niedziela, 20 maja 2018

(46) Żywoty Świętych: Furzeusz

Żywot ś. Furseusza z Hiberniej,
o którym wielebny Beda szeroko
w historiej kościelnej wspomina, lib. 3. cap. 19. 
i z tego żywota słowo od słowa niektóre rzeczy kładzie.
Żył około roku 702.1

   Furseus rodzaju zacnego z Hiberniej, abo jako W. Beda mówi, z Szkocjej, z młodości w klasztorze miedzy ludźmi, żywota świątobliwością sławnemi, wychowany będąc; jako począł tak kończył święty i bez przygany żywot swój. Był urody krasnej, ciała czystego, serca nabożnego, mądry, wierny, i we wszytkim stateczny, pokory i cichości wielkiej, pełny uczynków dobrych. Rodzice i ojczyznę opuściwszy, Pisma się Świętego kila lat uczył. Nauką posilony, na jednym miejscu klasztor zbudował, do którego się wiele nabożnych mężów zbieżało, i niektórzy z jego powinowatych – których aby był więcej mógł pociągnąć – szedł do ojczyzny swej słowa Bożego tam sieci na połów dusz ludzkich chcąc rozmiatać. Tam będąc zachorzał – a gdy go w dom ojca jego chorego wprowadzili – źle się mając, leżeć w domu ojcowskim niechciał, ale chory indziej być chciał.
   2Na tej drodze z prędka tak omdlał, iż go do jednego domku za umarłego poniesiono. Baczył się na duszy i widział, a ono go dwa Aniołowie miedzy się wziąwszy, niosą – a trzeci zbrojny i straszliwy przed nimi idzie. Ci Aniołowie barzo byli jaśni, tak iż twarzy ich baczyć nie mógł, i prawie nic cielesnego, okrom jasności, nie widział. Oni trzej jednakiej jasności, dziwną pociechą serce jego ucieszyli – zwłaszcza gdy ich śpiewanie dziwne słyszał – 3gdy on wiersz z Psalmu śpiewali, a jeden zaczynał: Pójdą Święci z cnoty w cnotę – Bóg bogów w Syjonie oglądan będzie – słyszał też i drugą dziwną muzykę wiela tysięcy Aniołów, jedno śpiewania nie rozumiał, okrom tego słowa: i wyszli przeciw Chrystusowi. Jeden tedy z onych górnych Aniołów przyszedszy, rzekł onemu zbrojnemu, który przed onemi dwiema szedł – aby tego męża nazad prowadzili, żeby jeszcze w ciele pracował. Tedy oni trzej Aniołowie wracali się na zad. Na ten czas dopiero Furseus ś. poznał, iż z ciała był wyszedł i umarł. Tedy spytał onych swych wodzów, kędyby go prowadzić mieli. A święty na prawej stronie rzekł: musisz jeszcze swe własne ciało wziąć, aż słusznej pracej twej zapłaty się doczekasz. Rzecze mu Furseus: Jużbych nie rad się od was oddzielił – wrócim się do ciebie, rzekł Anioł, czasu swego – i śpiewali: Bóg bogów w Syjonie widzian będzie. 4Tedy w tej słodkości śpiewania, jako się dusza jego w ciało wróciła, baczyć nie mógł – jedno około kurów piania po północy, gdy śpiewanie Anielskie przestało, usłyszy około siebie płacz, i mówienie przyjaciół swoich, i jako ze snu ocknie się, i rzecze: Czemu tak wołacie? A oni mu powiedzieli, jako już był umarł. Siadszy Furseus, rozmyśla sobie ono dziwne a słodkie widzenie. 5I wspomniawszy sobie, iż poń przyść obiecali – frasować się pocznie, iż nie miał przy sobie nikogoż tak mądrego, któremuby się onego widzenia zwierzył – żeby go niegotowym powtóre Aniołowie nie naleźli. I posiliwszy się ciałem i krwią Pana naszego, był chorym przez dwa dni.
   6A trzeciego dnia o północy, gdy baczył, iż mu nogi zimnem prawie zdrewniały – ściągnąwszy na modlitwie ręce, z weselem śmierci czekał – bo pomniał na ono przesłodkie widzenie, które od takichże znaków poczynało – i padszy na łóżku jakoby miał zasnąć, usłyszy barzo straszliwe wielkiego wojska wołanie, którym go przymuszali aby wyszedł – i otworzywszy oczy, nie ujźrzał nikogo, jedno onych trzech śś. Aniołów, dwu po stronach, a trzeciego zbrojnego u głowy swej. I rzecze mu na prawicy Anioł: Nie bój się, masz obronę. A gdy go podnieśli Aniołowie, szli miedzy wrzeszczącemi i wołającemi diabły. A jeden tak wołał: Pódźmy przeciw jemu na wojnę. I ujźrzał przed sobą jako czarny obłok z lewej strony, a oni wojska szykują. A czarci w nim byli tak czarni, szpetni, wyschli, długoszyjawi i sprośni, głowy mając jako miednice. 7I puszczali strzały ogniste, ale Anioł on zbrojny tarczą wszytkie odbijał. I podlegali czarci, gdy Anioł na nie uderzył, i fukał je mówiąc: nie przeszkadzajcie drodze naszej, człowiek ten nie jest uczestnikiem skazy waszej.
   Rzekł przeciwnik czart bluźniąc: Nie słuszna rzecz jest Bogu, aby ten nic nie miał potępienia, który grzesznikom przyzwalał, ponieważ pisano: Nie tylo co czynią, ale i co przyzwalają, godni są śmierci. W tym gdy był od Anioła przekonany, czart jeszcze startą, jadowitą głowę podniósł, i rzekł: 8Często próżno mówił, nie ma wniść do żywota bez karania. Anioł rzekł: jeśli główniejszych grzechów nie powiesz, dla tych mniejszych nie zginie. Rzekł czart: jeśli nie odpuścicie ludziom grzechów ich, nie odpuści wam Ociec wasz niebieski grzechów waszych. Odpowie Anioł: ukaż gdzie się mścił, abo komu krzywdę uczynił? Diabeł powie: Nie pisano, kto się będzie mścił, ale kto z serca nie odpuści. Odpowie Anioł: w sercu on odpuszczał, ale w towarzystwo nie przijmował. Czart rzekł: jako złego nabył z towarzystwa, tak też ma wziąć pomstę od nawyższego Sędziego. Anioł rzekł: Pójdziem na sąd do Boga.
   Trzykroć porażony starszy czart, jeszcze się kusił, mówiąc: Jeśli Bóg jest sprawiedliwy, tedy ten do nieba nie wnidzie. Bo napisano: Jeśli się nie zstaniecie jako dziatki, wniść nie możecie – tego ten nie wypełnił. Rzecze Anioł: Pójdziem do Sędziego. Anioł tedy on bić począł czarty, i rozgromił wojsko ich. 9I usłyszał Furseus wielki triumf Anielski i dziwne śpiewanie ich w te słowa: Żadna praca ciężka, ani żadna przewłoka długa się zdać nie ma, dla chwały wiekuistej. Bo się wszystko weselem i słodkością nagradza.
   Słyszał też i drugą daleko jeszcze słodszą muzykę – ale jako barzo z daleka śpiewających: Święty, Święty, Święty Pan zastępów – której chcąc dłużej słuchać – rzecze mu Anioł – iż się do ciała twego jescze wrócić masz. Z tej nowiny będąc barzo zasmucony – ujźrzy dwu mężów Anielskiej okrasy z jego ziemie – którzy biskupi urząd trzymali w Hiberniej – to jest Boeana i Meldana, którzy już byli przedtym pomarli. Ci do niego przystąpiwszy, cieszyć go poczęli mówiąc: czego się boisz, jednegoć to dnia droga jest, którego robić będziesz? Nauczaj a opowiadaj wszytkim bliską pomstę Bożą. A nawięcej pasterze kościelne, i przełożone świeckie upominaj – aby się pilnie o polecone dusze starając, dobrym przykładem Kościół Boży budowali – i innych mu wiele nauk dawając odeszli. 10A Anioł do ciała się mu wrócić kazał. I porwał się jako ze snu, bacząc koło siebie powinowate, i kapłany, i ine ludzie i sąsiady – i dziwował się głupstwu ludzkiemu, i onemu tak trudnemu przeszciu, i wielkości zapłaty tych, którzy do onej wiecznej chwały się dostaną. I powiadał wszytko co widział, kazania czyniąc wszystkiej ziemi Szockiej. W czym miał dziwną wdzięczność i przyjemność i śmiałość, na nikogo się wielkość i stan nie oglądając, drogę zbawienia ukazował, i prawdę Bożą mawiał, pokutę w ludziech szczepił – czegoby był nigdy tak gorąco czynić nie mógł – gdyby był tego nie widział, co widział – i cudy tego potwierdzał, gdy diabły z ciał ludzkich wymiatał.
   A gdy rok wyszedł, a dzień przyszedł onego widzenia, pomniąc iż mu rzeczono: jeszcze jeden dzień drogi twej potrwa – mniemając, aby to tylo jeden rok miało się rozumieć – do śmierci się gotował. Ale tegoż dnia ujrzał zaś w widzeniu Anioła Bożego, który mu to wyłożył, iż jeszcze lat dwanaście na kazaniu się i nauce ludzkiej zabawić miał – i tak się zstało. Wiele dobrego czyniąc i inne P. Bogu pozyskując w Saskiej ziemi i we Francjej. Potym z Rzymu idąc, na drodze P. Bogu ducha oddał, za czasu króla francuskiego Klodowea – i pochowan we wsi Peronie – we cztery lata przeniesione ciało jego w tymże kościele na inne miejsce, tak świeże było, jakoby dziś umarło. I wiele się cudów u jego grobu dzieje, na cześć Bogu w Trójcy jedynemu – któremu pokłon na wieki wiekom. Amen.

   11Jest u Wielebnego Bedy, równa temu, i barzo ku zbudowaniu wiernych służąca historia, Lib. 5. cap. 13. – której opuścić nie mogę. Temi czasy, powiada,12 zstał się cud pamięci godny, i starym podobny w Brytaniej. Jeden gospodarz w Nordan mieście, na imię Drychelmus, pobożny żywot wiodąc, umarł wieczór, a nazajutrz ożył, wstał, i wszytki około stojące zastraszył, tak iż uciekać musieli. Sama żona została, i k sobie przyszedszy, z strachem mu rzecze: Mężu miły umarłeś był. A on ciesząc ją pocznie powiadać, iżem był prawdziwie umarł – ale mi się jeszcze do ciała wrócić kazano, a czasu na pokutę użyczono – chcę go już lepiej strawić niż pierwej. I pobieżał do kościoła, cały dzień tam się modlił – a do domu się wróciwszy, majętność na trzy części rozdzielił – jednę żenie, drugą dzieciom, trzecią sobie, którą wnetże ubogim rozdał, i do klasztora, Mailros nazwanego, na pokutę poszedł. 13Gdzie w wielkiej i srogiej pokucie, i świętym żywocie, świata tego dokonał – tak iż po jego wielkiej skrusze znać było, iż coś dziwnego i straszliwego w tym zachwyceniu widział.14 By dobrze był usty milczał, sam jego żywot taki, to wyświadczał. Powiadał tedy nie lada komu, ani owym niedbalcom, o swe wieczne dobre – ale tym, którzy abo mękami przestraszeni, abo rozkoszą chwały wiecznej, do żywota lepszego pobudkę brać mogli.
   Prowadził mię, prawi, jakiś jasny w białych szatach – i szliśmy milcząc na puł letni wschód słońca, tak jako mi się zdało, i przyszliśmy na dół jakiś szeroki, głęboki, ale niezmiernie długi. Na jednej stronie były promienie straszliwe, na drugiej burzliwy grad i śnieg, i barzo wielkie zimno. Tam było pełno dusz ludzkich, które jako jakim mokrym wiatrem, na tę się i na owę stronę przemiatały. 15Bo gdy gorącości ognia onego znieść nie mogły, uciekały do zimna – a tam też odpoczynku nie najdując, zaś się w ogień on miotały. I tak w onej ustawicznej odmianie, dręczenie srogie cierpiały. I mniemałem by to było piekło. Ale mi wódz mój rzekł: nie jest to piekło, ale to jest miejsce tych, którzy spowiedź i pokutę swoję odwłóczą – a jednak przy śmierci, bez spowiedzi i pokuty nie schodzą. Ci na dzień sądny wszyscy w niebo wnidą. Wiele ich modlitwą, jałmużnami i posty wychodzą, a nawięcej przez Mszą, i ofiarę wybawione bywają.
   Tedy mię, powiada, barzo zastraszonego dalej prowadził, w wielkie jakieś cięmności, iżem nic widzieć nie mógł, jedno szaty bielejące się onego wodza mego. 16I ujźrzę płomień okrutny i straszliwy, z ziemie jako z jakiej głębokiej studniej wylatający, i zaś na dół upadający. Na tym miejscu, przewodnik on mój, odszedł ode mnie. Ja w wielkim strachu będąc, patrzałem gdy się on płomień podnosił, iż w nim dusze ludzkie jako iskry jakie i perzyna z dymem latały, i zaś tam jako w bezdnie i przepaść wpadały. Czułem i smród niewytrwany, który ono wszytko miejsce zaraża. Słyszałem zasię jakoby w tyle moim, wielkie narzekanie i płakanie, i przy tym śmiechy i wykrzykanie – i obróciwszy się poznaciem mógł, a ono dusze płaczące czarci prowadzą, a przez okno w przepaść onę z nimi wpadają. Do mnie się też przybliżać i straszyć mię srodze poczęli – ale dotknąć się mnie nie śmieli. Czekałem jakiej pomocy, aż w onych cięmnościach z daleka, jakoby gwiazdeczka świecić się mi pocznie im dalej tym więcej – i obaczę iż on mój przewodnik przyszedł do mnie, i wnet czarty one odpędził ode mnie – i powie mi iżem chodził pytać co się z tobą dziać ma – oznajmując mi, iż to jest piekło, i wieczne męki, z których źli na wiek wiekom nie wynidą.
   Potem mię wiódł z onej cięmności na jasność – szliśmy wedla jakiegoś długiego muru, któregom długości i wysokości przejrzeć nie mógł – i niewiem jakośmy na wierzchu onego muru stanęli – stamtądem widział pole wielkie i dziwnie wesołe, i uczułem wonią ziół i kwiatków kwitnących, i rozkoszy niewypowiedziane – aż mi on smród którym jeszcze czuł odszedł. Patrzyłem na taką jasność, iż z słoneczną zrównać się nie może. Tamem wiele wesołego ludu widział, jako na jakich godach – i mniemałem aby to było królestwo niebieskie o którymem słyszał. 17Lecz mi wódz on mój powiedział: nie jest to niebieskie królestwo, ale to jest miejsce tych, którzy z dobrymi uczynkami z ciała wyszli, ale nie są tak doskonali, aby zaraz do nieba wniść mogli, gdzie nie idą jedno doskonali – wszakże na dzień sądny na wesele niebieskie i widzenie Chrystusa pójdą. Tedy mię prowadząc przez ono wesołe a rozkoszne miejsce, i przez on lud młody i kwitnący, przywiódł mię tam gdzie już daleko wdzięczniejsza była światłość – gdziem usłyszał głosy śpiewania przesłodkiego, i woniam czuł niewymowną, tak, iż ona pierwsza maluczka mi się zdała przeciw tej – także i światłość ona pierwsza, jako coś barzo drobnego już mi się być widziała przyrównana do tej. I mniemałem abyśmy tam wniść mieli – ale przewodnik mój stanął, i nazad mię tąż drogą na ono pierwsze miejsce duchów wesołych przywiódł. I powiedział mi, iż to tam już niebo i wieczne Świętych mieszkanie – i rzecze mi: Ty się jeszcze w ciało wrócić masz, a jeśli się lepiej sprawować będziesz, i obyczajów, i mowy twej poprawisz, na te wesołe miejsca przijdziesz.
   Tedym się zasmucił to usłyszawszy – bo mi się z onego miejsca i od onego towarzystwa niechciało. A w tym niewiem jakom zasię do ciała przyszedł, i żyję jeszcze na tym świecie jako mię widzicie. Tom, powiada Wielebny Beda, usłyszał od kapłana Hemigila zakonnika, który jeszcze żyw, a sam w uszy swe to od tego Drychelma słyszał. I królowi Alfrydowi, człowieku wielkiej nauki, te swoje widzenia ten Drychelmus powiadał – których on tak pilnie słuchał, iż do niego często chodził. W pokucie takiej ciało swe dręczył, iż w rzekę aż po szyję wszedszy, modlitwę tam czynił, póty, póki wytrwać mógł, a to i zimie czynił. Gdy obmarzł a ledwie z lodu wyszedł, nigdy szat nie odmieniał, ani suszył, aż samy od jego ciała uschły. To często czynił. Gdy mu mówiono: jako tak wielkie zimno wytrwać możesz? odpowiadał: większem ja i sroższe widział. Tak aż do śmierci pokutował, a wielom ludziom przykładem, i słowem do zbawienia pomógł.
   Póty są słowa Wielebnego Bedy Doktora wszemu światu zaleconego. My takich pewnych i prawdziwych powieści i objawienia takiego (które Pan Bóg w osobliwości ludziom czyni, nie dla tych tylo, ale i dla nas) nie używamy na żadny dowód rzeczy tych które wierzym. Bo mamy dosyć na kazaniu Kościelnym i Pisma Świętego. A niewiernym i heretykom nie pomoże, jako Pan mówi:18 By dobrze i dziś zwróconego z tamtego świata i zmartwychwstałego widzieli, i takie jego kazanie słyszeli – ponieważ Mojzeszowi i Prorokom, to jest Kościelnej nauce nie wierzą. Lecz my takiego zjawienia, które Pan Bóg czyni komu chce, i w których nic przeciwnego wierze świętej Katolickiej nie masz, używamy ku wznieceniu i rozmnożeniu bojaźni Bożej – abyśmy się więtszym postrachem karania Bożego, i trudnych sądów Jego, ku pokucie pobudzali, i nadzieją więtszą cieszyli – oczekiwając za dobry żywot, w wierze świętej takiej pociechy i odpoczynienia. Trafia się wiele ludziom, iż i jednym snem o takowych rzeczach, gdy Pan raczy, więcej się pobudzą ku dobremu, niżli kazaniem i czytaniem, i bez pożytku na ono widzenie, chociaż przez sen wspomnieć nie mogą. Jako i o tym Furseusie dokłada tenże Wielebny Beda, iż gdy o tym mówił co widział, prze postrach i słodkość pocił się, a siły nań biły i w nawiętsze zimno. Rozmaite ma Pan Bóg drogi do wzbudzenia tej leniwej do duchownych rzeczy cielesności naszej. Boże abyśmy ich z wdzięcznością i pożytkiem zbawiennym używali.

1  XI. Febru. Lutego. Mart. R. 16. Ianua.
Zachwycenie Furseusza ś.
Śpiewanie Anielskie wiersza z Psalmu 83.
Wrócił się do ciała ś. Furseus.
Nie zwierzał się widzenia lada komu.
Umierał drugi raz Furseus.
Bitwa Anielska o dusze z czarty.
Wyliczanie grzechów od czarta.
Triumf Anielski w przijmowaniu dusz.
10  Wrócił się do ciała ś. Furseus.
11  Obrok duchowny.
12  U wielebnego Bedy lib. 5. cap. 13. Historiae Ecclesiasticae Anglorum.
13  Widzenie jednego umarłego.
14  Hi 24. [Nawiązanie jest wyraźniejsze w przekładzie łacińskim (Vulgata) w wierszu 23: Dedit ei Deus locum paenitentiae, tzn. „Dał mu Bóg miejsce skruchy”. Przyp. J.Sz.]
15  Z wielkiej gorącości do śniegowych wód przechodzić będą, mówi pismo, i Pan o zgrzytaniu zębów mówi.
16  Czyściec i piekło jako straszliwe.
17  Miejsce dusz śś. niedoskonałych.
18  Łk 16.

Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz