piątek, 20 lipca 2018

Nabożeństwa (19)

7. Socios sibi jungier instat1                Lekarz pragnie mieć innych
                                                                złączonych ze sobą

 
7. Rozważanie.

Jest więcej bojaźni, dlatego więcej przyczyny. Jeśli Lekarz pragnie pomocy, rośnie znacznie brzemię: Wtedy mamy rozwój Choroby; Ale musi być też Jesień; Ale nie moją jest działką by wybrać, czy Jesień choroby czy moja: ale skoro już moja, to dwojga; Moja choroba nie potrafi mnie przetrwać, ja mogę ją przeżyć. Jakkolwiek, jego pragnienie innych, kłóci się z jego szczerością, i z jego pomysłowością; jeśli zagrożenie będzie wielkie, usprawiedliwia swoje poczynania, i nie skrywa niczego, co przyzywa jako dowody; A jeśli zagrożenie nie będzie wielkie, jest niewymagający, a raczej gotowy do dzielenia podziękowań, i zaszczytu tej pracy, którą sam zaczął, z innymi. Nie umniejsza to dostojeństwa Monarchy, gdy czerpie on udział ze swej pieczy nad innymi; Bóg nie uczynił wielu Słońc, lecz uczynił wiele ciał, które otrzymują, i dają światło. Rzymianie zaczęli z jednym Królem; doszli do dwóch Konsulów; wrócili w skrajnościach, do jednego Dyktatora: czy to w jednym, czy w wielu, Rządzenie to samo, we wszystkich Stanach, a tam gdzie więcej Lekarzy, zagrożenie nie większe, a opatrzność większa; bo Stan jest szczęśliwszy, tam gdzie sprawy załatwiane są przez więcej rad, niż może być w jednej piersi, jakkolwiek ogromnej. Same choroby odbywają Narady, i spiskują jak mogłyby się rozmnażać, i łączyć jedna z drugą, i tak, wywyższać jedna siłę drugiej; i czyż nie powinniśmy wzywać Lekarzy, na narady? Śmierć jest u drzwi staruszka, pojawia się, i tak mu daje znać, i śmierć jest na plecach młodzieńca, i nie mówi nic; Wiek jest chorobą, a Młodość pułapką; a Lekarzy potrzebujemy tak wielu, żeby można było postawić Straż, i wyśledzić wszelką niedogodność. Ledwie znajdzie się cokolwiek, co nie zabiłoby kogokolwiek; dokonał tego włos, pióro; Ależ, dokonało tego, to co jest naszą najlepszą na to Odtrutką; najlepsza Nasercówka była śmiertelną trucizną; Ludzie umierali z Radości, i niemal zabraniali swym przyjaciołom ich opłakiwać, gdy widzieli jak umierali z uśmiechem. Nawet ten Okrutnik Dionizjusz (myślę, że ten sam, który tak bardzo później cierpiał) który nie mógł umrzeć z tego smutku, z tego upadku z wysoka, z Króla do nędznego zamkniętego człowieka, umarł od tak biednej Radości, którą to ludzie ogłaszają w Teatrze, jakoby był dobrym Poetą. Mówimy często że Człowiek może wyżyć z odrobiny; lecz, niestety, z ile mniejszej Człowiek może umrzeć? I dlatego im więcej pomocników, tym lepiej; któż przychodzi na dzień przesłuchania, na jakąś ważną sprawę, z jednym Obrońcą? Nasze Pogrzeby, samych nas nie obchodzą; tam nie możemy radzić, nie możemy kierować: I chociaż niektóre Narody, (zwłaszcza Egipcjanie) budowały sobie lepsze grobowce, potem domy, ponieważ zamierzały w nich mieszkać dłużej; to, pośród nas samych, najlepszy Człowiek Ogłady, którego mieliśmy, Zwycięzca, gdy tylko opuściła Go Jego dusza, był pozostawiony, nie tylko bez osób towarzyszących u Jego grobu, lecz i bez grobu. Któż nas tedy będzie pamiętał, nie wiemy; Jak długo możemy, przyjmijmy tyle pomocy ile możemy; Jeszcze jeden, i jeszcze jeden Lekarz, to nie jeszcze jedna, i jeszcze jedna Oznaka, i Objaw śmierci, lecz jeszcze jeden, i jeszcze jeden Towarzysz, i Nadzorca życia: Oni nie tyle karmią wyobraźnię obawą zagrożenia, co zrozumienie wygodą; Niech nikt nie przynosi Nauczania, innej Pilności, innego Wyznania, ale niech każdy przyniesie wszystko, i, tak jak do Przepisu wchodzi wiele Składników, tak niech wielu ludzi tworzy Przepis. Ale czemuż tak długo przeprowadzam nad tym moje Rozmyślanie, posiadając obfitą pomoc w czasie potrzeby? Czy moje Rozmyślanie nie powinno raczej skłaniać się ku innej drodze, ażeby współczuć, i współcierpieć ich utrapieniu, tym którzy niczego nie posiadają? Jakże wielu jest (może) bardziej chorych niż ja, i leżą na swej żałosnej słomie w domu (o ile ten kąt jest domem) i nie mają bardziej nadziei na pomoc, choć umierają, aniżeli na wybór, choć żyją? Ani nie oczekują wtedy widzieć bardziej Lekarza, aniżeli być potem Urzędnikiem; o których, pierwszym co zasięga wiedzy, jest Zakrystianin2 co ich grzebie; który grzebie ich też w niepamięci? Bo oni tylko wypełniają liczbę zmarłych na Rachunku, a my nigdy nie usłyszymy ich Imion, póki nie przeczytamy ich w Księdze życia, razem z naszym własnym. Jakże wielu jest (może) bardziej chorych niż ja, i wepchnięci są do Szpitali, gdzie, (jak ryba pozostawiona na Piachu, musi wytrzymać przypływ) muszą wytrzymać godzinę odwiedzin Lekarza, a potem mogą być już tylko odwiedzani? Jakże wielu jest (może) bardziej chorych niż my wszyscy, i nie mają tego Szpitala by ich zakrył, ani tej słomy, by na niej leżeć, by na niej umrzeć, lecz mają pod sobą swój Kamień nagrobny, i wydychają dusze w uszy, i w oczy przechodniów, twardsze niż ich łoża, krzemień ulicy? Którzy nie smakują żadnej dozy naszego Lekarstwa, lecz skąpą dietę; dla których zwykły rosół byłby wystarczająco Syropowy, odpadki naszych sług, wystarczająco Bezoarowe, a wypłuczyny ze stołów naszych Kuchni, wystarczająco Nasercowe. O duszy moja, gdy nie jesteś wystarczająco przebudzona, aby błogosławić wystarczająco twego Boga za Jego obfite miłosierdzie, w zapewnianiu tobie wielu Pomocników, pamiętaj jak wielu im ich brakuje, i pomóż im w nich, lub w tych innych sprawach, których im brakuje tak samo jak ich.

Przypis: 
1  Towarzysze nalegają, aby się złączyć (przyp. tłum.).
2  Ang. sexton. Był to urząd kościelny odpowiedzialny głównie za majątek kościelny, dzwonienie w dzwon i grzebanie zmarłych. Przyp. tłum.

Przekład z angielskiego: Jakub Szukalski

Źródła:
John Donne, Devotions Vpon Emergent Occaſions, and ſeuerall ſteps in my Sicknes, London 1624
John Donne, Devotions Upon Emergent Occasions, Cambridge 1923

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz