sobota, 7 września 2019

(2) Odsłony: Nadzieja w rodzicach

Odsłony Poematu Boga-Człowieka
czyli tej Ewangelii, która została objawiona Marii Valtorcie

   Zostają ukazane osoby ojca i matki Maryi oraz ich imiona. Imię Anny zostaje ujawnione w krótkiej wymianie zdań z przyjaciółką, która właśnie przychodzi, aby pomóc starszej kobiecie. Imię Joachima zostaje ujawnione, kiedy przychodzi on do domu po skończonej pracy. Wcześniej, przed wydaniem Poematu Boga-Człowieka, imiona te znane były już z dawnego podania chrześcijańskiego mówiącego o rodzicach Maryi, potwierdzonego najwcześniej w pisanym świadectwie obecnym w Protoewangelii Jakuba (140-170 r.). Oboje rodzice Maryi są wspominani imiennie po dziś dzień w Kościołach Wschodu i Zachodu. Imiona tych rodziców są także wymieniane w objawieniach z natchnionej wyobraźni Anny Katarzyny Emmerich (Żywot Jezusa) i Marii z Agredy (Mistyczne Miasto Boże).
   Joachim i Anna w widzeniu Marii Valtorty są już osobami starszymi, mającymi około pięćdziesięciu lat. Żyją w nastroju pokoju, radości i serdeczności, jednak w ich życiu da się też zauważyć pewien niedosyt i smutek, który później ujawnia się przy spotkaniu z małym chłopczykiem, Alfeuszem. Przyszli rodzice Maryi zachwycają się małym chłopcem – jego zachowaniem i wyglądem – i przy tym zachwycie wydają też swoje skryte westchnienia – nadzieję posiadania dziecka. Nie jest to nadzieja próżna, ponieważ jest położona w Bogu, a Bóg nie zawodzi, nawet jeśli nie wysłuchuje. Joachim pocieszając małżonkę, wypowiada słowa mądrości świadczące o wielkiej ufności: „Jeszcze trzeba mieć nadzieję. Bóg wszystko może. Póki się żyje, cud może się zdarzyć, zwłaszcza gdy się Go kocha i kocha się siebie nawzajem”.
   Nadzieja to ufność i otwartość na cud. Światowe nadzieje pokładane są w światowych rzeczach. Zawodzą i są próżne. Bywa, że się spełniają, ale okazują się wtedy tylko siecią złudzeń. Nie przynoszą oczekiwanego zadowolenia, a nawet jeśli przynoszą jakieś zadowolenie, to tylko chwilowo. Są ulotne i pozostawiają niedosyt. Nadzieja położona w Bogu, przeciwnie, choćby dotyczyła spraw światowych, przynosi zadowolenie i przepełnienie. Bóg darzy ponad miarę.
   Przyszli rodzice Maryi, jeszcze nieobdarzeni, mają nadzieję i dlatego mimo niespełnienia żyją w radości. Choć nie są spełnieni jako rodzice, są spełnieni jako Boże dzieci pokładające ufność w Ojcu. Choć nie mają daru posiadania dziecka, mają dar życia i wzajemnej miłości. Człowiek z nadzieją jest spełniony nawet w niespełnieniu, obdarzony nawet w nieobdarzeniu. Dlatego, gdy Anna płacze z powodu braku dziecka, Joachim pociesza ją mówiąc: „Nie płacz, Anno. Jesteśmy tak samo szczęśliwi. Przynajmniej ja, bo mam ciebie”. Anna odpowiada: „Ja także przez ciebie. Ale nie dałam ci dziecka... Myślę, że nie spodobałam się Panu, ponieważ wysuszył mi wnętrze...”
   Człowiek wiary sprawy przyrody odnosi do Boga. Sprawy przyrody, jak stan zdrowia i wydarzenia życia niezależne od woli człowieka. Odnosi te sprawy do Boga – rozumie je jako zrządzenia. Kiedy zaś jest oświecony i posiada nadzieję, chwilowe nieurodzaje widzi jako przygotowanie roli pod zasiew. Taki człowiek, przez to, że doświadcza dobroci w chwili obecnej za sprawą ciągłej ufności pokładanej w Bogu, pamięta o deszczu i jest przekonany, że deszcz przyjdzie pomimo trwającej właśnie suszy. Nawet gdyby całą planetę właśnie miały spalić płomienie, jest on przekonany, że Pan znajdzie dla niego miejsce ochłody.
   Na tym miejscu Anna okazuje się tracić nadzieję. Swój nieurodzaj widzi jako zrządzenie Boga wynikające z braku Jego upodobania w stosunku do siebie. W tym niedowidzeniu przychodzi z pomocą jej mąż, Joachim, odnawiając nadzieję i przypominając o dobroci Boga, wydobywając pamięć dawnych dziejów, kiedy Pan wyświadczył dobro, czyniąc płodnymi kobiety Izraela, takie jak Sara i Anna, żona Elkany.
   Joachim przywraca Annę do rozumu – do nadziei: „Moja żono! W czym miałabyś Mu się nie spodobać, Ty święta?” I wzmacnia jeszcze nadzieję: „Posłuchaj, pójdziemy jeszcze raz do świątyni. Właśnie po to. Nie tylko na Namioty [Sukkot]. Odprawimy długą modlitwę...” To dobra wieść nadziei. I zostaje ona przypieczętowana – przypieczętowana niewinnością oraz ślubem. Niewinność obecna jest w modlitwie dziecka, które Joachim chce zabrać na święto Namiotów, aby modliło się w imieniu Jego i małżonki. Zaś ślub zawiera się we wspólnym postanowieniu małżonków.
   Te dwa spoiwa nadziei czynią nadzieję owocną i żywą, czyli doprowadzają ją do skutku i podtrzymują ją. Należy jednak wiedzieć, że owocność czy skuteczność nadziei nie zawsze jest spełniana tu na ziemi. Wielekroć niewinne serca zanoszą modlitwy i podejmują święte zobowiązania, a nie dopinają swego celu na ziemi, ponosząc męczeństwo, prześladowanie, śmierć i urąganie. Ich zwycięstwa na ich obliczach, w ich spokojnej śmierci, w cudach za ich przyczyną. Spełnienie ich nadziei widać dopiero przez to, że swą osobą spełniają nadzieje innych. Jest to znakiem i potwierdzeniem czegoś, co przekracza ziemię. Dlatego też nadzieja tyczy się niebiańskości. Nie zawsze jest spełniana tu na ziemi, a jeśli bywa tu spełniana, to tylko dlatego, by być zadatkiem nieba – przedsmakiem wieczności i zapewnieniem Bożej pomocy i miłości.
   Dlaczego niewinność umacnia nadzieję? Ponieważ nie ogranicza działania Boga. Serce niewinnych jest otwarte w bezgranicznej ufności na pomoc Bożą. Przez swą czystość i prostotę ośmiela się prosić o to, co przekracza wyobrażenia. Serce winnego przeciwnie. Jest obciążone, zaćmione oparami z bagien błędu. Czynienie nieprawości, krzywdzenie innych, żywienie przewrotnych myśli czy niewłaściwe używanie języka zacieśniają przestrzeń serca i nie pozwalają widzieć jasno. Takie serce nie potrafi ufać bezgranicznie, a jeśli już Boga prosi, to brak w nim czystości i prostoty.
   Nie jest powiedziane, aby rodzicom Maryi brak było czystości i prostoty, jednak byli oni już osobami w podeszłym wieku, doświadczonymi przez brud i obłudę świata. Więc mimo wielkiej ufności pokładanej w Bogu nie dochodzili do bezgranicznej ufności dziecka. Dlatego też zechcieli zabrać ze sobą małego chłopca, aby ten modlił się razem z nimi. Przeczuwali, że jego modlitwa – modlitwa niewinnego – może wyjednać więcej. Nadzieja potrzebuje czystości spojrzenia i widoku nieba.
   Dalej, dlaczego umacnia nadzieję ślub? Ponieważ nadzieja wymaga stanowczego ruchu i ciągłego trwania w tym ruchu. Nadzieja bez ślubu jest jak strzała wykonana z wątłej trzciny. Nie doleci daleko. Nadzieja bez ślubu jest jak słowo bez dźwięku. Nie dojdzie do uszu. Nadzieja bez ślubu jest jak roślina wyrwana z ziemi. Szybko zwiędnie.
   Co znaczy ślub? To zobowiązanie się do pewnego działania, do trwania w zamiarze. Nadzieja łączy się z jakimś zamiarem. Aby zamiar ten był spełniony, konieczne jest ciągłe w nim trwanie. A żeby to trwanie było ciągłe, nadzieja nie może pozostawać w obszarze życzeń, myśli czy marzeń, ale musi przeradzać się w żywe działanie. Wszystkie czynności ludzkiego życia muszą być zakorzenione w powziętym zamiarze, potwierdzać go i nie ustępować od niego. Odstępowanie od zamiarów, łamanie ślubów, udaremnia skuteczność nadziei.
   Roślina nadziei wyrasta z korzenia pamięci i wzrasta na ziemi ślubu. Jest podlewana wodą niewinności i ogrzewana ogniem miłości. Joachim zasadza nadzieję w sercu Anny przez wspomnienie dziejów chwały Izraela – przez przywołanie nadzwyczajności – przez pokazanie możliwości. Nadzieja zostaje podtrzymana przez wzajemny ślub. Ślub staje się jakby ziemią dla trwania w nadziei. Anna wypowiada go z ochotą. Nie jest to próżna obietnica czy przemyślne wyrachowanie. Dotyczy to miłości i Tego, który jest jej Dawcą i Miłością samą. Anna mówi: „Złóżmy Panu ślub. Jego będzie, co się urodzi. Skoro tylko je pocznę… Och! Usłyszeć, jak nazywa mnie «mamo»!” Już w samych tych słowach zasiana jest radość i widok zwycięstwa.
   Miłość jest tu początkiem. Joachim i Anna żyją miłością i ona sprawia, że wspólne są ich dążenia i myśli – dążenia i myśli nieśmiałe, ośmielane wzajemną życzliwością przez dostrzeganie Boskości. Miłość pobudza małżonków do przekroczenia ludzkich możliwości – do oderwania się od ziemistości i spojrzenia w błękit nieba. Bo też w ich pamięci pozostała pamięć cudu – doświadczone dobrodziejstwo bycia w łonie Ojca i ponowne dobrodziejstwa przywracania łaski Bożych dzieci.
 
Napisał Jakub Szukalski.

1 komentarz:

  1. Dobry jest Pan dla ufnych, dla duszy, która Go szuka.
    Dobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana.
    (Lm 3,25-26)

    OdpowiedzUsuń