czwartek, 8 czerwca 2017

(63) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Przysięga

   33 Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. 34 A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie – ani na niebo, bo jest tronem Boga; 35 ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. 36 Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nawet jednego włosa nie możesz uczynić białym albo czarnym. 37 Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi. (Mt 5,33-37)

   33 Πάλιν ἠκούσατε ὅτι ἐρρέθη τοῖς ἀρχαίοις· οὐκ ἐπιορκήσεις, ἀποδώσεις δὲ τῷ κυρίῳ τοὺς ὅρκους σου. 34 ἐγὼ δὲ λέγω ὑμῖν μὴ ὀμόσαι ὅλως· μήτε ἐν τῷ οὐρανῷ, ὅτι θρόνος ἐστὶν τοῦ θεοῦ, 35 μήτε ἐν τῇ γῇ, ὅτι ὑποπόδιόν ἐστιν τῶν ποδῶν αὐτοῦ, μήτε εἰς Ἱεροσόλυμα, ὅτι πόλις ἐστὶν τοῦ μεγάλου βασιλέως, 36 μήτε ἐν τῇ κεφαλῇ σου ὀμόσῃς, ὅτι οὐ δύνασαι μίαν τρίχα λευκὴν ποιῆσαι ἢ μέλαιναν. 37 ἔστω δὲ ὁ λόγος ὑμῶν ναὶ ναί, οὒ οὔ· τὸ δὲ περισσὸν τούτων ἐκ τοῦ πονηροῦ ἐστιν. (Mt 5,33-37)

   Jednym z częstych błędów człowieka jest brak uczciwości, nawet w odniesieniu do samego siebie. Ponieważ zaś trudno przychodzi człowiekowi być szczerym i uczciwym, dlatego sam stworzył sobie wędzidło, żeby posłusznie iść wyznaczoną sobie drogą. Jest to zresztą wędzidło, którego miejsce sam zmienia jak nieposkromiony koń, dostosowując marsz do swych upodobań, albo zdejmuje je zupełnie – bo tak mu wygodnie – nie troszcząc się już o naganę, jaką może otrzymać od Boga, ludzi lub własnego sumienia. Wędzidłem tym jest przysięga.
   Przysięga nie jest konieczna pomiędzy ludźmi uczciwymi, dlatego też Bóg jej nie uczył. Przeciwnie nawet, kazał wam powiedzieć: „Nie dawajcie fałszywego świadectwa” – nic więcej nie dorzucając. Człowiek bowiem powinien być szczery i wierny swemu słowu. Oto co Księga Powtórzonego Prawa1 mówi o przyrzeczeniach, które pochodzą z serca uważającego się za złączone z Bogiem, [oraz o ślubach składanych] w potrzebie lub z wdzięczności: „co z ust twych już wyszło, tego strzeż i wypełnij ślub, który twe usta złożyły jako dar dobrowolny Panu, Bogu twemu”. Mówi się zawsze o danym słowie, o niczym innym jak tylko o samym słowie. Ten, kto odczuwa potrzebę złożenia przysięgi, nie jest już pewien sam siebie ani opinii bliźniego o sobie. Ten, kto wymaga przysięgi, ujawnia przez to, że niezbyt wierzy w szczerość i uczciwość przysięgającej osoby.
   Jak widzicie, zwyczaj składania przysięgi jest następstwem ludzkiej nieuczciwości i stanowi hańbę dla człowieka: podwójną hańbę. Człowiek bowiem nie jest wierny nawet tej hańbiącej rzeczy, jaką jest składanie przysięgi i – szydząc z Boga z taką samą łatwością, z jaką drwi sobie z bliźniego – z największą łatwością i z największym spokojem popełnia krzywoprzysięstwo. Czy istnieje stworzenie bardziej podłe niż krzywoprzysięzca? Ten, kto posługuje się sformułowaniem świętym, prowadzi bliźniego do zaufania mu. Często [w formule przysięgi] prosi Boga o współudział lub poręczenie albo przyzywa uczuć osób najdroższych: ojca, matki, małżonki, dzieci, zmarłych; [powołuje się na] swe własne życie, a nawet na najcenniejsze organy. Robi to dla wsparcia swych kłamliwych wypowiedzi. Oszukuje więc bliźniego. To świętokradca, złodziej, zdrajca, zabójca. Kogo? Ależ – Boga, gdyż miesza Prawdę z nikczemnością swych kłamstw i drwi z Niego prowokująco: uderz mnie, zaprzecz mi, jeśli potrafisz. Ty jesteś tam, a ja jestem tu i kpię sobie [z Ciebie]”. Tak!
   Śmiejcie się, śmiejcie się do woli, kłamcy i szydercy! Jednak nadejdzie chwila, w której nie będziecie się śmiać i Ten, któremu została dana wszelka władza, ukaże się wam w straszliwym majestacie. Samym Swym wyglądem przyciągnie waszą uwagę i porazi was samym Swym spojrzeniem, zanim jeszcze, zanim Jego głos strąci was ku wiecznemu przeznaczeniu, znacząc was przekleństwem.
   [Krzywoprzysięzca] to złodziej, bo przywłaszcza sobie szacunek, na jaki nie zasługuje. Bliźni – poruszony przysięgą – przyznaje mu go, a ten wąż czyni sobie zeń ozdobę, ukazując się takim, jakim nie jest. To zdrajca, bo przez przysięgę obiecuje coś, czego nie chce dotrzymać. To zabójca, bo albo zabija cześć swego bliźniego, odbierając mu przez fałszywą przysięgę szacunek w oczach innych, albo zabija własną duszę. Krzywoprzysięzca jest nikczemnym grzesznikiem w oczach Boga, który widzi prawdę nawet wtedy, gdy nikt inny jej nie dostrzega. Boga nie oszuka się ani kłamliwymi słowami, ani obłudnym zachowaniem. On widzi. Nawet na jedną chwilę nie traci z oczu żadnego człowieka. Nie ma umocnionej twierdzy ani piwnicy, do której nie przeniknęłoby Jego spojrzenie. Bóg wnika nawet do waszego wnętrza – szczególnej twierdzy otaczającej serce każdego człowieka. On nie osądza was na podstawie waszych przysiąg, lecz dokonanych czynów.
   Oto dlaczego polecenie – dane dla zahamowania, poprzez złożenie przysięgi, kłamstwa i łatwości, z jaką uchybia się danemu słowu – Ja zastępuję innym nakazem. Nie mówię, jak przodkom: „Nie przysięgajcie fałszywie i bądźcie wierni waszym przysięgom”, lecz powiadam: „Nigdy nie przysięgajcie”. Ani na Niebiosa, które są tronem Boga, ani na ziemię, która jest podnóżkiem Jego stóp, ani na Jerozolimę i na jej Świątynię, które są siedzibą wielkiego Króla i domem Pana, naszego Boga.
   Nie przysięgajcie na groby zmarłych ani na ich duchy. Groby pełne są resztek tego, co najniższe w człowieku, i tego, co jest wspólne ze zwierzętami. Duchy zaś pozostawcie w ich siedzibie. Postępujcie tak, by nie cierpiały i nie były przerażone duchy sprawiedliwych, które posiadają już pewne poznanie Boga. Posiadają pewne poznanie, częściowe, [nie widzenie uszczęśliwiające], bo aż do momentu Odkupienia nie będą posiadać Boga w całej pełni Jego wspaniałości. Nie mogą zatem nie cierpieć, widząc wasze grzechy. A jeśli nie są sprawiedliwi, nie powiększajcie ich udręk przypominając im swoimi grzechami popełnione przez nich zło. Zostawcie, zostawcie zmarłych świętych w pokoju, a tych, którzy nie są świętymi – w ich udręce. Nie odbierajcie niczego pierwszym ani nie dorzucajcie czegokolwiek drugim. Po co odwoływać się do zmarłych? Oni nie mogą mówić. Święci – bo zakazuje im tego miłość: musieliby bowiem zbyt często wam zaprzeczać. Potępieni – bo Piekło nie otwiera swych bram, a oni otwierają usta jedynie po to, by przeklinać. Każdy ich głos jest zagłuszany przez nienawiść szatana i demonów, bo potępieni są demonami.
   Nie przysięgajcie ani na głowę waszego ojca, ani waszej matki, ani waszej żony, ani waszych niewinnych dzieci. Nie macie do tego prawa. Czyż oni są pieniędzmi lub towarem? Czy są podpisem na papierze? Są czymś więcej i mniej od tych rzeczy. Są wprawdzie krwią i ciałem z twojej krwi, człowiecze, lecz są też stworzeniami wolnymi i nie możesz się nimi posługiwać jak niewolnikami dla poręczenia jednego z twoich fałszerstw. Są też czymś mniej niż twój własny podpis. Ty bowiem jesteś rozumny, wolny i dorosły. Nie jesteś głupcem ani nieświadomym dzieckiem, które z tego powodu muszą reprezentować rodzice. Jesteś tym, czym jesteś: człowiekiem wyposażonym w rozum, a w konsekwencji odpowiadasz za swoje czyny i musisz sam działać tak, by poręczeniem szacunku, jaki potrafiłeś zrodzić w swoim bliźnim, stały się twoje czyny i słowa – przez twoją uczciwość i szczerość, a nie przez uczciwość, szczerość krewnych oraz przez szacunek, jaki oni potrafili wzbudzić. Czy ojcowie odpowiadają za swoje dzieci? Tak, dopóki są nieletnie. Potem każdy odpowiada za siebie. Dzieci sprawiedliwych nie zawsze są sprawiedliwe, a święta niewiasta nie zawsze poślubia świętego męża. Po co więc składać poręczenia [oparte na] sprawiedliwości współmałżonka? Podobnie z grzesznika mogą się zrodzić dzieci święte i jak długo zachowują niewinność, wszystkie są święte. Po cóż więc brać istotę czystą dla poręczenia działania nieczystego, jakim jest przysięga, której potem nie chce się spełnić?
   Nie przysięgajcie też na waszą głowę ani na wasze oczy, język i ręce. Nie macie do tego prawa. Wszystko, co posiadacie, należy do Boga. Wy jesteście tylko czasowymi stróżami moralnych lub materialnych skarbów, jakich Bóg wam udzielił. Czemu więc posługujecie się tym, co nie jest wasze? Czy możecie dodać choćby jeden włos na waszej głowie lub zmienić jego kolor? A skoro nie potraficie tego uczynić, po co macie używać wzroku, mowy, wolności swych członków dla umocnienia przysięgi? Nie prowokujcie Boga. On mógłby wziąć was za słowo i wysuszyć wasze oczy, sprawić, że uschną drzewa w waszych sadach; mógłby odebrać wam dzieci i domy, aby wam przypomnieć, że On jest Panem, a wy – Jego poddanymi i że przeklęty jest bałwochwalca, stawiający siebie ponad Boga, którego prowokuje swoim kłamstwem.
   Niech wasza mowa będzie: tak, tak i nie, nie. Nic więcej. Wszystko, co ponadto mówicie, podpowiada wam Zły, ażeby potem wyśmiać się z was, bo – nie mogąc wszystkiego zapamiętać – kłamiecie, zostajecie wyszydzeni i uznani za krętaczy. (III (cz. 1-2), 32: 26 maja 1945. A, 5154-5171)

1  Zob. Pwt 23,24. (Przyp. wyd.)

   Uno degli errori facili nell'uomo è la mancanza di onestà anche verso se stesso. E dato che l'uomo è difficilmente sincero e onesto, ecco che da se stesso si è creato un morso per essere obbligato ad andare per la via che ha detto. Morso che, del resto, egli, come cavallo indomito, presto si sposta modificando a suo piacere l'andare, o si leva del tutto facendo il suo comodo senza più riflessione a ciò che può ricevere di rimprovero da Dio, dagli uomini e dalla sua propria coscienza. Questo morso è il giuramento. Ma non è necessario il giuramento fra gli onesti, e Dio, di suo, non ve lo ha insegnato. Anzi vi ha fatto dire: "Non dire falso testimonio" senza altra aggiunta. Perché l'uomo dovrebbe essere schietto senza bisogno di altro che della fedeltà alla sua parola. Quando nel Deuteronomio si parla dei voti, anche dei voti che sono una cosa sorta da un cuore che si pensa fuso a Dio o per sentimento di bisogno o per sentimento di riconoscenza, è detto: "La parola uscita una volta dalle tue labbra la devi mantenere, facendo quanto hai promesso al Signore Iddio tuo, quanto di tua volontà e di tua bocca hai detto". Sempre si parla di parola data, senza altro che la parola. Colui che sente il bisogno di giurare è perché è già insicuro di se stesso e del concetto del prossimo a suo riguardo. E chi fa giurare testifica con quell'esigenza che diffida della sincerità e onestà del giurante. Come vedete, questa abitudine del giuramento è una conseguenza della disonestà morale dell'uomo. Ed è una vergogna per l'uomo. Doppia vergogna, perché l'uomo non è fedele neppure a questa cosa vergognosa che è il giuramento e irridendosi di Dio, con la stessa facilità con cui si irride del prossimo, giunge a spergiurare con la massima facilità e tranquillità. Vi può essere creatura più abbietta dello spergiuro? Costui, usando sovente una formula sacra, e chiamando perciò a suo complice e mallevadore Iddio, o usando l'invocazione degli affetti più cari – il padre, la madre, la moglie, i figli, i suoi morti, la sua stessa vita e i suoi organi più preziosi, invocati ad appoggio del suo bugiardo dire – induce il suo prossimo a credergli. Lo conduce perciò in inganno. E’ un sacrilego, un ladro, un traditore, un omicida. Di chi? Ma di Dio, perché mescola la Verità all'infamia della sua menzogna e lo sbeffeggia sfidandolo: "Colpiscimi, smentiscimi, se puoi. Tu sei là, io son qua e me ne rido – Oh! sì! Ridete, ridete pure, o mentitori e beffeggiatori! Ma vi sarà un momento che non riderete, e sarà quando Colui a cui ogni potere è deferito vi apparirà terribile nella sua maestà e solo col suo aspetto vi farà atterriti e solo coi suoi sguardi vi fulminerà, prima, prima ancora che la sua voce vi precipiti nel vostro destino eterno marcandovi della sua maledizione. E’ un ladro perché si appropria di una stima che non merita. Il prossimo, scosso dal suo giurare, gliela dona, e il serpente se ne orna fingendosi ciò che non è. E’ un traditore perché col giuramento promette cose che non vuole mantenere. E’ un omicida perché, o uccide l'onore di un suo simile levandogli col falso giuramento la stima del prossimo, o uccide la sua anima, perché lo spergiuro è un abbietto peccatore agli occhi di Dio, i quali, anche se nessun altro vede la verità, la vedono. Dio non si inganna né con false parole, né con ipocrite azioni. Egli vede. Non perde per un attimo di vista ogni singolo uomo. E non vi è munita fortezza, né profonda cantina, dove non possa penetrare il suo sguardo. Anche nell'interno vostro, la fortezza singola che ogni uomo ha intorno al suo cuore, penetra Iddio. E vi giudica non per quello che giurate ma per quello che fate. Perciò Io, all'ordine che vi fu dato, quando fu messo in auge il giuramento per mettere freno alla menzogna e alla facilità di mancare alla parola data, sostituisco un altro ordine. Non dico come gli antichi: "Non spergiurare, ma anzi mantieni i tuoi giuramenti", ma vi dico: "Non giurate mai". Né per il Cielo che è trono di Dio, né per la terra che è sgabello ai suoi piedi, né per Gerusalemme e il suo Tempio che sono la città del gran Re e la casa del Signore Iddio nostro. Non giurate né sulle tombe dei trapassati né sui loro spiriti. Le tombe sono piene di scorie di ciò che è inferiore nell'uomo e comune col bruto, gli spiriti lasciateli nella loro dimora. Fate che non soffrano e inorridiscano, se spiriti di giusti che già sono nella precognizione di Dio. E per quanto sia una precognizione, ossia cognizione parziale, perché fino al momento della Redenzione non possederanno Dio nella sua pienezza di splendori, non possono non soffrire del vedervi peccatori. E, se giusti non sono, non aumentate il loro tormento dall'aver ricordato col vostro il loro peccato. Lasciate, lasciate i morti santi nella pace, i morti non santi nelle loro pene. Non levate ai primi, non aggiungete ai secondi. Perché appellarsi ai morti? Non possono parlare. I santi perché la carità loro lo vieta: vi dovrebbero smentire troppe volte. I dannati perché l'Inferno non apre le sue porte e i dannati non aprono le bocche che per maledire, e ogni voce resta soffocata dall'odio di Satana e dei satana, perché i dannati satana sono. Non giurate né sul capo del padre né su quello della madre, né su quello della sposa e degli innocenti figli. Non ne avete diritto. Sono forse una moneta o una merce? Sono una firma su una carta? Sono più e meno di queste cose. Sono sangue e carne del tuo sangue, uomo, ma sono anche creature libere e tu non le puoi usare come schiave per avallo di un tuo falso. E sono meno di una firma tua propria, perché tu sei intelligente, libero e adulto, e non un interdetto o un pargolo che non sa quello che si fa e che perciò deve essere rappresentato dai parenti. Tu sei tu, un uomo dotato di ragione, e perciò sei responsabile delle tue azioni e devi agire da te, mettendo ad avallo delle tue azioni e delle tue parole la tua onestà e la tua sincerità, la stima che hai saputo suscitare tu nel prossimo, non l'onestà, la sincerità dei parenti e la stima che essi hanno saputo suscitare. Sono responsabili i padri dei figli? Sì, ma finché sono minorenni. Dopo, ognuno è responsabile di se stesso. Non sempre da giusti nascono giusti, né una santa donna è coniugata ad un santo uomo. Perché allora usare per base di garanzia la giustizia di chi vi è congiunto? Ugualmente, da un peccatore possono nascere figli santi e, finché innocenti sono, tutti sono santi. Perché allora invocare un puro per un vostro atto impuro quale è il giuramento che si vuole poi spergiurare? Non giurate neppure per la vostra testa, i vostri occhi, e lingua e mani. Non ne avete diritto. Tutto quanto avete è di Dio. Voi non ne siete che i temporanei custodi, i banchieri dei tesori morali o materiali che Dio vi ha concessi. Perché usare allora di ciò che non è vostro? Potete voi aggiungere un capello al vostro capo o mutarne il colore? E se non potete fare questo, perché allora usate la vista, la parola, la libertà delle membra, per convalidare un vostro giuramento? Non sfidate Dio. Potrebbe prendervi in parola e seccare i vostri occhi come può seccare i vostri frutteti, o strapparvi i figli come può svellervi la casa, per ricordarvi che Lui è il Signore e voi i sudditi, e che è maledetto chi si idolatra al punto da ritenersi da più di Dio sfidandolo con la menzogna. Il vostro parlare sia: sì, sì; e no, no. Non di più. Il di più ve lo suggerisce il Maligno, e per ridere poi di voi che, non potendo tutto ritenere, cadete in menzogna e siete sbeffeggiati e conosciuti per mentitori. (3, 172)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz