piątek, 31 lipca 2015

Nabożeństwa (13)

5. Solus adest.1                                                            Przybywa lekarz

5. Rozważanie.

Tak jak Choroba jest największą nędzą, tak największą nędzą choroby, jest opuszczenie; kiedy zaraźliwość schorzenia odciąga tych, którzy powinni pomagać, od przyjścia; nawet Lekarz ledwo raczy przyjść. Opuszczenie to męka, która nie grozi w samym piekle. Całkowita próżnia, przez pierwszego Sprawcę, Boga, przez pierwsze narzędzie Boga, Przyrodę, jest nie do przyjęcia; Nic nie może być zupełnie puste, a tak bliskie Próżni, jak Opuszczenie, bycie właśnie tym, którego nie kochają. Kiedy jestem martwy, i moje ciało może się zarazić, mają odtrutkę, mogą mnie pogrzebać; ale gdy jestem tylko chory, i mogę się zarazić, żadnej odtrutki nie mają, poza ich nieobecnością, a moim opuszczeniem. Jest to wymówka dla tych, którzy są wielcy, i udają, i jeszcze ociągają się z przyjściem; to hamulec dla tych, którzy szczerze by przyszli, gdyż mogą być uczynieni narzędziami, i zakazicielami, przeciw zarażeniu innych, swoim przyjściem. I jest to Wyjęcie spod prawa, Wykluczenie wobec Chorego, i oddziela go od wszelkich urzędów nie tylko przez Grzeczność, ale przez czynną Życzliwość. Długa choroba zadręczy w końcu przyjaciół, chociaż choroba zakaźna odpycha ich już u samego początku. Sam Bóg przyjąłby postać Społeczeństwa, jako że w Bogu jest mnogość osób, mimo że jest tylko jeden Bóg; a wszystkie Jego zewnętrzne działania świadczą o miłości Społeczeństwa, i obcowania. W niebie są Szeregi Aniołów, i Wojska Męczenników, a w tym domu, wiele mieszkań; w Ziemi, Rodzinach, Miastach, Kościołach, Uczelniach, wszelkie mnogie rzeczy; a żeby nie każda z nich miała być sama wystarczającym towarzystwem, mamy powiązanie jednej, jak i drugiej, Obcowanie Świętych, które czyni Walczący, i Zwycięski Kościół, jedną Parafią; Tak że Chrystus, nie był poza swoją Diecezją, gdy był na Ziemi, ani poza swoją Świątynią, gdy był w naszym ciele. Bóg, który widział, że wszystko, co sprawił, było dobre, nie przyszedł tak blisko, widząc wadę w którymś ze swych dzieł, jak wtedy, gdy zobaczył, że nie było dobrze, człowiekowi być samemu, dlatego sprawił mu pomocniczkę; i tą, która miała mu tak pomóc, ażeby zwiększył liczbę, i by dała mu siebie, i więcej społeczeństwa. Aniołowie, którzy się nie krzewią, ani rozmnażają, zostali uczynieni wpierw w obfitej liczbie; tak też i gwiazdy: Lecz co do rzeczy tego świata, ich błogosławieństwem był, Przyrost; bo myślę, nie trzeba mi prosić o pozwolenie by myśleć, że nie ma żadnego Feniksa; niczego jednostkowego, niczego samego: Ludzie, którzy tkwią tylko w Przyrodzie, są tak dalecy od myślenia, iż w świecie jest coś jednostkowego, że ledwie będą myśleć o tym, żeby sam ten świat był jednostkowy, a nawet więcej, żeby każda Planeta, i każda Gwiazda, była innym światem niż ten; znajdują powód, by wydukać, nie tylko mnogość w każdym Gatunku na świecie, ale mnogość światów; tak iż uczuleni na Opuszczenie, nie są opuszczeni; bo Bóg, i Przyroda, i Rozum, sprzysięgają się przeciw temu. Teraz człowiek może oszukać Zarazę ślubem, i pomylić Schorzenie z Pobożnością; przez takie wycofywanie, i wykluczanie siebie ze wszystkich ludzi, że nie czyni dobra żadnemu człowiekowi, nie rozprawia z żadnym człowiekiem. Bóg ma dwa Testamenty, dwie Wole; jednakże jest to Rozpis, ale nie Jego, Kodycyl, ale nie Jego, nie w ciele Jego Testamentów, lecz wpisany pomiędzy, i dopisany przez innych, tak by droga do Obcowania Świętych, wiodła przez takie opuszczenie, które wyklucza tutaj wszelkie czynienie dobra. To choroba umysłu; podczas gdy szczytem zakaźnej choroby ciała, jest opuszczenie, bycie zostawionym samemu: ponieważ tym, co czyni łoże zakaźne, równym, albo raczej gorszym od grobu, jest to, że chociaż w obu będę równie samotny, to w moim łożu wiem o tym, i to czuję, a w moim grobie nie: a także i to, że w moim łożu, moja dusza nadal jest w zakażonym ciele, a w moim grobie tak nie będzie.

Przypis:
1  Sam przychodzi (przyp. tłum.).

Przekład z angielskiego: Jakub Szukalski

Źródła:
John Donne, Devotions Vpon Emergent Occaſions, and ſeuerall ſteps in my Sicknes, London 1624 
John Donne, Devotions Upon Emergent Occasions, Cambridge 1923

czwartek, 30 lipca 2015

Dla zatroskanej

Mamo daj się przebudzić dziecku
puść już rękę twej kochanej dzieciny
dziecko wyrosło i chodzi samo
pozwól mu oddychać mówić
i stawiać swobodnie swe kroki
czas na działanie
nie twoje mamo
dziecko się właśnie zbudziło
i nastał świt
już nie do ciebie teraz należy
już nie
dziecko się właśnie zrodziło
z nowego brzasku dnia
więc puść je w świat
i pozwól iść
po nieskończony kres

poniedziałek, 27 lipca 2015

Obowiązek wolności

Czy chcieć może być obowiązkiem? Czy nie jest ono wolne? W pewnych wypadkach musimy chcieć (jeśli na przykład mamy posunąć się naprzód, musimy wykonać krok; żeby zaś wykonać krok, wpierw musimy tego chcieć), ale w istocie chcenia nie widać potrzeby albo zobowiązania. Możesz więc chcieć, jeśli chcesz. Musisz mieć wybór – masz obowiązek być wolny w swoim ruchu, w swoim chceniu i niechceniu.

czwartek, 16 lipca 2015

Pustki kniej

Z dala od gwałtownych wiatrów miasta
w ciszy powiewów dziczy
budzi się gwałtownik miejski
nie znoszący ciszy
i staje się potworem
straszniejszym
niż najdziksze zwierzę

środa, 15 lipca 2015

W mchu drzew

Skryłem się w tym meszku
utworzonym z drzew sosnowych
znalazłem ochłodę
prześwit światła
łyk powietrza
usiadłem sobie żuczek
na tym pręciku
utworzonym z ławki ludzi
aby znaleźć nowy widok
na bezkresny błękit nieba

wtorek, 14 lipca 2015

Los niesprawiedliwych i niewdzięcznych

Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się!” (1 Kor 6,9).

Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki Mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym Sercem Moim, wpadną w sprawiedliwe ręce Moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję się w tętno ich serca, kiedy uderzy dla Mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenie i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski Moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im czego pragną”. (Słowa Pana Jezusa do św. Faustyny, Dzienniczek 1728)

poniedziałek, 13 lipca 2015

O wolnej woli: Księga druga (9)

Czym jest mądrość. Mądrość a prawda

   IX–25.   Powiedz mi jednak, jak zapatrujesz się na samą mądrość. Co należy o niej sądzić? Czy przypuszczasz, że każdy człowiek ma swoją własną mądrość, czy też jest jedna mądrość dostępna wspólnie dla wszystkich i tym mądrzejszy jest każdy, im większy ma w niej udział?
   E. Nie wiem jeszcze, o jakiej mądrości mówisz. Widzę przecież, że poglądy ludzkie na mądrość w postępowaniu i słowach są rozmaite. Zawodowym wojskowym wydaje się, że ich zajęcie jest mądre. Ci, którzy pogardzili zawodem wojskowym i zabiegają troskliwie około uprawy roli, chwalą raczej ten tryb życia i sądzą, że mądrze go obrali. Za mądrych mają się ludzie, którym wrodzony spryt podsuwa sposoby zdobycia pieniędzy. Inni znowu z lekceważeniem odrzucają te wszystkie i podobne im doczesne zainteresowania i kierują cały zapał ku badaniu prawdy, żeby poznać siebie samych i Boga;1 w tym widzą wielkie zadanie mądrości. Za mądrych uważają się także i ci, którzy nie chcą trawić czasu na tę cichą i spokojną kontemplację szukanej prawdy, lecz raczej biorą na siebie uciążliwe kłopoty i obowiązki, aby dopomóc bliźnim kierując i zarządzając sprawami ludzkimi według zasad sprawiedliwości.2 Wreszcie są tacy, którzy łącza oba te rodzaje życia i żyją częścią oddani kontemplacji prawdy, częścią pracy i świadczeniu usług, które, jak sądzą, winni są społeczeństwu. Tacy są przekonani, że wszystkich przewyższyli w mądrości. Pomijam niezliczone odłamy szkół filozoficznych;3 każdy stawia swoich zwolenników ponad innymi i twierdzi, że tylko oni są mądrzy. Ale w tej chwili chodzi nam o to, żeby w odpowiedziach kierować się nie wiarą, lecz wyraźnym umysłowym poznaniem. Dlatego w żaden sposób nie będę mógł odpowiedzieć na twoje pytanie, jeżeli nie zastanowię się i nie poznam także rozumem, na czym polega mądrość, którą obecnie pojmuję dzięki wierze.
   26.   A. Czy nie sądzisz, że mądrość to nic innego jak prawda, dzięki której widzimy i posiadamy najwyższe dobro?4 Wszak ci wszyscy wspomniani przez ciebie zwolennicy różnych życiowych zasad pragną dobra i uciekają przed złem; a dlatego idą w różnych kierunkach, że każdemu dobro przedstawia się inaczej. Każdy więc, kto pożąda rzeczy niewartych pożądania, popełnia błąd, chociaż pożąda ich tylko dlatego, że widzi w nich dobro.5 Nie może zaś mylić się ani ten, kto nie ma żadnych pragnień, ani ten, kto kieruje je ku właściwemu celowi. A więc ogólnoludzkie pragnienie szczęśliwego życia nie jest pomyłką. Błądzi zaś każdy o tyle, o ile nie trzyma się drogi prowadzącej ku szczęściu, choć wyznaje i głosi, że chce dojść tylko do szczęścia. Błąd bowiem zachodzi wtedy, kiedy idziemy za czymś, co nie prowadzi do celu, do którego chcemy dojść.6 Im błędniej obiera ktoś drogę życia, tym mniej ma mądrości, ponieważ tym większa odległość dzieli go od prawdy. A tylko prawda pozwala poznać i posiadać najwyższe dobro. Każdy zaś, kto osiągnie i posiądzie najwyższe dobro, staje się szczęśliwy, a szczęścia pragną bezsprzecznie wszyscy. Jeżeli więc na pewno chcemy szczęścia, chcemy też na pewno mądrości; bo nie ma szczęśliwych bez mądrości.7 Jedynym bowiem źródłem szczęścia jest najwyższe dobro, poznawane i posiadane dzięki tej prawdzie, którą nazywamy mądrością. Zanim więc doświadczyliśmy szczęścia, mieliśmy utrwalone w świadomości jego pojęcie. Dzięki niemu wiemy, że chcemy być szczęśliwi, i stwierdzamy to śmiało, bez wahania. Tak samo przedtem, zanim jesteśmy mądrzy, mamy wyryte w umyśle pojęcie mądrości. Ono to sprawia, że każdy z nas na zapytanie, czy chce być mądry, odpowiada bez cienia wahania, że chce.8

Czy mądrość jest wspólnym dobrem wszystkich istot rozumnych.
Prawda a najwyższe dobro

   27.   Zgodziliśmy się już, na czym polega mądrość. Może tylko nie potrafiłeś wyjaśnić jej słowami (bo gdyby twój umysł nie poznawał jej wcale, nie mógłbyś w żaden sposób wiedzieć, że chcesz być mądrym i że masz obowiązek chcieć tego; a nie przypuszczam, żebyś temu zaprzeczył). Powiedz mi więc teraz, czy sądzisz, że mądrość, podobnie jak prawda stosunków liczbowych, jest wspólnym dobrem dla wszystkich istot, które posługują się rozumem, czy też uważasz, że tyle jest rodzajów mądrości, ilu może być mądrych, ponieważ ilu ludzi, tyle ludzkich umysłów, z czego wynika, że ani ja nie widzę niczego twoim umysłem, ani ty moim.
   E. Jeżeli najwyższe dobro jest jedno dla wszystkich, to tak samo mądrość, czyli prawda, która pozwala poznać je i posiąść, powinna być jedna i wspólna.
   A. A czy wątpisz, że najwyższe dobro – czymkolwiek jest ono – jest jedno dla wszystkich?
   E. W samej rzeczy wątpię, ponieważ widzę, jak różni ludzie cieszą się z różnych rzeczy, jakby były ich najwyższym dobrem.
   A. Chciałbym, żeby najwyższe dobro nie budziło w nikim wątpliwości, tak jak nikt nie wątpi, że tylko jego osiągnięcie może uczynić człowieka szczęśliwym – niezależnie od tego, czym ono jest. Lecz jest to obszerne zagadnienie i może wymaga długiej rozmowy. Przyjmijmy zatem, że tyle jest najwyższych dóbr, ile jest różnych przedmiotów, których pożądają rozmaici ludzie w przekonaniu, że są to najwyższe dobra. Czy z tego, że mądrość pomaga ludziom poznawać i wybierać rozliczne i różnorodne dobra, wynika, że ona sama nie jest jedna i wspólna dla wszystkich? Jeżeli tak sądzisz, możesz także wątpić, czy jest jedno światło słoneczne, skoro widzimy dzięki niemu wiele rozmaitych rzeczy. Z tej wielości każdy wybiera jeden dowolny przedmiot, w którym jego wzrok znajduje upodobanie. Jeden przygląda się wysokiej górze i odczuwa przyjemność na ten widok; inny wpatruje się w rozległą płaszczyznę pól; jeszcze inny zatapia wzrok w głębiach dolin, w zieleni lasów lub obserwuje ruchliwą powierzchnię morza. Są i tacy, którzy chcąc nacieszyć oczy, łączą te wszystkie piękne widoki albo niektóre z nich, a więc wiele jest różnych obrazów, które ludzie widzą w świetle słonecznym i wybierają, aby się nimi radować, lecz jedno jest samo to światło, w którym wzrok każdego patrzącego widzi i bierze w posiadanie przedmiot radości. Tak samo są wprawdzie liczne i rozmaite dobra i każdy może wybrać z nich te, które zechce,9 i zgodnie z prawdą i własnym pożytkiem uczynić z niego swoje najwyższe dobro, którego widok i posiadanie sprawiają mu przyjemność. Jest jednak możliwe, że samo światło mądrości, dzięki któremu można widzieć i posiadać te dobra, jest wspólne dla wszystkich mądrych.
   E. Przyznaję, że może tak być, i nic nie przeszkadza, żeby mądrość była wspólną własnością wszystkich, mimo że najwyższe dobra są liczne i różnorodne. Chciałbym jednak wiedzieć, czy rzeczywiście tak jest. Zgoda na to, że tak być może, nie oznacza zaraz zgody, że tak jest.
   A. Wiemy na razie, że istnieje mądrość. Ale nie wiemy jeszcze, czy jest wspólna dla wszystkich, czy też poszczególni mądrzy ludzie mają swoją mądrość, tak jak duszę albo umysł.
   E. Tak jest.

1  Poznanie siebie i Boga stanowi przedmiot augustyńskiej filozofii. Por. Solilokwia 1, 7; 2, 1; O porządku 2, 47.
2  Por. De consensu evangelistarum 1, 5, 8; Contra Faustum Manichaeum 22, 52. Biblijnymi uosobieniami tych dwu rodzajów życia, kontemplatywnego i czynnego są Rachel i Maria-Magdalena (kontemplacja), Lia i Marta (życie czynne). – W następnym zdaniu jest mowa o życiu mieszanym, zwanym apostolskim (por. De civitate Dei 19, 1–2).
3  W De civitate Dei 19, 1 ns. Augustyn wylicza (za zagubionym dziełem Warrona O filozofii) 288 szkół filozoficznych, wśród nich wymienia różniące się w zapatrywaniach na środki wiodące do celu, a zgodne w upatrywaniu celu filozofii w szczęściu.
4  Por. wcześniejszą definicję mądrości, zapożyczoną od Cycerona, Przeciw akademikom 1, 16. 25. Od prawd teoretycznych, poznawczych, przechodzi Augustyn do prawd praktycznych, które jednak, będąc prawdami, muszą mieć te same cechy co prawdy teoretyczne (por. E. Gilson, dz. cyt. 164). Pojęcie mądrości podane przez Augustyna jest określeniem mądrości praktycznej; mądrość bowiem jest zbiorem wiadomości, które pozwalają człowiekowi osiągnąć najwyższe dobro (por. P. Alfaric, dz. cyt. 488). Wszyscy ludzie zmierzają do celu, do którego wiedzie mądrość. Dlatego wszyscy chcą ją posiąść, a co za tym idzie, mają pewne pojęcie mądrości. Chociaż najwyższe dobro można różnie pojmować, jest ono jednak bytem, który wszystkich i zawsze uszczęśliwia (por. O życiu szczęśliwym 25 – 31; P. Alfaric, dz. cyt. 488).
5  Słowa te podkreślają prywatny charakter zła, bo można pożądać jakiegoś względnego dobra, które ma pewne braki (zło).
6  Por. rozważania na temat istoty błędu, Przeciw akademikom 1, 10 ns.
7  Por. O życiu szczęśliwym 10 ns.
8  Por. notę Teoria iluminacji.
9  Słowa te nie dowodzą żadnego relatywizmu, ale mają znaczyć, że gdyby nawet dobro miało się zmieniać, nie oznaczałoby to podobnej zmiany mądrości (por. P. Alfaric, dz. cyt. 488).

Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach): De libero arbitrio libri tres.
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.

sobota, 11 lipca 2015

Przypadek

Czas i przypadek rządzi wszystkim
(Koh 9,11)

Bóg jest Matką Przypadku
Wszechwiedzący dopuszcza niewiadomą
wedle własnej woli
ma upodobanie w Tajemnicy
nie wszystko zamyśla
daje wolną rękę
by zamyślił sobie inny
i by się wydarzyło
wszystko
w jednym wolnym Dziele
tak sobie zamyślił
tak zechciał
On, Rodzicielka
nieprzewidywalnych twórców
ażeby się cieszyć i dać radość Innym
sam na nowo odkrywając Siebie

środa, 8 lipca 2015

O wolnej woli: Księga druga (8)

Liczby i ich niezmienne zasady
stanowią przedmiot poznania rozumu,
dostępny dla wszystkich istot rozumnych

  VIII–20.   A. A teraz postaraj się skupić uwagę i powiedz mi, czy istnieje taka rzecz, którą mogą widzieć wspólnie wszystkie rozumujące istoty, każda swoim rozumem i myślą, skoro przedmioty widzenia są do dyspozycji wszystkich i nie przechodzą na ich wyłączny użytek, jak pokarm albo napój, a zarówno widziane, jak niewidziane nie ulegają zepsuciu ani uszczupleniu. A może uważasz, że nie ma niczego takiego?
  E. Owszem, widzę wiele rzeczy tego rodzaju. Wystarczy wspomnieć jedną z nich: prawdziwość liczb i ich stosunków. Dostępna ona dla wszystkich, którzy rozumują; każdy liczący usiłuje pojąć ją rozumem i czystą myślą. Jednemu przychodzi to łatwiej, drugiemu trudniej, inny jeszcze w ogóle nie może podołać. A tymczasem ona sama w równej mierze udziela się wszystkim, którzy są zdolni ją pojąć. Zrozumiana przez człowieka, nie zmienia się i nie przechodzi w niego, niby jakiś pokarm. Nasze biedne sądy nie przynoszą jej uszczerbku. To człowiek jest w błędzie tym głębiej, im mniej ją widzi. Ona zaś trwa zawsze prawdziwa i nieskazitelna.
  21.   A. Niewątpliwie masz słuszność. Widzę, że jako człowiek dobrze obznajmiony z tymi sprawami, prędko znalazłeś przykład. Jeżeli jednak powie ci ktoś, że pojęcia liczbowe zostały wyryte w naszym umyśle nie same przez się, lecz za pośrednictwem tych przedmiotów, z którymi stykamy się przez zmysły ciała; że mają to być jakby jakieś obrazy wszystkich rzeczy widzialnych, co odpowiesz? Czy będziesz podzielał ten sąd?1
  E. Bynajmniej. Jeżeli nawet poznałem liczby dzięki zmysłom ciała, nie mogłem pojąć dzięki nim zasady dzielenia i dodawania liczb. Tylko światło umysłu pozwala mi zaprzeczyć temu, kto podaje mi błędny wynik dodawania lub odejmowania. I nie wiem, jak długo będzie trwało to, z czym stykam się przez zmysły cielesne, to jest niebo, ziemia i wszystkie inne ciała, które dostrzegam w ich granicach. Natomiast siedem i trzy daje dziesięć nie tylko teraz, lecz zawsze. Nie było i nie będzie takiego czasu, żeby siedem i trzy nie tworzyła dziesięciu. Jak powiedziałem, ta niezniszczalna prawdziwość stosunków liczbowych jest wspólna dla mnie i dla każdego, kto rozumuje.
  22.   A. Nie sprzeciwiam się, ponieważ odpowiedziałeś zgodnie z prawdą, posługując się zupełnie pewnymi dowodami. Ale bez trudu przekonasz się, że zmysły cielesne nie poznały nawet samych liczb. Pomyśl, że każda liczba bierze nazwę od ilości zawartych w niej jednostek, na przykład, jeżeli jedynka mieści się w niej dwa razy, liczba nazywa się dwójką, jeżeli trzy razy – trójką, jeżeli dziesięć razy – dziesiątką. Stąd pochodzą nazwy wszystkich liczb w ogóle, wyrażając tyle jednostek, ile ich mieści liczba. A ten, kto ma prawdziwe pojęcie jedności, rozumie z pewnością, że nie można dostrzec jej zmysłami ciała. Wszystko, z czymkolwiek stykają się te zmysły, narzuca pojęcie wielości, a nie jedności. Jest bowiem ciałem i dlatego ma niezliczone części. Pominę te drobne i mniej wyraźne. Nawet najdrobniejsze ciało posiada z pewnością stronę prawą i lewą, górną i dolną, tylną i przednią, krańce i jakiś środek. Przyznajemy, że wszystkie te własności muszą znajdować się nawet w ciele o najmniejszych wymiarach. Dlatego nie możemy zgodzić się, żeby jakiekolwiek ciało było naprawdę bezwzględną jednością. Ale nie moglibyśmy naliczyć w nim tyle części, gdybyśmy nie odróżniali ich dzięki poznaniu tamtej jedności. Szukam jedności w ciałach i jestem pewny, że jej nie znajduję. Na pewno więc wiem, czego w nich szukam i czego nie znajduję; i poznaję, że nie można znaleźć tego w ciałach, albo raczej, że to w ogóle nie istnieje w nich. Odkąd wiem, że ciało nie jest jednością, wiem również, czym jest jedność. Przecież nie mając jedności, nie mógłbym naliczyć w ciałach wielu części. Gdziekolwiek zaś poznaję jedność, na pewno nie poznaję jej przez zmysł cielesny, gdyż przez zmysł cielesny poznaję tylko ciało, a ono, jak dowodzimy, nie jest prawdziwą i absolutną jednością. Następnie, jeżeli nie poznaliśmy zmysłem cielesnym jedności, nie poznaliśmy nim żadnej liczby, przynajmniej z tych liczb, które widzimy umysłem. Nie ma bowiem między nimi żadnej, która by nie otrzymała swojej nazwy od ilości zawartych w niej jednostek, a poznanie jednostki nie odbywa się przy pomocy zmysłów cielesnych.2 Przecież połowa najmniejszego nawet ciała, tworząca z drugą połową jego całość, sama ma swoją połowę. A więc te dwie części ciała same nie są prostymi jednościami. Tamta zaś liczba, zwana dwójką, dwa razy zawiera w sobie niepodzielną jedność. Dlatego jej połowa, czyli to właśnie, co jest prostą jednością, nie może mieć znowu połowy, czy jednej trzeciej, czy jakiejkolwiek części, ponieważ jest niezłożone i prawdziwie jedno.
   23.   Następnie, trzymając się kolejnego porządku liczb, po jedynce widzimy dwójkę; porównując ją z jedynką spostrzegamy, że jest jej podwojeniem. Zaraz za nią nie idzie podwojenie dwójki, lecz w środek wkracza trójka, a dopiero później następuje czwórka, która jest podwojeniem dwójki. Ten stosunek przebiega według niezawodnego i niezmiennego prawa przez resztę liczb. Po jedynce, to jest po liczbie pierwszej wśród wszystkich liczb, pierwsza – poza nią samą – jest ta, która stanowi jej podwojenie; następuje bowiem dwójka. Po drugiej zaś liczbie, to jest po dwójce, nie licząc jej samej, następuje jako druga ta liczba, która jest jej podwojeniem, ponieważ po dwójce pierwsza następuje trójka, a druga czwórka, która podwaja dwójkę. Na trzecim miejscu po trzeciej liczbie, to jest po trójce, zawsze nie licząc jej samej, następuje jej podwojenie, ponieważ po trzeciej liczbie, to jest po trójce, pierwsza jest czwórka, druga piątka, trzecia szóstka, a ta jest podwojeniem trójki. Tak samo czwarta liczba po czwórce, nie wliczając samej czwórki, jest jej podwojeniem, bo po czwartej, to jest po czwórce, na pierwszym miejscu jest piątka, na drugim szóstka, na trzecim siódemka, na czwartym ósemka, czyli podwojona czwórka. I tak między wszystkimi następnymi liczbami znajdziesz ten sam stosunek, który odkryliśmy w pierwszej parze liczb, to jest między jedynką i dwójką. Mianowicie odległość między liczbą a jej podwojeniem równa się odległości samej liczby od początku skali liczbowej. Dzięki czemu więc widzimy ten stosunek, który zachodzi na przestrzeni wszystkich liczb w sposób niezmienny, niezawodny i bezbłędny? Nikt przecież nie ogarnia żadnym zmysłem wszystkich liczb, gdyż są niezliczone; skąd więc wiemy, że ten stosunek przebiega przez wszystkie liczby? Jakie wyobrażenie czy przedstawienie3 pomaga nam dojrzeć z takim poczuciem pewności tę niezawodną prawdę stosunków liczbowych w obrębie niezliczonych wypadków? Chyba czyni to tylko wewnętrzne światło,4 którego nie znają zmysły cielesne.
   24.   Te dowody i wiele im podobnych sprawiają, że ludzie, których Bóg uzdolnił do takich rozważań, a upór nie zaciemnił ich władz poznawczych, muszą przyznać, że prawda zawarta w stosunkach liczbowych nie należy do dziedziny zmysłowego poznania, że pozostaje niezmienna i nieskazitelna i że oglądanie jej przysługuje wspólnie wszystkim ludziom, którzy rozumują. Toteż nie miałem pretensji, że kiedyś chciałeś odpowiedzieć na moje pytanie, w pierwszym rzędzie przyszła ci na myśl prawdziwość liczb i ich stosunków, mimo że mogło nasunąć się wiele innych prawd, którymi dysponują wszyscy rozumni ludzie jako wspólną i jakby publiczną własnością. Każdy, kto zastanawia się nad nimi, może oglądać je myślą i rozumem w całej ich nietykalności i niezmienności. Bo nie bez powodu Pismo święte łączy liczbę z mądrością w następującym zdaniu: „Przeszukałem nawet moje serce, żeby poznać, rozważyć i zbadać mądrość i liczbę”.5

1  Przyjmując aprioryczny charakter liczb (prawdziwość liczb nie pochodzi ze zmysłów, lecz jest wyryta w myśli naszej) Augustyn odrzuca arystotelesowską abstrakcję jako metodę poznania. Por. notę Teoria iluminacji.
2  Uzasadnieniem apriorycznego charakteru liczb jest twierdzenie, że każda liczba wywodzi się od jedności, która jest zasadą wszystkich liczb (np. 1 + 1 = 2; 1 + 2 = 3). Jedność zaś wywodzi się ze świata idealnego, gdzie nie ma podziału (w świecie materialnym panuje wielość, która naśladuje w sposób niedoskonały jedność idealną). Głębsze badanie jedności doprowadza do odkrycia najwyższej, boskiej jedności (por. O muzyce 6, 1; O porządku 2, 41 – 43. 47; por. nadto P. Alfaric, St. Augustin, Paris, 1918, 446 – 448). Augustyńska nauka o liczbach jest zapożyczona prawdopodobnie od Warrona (por. O porządku 2, 54), któremu Augustyn (m. cyt.) przypisuje dokładną znajomość nauki pitagorejskiej (Warro był autorem traktatu o liczbach). Oczywiście Augustyn w swych rozważaniach na temat jedności zbliża się bardzo do myśli Plotyna (por. A. Krokiewicz, Nauka Plotyna, Meander 1949, 23–49). [Krokiewicz w późniejszym czasie dokonał także całego przekładu Ennead Plotyna – przyp. J. Szukalski.]
3  Wyobrażenie (phantasia) jest obrazem odtwarzającym wspomnienie (por. O muzyce 6, 32); przedstawienie (phantasma) to obraz przedmiotu wytworzonego przy pomocy wspomnień (por. O muzyce 6, 32; O wierze prawdziwej 18; De Genesi ad litteram 12, 18, 40).
4  Por. notę Teoria iluminacji.
5  Koh 7,26 według Septuaginty. W Wulgacie: „Lustravi universa animo meo, ut... quaererem sapientiam et rationem”. Por. nadto O porządku 2, 30 – 51; Solilokwia 1, 8, 12; O wielkości duszy 72 – 77; O muzyce 6, 7.

Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach): De libero arbitrio libri tres.
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.