sobota, 1 marca 2025

Śmierć z nieba i ziemi

   Zobacz, jak inne jest spojrzenie na śmierć w duchowości od tego, jak jest ona postrzegana w naukach fizycznych.
   Pan Jezus mówi o dziewczynce, które umarła, że nie umarła, ale śpi. Śmierć jest postrzegana przez ludzi wiary jako przejście, początek nowego życia, przeniesienie, przedsionek raju, ale też zapomnienie, oddalenie, opuszczenie, drętwota itp. Nauki biologiczne ujmują śmierć jako ustanie oddechu albo pracy mózgu. Jest to inna perspektywa. I jak można to porównywać? Te różne perspektywy działają tylko na zasadzie podobieństw. Przez podobieństwa obrazów z życia fizycznego możemy dojść do duchowej istoty zachodzących wydarzeń, a przez zrozumienie istotnego znaczenia duchowego wydarzeń fizycznych rzucamy na nie światło i czynimy sobie ziemię poddaną – doprowadzamy do przebóstwienia siebie i swojego środowiska – uszlachetniamy ziemię, czynimy ją żyzną.

niedziela, 9 lutego 2025

niedziela, 2 lutego 2025

(138) Żywoty Świętych: Andrzej Świerad

Żywot Ś. Jędrzeja Polaka pustelnika,
Zorardka abo Zorawka nazwanego –

pisany od błogosławionego Maura Biskupa Pięćkościelskiego. Żył jako mniemam, około roku Pańskiego 980. Surius Tom. 3.
1


   Gdy król Stefan w Pannoniej abo ziemi Węgierskiej wiarę Chrystusowę rozmnażał – na początku póki się jeszcze służba jednego Boga dobrze nie rozkwitnęła, wiele z rozmaitych stron księżej i zakonników do Węgier bieżało do Króla onego, jako do ojca – nie z potrzeby swej której – ale żeby mu wesela onego, z nowego ludu do Chrystusowej światłości nawróconego, pomagali, i królowi więtszą myśl czynili. Miedzy inemi, przyszedł też z Polski Zorawek abo Zorardus niejaki – stanu podłego wiejskiego – ale darów Bożych wysokich i wielkich pełen. Ten się prosił do klasztoru Sobór abo Zbór nazwanego, w powiecie Nitreńskim, u Opata Filipa. Przyjął go i dał mu imię Jędrzej. Oblókszy się, i nieco tam miedzy bracią pomieszkawszy – umyślił pustelniczy żywot wieść – i obrawszy sobie jedno miejsce puste, i od ludzkiego towarzystwa dalekie – wielkim nabożeństwem i udręczeniem ciała swego, łaski Bożej szukał, tak jako mi uczeń jego Benedykt powiadał. Ja Maurus, teraz za miłosierdziem Bożym Biskup, na ten czas byłem małym żakiem, i widziałem tego dobrego człowieka – ale jaki był żywot jego, nieświadomem był sam, jedno to co piszę, od tego mam Benedykta, który często tu do naszego klasztoru świętego Marcina przychodził.
2Powiadał iż ten Jędrzej na ustawicznej modlitwie we dnie i w nocy, i na robocie ręcznej bawiąc się, czwartego tylko dnia jadł. 3A gdy post wielki przyszedł, brał od Filippa Opata czterdzieści orzechów, i na nich przestając, dnia zmartwychwstania Pana naszego z weselem czekał. A przedsię jako w inne dni robił, chociaż on orzech nie tylko ciała nie posilał, ale i ducha ku zemdleniu przywodził – wszakże ile mu czasu od modlitwy zbywało, wszytek na robocie strawił. Raz wziąwszy siekierę, na puszczą daleko zaszedł, drzewa ku robocie słusznego szukając. Tam prze wielkie i ciasne poszczenie i trudzenie, omdlał, i jako umarły leżał. 4I przyszedł do niego młodzieniec piękny, znać dobrze było z pojźrzenia, gdy nań jako przez sen patrzył, iż był Anioł Boży – który go na jakiś wóz włożył, i do chałupki jego zawiósł.
   Gdy go ona mdłość minęła, a k sobie przyszedł, poznał co za miłosierdzie nad nim uczynił Pan Bóg – powiedział to swemu Benedyktowi, obwięzując go pod przysięgą, aby nikomu póki on żyw, nie powiedział.
5Po pracej jego dziennej, takie było odpoczynienie nocne, które nie mogło się zwać odpoczynieniem, ale raczej strudzeniem. Miał pień jeden trzciną ostrą wkoło ostrożony, i na nim siedząc, odpoczywał w nocy – a jeśli się we śnie na którą stronę pochylił, na ostrą trzcinę padszy, i na niej się zraniwszy, obudzić się musiał. A k temu wieniec sobie z drewna uczynił, na którym cztery kamienie przywiązał, ze czterech stron, i tak w nim siedząc spał. Skoro się na którąkolwiek stronę głowa pochyliła, kamień w nię uderzył a sen z ciała wypłoszył. Tak był ku służbie Bożej ustawicznej gorący, iż czasu na spaniu tracić nie chciał, i swoje ludzkie przyrodzenie Anielskiemu, ile być mogło, przyrównając, nieustawającym pieniem chwalić chciał stworzyciela swego. O błogosławionysz to wieniec, za który sobie wieczną onę koronę, takiego męczeństwa dla Chrystusa, z wielkiej miłości ku niemu wysługował. Niesłychane wyznanie, które tak sobie drogo wieczne królestwo szacowało – ani pokarm, ani odpoczynienie, od słodkości niebieskiej oderwać go nie mogło, i nieprzyjaciel narodu ludzkiego, sidła łowu swego zawadzić oń nie mógł.
  
6To mam z tego Benedykta ucznia jego, który po nim przez trzy lata ciasny żywot, na wzór mistrza swego, wiodąc – od rozbójników, którzy mniemali aby wiele pieniędzy u niego naleść mogli, nad rzekę Wagę zaprowadzony, zamordowany jest. Ciała jego długo szukano – naleść się nie mogło – aż gdy obaczono, iż orzeł u onego brzegu nad Wagą, jakoby czego strzegąc, przez rok cały siedział – puścili na dno jednego człowieka, który całe, tak jakoby świeżo umarłe ciało, nalazł. Ostatek o tym Jędrzeju świętym, Filip mi opat, ten który go oblókł w zakonne szaty, powiadał. 7Gdy miał umrzeć, prosił tych którzy przy nim byli, aby go po śmierci nie zwłóczyli, pókiby Opat Filip, po którego już był posłał, nie przyszedł – który nim przyszedł, umarł – i obmywając święte ciało jego, nalazł na nim mosiądzowy łańcuch – który tak daleko się już był w ciało wpił, iż skórą porósł, a obaczyć go był nie mógł – jedno iż na brzuchu, węzeł widać było. 8Dziwna rzecz iż na wierzchu zarósł, a wewnątrz aż do kości przechodząc, wnętrzności psował, i gdy go wyciągał, gruchotały kości w ciele onym. Miałem połowicę łańcucha tego – ale gdy książę bogobojne Gejsa, ode mnie go pilnie prosił – broniciem mu go nie mógł.
   Czasu jednego na onej pustyniej gdzie mieszkał ten święty, rozbójnicy się powadzili, i jeden drugiego barzo ranił – a uspokoiwszy się, nieśli rannego do chałupki, w której święty Jędrzej mieszkał – ale nim do niej doszli, on ranny w ręku ich umarł – jednak go w niej położyli, chcąc go nazajutrz pogrześć.
9Przyjdą nad nadzieję, najdą go żywego, i zlększy się, poczęli uciekać, a on na nie zawołał: nie uciekajcie bracia, ś. Jędrzej mię mocą Bozką wskrzesił. Oni się wracając płakali nad nim, i mówiąc mu aby z nimi szedł, powiedział – iż z onej chałupki do śmierci swej wychodzić nie chciał, aby za swe grzechy pokutę czynić mógł – i onych także upominał, aby złego onego rzemięsła przestali.
   Drugi także cud jego po śmierci, tenże mi Filip oznajmił. W mieście Hitriej mieście, jeden był zdany na szubienicę, i obieszony – a po chwili, gdy ludzie odeszli jako umarłego, przyszedł zdrów do Opata Filippa –
10i powiadał mu jako za zasługą świętego Jędrzeja Zorawka, w miłosierdziu Bożym wybawion był. Miałem go, powiada, w sercu i w uściech, i prosiłem o jego przyczynę do Pana Boga – i skoro mię z drabiny zepchniono, on mię podźwignął i trzymał – i skoro ludzie odeszli, odwiązał mię ręką swoją, i puścił. O jako to wielki u Pana Boga człowiek, który niewidomie miedzy Anioły królując, widome dobrodziejstwa ludziom czyni, mocą i wolą Boga w Trójcy jedynego – którego zwycięstwo i państwo na wieki wiekom. Amen.
 

   11Mniemałem, aby o tym świętym, swojej krwie, Polacy nie wiedzieli – ale gdym tenże żywot jego nalazł w Legendach Krakowskich – poznałem pilność i nabożeństwo przodków naszych ku świętym Bożym, z którego też naśladowanie ich tak wielkich cnót pochodziło. Boże daj też nam ich śladem chodzić. Żywota tak ciasnego i srogiego w tych stronach, nigdy słychać nie było – aby na czterdzieści orzechach dni czterdzieści wypościć kto mógł – abo taki wrosły w ciało łańcuch, nosić aż do śmierci – co acz rzecz jest nad siłę przyrodzoną – wszakże u onych ojców w Tebaidzie, i w Egipcie, i w Scetys, tacyż się najdowali, i już się tu o niektórych wypisało. Mówią drudzy, iż takie posty i cielesne utrudzenia, łacniejsze były w onych stronach ciepłych, i powietrzu zdrowym, i kompleksjach, onej strony na to sposobniejszych – ale gdy oto widzim, iż i Polska kompleksja w powietrzu nam bliskim, to jest w Węgrzech, to wytrwała – nie tak sama z siebie, jako z daru Bożego – próżno się podobno tym wymawiać. W takich utrudzeniach, nad wytrwanie pospolitego biegu przyrodzenia ludzkiego, dwie rzeczy mieli Święci Boży: 12dobre serce, i wielką chuć do ucierpienia dla imienia Chrystusowego, a osobną do tego pomoc i łaskę Bożą. Nie iżby w niejedzeniu (co i czarci mogą) abo w morzeniu samych siebie, i traceniu zdrowia (co desperaci i ludzie rospaczający, i zuchwalcy czynią) nabożeństwo swe pokładali – ale iż cierpieć co dla Chrystusa, a na tym miłość swoję ku niemu pokazać, z gorącej chuci ku niemu chcieli. Do tej chuci ich i tak dobrego a prostego serca, przystępowała łaska Boża mniejsza abo więtsza, jaką sam Pan Bóg zamierzył – udzielając każdemu jako on sam chce13 – jednemu na trzy dni, drugiemu na cztery, na pięć i dziesięć dni, i dalej, nad przyrodzone przemożenie, daru na post i trudzenie cielesne użycza. Niechże jedno na chuci naszej nie schodzi, i miłości ku Panu, która wielkie rzeczy czynić i cierpieć dla niego chce – ostatek damy na łaskę jego – chciejmy wiele dla niego cierpieć, głodu i trudzenia, a na tym przestaniem, ile siły i łaski do tego dać będzie raczył – na dzieńli, na dwali, na tyle a tyle, &ć. Wedle talentu abo pięciorakiego, abo dwojakiego, abo pojedynkowego.
 

1  Tegoż dnia szóstego Maja.
Czwartego dnia jadał.
Orzech jeden na dzień w wielki post tylo jadał.
Anioł go omdlałego do chałupki doniósł.
Sen patrz jako pracą zwyciężał.
Benedykta jego towarzysza śmierć okrutna.
Śmierć Zorawkowa.
O dziwne strudzenie i męczeństwo.
W komórce jego umarły rozbójnik, ożywiony.
10  Przyczyna ś. Zorawka drugi złodziej od szubienice wolny został.
11  Obrok duchowny.
12  Czemu święci tak wielkie utrudzenia ciała swego czynią.
13  1 Kor 12.


Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski

Por. Spis świętych.
 

+

niedziela, 26 stycznia 2025

Prawdy

Prawdy duchowe nie przeczą prawdom fizycznym, ale je przekraczają. Jednak prawdy fizyczne znajdują swoje potwierdzenie w prawdach duchowych. Dlatego teologia może przyjąć wszystkie nauki fizyczne świata jako w pewnej mierze prawdziwe. Te nauki fizyczne są dla ludzi czysto użyteczne. Ludzie coś mierzą, nazywają i mogą z tego robić użytek – zdobywać pożywienie, środki do życia, do rozwijania wiedzy itd. Teologia niczemu temu nie będzie przeczyła, bo sam Bóg cieszy się wzrostem swoich dzieci we wszelkiej mierze. Dał przecież ludziom ziemię, aby czynili ją sobie poddaną, dał im rozum, którego mają używać. Czynienie ziemi poddaną to także zdobywanie wiedzy o niej. Różne wnioski wypływające z odkryć ludzkich zmysłów i umysłów nie będą więc sprzeczne z Bożą nauką, bo sam Bóg pobudza ludzi do poznawania. Sprzeczne będzie, gdy te ludzkie odkrycia uznane zostaną za prawdy ostateczne, jakby duchowe, albo gdy te wnioski będą prowadziły do jakiegoś zła. To byłoby bałwochwalstwo albo odstępstwo.

niedziela, 19 stycznia 2025

(167) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Spotkanie z Zacheuszem

   1 Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. 2 A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, 3 chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. 4 Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. 5 Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». 6 Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. 7 A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». 8 Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». 9 Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. 10 Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło». (Łk 19,1-10)

   1 Καὶ εἰσελθὼν διήρχετο τὴν Ἰεριχώ. 2 Καὶ ἰδοὺ ἀνὴρ ὀνόματι καλούμενος Ζακχαῖος, καὶ αὐτὸς ἦν ἀρχιτελώνης καὶ αὐτὸς πλούσιος· 3 καὶ ἐζήτει ἰδεῖν τὸν Ἰησοῦν τίς ἐστιν καὶ οὐκ ἠδύνατο ἀπὸ τοῦ ὄχλου, ὅτι τῇ ἡλικίᾳ μικρὸς ἦν. 4 καὶ προδραμὼν εἰς τὸ ἔμπροσθεν ἀνέβη ἐπὶ συκομορέαν ἵνα ἴδῃ αὐτὸν ὅτι ἐκείνης ἤμελλεν διέρχεσθαι. 5 καὶ ὡς ἦλθεν ἐπὶ τὸν τόπον, ἀναβλέψας ὁ Ἰησοῦς εἶπεν πρὸς αὐτόν· Ζακχαῖε, σπεύσας κατάβηθι, σήμερον γὰρ ἐν τῷ οἴκῳ σου δεῖ με μεῖναι. 6 καὶ σπεύσας κατέβη καὶ ὑπεδέξατο αὐτὸν χαίρων. 7 καὶ ἰδόντες πάντες διεγόγγυζον λέγοντες ὅτι παρὰ ἁμαρτωλῷ ἀνδρὶ εἰσῆλθεν καταλῦσαι. 8 σταθεὶς δὲ Ζακχαῖος εἶπεν πρὸς τὸν κύριον· ἰδοὺ τὰ ἡμίσιά μου τῶν ὑπαρχόντων, κύριε, τοῖς πτωχοῖς δίδωμι, καὶ εἴ τινός τι ἐσυκοφάντησα ἀποδίδωμι τετραπλοῦν. 9 εἶπεν δὲ πρὸς αὐτὸν ὁ Ἰησοῦς ὅτι σήμερον σωτηρία τῷ οἴκῳ τούτῳ ἐγένετο, καθότι καὶ αὐτὸς υἱὸς Ἀβραάμ ἐστιν· 10 ἦλθεν γὰρ ὁ υἱὸς τοῦ ἀνθρώπου ζητῆσαι καὶ σῶσαι τὸ ἀπολωλός. (Łk 19,1-10)

   Widzę wielki plac, który wygląda na targowisko, zacieniony palmami i innymi drzewami, niższymi i liściastymi. Palmy wyrosły tu i tam, bezładnie, i kołyszą liściastymi czuprynami, uginając się pod wpływem ciepłego i silnego wiatru. Wzbija on czerwonawe tumany pyłu, jakby przychodził z pustyni lub co najmniej z ziem nieuprawnych, czerwonawych. Inne zaś drzewa formują rodzaj długiego zacienionego portyku wzdłuż obrzeży placu. Pod nim schronili się sprzedawcy i kupujący. Wrzawa, wielki ruch i krzyk...
   W jednym kącie placu, dokładnie tam, gdzie kończy się droga, znajduje się główny punkt pobierania podatków. Są wagi i miary, ławka. Siedzi na niej niewysoki mężczyzna. Pilnuje, obserwuje, kasuje. Wszyscy rozmawiają z nim, jakby był bardzo znany. Dowiaduję się, że to Zacheusz, poborca. Wielu go woła. Jedni, aby mu postawić pytania o wydarzenia w mieście, a są to cudzoziemcy, inni – aby mu zapłacić podatek. Wielu dziwi się, widząc go zmartwionego. Rzeczywiście, wygląda na roztargnionego i pochłoniętego jakąś myślą. Odpowiada pojedynczymi sylabami, a czasem – znakami. To dziwi wiele osób i można wywnioskować, że Zacheusz jest zwykle rozmowny. Ktoś pyta, czy się źle czuje, czy ma chorych krewnych. On jednak zaprzecza. Dwa razy okazuje żywe zainteresowanie. Po raz pierwszy wtedy, gdy stawia pytania dwóm mężczyznom, przychodzącym z Jerozolimy. Mówią o Nazarejczyku, opowiadają o Jego cudach i nauczaniu. Wtedy Zacheusz stawia liczne pytania:
   «Czy naprawdę jest taki dobry, jak się opowiada? Czy Jego słowa pokrywają się z tym, co robi? Czy miłosierdzie, jakie głosi, okazuje potem naprawdę? Wobec wszystkich? Nawet wobec celników? Czy to prawda, że nikogo nie odrzuca?...»
   Słucha i rozmyśla.
   Za drugim razem [okazuje zainteresowanie wtedy, kiedy] ktoś wskazuje na brodatego mężczyznę, który mija ich na swym ośle, obładowany sprzętami.
   «Widzisz, Zacheuszu? To Zachariasz. Trędowaty. Dziesięć lat żył w grobie. Teraz jest zdrowy. Kupuje sprzęty do swego domu opustoszałego z nakazu Prawa, kiedy jego i rodzinę ogłoszono trędowatymi».
   «Zawołajcie go» [– prosi Zacheusz.]
   Zachariasz wraca.
   «Byłeś trędowaty?» [– pyta Zacheusz.]
   «Tak, a ze mną moja małżonka i dwoje naszych dzieci. Najpierw rozchorowała się moja żona. Nie od razu to zauważyliśmy. Dzieci zaraziły się śpiąc przy matce, a ja – zbliżając się do mojej żony. Wszyscy byliśmy trędowaci! Kiedy ludzie to spostrzegli, wyrzucili nas z wioski... Mogli nas zostawić w naszym domu. Był ostatni... przy końcu drogi. Nie sprawialibyśmy im kłopotu... Już zapuściliśmy żywopłot wysoko, bardzo wysoko, aby nas nawet nie widziano. To już był grób... ale dom... Przepędzono nas. Precz! Precz! Żadna inna wioska nas nie chciała. To było słuszne! Skoro nie przyjęła nas nawet nasza. Zamieszkaliśmy blisko Jerozolimy, w pustym grobie. Tam wielu jest nieszczęśliwych. Dzieci umarły w chłodzie groty. Choroba, zimno i głód szybko je zabiły... Dwaj chłopcy... Byli piękni przed chorobą, silni i piękni, brunatni jak dwa sierpniowe owoce morwy, kędzierzawi, żywi. Stali się jak dwa szkielety pokryte ranami... Bez włosów, z oczyma zamkniętymi strupami. Z ich małych stóp i dłoni opadały białe łuski. Moje dzieci na moich oczach zamieniały się w proch!... Tamtego ranka, gdy umarły w niewielkim odstępie czasu, już nie przypominały ludzi... Pogrzebałem je pośród krzyków matki, pod warstwą ziemi i licznych kamieni, jak martwe zwierzęta... Po kilku miesiącach zmarła matka... I zostałem sam...
   Czekałem na śmierć. Ja nie miałbym nawet dołu wykopanego rękami ludzi... Byłem niemal niewidomy, gdy pewnego dnia przechodził Nazarejczyk. Z mojego grobu zawołałem: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Jakiś żebrak, który nie bał się przynosić mi swego chleba, powiedział, że On go uzdrowił ze ślepoty, kiedy wezwał Nazarejczyka takim okrzykiem. I mówił: „On mi nie tylko przywrócił oczy, lecz także wzrok duszy. Ujrzałem, że On jest Synem Bożym, i wszystko widzę dzięki Niemu. To dlatego nie uciekam przed tobą, bracie, lecz przynoszę ci chleb i wiarę. Idź do Chrystusa. Niechaj Go jeszcze jeden błogosławi”.
   Nie mogłem chodzić. Moje stopy, owrzodzone aż do kości, nie pozwalały mi chodzić... A poza tym... zostałbym ukamienowany, gdyby mnie ujrzano. Pozostałem, nasłuchując Jego nadejścia. On często przechodził, udając się do Jerozolimy. Pewnego dnia dostrzegłem – na tyle, na ile mogłem ujrzeć – tuman kurzu na drodze i tłum. I usłyszałem okrzyki. Dowlokłem się na szczyt wzgórza, gdzie były groty grobowe. Kiedy mi się zdawało, że jasnowłosa, odkryta głowa zabłysła pośród innych, przykrytych, zawołałem głośno ze wszystkich sił. Zawołałem trzy razy, aż usłyszał mój krzyk.
   Odwrócił się, zatrzymał. Podszedł sam. Doszedł w pobliże miejsca, w którym się znajdowałem, i spojrzał na mnie. Piękny, dobry, jaki głos, uśmiech!... Powiedział:
   „Co chcesz, abym ci uczynił?”
   „Chcę zostać uzdrowiony”.
   „Wierzysz, że to mogę?” Dlaczego?” – zapytał mnie.
   „Bo Ty jesteś Synem Bożym”.
   „Wierzysz w to?”
   „Wierzę – odpowiedziałem – Widzę Najwyższego jaśniejącego w całej Swej chwale nad Twoją głową. Synu Boga, ulituj się nade mną!”
   Wyciągnął rękę. A Jego twarz była samym ogniem. Jego oczy przypominały dwa lazurowe słońca. Powiedział: „Chcę. Bądź oczyszczony” – i pobłogosławił mnie z uśmiechem!... Ach! Z jakim uśmiechem! Odczułem siłę, która wchodziła we mnie jak miecz ognisty wnikający i szukający mojego serca, zagłębiający się w moje żyły. Serce, które było tak chore, odnalazło swą [siłę], jaką miałem w dwudziestym roku życia. Krew, która już zlodowaciała w moich żyłach, stała się ciepła i żywa. Już nie [czułem] bólu ani słabości, ale radość, radość!... On na mnie patrzył i uszczęśliwiał Swym uśmiechem. Potem powiedział: „Idź i pokaż się kapłanom. Ocaliła cię twoja wiara.” Wtedy zrozumiałem, że jestem uzdrowiony. Spojrzałem na moje ręce, nogi. Nie było już ran. Tam, gdzie miałem [wcześniej] odkryte kości, skóra była różowa i świeża. Pobiegłem do strumienia i przejrzałem się w nim. Moja twarz też była czysta. Byłem czysty! Byłem oczyszczony po dziesięciu latach koszmaru!... O! Dlaczego nie przechodził wcześniej, w tych latach, kiedy moja żona i moje dzieci żyły? Uzdrowiłby nas. Teraz, widzisz? Robię zakupy do mojego domu... Ale jestem sam!»
   «Więcej Go nie widziałeś?» [– pyta poborca.]
   «Nie. Ale wiem, że On jest w tych stronach, i specjalnie tu przybyłem. Chciałbym Go jeszcze raz pobłogosławić i żeby On mnie pobłogosławił, abym miał siłę w mojej samotności».
   Zacheusz spuszcza głowę i milczy. Rozstają się.
   Mija czas. Panuje coraz większy upał. Targowisko pustoszeje. Poborca podatkowy rozmyśla, podpierając głowę dłonią i siedząc na swej ławce.
   «Oto Nazarejczyk! To On!» – wołają dzieci, wskazując główną ulicę.
   Niewiasty, mężczyźni, chorzy, żebracy wybiegają Mu z pośpiechem na spotkanie. Plac pozostaje pusty. Jedynie muły i wielbłądy przywiązane do palm pozostają na swoich miejscach, a Zacheusz – na swej ławce.
   Ale potem wstaje i wchodzi na ławkę. Jeszcze nic nie widzi, bo wiele osób zerwało gałęzie i wymachują nimi na powitanie Jezusa, pochylającego się nad chorymi. Wtedy Zacheusz zdejmuje płaszcz i zostaje w samej tylko krótkiej tunice. Wspina się na jedno z drzew. Nie bez trudu wchodzi na gruby i śliski pień, obejmując go z wysiłkiem krótkimi nogami i ramionami. Ale udaje mu się. Siada okrakiem na dwóch gałęziach jak na balkonie. Nogi zwisają mu z tej balustrady, on zaś pochyla się zginając w pasie jak ktoś, kto jest w oknie i wygląda.
   Tłum wchodzi na plac. Jezus podnosi głowę i uśmiecha się do samotnego widza siedzącego na gałęzi. Nakazuje:
   «Zacheuszu, zejdź zaraz. Dziś zostaję w twoim domu».
   Zacheusz po chwili osłupienia, z twarzą zaczerwienioną od emocji, spada na ziemię jak worek. Jest wzruszony. Nie umie skończyć ubierania się. Zamyka rejestry i kasę gestami, które chciałby przyśpieszyć, lecz te się spowalniają. Ale Jezus jest cierpliwy. Czekając na niego, głaska dzieci.
   W końcu Zacheusz jest gotowy. Podchodzi do Nauczyciela i prowadzi Go do pięknego domu, otoczonego rozległym ogrodem, znajdującego się pośrodku miejscowości. To piękna miejscowość, właściwie – miasto. Jerozolima jest od niego nieco większa, może nie tyle z powodu rozległości, ile przez [wielkość] zabudowań.
   Jezus wchodzi. W czasie oczekiwania na przygotowanie posiłku zajmuje się chorymi i zdrowymi. Z cierpliwością... do jakiej tylko On sam jest zdolny.
   Zacheusz chodzi tam i z powrotem, zadając sobie wiele trudu. Nie posiada się z radości. Chciałby porozmawiać z Jezusem, lecz wciąż otacza Go tłum ludzi. W końcu Jezus żegna wszystkich mówiąc: «Teraz idźcie do swoich domów. Powróćcie o zachodzie słońca. Pokój niech będzie z wami».
   Ogród pustoszeje. Posiłek jest podawany w pięknej i chłodnej sali wychodzącej na ogród. Zacheusz wszystko pięknie przygotował. Nie widzę członków jego rodziny, więc myślę, że Zacheusz był sam, otoczony jedynie wielką liczbą sług.
   Przy końcu posiłku uczniowie rozpraszają się w cieniu krzewów, aby odpocząć. Zacheusz pozostaje z Jezusem w chłodnej sali. A nawet na jakiś czas Jezus zostaje sam, gdyż Zacheusz oddala się, jakby chciał dać wytchnienie Jezusowi. Jednak potem powraca i spogląda, odchylając nieco zasłonę. Widzi, że Jezus nie śpi, lecz rozmyśla. Podchodzi więc. Ma w ramionach ciężką skrzynię. Kładzie ją na stole, przed Jezusem, i mówi:
   «Nauczycielu... Mówiono mi o Tobie jakiś czas temu. Pewnego dnia, na górze, mówiłeś o wielu prawdach, o których nasi doktorzy nie potrafią już mówić. To zostało mi w sercu... i odtąd myślę o Tobie... Potem mi powiedziano, że jesteś dobry i że nie odrzucasz grzeszników. Ja jestem grzesznikiem, Nauczycielu. Powiedziano mi, że uzdrawiasz chorych. Ja mam chore serce, bo okradałem, bo pożyczałem na procent, bo byłem [człowiekiem] występnym, złodziejem, twardym wobec biednych. Ale oto teraz jestem uzdrowiony, bo przemówiłeś do mnie. Podszedłeś do mnie i demon zmysłowości i bogactwa uciekł. Od dziś należę do Ciebie, jeśli mnie nie odrzucisz. Żeby Ci pokazać, że się rodzę na nowo w Tobie, oto wyzbywam się bogactw nieuczciwie nabytych. Daję Ci połowę mego majątku, dla ubogich. Drugą połową posłużę się, aby zwrócić poczwórnie to, co wziąłem podstępnie. Wiem, że oszukiwałem. A potem, po oddaniu każdemu tego, co do niego należy, pójdę za Tobą, Nauczycielu, jeśli mi na to pozwolisz...»
   «Chcę tego. Chodź. Przyszedłem ocalać i przyzywać do Światła. Dziś Światłość i Zbawienie przybyły do domu twego serca. Tam, pod portykiem, są [ludzie], którzy szemrzą, że cię ocaliłem, zasiadając z tobą do uczty. Zapominają, że ty, tak samo jak oni, też jesteś synem Abrahama i że Ja przyszedłem zbawić to, co było zgubione, i dać Życie tym, których duch był umarły. Chodź, Zacheuszu. Pojąłeś Moje słowo lepiej niż wielu tych, którzy idą za Mną jedynie po to, aby móc Mnie oskarżać. Zatem odtąd będziesz ze Mną». (IV, cz. 3, 106: 17 lipca 1944. A, 3091-3100)

   Vedo una vasta piazza, pare un mercato, ombrosa di palme e di altre piante più basse e fronzute. Le palme
crescono qua e là senza disciplina e ondeggiano il ciuffo delle foglie che crepitano ad un vento caldo e alto, che solleva un polverume rossastro come venisse da un deserto, o per lo meno da luoghi incolti, di terra rossastra. Gli altri alberi, invece, fanno come un porticato lungo i lati della piazza, un porticato d’ombra, e sotto si sono rifugiati venditori e compratori in una gazzarra irrequieta e urlante.
   In un angolo della piazza, proprio là dove la via principale sfocia, vi è un primordiale ufficio di gabella. Vi sono bilance e misure, un banco a cui è seduto un ometto che sorveglia, osserva e riscuote, e col quale tutti parlano come fosse conosciutissimo. So essere Zaccheo il gabelliere, perché molti lo chiamano, chi per interrogarlo sugli avvenimenti della città, e sono i forestieri, e chi per versargli le loro tasse. Molti si stupiscono della sua preoccupazione. Infatti pare distratto e assorto in un pensiero. Risponde a monosillabi e delle volte a cenni. Cosa che stupisce molti, perché si capisce che solitamente Zaccheo è loquace. Qualcuno gli chiede se si sente male, oppure se ha parenti malati. Ma egli nega.
   Solo due volte si interessa vivamente. La prima, quando interroga due che vengono da Gerusalemme e che parlano del Nazareno, raccontando miracoli e predicazione. Allora Zaccheo fa molte domande: «È proprio buono come lo dicono? E le sue parole corrispondono ai fatti? La misericordia che Egli predica la usa poi realmente? Per tutti? Anche per i pubblicani? È vero che non respinge nessuno?». E ascolta e pensa e sospira. Un’altra volta è quando uno gli accenna ad un uomo barbuto che passa sul suo asinello carico di masserizie. «Vedi, Zaccheo? Quello è Zaccaria il lebbroso. Da dieci anni viveva in un sepolcro. Ora, guarito, ricompra gli arredi per la sua casa vuotata dalla Legge quando lui e i suoi furono dichiarati lebbrosi».
   «Chiamatelo».
   Zaccaria viene.
   «Tu eri lebbroso?».
   «Lo ero, e con mia moglie e i miei due bambini. La malattia prese la donna per prima e non ce ne accorgemmo subito. I bambini la presero dormendo sulla madre e io nell’accostarmi alla mia donna. Tutti lebbrosi eravamo! Quando se ne accorsero ci mandarono via dal paese… Avrebbero potuto lasciarci nella nostra casa. Era l’ultima… in fondo alla via. Non avremmo dato noia… Avevo già fatto crescere la siepe alta alta, perché neppure fossimo visti. Era già un sepolcro… ma era la nostra casa… Ci hanno mandati via. Via! Via! Nessun paese ci voleva. È giusto! Neanche il nostro ci aveva voluti. Ci mettemmo presso Gerusalemme, in un sepolcro vuoto. Là stanno molti infelici. Ma i bambini, nel freddo della caverna, sono morti. Malattia, freddo e fame li hanno presto uccisi… Erano due maschi… erano belli prima del male. Robusti e belli. Bruni come due more d’agosto, ricciuti, svegli. Erano diventati due scheletri coperti di piaghe… Non più capelli, gli occhi chiusi dalle croste, i piedini e le mani che cadevano in scaglie bianche. Si sono sfarinato sotto i miei occhi, i miei bambini!… Non avevano più figura umana quella mattina che sono morti, a poche ore di distanza… Li ho seppelliti fra gli urli della madre sotto poca terra e molti sassi, come due carogne di animali… Dopo qualche mese è morta la madre… e sono rimasto solo… Aspettavo di morire e non avrei avuto neppure la fossa scavata con le mani degli altri…
   Ero quasi cieco ormai, quando un giorno è passato il Nazareno. Dal mio sepolcro ho gridato: “Gesù! Figlio di Davide, abbi pietà di me!”. Mi aveva raccontato un mendico, che non aveva avuto paura di portarmi il suo pane, che egli era stato guarito dalla sua cecità invocando il Nazareno con quel grido. E diceva: “Non mi ha dato solo la vista degli occhi, ma quella dell’anima. Ho visto che Egli è il Figlio di Dio e vedo tutti attraverso Lui. È per quello che non ti sfuggo, fratello, ma ti porto pane e fede. Vai dal Cristo. Che ci sia uno di più che lo benedica”. Andare non potevo. I piedi, piagati sino all’osso, non mi facevano camminare… e poi… sarei stato preso a sassate, se fossi stato visto. Sono stato attento al suo passaggio. Egli passava spesso per venire a Gerusalemme. Un giorno ho visto, come potevo vedere, un polverume sulla via, e folla, e ho sentito grida. Mi sono trascinato sul ciglio del colle dove erano le grotte sepolcrali e, quando m’è parso di vedere una testa bionda splendere nuda fra le altre ammantate, ho gridato. Forte. Con quanta voce avevo. Tre volte ho gridato. Finché il mio grido gli è giunto.
   Si è voltato. Si è fermato. Poi è venuto avanti: solo. Si è fatto proprio sotto al posto dove ero e mi ha guardato. Bello, buono, con due occhi, una voce, un sorriso!… Ha detto: “Che vuoi che ti faccia?”.
   “Voglio esser mondato”.
   “Credi tu che io lo possa? Perché?”, mi ha chiesto.
   “Perché sei il figlio di Dio”.
   “Credi tu questo?”.
   “Lo credo”, ho risposto. “Vedo l’Altissimo balenare con la sua gloria sul tuo capo. Figlio di Dio, pietà di me!”.
   Ed Egli allora ha steso una mano con un viso che era tutto un fuoco. Gli occhi parevano due soli azzurri, e ha detto: “Lo voglio. Sii mondato”, e mi ha benedetto con un sorriso!… Ah! Che sorriso! Ho sentito una forza entrare in me. Come una spada di fuoco che correva a cercarmi il cuore, che correva per le vene. Il cuore, che era tanto malato, m’è tornato come a venti anni, il sangue ghiacciato nelle vene è tornato caldo e veloce. Non più dolore, non più debolezza, e una gioia, una gioia!… Egli mi guardava, col suo sorriso mi faceva beato. Poi ha detto: “Và, mostrati ai sacerdoti. La tua fede ti ha salvato”.
   Allora ho capito che ero guarito e ha guardato le mie mani, le mie gambe. Le piaghe non c’èrano più. Dove prima era scoperto l’osso, ora era già carne rosea e fresca. Sono corso a un rio e mi sono guardato. Anche il viso era mondo. Ero mondo! Mondo ero dopo dieci anni di schifezza!… Ah! Perché non era passato avanti? Negli anni in cui era viva la mia donna e i miei bambini? Egli ci avrebbe guariti. Ora, vedi? Compro per la mia casa… Ma sono solo!…».
   «Non lo hai più visto?».
   «No. Ma so che è da queste parti e sono venuto qui apposta. Vorrei benedirlo ancora ed esser benedetto per avere forza nella mia solitudine».
   Zaccheo curva il capo e tace. Il gruppo si scioglie.
   Passa del tempo. L’ora si fa calda. Il mercato si sfolla. Il gabelliere, col capo appoggiato ad una mano, pensa seduto al suo banco.
   «Ecco, ecco il Nazareno! », gridano dei fanciulli accennando la via maestra.
   Donne, uomini, malati, mendichi si affrettano a corrergli incontro. La piazza resta vuota. Solo dei ciuchi e dei cammelli, legati alle palme, restano al loro posto, e resta Zaccheo al suo banco.
   Ma poi si alza in piedi e monta sul banco. Non vede ancora nulla perché molti hanno staccato frasche e le ondeggiano come per giubilo e Gesù appare chino su dei malati. Allora Zaccheo si leva l’abito e, rimanendo con la sola tunica corta, si arrampica su uno degli alberi. Va a fatica contro il tronco grosso e liscio, che le sue corte gambe e le sue corte braccia afferrano male. Ma ci riesce e si mette a cavalcioni di due rami come un ballatoio. Le gambe pendono oltre questa ringhiera, ed egli dalla cintura in su si penzola come uno ad una finestra, e guarda.
   La turba arriva sulla piazza. Gesù alza gli occhi e sorride al solitario spettatore appollaiato fra i rami. «Zaccheo, scendi subito. Oggi mi fermo in casa tua», ordina.
   E Zaccheo, dopo un momento di stupore, col viso paonazzo per l’emozione, si lascia scivolare come un sacco a terra. È agitato e stenta a rimettersi la veste. Chiude i suoi registri e la sua cassa con mosse che, per volere essere troppo svelte, sono ancor più lente. Ma Gesù è paziente. Accarezza dei bambini mentre aspetta. Infine Zaccheo è pronto. Si accosta al Maestro e lo guida ad una bella casa con un ampio giardino tutto intorno, che è al centro del paese. Un bel paese. Anzi una città di poco inferiore a Gerusalemme per la edilizia, se non per la vastità.
   Gesù entra e, mentre attende che il pasto sia preparato, si occupa di malati e di sani. Con una pazienza… che solo può essere sua.
   Zaccheo va e viene dandosi un gran daffare. Non stà in sé dalla gioia. Vorrebbe parlare con Gesù. Ma Gesù è sempre circondato da una turba di popolo.
   Infine Gesù congeda tutti dicendo: «Al calar del sole tornate. Ora andate alle vostre case. La pace a voi».
   Il giardino si sfolla e viene servito il pasto in una bella e fresca sala che dà sul giardino. Zaccheo ha fatto le cose con ricchezza. Non vedo altri famigliari, per cui penso che Zaccheo fosse celibe e solo, con molti servi.
   Alla fine del pasto, quando i discepoli si spargono all’ombra dei cespugli per riposare, Zaccheo resta con Gesù nella fresca sala. Anzi per un poco resta solo Gesù, perché Zaccheo si ritira come per lasciar riposare Gesù. Ma poi torna e guarda da una fessura di tenda. Vede che Gesù non dorme, ma pensa. Allora si avvicina. Ha fra le braccia un cofano pesante. Lo pone sulla tavola presso a Gesù e dice: «Maestro… mi è stato parlato di Te. Da tempo. Un giorno Tu hai detto su un monte tante verità che i nostri dottori non sanno più dire. Mi sono rimaste in cuore… e da allora penso a Te… Poi mi è stato detto che sei buono e non respingi i peccatori. Io sono peccatore, Maestro. Mi è stato detto che Tu guarisci i malati. Io sono malato nel cuore perché ho frodato, perché ho fatto usura, perché sono stato vizioso, ladro, duro verso i poveri. Ma ora, ecco, io sono guarito perché Tu mi hai parlato. Ti sei avvicinato a me e il demonio del senso e della ricchezza è fuggito. Ed io da oggi sono tuo, se Tu non mi rifiuti, e per mostrarti che io nasco di nuovo in Te, ecco che mi spoglio delle ricchezze male acquistate e ti do metà del mio avere per i poveri e l’altra metà la userò a restituire, quadruplicato, quanto ho preso con frode. So chi ho frodato. E poi, dopo aver reso ad ognuno il suo, ti seguirò, Maestro, se Tu lo permetti…».
   «Io lo voglio. Vieni. Sono venuto per salvare e chiamare alla Luce. Oggi Luce e Salvezza è venuta alla casa del tuo cuore. Coloro che là, oltre il cancello, mormorano poiché Io ti ho redento sedendomi al tuo convito, dimenticano che tu sei figlio di Abramo come essi e che Io sono venuto per salvare chi era perduto e dare Vita ai morti dello spirito. Vieni, Zaccheo. Hai compreso la mia parola meglio di tanti che mi seguono solo per potermi accusare. Perciò d’ora in avanti sarai meco».
   La visione cessa qui. (6, 417)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

niedziela, 12 stycznia 2025

(5) Przysmaki duchowne: Ziarno gorczycne (Kazanie 2)

ZIARNO GORCZYCNE,1
gdy uroście zstaje sie drzewem.


   Tak wielka jest pilność gospodarstwa ludzkiego około pożywienia doczesnego, iż wszystkie role swoje z wielką pracą sprawując, radzi by nie tylko wszystkie swoje obszary, rozmaitem nasieniem jako nalepiej zasiali, ale i temu by nie radzi, aby im który zagon, albo która brózda odłogiem zostać miała. Na co jeśli nie mają dostatku nasienia z gumna swojego, tedy i kupnem, i pożyczanym sposobem, dostają nasienia; a nawet i z kim inszym zamnożystszym naspół zwykli siać niektórzy, aby tylko wszystko co mają zrobić i zasiać, i poprzątać mogli. Które staranie ich gdy jest w mierze swej przystojne jest, i nie ma żadnej nagany, gdyż jako Ptak do latania, i Koń do biegania, tak człowiek jest stworzony do roboty, aby w pocie czoła swego szukał pożywienia,
2którą robotę zalecając Mędrzec Żydowski mówi:3 Nie miej w nienawiści Chleboróbstwa które stworzył Nawyzszy, czego poważniejsze i daleko więtsze zalecenie czyni, i sama istotna Mądrość Jezus Chrystus, który nazwał Ojca swego oraczem, a wszystek świat rolą, a wszystko Królestwo niebieskie z Synami i dziedzicami jego, przyrównał do nasienia dobrego, wszystkie zaś złe ludzie przyrównał do Kąkolu od nieprzyjaciela posianego, a tego wszystkiego żeńcami nazwał Anioły swoje. Godne tedy pochwały chleboróbstwo. Abowiem żywi i Papieża i Kardynały i Biskupy, i wszystko duchowieństwo. Godne pochwały chleboróbstwo; bo żywi Cesarze, Króle, Książęta, Senatory, Żołnierze, Rzemieslniki, i wszystek lud pospolity. I gdyby chleboróbstwo ustało musiałby tak znędznieć świat, jako był znędzniał czasu onego strasznego głodu, w który tylko przez trzy lata i sześć Miesięcy, za czasu Heliasza Proroka,4 zstało się nieb jako Miedziane, a ziemia jako żelazna żadnego sprawowania nie przyjmująca, i żadnego też pożytku z siebie nie przynosząca. Co jeśli dobra jest rzecz siać i orać dla pożywienia ciała skazitelnego, daleko lepsza jest orać i siać, dla pożywienia dusze nieśmiertelnej. Do czego każdego człowieka upomina Syn oracza nebieskiego, mówiąc: PODOBNE JEST KRÓLESTWO NIEBIESKIE ZIARnu gorczycnemu, które wziąwszy człowiek, posiał je na roli swojej, które chociaż namniejsze jest miedzy wszelkiem nasieniem, ale gdy uroście więtsze jest nad wszystkie jarzyny, tak iż zstaje sie drzewem, na które Ptaszkowie niebiescy przylatują, i mieszkają na gałązkach jego. Do której siejby tak pożytecznej będę M. W. namawiał, imieniem oracza powszechnego, tylko proszę o pilne i łaskawe słuchanie.
  
5Godna zaprawdę podziwienia wielka moc Pana Boga nieogarnionego, który maluchnym rzeczom dał tak wielką moc wnętrzną, iż z nich rzeczy wielkie wyrastają. 6Dosyć niewielkie jaje Krokodylowe, które jest mało co więtsze od jaja Gęsiego, a przedsię z tak małego jaja wyrasta Krokodyl, który jest barzo wielki i ogromnej miązszości, a długości tak wielkiej że dorasta łokci dwudziestu i czterech. 7Dosyć drobna jest ikra Wielorybowa, przedsię z niej wiążą sie Wielorybięta, z których każdy przychodzi do tak ogromnej wielkości, że brzuchem swoim samym okrom głowy i ogona, zalęże czworostaj roli, a wielkość głowy jego jaka by była, znać to dobrze po oczach jego, które są tak wielkie, że w dołkach ich może sie zmieścić po dwudziestu chłopów. 8Więc i Żołądź niebarzo też wielka, a przedsię z jednej wyrasta Dąb wysoki, i miąższy, i gałęzisty, i wielką obfitość Żołędzi rodzący. Jednakże miedzy temi i inszemi tym podobnemi dziwami, nie masz dziwu więtszego nad ten, który sam Pan dziwny i wielkie dziwy czyniący, za cudowny dziw udaje mówiąc: iż z Ziarneczka gorczycnego, między wszystkiemi nasieniami namniejszego, wyrasta drzewo tak wielkie, iż Ptaszkowie niebiescy przylatują i mieszkają w gałąskach jego, czego doznali ci którzy w ziemi świętej bywali, i napatrzyli sie tak wielkich drzew z tego namniejszego Ziarneczka gorczycnego wyrastających, iż pod jedną gałęzią jego garncarze całe lato jako w chłodniku robiąc, z tejże jednej gałęzi natrzęśli pułkorcza nasienia. Tym podobieństwem dziwnym jescze dziwniejszą rzecz znaczy nam przedwieczna Mądrość. 9A cóż takiego? to a nie co inszego, podaje do wyrozumienia naszego – iż maluchne Cnoty ludzi w gorzkości Pokuty na świecie żyjących, wyrastają w nieogarnioną wielkość zasługi Królestwa niebieskiego, i siągają wierzchem swym społeczności towarzystwa Aniołów świętych, 10przez Ptaszki niebieskie słusznie przeznaczonych. Abowiem na kształt ptaszków niebieskich, mając mieskanie i siadła swoje górne, ustawicznym śpiewaniem swoim chwalą Stworzyciela nieba i ziemie, bez przestanku śpiewając, Święty, Święty, Święty, Pan Bóg zastępów. Więc do tego jako Ptaszkowie niebiescy ochotnie na ziemię zlatują, gdy ujrzą na niej ponętę swemu przyrodzeniu i smakowi przyzwoitą, tak Aniołowie Święci chętliwie zstępują z nieba na te niskości Ziemskie, do ludzi Bogobojnych, którzy są barzo smaczną ponętą i przyjemną potrawą Aniołom Świętym, jako ci których sam dziedzic Królestwa niebieskiego, nazywa nasieniem dobrym, i Synami Królestwa Bożego, jako to znać z onego wdzięcznego głosu jednego ptaszka niebieskiego Rafała świętego,11 tak do Tobiasza Bogu miłego mówiącego – Ja jestem Rafał Anioł jeden z Siedmi Duchów którzy stoimy przed Panem. A teraz mię posłał Pan abym cię uzdrowił, i Sarę Żonę Syna twego, przetoż oznajmuję wam to, iż dobra jest Jałmużna z Postem, lepiej niż skarby Złota chować, i gdyś sie ty modlił z płaczem i odbiegając obiadów swoich, chowałeś i grzebł umarłe, ja modlitwy twoje ofiarował Panu. A takich Ptaszków niebieskich do posługi ludzkiej ochotnych, iż jest pełne niebo, dosyć poważnym jest świadkiem tego Apostoł święty jasnością niebieską oświecony, i w niebie miedzy Aniołami świętemi, przez objawienie istotnej Mądrości niebieskiej wyćwiczony, który mówi:12 Wszyscy są służbistemi Duchami, posłanemi dla tych którzy mają otrzymać dziedzictwo zbawienia. Czego daleko mamy poważniejsze świadectwo od samego Pana wszystkich Aniołów, który wziąwszy dzieciątko małe i postawiwszy je miedzy Zwolennikami swoimi, rzekł do nich: PILNUJCIE tego abyście nie zgorszyli żadnego z tych. Abowiem powiadam wam, iż Aniołowie ich, zawsze patrzą na oblicze ojca mego który w niebie jest: Co jeśli ci ptaszkowie Niebiescy, siadają na słabiuchnych gałążkach, tych latorośli dziatek maluchnych, na których tylko widzą sam jeden owoc niewinności na Chrzcie świętym, z sczerej łaski Bożej, bez wszelakich zasług darmo otrzymanej, a cóż mniemasz jako prędzej przylatują, i ochotniej odpoczywają na gałęziach, tych drzew dobrych, na których się obficie rodzą one roskoszne owoce Ducha – które Paweł święty wylicza, mówiąc:13 Owoc Ducha, jest Miłość, Radość, Pokój, Cierpliwość, Powolność, Dobroć, Skromność, Cichość, Wiara, Mierność, Wstrzemieźliwość, Czystość. Wielki tedy to dziw Chrześc. M. iż tak maluchnych ziarneczek Cnót ludzkich, w gorzkości Pokuty świętej uczynionych, tak wielkie zasługi wyrastają, które wierzchem swoim siągają Królestwa Niebieskiego. Co abyście tym lepiej zrozumieć mogli – Ukażę M. W. kilka drobniuchnych Ziarneczek gorczycnych, z których wielkie drzewa porosły. 14A cóż proszę może bydź drobniejszego, i do Ziarneczek gorczycnych podobniejszego, nad one drobniuchne pieniążki, które ubożuchna Wdowa włożyła do skarbnice Bożej? A przedsię z tych tak wielka zasługa urosła, iż przeszła zasługę onych wszystkich Bogaczów, którzy wielkie dary i kosztowne klejnoty z nią pospołu kładli na Ofiarę Pańską, na co mamy świadka nawierniejszego Jezusa Chrystusa mówiącego: ZAPRAWDĘ TA WIĘCEJ NAD WSZYSTKIE WŁOŻYŁA. A iż nawięcej włożyła, tedy idzie za tym, że też nawiększą zapłatę wzięła, od tego który sprawiedliwą wagę trzymając w rękach swych, każdemu oddaje zapłatę, według miary zasługi jego, zrzucając z niej precz, tych którzy nie doważają – Jako uczyniono Królowi Baltazarowi,15 i mało nie uczynili onemu Piotrowi mytnikowi,16 któremu kazano przykładać do wagi onego bochenka chleba, poniewoli ubogiemu rzuconego.
  
17Więc jescze cóż proszę może bydź drobniejszego, nad onę Pokutę jawnogrzesznika z daleka stojącego, i oczu swoich w niebo podnieść nieśmiejącego, i w skruszonym sercu swoim, tylko pięć słówek maluchnych, jako pięć Ziarnek gorczycnych siejącego, i pięścią swoją własną, jako broną o piąci zębach zawłóczącego, a przedsię ten maluchny drobiazg jego, urósł w tak wielkie drzewo usprawiedliwienia, że ten Pan, który wszystkie sprawiedliwości ludzkie sądzić będzie, własnemi usty swojemi powiedział: ZAPRAWDĘ POWIADAM WAM, iż zstąpił do domu swego usprawiedliwiony. A usprawiedliwienie od sędziego najsprawiedliwszego przyznane, iż podnosi człowieka do osiągnienia Królestwa Niebieskiego, i społeczności Aniołów Niebieskich, nie masz w tym żadnej wątpliwości, jako to znać z wywodu Pawła świętego, który pyta Rzymian, mówiąc:18 A któż będzie skarżył na wybrane Boże? Bóg który usprawiedliwia? A któż ich będzie potępiał? Chrystus Jezus który umarł, i który Zmartwychwstał, który jest na prawicy Bożej, który też przyczynia sie za nami? Któremi słowy potężnie tego dowodzi, co na początku tejże Kapituły powiedział: Iż nie masz żadnego potępienia tym, którzy są w Jezusie Chrystusie, który nas wyzwolił od zakonu grzechu i śmierci.
  
19Co jeślibyś się jescze chciał przypatrzyć ostatecznej Pokucie, łotra na prawicy Odkupiciela świata wiszącego, i tę znajdziesz tak drobną, iż zaledwie podobna jest Ziarneczku gorczycnemu. Bo zaledwie wyrzekł siedm słówek maluchnych, za wszystkie siedm grzechów śmiertelnych, których przez wszystkie dni żywota swego był pełen, a przedsię gdy wyrzekł one drobniuchne słówka: Panie pamiętaj na mnie, gdy przyjdziesz w Królestwo twoje, zaraz tak sie przyjęły na bujności Miłosierdzia Chrystusowego, i w oczemgnieniu urosły w taką wysokość, że Raju dosiągnęły, jako o tym jawnie świadczy, ten Pan, który sam ręką swą Raj sczepił, i jest szafarzem roskoszy jego, gdy rzekł do niego: ZAPRAWDĘ POWIADAM CI ŻE DZIŚ BĘDZIESZ ZE MNĄ W RAJU. Toć nieomylnie obiecuje wszystkim prawdziwie pokutującym, zacny Doktor wszystkiego pogaństwa, gdy mówi:20 Ten ucisk tuteczny krótki i lekki sprawuje nam na wysokości wiekuistą wagę chwały, z czego sie ciesząc Mędrzec Żydowski, tak mówi na pobudkę inszym.21 Troszeckem pracował a znalazłem sobie wielkie odpoczywanie.
  
22Co jeślibyś już chciał wiedzieć skąd to pochodzi, że tak małe ziarneczko gorczycne Cnót w gorzkością Pokuty posiane, tak wysoko i tak krzewisto roście. Wiedzże naprzód iż to pochodzi z nieogarnionej wszechmocności Stworzyciela, który samą potężnością słowa swego, stworzywszy z niszczego wszystkie rzeczy widome i niewidome, około samego człowieka taką pracą podjął, iż go własnemi rękami swojemi ulepił z ziemie, i własnemi rękami swojemi ulepił z ziemie, i własnemi usty swojemi natchnął weń dech Żywota, 23skąd sie domyślaj, iż to naprzód dlatego uczynił, aby dusza na wyobrażenie i podobieństwo Boże Stworzona, wchodząc w tę glinianą i błotną chałupę, nie miała żadnej przyczyny Pychy, i nadętości, ale aby umiała sie uniżać przed Panem i Stworzycielem.24 swoim, niosząc na sobie przybytek nie ze złota, ani z Srebra, ani z Miedzi urobiony, ale z sczerego błota i z mułu ziemie, która jest fuzem i drożdżami wszystkich żywiołów.
  
25A do tego aby dusza wchodząc w ziemię, czuła sie bydź kmieciem Pańskim, którym go dawno nazwał on zacny Arcybiskup Gnieźnieński Wojciech święty, który w onej poważnej i Zbawiennych tajemnic pełnej pieśni swojej Bogarodzica, Kmieciem Bożym nazywa Adama, co jeśli Ociec Kmieć tedyć wszyscy synowie jego Kmiecięta, i Papieże, i Cesarze, i Królowie wszyscy, od nawiętszego aż do namniejszego, z których każdy powinien swą ziemię na której jest osadzony tak sprawować, aby we wszystkich zmysłach, i członkach z ziemie ulepionych mogli sie prędko przyjąć, i jako nabujniej rość wszelkie nasienia z gumna Bożego pochodzące. Na co nie lada ziemię obrał, ten który wszystkę ziemię Stworzył, ale obrał ziemię napłodniejszą, i do wszelkich urodzajów nasposobniejszą, żeby sprawca jej nie mógł mieć żadnej wymówki, niepłodności i nadaremnej utraty, pracy swojej i zguby nasienia Pańskiego. Bo jeśli tej ziemi którą nogami cielesnemi depczemy, dał taką sposobność że rodzi rozmaite drzewa, niektóre rodzą Figi, Pomarańcze, Daktyly, Kassją, Cynamon, Pomagranaty, Cytryny, jeśli dał taką płodność ziemi, iż rodzi rozmaite zboża, na pożywienie skazitelnego brzucha, rodzi rozmaite zioła i przysmaki i lekarstwa, wypusczając z siebie Szafrany, Pieprze, Wina, Balsamy, pogotowiu dał więtszą sposobność tej ziemie ciała naszego, dla rodzenia zasług zbawienia wiecznego. Takać ziemia była Abla niewinnego26 na której maluchne Ziarneczko cierpliwości, urosło do zasługi Królestwa niebieskiego wiecznemi pociechami napełnionego. Takać była ziemia Enocha Bogobojnego, który z Bogiem chodził i wzięty jest od niego do wiecznych roskoszy. Takać ziemia była Noego Sprawiedliwego,27 który sie podobał Panu Bogu, i zachowany jest od Potopu powszechnego. Takać ziemia była Józefa świętego,28 który zaprowadzony w Pogańską ziemię, na której sie nic inszego nie rodziło jedno pokrzywy, oset, i ciernie, przedsię jego ziemia rodziła roskoszne i barzo pachniące owoce Cnót świętych, cierpliwości, wierności, czystości, rostropności, i inszych aż po dziś dzień kwitnących, i nie tylko po wszystkim świecie, ale też po wszystkim niebie pachnących. Ale i ona ziemia Dawida,29 Jozafata, Ezechiasza, Jozjasza, i inszych pobożnych Królów, iżali zła była która rodziła miłość nieprzyjaciół, rodziła nabożeństwo, mnożyła ludzkość. Więc i one maluchne niweczki trojga30 dziatek w Babilonie będących,31 iżali złe były, na których sie rodziła, tak wielka wstrzemieźliwość od roskosznych potraw stołu Królewskiego. Takać ziemia była i onych świętych Pań, Sary, Hester, Judyt, Zuzanny, i inszych wielu których, wysokość, i wielkość zasług dorosła Królestwa niebieskiego. Co jeśli tak dobra ziemia była starego pola, pod przeklęctwem onego Zakonu, który żadnego nie mógł przywieść do doskonałości? a cóż mniemasz o tej bujnej nowinie, której Pan Bóg tak błogosławił, iż zesłał na nię jednorodzonego Syna swego, Który na ziemi widziany jest i z ludźmi obcował, w ciele z naszej ziemie wzięty, którą tak uczcił i tak podwyzszył, iż po Bogu nie masz nic nad ziemię naszą wyzszego i zaczniejszego? Abowiem nasza ziemia, zaniesiona jest na prawicę Majestatu na wysokości, tak iż każdy z nas patrząc na Jezusa Chrystusa, i teraz oczyma wiary, i potym oko w oko może śmiele mówić: To jest kość z kości mojej, i ciało z ciała mojego.
  
32Ale iż kożda ziemia by była nalepsza, prędko zdziczeje, gdy odłogiem będzie porzucona, i nie będzie mieć koło siebie pilnego sprawowania, dlategoż powszechny oracz wszystkiej ziemi, i sprawca wszystkich ludzi, z ziemie ulepionych, chcąc aby ta ziemia jego lada czym nie zarosła z skłonności zmysłów do złego, dlatego posyłał zawsze sprawce swoje, Patriarchy, i Proroki i Kapłany, czyniąc je oraczami, i roskazując im głosem swym niebieskiem, aby skowali miecze swe na płużne żelaza,33 i włócznie swoje na kosy, nie na co inszego jedno aby ziemię serc ludzkich orali, i bruzdy na niej czynili, na przyjęcie nasienia Pańskiego, o czym sam Pan mówi do ludu Izraelskiego, przez Proroka Ezechiela GÓRY IZRAELSKIE GAŁĘZIE WASZE ROZPUSCZAJCIE,34 i owoc swój przynoście ludowi mojemu, boć blisko jest aby przyszedł, i nawróczę sie do was, i będziecie oranemi a weźmiecie w się nasienie. Dosyć pilno i głęboko orał Izajasz Prorok, gdy szerokiem lemieszem, i potężnem krojem strofowania, wołał: Biada narodowi grzesznemu,35 ludowi obciążonemu nieprawością, nasieniu złemu, synom niecnotliwym, opuścili Pana, bluźnili świętego Izraelskiego, odwrócili sie wstecz. Dosyć głęboko tenże orał, gdy płużne żelaza swoje zapusczał aż w pośrzodek ziemie, w której jest zakryte Piekło, które on im odkrywał i ukazował, mówiąc:36 w dzień pomsty Pańskiej, i w rok odpłaty Syjonu obróczą sie strumienie jej w smołę, a proch w siarkę, i będzie pałać ziemia, jako smoła we dnie i w nocy, nie będzie ugaszona na wieki, będzie wstępował wzgórę dym jej, od narodu do narodu, i posiądą tamtę ziemię bąk, i jeż, i bocian, i kruk, a poroście w domach ich ciernie, i pokrzywy, i ostropest po murach ich, i będzie łożyskiem Smokom, i pastwiskiem strusom, i zbiegną sie tam źli Duchowie, puł człowieka i puł osła, a dziki mąż będzie wołał jeden na drugiego. Tam będzie legać jędza, bo tam sobie znalazła pokój. Dosyć głęboko orał, on zacny Prorok Hieremiasz w żywocie matki swojej poświęcony, który widomie jarzmo na szyi swojej nosząc, miedzy ludźmi chodził, upominając ich, aby sobie kopali nowiny nowych Cnót, i nowych zasług, ażeby nie siali miedzy czerniem złośliwych nałogów swoich. Dosyć głęboko orał i Joel Prorok, który siągając skrytości serca ludzkiego, wołał w słowie Bożym: NAWRÓĆCIE SIE DO MNIE WE WSZYSTKIEM37 SERCU WASZYM, w poście, w płaczu i łkaniu, i KRAJCIE SERCA WASZE; a nie odzienia wasze. Ale i wszyscy inszy Prorocy i Kapłani, nie co inszego czynili, jedno byli sprawcami onej roli, którą Król Dawid kupił u Areuni, na której potym syn jego Salomon zbudował Kościół Pański, nie na co inszego, jedno aby na tej roli, na której sie przedtym rodziły pożytki docześne, za praczą oraczów docześnych, potym sie mogły rodzić pożytki zbawienne, za sprawą robotników Duchownych. Takim był sprawcą dobrym on zacny Kapłan nawyzszy Oniasz, za którego świątobliwością, tak Prawa Boże, jako i Koronne, z pilnością chowane były. Takim był dobrym sprawcą i on zacny Syn jego Symon,38 który za żywota swego podparł domu, i za dni swoich potwierdził Kościoła, który uleczył lud swój, i wybawił go od zatracenia, który był jako jutrzenka w pośrzodku mgły, i jako miesiąc pełny we dni swoje, i jako słońce błyszczące sie, tak on świecił w domu Bożym. Takich było wiele i inszych, którzy tę ziemię pilnie sprawując, siali na niej nasienie dobre, które brali tak z przykazania Bożego w prawie Mojżeszowym opisanego, jako i z wnętrznego natchnienia Ducha świętego, przez usta ich tak do ludzi mówiącego:39 Jako desc i śnieg pada z Nieba, a tam sie więcej nie wraca, ale napawa ziemię i tak ją odwilża, iż daje nasienie siejącemu i chleb jedzącemu, tak będzie słowo moje które wynidzie z ust moich, nie wróci sie do mnie próżne, ale uczyni comkolwiek chciał, i posczęści sie mu w tym na co mie posłał? Takim ci rozsiewaczem był on wielki Prorok Ezajasz, który zgromadziwszy wszystkie Książęta Izraelskie, i wszystek lud pospolity wypuszczał nasienie słowa Bożego mówiąc:40 SŁUCHAJCIE NIEBIOSA, I BIERZ SOBIE W USZY ZIEMIO, bo Pan mówił wychowałem syny i podwyższyłem je, a oni mną wzgardzili – poznał wół Pana swego, i osieł żłób Pana swego, a lud Izraelski nie poznał mię, i lud mój nie zrozumiał. Takim był rozsiewaczem i on Prorok w Żywocie macierzyńskim poświęcony, wszystkim głosem wołając:41 ZIEMIO ZIEMIO ZIEMIO słuchaj słowa Bożego. Insze zaś wszystkie role, które nie miały takich sprawców i takiego nasienia, wszystkie były podobne onej roli, którą widząc Król Żydowski Salomon mówi:42 Szedłem przez rolą człowieka leniwego, i przez winnicę męża głupiego, alić oto wszędy zarosło pokrzywami, i wszystek wierzch, okryło ciernie. Takieć były one wszystkie role Bałwochwalskie, na których tak wiele było tych pokrzyw parzących, ciała i wszystkie zwierzchowne zmysły, tak barzo wiele było ostrego ciernia kolącego dusze, i wszystkie władze i chęci jej, iż już narosło było barzo wiele gajów Szatańskich, w których bluźnierstwa swoje odprawowali, wieszczkowie i czarownicy, i fałszywi Prorocy i Kapłani Bałwochwalscy, od której gęstości i krzewistości pokrzyw i ciernia, i sama nawyborniejsza ziemia Żydowska nie była wolna, bo i onę nakochańszą winnicę Pańską, jusz byli zaszpecili i zagęścili, jako na to narzeka sam powszechny wszystkiego świata oracz mówiąc:43 Sprawiłem Winnicę wyborną, i ogrodziłem ją, i wybrałem z niej kamienie, i zbudowałem wieżę w pośrzodku niej, i postawiłem w niej Prasę, i czekałem aby rodziła jagody Winne, alić ona narodziła ciernia i głogu. A iż go w się zapuściła. Otóż ja (mówi Pan) od niej odejmę płot i będzie ku roztargnieniu, rozwalę parkan jej, i będzie ku podeptaniu i położę ją pustą, i nie będą jej obrzynać, ani okopywać, i zaroście wszystka głogiem i cierniem, i obłokom moim zakażę aby na nie dzdza nie puszczali. Co wszystko iż sie wypełniło nad złośliwemi Żydami, wszyscy to na oko widzimy, a przedsię tego sobie nie uważamy i bać sie nie chcemy, aby toż albo co gorszego nie zstało sie Winnicy naszej Chrześciańskiej, która w pierwszym Kościele będąc tak wyborną, że w niej pełno było Męczenników, i Wyznawców świętych, i ludzi w wielkim nabożeństwie i bogobojności żyjących, a teraz namnożyło sie barzo wiele Heretyków, i odszczepieńców, i fałszywych Chrześcian, miedzy któremi więcej jest głogu i ciernia niżli miedzy niewiernemi i od Boga wzgardzonemi Żydami, gdyż znajdują sie tacy ludzie Chrześciańscy, którzy więtsze lichwy biorą niż Żydowie, i owszem i samym Żydom na lichwę pieniędzy pożyczają. A strony Pijaństwa, i wszeteczeństwa, i rozmaitych potwarzy i fałszów, nie masz tak wielkich miedzy Żydami, jako miedzy Chrześcianmi. Zaprawdę trzeba by sie nam barzo lękać onej strasznej groźby Pawła świętego tak mówiącego.44 Ziemia która bierze w się descz, i czyni pożytek tym którzy ją sprawują, bierze błogosławieństwo od Boga, ale która rodzi ciernie i oset, wzgardzona jest i bliska przeklęctwa, której skończenie będzie ku spaleniu. A któremusz to przeklęctwu i któremu spaleniu? Onemu nastraśniejszemu, którym przy ostatnim Sądzie pałać będzie wszystek świat, wypalając wszystkie wsi i Miasta, wypalając wszystkie lasy i puscze, wypalając wszystkie Pagórki i wszystkie góry, od samych fundamentów ich, aż nad wierzchy ich, wynosząc sie piętnaście łokci, i zasiągając tam płomieniem swoim gdzie przedtym zasiągały wody potopowe. A gdy Sędzia nasprawiedliwszy, odprawi on swój ostatni Dekret straśniejszy nad wszystkie gromy, i nad wszystkie pioruny, które były i są, i do skończenia świata będą. Idźcie przeklęci w ogień wieczny, który jest zgotowany Szatanowi i Aniołom jego. Zaraz on wszystek ogień ze wszystkim dymem i kwasem swoim, zagmatwa wszystkie Szatany i wszystkie ludzie Potępione, i zstąpi z niemi do odchłani Piekielnych, i tam się złączywszy z ogniem Piekielnym, będzie palił te pokrzywy i to złe ciernie, aż na wieki nieskończone. Wyrwiciesz tedy pokrzywy, i wykopajcie ciernie, i wychędożcie tę ziemię Pańską, na pożytki zbawienne tak przysposobioną, 45iż ma onę oboję wilgotność, którą sobie Córka Kalibowa uprosiła od Ojca swojego, mówiąc:46 Dałeś mi ziemię wilgotną z dołu, dajże mi jeszcze wilgotną i z góry. 47A takać jest ziemia nasza, która dosyć ma wilgotności dolnych z wielkich rzek pożytków Ziemskich, nad wszystkie zasługi ludzkie aż z brzegu wylewających, któremi pokrapiając ziemię swoję on Pastuszek ubogi, na Królestwo Żydowskie od Boga powołany, pomnażał w sobie wdzięczność tak mówiąc, spodziwieniem do Ojca miłosierdzia i Boga wszelakich pociech48Panie a cóż jest człowiek że o nim pamiętasz, albo co jest Syn człowieczy że go nawiedzasz? Troszkęś go tylko od Aniołów umniejszył, czcią i chwałą ukoronowałeś go, i postanowiłeś go nad sprawami rąk twoich, poddałeś wszystko pod nogi jego, Owce i Woły, i Zwierzęta polne, Ptastwo niebieskie, Ryby Morskie. Tą wilgotnością dolną pomnażały sie w wdzięczności i dziękczynienia Bogu, one troje dziatek które w ognisty piec Babiloński wrzucone,49 nie dały z siebie wysuszyć tej wilgotności, ale wszystkiego Stworzenia wzywały, aby społem z nimi Błogosławili Pana, nad wszystko błogosławionego. Przeciwna zaś jest ziemia nasza, abowiem z tej dolnej wilgotności dobrodziejstw Bożych nie chce rodzić wdzięczności i dziękczynienia, ale rodzi roskoszy i zbytki które są brzydkie Bogu, i szkodliwe Zbawieniu naszemu. Abowiem roztywszy i rozgrubiawszy, wierzgamy przeciwko dobrodziejowi naszemu. Pojrzy proszę na bogacze tego świata, a szukaj na ich ziemi nabożeństwa i dziękczynienia Panu Bogu, szukaj na ich ziemi uczynków miłosiernych od Boga pod zbwieniem przykazanych, a znajdzieszże ich? Znajdziesz? ale łupiestwa i ucisk ubogich ludzi, który z krzykiem wielkim wstępuje do Boga pomsty wołając, o prędką pomstę na ich okrucieństwo.
  
50Ale i na wilgotności górnej wierzchniego pokropienia łaski Bożej, bynajmniej nie schodzi ziemi naszej, abowiem pokrapia Pan góry z wysokości swojej,51 spusczając descz, tak poranny jako i wieczorny,52 według upodobania wiernych swoich, jako o tym świadczy Król i Prorok, mówiąc:53 Descz pomyślny oddzielisz dziedzictwu twemu Panie. A komuż z was zchodzi, na tym zbawiennym dżdżu porannym i wieczornym? 54A za obłoki Kaznodziejów przez Bogomyślność nad ziemią latających, i wody zrzódeł Zbawicielowych w się nabierających, nie pusczają na was dzdża i porannego i wieczornego, każąc wam i po ranu i po obiedzie, 55i spusczając na was pokropienie poranne, tak z tajemnic starego zakonu, który był po ranu, 56jako i z tajemnic nowego zakonu który był wieczór. A cóż za pożytek z tej wilgotności górnej, iżali jest jakie polepszenie w Cnotach świętych – i zasługach Niebieskich pomnożenie? i owszem pogorszenie, iż gdyby powstał od umarłych Ozeasz Prorok, musiałby bez przestanku wołać:57 Nie masz prawdy, nie masz Miłosierdzia, nie masz sprawiedliwości Bożej na ziemi, ale złodziejstwo, kłamstwo, mężobójstwo rozmnożyło sie na ziemi, i krew krwie dosiągnęła.
   Nie dziwujciesz sie tedy, że Pan Bóg na was przepuscza bezecne Pogany, którzy spustoszeniem wielkiem psują ziemię waszę, paląc ogniem i rozmaitem orężem zguby, bo nie podobają sie powszechnemu gospodarzowi wszystkiego świata, te przeklęte owoce ciała, które sie dosyć bujno rodzą na ziemi waszej, które nam wszystkiem wyrzuca na oczy Paweł święty, mówiąc:
58Jawne są uczynki ciała. A te są, Nieczystość, Plugastwo, Wszeteczeństwo, Psota, Bałwochwalstwo, Czary, Nieprzyjaźni, Swary, Nienawiści, Gniewy, Zwady, Niezgody, Roztargnienia, Zazdrości, Mężobójstwa, Pijaństwa, Obżerstwa, i tym podobne, które ktokolwiek czyni, Królestwa Bożego nie osiągnie. A czemuż? Abowiem te wszystkie rzeczy mają jakąś obłudną słodkość swoję, a Królestwo Niebieskie podobne jest Ziarnu gorczycnemu, gorzkość Pokuty świętej znaczącemu, która maluchną przykrością swoją doczesną, jedna człowiekowi niewysłowione pociechy Królestwa niebieskiego, których oko nie widziało, ucho nie słyszało, i serce ogarnąć nie może. Słuszniej byśmy tedy uczynili, gdybyśmy według tej Zbawiennej porady Anioła, wielkiej porady Pana i Zbawiciela naszego, sprawili rolą serca naszego, i posiali na niej to Ziarno gorczycne, które zalecając nam własnemi usty swojemi, mówi: POKUTĘ CZYŃCIE, A PRZYBLIŻY SIĘ WAM KRÓLESTWO BOŻE.
   Rzuczciesz sie wszyscy do tego Ziarna gorczycnego, które każe Pan Chrystus brać i siać na roli swojej kożdemu człowiekowi. Z których słów, tego sie ma kożdy z nas domyślać, iż kożdy kto sie mieni bydź człowiekiem,
59 na podobieństwo i wyobrażenie Boże stworzonym, i po zepsowaniu natury60 przestępstwem pierwszych rodziców naprawionej przez śmierć okrutną, i Krew nadrozszą Jezusa Chrystusa, powinien wziąć to Ziarno gorczycne Pokuty świętej, gdyż wszyscy grzeszemy, i w wielu rzeczach obrażamy. 61Co jeślibyście radzi wiedzieli która jest rola swoja, wiedzże iż nie ta na której zwykłeś siać Pszenicę, Żyto, jęczmień, Hreczkę, Owiec, i insze rozmaite zboża. Abowiem Pańska jest ziemia i wszystka zupełność jej. A ty będąc do czasu gościem, musisz w krótkim czasie odejść wszystkich majętności swoich, ruchomych i nieruchomych, i jakoś nago przyszedł na świat, tak nago pójdziesz z niego, nawet i to ciało twoje w którym teraz żywie dusza twoja, obróci się w ziemię z której jest wzięte i ulepione. Na której jeśli za żywota posiejesz, Ziarno gorczycne, Pokuty prawdziwej, chociajby i przy samym skonaniu, bądźże pewien tego że tak wysoko uroście, iż nie tylko towarzystwa Anielskiego dostąpi, ale i społeczności Chrystusa Pana naszego, Boga nad wszystko błogosławionego, jako nas upomina Apostoł Pański mówiąc:62 Potrzeba aby to skazitelne przyoblekło nieskazitelność, i śmiertelne tę nieśmiertelność, przez łaskę Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa, którego czekamy, który odnowi ciało nikczemności naszej, wykształtowawszy je do Ciała jasności swojej, w czym nas i sam Zbawiciel nasz upewnia mówiąc:63 Na ten czasz ludzie sprawiedliwi będą sie lśnąć jako Słońce w Królestwie Ojca mego, czego kto by sobie nie życzył a zwłaszcza za tak małą pracą, nie byłby zaprawdę człowiekiem, nie tylko Chrześciańskim który powinien o tym wiedzieć i pamiętać, iż wszystkie męki tego świata, nie są za równo godne onej chwały, która w nas będzie objawiona, ale i niegodzien bydź zwany człowiekiem światowym, gdyż ludzie świetcy barzo wiele prac wielkich sieją, a przedsię z nich nic nie żną, tylko chwast i bluscz rzeczy docześnych barzo prędko przemijających, z których sie naśmiewając Prorok mówi:64 Nasialiście wiele a małoście wnieśli, jedliście aleście sie nie najedli, piliście a nie upiliście sie, przykrywaliście sie a nie zagrzaliście. A czemusz? daje tego przyczynę drugi Prorok mówiąc,65 Ostatek66 czego nie zjadła gąsienica, pojadła Szarańcza. A czego nie dojadła Szarańcza, pojadł chrząszcz. A to sprośne i szkodliwe robactwo, nie co nam inszego znaczy, jedno gąsienica znaczy pożądliwość ciała, która na kształt67 gąsienice, nie myśli o żadnej inszej rzeczy jedno o brzuchu, Szarańcza zaś znaczy pożądliwość oczu. Abowiem na kształt Szarańcze, lata po rozmaitych miejscach, szukając zielonej paszy swojej. 68Chrząszcz zaś znaczy Pychę żywota, która na kształt chrząszcza, z szumem i chrzęstem wielkim lata z upodobaniem swoim. I te to są nienasycone bestie, które pożyrają wszystkie siejby ludzi świeckich, tak iż chociaż wiele mają wsi, i miast, i Zamków, i poddanych, i Handlów, i przemysłów, przedsię co dalej to w więtsze długi laża, i z nich aż do samej śmierci wyleść nie mogą. O jako wyborną Pszenicę sieje Żołnierz sypiąc Talery, i czerwone Złote, za konie pocztowe, i rynsztunki na nie. Sprawując skarbne wozy, i sprzągając Woźniki, kupując szable i pułhaki. A cóż żnie z tej siejby swojej, żnie prace i rany, i guzy, i postrzały, i rozmaite nieprześpieczności zdrowia nie tylko cielesnego, ale czasem i dusznego, gdysz upatrzył to i sam pogański człowiek, który rzekł że rzadka Cnota i pobożność tych, którzy ciągną do obozu. Więc i Kupczy, i rzemieslnicy, i wszyscy ludzie świetcy, barzo wiele sieją kosztów i nakładów, i prac, i kłopotów. A cóż z tego nażęcia? To czym sie najeść i napić i ogrzać nie mogą. Lepsze tedy nasze maluchne Ziarneczko gorczycne, lepsza nasza pokora i Pokuta Chrześciańska, która aczkolwiek podobna jest namniejszemu Ziarneczku gorczycznemu, przedsię wyrasta w tak wielkie drzewo, które przechodzi wysokością swoją, nie tylko Palmy Kadejskie, i Cyprysy Syjońskie, i Dęby Bazańskie, i Cedry Libańskie, ale i wszystkie drzewa Rajskie. Abowiem te wszystkie rostą do wycięcia i pomnażają sie do upadku, i z krzewistością swoją przychodzą do zniszczenia. Ziarneczko zaś gorczycne roście aż do nieba, mnoży sie do Błogosławieństwa wiecznego i osiągnienia chwały Królestwa Bożego, w którym wszyscy mali którzy sie tu uniżali, pod mocną ręką Bożą, porośli wielkiemi w łasce Bożej i zasługach nieoszacowanych, i dorośli zupełności lat Olbrzyma wielkiego, od wysokości niebieskiej wybiegającego, i do samego wierzchu jego zabiegającego, i na prawicy Boga Ojca niebieskiego, w społeczności Ducha świętego, wiecznie Królującego, i nas z niewysłowionemi pociechami czekającego. Do których racz nas wszystkich domieścić Panie Boże wszechmogący w Trójcy przenaświętszej wiecznie Królujący, rzeczmy wszyscy nabożnym sercem, Amen.


Przypisy:

KAZANIE WTÓRE.
2  Zalecenie Chleboróbstwa.
Syr 7.
4  1 Krl.
Wszechmocność Boża z małych rzeczy umie czynić wielkie.
6  Krokodyl wielki lągnie sie z małego jaja.
7  Z małej ikry urastają wielkie ryby. [W książce błąd: „wielkie ryb”. Przyp. JS.]
8  Z małej żołędzi wyrasta wielki Dąb.
9  Małe cnoty rostą wielkie zasługi.
10  Przez Ptaszki niebieskie znaczą się Aniołowie święci.
11  Tb.
12  Hbr 1.
13  Ga 5.
14  Pierwszy przykład dwu pieniążków ubożuchnej Wdowy które urosły w zasługę wielką.
15  Dn.
16  W żywocie świętego Jana Jałmużnika.
17  Drugi przykład pokuty jawnogrzesznikowej.
18  Rz 8. [W książce mylnie „Reg: 18.”. Przyp. JS.]
19  Trzeci przykład łotra pokutującego.
20  2 Kor 4.
21  Syr 51.
22  Skąd to jest że tak małe Cnoty w tak wielkie zasługi wyrastają.
23  Czemu człowiek z ziemie ulepiony pierwsza przyczyna
24  W książce pomyłka: „Sworzjćielem”. Przyp. JS.
25  Druga przyczyna.
26  Rdz.
27  Rdz.
28  Rdz.
29  W książce przez pomyłkę pominięto ten przecinek. Przyp. JS.
30  W książce napisane błędnie razem „niweczkitroyga”. Przyp. JS.
31  Dn.
32  Rola by nalepsza zepsuje sie bez sprawowania.
33  Iz 2. [W książce chyba mylnie: „Eſaiæ: 1.” Przyp. JS.]
34  Ez 36.
35  Iz 1.
36  Iz 34.
37  W książce pomyłka: „WSYSTKIEM”. Przyp. JS.
38  Syr 50. [W książce mylnie: „Eccl: 15.” Przyp. JS.]
39  Iz 55.
40  Iz 1.
41  Jr 22.
42  Prz 24.
43  Iz 5.
44  Hbr 6.
45  Ziemia nasza ma dwojaką wilgotność.
46  Joz. [Joz 15,19. Por. Biblia w przekładzie Jakuba Wujka: „Day mi błogoſłáwieńſtwo: Ziemię ku południu y ſuchą dałeś mi/ przyday y mokrą. Y dał iéy Káleb mokrą źiemię wysſzą y niżſzą”, za przekładem łacińskim Wulgaty: „da mihi benedictionem terram australem et arentem dedisti mihi iunge et inriguam dedit itaque ei Chaleb inriguum superius et inferius”. Przyp. JS.]
47  Wilgotność dolna.
48  Ps. [Ps 8. Przyp. JS.]
49  Dn.
50  Wilgotność górna.
51  Ps. [Ps 104(103),13. Przyp. JS.]
52  Oz. [Oz 6,3. W książce mylnie: „Eſaiæ:”, zapewne ze względu na podobieństwo do „Osee” lub, jak podaje książka poniżej, „Oſeæ”. Przyp. JS.]
53  Ps. [Ps 68(67),10. Przyp. JS.]
54  Kaznodzieje są obłoki dżdżyste.
55  Deszcz poranny. Figury starego Zakonu.
56  Deszcz wieczorny. Nauki nowego Zakonu.
57  Oz 4.
58  Uczynki ciała.
59  W książce pomyłka: „cłowiekiem”. Przyp. JS.
60  W książce pomyłka: „narury”. Przyp. JS.
61  Która rola ma bydź swoją zwana.
62  1 Kor 15. [W książce pomyłka: „I. Cor: II.” Przyp. JS.]
63  Mt 13.
64  Ag 1.
65  Jl 1.
66  W książce pomyłka: „Oſtàrek”. Przyp. JS.
67  W książce pomyłka: „kſztał” – zapis w dawnych źródłach niespotykany. Przyp. JS.
68  Chrząszcz znaczy pychę Żywota.

Źródło:
Gabriel Leopolita, Przysmaki dvchowne, gorczyca y kwas, Przedmieście Jaworskie 1619.
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski
 


+