłądzić. Najpierw jest źródło, potem gospoda: wielka i niska, z dużą bramą. Będzie pełna. Jeżeli niczego nie znajdziecie w niej ani w innych domach, idźcie na tyły gospody, w stronę pól. Tam, na zboczu, są stajnie. Służą nieraz zdążającym do Jerozolimy kupcom do umieszczania tam zwierząt, dla których nie ma miejsca w gospodzie. To stajnie w zboczu... wilgotne, zimne i bez drzwi. Ale zawsze jest to schronienie, bo niewiasta... nie może pozostać na drodze. Może tam znajdziecie miejsce, siano do spania i dla osła. I niech Bóg wam towarzyszy».
   «Niech Bóg da ci radość» – odpowiada Maryja.
   Józef zaś mówi: «Pokój niech będzie z tobą».
   Wznawiają podróż. Dość szeroka kotlina ukazuje się zza skarpy, którą właśnie minęli. W kotlinie, w dole i na otaczających ją łagodnych zboczach, znajduje się wiele domów. To Betlejem.
   «Jesteśmy na ziemi Dawida, Maryjo. Teraz odpoczniesz. Wydajesz mi się taka zmęczona!...»
   «Nie. Rozmyślałam... i sądzę... – Maryja bierze Józefa za rękę i mówi z uśmiechem szczęścia: – Myślę, że właśnie czas się zbliża».
   «Boże Miłosierny! Co zrobimy?»
   «Nie bój się, Józefie. Wytrwaj. Widzisz, że Ja jestem spokojna?»
   «Ale bardzo cierpisz».
   «O, nie! Przepełnia Mnie radość. Radość tak wielka, tak silna, tak piękna i niepohamowana, że serce bije Mi bardzo mocno i mówi Mi: „On się rodzi! On się rodzi!” Mówi to za każdym uderzeniem. To Mój Maleńki puka do Mego serca i mówi: „Mamo, jestem tu, żeby Ci dać pocałunek Boga”. O, co to za radość, Mój Józefie!» (I, 46: 5 czerwca 1944. A, 2728-2739)

Hanno messo un editto sulla porta della sinagoga. È ordinato il censimento di tutti i palestinesi. E bisogna andare a segnarsi nel luogo di origine. Noi si deve andare a Betlemme... (1, 27)

   «Venite da lontano?».
   «Da Nazareth» risponde Giuseppe.
   «E andate?».
   «A Betlemme».
   «Lungo viaggio per la donna in quello stato. È tua moglie?».
   «È mia moglie».
   «Avete dove andare?».
   «No».
   «Brutta cosa! Betlemme è piena di popolo venuto da ogni dove per segnarsi o per andare a segnarsi altrove.
   Non so se troverete alloggio. Sei pratico del luogo?».
   «Non molto».
   «Ebbene... io ti insegno... per Lei (e accenna a Maria). Cercate dell'albergo. Sarà pieno. Ma ve lo dico per darvi una guida. È in una piazza, la più grande. Vi si va da questa via maestra. Non potete sbagliare. Vi è una fonte davanti, ed è grande e basso con un gran portone. Sarà pieno. Ma, se non trovate niente nell'albergo e nelle case, girate dietro all'albergo, verso la campagna. Vi sono stalle nel monte, che delle volte servono ai mercanti che vanno a Gerusalemme per mettervi le bestie che non trovano posto nell'albergo. Sono stalle, sapete, nel monte: umide, fredde e senza porta. Ma sono sempre un rifugio, perché la donna... non può rimanere per la via. Forse là trovate un posto... e del fieno per dormire e per l'asino. E che Dio vi accompagni».
   «E Dio ti dia gioia» risponde Maria.
   Giuseppe invece risponde: «La pace sia con te».
   Riprendono la strada. Una conca più vasta si mostra dal ciglione che hanno superato. Nella conca, su e giù per le chine morbide che la circondano, vi sono case e case. È Betlemme.
   «Eccoci nella terra di Davide, Maria. Ora riposerai. Mi sembri stanca tanto...».
   «No. Pensavo... penso...». Maria afferra la mano di Giuseppe e gli dice con un sorriso beato: «Penso proprio che il tempo sia giunto».
   «Dio di misericordia! Come facciamo?».
   «Non temere, Giuseppe. Abbi costanza. Vedi come sono calma io?».
   «Ma soffri molto».
   «Oh! no. Sono piena di gaudio. Un gaudio tale, così forte, così bello, così incontenibile, che il mio cuore batte forte forte e mi dice: "Egli nasce! Egli nasce!" Lo dice ad ogni battito. È il mio Bambino che bussa al mio cuore e dice: "Mamma, son qui che vengo a darti il bacio di Dio". Oh! che gioia, Giuseppe mio!». (1, 28)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

piątek, 27 maja 2016

Pokarmy

Prawo, Prorocy i Ewangelia mówią słowami, które łyka się łatwo i takimi, które strawić jest ciężko. Nie wybierajmy tylko tego, co łyka się łatwo, ale bierzmy wszystko. To daje nam Bóg. Przyjmujmy głos Ojca, taki jaki jest, nawet jeśli jest ciężko strawny. Ta książeczka napełni nasze wnętrzności goryczą, ale w naszych ustach będzie słodka jak miód (por. Ap 10,9).

czwartek, 26 maja 2016

Boże ciała

Chrystus Pan karmi nas swoim świętym ciałem,
chwalmy Go na wieki.

Chrystus Pan karmi nas,
swoim świętym ciałem chwalmy Go na wieki.

Na podstawie pieśni kościelnej Chrystus Pan karmi nas..., ułożonej przez ks. Wojciecha Danielskiego.

środa, 25 maja 2016

Nie na migi

Podczas nadawania imienia dziecku Zachariasza i Elżbiety krewni pytają ojca: «Co powiesz, Zachariaszu? Chcesz, by nosił twe imię, prawda?» (Poemat Boga-Człowieka I, 38) Zadają mu pytanie słownie, a nie tak, jak jest to napisane w Ewangelii wg św. Łukasza, na migi (Łk 1,62). Po cóż pytać na migi tego, który był tylko niemy, a nie głuchy? Ale czytamy dalej, że Zachariasz odpowiada dając znak, „że nie” (PBC jw.). Pojawia się więc owo pojęcie dawania znaku, pokazywania czegoś na migi. Może to nas prowadzić do wniosku, że opowieść z Ewangelii została (1) nieodpowiednio podana Łukaszowi, albo (2) nieodpowiednio spisana przez Łukasza, albo (3) zmieniona przez przepisujących. Moglibyśmy też przypuścić, że zdanie „ἐνένευον δὲ τῷ πατρὶ αὐτοῦ τὸ τί ἂν θέλοι καλεῖσθαι αὐτό („kiwali zaś jego ojcu, jak chciałby go nazwać”) brzmiało „ἐνένευεν δὲ ὁ πατὴρ αὐτοῦ τὸ τί ἂν θέλοι καλεῖσθαι αὐτό („kiwał1 zaś jego ojciec, jak chciałby go nazwać”). W tym przypadku odpowiednio brzmi również użycie spójnika „i” („κα”) zaraz po tym wyrażeniu (Łk 1,63).

1  Albo kiwnął, ale wtedy byłby użyty wyraz ἐννένευκεν, niezbyt podobny brzemieniowo do ἐνένευον.

wtorek, 24 maja 2016

Pierwszeństwo Jezusa

Dlaczego Jan Chrzciciel mówi te słowa: „Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie”? (J 1,15). Powód pojawienia się tego zdania w ustach proroka naświetla nam Poemat Boga-Człowieka (IV, 203), gdzie wcześniej jeszcze Jan mówi: „Ja nie jestem Chrystusem, lecz tym, który idzie przed Nim”. Daje się odczuć w tym zdaniu pierwszeństwo Jana. Zrozumiałe więc, że zaraz później dopowiada dla jasności, że w rzeczywistości to nie jemu przysługuje pierwszeństwo, ale Jezusowi, który istniał jeszcze przed nim. Jan tylko przychodzi przed Jezusem, ale nie stał się przed Jezusem – nie stał się przed Tym, który był przed wszystkim zanim się stało.

poniedziałek, 23 maja 2016

O wolnej woli: Księga trzecia (24)

Grzech pierwszego człowieka.
Mądrość, rozum, głupota

   XXIV–71.   Należy więc raczej badać, jaki był sam pierwszy człowiek, niż w jaki sposób zostało zrodzone jego potomstwo. Są ludzie, którzy mówią: „Jeżeli pierwszy człowiek został stworzony jako istota mądra, dlaczego dał się podejść? Jeżeli zaś nie otrzymał mądrości, czy Bóg nie jest sprawcą występków? Przecież największym występkiem jest głupota”. Ci ludzie mają wrażenie, że bardzo bystro stawiają pytanie. Jakby ludzka natura nie mogła podlegać żadnemu pośredniemu stanowi, którego nie można nawet nazwać ani głupotą, ani mądrością! Nazwę głupiego czy mądrego musimy nadać człowiekowi, który odznacza się zdecydowaną głupotą lub zdecydowaną mądrością. A dzieje się to wtedy, kiedy już jest w stanie posiadać mądrość, o ile nie zaniedba jej. Wtedy już jego wola ponosi winę za występną głupotę. Nikt nie jest do tego stopnia nierozsądny, żeby nazywać dziecko głupim człowiekiem. Jeszcze większym nonsensem byłoby nazywać je człowiekiem mądrym. A więc dziecka nie można nazwać ani głupim człowiekiem, ani mądrym człowiekiem, chociaż jest już człowiekiem. Tak samo gdyby stan czyjegoś umysłu był taki, jaki jest u tych, którym brak mądrości z powodu własnego niedbalstwa, nikt nie miałby prawa nazwać go głupotą, o ile by widział, że ten stan jest naturalny, a nie zawiniony. Widać stąd, że natura człowieka dopuszcza jakiś stan pośredni, który nie zasługuje ani na nazwę mądrości, ani na nazwę głupoty. Głupota bowiem w zakresie tego, czego należy pożądać i unikać, nie jest pierwszą lepszą niewiedzą, ale niewiedzą występną. Dlatego też nierozumnego zwierzęcia nie nazywamy głupim, ponieważ nie otrzymało warunków, aby mogło być mądrym. Niemniej często nadajemy tę nazwę niewłaściwie na podstawie analogii. I ślepota, największe kalectwo oczu, nie jest ułomnością w nowonarodzonych szczeniętach i nie można nazwać jej ślepotą we właściwym sensie.
   72.   Jeżeli więc człowiek został stworzony w takim stanie, że chociaż nie był jeszcze mądry, mógł jednak otrzymać przykazanie, któremu winien był posłuszeństwo, to nic dziwnego, że mógł ulec uwodzicielowi, i nic niesprawiedliwego, że pokutuje za nieposłuszeństwo wobec nakazu, a Bóg nie ponosi odpowiedzialności za jego winy, ponieważ brak mądrości nie był jeszcze winą człowieka, jeśli nie otrzymał on jeszcze warunków do tego, żeby być mądrym. Miał jednak środek, przez który mógł wznieść się do tego, czego nie posiadał, gdyby chciał użyć go dobrze.
   Bo co innego rozum, a co innego mądrość. Dzięki rozumowi jesteśmy zdolni pojąć nakaz, który powinniśmy wiernie wykonać. Jak z natury rozum prowadzi do zrozumienia nakazu, tak przestrzeganie nakazu prowadzi do mądrości. Wola odgrywa taką samą rolę w wykonaniu rozkazu, jaką odgrywa natura w jego zrozumieniu. I jak rozumna natura uprawnia w pewnym sensie do otrzymania nakazu, tak samo wykonując rozkaz zasługujemy na otrzymanie mądrości. Ale odkąd człowiek zaczyna rozumieć nakaz, zaczyna się także jego zdolność do grzechu. Zanim jeszcze jest mądry może grzeszyć w dwojaki sposób: albo nie przygotowuje się do przyjęcia nakazu, albo przyjąwszy go nie zachowuje. Będąc już człowiekiem mądrym, grzeszy, jeżeli odwraca się od mądrości. Bo jak nakaz nie pochodzi od tego, komu jest dany, ale od rozkazodawcy, tak samo sprawcą mądrości jest ten, kto daje oświecenie, a nie ten, kto je otrzymuje.
   Czy jest więc jaki powód, dla którego Stwórca byłby niegodny chwały? Przecież człowiek jest dobrem, i to doskonalszym niż zwierzę, ponieważ jest zdolny zrozumieć nakaz. I jeszcze jest doskonalszy, kiedy posłucha nakazu, a już najdoskonalszy jest wtedy, kiedy uszczęśliwia go światło wiecznej mądrości. Grzech zaś jest złem, a polega na tym, że jesteśmy niedbali, gdy chodzi o przyjęcie rozkazu czy też o jego wykonanie, czy wreszcie o wierne utrzymanie się w kontemplacji mądrości. Na podstawie tego można zrozumieć, że pierwszy człowiek, mimo swej mądrości, mógł ulec uwodzicielowi. A po tym grzechu wolnej woli nastąpiła sprawiedliwa kara wymierzona przez prawo Boże. W tym sensie trzeba rozumieć słowa Apostoła Pawła: „Podając się za mądrych, głupimi się stali”.1 Pycha bowiem odwraca od mądrości, a następstwem tego odwrócenia jest głupota. Głupota zaś jest pewną ślepotą, jak mówi ten sam Apostoł: „Zaćmione zostało bezrozumne serce ich”.2 A czy ta ciemność nie powstaje tylko wtedy, gdy odwracamy się od światła mądrości? Skąd zaś pochodzi to odwrócenie? Czy nie stąd, że stworzenie, dla którego dobrem jest Bóg, chce być dobrem samo dla siebie, podobnie jak Bóg jest dobrem sam dla siebie? Toteż Psalmista mówi: „W duszy mojej zapanowało zamieszanie, ponieważ zwróciła się do siebie”.3 A w Księdze Rodzaju czytamy: „Skosztujcie, a będziecie jak bogowie”.4
   73.   Niektórzy zaś rozmyślając popadają w niepokój, ponieważ pytają w ten sposób: „Czy pierwszy człowiek odstąpił od Boga przez głupotę, czy też stał się głupi z powodu odstępstwa?” Jeżeli odpowiemy, że wskutek głupoty odstąpił od mądrości, będzie wydawało się, że był niemądry już przedtem, zanim odszedł od mądrości, i że głupota była przyczyną jego odejścia. Podobnie kiedy odpowiadamy, że stał się niemądry na skutek tego odejścia, pytają, czy odstępując postąpił mądrze, czy niemądrze. Bo jeżeli postąpił mądrze, miał słuszność i nie popełnił żadnego grzechu; jeżeli postąpił niemądrze, była już w nim jak mówią głupota, która spowodowała jego odstępstwo. Nie mógł przecież popełnić głupstwa bez głupoty. Widać stąd, że jest jakiś pośredni stan, przez który przechodzimy od głupoty do mądrości. Nie możemy go nazwać ani głupotą, ani mądrością, a w tym życiu możemy go pojąć tylko na podstawie tych dwóch przeciwieństw. Każdy człowiek staje się mądry tylko wtedy, gdy przechodzi od głupoty do mądrości. Jeżeli zaś samo przejście jest czynem niemądrym, z pewnością nie jest dobrym czynem; a przecież takie twierdzenie nie ma najmniejszego sensu. Jeżeli zaś przechodząc od głupoty do mądrości postępujemy mądrze, to mądrość była już w człowieku, zanim przeszedł do niej. To twierdzenie jest takim samym absurdem jak poprzednie. Stąd możemy zrozumieć, że istnieje stan pośredni, którego nie można nazwać ani mądrością, ani głupotą. Tak samo kiedy pierwszy człowiek przechodził ze szczytów mądrości do głupoty, samo przejście nie było ani mądrością, ani głupotą. Można przeprowadzić porównanie do snu i czuwania. Spać to nie to samo, co zasypiać, a czuwać to nie to samo, co budzić się. Zasypianie i budzenie się jest stanem przejściowym między snem i czuwaniem. Ta jest tylko różnica, że te zjawiska zachodzą często bez woli człowieka, tamte zaś tylko za sprawą woli. Oto dlaczego idzie za nimi sprawiedliwa odpłata.

1  Rz 1,22.
2  Rz 1,21.
3  Ps 42(41),7.
4  Rdz 3,5.

Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach): De libero arbitrio libri tres.
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.

sobota, 21 maja 2016

(6) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Sen Józefa

19 Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. 20 Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. 21 Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». 22 A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka:
   23 Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna,
   któremu nadadzą imię Emmanuel,
   to znaczy „Bóg z nami.
24 Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie, 25 lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus. (Mt 1,19-25)

19 Ἰωσὴφ δὲ ὁ ἀνὴρ αὐτῆς, δίκαιος ὢν καὶ μὴ θέλων αὐτὴν δειγματίσαι, ἐβουλήθη λάθρᾳ ἀπολῦσαι αὐτήν. 20 ταῦτα δὲ αὐτοῦ ἐνθυμηθέντος ἰδοὺ ἄγγελος κυρίου κατ’ ὄναρ ἐφάνη αὐτῷ λέγων· Ἰωσὴφ υἱὸς Δαυίδ, μὴ φοβηθῇς παραλαβεῖν Μαρίαν τὴν γυναῖκά σου· τὸ γὰρ ἐν αὐτῇ γεννηθὲν ἐκ πνεύματός ἐστιν ἁγίου. 21 τέξεται δὲ υἱόν, καὶ καλέσεις τὸ ὄνομα αὐτοῦ Ἰησοῦν· αὐτὸς γὰρ σώσει τὸν λαὸν αὐτοῦ ἀπὸ τῶν ἁμαρτιῶν αὐτῶν. 22 τοῦτο δὲ ὅλον γέγονεν ἵνα πληρωθῇ τὸ ῥηθὲν ὑπὸ κυρίου διὰ τοῦ προφήτου λέγοντος·
   23 ἰδοὺ ἡ παρθένος ἐν γαστρὶ ἕξει καὶ τέξεται υἱόν,
   καὶ καλέσουσιν τὸ ὄνομα αὐτοῦ Ἐμμανουήλ,
ὅ ἐστιν μεθερμηνευόμενον
   μεθ’ ἡμῶν ὁ θεός.
24 ἐγερθεὶς δὲ ὁ Ἰωσὴφ ἀπὸ τοῦ ὕπνου ἐποίησεν ὡς προσέταξεν αὐτῷ ὁ ἄγγελος κυρίου καὶ παρέλαβεν τὴν γυναῖκα αὐτοῦ, 25 καὶ οὐκ ἐγίνωσκεν αὐτὴν ἕως οὗ ἔτεκεν υἱόν· καὶ ἐκάλεσεν τὸ ὄνομα αὐτοῦ Ἰησοῦν. (Mt 1,19-25)

   «Powiedz, Józefie. Czego chcesz ode Mnie?» [– pyta Maryja.]
   «Twojego przebaczenia».
   Józef pochyla się, jakby chciał uklęknąć. Jednak Maryja, zawsze tak powściągliwa w dotykaniu go, chwyta go zdecydowanie za ramiona, aby temu przeszkodzić. Mieni się na twarzy: raz jest zarumieniona, a raz blada, jak przedtem.
   «Mojego przebaczenia? Nie mam ci niczego do wybaczenia, Józefie. Powinnam ci tylko raz jeszcze podziękować za wszystko, co zrobiłeś tu podczas Mojej nieobecności, i za twą miłość do Mnie».
   Józef patrzy na Nią i widzę dwie wielkie łzy formujące się w zapadniętych, głębokich oczach. Utrzymują się tam jak na brzegu jakiegoś naczynia, a potem spływają po policzkach i brodzie.
   «Przebacz, Maryjo. Nie ufałem Ci. Teraz wiem. Nie jestem godny takiego skarbu. Brakowało mi miłości. Oskarżałem Cię w sercu. Oskarżałem niesprawiedliwie, bo nie zapytałem Cię o prawdę. Uchybiłem prawu Bożemu nie miłując Ciebie tak, jak siebie miłuję...»109
   «O, nie! Nie uchybiłeś!»
   «Tak, Maryjo. Gdybym został oskarżony o podobne przestępstwo, broniłbym się. Ty... Nie dałem Ci możności obrony. Chciałem podjąć decyzję, nie pytając Cię o nic. Obraziłem Cię podejrzeniem. Samo podejrzenie jest już obrazą, Maryjo. Kto podejrzewa, nie zna [prawdy]. Nie dowiadywałem się tak, jak powinienem był to czynić. Przez wzgląd na cierpienie, jakie znosiłem... trzy dni męczarni... przebacz mi, Maryjo».
   «Nie mam ci nic do wybaczenia. I przepraszam cię za ból, który ci sprawiłam».
   «O, tak, jakież to było cierpienie! Co za cierpienie! Spójrz, tego ranka powiedziano mi, że mam posiwiałe skronie, a na twarzy zmarszczki. Więcej niż dziesięć lat przybyło mi przez te trzy dni. Ale dlaczego byłaś tak pokorna, żeby ukryć przede mną, Twoim małżonkiem, Swą chwałę? Pozwoliłaś, żebym Cię podejrzewał!»
   Józef nie klęczy, lecz jest tak pochylony, jakby klęczał. Maryja kładzie mu rękę na głowie i uśmiecha się. Wydaje się rozgrzeszać. Mówi: «Gdyby Moja pokora nie była doskonała, nie zasłużyłabym na poczęcie Oczekiwanego. On przychodzi zmazać grzech pychy, który wywołał upadek człowieka. A poza tym... byłam posłuszna... Bóg zażądał ode Mnie tego posłuszeństwa. Wiele Mnie to kosztowało... z powodu ciebie, że zadaję ci cierpienie. Jednak musiałam być posłuszna. Jestem Służebnicą Boga, a słudzy przyjmują bez dyskusji otrzymywane rozkazy. Oni je wykonują, Józefie, nawet wtedy gdy wyciskają krwawe łzy».
   Mówiąc to, Maryja cicho płacze. Tak cicho, że pochylony Józef spostrzega to dopiero wtedy, gdy jedna łza spada na ziemię. Wtedy unosi głowę i – po raz pierwszy widzę, żeby to czynił – ujmuje drobne ręce Maryi w swoje silne i opalone dłonie. Całuje końce różowych, wystających z uścisku jego dłoni palców, które wyglądają jak pączki kwiatów brzoskwini.
   «Teraz trzeba się zatroszczyć, bo...» – Józef nie kończy zdania, patrzy tylko na Maryję, która natychmiast siada, zarumieniona. Nie chce być wystawiona na to badawcze spojrzenie.
   «Trzeba się będzie pospieszyć... Przeprowadzę się tutaj... dopełnimy obrzędu godów. W przyszłym tygodniu? Dobrze?»
   «Wszystko, co czynisz jest dobre, Józefie. Jesteś głową rodziny, a Ja tylko twoją służebnicą».
   «Nie. Ja jestem Twoim sługą. Jestem szczęśliwym sługą mojego Pana, który wzrasta w Twym łonie. Błogosławiona jesteś między wszystkimi niewiastami Izraela. Dziś wieczorem zawiadomię krewnych. Potem... kiedy już tu zamieszkam, będziemy wszystko przygotowywać na przyjście... O, jakże przyjmę Boga w moim domu? Bóg w moich ramionach? Umrę z radości!... Nigdy nie będę mógł odważyć się Go dotknąć!...»
   «Będziesz mógł... tak jak i Ja, z pomocą łaski Bożej».
   «Ty... to Ty. Ale ja jestem biednym człowiekiem, najbiedniejszym z synów Bożych!...»
   «Jezus przychodzi do nas, biednych, aby ubogacić nas Swą Boskością. Przychodzi do nas obojga, bo jesteśmy najbiedniejsi i uznajemy to. Raduj się, Józefie. Ród Dawida ma oczekiwanego Króla. Nasz dom staje się przez to okazalszy od królewskiego pałacu Salomona. Tu bowiem będzie Niebo i będziemy dzielić z Bogiem tajemnicę pokoju, o której ludzie dowiedzą się dopiero później. Będzie wzrastał pośród nas, a nasze ramiona staną się kołyską dla dorastającego Odkupiciela, nasza troska zapewni Mu chleb... O! Józefie! Usłyszymy głos Boga, nazywający nas „ojcem i Matką”! O!...»
   Maryja płacze z radości. Cóż to za szczęśliwy płacz! Józef klęczy teraz u Jej stóp i także płacze, z twarzą prawie ukrytą w luźnych fałdach szerokiej sukni Maryi, która opada na skromną, ceglaną posadzkę izdebki. (I, 42: 31 maja 1944. A, 2705-2712)

109  Zob. Kpł 19.

   «Parla, Giuseppe. Che vuoi da me?».
   «Il tuo perdono». Giuseppe si curva come volesse inginocchiarsi. Ma Maria, sempre così riservata nel toccarlo, lo afferra per le spalle risolutamente e glielo impedisce.
   Il colore va e viene dal volto di Maria, che ora è tutta rossa e ora di neve come prima. «Il mio perdono? Non ho nulla da perdonarti, Giuseppe. Non devo che ringraziarti ancora per tutto quanto hai fatto qui dentro in mia assenza e per l'amore che mi porti».
   Giuseppe la guarda, e vedo due grossi goccioloni formarsi nell'incavo del suo occhio profondo, stare lì come sull'orlo di un vaso e poi rotolare giù sulle guance e sulla barba. «Perdono, Maria. Ho diffidato di te. Ora so. Sono indegno di avere tanto tesoro. Ho mancato di carità, ti ho accusata nel mio cuore, ti ho accusata senza giustizia perché non ti avevo chiesto la verità. Ho mancato verso la legge di Dio non amandoti come mi sarei amato... ».
   «Oh! no! Non hai mancato!».
   «Si, Maria. Se fossi stato accusato di un tal delitto, mi sarei difeso. Tu... – Non concedevo a te di difenderti, perché stavo per prendere delle decisioni senza interrogarti. Ho mancato verso te recandoti l'offesa di un sospetto. Anche solo un sospetto è offesa, Maria. Chi sospetta non conosce. Io non ti ho conosciuta come dovevo. Ma per il dolore che ho patito, – tre giorni di supplizio, perdonami, Maria».
   «Non ho nulla da perdonarti. Ma, anzi, io ti chiedo perdono per il dolore che ti ho dato».
   «Oh! si, che fu dolore! Che dolore! Guarda, stamane mi hanno detto che sulle tempie sono canuto e sul viso ho rughe. Più di dieci anni di vita sono stati questi giorni! Ma perché, Maria, sei stata tanto umile da tacere, a me, tuo sposo, la tua gloria, e permettere che io sospettassi di te?».
   Giuseppe non è in ginocchio, ma sta così curvo che è come lo fosse, e Maria gli posa la manina sul capo e sorride. Pare lo assolva. E dice: «Se non lo fossi stata in maniera perfetta, non avrei meritato di concepire l'Atteso, che viene ad annullare la colpa di superbia che ha rovinato l'uomo. E poi ho ubbidito... Dio mi ha chiesto questa ubbidienza. Mi è costata tanto... – per te, per il dolore che te ne sarebbe venuto. Ma non dovevo che ubbidire. Sono l'Ancella di Dio, e i servi non discutono gli ordini che ricevono. Li eseguiscono, Giuseppe, anche se fanno piangere sangue».
   Maria piange quietamente mentre dice questo. Tanto quietamente che Giuseppe, curvo come è, non se ne avvede sinché una lacrima non cade al suolo. Allora alza il capo e – è la prima volta che gli vedo fare questo gesto – stringe le manine di Maria nelle sue brune e forti e bacia la punta di quelle rosee dita sottili, che spuntano come tanti bocci di pesco dall'anello delle mani di Giuseppe.
   «Ora bisognerà provvedere perché…». Giuseppe non dice di più, ma guarda il corpo di Maria, e Lei diviene di porpora e si siede di colpo per non rimanere così esposta, nelle sue forme, allo sguardo che l'osserva.
   «Bisognerà fare presto. Io verrò qui... Compiremo il matrimonio... Nell'entrante settimana. Va bene?».
   «Tutto quanto tu fai va bene, Giuseppe. Tu sei il capo di casa, io la tua serva».
   «No. Io sono il tuo servo. Io sono il beato servo del mio Signore che ti cresce in seno. Tu benedetta fra tutte le donne d'Israele. Questa sera avviserò i parenti. E dopo... quando sarò qui lavoreremo per preparare tutto a ricevere... Oh! come potrò ricevere nella mia casa Dio? Nelle mie braccia Dio? Io ne morrò di gioia!... Io non potrò mai osare di toccarlo!...».
   «Tu lo potrai, come io lo potrò, per grazia di Dio».
   «Ma tu sei tu. Io sono un povero uomo, il più povero dei figli di Dio!...»
   «Gesù viene per noi, poveri, per farci ricchi in Dio, viene a noi due perché siamo i più poveri e riconosciamo di esserlo. Giubila, Giuseppe. La stirpe di Davide ha il Re atteso e la nostra casa diviene più fastosa della reggia di Salomone, perché qui sarà il Cielo e noi divideremo con Dio il segreto di pace che più tardi gli uomini sapranno. Crescerà fra noi, e le nostre braccia saranno cuna al Redentore che cresce, e le nostre fatiche gli daranno un pane. - Oh! Giuseppe! Sentiremo la voce di Dio chiamarci "padre e Madre!". Oh!...».
   Maria piange di gioia. Un pianto così felice! E Giuseppe inginocchiato, ora, ai suoi piedi, piange col capo quasi nascosto nell'ampia veste di Maria, che le fa una caduta di pieghe sui poveri mattoni della stanzetta. (1, 26)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

piątek, 20 maja 2016

Wiara w Kościół

Niektórzy uważają, że słowa „wierzę w Kościół” oznaczają „wierzę w istnienie Kościoła”. To tak, jakby powiedzieć: „wierzę w fiołki, wierzę w ludzi, wierzę w żaby”. Nie ma powodu, żeby to wyznawać. Chrześcijanin wyznaje coś więcej. Wierzę, że Kościół ma moc daną od Chrystusa i działa jako święty.

czwartek, 19 maja 2016

Święte niemowlę

Przeżył każdy okres życia i był niemowlęciem wśród niemowląt, uświęcił niemowlęta, będąc dzieckiem wśród dzieci.

O Jezusie, św. Ireneusz z Lyonu (w Wincenty Myszor, Ireneusz z Lyonu i gnostycy. Zdemaskowanie i odparcie fałszywej gnozy. Tłumaczenie: Adversus haereses. Księga I i II, II, 22.4, Księgarnia św. Jacka, Katowice 2016, s. 170).

Dobra i zła

   Powiedzmy, że są dwa miasta położone z dala od siebie, po przeciwnych stronach – jedno na południu, a drugie na północy; jedno jest miastem życia, a drugie miastem śmierci. Oba miasta połączone są drogą, a między nimi znajdują się rozstaje. Zakręt na wschód prowadzi do przyjemnego zagajnika, a zakręt na zachód – do przepaści. Teraz, co moglibyśmy powiedzieć o tych miastach i drogach od strony duchowej? Że są. Więc są dobre (przez samo bycie). W miastach można żyć, mimo że pobudzane są różnymi ruchami. Więc są dobre (przez samo życie). Drogi są. Więc są dobre (przez samo bycie). Drogami można iść, mimo że kierują do różnych celów. Więc są dobre (dla samego chodzenia). Zagajnik i przepaść są. Więc są dobre (przez samo bycie). Można się w nich zatrzymać, choć różne są w nich postoje – w jednym na życie, a w drugim na śmierć. Więc są dobre (dla samego ustanku). Tak się rzecz ma, gdy patrzymy na te miasta, drogi, cele od strony istotowej (bytowej albo duchowej).
   Teraz, jak wygląda to od strony celowej albo znaczeniowej. Musimy wszystko określić, nadać odpowiednią nazwę i rozpoznać wartości. Myślimy o pożytku – co działa korzystnie i co szkodzi. Więc tutaj już nie wszystko jest dobre. Jest miasto życia i miasto śmierci – jedno mające większą moc pobudzającą do dobra, a drugie – do zła. Mamy drogi i skrzyżowanie. Ludzie wyruszający z miasta życia skręcają w prawo i docierają do przyjemnego zagajnika, a ludzie z miasta śmierci skręcają w prawo i docierają do przepaści. Ci drudzy, jeśli idą po ciemku, to jeszcze na końcu wpadają w przepaść i słuch o nich ginie. Mogłoby się wydawać, że oba rodzaje ludzi skręcają w prawo, więc idą dobrze. Może korzystają z tego samego przewodnika, który mówi: idź w prawo? Nieważne. Różne odniesienia tworzą różne znaczenia; mamy różne osoby, różne drogi, różne cele, dobro i zło, dobro i zło – stale się przeplatające. Ale w końcu, w obliczu ustania i wobec osób podróżujących, możemy się wypowiedzieć, czy człowiek doszedł do dobrego celu, czy do złego – czy musi zostać, czy może jeszcze wrócić. Wszystko rozstrzyga się w miejscu krańcowym – u kresu – i wtedy mówimy już dosadnie – ten a ten człowiek doszedł do dobra, ten a ten do zła, ten a ten szedł drogą dobrą, ten a ten drogą złą, ten a ten wyszedł z dobrego miejsca, ten a ten – z miejsca złego. A kiedy człowiek dochodzi do kresu, z którego już nie wraca, wszystko jest przesądzone – albo złe, albo dobre. I tu nie ma miejsca na duchowe, ogólne opowiadanie.
   Gdy więc mówimy o sprawie dobra i zła, to nie wchodzimy w rozumienie istotowe, ale patrzymy na celowość. Rozumienie istotowe możemy odnieść do myślenia, ale nie do mówienia. Dlatego nie wolno nam powiedzieć, że szatan jest dobry albo ma odrobinę dobra. Są to kłamstwa. Możemy to sobie pomyśleć i wyobrazić w świetle Bożej miłości, ale nie mówmy tego. Na płaszczyźnie językowej byłoby to obłudą i krętactwem. Wyobraź sobie, że ktoś prosi cię o jedzenie, a ty mu dajesz kamień i mówisz: „To dobre. Jedz”. Czy wyczuwasz to? Patrzenie istotowe jest w tym przypadku nieżyciowe.1 Uwzględniać trzeba cel i wtedy można się wypowiadać.
   Wróćmy jeszcze do sprawy piekła. Tutaj jest podobnie: Mogę sobie pomyśleć i wyobrazić, że piekło jest dobre, szczęśliwe i kończące się, ale nie mogę tego powiedzieć – nie mogę tak powiedzieć, nie ocierając się o kłamstwo. Dusza dochodząca do piekła cierpi – życie dochodzące do śmierci wygasa. Czy powstaje? To już zależy od tego, do jakiego piekła trafia – do jakiej śmierci. Tutaj jest możliwe piekło, z którego się nie wychodzi, tak jak bagno, z którego nie można się wydostać. Jesteśmy na świecie – w surowej rzeczywistości – a nie w myśli Boga. Żyjemy w kiepskiej sztuce, a moglibyśmy być w najlepszej. Grzech przywołał śmierć – zrodził chorą wyobraźnię i stworzył nędzną sztukę. Radość Boga – Jego Zdrowe Słowo – stworzyło sztukę nową, przywracającą życie. Większość jest jednak jeszcze na świecie, gdzie możliwe złości i dobroci rzeczywiście się stają – korzennie i owocnie.
   Istotowo wszystko jest dobre, nawet zło. Jednak nie możemy tego powiedzieć temu, kto doświadcza zła – temu, kto oderwał się od istotowego rozumowania. Czy podejdziesz do dziecka umierającego na pustyni z głodu i powiesz mu: „Nie martw się. To, czego doświadczasz jest dobre. Ciesz się. Twoje cierpienie posłuży zbawieniu”? (Później jeszcze można zostawić to dziecko na śmierć i pójść do swoich pieleszy z uśmiechem; to dobre wedle wielu dzisiejszych egoistów). Czy powtórzysz te same słowa dziecku bitemu i kopanemu przez rodziców? Czy powtórzysz to zgwałconej dziewczynie? Czy będziesz patrzał z uśmiechem i zachwytem jak wali się miasto i ludzkość ulega zagładzie? Czy zobaczysz w tym dobro? Możliwe. Możesz tak to zobaczyć, wtopiony w Myśl Bożą. Jednak nie powiesz, że to dobre (bo język jest sługą rozumu i nie wypowie tego, co przekracza rozum; a prawdy objawione duszy przekraczają pojmowanie rozumu). Twoje usta nie będą mogły nikomu tego wypowiedzieć. Będziesz uczestniczył w Najświętszej Tajemnicy – w Świętej Zmowie Milczenia. Mówimy sobie o tym tutaj, ale nie jest pewne, czy się zrozumiemy.
   Zło jest więc brakiem, niebytem, ale brakiem i niebytem obecnym i trwałym w pewnym obszarze, brakiem i niebytem czynnym (w pewnym obszarze).
   Przytoczę tutaj jeszcze słowa Boże podane Annie i wydane w Bożym wychowaniu (kiedyś wydane za zezwoleniem władz kościelnych):
   „Chcę, abyście zrozumieli, że kocham was od chwili waszego zaistnienia i nie przestaję kochać nigdy; że życie wasze tu, na ziemi, jest terenem nieustannej walki i wyborów, które was powoli krystalizują i po śmierci ciała ustawią w stałości wedle prawdziwej woli waszego serca.
   Jeżeli wybierzecie nienawiść do Mnie i bliźnich waszych, sami uciekać będziecie od światła, od prawdy, od potęgi miłości mojej — bo znieść jej nie możecie, kiedy przesyca was nienawiść.
   Sami się osądzacie i sami wybieracie wieczność beze Mnie: straszliwą otchłań bezlitości, w całym jej okrucieństwie i wieczystej agonii ducha.
   Ja nie zabijam istnień tych, których powołałem do bytu, lecz że powołała je Miłość w pragnieniu uszczęśliwienia miłością, odrzucenie jej powoduje wieczystą udrękę, głód i powolne konanie z braku mojej obecności.
   Pragnę oszczędzić wam piekła. Chcę, żebyście poznali, jak łatwo Mnie przebłagać, uprosić, jak prosta jest droga do Mnie. Chcę też, abyście dowiedzieli się z ust braci waszych, jaka jest nieustanna pomoc, której wam udzielam, jaka jest moja ojcowska miłość do tych, którzy z samego zaistnienia swego powołani są do miłości wzajemnej, do szczęścia w domu moim”.

1  Papież Franciszek (Evangelii gaudium 231): „Niebezpiecznie żyć w królestwie samego tylko słowa, obrazu, sofizmatu. Stąd wniosek, że należy postulować trzecią zasadę: rzeczywistość jest ważniejsza od idei. Pociąga to za sobą unikanie różnych form ukrywania rzeczywistości: angelicznych puryzmów, dyktatury relatywizmów, pustej retoryki, projektów bardziej formalnych niż realnych, fundamentalizmów antyhistorycznych, intelektualizmów pozbawionych mądrości”.

środa, 18 maja 2016

(5) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Nadanie imienia Janowi

   59 Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. 60 Ale matka jego odpowiedziała: «Nie, natomiast ma otrzymać imię Jan». 61 Odrzekli jej: «Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię». 62 Pytali więc na migi jego ojca, jak by chciał go nazwać. 63 On zażądał tabliczki i napisał: «Jan będzie mu na imię». I zdumieli się wszyscy. 64 A natychmiast otworzyły się jego usta i rozwiązał się jego język, i mówił, błogosławiąc Boga. 65 Wtedy strach padł na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. 66 A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: «Kimże będzie to dziecię?» Bo istotnie ręka Pańska była z nim.
   67 Wtedy ojciec jego, Zachariasz, został napełniony Duchem Świętym i zaczął prorokować, mówiąc:
   68 «Błogosławiony Pan, Bóg Izraela,
   bo nawiedził lud swój i odkupił,
   69 i moc zbawczą nam wzbudził
   w domu sługi swego, Dawida:
   70 jak zapowiedział to z dawien dawna
   przez usta swych świętych proroków,
   71 że nas wybawi od nieprzyjaciół
   i z ręki wszystkich, którzy nas nienawidzą;
   72 że miłosierdzie okaże ojcom naszym
   i wspomni na swoje święte Przymierze
   73 na przysięgę, którą złożył ojcu naszemu, Abrahamowi, 
   że nam użyczy tego,
   74 iż z mocy nieprzyjaciół wyrwani,
   bez lęku służyć Mu będziemy
   75 w pobożności i sprawiedliwości przed Nim
   po wszystkie dni nasze.
   76 A i ty, dziecię, prorokiem Najwyższego zwać się będziesz,
   bo pójdziesz przed Panem przygotować Mu drogi;
   77 Jego ludowi dasz poznać zbawienie,
   [co się dokona] przez odpuszczenie mu grzechów,
   78 dzięki litości serdecznej Boga naszego.
   Przez nią nawiedzi nas Słońce Wschodzące z wysoka,
   79 by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają,
   aby nasze kroki zwrócić na drogę pokoju». (Łk 1,59-79)

   59 Καὶ ἐγένετο ἐν τῇ ἡμέρᾳ τῇ ὀγδόῃ ἦλθον περιτεμεῖν τὸ παιδίον καὶ ἐκάλουν αὐτὸ ἐπὶ τῷ ὀνόματι τοῦ πατρὸς αὐτοῦ Ζαχαρίαν. 60 καὶ ἀποκριθεῖσα ἡ μήτηρ αὐτοῦ εἶπεν· οὐχί, ἀλλὰ κληθήσεται Ἰωάννης. 61 καὶ εἶπαν πρὸς αὐτὴν ὅτι οὐδείς ἐστιν ἐκ τῆς συγγενείας σου ὃς καλεῖται τῷ ὀνόματι τούτῳ. 62 ἐνένευον δὲ τῷ πατρὶ αὐτοῦ τὸ τί ἂν θέλοι καλεῖσθαι αὐτό. 63 καὶ αἰτήσας πινακίδιον ἔγραψεν λέγων· Ἰωάννης ἐστὶν ὄνομα αὐτοῦ. καὶ ἐθαύμασαν πάντες. 64 ἀνεῴχθη δὲ τὸ στόμα αὐτοῦ παραχρῆμα καὶ ἡ γλῶσσα αὐτοῦ, καὶ ἐλάλει εὐλογῶν τὸν θεόν. 65 Καὶ ἐγένετο ἐπὶ πάντας φόβος τοὺς περιοικοῦντας αὐτούς, καὶ ἐν ὅλῃ τῇ ὀρεινῇ τῆς Ἰουδαίας διελαλεῖτο πάντα τὰ ῥήματα ταῦτα, 66 καὶ ἔθεντο πάντες οἱ ἀκούσαντες ἐν τῇ καρδίᾳ αὐτῶν λέγοντες· τί ἄρα τὸ παιδίον τοῦτο ἔσται; καὶ γὰρ χεὶρ κυρίου ἦν μετ’ αὐτοῦ.
   67 Καὶ Ζαχαρίας ὁ πατὴρ αὐτοῦ ἐπλήσθη πνεύματος ἁγίου καὶ ἐπροφήτευσεν λέγων·
   68 Εὐλογητὸς κύριος ὁ θεὸς τοῦ Ἰσραήλ,
   ὅτι ἐπεσκέψατο καὶ ἐποίησεν λύτρωσιν τῷ λαῷ αὐτοῦ,
   69 καὶ ἤγειρεν κέρας σωτηρίας ἡμῖν
   ἐν οἴκῳ Δαυὶδ παιδὸς αὐτοῦ,
   70 καθὼς ἐλάλησεν διὰ στόματος τῶν ἁγίων ἀπ’ αἰῶνος προφητῶν αὐτοῦ,
   71 σωτηρίαν ἐξ ἐχθρῶν ἡμῶν καὶ ἐκ χειρὸς πάντων τῶν μισούντων ἡμᾶς,
   72 ποιῆσαι ἔλεος μετὰ τῶν πατέρων ἡμῶν
   καὶ μνησθῆναι διαθήκης ἁγίας αὐτοῦ,
   73 ὅρκον ὃν ὤμοσεν πρὸς Ἀβραὰμ τὸν πατέρα ἡμῶν,
   τοῦ δοῦναι ἡμῖν
   74 ἀφόβως ἐκ χειρὸς ἐχθρῶν ῥυσθέντας
   λατρεύειν αὐτῷ
   75 ἐν ὁσιότητι καὶ δικαιοσύνῃ
   ἐνώπιον αὐτοῦ πάσαις ταῖς ἡμέραις ἡμῶν.
   76 Καὶ σὺ δέ, παιδίον, προφήτης ὑψίστου κληθήσῃ·
   προπορεύσῃ γὰρ ἐνώπιον κυρίου ἑτοιμάσαι ὁδοὺς αὐτοῦ,
   77 τοῦ δοῦναι γνῶσιν σωτηρίας τῷ λαῷ αὐτοῦ
   ἐν ἀφέσει ἁμαρτιῶν αὐτῶν,
   78 διὰ σπλάγχνα ἐλέους θεοῦ ἡμῶν,
   ἐν οἷς ἐπισκέψεται ἡμᾶς ἀνατολὴ ἐξ ὕψους,
   79 ἐπιφᾶναι τοῖς ἐν σκότει καὶ σκιᾷ θανάτου καθημένοις,
   τοῦ κατευθῦναι τοὺς πόδας ἡμῶν εἰς ὁδὸν εἰρήνης. (Łk 1,59-79)

   Nadchodzi moment obrzezania.
   «Damy dziecku imię Zachariasz. Jesteś już stary. Dobrze będzie nadać dziecku twoje imię» – mówią mężczyźni.
   «Ależ nie! – woła matka. – Jego imię jest Jan. Imię to ma świadczyć o mocy Bożej.»
   «Przecież nie było nikogo o imieniu Jan w naszej rodzinie!» [– protestują krewni.]
   «Nie szkodzi. On ma nazywać się Jan» [– powtarza Elżbieta.]
   «Co powiesz, Zachariaszu? Chcesz, by nosił twe imię, prawda?»
   Zachariasz daje znak, że nie. Bierze tabliczkę i pisze: „Jego imię ma być Jan...” – i gdy tylko to napisał, dodaje własnymi słowami, odzyskując mowę: «...Bóg bowiem udzielił wielkiej łaski mnie, jego ojcu, jego matce oraz temu Swemu nowemu słudze, który poświęci swe życie na chwałę Pana. Przez wieki będzie on nazywany wielkim i będzie takim w oczach Boga, bo przejdzie [przez życie], nawracając serca do Najwyższego Pana. Anioł mi to powiedział, lecz ja mu nie uwierzyłem. (por. Łk 1,11-20) Teraz jednak wierzę i wzrasta we mnie Światło. Ono jest wśród nas, wy jednak Go nie dostrzegacie. Jego losem będzie to właśnie, że nie zostanie Ono dostrzeżone, albowiem ludzie mają zamroczonego i ociężałego ducha. Mój syn ujrzy Je jednak i będzie o Nim mówił, i skieruje do Niego serca sprawiedliwych w Izraelu. O! Błogosławieni ci, którzy w Nie uwierzą i którzy zawsze będą wierzyli Słowu Boga.
   A Ty, Panie Przedwieczny, Boże Izraela, bądź błogosławiony. Nawiedziłeś bowiem i odkupiłeś Swój lud, wzbudzając potężnego Zbawiciela w domu Swego sługi Dawida. [Uczyniłeś wszystko tak], jak to przez usta świętych Proroków102 od najdawniejszych czasów obiecałeś, że wyzwolisz nas od nieprzyjaciół i z rąk tych, którzy nas nienawidzą, aby okazać miłosierdzie naszym ojcom i dowieść, że pamiętasz o świętym Przymierzu. Złożyłeś taką przysięgę Abrahamowi, naszemu ojcu: że sprawisz, iż bez trwogi, wyzwoleni z rąk naszych nieprzyjaciół, będziemy Tobie służyć przez całe życie, w świętości i sprawiedliwości przed Twoim Obliczem...» Zachariasz kontynuuje do końca [znany kantyk103].
   Obecni osłupieli z powodu imienia, cudu i słów Zachariasza. Elżbieta, przy pierwszych słowach Zachariasza, wydaje okrzyk radości. Teraz płacze w ramionach Maryi, która głaska uszczęśliwioną. (I, 38: 4 kwietnia 1944. A, 2677-2683)

102  Zob. Rdz 22,15-18.
103  Łk 1,67nn.

Viene l'ora della circoncisione.
   «Zaccaria lo chiameremo. Tu sei vecchio. È bene che il tuo nome sia dato al bambino» dicono degli uomini.
   «No davvero!» esclama la madre. «Il suo nome è Giovanni. Deve testimoniare, il suo nome, della potenza di Dio».
   «Ma quando mai vi fu un Giovanni nella nostra parentela?».
   «Non importa. Egli deve chiamarsi Giovanni».
   «Che dici, Zaccaria? Vuoi il tuo nome, non è vero?».
   Zaccaria fa cenni di diniego. Prende la tavoletta e scrive: «Il suo nome è Giovanni» e, appena finito di scrivere, aggiunge con la sua lingua liberata: «poiché Dio ha fatto grande grazia a me suo padre e alla madre sua e a questo suo novello servo, che consumerà la sua vita per la gloria del Signore e grande sarà chiamato nei secoli e agli occhi di Dio, perché passerà convertendo i cuori al Signore altissimo. L'angelo l'ha detto ed io non l'ho creduto. Ma ora credo e la Luce si fa in me. Ella è fra noi e voi non la vedete. La sua sorte sarà di non esser veduta, perché gli uomini hanno lo spirito ingombro e pigro. Ma il figlio mio la vedrà e parlerà di Lei e a Lei volgerà i cuori dei giusti d'Israele. Oh! beati coloro che ad essa crederanno e crederanno sempre alla Parola del Signore. E Tu benedetto Signore eterno, Dio d'Israele, perché hai visitato e redento il tuo popolo suscitandoci un potente Salvatore nella casa di Davide suo servo. Come promettesti per bocca dei santi Profeti, fin dai tempi antichi, di liberarci dai nostri nemici e dalle mani di quelli che ci odiano, per esercitare la tua misericordia verso i nostri padri e mostrarti memore della tua santa alleanza. Questo è il giuramento che facesti ad Abramo nostro padre: di concederci che senza timore, liberi dalle mani dei nostri nemici, noi serviamo Te con santità e giustizia nel tuo cospetto per tutta la vita» e continua fino alla fine. (Luca 1, 67-79.) (Ho scritto fin qui perché, come lei vede, Zaccaria si volge direttamente a Dio).
   I presenti stupiscono. E del nome, e del miracolo, e delle parole di Zaccaria.
   Elisabetta, che alla prima parola di Zaccaria ha avuto un urlo di gioia, ora piange tenendosi abbracciata a Maria, che la carezza felice. (I, 24)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001