sobota, 29 czerwca 2019

Bosko-ludzkie

   Prawo to nasze godziny – czas, w którym Bóg umówił się z nami na spotkania. Bywa ono dawane z góry i z dołu. Jest nasze.

piątek, 28 czerwca 2019

Napotkane Ewangelie

Ewangelia w oczach dzieci
      przejeżdżających na rowerach
Ewangelia w krokach niesfornego chłoptasia
      trzymającego tatusia za rękę
Ewangelia w Tobie Jezu Ukrzyżowany
Ewangelia we mnie gdy patrzę w osłupieniu
      niczego nie pojmując ale całym sercem czując

czwartek, 27 czerwca 2019

(123) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Pobożna beztroska

   25 Dlatego powiadam wam: Nie martwcie się o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? 26 Przypatrzcie się ptakom podniebnym: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? 27 Kto z was, martwiąc się, może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? 28 A o odzienie czemu się martwicie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną: nie pracują ani przędą. 29 A powiadam wam: nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. 30 Jeśli więc ziele polne, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, ludzie małej wiary? 31 Nie martwcie się zatem i nie mówcie: co będziemy jedli? co będziemy pili? czym będziemy się przyodziewali? 32 Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. 33 Starajcie się naprzód o królestwo ⟨Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. 34 Nie martwcie się więc o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie martwić się będzie. Dosyć ma dzień [każdy] swojej biedy. (Mt 6,25-34)

   22 Potem rzekł do swoich uczniów: «Dlatego powiadam wam: Nie martwcie się o życie, co będziecie jeść, ani też o ciało, w co macie się przyodziać. 23 Życie bowiem więcej znaczy niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie. 24 Przypatrzcie się krukom: nie sieją ani żną; nie mają piwnic ani spichlerzy, a Bóg je żywi. O ileż ważniejsi jesteście wy niż ptaki! 25 Któż z was, martwiąc się, może dołożyć choćby jedną chwilę do wieku swego życia? 26 Jeśli więc nawet drobnej rzeczy uczynić nie możecie, to czemu martwicie się o inne? 27 Przypatrzcie się liliom, jak rosną: nie pracują i nie przędą. A powiadam wam: Nawet Salomon w całym swym przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. 28 Jeśli więc ziele, które dziś jest na polu, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to o ileż bardziej was, ludzie małej wiary! 29 I wy nie pytajcie, co będziecie jedli i co pili, i nie bądźcie o to zatroskani. 30 O to wszystko bowiem zabiegają narody świata, a Ojciec wasz wie, że tego potrzebujecie. 31 Starajcie się raczej o Jego królestwo, a te rzeczy będą wam dodane.
   32 Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo. 33 Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. 34 Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze». (Łk 12,22-34)

   25 Διὰ τοῦτο λέγω ὑμῖν· μὴ μεριμνᾶτε τῇ ψυχῇ ὑμῶν τί φάγητε [ἢ τί πίητε], μηδὲ τῷ σώματι ὑμῶν τί ἐνδύσησθε. οὐχὶ ἡ ψυχὴ πλεῖόν ἐστιν τῆς τροφῆς καὶ τὸ σῶμα τοῦ ἐνδύματος; 26 ἐμβλέψατε εἰς τὰ πετεινὰ τοῦ οὐρανοῦ ὅτι οὐ σπείρουσιν οὐδὲ θερίζουσιν οὐδὲ συνάγουσιν εἰς ἀποθήκας, καὶ ὁ πατὴρ ὑμῶν ὁ οὐράνιος τρέφει αὐτά· οὐχ ὑμεῖς μᾶλλον διαφέρετε αὐτῶν; 27 τίς δὲ ἐξ ὑμῶν μεριμνῶν δύναται προσθεῖναι ἐπὶ τὴν ἡλικίαν αὐτοῦ πῆχυν ἕνα; 28 Καὶ περὶ ἐνδύματος τί μεριμνᾶτε; καταμάθετε τὰ κρίνα τοῦ ἀγροῦ πῶς αὐξάνουσιν· οὐ κοπιῶσιν οὐδὲ νήθουσιν· 29 λέγω δὲ ὑμῖν ὅτι οὐδὲ Σολομὼν ἐν πάσῃ τῇ δόξῃ αὐτοῦ περιεβάλετο ὡς ἓν τούτων. 30 εἰ δὲ τὸν χόρτον τοῦ ἀγροῦ σήμερον ὄντα καὶ αὔριον εἰς κλίβανον βαλλόμενον ὁ θεὸς οὕτως ἀμφιέννυσιν, οὐ πολλῷ μᾶλλον ὑμᾶς, ὀλιγόπιστοι; 31 Μὴ οὖν μεριμνήσητε λέγοντες· τί φάγωμεν; ἤ· τί πίωμεν; ἤ· τί περιβαλώμεθα; 32 πάντα γὰρ ταῦτα τὰ ἔθνη ἐπιζητοῦσιν· οἶδεν γὰρ ὁ πατὴρ ὑμῶν ὁ οὐράνιος ὅτι χρῄζετε τούτων ἁπάντων. 33 ζητεῖτε δὲ πρῶτον τὴν βασιλείαν [τοῦ θεοῦ] καὶ τὴν δικαιοσύνην αὐτοῦ, καὶ ταῦτα πάντα προστεθήσεται ὑμῖν. 34 Μὴ οὖν μεριμνήσητε εἰς τὴν αὔριον, ἡ γὰρ αὔριον μεριμνήσει ἑαυτῆς· ἀρκετὸν τῇ ἡμέρᾳ ἡ κακία αὐτῆς. (Mt 6,25-34)

   22 Εἶπεν δὲ πρὸς τοὺς μαθητὰς [αὐτοῦ]· διὰ τοῦτο λέγω ὑμῖν· μὴ μεριμνᾶτε τῇ ψυχῇ τί φάγητε, μηδὲ τῷ σώματι τί ἐνδύσησθε. 23 ἡ γὰρ ψυχὴ πλεῖόν ἐστιν τῆς τροφῆς καὶ τὸ σῶμα τοῦ ἐνδύματος. 24 κατανοήσατε τοὺς κόρακας ὅτι οὐ σπείρουσιν οὐδὲ θερίζουσιν, οἷς οὐκ ἔστιν ταμεῖον οὐδὲ ἀποθήκη, καὶ ὁ θεὸς τρέφει αὐτούς· πόσῳ μᾶλλον ὑμεῖς διαφέρετε τῶν πετεινῶν. 25 τίς δὲ ἐξ ὑμῶν μεριμνῶν δύναται ἐπὶ τὴν ἡλικίαν αὐτοῦ προσθεῖναι πῆχυν; 26 εἰ οὖν οὐδὲ ἐλάχιστον δύνασθε, τί περὶ τῶν λοιπῶν μεριμνᾶτε; 27 κατανοήσατε τὰ κρίνα πῶς αὐξάνει· οὐ κοπιᾷ οὐδὲ νήθει· λέγω δὲ ὑμῖν, οὐδὲ Σολομὼν ἐν πάσῃ τῇ δόξῃ αὐτοῦ περιεβάλετο ὡς ἓν τούτων. 28 εἰ δὲ ἐν ἀγρῷ τὸν χόρτον ὄντα σήμερον καὶ αὔριον εἰς κλίβανον βαλλόμενον ὁ θεὸς οὕτως ἀμφιέζει, πόσῳ μᾶλλον ὑμᾶς, ὀλιγόπιστοι. 29 καὶ ὑμεῖς μὴ ζητεῖτε τί φάγητε καὶ τί πίητε καὶ μὴ μετεωρίζεσθε· 30 ταῦτα γὰρ πάντα τὰ ἔθνη τοῦ κόσμου ἐπιζητοῦσιν, ὑμῶν δὲ ὁ πατὴρ οἶδεν ὅτι χρῄζετε τούτων. 31 πλὴν ζητεῖτε τὴν βασιλείαν αὐτοῦ, καὶ ταῦτα προστεθήσεται ὑμῖν. 32 Μὴ φοβοῦ, τὸ μικρὸν ποίμνιον, ὅτι εὐδόκησεν ὁ πατὴρ ὑμῶν δοῦναι ὑμῖν τὴν βασιλείαν.
   33 Πωλήσατε τὰ ὑπάρχοντα ὑμῶν καὶ δότε ἐλεημοσύνην· ποιήσατε ἑαυτοῖς βαλλάντια μὴ παλαιούμενα, θησαυρὸν ἀνέκλειπτον ἐν τοῖς οὐρανοῖς, ὅπου κλέπτης οὐκ ἐγγίζει οὐδὲ σὴς διαφθείρει· 34 ὅπου γάρ ἐστιν ὁ θησαυρὸς ὑμῶν, ἐκεῖ καὶ ἡ καρδία ὑμῶν ἔσται. (Łk 12,22-34)

   W odniesieniu do dóbr Boga nie bądźcie ani obojętni, ani skąpi. Mając mądrość i cnotę, dawajcie z tego, co posiadacie. Bądźcie tak aktywni w dziedzinie duchowej, jak aktywni są ludzie w sprawach ciała. W tym jednak co się odnosi do ciała, nie naśladujcie ludzi tego świata. Oni nie ustają w drżeniu o swe jutro, obawiając się, że nie będą mieć nadmiaru, że nadejdzie choroba, że przyjdzie śmierć, że nieprzyjaciele mogą im zaszkodzić i tak dalej.
   Bóg wie, czego wam potrzeba. Zatem nie bójcie się o wasze jutro. Pozbądźcie się obaw, cięższych niż kajdany galerników. Nie troszczcie się o wasze życie ani o pokarm, ani o to, co będziecie pić, ani o odzienie. Życie ducha jest czymś więcej niż życie ciała, a ciało jest czymś więcej niż odzienie. To bowiem dzięki ciału, a nie dzięki szacie, żyjecie, a poprzez umartwienie ciała pomagacie duchowi osiągnąć życie wieczne. Bóg wie, jak długo pozostawić waszą duszę w ciele. Do tego momentu będzie wam udzielał tego, co jest konieczne. On daje [pokarm] krukom i nieczystym zwierzętom, które żywią się padliną i które dla tej funkcji istnieją: eliminują to, co się rozkłada. A wam miałby nie dać? Ptaki nie mają spiżarni ani spichlerzy, a jednak Bóg je żywi. Wy jesteście ludźmi, a nie krukami. Ponadto jesteście teraz kwiatem ludzi, bo jesteście uczniami Nauczyciela, ewangelizatorami świata, sługami Boga. Czy możecie myśleć, że Bóg, który troszczy się o lilie w dolinach, sprawia, że rosną i odziewa je szatą piękniejszą niż ta, którą miał Salomon – a one nie wykonują innej pracy niż wydzielanie zapachu w uwielbieniu – zapomni o was, o tym, co się tyczy szat?
   Nie potraficie dodać sami od siebie ani jednego zęba do waszych wyszczerbionych ust, ani nie umiecie przedłużyć o cal skróconej nogi, ani przywrócić ostrości zamglonej źrenicy. Nie potraficie uczynić tego. Czy możecie pomyśleć, że potraficie oddalić od siebie nędzę i chorobę, a proch przemienić w pokarm? Nie potraficie tego. Nie bądźcie jednak ludźmi małej wiary. Zawsze będziecie posiadać to, co konieczne. Nie smućcie się jak ludzie tego świata, którzy wpadają w gniew, [spragnieni] swych przyjemności. Wy macie Ojca, który wie, czego wam potrzeba. Musicie szukać – i niech to będzie pierwsza z waszych trosk – jedynie Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a cała reszta będzie wam dodana.
   Nie lękajcie się, wy – Moja mała trzódko. Spodobało się Mojemu Ojcu wezwać was do Królestwa, żebyście to Królestwo posiedli. Możecie więc się o nie ubiegać i pomagać Ojcu waszą dobrą wolą i waszym świętym działaniem. (III (cz. 3–4), 140: 10 i 14 września 1945. A, 6428-6444)

   E non siate né apatici né avari dei beni di Dio. Di quanto avete di sapienza e virtù, date. Siate operosi nello spirito come gli uomini lo sono per le cose della carne. E, riguardo alla carne, non imitate quelli del mondo, che sempre tremano per il loro domani, per la paura che manchi loro il superfluo, che la malattia venga, che venga la morte, che i nemici possano nuocere e così via. Dio sa di che abbisognate. Non temete perciò per il vostro domani. Siate liberi dalle paure più pesanti delle catene dei galeotti. Non vi prendete pena della vostra vita, né per il mangiare, né per il bere, né per il vestire. La vita dello spirito è da più di quella del corpo, e il corpo è da più del vestito, perché col corpo, non col vestito, voi vivete, e con la mortificazione del corpo aiutate lo spirito a conseguire la vita eterna. Dio sa fino a quando lasciarvi l'anima nel corpo, e fino a quell'ora vi darà ciò che è necessario. Lo dà ai corvi, animali impuri che si pascono di cadaveri e che hanno la loro ragione di esistere appunto in questa loro funzione di eliminatori di putrefazioni. E non lo darà a voi? Essi non hanno dispense e granai, eppure Dio li nutre lo stesso. Voi siete uomini e non corvi. Presentemente, poi, siete il fior degli uomini, perché siete i discepoli del Maestro, gli evangelizzatori del mondo, i servi di Dio. E potete pensare che Iddio, che ha cura dei gigli delle convalli e li fa crescere e li veste di veste che più bella non l'ebbe Salomone, senza che loro compiano altro lavoro che profumare, adorando, possa trascurare voi anche nella veste? Voi sì che da soli non potete aggiungere un dente alle bocche sdentate, né allungare di un pollice la gamba rattratta, né dare acutezza alla pupilla annebbiata. E, se non potete fare queste cose, potete pensare di poter respingere da voi miseria e malattia e far spuntare cibo dalla polvere? Non potete. Ma non siate gente di poca fede. Avrete sempre di che vi è necessario. Non vi appenate come le genti del mondo, che si arrabattano per provvedersi di che godere. Voi avete il Padre vostro che sa di che abbisognate. Voi dovete solo cercare – e sia la prima delle vostre cure il Regno di Dio e la sua giustizia, e tutto il resto vi sarà dato in più. Non temete, voi del mio piccolo gregge. Al Padre mio è piaciuto chiamarvi al Regno perché voi abbiate questo Regno. Potete perciò aspirare ad esso ed aiutare il Padre con la vostra buona volontà e santa operosità. (4, 276)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
 

środa, 26 czerwca 2019

Przewaga

W życiu Jezusa i chrześcijan przeważa radość.
Bo Chrystus i chrześcijanie radują się nawet w cierpieniu.

wtorek, 25 czerwca 2019

(76) Żywoty Świętych: Kunegunda Luksemburska

Żywot Ś. Kunegundy Cesarzowej,
pisany zstarodawna. Żyła około roku Pańskiego, 1030.
 Surius Tom. 1.1

   Z zacnych Cesarzów Rzymskich wyszły dwa kwiaty nigdy nie zwiędłej wonności i piękności: Henryk wtóry, sława Cesarstwa Rzymskiego, i żona jego Cesarzowa przodostojna Kunegundys – która za sprawą Ducha Świętego mając poślubioną czystość Panu Bogu, gdy za tak wielkiego cesarza wydana była – tajemnie, a tylo za świadectwem samego Boga, i Aniołów Jego, uprosiła oblubieńca swego, aby jej czystość uczcił, a sam jej takiego żywota pomógł – z którego prędszą łaskę sobie zjednać u Pana Boga, a na państwie, które do wiela grzechów drogę otwarza, rychlej się podeptaniem rozkoszy cielesnej, w bojaźni Jego zachować mogli. 2Prędko się w tym dał użyć chwalebny Cesarz dobrą wolą swoją, dla królestwa Bożego, jako Chrystus mówi, i rozumem powściągliwości sam się martwiąc – i płodnością potomstwa, któremuby państwo ono zostawił, wzgardził – i czysty żywot z oblubienicą swoją prowadząc, wolne serce, a od rozkoszy cielesnych nie poniżone, do Boskich i zbawiennych obracał. Mając takiego towarzysza Kunegundys, w duchu się radując czystość swoję taiła – a on żywot Cesarskimi szatami i stanem onym wielkim pokrywała – służąc w nim kościołom, ubogim, wdowom, szpitalom, tym potężniej, im z takich cnót Boskich wdzięczniejszą u męża swego była.
   3Rozmnażali oboje chwałę Bożą, budując i najdując kościoły, klasztory. A osobliwie w Pambergu, gdzie wielkim nakładem kościoły budowali – i do nich kielichy, krzyże, pulpity, ampuły, nalewki, kociełki, miednice, i inne ku ołtarzu służące rzeczy, z szczerego złota porobić kazali – i na ich poświącanie samego Papieża Benedykta siódmego, z siedmiądziesiąt i dwu Biskupów przyzwali. W dobrych uczynkach zawżdy kwitnący, i co dzień lepszemi zostający, Henryk Cesarz umarł, (którego cuda i żywot święty od innych jest wypisany) zostawując swoję oblubienicę niedotykaną w tejże panieńskiej czystości, w której ją był wziął. Ona niezliczone jałmużny wszytkim niedostatecznym za duszę jego czyniła. A gdy Konrad na Cesarstwo nastąpił, ona rocznice za męża swego sprawując, i kościół nowo zbudowany poświącać dając – przy Mszej po Ewangeliej ubrana w szaty Cesarskie, i ozdobności służące, potym gdy wielki skarb, drzewa krzyża ś. u wielkiego ołtarza ofiarowała, 4na żywot zakonny panieński od Biskupa poświęcona, i Chrystusowi za oblubienicę oddana jest. Tam złożywszy Cesarską pawłokę, wzięła ubogą rękoma swemi urobioną suknią, zasłonę panieństwa zakonnego. Tam i głowy swej warkocze zostawiwszy, i pierścień zmowy z Chrystusem odniózszy, śpiewała w sercu z weselem: Położył znak na twarz moję, i pierścieniem swym zrękował mię sobie Pan mój Jezus Chrystus. Patrzący wszyscy, hojne łzy wylewali, bacząc jako swoję czystość pod małżeńską zasłoną taiła, a taką zacnością państwa i światem wszystkim gardząc, poniżoną dla Pana Boga zostawała.
   5Gdy się z siostrami w klasztorze zamknęła, nie jako matka córkom, ale jako służebnica wszytkim usługowała, a wszystko czyniąc pokazować się z tym niechciała, aby tu od ludzi nie pozyskowała zapłaty. Ręczną pracę każdą umiała, w szyciu, sadzeniu, haftowaniu, złotem, perłami, i wszelką robotą. A chociaż w czytaniu i rozumieniu Pisma była biegła, jednak jeść chleba bez ręcznego wyrobku niechciała, nigdy przed się czytania i słuchania Pisma nie opuszczając. Była w smutku, wdzięczną – i w wesołej twarzy, surową – ku siostrom pokorną, i do każdej zakonnej powinności pierwszą. Chorym i ubogim posługi częste wyrządzała – w szatach napodlejszą, a w surowości żywota pierwszą będąc, rozkoszy się wszelakiej strzegła.
   Jednego czasu gdy spracowana na modlitwie i czytaniu, na łóżku swym nie pierzynami, ale włosiennicą i kocykiem usłanym zasnęła – panienka która jej Pismo długo w noc czytała, snem też zmorzona, świecę upuściła – i wnet się smoła blisko leżąca zapaliła, i w komórce wielki ogień i huk, na której się i inne siostry zbieżały, uczyniła. Widząc święta Kunegundys ogień około siebie, krzyżem ś. a modlitwą wnetże go ugasiła – tak iż się żadnej szaty jej nie dotknął, i bez szkody ucichł. 6Miała przy sobie z dzieciństwa wychowaną wnęczkę swoję na imię Juttę – którą dobrze w bogobojności i nauce z młodości wyćwiczyła. Ta ciotki swojej przykładem, czystość też swoję P. Bogu była oddała – i widząc ją w postach, w modlitwie, w pokorze i w cierpliwości dobrze wprawioną, uczyniła ją starszą. Przypominając jej przykłady świętych, aby przykładem swym wszytki budowała, a sama nad sobą straż pilną czyniła – żeby kiedy w sieciach szatańskich usidlona nie była. Takim napominaniem opatrzoną, sama ją też czcić poczęła, dufając już jej nad inne.
   7Pochwili ona starsza wolność mając, z dobrej drogi schodzić i odmieniać się poczęła – miła jej była lepsza suknia, potrawa smaczniejsza – do kościoła późną, do stołu pierwszą, do rozmów próżnych ochotną się stawiła – i we wszytkim nabożeństwie zakonnym oziębłą zostawała. Upominała ją często, i tajemnie i jawnie przed siostrami – ale nic nie pomogło. Jednej niedziele gdy szły w processjej za krzyżem ś. starszej z siostrami nie było – a święta Kunegundys dowiedziawszy się iż w komorze swej z inemi rówienniczki śniadanie czyni – 8wbieżawszy do niej, wzruszona krzywdą Bożą, srodze ją fukając, policzek jej wycięła – tak iż znaki palców wszytkich na jej twarzy zostały. I uczynił Pan Bóg ten cud na ukaranie onej nieposłusznej, a na rozsławienie świątobliwości onej sługi swej Kunegundy, iż one znaki do śmierci jej na obliczu zostały, ani się zgoić i zginąć nie mogły.
   Piętnaście lat w klasztorze przeżywszy, pełna dobrych uczynków, i czuciem, posty i modlitwami strapiona, gdy na śmierć zachorzała, a już blisko końca była, gotowano jej Cesarski bogaty pogrzeb. Czego gdy się dowiedziała, prosiła aby tak jako jedna mniszka uboga pogrzebiona była – w tych, powiada, które gotujecie, szatach, świeckiemu oblubieńcowi oddana, ale w tych które noszę, Chrystusowi poślubiona jestem – połóżcie mię wedle oblubieńca mego Henryka, który mię już do siebie woła. To zmówiwszy, ducha Panu Bogu oddała – którą Pan Bóg jako za żywota, tak i po śmierci cudy swemi wsławił – Ten który w świętych swoich sławnym być chce – Jemu chwała przez Jezusa Chrystusa Pana naszego na wieki wiekom. Amen.

   9Gdy się tak wiele ludzi, i Cesarskiego majestatu wielmożność poniża – cóż inszy równi i podli u świata czynić mają? By wżdy i tę w prochu i w swych nędznych zagonach abo w wioskach pychę znali, a w takich ludziach tak u świata wielkich Chrystusowej się pokorze dziwując, wstydzili się samych siebie. Jako głupi na wsi, który wielkich panów nie widział, rolą swoję mając, mniema aby nadeń zacniejszego nie było – i przeto u swoich i sąsiad uboższych, barzo się hardym stawi.10 Ale gdy do wojewody przyjedzie, a ogląda dostatek jego, już się tańszym zstaje, a gdy królewski dwór ujźrzy, już prawie u swych pokornym bywa. Tak i my nie bądźmy domacy głupi – patrzmy na takie wielkie ludzie, którzy w takim dostatku i państwie, taką ku Bogu i bliźniemu pokorę czynią. A wstydźmy się wżdy domowej pychy naszej, iżeśmy jeszcze mało abo nic nie uczynili, dla naśladowania pokory Pana niebieskiego. Który będąc Królem nieba i ziemie, dla nas się tu na ziemi w podłym, ubogim i wzgardzonym stanie poniżyć raczył.

1  XI. Martii. Marca.
Małżeństwo Cesarskie w czystości.
Skarby na ozdobę ołtarza Bożego.
Poświęcona na czystość Chrystusowi od Biskupa.
Usługuje siostrom Cesarzowa.
Jutta wnęczka ś. Kunegundy.
Juttę osłabiałą w nabożeństwie jako naprawiła.
Policzek Jucie wycięła.
9  Obrok duchowny.
10  W wyd. 1598: „Jako głupi ziemianin na wsi, który wielkich panów nie widział, wioskę swoję mając, mniema aby nadeń zacniejszego nie było – i przeto u swoich kmiotków i wójtów i u sąsiad uboższych, barzo się hardym stawi”. Przyp. J.Sz.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

poniedziałek, 24 czerwca 2019

sobota, 22 czerwca 2019

Zawsze żywe

W tej chmurze deszczu
w tej ponurości
jest jedno śpiewające
gorącą piosenkę o miłości
chce widzieć ciebie w tańcu

piątek, 21 czerwca 2019

Uwiecznienie

Zapamiętać
każdą chwilę
Twego ruchu
drobne mrugnięcia
drobne poruszenia
każde słowo
muskające serce
każde tchnienie
poruszające niebem między nami
chowam w sobie
niech zostawią znamię w sercu
i na kościach
niech wypełnią mięśnie ścięgna
i przesycą krew
jak słowa Świętego Pisma
co trwają na zawsze wszędzie
na ziemi i w niebie

środa, 19 czerwca 2019

wtorek, 18 czerwca 2019

(122) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Zapobiegliwy głupiec

   16 I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. 17 I rozważał w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. 18 I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe moje zboże i dobra. 19 I powiem sobie: Masz wielkie dobra, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! 20 Lecz Bóg rzekł do niego: Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?» 21 Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty u Boga. (Łk 12,16-21)

   16 Εἶπεν δὲ παραβολὴν πρὸς αὐτοὺς λέγων· ἀνθρώπου τινὸς πλουσίου εὐφόρησεν ἡ χώρα. 17 καὶ διελογίζετο ἐν ἑαυτῷ λέγων· τί ποιήσω, ὅτι οὐκ ἔχω ποῦ συνάξω τοὺς καρπούς μου; 18 καὶ εἶπεν· τοῦτο ποιήσω, καθελῶ μου τὰς ἀποθήκας καὶ μείζονας οἰκοδομήσω καὶ συνάξω ἐκεῖ πάντα τὸν σῖτον καὶ τὰ ἀγαθά μου 19 καὶ ἐρῶ τῇ ψυχῇ μου· ψυχή, ἔχεις πολλὰ ἀγαθὰ κείμενα εἰς ἔτη πολλά· ἀναπαύου, φάγε, πίε, εὐφραίνου. 20 εἶπεν δὲ αὐτῷ ὁ θεός· ἄφρων, ταύτῃ τῇ νυκτὶ τὴν ψυχήν σου ἀπαιτοῦσιν ἀπὸ σοῦ· ἃ δὲ ἡτοίμασας, τίνι ἔσται; 21 οὕτως ὁ θησαυρίζων ἑαυτῷ καὶ μὴ εἰς θεὸν πλουτῶν. (Łk 12,16-21)

   Posłuchajcie tej przypowieści. Pole bogatego człowieka przyniosło mu obfite zbiory. Były naprawdę cudowne. Przyglądał się więc z radością całemu temu bogactwu, zgromadzonemu na polach i na klepiskach... [Patrzył na bogactwo,] na które nie znalazło się dość miejsca w spichlerzach i przechowywano je w prowizorycznych magazynach, a nawet w pomieszczeniach domu... i rzekł: „Pracowałem jak niewolnik, a ziemia mnie nie zawiodła. Pracowałem, żeby otrzymać plon dziesięciokrotny. Teraz bardzo długo będę odpoczywał. Co zrobię, żeby przechować cały ten plon? Nie chcę go sprzedać, gdyż to by mnie zmusiło do pracy, żeby w roku przyszłym znowu mieć zbiory. Wiem, co zrobię: zburzę moje spichrze i zbuduję większe, żeby przechować całe moje zbiory i wszystkie moje dobra. Potem powiem mojej duszy: „O, moja duszo! Masz teraz dóbr na wiele lat. Odpoczywaj więc, jedz, pij i korzystaj z nich”. Mężczyzna ten, jak wielu innych, pomylił ciało i ducha, pomieszał to, co święte, z tym, co bezbożne. Dusza bowiem w uciechach i w lenistwie nie raduje się, lecz tęskni. I on także, jak wielu, po pierwszym dużym żniwie na polu dobra zatrzymał się, przekonany, że [już] zrobił wszystko.
   Czyż nie wiecie, że kiedy przyłożyło się rękę do pługa, trzeba wytrwać przez rok, dziesięć, sto lat – tak długo, jak długo trwa życie? Zatrzymać się bowiem to popełnić zbrodnię na samym sobie, gdyż odmawiamy sobie większej chwały. [Zatrzymać się] znaczy cofać się, gdyż ten, który się zatrzymuje, zazwyczaj nie tylko nie czyni już postępów, lecz cofa się! Skarb niebieski – żeby być dobrym – powinien co roku wzrastać. Chociaż Miłosierdzie Boże okaże życzliwość nawet tym, którzy mieli niewiele lat na formowanie się, to jednak nie będzie wspólnikiem leniwych, którzy – mając długie życie – niewiele czynią. To skarb, [który musi] stale wzrastać. W przeciwnym razie nie będzie skarbem owocnym, lecz jałowym, szkodzącym pokojowi przygotowanemu w Niebie. Bóg rzekł głupiemu człowiekowi: „Głupcze, mylisz ciało i dobra ziemskie z tym, co jest duchem, i wykorzystujesz w złym [celu] łaskę Bożą. Wiedz, że tej nocy zażądają od ciebie twej duszy. Kiedy ona odejdzie, twoje ciało pozostanie bez życia. Komu przypadnie to, co przygotowałeś? Czy zabierzesz to ze sobą? Nie. Przyjdziesz przed Moje oblicze pozbawiony ziemskich zbiorów i dzieł duchowych i będziesz ubogi w drugim życiu. Lepiej [byś uczynił] posługując się twoimi zbiorami dla wypełniania dzieł miłosierdzia wobec bliźniego i samego siebie. Działając bowiem miłosiernie wobec bliźniego okazałbyś miłosierdzie swej duszy. Zamiast karmić próżne myśli, [mogłeś] działać. Z tego miałbyś korzyść i pożytek dla twego ciała oraz wielkie zasługi dla duszy – aż do chwili, w której bym cię wezwał”. I człowiek ten umarł tej nocy i został surowo osądzony.
   Zaprawdę powiadam wam: tak się dzieje z tym, który gromadzi skarb dla siebie, ale nie bogaci się w oczach Boga. Teraz idźcie i uczyńcie sobie skarb z udzielonego wam nauczania. Pokój niech będzie z wami. (III (cz. 3–4), 140: 10 i 14 września 1945. A, 6428-6444)

   Udite questa parabola. Ad un uomo ricco aveva fruttato molto bene la campagna. Proprio un raccolto da miracolo. Egli contempla felice tutta questa dovizia che si accumula sui suoi campi e le sue aie e che non trova posto nei granai, tanto che è ospitata sotto tettoie provvisorie e persino nelle stanze della casa, e dice: "Ho lavorato come uno schiavo, ma la terra non mi ha deluso. Ho lavorato per dieci raccolti e ora voglio riposare per altrettanto. Come farò a mettere a posto tutti questi raccolti? Venderne non voglio, perché mi costringerei a lavorare per avere il prossimo anno nuovo raccolto. Farò così: demolirò i miei granai e ne farò di più vasti, che c'entrino tutti i raccolti e i miei beni. E poi dirò all'anima mia: 'Oh, anima mia! Tu hai ora da parte dei beni per molti anni. Riposati dunque, mangia e bevi e godi"'. Costui, come molti, confondeva il corpo con l'anima e mescolava il sacro al profano, perché realmente nelle gozzoviglie e nell'ozio l'anima non gode ma languisce, e anche costui, come molti, dopo il primo buon raccolto nei campi del bene, si fermava, parendogli di avere fatto tutto. Ma non sapete che, posta la mano all'aratro, occorre perseverare uno e dieci e cent'anni, quanto la vita dura, perché fermarsi è delitto verso se stessi ai quali si nega una gloria maggiore, è regredire perché chi si ferma generalmente non solo non progredisce più, ma si volge indietro? Il tesoro del Cielo deve aumentare anno per anno per essere buono. Ché, se la Misericordia sarà benigna anche con chi ebbe pochi anni per formarlo, non sarà complice dei pigri che avendo lunga vita fanno poco. É un tesoro in continuo aumento. Se no non è più tesoro fruttifero, ma inerte, e ciò va a detrimento della pronta pace del Cielo. Dio disse allo stolto: "Uomo stolto, che confondi il corpo e i beni della Terra con ciò che è spirito, e di una grazia di Dio te ne fai un male, sappi che questa notte stessa ti sarà chiesta l'anima e levata, e il corpo giacerà senza vita. Quanto hai preparato, di chi sarà? Lo porterai teco? No. Te ne verrai nudo di raccolti terreni e di opere spirituali al mio cospetto e povero sarai nell'altra vita. Meglio ti era dei tuoi raccolti farne opere di misericordia al prossimo e a te. Perché, essendo misericordioso agli altri, alla tua anima eri misericorde. E, invece di nutrire pensieri d'ozio, coltivare attività da cui trarre onesto utile al tuo corpo e grandi meriti alla tua anima finché Io ti avessi chiamato". E l'uomo nella notte morì e fu severamente giudicato. In verità vi dico che così capita a chi tesoreggia per sé e non arricchisce agli occhi di Dio. Ora andate e fate tesoro della dottrina che vi viene data. La pace sia con voi. (4, 276)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
 

poniedziałek, 17 czerwca 2019

Wyczekujący

Zmieszczę się na tym skrawku chodnika
razem z gołębiem
wyszedł z cienia ogrzać pierze
ja też czekam na me Słońce

sobota, 15 czerwca 2019

(75) Żywoty Świętych: Lupicyn i Roman

Żywot dwu braciej rodzonych,
ś. Lupicyna i Romana,
pisany od ś. Grzegorza Turońskiego, lib. de vita Patrum, cap. 1.
Żyli za Hilperyka króla Francuskiego, około roku Pańskiego, 570.1

   Lupicynus i Romanus, z pieluch prawie od Pana Boga na świętą służbę Jego wybrani – po Chrzcie ś. sukniej niewinności swojej nieczystością swoją nie zmazali. Lupicynus z młodości swej w P. Bogu się kochając, był w bojaźni Bożej i w naukach wyćwiczony. A gdy dorósł, a ociec przymuszał, aby żonę wziął, nigdy zezwolić na to niechciał. Tedy się ociec do młodszego syna Romana udał, używając go aby na starość i dom jego pomniał, a małżeństwo ś. przyjąwszy, z pracej go domowej wybawił. Ale Romanus starszemu się bratu do chowania czystości ubieżeć nie dając, słusznie się też z tego wymówił. 2Wszakże obadwa byli przy rodzicach swoich, aż do ich zeszcia z świata tego. Po śmierci ich oba się zmówili, aby szli na puszczą, a wszytko dla P. Boga opuszczając, i Jego ubóstwo naśladując, pilnowali zbawienia swego, od zabaw świata tego, które wolnego serca w niebo nie puszczają, chcąc się ułacnić a przyczyny sobie do grzechu odjąć. I szli na puszczą Loryńską na granicy Burgundiej i ziemie Niemieckiej, blisko Adwentyki miasta. Tam sobie chałupki postawiwszy, Psałterz i Godziny śpiewając, a ofiarę P. Bogu serca i modły swoje za wszytek świat Anielskimi żywotmi ofiarując, ziółki tylo i korzonki żyli. Lecz się ich męstwu i cnocie diabeł (którego pychę i zbytki deptali) dziwując, i im tej wysługi u Boga zajźrząc, począł ich na onym miejscu przenagabywać. 3I chcąc je z pustyniej onej, na której taki żywot Anielski wiedli, wygnać – jawnie gdy się modlili, w nocy i we dnie, kamienie ciskali czarci, tak gęste, iż drugdy jako deszcz padały, i wiele im ran ciężkich zadawały. Młodzi żołnierze Boży i w leciech i w ćwiczeniu onego żywota, nie mogli onych niepokojów i boleści wytrwać – i zmówiwszy się, do domu się nazad wracali.
   Idąc nazad, trafiła się im jedna uboga gospoda na wsi – w której spyta ich niewiasta, poznawszy iż są słudzy Boży, mówiąc: skąd idziecie żołnierze Boży? Oni ze wstydem powiedzą, iż się wracamy do domu – chcieliśmy też żywot pustelniczy zaczęty aż do śmierci prowadzić i w nim trwać – ale przed złemi czarty nie możem wytrwać – już nas kamieńmi potłukli, wielkie nam niepokoje czyniąc. 4A ona rzecze: żołnierze Boży, trzeba wam było mężnymi być a czartom nie ustępować, które święci za pomocą Bożą porażają, gdy się im statecznie sprzeciwią. Usłyszawszy to słowo, barzo się wstydzić poczęli, i żałować, iż się wystraszyć i od tak dobrej a świętej rzeczy, i żywota zaczętego odwieść dali – i rzekli: Ach nam, zgrzeszylichmy żechmy nasze przedsięwzięcie opuścili? Już i niewiasty z nas się śmieją – wróćmy się, wróćmy się. I włożywszy Krzyż ś. na się, i laski w ręce porwawszy, na pierwsze miejsce bieżeli. Na którym gdy toż przenagabanie mieli – wytrwali na modlitwie, aż im P. Bóg miłosierdzia swego użyczył, i ono im miejsce ich cierpliwości doznawszy, uspokoił. Tak miły żywot wiodąc, sława ich roznosić się poczęła – i naszło się do nich ludzi niemało, którzy się drogi onego życia, i podobania P. Bogu u nich uczyć chcieli, których gdy się niemało nazbierało, zbudowali sobie klasztor – który Daryszkon nazwali. I wysiekwszy a wykopawszy rękoma swoimi las, robotą się swoją żywili. 5A gdy im co dalej, tym więcej towarzystwa do onego żywota przybywało, i drugi klasztor i trzeci klasztor już w Niemieckiej ziemi zbudowali. Ci dwa bracia obchodzili one klasztory, nauczając bracią dróg Bożych, i ostrożności w nabywaniu zbawienia dusznego.
   A Lupicynus starszym był nad wszytkimi – który był człowiekiem barzo mierny w jedzeniu i w piciu – trzeciego dnia drugdy raz jedząc. 6Gdy nań pragnienie przychodziło – kładł obie ręce w wodę – i to była rzecz dziwna, iż z ręku moczenia, ciało jego onę wodę w się ciągnęło, jakoby ją usty wypijał – i tak gasił swoje pragnienie. 7Był barzo ścisły i surowy około braciej, nic nieprzystojnego nie tylo czynić, ale i mówić nie dopuścił. Niewieściego się strzegł, nie tylo gadania, ale i potkania, na stronę uchodząc gdy którą potkał. A Romanus tak był prosty, iż kogo potkał, mężali niewiastęli, a błogosławieństwa od niego prosił, jednako wszystkim mężom i niewiastom, wzywając imienia Bożego, błogosławił.
   8Gdy nie miał skąd żywić braci onej Lupicynus – Pan Bóg mu ukazał skarb staro schowany na puszczy – z którego brał złoto i śrebro, i niósł do klasztoru ile mógł zanieść – i kupował potrzeby na te, które był na służbę Bożą zgromadził. Co rok do onego skarbu chodził, i brał ile potrzeba – wszakże żadnemu o nim nie powiedział. Jednego czasu gdy szedł do klasztoru tego który był w Niemcech, nie zastał braciej – bo na polu u roboty byli – a wszedszy do kuchnie, ujźrzał rozmaite potrawy i ryby nagotowane dla braciej. I pomyśli sobie: nie słuszna to, aby pustelnicy i zakonnicy takich potraw używać mieli – 9i kazał sobie dać kocieł wielki, i włożył weń wszytko pospołu co jedno było nagotowano, i ryby, i jarzyny, i wszystko co jeść mieli – i warzył to w wodzie, mówiąc: niechaj to jedzą bracia, a rozkoszy się nie przyuczają, która im do służby Bożej przeszkodzi. Co bracią barzo obraziło. I obrało się ich dwanaście, którzy z onego gniewu precz z klasztoru poszli, chcąc się na świecki żywot wrócić. O czym gdy się dowiedział ś. Romanus – karał brata o to, mówiąc: Szedłeś tam do tego klasztoru bracią rozpraszać, lepiej tam było nie chodzić. A on rzecze: 10Nie miej mi za złe, namilszy bracie, iż się tak zstało – przeczyściło się zboże Pańskie, a plewa na stronę wiatrem odeszła, a ziarno zostało. A ś. Romanus rzecze: Boże by był żaden nie wyszedł – ale powiedz mi wiele ich wyszło? Odpowie: Dwojenaście ludzi hardszych, w których Bóg nie mieszkał. Tedy ś. Romanus płakać począł, mówiąc: Mam w Panu Bogu nadzieję, iż i tych nie oddali od skarbu swego, ale je zgromadzi i nawróci, dla których ucierpieć raczył. 11I modlił się za nie P. Bogu, tak długo, aż o ich nawróceniu usłyszał. Bo przyszło do tego, iż się oni wszyscy upamiętali – a żałując za występek swój, żywot ś. zaczęli, tak iż każdy z nich swoje ucznie miał, i swój klasztor fundował, które do tego czasu trwają.
   Ten Romanus trwał w swej prostocie i w czynieniu uczynków dobrych – nawiedzając chore, i modlitwą je swoją uzdrawiając. Jednego czasu idąc nawiedzać bracią, zamierzkł, i do szpitala trędowatych na noc wstąpił – w którym było dziewięć trędowatych – i umył ręką swoją nogi wszytkich, i podle nich się układł, nie brzydząc się plugastwem ich – 12a gdy w nocy na modlitwę wstał, spali trędowaci – a on odprawiwszy modlitwę, ręką się jednego dotknął, i wnetże oczyścion był – także i drugiego, alić i drugi czyst. Ci się dwa ocknąwszy, obaczą iż są zleczeni – obudzą drugie, aby świętego o toż dobrodziejstwo prosili. I nie puścili go aż wszytkie zleczył. A on ich nauczywszy bojaźni Bożej, pożegnał je.
   Lupicynus będąc już barzo star – szedł do Hilperyka Króla Francuskiego, który był na ten czas w Burgundiej, w mieście Janubie. Gdy w dwór jego wchodził, a w ten czas król u stołu siedział, strzęsnęło się królewskie krzesło pod nim – i przelękwszy się rzekł: ziemia drży. A drudzy powiedzieli: nie czulichmy nic – i rzecze król: Idźcie prędko do bramy, podobno wchodzi do nas ten który nam źle myśli, bo nie darmo krzesło podemną zadrżało – wynidą i najdą tego starca. Kazał go król przywieść przed się – i stanął przed królem jako niegdy Jakob przed Faraonem.13 Spytał go król ktoby był, a coby miał za potrzebę do niego? Rzecze ś. Lupicynus: Jestem ociec owiec Bożych, które mając od Pana Boga potrawy duchowne, na cielesnych im schodzi – prosimy mocy waszej, abyście nasze potrzeby opatrzyli. A król zaraz rzecze: dam wsi i winnice z których żyć będziecie. A on rzecze: Niechcemy się tym bawić, ani bogaci być, w pokorze królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego szukamy – ale was prosim, dajcie nam gotowe jakie dochody. 14I kazał im dawać na każdy rok trzy sta korcy pszenice, i tejże liczby garnców wina, i sto czerwonych złotych na suknie – który dochód i dziś mają.
   Gdy się już obadwa zstarzeli, rzekł Lupicynus bratu: gdzie chcesz być pogrzebion, żebyśwa obadwa pospołu leżała? Romanus ś. rzecze: Ja nie mogę w klasztorze leżeć, do którego niewiasty chodzić nie mogą. Bo wiesz iż mnie niegodnemu P. Bóg dał łaskę do leczenia ludzkich niemocy – pobieżą potym do grobu mego i po śmierci mojej. Przetoż Romanus ś. przed klasztorem na górce pogrzebiony był. Na którym miejscu potym kościół wielki zbudowany jest – do którego wiele się ludzi zewsząd schodzi, i pociechy cudowne w potrzebach swoich odnoszą. A Lupicyn w klasztorze swój grób ma – na cześć Panu Bogu wiecznie królującemu, któremu w Trójcy jedyna cześć i chwała. Amen.

   15Widzisz jako u dwu braciej dwie różne a jednak dobre i święte natury – jeden smutniejszy i mało ludzki, a drugi wesoły i rozmowny – jeden surowy około braciej, a drugi łaskawszy – a jednak oba dobrzy – oba Bogu mili, oba Duchem Ś. rządzeni, oba się miłowali, a jeden drugiego zrozumiał. Umiej też ty nie obrażać się różnym obyczajem i naturą brata twego, która taka nie jest, jaką ty masz. Znoś drugiego brzemię, bo też on twoje nosi – jako radzi Apostoł – bo inaczej zgody nie będzie.

1  X. Martii. Marca. Mart. R. 21. Mart.
Żenić się niechcieli. Przyczyny żywota bogomyślnego.
Czarci kamieńmi na święte ciskali.
Białagłowa posilała święte.
Trzy klasztory zbudowali.
Jako pragnienie gasił.
Różne natury we dwu braciej.
Skarb naleziony na żywność sług Bożych.
Potrawy rozmaite jako braciej obrzydził.
10  Plewa a ziarno miedzy zakonniki.
11  Miłość dusz ludzkich.
12  Cudo Romana ś.
13  Rdz 47.
14  Dochód klasztorny od króla.
15  Obrok duchowny.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

piątek, 7 czerwca 2019

czwartek, 6 czerwca 2019

Określenie męczennika

Męczennik to osoba, która w ciężkich chwilach żywi nadzieję życia wiecznego, stając się w ten sposób wzorem zwycięstwa nad śmiercią.

środa, 5 czerwca 2019

Sycenie

Sycę się postaciami bohaterów
mężczyznami męskimi, kobietami kobiecymi
Bogiem żywym
każdym na swój sposób

Obym przesycony tym pięknem
jak żywy Bóg
nasycił swą postacią innych
wszystkich mężczyzn i kobiety

sobota, 1 czerwca 2019

(121) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Spór braci

   13 A ktoś z tłumu rzekł do Niego: «Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, żeby się podzielił ze mną spadkiem». 14 Lecz On mu odpowiedział: «Człowieku, któż Mnie ustanowił nad wami sędzią albo rozjemcą?» 15 Powiedział też do nich: «Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo nawet gdy ktoś ma [wszystkiego] w nadmiarze, to życie jego nie zależy od jego mienia». (Łk 12,13-15)

   13 Εἶπεν δέ τις ἐκ τοῦ ὄχλου αὐτῷ· διδάσκαλε, εἰπὲ τῷ ἀδελφῷ μου μερίσασθαι μετ’ ἐμοῦ τὴν κληρονομίαν. 14 ὁ δὲ εἶπεν αὐτῷ· ἄνθρωπε, τίς με κατέστησεν κριτὴν ἢ μεριστὴν ἐφ’ ὑμᾶς; 15 Εἶπεν δὲ πρὸς αὐτούς· ὁρᾶτε καὶ φυλάσσεσθε ἀπὸ πάσης πλεονεξίας, ὅτι οὐκ ἐν τῷ περισσεύειν τινὶ ἡ ζωὴ αὐτοῦ ἐστιν ἐκ τῶν ὑπαρχόντων αὐτῷ. (Łk 12,13-15)

   Jakiś mężczyzna z tłumu podchodzi i mówi:
   «Ja nie jestem uczniem, lecz podziwiam Cię. Odpowiedz mi zatem na pytanie: „Czy wolno komukolwiek zatrzymać sobie pieniądze drugiego”?»
   «Nie, mężu. To kradzież taka jak przywłaszczenie sobie sakiewki przechodnia» [– odpowiada Jezus.]
   «Nawet jeśli to są pieniądze [kogoś] z rodziny?»
   «Tak. Nie jest sprawiedliwe, żeby ktoś przywłaszczał sobie czyjeś pieniądze».
   «Zatem, Nauczycielu, chodź do Abelmaim291 przy drodze do Damaszku. Nakażesz mojemu bratu, żeby podzielił się ze mną spadkiem po ojcu. Umarł nie napisawszy ani słowa [o spadku]. Brat wszystko wziął dla siebie... a zważ, że jesteśmy bliźniakami, zrodzonymi w czasie jednego i jedynego porodu. Posiadam więc te same prawa, co on».
   Jezus spogląda na niego i mówi:
   «To przykra sytuacja i z pewnością twój brat nie postępuje dobrze. Wszystko jednak, co mogę uczynić, to modlić się za ciebie, a jeszcze więcej za niego, żeby się nawrócił. Mogę też przyjść do twojej miejscowości, żeby ewangelizować i poruszyć przez to jego serce. Droga nie będzie Mi ciążyć, o ile będę mógł doprowadzić do pokoju pomiędzy wami».
   Mężczyzna wybucha, rozgniewany:
   «A cóż Ty chcesz, żebym uczynił z Twoimi słowami? W tym wypadku trzeba czegoś innego niż słowa!»
   «Czyż nie powiedziałeś Mi, żebym nakazał twemu bratu...»
   «Nakazać nie znaczy ewangelizować. Rozkazowi zawsze towarzyszy groźba. Zagroź mu, że dosięgnie go cios, jeśli nie da mi tego, co do mnie należy. Ty możesz to uczynić. Jak dajesz zdrowie, możesz też dać chorobę».
   «Mężu, przyszedłem nawracać, a nie po to, by uderzać. Gdybyś jednak uwierzył Moim słowom, znalazłbyś pokój».
   «Jakim słowom?»
   «Powiedziałem ci, że będę się modlił za ciebie i za twego brata, żebyś doznał pociechy, a on, żeby się nawrócił».
   «Bajki! Bajki! Nie jestem tak naiwny, żeby w to wierzyć. Przyjdź i rozkaż».
   Jezus, który był łagodny i cierpliwy, staje się majestatyczny i surowy. Prostuje się, bo przedtem był nieco pochylony nad niskim, otyłym, rozpalonym gniewem mężczyzną. Mówi:
   «Człowieku, któż ustanowił Mnie sędzią i rozjemcą nad wami? Nikt. Dla wygaśnięcia jednak niezgody pomiędzy braćmi zgodziłem się przyjść, żeby wypełnić Moje posłannictwo dawcy pokoju i odkupiciela. Gdybyś uwierzył Moim słowom, wtedy – powróciwszy do Abelmaim – znalazłbyś twego brata już nawróconego. Nie potrafisz wierzyć, nie otrzymasz więc cudu. Gdybyś ty mógł pierwszy położyć rękę na majątku, zachowałbyś go [dla siebie], pozbawiając go brata. Jak bowiem urodziliście się bliźniakami, tak macie też podobne żądze. Ty – tak samo jak twój brat – masz jedną miłość: złoto, jedną wiarę: złoto. Zostań więc ze swą wiarą. Żegnaj».
   Mężczyzna odchodzi, przeklinając i gorsząc tłum, który chciałby go ukarać. Jezus jednak sprzeciwia się, mówiąc:
   «Pozwólcie mu odejść. Dlaczego chcecie skalać sobie ręce uderzając bezrozumnego? Ja mu wybaczam, gdyż jest opętany przez demona złota, który sprowadza go na złą drogę. I wy też to uczyńcie. Módlmy się raczej za tego nieszczęśliwca, żeby odzyskał wolność i stał się na nowo człowiekiem o duszy pięknej».
   «To prawda. Nawet jego twarz stała się straszna z powodu jego chciwości. Widziałeś?» – pytają jeden drugiego uczniowie oraz ci, którzy byli w pobliżu zachłannego człowieka.
   «To prawda! To prawda! Już nie był podobny do istoty, jaką był wcześniej».
   «Tak. Kiedy potem odrzucił Nauczyciela, niemal Go uderzając i cały czas przeklinając Go, jego twarz stała się jak u demona».
   «Demona kusiciela. On chciał doprowadzić Nauczyciela do podłości...»
   «Posłuchajcie – odzywa się Jezus – zepsucie duszy naprawdę odbija się na twarzy. To jakby demon wynurzał się na powierzchnię człowieka, którego opętał. Niewielu jest takich, którzy – będąc demonami w swoich czynach lub postawach – nie zdradzają tego, czym są. Ci nieliczni są doskonali w złu i w sposób doskonały opętani.
   Oblicze sprawiedliwego, przeciwnie, nawet jeśli jest fizycznie zniekształcone, jest zawsze piękne, w następstwie nadprzyrodzonego piękna, które się przedostaje z wnętrza na zewnątrz. I to nie przez sposób mówienia, lecz przez prawdę faktów obserwujemy u człowieka czystego od występku świeżość nawet ciała. Dusza jest w nas i całych nas ogarnia. Odór duszy zepsutej psuje nawet ciało, a zapachy duszy czystej zachowują je [od zepsucia]. Dusza nieczysta popycha ciało do bezwstydnych grzechów, a one – postarzają i deformują. Dusza czysta nakłania ciało do życia czystego i przez to zachowuje jego świeżość i przekazuje [mu swoją] wspaniałość.
   Postępujcie tak, żeby pozostawała w was czysta młodość ducha lub żeby zmartwychwstała, jeśli już ją utraciliście. Czuwajcie, wystrzegając się wszelkiej pożądliwości czy to zmysłów, czy władzy. Życie człowieka nie zależy od obfitości posiadanych bogactw. Ani to życie, ani tym bardziej – życie wieczne, [zależące] od jego sposobu życia. A z życiem – szczęście ziemskie i niebieskie. Występny bowiem nigdy nie jest szczęśliwy, naprawdę szczęśliwy. Cnotliwy zaś zawsze jest uszczęśliwiony radością niebiańską, nawet jeśli jest ubogi i sam. Nawet śmierć go nie przeraża. Nie ma bowiem win ani wyrzutów sumienia, które sprawiałyby, że musiałby się bać spotkania z Bogiem. Nie żałuje też tego, co pozostawia na ziemi. Wie, że to w Niebie znajduje się jego skarb. I jak ktoś, kto odchodzi objąć w posiadanie należne mu dziedzictwo – dziedzictwo święte – radośnie, pospiesznie odchodzi na spotkanie śmierci. Ona otwiera przed nim bramy Królestwa, w którym znajduje się jego skarb.
   Zajmijcie się zaraz waszym skarbem. Zapoczątkujcie go od waszej młodości, jeśli jesteście młodzi. Pracujcie niestrudzenie [nad jego rozwojem] wy, najstarsi, którzy z powodu wieku jesteście bliżej śmierci. Ponieważ jednak czas śmierci jest nieznany i często dziecko ginie przed starcem, nie odkładajcie na jutro troski o [posiadanie] skarbu cnoty oraz dobrych dzieł dla przyszłego życia, by czasem śmierć nie dopadła was bez odłożonego w Niebie skarbu zasług. Wielu mówi: „O! Jestem młody i silny! Na razie cieszę się ziemią, potem się nawrócę”. To wielki błąd! (III (cz. 3–4), 140: 10 i 14 września 1945. A, 6428-6444)

291  Zob. mapa. Miejscowość na wysokości Tyru.

   Uno della folla si fa avanti e dice: «Io non sono discepolo. Ma ti ammiro. Rispondi dunque a questa mia domanda: è lecito ad uno trattenere il denaro di un altro?».
   «No, uomo. Ciò è furto, come lo è quello di levare la borsa ad un passante».
   «Anche se è denaro della famiglia?».
   «Anche. Non è giusto che uno si appropri del denaro di tutti gli altri».
   «Allora, Maestro, vieni ad Abelmain sulla via di Damasco e ordina a mio fratello di spartire meco la eredità del padre morto senza avere lasciato scritto parola. Egli tutta se l'è presa. E nota che gemelli siamo, nati da primo ed unico parto. Io ho dunque gli stessi diritti che lui».
   Gesù lo guarda e dice: «É una penosa situazione, e tuo fratello certo non agisce bene. Ma tutto quello che Io posso fare è pregare per te e più per lui, che si converta, e venire al tuo paese ad evangelizzare, toccandogli il cuore così. Non mi pesa il cammino se posso mettere pace fra voi».
   L'uomo, inviperito, scatta: «E che vuoi che me ne faccia delle tue parole? Ci vuol ben altro che parole in questo caso!».
   «Ma non mi hai detto di ordinare a tuo fratello di...».
   «Ordinare non è evangelizzare. Ordinare è sempre unito a minaccia. Minaccialo di percuoterlo nella persona se non mi dà il mio. Tu lo puoi fare. Come dai salute, puoi dare malattia».
   «Uomo, Io sono venuto a convertire, non a percuotere. Ma se tu avrai fede nelle mie parole troverai pace».
   «Quali parole?».
   «Ti ho detto che pregherò per te e per tuo fratello, acciò tu sia consolato ed egli si converta».
   «Storie! Storie! Io non ho la dabbenaggine di crederle. Vieni e ordina».
   Gesù, che era mite e paziente, si fa imponente e severo. Si raddrizza – prima stava un po' curvo sull'ometto corpulento e acceso d'ira – e dice: «Uomo, e chi mi ha costituito giudice e arbitro fra di voi? Nessuno. Ma, per levare una scissura fra due fratelli, accettavo a venire per esercitare la mia missione di pacificatore e di redentore e, se tu avessi creduto nelle mie parole, tornando ad Abelmain avresti trovato già convertito il fratello. Tu non sai credere. E non avrai il miracolo. Tu, se per primo avessi potuto afferrare il tesoro, te lo saresti tenuto privandone il fratello, perché, in verità, come siete nati gemelli, così avete gemelle le passioni, e tu come tuo fratello avete solo un amore: l'oro; una fede: l'oro. Sta' dunque con la tua fede. Addio».
   L'uomo se ne va maledicendolo fra lo scandalo di tutti, che lo vorrebbero punire. Ma Gesù si oppone. Dice: «Lasciatelo andare. Perché volete sporcarvi le mani percuotendo un bruto? Io perdono perché è un posseduto dal demone dell'oro che lo travia. Fatelo voi pure. Piuttosto preghiamo per questo infelice che torni uomo dall'anima bella di libertà».
   «E’vero. Anche nel volto è divenuto orrendo nella sua cupidigia. Hai visto?», si chiedono l'un coll'altro discepoli e astanti che erano vicini all'avaro.
   «É vero! É vero! Non pareva più quello di prima».
   «Sì. Quando poi ha respinto il Maestro, per poco lo percuoteva mentre lo malediceva, è divenuto un demone nel volto».
   «Un demone tentatore. Tentava il Maestro alla cattiveria... »
   «Udite», dice Gesù. «Veramente le alterazioni dell'animo riflettono sul volto. É come se il demonio affiorasse alla superficie di quel suo possesso. Pochi sono quelli che, essendo demoni, o con atti o con aspetto non tradiscano ciò che sono. E questi pochi sono i perfetti nel male e i perfettamente posseduti. Il volto del giusto invece è sempre bello, anche se materialmente deforme, per una bellezza soprannaturale che si effonde dall'interno all'esterno. E, non per modo di dire, ma per verità difatti, noi osserviamo nel puro dai vizi una freschezza anche di carni. L'anima è in noi e ci abbraccia tutti. E i fetori di un' anima corrotta corrompono anche le carni. Mentre i profumi di un'anima pura preservano. L'anima corrotta spinge la carne a peccati osceni, e questi invecchiano e deformano. L'anima pura spinge la carne a vita pura. E ciò conserva freschezza e comunica maestà. Fate che in voi permanga giovinezza pura di spirito, o risorga se già perduta, e badate di guardarvi da ogni cupidigia, sia del senso che del potere. La vita dell'uomo non dipende dall'abbondanza dei beni che possiede. Né questa, né tanto meno l'altra: quella eterna. Ma dalla sua maniera di vivere. E, con la vita, la felicità di questa Terra e del Cielo. Perché il vizioso non è mai felice, realmente felice. Mentre il virtuoso è sempre felice di una letizia celeste anche se povero e solo. Neppure la morte lo impressiona. Perché non ha colpe e rimorsi a fargli temere l'incontro con Dio, e non ha rimpianti per ciò che lascia sulla Terra. Egli sa che in Cielo è il suo tesoro e, come uno che vada a prendere l'eredità che gli spetta, e eredità santa, va lieto, sollecito, incontro alla morte che gli apre le porte del Regno dove è il suo tesoro. Fatevi subito il vostro tesoro. Iniziatelo dalla giovinezza, voi che giovani siete; indefessamente lavorate, voi anziani che, per l'età, avete più prossima la morte. Ma, posto che morte è scadenza ignota, e sovente cade il fanciullo prima del vegliardo, non rimandate il lavoro di farvi un tesoro di virtù e di buone opere per l'altra vita, onde non vi raggiunga la morte senza che voi abbiate messo un tesoro di meriti in Cielo. Molti sono quelli che dicono: "Oh! sono giovane e forte! Per ora godo sulla Terra, poi mi convertirò". Grande errore! (4, 276)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001