sobota, 10 kwietnia 2021

(5) Odsłony: Pieśń Anny

Odsłony Poematu Boga-Człowieka
czyli tej Ewangelii, która została objawiona Marii Valtorcie

   W otoczeniu wiosny i kwitnących gałęzi, w sprzyjających okolicznościach, Anna wyśpiewuje pieśń nadziei, świadoma już chwały Bożej, która na niej się wypełniła, kiedy dzięki Bożemu dotykowi jej łono stało się zdolne na przyjęcie życia pomimo posuniętej starości. Wsłuchajmy się w jej słowa:

   Chwała Panu Wszechmogącemu, który miał miłość dla dzieci Dawida. Chwała Panu!


   Przyzywa ona Pana pod imieniem Wszechmocnego, ponieważ doświadczyła na sobie Jego mocy, ponieważ cud właśnie się wydarzył – przyjęła do siebie życie i ono zakiełkowało, mimo że już przestawała mieć nadzieję. Widzi w tym nie swą zasługę, ale poczytuje to za zasługę swego przodka Dawida, którego Pan szczególnie umiłował i w którego rodzie miał przyjść zapowiadany Namaszczony
(1 Krn 17,11-14), który też sam Namaszczonym został nazwany. Anna powtarza słowa „Chwała Panu!”, gdyż w istocie to okazanie miłości nie jest zasługą Dawida, ani jego rodu, ale tylko samego Pana, który okazuje swą łaskę, jak chce, gdzie chce, kiedy chce i komu chce. Okazał Bóg miłość Annie, ale to nie jej zasługa, że właśnie życie w niej zakiełkowało. To zasługa szczególnego wybrania tych, których Bóg umiłował. Oni jednak nie są zasłużeni u siebie, są zasłużeni u Pana – to Jemu należy się chwała. Chwała Panu!


   Jego najwyższa łaska nawiedziła mnie z nieba.


   Najwyższą łaską jest dar życia. Anna śpiewa, że nawiedziła ją ona z nieba – spotkał ją więc dar życia. Śpiewa, że z nieba, ponieważ ten dar życia nie przyszedł ani z własnego wysiłku, ani nie przyniósł go ktoś inny, ale jego źródłem jest sam Bóg. Ludzie wiary mówiąc „z nieba”, chcą powiedzieć „niespodziewanie, nieoczekiwanie”, jakby „znikąd”, „niezasłużenie”, „z dobroci Boga”, „z niewidzialnej łaski przekraczającej ludzkie rozumienie”.


   Stara roślina wypuściła nową gałąź i jestem szczęśliwa.


   Stara roślina jak stary człowiek, nowa gałąź jak małe dziecko w łonie matki. Urodzić w podeszłym wieku to jak cud – to tak, jakby stara, usychająca już roślina wypuściła nagle nową gałązkę. Dlatego czuje się ona szczęśliwa
(beata), błogosławiona, wybrana. Jest szczęśliwa, ponieważ nosi w sobie dziecko, co jest nazywane „stanem błogosławionym”, i jest szczęśliwa, ponieważ spotkało ją niespotykane – na usychającej już roślinie młoda gałązka.


   Na Święcie Świat
eł rzucono nasiono nadziei.


   Na modlitwie podczas święta, w Annie odżyła nadzieja na posiadanie dziecka. To wymowne, że właśnie w świetle pojawiła się iskra. Nie należy jej szukać w ciemnościach, choćby się było w ciemnościach. To światło przynosi nadzieję. Tym światłem jest sam Bóg. To on rzucił tutaj nasiono nadziei – nasienie Boskie, mocniejsze od męskiego.


   Już w
nisanie wonność widzi jej kiełkowanie.


   Anna j
uż w nadziei szczęśliwa odchodzi od zmysłów i widzi niestworzone, nadprzyrodzone. Tak więc wonność w jej oczach jest czująca i widząca – „wonność widzi”. Miesiąc nisan odpowiadający tutaj kwietniowi – miesiącowi kwiecistemu – wyróżnia się mocnymi woniami budzącej się przyrody. To zbudzenie woni Anna postrzega jako Boskie. Przyroda się budzi i wydaje miłe zapachy, ponieważ jest czuła na dar nowego życia. Teraz więc, gdy Anna zostaje obdarzona nowym życiem, zauważa, że ten kwiecisty śpiew przyrody – ta wonność – sama widzi kiełkowanie jej nasiona nadziei. Przyroda współgra z nadprzyrodzonością i zostaje natchniona nadprzyrodzonością dla tych, którzy żyją Duchem Boga. Dlatego teraz to wonność widzi. Wonność powstaje jako wynik życia i odpowiedź na kiełkujące właśnie życie.


   Jak migdał, kwitnie moje ciało na wiosnę.


   Skądże migdał? Nawiązuje tu Anna do pamięci narodu wybranego – do zdarzenia, w którym nadzwyczajnie na lasce Aarona pojawiły się pączki i dojrzałe migdały
(Lb 17,16-26). Wśród dwunastu lasek jedna cudownie zakwitła. Cudowność zaznaczała się w tym, że właśnie ta jedna wybiła się spośród wielu. Podobnie, Anna pośród wielu kobiet starych jedna zakwitła nowym życiem. Migdał – owoc słodki, owoc gorzkawy, owoc tłusty, dorodny, zdrowy – znak nowego życia, obfitość dana z wysoka.


   Czuć wieczorem, że nosi swój owoc.


   Ciało przyszłej matki czuje swój owoc, gdy kładzie się wieczorem na łożu swego snu. Tutaj, wieczór dla Anny jest też wieczorem życia – czasem, który przybliża sen wieczny –
rzeczywistość życia wiecznego.


   Na tej gałęzi rośnie róża, rośnie najsłodsze jabłko.


   Świeże i piękne życie jest jak róża zachwycająca swym zapachem i widokiem. Życie człowieka jest jak najsłodsze jabłko, gdyż będąc na obraz Boga, jest znakiem niebiańskiej łaski.


   Rośnie świecąca gwiazda, rośnie niewinne maleństwo.


   Na roślinie nagle wyrasta gwiazda – coś niebiańskiego; wyrasta maleństwo – ktoś ziemisty. Ponieważ jesteśmy w świecie duchowym, rośliny wydają ciała niebieskie, rośliny wydają ciała ludzkie. Ciała wyrastają z gałęzi, ponieważ ta gałąź jest tutaj życiem. Jest to życie niebiańsko-ziemskie – takie, które wydaje z siebie blaski nieba i takie, które ukrywa się w postaci zlepionej z prochu ziemi.


   Rośnie radość domu, małżonka i małżonki.


   Mały blask, drobne, niewinne życie przynosi radość dla domu – radość dla wewnętrznego życia mężczyzny i kobiety oddanych sobie wzajemnie w miłości tak głęboko, że stanowią jedno ciało i jedno życie.


   Sława Bogu, memu Panu, który miał nade mną litość.


   Bogu należą się dzięki za dar życia dla tej, która była bezdzietna. Bóg ujrzał jej biedę – jej brak – i ubogacił ją – napełnił. Dlatego Anna sławi Boga za litość, jaką jej okazał przez ubogacenie czy napełnienie.


   Powiedziało mi to Jego światło: „Przyjdzie do ciebie gwiazda”.


   Litość Boga została oznajmiona Annie przez światło, które ujrzała. Opowiada o tym zdarzeniu później swemu mężowi, kiedy dzieli się z nim swą świeżą radością. Tak o tym mówi: „Ostatniego dnia, gdy modliłam się w świątyni, najbliżej jak to możliwe dla kobiety przy domu Bożym, a był już wieczór… pamiętasz, że powiedziałam:
«Jeszcze, jeszcze trochę». Nie mogłam oderwać się stamtąd bez otrzymania łaski! Więc w mroku, który już zapadał, z wnętrza miejsca świętego, na które patrzyłam z zauroczeniem duszy, ażeby wydrzeć zgodę od obecnego Boga, ujrzałam wyłaniające się światło, iskrę najpiękniejszego światła. Była lśniąca jak księżyc, a jednak miała w sobie wszystkie światła wszystkich pereł i klejnotów, jakie są na ziemi. Zdawało się, że jedna z cennych gwiazd zasłony, tych gwiazd położonych pod stopami cherubinów, odpina się i staje się blaskiem nadprzyrodzonego światła… zdawało się, że zza zasłony świętej, z samej chwały, powstaje płomień i przychodzi do mnie szybko, i przecinając powietrze, śpiewa głosem niebiańskim, mówiąc: «Niech przyjdzie do ciebie to, o co prosiłaś». I dlatego też śpiewam: «Przyjdzie do ciebie gwiazda»”.

   W postawie Anny ukryta jest tajemnica skutecznej modlitwy. Ona zbliża się do Boga – jest w miejscu możliwie najbliższym, i trwa, nie ustępując, aż nie otrzyma łaski. Czymże jest ta łaska? Czy można ją sobie wyobrazić? Czego właściwie Anna oczekuje? Czy znaku, czegoś cudownego? W istocie oczekuje zapewnienia – oczekuje napełnienia swej duszy, uspokojenia, które dałoby poznać, że została ona wysłuchana, ponieważ dusza na modlitwie nie pragnie niczego innego ponad to. Dusza prawdziwie wierna, czysta w swych zamiarach, pragnie napełnienia siebie obecnością Boga i w tym napełnieniu staje się zaspokojona.

   Anna posiadała szczególny zamiar – nie szukała tylko zaspokojenia duszy, ale pragnęła jeszcze dziecka. Jednak to jej szczególne pragnienie okazało się spójne z pragnieniem napełnienia siebie obecnością Boga, ponieważ mówi, że patrzyła z zauroczeniem na miejsce święte. Była więc wpatrzona w obecność Bożą – tajemniczą obecność ukrywającą się pod znakiem zasłony świątyni. I obecność Boża zdaje się ją napełniać, gdy widząc światło, doświadcza ona czegoś nadzwyczajnego i w świetle widzi więcej – „iskrę najpiękniejszego światła”, „lśniącą jak księżyc”, posiadającą „w sobie wszystkie światła wszystkich pereł i klejnotów, jakie są na ziemi”, gwiazdę spod stóp cherubów, „blask nadprzyrodzonego światła”, „płomień” z samej Bożej chwały.

   Jest to więc światło żywe – nie tylko jakiś zwid czy omam. Anna widząc je, widzi więcej, a także słyszy, jak światło to przemawia do niej śpiewem. Nie jest to śpiew niewyraźny – jakaś melodia, zaśpiewka – ale same słowa, które śpiewają: „Niech przyjdzie do ciebie to, o co prosiłaś”. Anna zdaje się więc słyszeć skrytą modlitwę Bożego Ducha, która objawia jej się w świetle i tajemniczym doświadczeniu. Nikt nie ma dostępu do tej tajemnicy – do tego doświadczenia. Dopiero przez własny śpiew Anna oznajmia to światu – pierw samej przyrodzie, później mężowi przyciągniętemu dziwnym śpiewem, a teraz nam.
   Światło żywe przemówiło do Anny, ale też ją oświeciło. Słowa, które wcześniej były jej dane: „Niech przyjdzie do ciebie to, o co prosiłaś” odczytuje ona w nowym świetle i w swojej pieśni radości nie powtarza już tych samych słów, ale śpiewa: „Powiedziało mi to Jego światło: «Przyjdzie do ciebie gwiazda»”. Światło Boże nie przekazuje tylko wiadomości, jak jakiś światłowód, ale rozjaśnia zmysły i umysł, prowadząc do poznania Boga. Dlatego Anna z pomocą Bożego Ducha wyjaśnia sobie słowa, które wcześniej otrzymała i czyta je w nowym blasku. Życie Boże jest płodne, tętniące, rozkwitające na nowo wciąż nowymi odblaskami tego, co wieczne i Tego, który Wieczny.

   Chwała, chwała! Twoim będzie ten owoc rośliny.


   Podwójne śpiewanie „chwała” oznajmia wielką radość – jej głos dosięga niebios. Anna śpiewa, że owoc będzie „twoim” i właściwie nie jest wiadome, kogo ma na myśli. Czy śpiewa ona to sobie, mówiąc „będzie twój i tylko twój”? Czy też może myśli o Bogu? Patrząc na całość osoby – jej postawę oraz jej późniejsze słowa, wydaje się, że śpiewa to Bogu, ponieważ już zawczasu myśli o odwdzięczeniu się i złożeniu dziecka jako daru w świątyni.

   Podczas rozmowy oboje małżonkowie mówią, że dziecko jest darem dla Niego, wskazując tym samym, że już wcześniej posiadali taki zamysł. To, że zamysł ten był już wcześniejszy, jest uwydatnione przez to, że podczas rozmowy w tej sprawie między małżonkami nie ma pytań, a jest jednomyślność. Nie jest to dla nich żadna sprawa nowa. Widocznie wcześniej powzięli już zamiar, że jeśli otrzymają dziecko, to poświęcą je Bogu. Joachim w rozmowie mówi, odnosząc się do Boga, że „dla Niego jest darem
(offerta),1 poświęcona (ostia)2 przed narodzeniem”, a Anna odpowiada: „Dla Niego jest darem, tak. Chłopczyk bądź dziewczynka, gdy już przez trzy lata nacieszymy się naszym stworzonkiem, oddamy je Panu. My też poświęceni wraz z nią, dla Bożej chwały”.

   Jednak
zauważmy, że w tej pieśni Anna nie zwraca się do Boga przez „Ty”. Nie ma ona w sobie tej poufałości, żeby tak do Niego mówić. Nazywa Go Panem. Więc słowa „twoim będzie” należy odnieść do samej matki czyli do Anny. Potwierdzają to także zdania wypowiedziane wcześniej w pieśni: „Powiedziało mi to Jego światło: «Przyjdzie do ciebie gwiazda»”. W zdaniach tych określenie „ciebie” odnosi się do Anny. Później więc słowa „twoim będzie” nawiązują zwyczajnie do tego samego „ciebie” Anny. Dziecko więc będzie darem dla Boga, ale darem od Anny, jej darem dla Niego.


   Pierwszy i ostatni, święty i czysty jako dar od Pana.


   Owoc rośliny-Anny, jest pierwszy i ostatni, dlatego, że wcześniej nie posiadała ona dziecka i więcej już nie zamierza posiadać (
wyjątkowość cudu). Patrząc głębiej, w tych słowach „pierwszy i ostatni” zawiera się obraz doskonałości. To jakby Słowo Wieczne, które powiedziało o sobie „Ja jestem Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec” (Ap 22,13). Dziwne, że Ta, która miała porodzić Pierwszego i Ostatniego, sama była do niego bardzo podobna, także w tym, że stała się Pierwszą i Ostatnią. Dlatego stała się godną, by przyjąć do swego łona Jedynego.

   Anna wypowiada też wielką tajemnicę. Dziecko, które ma się z niej narodzić, ma być święte i czyste. Nie jest to w jej ustach jakaś przesada zachwyconej matki, lecz mądrość wynikająca z właściwego rozpoznania. To, co dane jest od Pana, od Boga, nie jest inne, jak święte i czyste. Sama Anna zapewne nie zdaje sobie sprawy, ale wypowiada tutaj pewną zapowiedź, że dziecko, które się narodzi będzie nieskalane, nazwane później przez wierzących Wszechświętą, Przeświętą
(gr.
ΠαναγίαPanagia, cs. ПресвѧтаяPrieswiataja, łac. Sanctissima, Tota Sancta, Omnisancta), Niepokalaną, Przeczystą (gr. Ἄχραντος, Ἀκήρατος Achrantos, Akēratos, cs. Пречи́стаяPrieczistaja, łac. Immaculata), Zawsze Dziewicą (gr. Ἀειπαρθένος Aeiparthenos, cs. ПриснодваPrisnodiewa, łac. Semper Virgo) i samym Niepokalanym Poczęciem (łac. Immaculata Conceptio).

   Twoim będzie i przez niego przyjdzie radość i pokój na ziemię.


   Anna nie wyobraża sobie, jak doniosłe i prawdziwe są jej słowa, które śpiewa w zachwycie. Każde dziecko należy do rodzica i każde przynosi radość i pokój dla rodziców, choćby było to dziecko chore i nie w pełni sprawne, dlatego że jest ono owocem miłości i żywym przypomnieniem miłości – obecnością miłości na ziemi. Nie wyobrażała sobie jednak Anna, jak wielkie to słowa „na ziemię” – nie wyobrażała sobie, że dziecko, które z niej się narodzi, przyniesie światu Zbawiciela – prawdziwą Radość i Pokój – To Życie, które nie więdnie, a żyje na wieki.
   Czy to, że mówi „twoim będzie” nie wydaje się samolubnym? Nic nie wskazuje na takie znaczenie tego zwrotu w tej pieśni. Anna cieszy się raczej, że przyczyni się dla dobra – wyda światu owoc, spełni zadanie matki, da dobro z siebie, będzie miała udział w wylaniu Bożej łaski. Nie jest to ten rodzaj zwyrodniałej matki, która mówi „dziecko jest moją własnością i mogę z nim robić, co mi się żywnie podoba”, „ten płód należy do mnie i jeśli zechcę, mogę go uśmiercić”, „to dziecko jest dla mnie utrapieniem i nie chcę mieć z nim nic do czynienia; należy do mnie, ale mam prawo go nie chcieć i zostawić albo wystawić na zabicie”. Nie śpiewa też Anna „twoim będzie, tylko twoim, ty go zrodzisz, tobie należy się chwała”. Dziecko będzie rzeczywiście chwałą matki, ale Anna nie przypisuje sobie tej chwały. Ona oddaje ją od początku Bogu.
   To piękne cieszyć się darem Boga. Przez przyjmowanie Bożego daru i branie go za własny, nie obrażamy wcale Boga, ale Go uznajemy. On zechciał nas ubogacić, nas, Jego własność. On nas, Swoją własność, obdarzył Swoją Własnością, abyśmy stali się do Niego podobni w dawaniu swojej własności światu. Cieszmy się i radujmy, Pan dał nam udział w przyjściu radości i pokoju na ziemię – Pan dał nam udział w przyniesieniu światu Zbawiciela. Pomnijmy jednak, że ta nasza własność jest darem. Składajmy więc stale dzięki Temu, który nas obdarzył i nieprzerwanie obdarza, napełniając przeobficie.


   Leć, czółenko. Nić będzie na płótno dla niemowlątka.


   Pieśń płynie, tak jak leci czółenko – życie się toczy i wije nową szatę dla życia, które właśnie ma się narodzić – życia jeszcze niemówiącego ludzkim głosem, ale już potrzebującego ciepła miłości. W tym nastroju łaski wszystko wypływa od Boga, przenikane jest przez Boga i do Boga przybliża.


   Narodzi się! Do Bog
a śpiewnie idzie pieśń mego serca.


   „Narodzi się” – słowo przybliżające upragniony dzień, tak że staje się obecny już teraz. Już się rodzi w sercu, i stąd pieśń się niesie, opiewając Tego, który jest Sprawcą niecodziennego cudu w codzienności. Źródłem pieśni Anny jest jej serce, jak sama oznajmia to swojemu mężowi – to serce, które może wypowiadać słowa chwały i słowa potępienia. Ponieważ tutaj serce wypowiada słowa chwały i ta chwała jest zanoszona do Boga, widzimy, że Anna śpiewa z Boga, Boga opiewając.

   Pieśń Anny jest pieśnią życia – sprawia ona, że Anna młodnieje i pięknieje. Na jej widok młodnieje też mąż, ponieważ życie Boże zachwyca i rozlewa swoją woń wszędzie wokół i przyjmowane jest przez serca pokorne, gotowe na przyjęcie łaski. Sama Anna mówi: „Powierzyłam pieśni troskę o powiedzenie sobie i powiedzenie tobie wielkiej radości”.

   Pieśń staje się tutaj nośnikiem radości, nośnikiem życia. Anna śpiewa pieśń także sobie samej, ponieważ wydarzenie, o którym śpiewa, wielce ją przerasta i jeszcze niezupełnie je sobie uświadamia. Jest to podobne do modlitwy, w której modlący się zbliża się do Boga, ale nigdy Boga do końca nie zgłębia, więc powtarza modlitwę, aby coraz głębiej Go sobie uświadomić.

   Anna powtarza pieśń swojemu mężowi, Joachimowi, ale nie potrafi jej dokończyć. Jej głos się załamuje, radość się przelewa i wylewa we łzach. Tu mówi ona już nie poezją i nie pieśnią, ale oznajmia wiadomość w rzeczy samej: „Jestem matką, mój kochany!” Mąż czyni żonie lekki wyrzut, mówiąc: „I nie powiedziałaś mi tego?” Anna wyjaśnia wtedy, że musiała się upewnić. To, co ją spotkało, było dla niej tak niespotykane, że obawiała się, czy nie wpadła w złudzenie. Dopiero po przekonaniu się, że jest matką rzeczywiście, dzieli się swoją radością. Nie chce ona dawać mężowi i światu owocu złudzenia, ale owoc prawdziwy. Także radość, która poprzedza narodziny, jest zalążnią prawdziwego owocu.

   Czy to nie niedowiarstwo, że Anna nie mówi Joachimowi o cudzie od razu? Nie wydaje się. Ona raczej wierzy od początku, ale żeby mówić o swojej wierze, musi się w niej utwierdzić. Czeka zapewne na odpowiedni czas – na znak, który by potwierdzał to, co w niej zostało dokonane. Człowiek, w którym dokonany zostaje cud, ma czas, aby przekonać się o cudzie. Cud ma być oczywistością, nie wymaga on wiary. Istotne, aby mieć wiarę, że Bóg cudu może dokonać.

   Anna zastanawia się, kim będzie to dziecko, które objawia się jako gwiazda i mówi „jestem” w Święto Świateł. To zastanowienie nad znakiem wskazuje na Obecność i Objawienie się Boga i Jego Działania – Ojca, Syna i Ducha Świętego. Działa tutaj Bóg. Wobec tego pyta ona, jakie imię nadadzą dziecku. Joachim odpowiada mądrze: „Jeśli będzie chłopcem, nazwiemy go Samuelem. Jeśli dziewczynką, Gwiazdą”. Oba imiona odpowiadają rzeczywistości.
Pierwsze – Jego Imię Bóg – Samuel – nawiązuje do dawnych dziejów, kiedy inna Anna była bezpłodną i została wysłuchana przez Pana, który obdarzył ją dzieckiem, a imię jego było Samuel. Drugie imię – Gwiazda – Maryja – nawiązuje do znaku, jaki został objawiony w świątyni, a także, jak mówi Joachim, jest to „gwiazda naszego morza, perła, szczęście. Imię pierwszej wielkiej kobiety w Izraelu. Jednak ona nie zgrzeszy nigdy przeciw Panu, jedynie Jemu będzie dawała swoją pieśń, ponieważ dla Niego jest darem, poświęcona przed narodzeniem”.


   Chwała Panu Wszechmogącemu,
      który miał miłość dla dzieci Dawida. Chwała Panu!

   Jego najwyższa łaska nawiedziła mnie z nieba.

   Stara roślina wypuściła nową gałąź i jestem szczęśliwa.
   Na Święcie Świateł rzucono nasiono nadziei.
   Już w nisanie wonność widzi jej kiełkowanie.
   Jak migdał, kwitnie moje ciało na wiosnę.
   Czuć wieczorem, że nosi swój owoc.
   Na tej gałęzi rośnie róża, rośnie najsłodsze jabłko.
   Rośnie świecąca gwiazda, rośnie niewinne maleństwo.
   Rośnie radość domu, małżonka i małżonki.
   Sława Bogu, memu Panu, który miał nade mną litość.
   Powiedziało mi to Jego światło: „Przyjdzie do ciebie gwiazda”.
   Chwała, chwała! Twoim będzie ten owoc rośliny.
   Pierwszy i ostatni, święty i czysty jako dar od Pana.
   Twoim będzie i przez niego przyjdzie radość i pokój na ziemię.
   Leć, czółenko. Nić będzie na płótno dla niemowlątka.
   Narodzi się! Do Boga śpiewnie idzie pieśń mego serca.

Przypisy:
1  Dar jako coś przyniesionego, przedstawionego, wystawionego, ofiara.
2  Ktoś poświęcony lub coś poświęconego, zwłaszcza Bogu. W późniejszym znaczeniu chrześcijańskim także hostia, czyli opłatek chleba, który po poświęceniu staje się ciałem Jezusa Chrystusa.
 
Napisał Jakub Szukalski.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz