sobota, 30 kwietnia 2016

Określenie osoby

Powiedzmy, że osoba to posiadacz władzy. Zróbmy pewne zawężenie: osoba byłaby tą istotą, co ma wolę. Boecjusz nieco inaczej określał osobę. Mówił on, że jest to „niepodzielna istota o własności rozumnej” (naturæ rationalis individua substantia). Wola w tym wypadku mogłaby świadczyć o sile spajającej – pewnej niepodzielności. Jednak w naszym tutaj ujęciu osoby nie ma obecności rozumu. Ponieważ to nie rozum świadczy o godności osoby. Są na przykład osoby święte, które straciły rozum, ale nie tracą świętości i nadprzyrodzonego zmysłu. Istotna jest więc wola. To ona świadczy o osobie. Wola kieruje ku celowi – jest wyróżnikiem danej istoty. W woli wyraża się też zamysł – pewna myśl.

wtorek, 26 kwietnia 2016

Zbawcze

Zachowanie ducha w spojrzeniu naszym na Pana.

Wielkie powiedzonka

Zapowiedzi, które spełniają się w małym zakresie mają zwyczaj spełniać się w zakresie wielkim i powszechnym. To, co spotkało Janka w cichej izdebce może stać się doświadczeniem całych tłumów.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

O wolnej woli: Księga trzecia (21)

Właściwe pojęcie Boga, jako naszego celu,
jest ważniejsze niż rozstrzygnięcie problemu
pochodzenia dusz ludzkich

   XXI–59.   Istnieją więc cztery opinie na temat pochodzenia dusz: albo natura duchowa jest przekazywana przez płodzenie,1 albo w chwili narodzin każdego człowieka Bóg stwarza nową duszę, albo dusze istnieją już przedtem w jakimś miejscu i stąd albo Bóg wysyła je w ciała rodzących się ludzi, albo zstępują w nie z własnej woli. Nie trzeba jednak lekkomyślnie potwierdzać żadnej z tych czterech opinii,2 ponieważ katoliccy tłumacze ksiąg Bożych nie rozwikłali jeszcze i nie oświetlili jak należy tego ciemnego i zagmatwanego zagadnienia. A może powstały już pisma tego rodzaju, lecz jeszcze nie doszły do naszych rąk. Miejmy tylko wiarę, żeby nie dopuszczać żadnego fałszywego mniemania o naturze Stwórcy, mniemania, które byłoby niegodne Boga. Do Niego przecież zdążamy drogą pobożności. Jeżeli więc nasze pojęcie o Nim będzie niezgodne z rzeczywistością, nasze wysiłki nie doprowadzą nas do szczęścia, lecz trafią w próżnię. Nie ma natomiast żadnego niebezpieczeństwa, jeżeli wydajemy nieprawdziwe sądy o stworzeniach, bylebyśmy tylko nie uważali ich za oczywiste i obowiązujące. Przecież nie do stworzenia, lecz do samego Stwórcy kazano nam dążyć, abyśmy byli szczęśliwi.3 I jeżeli pojęcie, jakie mamy o Nim, jest przeciwne Jego godności i niezgodne z rzeczywistością, ulegamy najzgubniejszemu błędowi, ponieważ nikt nie może dojść do szczęśliwego życia, kiedy zdąża do tego, co nie istnieje, a jeśli nawet istnieje, nie uszczęśliwia.
   60.   Ale żebyśmy byli w stanie kontemplować wieczną prawdę, cieszyć się nią i przylgnąć do niej, wytyczono nam, słabym istotom, drogę przez rzeczy doczesne. Jest nią wiara w przeszłość i przyszłość. Jej zasoby muszą być tak bogate, żeby wystarczały podróżnym zdążającym do wieczności. Te pouczenia wiary mają najwyższą powagę, ponieważ kieruje nimi miłosierny Bóg. Teraźniejszość natomiast, o ile dotyczy stworzeń, odczuwamy jako coś przejściowego, a to z powodu ruchliwości i zmienności zarówno ciała, jak duszy. Poznajemy ją tylko przez doświadczenie. Czego zaś wśród zjawisk teraźniejszych nie poznajemy przez doświadczenie, tego w ogóle nie możemy poznać. A więc trzeba wierzyć bez wahania w te wszystkie wiadomości dotyczące przeszłego lub przyszłego stanu stworzenia, jakie autorytet Boży podaje nam jako przedmiot wiary, mimo że jedne z tych zdarzeń przeminęły, zanim mogliśmy je spostrzec, inne nie doszły jeszcze do naszych zmysłów. Przyczyniają się jednak one ogromnie do wzmocnienia naszej nadziei, działają pobudzająco na miłość, ponieważ pokazują nam na szeregu uporządkowanych w czasie wypadków, jak Bóg troszczy się o nasze wyzwolenie. Każdą fałszywą teorię, która podszywa się pod Boży autorytet, demaskujemy i zbijamy przede wszystkim w ten sposób, że wykazujemy, iż podaje ona jako domysł lub pewnik następujące tezy: że zmienność istnieje nie tylko w stworzeniach, lecz także poza nimi, że tkwi ona w samoistnym bycie Boga i że istota Boga nie polega na trójosobowości, lecz jest czymś więcej lub mniej. Cały wysiłek wiedzy chrześcijańskiej i cały jej postęp zmierza do tego, żeby pojąć tę Trójcę zachowując postawę pobożną i pełną ostrożności. Nie tutaj miejsce na rozprawy o jedności i równości tej Trójcy i o właściwościach jej poszczególnych Osób. Można by wspomnieć pewne prawdy o Bogu, na przykład że dał wszystkiemu byt i właściwą doskonałość,4 że rządzi wszechświatem. Nie sprawia to trudności i wielu już powtarzało takie próby. Są to najbardziej zbawienne prawdy wiary, ponieważ nimi, niby mlekiem, karmi się niemowlęca pobożność, która dopiero zaczyna wznosić się od rzeczy ziemskich ku niebieskim.5 Ale zgłębić całe to zagadnienie Trójcy i tak je przedstawić, żeby jasność rozumowania dostępna w ziemskich warunkach podbiła całkowicie ludzki rozum, jest dla każdego człowieka, a przynajmniej dla mnie, przedsięwzięciem zbyt długim i trudnym do wykonania nie tylko w słowach, lecz nawet w myśli. Toteż obecnie w miarę własnych sił i otrzymanej pomocy dokończmy to, o czym zaczęliśmy mówić: Musimy wierzyć bez wahania wszelkim opisom przeszłości świata stworzonego i przepowiedniom dotyczącym jego przyszłych losów, o ile potrafią dać dobre świadectwo nieskazitelności naszej religii, pobudzając nas do rzetelnej miłości Boga i bliźniego. Natomiast przeciw niewierzącym trzeba bronić tych prawd starając się, żeby ich niewiara uznała powagę autorytetu, albo wykazać im, o ile się da, jak mądry jest ten, kto wierzy w te prawdy, a czego brak temu, co nie wierzy. Jednakże raczej trzeba zbijać fałszywe poglądy na teraźniejszość, a zwłaszcza na rzeczy niezmienne, niż na przeszłość i przyszłość. Należy pokonać je w miarę możności przy pomocy jasnego rozumowania.
   61.   Zapewne w zakresie rzeczy doczesnych lepiej jest oczekiwać przyszłości, niż roztrząsać przeszłość. Nawet w Piśmie Świętym opis przeszłych zdarzeń jest albo figurą, albo obietnicą, albo świadectwem przyszłości. I rzeczywiście, nawet w sprawach doczesnych, pomyślnych czy niepomyślnych, nikt nie troszczy się zbytnio o to, czym był, lecz wszystkie gorączkowe troski skupiają się na nadziejach przyszłości. Nie wiem mianowicie, jakie wnętrzne i wrodzone poczucie sprawia, że to, co nas spotkało, ponieważ już przeminęło, ma taki wpływ na nasze szczęście czy nieszczęście, jakby nigdy nie miało miejsca. Cóż więc mnie obchodzi, że nie wiem, kiedy zacząłem istnieć, skoro wiem, że istnieję, i nie wątpię, że będę istnieć? Nie boję się, że zgubi mnie błędny sąd o przeszłości, i dlatego nie zwracam na nią uwagi, lecz kieruję kroki ku przyszłości, mając przewodnika w mym miłosiernym Stwórcy. Za wszelką cenę zatem, muszę wystrzegać się mylnych sądów i przekonań o moim przyszłym stanie i o Tym, u którego będę. Bo zachodzi obawa, że kiedy będę brał jedną rzecz za drugą, to albo nie zdołam zdobyć dla siebie koniecznych środków, albo nie będę mógł dojść do zamierzonego celu. Zapomnienie o minionej zimie nie przeszkodzi mi przygotować ubrania, ale przeszkodzi mi, jeżeli nie będę wierzył, że czeka przyszła zima. Tak samo nie zaszkodzi duszy, jeżeli zapomniała o tym, co przebyła, byleby tylko uważnie zbadała i zapamiętała cel, do którego obecnie ma się przygotować. I żeglarz płynący do Rzymu nie poniesie szkody, jeżeli zapomni wybrzeże, z którego puścił się w drogę, byleby tylko wiedział, w jakim kierunku ma poprowadzić statek z tego miejsca, na którym się znajduje. Nic mu bowiem nie pomoże, że pamięta wybrzeże, skąd wyruszył, jeżeli wpadnie na skały wskutek błędnego wyobrażenia o położeniu portu rzymskiego.6 Podobnie i ja nie poniosę szkody, jeżeli nie będę pamiętał początków mego życia, bylebym tylko wiedział, gdzie w końcu znajdę spoczynek. I nie pomoże mi pamięć o początku życia ani domysły na ten temat, jeżeli mając niegodne pojęcie o Bogu, jedynym celu, do którego zmierzają wysiłki duszy, wpadnę na skały fałszu.7
   62.   Zresztą mówiąc to wszystko nie chciałem wywoływać wrażenia, że zakazuję ludziom uzdolnionym badać na podstawie pism natchnionych przez Boga, czy dusza rodzi się z duszy, czy też każda powstaje odrębnie w swoim ciele, które ożywia, albo czy wola Boża wysyła je z innego miejsca, żeby kierowały i ożywiały ciało, czy też wchodzą tam z własnej woli. Możemy rozważać i omawiać te sprawy w związku z jakimś zagadnieniem, które musimy rozwiązać, albo żeby wypełnić wolny czas, który nam zostaje po załatwieniu spraw bardziej koniecznych. Powiedziałem to wszystko raczej w tym celu, aby w tej sprawie nikt nie gniewał się nierozważnie na tego, kto nie ustępuje przed jego opinią z powodu może nazbyt ludzkich wątpliwości. Albo jeżeli nawet doszedł kto w tym zagadnieniu do pewnych i jasnych wniosków, żeby nie sądził, że inny stracił nadzieję przyszłego szczęścia, ponieważ nie wraca pamięcią do minionych początków swego życia.

1  Oczywiście duchowe. Augustyn bowiem, jak wynika z poprzednich wywodów, nie podzielał traducjanizmu materialnego, reprezentowanego np. przez Tertuliana, który głosił, że dusza jest ciałem i powstaje wraz z ciałem przez zapłodnienie; w ten sposób wszystkie dusze pochodzą od Adama. Por. Tertulian, De anima 27.
2  Por. Epist. 166, 7.
3  Por. Wyznania 10, 23, 39 („Ipsa est beata vita: gaudere de te, ad te, propter te”); Solilokwia 1, 7.
4  W oryg.: „a Deo auctore et formatore”. Zarysowuje się tu rozwinięty w późniejszych dziełach, pogląd Augustyna na akt stwórczy Boga (por. wyżej 2, 44; De Genesi ad litteram – księgi 1, 2, 6 passim; Wyznania księgi 12 i 13 passim). W działaniu Boga wobec świata Augustyn wyróżnia jakby dwa etapy: stworzenie, tj. powołanie z nicości nieporuszonej materii (creare), i ukształtowanie, nadanie jej pewnej doskonałości (informare). Między tymi stopniami nie ma następstwa czasowego, a jedynie stosunek przyczynowy.
5  Por. słowa św. Piotra: „Jako dopiero narodzone niemowlęta pożądajcie czystego, duchowego mleka, jakbyście przez nie wzrastali ku zbawieniu” (1 P 2,2).
6  Tj. Ostii.
7  W przeciwieństwie do nierozstrzygniętych nigdy wątpliwości odnoszących się do problemu pochodzenia duszy ludzkiej, św. Augustyn od początku budowania swego systemu miał ustalony pogląd na cele, ku którym człowiek winien zmierzać. Pogląd ten nie ulegał u niego zmianom, był tylko rozbudowywany.

Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach): De libero arbitrio libri tres.
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.

sobota, 23 kwietnia 2016

Gra Miłości

Sługa: Panie, ale czym jest gra Miłości?
Odpowiedź: Dopóki kochanie jest przy kochaniu,1 nie wie kochanie, jakie jest kochanie. Gdy jednak kochanie rozstaje się z kochaniem, dopiero kochanie zauważa, jak kochanie było już kochaniem.

1  Ponieważ kochający występują tutaj bez rodzajnika męskiego, czy żeńskiego, w tłumaczeniu posłużono się pieszczotliwym określeniem osoby kochającej i kochanej. Przyp. tłum.
 
Heinrich Suso (bł. Henryk Suzo, zm. 1366), Das Büchlein von der ewigen Weisheit (Książka od Wiecznej Mądrości), Neu Ruppin 1861, s. 86. Przekład z niemieckiego: Jakub Szukalski.

Uszlachetnione nic

   Wobec Słowa jesteśmy niczym, ale gdy Myśl Boża w nas zamieszkuje i sami stajemy się Słowem, nie możemy już tego o sobie powiedzieć. Jesteśmy Nim, w niepojętej Jedności. To przebóstwienie wydarza się właśnie. Nie jest w odległej przestrzeni, ani w odległym czasie. Osobiście wydarza się właśnie w skrytości wiernych serc. Zbiorowo widzimy, jak ludzkość popełnia różne zabójstwa, gwałty i krzywdy, ale wierne serce, żyjące w łączności z Bogiem, przebóstwione, nie ma nic wspólnego z tymi zabójstwami i krzywdami. Ono jest tak czyste i przepojone Bogiem, że nie może myśleć o niczym innym jak Bóg, ani inaczej jak Bóg. Myśli i czuje o tym, co Bóg myśli i czuje. Myśli i czuje tak, jak Bóg myśli i czuje. Nie traci przy tym swej tożsamości. Nadal ma swoje pragnienia i potrzeby jako istota żyjąca w świecie, ale one wszystkie tak silnie są włączone w rzeczywistość Boga, że są jakby rozświetlone i naznaczone Boską obecnością i zamysłem. Niby zwykłe, ale uszlachetnione nadzwyczajnością – niby ziemskie, ale wzniesione do nieba przed oblicze Ojca – łaskawego i obłaskawiającego.
   Życzeniem Boga jest usamodzielnienie człowieka, ale takie usamodzielnienie, jakie jest obecne w Trójcy. Jest to udzielanie się – pozostawanie we wzajemnym stosunku. W takim usamodzielnieniu człowiek nie jest zdany tylko na siebie – na własne, skąpe możliwości – ale czerpie z łaski całego nieba i ziemi (mówię ziemi, bo Trójca działa też na ziemi i uobecnia się w stworzeniu). Wielu ludzi upada w złudzenie samowystarczalności i robi wszystko po swojemu – wedle własnego zamysłu i o własnych siłach. Jest to strasznym oddaleniem od Boga, które powoduje coraz większe narastanie pychy i skazanie na niełaskę. Ostatecznie prowadzi ono do zatwardziałości i niewdzięczności, i nie pozwala wkroczyć do Królestwa Niebieskiego. Bo aby tam wkroczyć, trzeba się stać jak dziecko. Obyśmy nigdy nie byli skazani na kierowanie się własnymi siłami!

piątek, 22 kwietnia 2016

Możliwie mocniejsi

   Eucharystia jest rzeczywiście środkiem przywrócenia wewnętrznej obecności Chrystusa w człowieku, ale jest też czymś większym – przemianą człowieka w Boga. To tutaj zwykły wierny staje się Bogiem. Oczywiste jest, że dzieje się tak, gdy przyjmuje on Tajemnicę z czystym sercem i rozwija ją w życiu. Dlatego zwykły wierny może być obdarzony tą samą mocą, co Chrystus i co opłatek stający się Chrystusem, a nawet może mieć moc większą od Chrystusa, gdyż stanowi Jego rozwinięcie, a Jego moc wzrasta w świecie.
   Jeśli mówimy o istocie Jezusa, to rzeczywiście jest On Wszechmocnym. Jeśli mówimy o istotnym znaczeniu Jego mocy, to ona ani się nie umniejsza, ani powiększa. Jeśli jednak mówimy o działaniu tej mocy w świecie, to może rosnąć albo maleć. W życiu wiernych moc Boża wzrasta. Z biegiem czasu stado wiernych jest też zasilane coraz większą mocą świętych z ziemi i nieba. Dlatego sam Chrystus zapowiada Apostołom: „Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca” (J 14,12). „Pomyślcie o tym, że każdy z was jest w istocie swojej chwałą swego Stwórcy i Ojca. A jak niewielu to rozumie...” (Anna, Zaufajcie Maryi, Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 1993, s. 147).

czwartek, 21 kwietnia 2016

Zbawienie w toku

Zbawienie ludzkości dokonało się przez jeden Czyn, ale widzimy, że dokonuje się jeszcze. Na naszych oczach dusze błądzą i są zbawiane. Nie żyjemy jeszcze w powszechnym nastroju zbawienia. Ochrzczony nieraz schodzi do piekła.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Moc w opłatku

   Gdy opłatek staje się istotnie Jezusem Chrystusem, to nabiera również takiej samej mocy jak Chrystus. Ludzie mogą tego nie widzieć, ale to właśnie dzieje się w tajemnicy. Męka, śmierć i zmartwychwstanie zostają powtórzone. Uobecnia się Bóg. Mógłbyś powiedzieć, że przykład Jezusa na krzyżu ma większą moc, bo może poruszyć serca zatwardziałych grzeszników. Rzeczywiście, widać jak ludzkie, zakrwawione ciało oddaje siebie na krzyżu dla jakiegoś tajemniczego celu, i może nawet nie widać tego oddania, ale pokornego człowieka, poddającego się męce. To zapewne wzruszyłoby serce niejednego (mimo że w czasie krzyżowania wielu patrzyło z obojętnością, wzgardą albo zawiścią na śmierć Jezusa). Na Mszy jest inaczej. Widzimy człowieka wystrojonego w odświętne szaty, wykonującego niezrozumiałe gesty, skupionego bardziej lub mniej, i zdaje się, że nie ma tego ciała, które mogłoby poruszyć serce. Bo to dzieje się jeszcze w obrębie świątyni – jakby w samym sercu Chrystusa. Dopiero później, gdy chrześcijanin wychodzi na świat i udziela się innym, na nowo ukazuje się ludzkie, zakrwawione ciało wiszące na krzyżu.
   Jezus przez chrześcijan na nowo ukazuje krzyż. Jeśli dla kogoś jest on niewidoczny na Mszy w świątyni – w samym sercu – to staje się widoczny na zewnątrz – w ruchach rąk, krokach i słowach wiernych ludzi. Oni odbijają na sobie Chrystusa. Znowu Chrystus ukazuje się światu. I opłatek ma tutaj tę samą moc, co Jezus. Ma moc ożywczą, przemienia człowieka w Boga. Tak dokonują się nawrócenia, uzdrowienia, wskrzeszenia; Radosna Wieść na nowo jest rozsiewana. Jak mogą się dokonywać różne nawrócenia, uzdrowienia, wskrzeszenia, jeśli nie przez Chrystusa? To właśnie dlatego, że On rzeczywiście staje się obecny, a staje się obecny nie inaczej, jak przez Tajemnicę Wdzięczności (Eucharystii). Nic nie wskazuje na to, ażeby przemiana dokonująca się w tej Tajemnicy miała mniejszą moc niż sam Jezus umierający na krzyżu i zmartwychwstający z grobu.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

sobota, 16 kwietnia 2016

O wolnej woli: Księga trzecia (20)

Sprawiedliwość i miłosierdzie Boże
a kara za grzech pierworodny

   XX–55.   Rodząc się dziedziczymy po tamtej pierwszej parze ludzi niewiedzę, trudności i śmiertelność, ponieważ oni po grzechu także zostali strąceni w omamienie, udręki i śmierć. Taki sprawiedliwy wyrok wydał Bóg, najwyższy rządca świata, w tym celu, aby od początku w samym narodzeniu człowieka objawiła się sprawiedliwość karzącego, a w jego dalszych losach miłosierdzie Odkupiciela. Pierwszy człowiek, tracąc szczęście, nie został pozbawiony płodności. I jego potomstwo, chociaż cielesne i śmiertelne, mogło stać się swojego rodzaju pięknem i ozdobą ziemi. Natomiast gdyby płodził dzieci lepsze od siebie, nie byłoby sprawiedliwości. Lecz aby każdy mógł odnieść zwycięstwo nad cierpieniem, na które zasłużył rodząc się w odwróceniu od Boga, trzeba było, żeby na drodze powrotnej znalazł Boga, który by nie tylko nie przeszkadzał jego dobrej woli, lecz jeszcze wspomagał ją. I w ten sposób także Stwórca wszechrzeczy pokazuje, z jaką łatwością człowiek, gdyby był chciał, mógł utrzymać stan, w jakim został stworzony, skoro jego potomstwo zdołało pokonać warunki, w jakich przyszło na świat.1

Pochodzenie dusz ludzkich
a grzech pierworodny

   56.   Następnie, jeżeli Bóg stworzył jedną duszę, od której pochodzą dusze wszystkich rodzących się ludzi, kto może powiedzieć, że nie zgrzeszył wtedy, kiedy zgrzeszył tamten pierwszy człowiek? Jeżeli zaś dusze powstają odrębnie w każdym rodzącym się człowieku,2 nie można widzieć zła w tym, że upadek pierwszej przechodzi drogą naturalną na drugą i że zasługa następnej staje się naturalną własnością poprzedniej. Przeciwnie, odnosimy wrażenie, że zgadza się to najzupełniej z przyzwoitością i porządkiem. Czy jest w tym coś niesłusznego, jeżeli Stwórca w ten także sposób chciał pokazać godność duszy, która do tego stopnia przewyższa stworzenia cielesne, że poziom, do jakiego spadła jedna dusza, może być punktem wyjścia dla drugiej duszy? Niewiedza i trudności, w które tamta dusza popadła przez grzech, słusznie nazywają się karą, ponieważ dusza przedtem była lepsza. Jeżeli zaś dusza nie tylko przed grzechem, ale od samego początku swojego istnienia jest taka, jaką inna stała się po życiu grzesznym, posiada niemałe dobro, za które powinna dziękować swojemu Stworzycielowi. Nawet ten jej stan początkowy w chwili narodzin jest doskonalszy od nie wiem jak doskonałego ciała. Bo niemałe to dobro, że jest duszą i już swą duchową naturą przewyższa wszelkie ciało; ale do tego jeszcze może przy pomocy Stwórcy udoskonalić samą siebie, może przez pobożność i gorliwy wysiłek dojść do posiadania wszystkich cnót, dzięki którym uwolni się od dręczących ją trudności i zaślepiającej niewiedzy. Wobec tego niewiedza i trudności nie są dla dusz w chwili ich narodzin karą za grzech, lecz wezwaniem do postępu i początkiem doskonałości. Nie jest to mała rzecz, że otrzymaliśmy naturalną zdolność sądzenia, i to jeszcze zanim zasłużyliśmy na to przez jeden choćby dobry czyn. Dzięki niej wyżej cenimy mądrość niż fałsz i spokój, niż trudności. A dochodzimy do nich nie przez urodzenie, ale przez pracę i wysiłek. Jeżeli dusza nie zechce tak postępować, słusznie oskarżymy ją o grzech, ponieważ nie użyła dobrze zdolności, którą otrzymała. Bo chociaż przyszła na świat w niewiedzy i niemocy, żadna konieczność nie zmusza jej, żeby trwała w tym stanie, w którym się narodziła. I tylko wszechmocny Bóg mógł być stwórcą nawet takich dusz, które stworzył niekochany, naprawił z miłości i przez miłość do siebie do doskonałości doprowadza. On daje byt duszom, które nie istnieją, i szczęście tym, które kochają Jego, sprawcę ich istnienia.
   57.   Ale może dusze istnieją już przedtem w jakimś ustroniu przeznaczonym dla nich przez Boga, który posyła je następnie, aby ożywiały ciała poszczególnych rodzących się istot i kierowały nimi?3 W takim wypadku mają obowiązek przygotować w odpowiednim czasie i kolejności do nieprzemijającego pobytu w niebie same nawet ciała, które rodzą się pod brzemieniem kary za grzech, jaka pod postacią śmiertelności dotknęła pierwszego człowieka. Aby to osiągnąć, muszą je wziąć pod dobry kierunek, to jest ująć w karby cnoty i nałożyć na nie jarzmo porządku i prawa. Kiedy dusze wchodzą w życie ziemskie, aby dźwigać śmiertelne członki, muszą także zapomnieć o poprzednim życiu i przyjąć dolegliwości życia obecnego. W tym znajduje wytłumaczenie ta niewiedza i trudności, które w pierwszym człowieku były karą towarzyszącą śmiertelności ciała i pozwalały mu ocenić własną nędzę duchową. Lecz innym duszom udostępniły one wykonanie zadania, jakim jest przywrócenie cielesnej nieśmiertelności.
   Tę niewiedzę i trudności nazywamy grzechem tylko w tym sensie, że ciało, zrodzone z nasienia grzesznika, wprowadza je w dusze, które do niego przychodzą. Ale nie przypisujemy jej jako winy ani tym duszom, ani ich Stwórcy. On bowiem dał nie tylko możność czynienia dobrze wśród trudnych obowiązków, ale także drogę wiary w ślepocie zapomnienia, przede wszystkim zaś ową zdolność sądzenia, dzięki której każda dusza uznaje, że powinna szukać tego, co poznane przyniesie jej pożytek, wkładać wytrwały wysiłek w obowiązkowe prace, aby przezwyciężyć trudności związane z dobrym postępowaniem i błagać Stwórcę, żeby wspomógł jej wysiłki. On to poleca jej wysiłek bądź z zewnątrz przez swe prawo, bądź przez wewnętrzną zachętę w głębi serca, a dla zwycięzców nad tym, który pokonał pierwszego człowieka przez swą przewrotną radę i doprowadził go do tej strasznej nędzy, przygotowuje pobyt pełen chwały i szczęścia w swoim królestwie. Oni zaś biorą na siebie tę nędzę, aby zatriumfować nad szatanem przez doskonałą wiarę. Niemałej chwały to boje, gdy się zwycięża szatana przyjmując na siebie to samo cierpienie, w które wtrącił on zwyciężonego człowieka, upojony pychą z powodu swego zwycięstwa. Ale każdy, kto z miłości do życia doczesnego zaniedbał ten obowiązek, wcale nie ma prawa przypisywać swojej haniebnej dezercji nakazowi króla. Raczej na rozkaz Pana wszechrzeczy zostanie umieszczony wśród zwolenników tego, dla którego opuścił swój obóz, ponieważ wolał sromotną służbę pod jego chorągwią.
   58.   Jeżeli zaś dusze, umieszczone gdzie indziej, wchodzą nie z polecenia Bożego, ale z własnej woli w mieszkanie ciała ludzkiego, wniosek narzuca się sam. W żaden sposób nie można obwiniać Stwórcy z powodu niewiedzy i trudności, jakie ściągną na siebie przez własną wolę. Zresztą, nawet gdyby posłał je sam osobiście, byłby zupełnie wolny od winy, ponieważ w tym stanie niewiedzy i trudności nie odebrał im wolnej woli, żeby prosiły, szukały i robiły wysiłki, i zawsze jest gotów spełnić prośbę, wskazać drogę szukającym, otworzyć na pukanie.4 W ten sposób sprawił, że dusze gorliwe i dobrej woli mają zdobyć koronę chwały przez zwycięstwo nad niewiedzą i trudnościami, niedbałym zaś ludziom, którzy w słabości szukają wymówki dla swych grzechów, nie zarzuca samej niewiedzy i trudności, lecz karze ich sprawiedliwie za to, że woleli raczej pozostać w tym stanie, niż dojść do prawdy i łatwości, pilnie szukając i ucząc się, z pokorą wyznając grzechy i zanosząc prośby.

1  Augustyn, w odpowiedzi na zarzut wprowadzony wyżej (53), słusznie podkreśla brak wszelkiego związku między grzechem pierworodnym a płodnością fizyczną, dając do zrozumienia, że pozbawienie tej zdolności przyrodzonej byłoby nieuzasadnioną karą, a z drugiej strony prarodzice nie mogli zrodzić potomstwa moralnie lepszego od siebie. Duchowe odrodzenie potomstwa Adamowego wskutek wspomożenia go przez Boga dowodzi, że prarodzice mogli łatwiej zachować swe przywileje, niż ich dzieci naprawić grzech tychże. Por. C. Boyer, dz. cyt. 244.
2  Por. O wielkości duszy 69. Augustyn nie chciał i nie mógł tam rozstrzygnąć pytania dotyczącego „ilości” dusz. Problemu tego ostatecznie nie rozwiązuje i tutaj, ale należy zaznaczyć, że obecne sformułowanie jest daleko mniej platońskie, a bardziej chrześcijańskie dzięki wyraźnemu podkreśleniu twórczej roli Boga. W następnych rozdziałach niniejszego dialogu będzie Augustyn wspominał o innych jeszcze możliwościach odpowiedzi na pytanie, jakie jest pochodzenie duszy. Problemu tego jednak nie rozstrzygnie definitywnie ani teraz, ani w przyszłości (por. De Genesi ad litteram 10; Epist. 162 (ad Marcelinum); 164 (ad Euodium); 166 (ad Hieronymum); 196 (ad Optatum); De anima et eius origine 2; Contra Iulianum 5,17; Contra Iulianum opus imperf. 2, 178; Retractationes 1, 1, 3). List do św. Hieronima wskazuje, że Augustyn skłaniał się do przyjęcia indywidualnego stworzenia każdej duszy, ale przyjęcie tego stanowiska uniemożliwiała mu trudność płynąca z założenia grzechu pierworodnego (jeżeli dusze są stwarzane oddzielnie, dlaczego są odpowiedzialne za grzech Adama?). W niniejszym dialogu Augustyn rozpatruje ten problem pod kątem usprawiedliwienia Boga z zarzutów wynikających z niewiedzy i trudności, które objawiają się w duszy ludzkiej (obiekcje te wykorzystują manichejczycy, por. C. Boyer, dz. cyt. 245). Jeśli niżej Augustyn zdaje się sympatyzować z traducjanizmem (wzgl. z generacjonizmem) duchowym, to dlatego, że – po pierwsze – rozwiązanie takie opiera się na zasadzie duchowości duszy, po drugie – pociąga w nim rozwiązanie trudności, która najbardziej dręczyła umysł Augustyna, mianowicie, w jaki sposób przechodzi dziedzictwo grzechu pierworodnego na potomków Adama. Trudności te zdają się znikać, jeśli się przyjmie, że dziecię jest nie tylko kością z kości i krwią z krwi rodziców, lecz także duszą z ich duszy (por. E. Bulanda, Pogląd św. Augustyna na metempsychozę. Przegląd Teologiczny 1930, 463 nw.). Trzeba jednak zaznaczyć, że i kreacjonizm (czyli pogląd, że Bóg bezpośrednio stwarza każdą poszczególną duszę) daje się obronić przed zarzutem rzekomej niesprawiedliwości Boga, ponieważ: 1) dusza, choć nie wolna od pewnych słabości, przewyższa swą godnością ciało, 2) dusze potomków Adama na skutek dziedzictwa po grzesznym rodzicu nie zaznały darów pozaprzyrodzonych, (które to dary chroniły przed niewiedzą i trudnością) i z tego powodu nie utraciły ich, a mimo to mogą się z pomocą Stwórcy udoskonalić i uchronić przed niewiedzą i trudnością. Dusze przychodzące na świat posiadają światło naturalne, przy pomocy którego mogą poznać wartość mądrości i pokoju. Kto nie pozbywa się tego stanu gorszego, ten sam jest winien.
3  Podając trzecią i czwartą (niżej 58) teorię pochodzenia dusz ludzkich Augustyn ucieka się, oczywiście hipotetycznie, do platońskiego prabytu dusz. W pierwszym wypadku (Stwórca posyła uprzednio istniejące dusze dla ożywienia ciał) stan niewiedzy i trudności jest skutkiem ich połączenia się z ciałem, a nie grzechu; grzechem staje się trwanie w tym stanie, gdy dusza zaniedbuje obowiązek modlitwy i pracy nad przezwyciężeniem tych trudności. W drugim wypadku (dusze z własnej woli zamieszkały w ciałach) jasne jest, że dusze, obierające wcielenie, same są winne swej słabości; Bóg jednak pozostawił stworzeniom wolną wolę, która przy Jego pomocy może je przywieść do lepszego stanu. Augustyn przypominając wymienione opinie uznaje każdą z nich za możliwą do przyjęcia. Kryterium przyjęcia ich to prawdziwe pojęcie Boga. Pewna skłonność do przyjęcia preegzystencji tłumaczy się nie tylko platonizmem autora, ale i brakiem potępienia tej teorii ze strony wiary (por. De anima et eius origine 4, 2, 15–16; Epist. 166, 9). Zresztą dla Augustyna ważniejsza od rozstrzygnięcia zagadnienia genezy duszy jest dojście do celu duszy, to jest do Boga. Dodać należy, że już po śmierci Augustyna w r. 543 papież Wigiliusz potępił preegzystencję dusz; podobnie synod w Braga w r. 561. Por. H. Denziger, Enchiridion symbolorum 203. 236.
4  Por. Mt 7,7.

Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach): De libero arbitrio libri tres.
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.

środa, 13 kwietnia 2016

Asystencja Ducha

   Nie można zapewnić asystencji Ducha Świętego. Duch wieje gdzie chce i jak chce. Drogi Jego są nieznane – nieznane Jego sposoby. Duch jest Wolny, jest Łaską, udziela się gdzie chce i jak chce. Widzieliśmy i opowiadamy, co widzieliśmy, ale On ciągle na nowo przychodzi i na nowo zaskakuje, ciągle przynosząc nowość. Nie można zapewnić Jego asystencji – nie da się uwiązać jak pies na smyczy. Osobiście jeszcze można by się ośmielić i powiedzieć, że w przypadku dobrej woli i zobowiązania człowieka do pójścia drogą dobra, pewne jest, że będzie temu towarzyszył Duch Święty. Ale to jest obietnica dana od Boga. My, ludzie, wierni, nic tutaj nie mamy do orzekania. Możemy komuś poradzić: idź tą drogą, jest dobra, spotka Cię za to nagroda, ale nic nie jest pewne na tej drodze – czy na niej wytrzymasz, czy otrzymasz to, czego szukasz, bo to nie zależy od nas, ale od twojej osobistej więzi z Bogiem, od twojej odpowiedzi na miłość.
   Jest jeszcze sprawa ważności sakramentu obecnego w Kościele. Bóg działa w nim na mocy zobowiązania – On, Jedyny Prawdziwy Wierny. Powiedział: „Co zwiążecie na ziemi, będzie związane w niebie. Co rozwiążecie na ziemi, będzie też rozwiązane w niebie” (Mt 18,18). Łaska Boża współpracuje z ludzkimi postanowieniami i tutaj można mówić o zapewnieniu asystencji (choć to niezbyt ładne określenie) i pewnych warunkach, które należy spełnić – na mocy zobowiązania, tak aby zadziałało.

„Dlatego powiadam wam: Wszystko, o co prosicie w modlitwie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymacie(Mk 11,24). W tym jest zapewnienie. „Proście, a będzie wam dane(Mt 7,7).

wtorek, 12 kwietnia 2016

Nieczystości w świętej posłudze

   Nie jest konieczne, aby kapłan wierzył, gdy dokonuje się Boże działanie. Bóg udziela siebie również przez tych, którym brak jest wiary. Ważne, aby osoba pośrednicząca w udzielaniu Boga była naznaczona. Dobrze, jeśli kapłan jest oczyszczony z grzechów. Tak powinno być, ale nie jest to konieczne do tego, aby Bóg przez takiego kapłana zadziałał. Bóg działa mocą Słowa i Łaski – potrafi wzbudzić synów Abrahama nawet z kamieni. Z opłatka zlepionego z mąki czyni sobie Ciało Chrystusa, czy nie może z kupy mięsa uczynić sobie właściwego kapłana? Na czas Mszy to się właśnie dzieje – nieczysta materia zostaje przemieniona.
   Pomyśl, jak wiele grzechu towarzyszy obrzędowi Mszy. Ciężka praca ludzi postawiła kościół z kamienia czy drewna. Niejeden przeklinał i narzekał, trudząc się przy budowie. Szaty kapłańskie i wystrój kościoła – wszystko powstawało w trudzie i pocie czoła, w którym człowiek lekkomyślnie grzeszy, złorzecząc i narzekając. Chleb i wino także powstawało w ciężkiej pracy. Wszystkie kościoły skąpane są łzami, potem i krwią. Tyle zmazy grzechu.1 Jakże to możliwe, że Bóg w tym wszystkim jeszcze działa i udziela się w sposób czysty i nieskażony?
   Bóg powiedział: „Nigdy nie oceniaj, czy odprawiający Mszę jest dobry czy zły. Bo jeśli jest zły lub grzeszy, Mnie będzie zdawał z tego sprawę. Wy ich nie sądźcie, bo to Ja odprawiam Mszę, Ja we własnej Osobie. Jeśli ksiądz jest zły, powinniście się modlić, by się zmienił. Jeśli się myli, jest gwałtowny, ma zły charakter, módlcie się, by się uspokoił, by działał w nim Duch Święty. Ale nie sądźcie go. Módlcie się o niego” (Catalina Rivas: Współcześnie żyjąca boliwijska stygmatyczka, cz. 1, YouTube, 27:11-27:49).2

1  Wspomnieć tu można świątynię Salomona w Jerozolimie, która w dużej mierze została zbudowana z łupów wojennych zdobytych przez króla Dawida. Tak jest napisane o tym w Drugiej księdze Samuela (8,10-12):Hadoram przywiózł też przedmioty ze srebra, ze złota i z brązu. Król Dawid poświęcił je również Panu wraz ze srebrem i złotem, które pobrał ze wszystkich podbitych narodów: z Edomu, Moabu, od Ammonitów, Filistynów, Amalekitów, wraz z łupami pochodzącymi od Hadadezera, syna Rechoba, króla Soby”. Rzeczy te zbrukane zostały grzechem, a mimo to posłużyły do budowy świątyni, i nie przeszkodziło to później zstąpić Bogu do tej świątyni ze swoją chwałą.

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Znaczenie wiary

Wiara to więcej niż świadomość.

Między barwami (Between Colors; szczegół z obrazu Akiane Kramarik,
zamieszczono za zgodą akiane.com)

sobota, 9 kwietnia 2016

Trwanie nadziei

Ufam póki dycham,
tak po ludzku.
Proszę, daj mi Boże,
abym ufał nadal,
nawet gdy zabraknie tchu.

Rozwinięcie łacińskiego powiedzonka: „Dum spiro spero”.

Rozmyślenie

Rozpatrz się w ciemności
rozsłuchaj w ciszy
rozsmakuj w głodzie
rozwoniaj w duchocie
rozetknij w pustocie
rozmyśl w milczeniu

piątek, 8 kwietnia 2016

Upraszane

To że Syn przebacza, nie znaczy jeszcze, że przebacza Ojciec. Dlatego Syn jest proszącym: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34).

czwartek, 7 kwietnia 2016

O wolnej woli: Księga trzecia (19)

Niewiedza i bezsilność – skutki grzechu pierworodnego

   XIX–53.   Tutaj przychodzi na myśl zagadnienie, które mają zwyczaj przeżuwać wśród wzajemnych narzekań ludzie, gotowi z powodu swego grzechu oskarżać wszystko inne z wyjątkiem siebie. Mówią oni: „Adam i Ewa zgrzeszyli; ale co uczyniliśmy my nieszczęśliwi, że rodzimy się w ślepocie niewiedzy i w dręczących trudnościach i najpierw błądzimy, ponieważ nie wiemy, co mamy czynić; następnie, skoro zaczną odsłaniać się przed nami zasady sprawiedliwości, chcemy je stosować, a nie mamy siły, ponieważ przemoc cielesnej żądzy stawia nam opór?” Tym odpowiemy krótko, żeby się uspokoili i przestali szemrać przeciw Bogu. Może słuszne byłyby ich żale, gdyby żaden człowiek nie odniósł zwycięstwa nad błędem i pożądliwością. Ale przecież wszędzie jest obecny Ten, który posługuje się swoim wiernym stworzeniem, aby przywołać tego, który się odwrócił, pouczyć wierzącego, pocieszyć ufającego, zachęcić kochającego, pomóc w wysiłkach, wysłuchać błagania. Nikt nie oskarża cię o mimowolną niewiedzę, ale o niedbalstwo w badaniu tego, czego nie wiesz; a także nie o to, że nie opatrujesz poranionych członków, lecz że gardzisz tym, kto chce je uleczyć. To są twoje własne grzechy. Nikomu bowiem nie odebrano świadomości, że badanie przynosi pożytek, a niewiedza jest bezużyteczna i że trzeba pokornie wyznawać swoją niemoc. Bo dopiero wtedy, kiedy człowiek bada i przyznaje się do słabości, może liczyć na Tego, kto pomaga nieomylnie i bez trudu.
   54.   Złe czyny, popełnione przez niewiedzę, i prawe pragnienia, nie wykonane z powodu niemocy, dlatego nazywamy grzechem, że jedno i drugie pochodzi z tamtego pierwszego grzechu, który popełniła wolna wola, i jest zasłużonym następstwem tego, co je poprzedziło. Posłużmy się porównaniem. Językiem nazywamy nie tylko członek, którym poruszamy w ustach, gdy mówimy, lecz także to, co jest wynikiem tego ruchu, to jest kształt słów i ich powiązanie. W tym sensie mówimy, że język łaciński różni się od języka greckiego. Tak samo grzechem nazywamy nie tylko to, co jest grzechem w sensie właściwym, jako skutek wolnej i świadomej woli, lecz także to, co jest koniecznym następstwem kary, spowodowanej przez ten grzech. Tak samo inną treść dajemy słowu natura, kiedy mówimy o naturze człowieka we właściwym znaczeniu, rozumiejąc przez nią tę naturę, z którą został stworzony na początku jako niewinna istota odrębnego rodzaju; co innego zaś mamy na myśli mówiąc o naturze, z którą się rodzimy jako istoty śmiertelne, nieświadome, poddane ciału z powodu kary, na jaką został skazany pierwszy człowiek.1 Do tego stanu odnoszą się słowa Apostoła: „I my według natury byliśmy dziećmi gniewu tak, jak wszyscy inni”.2

1  Stan, jaki człowiek posiadał w raju, jest jego właściwą naturą, ponieważ odpowiada on odwiecznej idei Bożej i takim chciał Bóg człowieka mieć. Natura, która tej doskonałości nie posiada, jest „naturą zepsutą” (vitiata natura; por. De peccatorum meritis et remissione 1, 67; Contra Iulianum opus imperf. 3, 186)). Nie ma ona też tej pełni bytu, jaką posiadać powinna, i na tym polega jej zepsucie. Por. ks. A. Słomkowski, dz. cyt. 133 ns.
2  Ef 2,3.

Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach): De libero arbitrio libri tres.
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.

środa, 6 kwietnia 2016

Zgoda w drodze

Gdy jest się w drodze ze zwaśnionym towarzyszem, ktoś musi zrobić pierwszy krok (wyjść z inicjatywą), żeby dwie strony doszły do zgody. Jest to możliwe tylko przez uprzednie wybaczenie albo uprzedni żal. W przeciwnym razie obie strony stoją murem.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Zatrzymanie i odpuszczenie

Mam prawo nie przebaczyć, jeśli grzesznik nie żałuje, ale z łaski mogę przebaczyć, gdyż łaska jest nadobfitością dobroci stoi ponad prawem, przełamuje granice.

Diabły nękające św. Antoniego pustelnika
(obraz Martina Schongauera, 1470)

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Nieokreśloność sakramentu

   Właściwie musimy zrozumieć słowo sakrament. To jest tajemnica, która się dokonuje – okazanie mocy Bożej – wyraźny znak, ale niewytłumaczalny językiem (czy rozumem). Ta niewytłumaczalność stanowi o tajemniczości znaku. Sakrament to działanie Miłości. Nie mówię tylko o Eucharystii, ale w ogóle o wszystkich sakramentach.
   Sakrament się wydarza i sakrament jest dawany. Nie możemy więc mówić jakie są warunki niezbędne, aby sakrament był ważny. Ponieważ to nie jest program, ani maszyna. To działanie Boże. Moglibyśmy powiedzieć, co jest potrzebne, aby wejść w jego uczestnictwo, aby wejść w to działanie, aby otrzymać jego wpływ. Tu muszą być pewne warunki, ale to też nie jest zapisana procedura, bo Bóg jest wielce rozrzutny w udzielaniu swej łaski. Nie możemy go ograniczyć określeniami i wyznacznikami. Możemy mówić o spostrzeżeniach, własnych doświadczeniach – jak doświadczyliśmy łaski Bożej, jak zauważyliśmy Boże działanie, co mogło się przyczynić do takiego, a nie innego zadziałania Bożego. Oczywiście jest pewien porządek Kościoła i przepisy, ale nie o tym tutaj mówię. Odnoszę się do duchowego znaczenia sakramentu; nie do formalności, które także są potrzebne, ale nie musimy ich poruszać w tej rozmowie.

sobota, 2 kwietnia 2016

Przebaczenie w sercu

   „A kiedy stajecie do modlitwy, przebaczcie, jeśli macie coś przeciw komuś, aby także Ojciec wasz, który jest w niebie, przebaczył wam wykroczenia wasze” (Mk 11,25).
   Jakże na modlitwie przebaczyć komuś, kto zawinił przeciw nam, kiedy tej osoby nie ma przed nami? Tylko przebaczając sercem.

   „Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze” (Mt 5,25).
   Jak dojść do zgody szybko? Tylko mając przebaczenie w sercu. Zatwardziałe serce nie dąży do zgody, ale trzyma się swojej prawdy.

   „A oto przynieśli Mu paralityka, leżącego na łożu. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: Ufaj, synu! Odpuszczone są ci twoje grzechy” (Mt 9,2).
   Zostały mu odpuszczone grzechy, mimo że nie wyraził głośno jakiejś prośby, ani przeprosin.

piątek, 1 kwietnia 2016

Niemrawi

Dlaczego nie rozumieli Jego gadki?
Bo nie umieli słuchać Jego słowa.
Dlaczego nie tańczyli do Jego muzyki?
Bo nie załapali nuty.

(por. J 8,43)