niedziela, 6 sierpnia 2023

(127) Żywoty Świętych: Katarzyna ze Sieny

Żywot Ś. Katarzyny z Senny,
pisany od Doktora Rajmunda Kapuańskiego,
Generała Dominikanów, który spowiednikiem jej był,
i od Stefana z Senny, przeora Kartuzów w Tycynie.
Żyła około roku Pańskiego, 1370.
1

 
   W Sennie mieście Włoskim urodzona ś. Katarzyna, z ojca Jakuba Farbierza, i matki Lappy, z młodych lat na dziwny a niesłychany żywot i służbę Boską, jaka się potym pokazała, obrana – i znacznie od Pana Boga umiłowana jest. Skoro się nauczyła pozdrawiać Pannę przeczystą – po wschodzie w domu swym chodząc, na każdym stopniu przyklękała, a po jednej Zdrowej Maryjej mówiła, wchodząc i schodząc – 2i już się w tym nabożeństwie dzieciątko, ledwie pięć lat mające, od samego Ducha Bożego nauczone, kochało. Szóstego roku miała jakieś dziwne widzenie na powietrzu, po którym stateczne a stare obyczaje brać, a już gorąco Pana Boga miłować, w kąty się na modlitwy ukradać, powrózkiem się bić, post trzymać, w milczeniu się zachować, nic dziecinnego nie czynić – a nad lata taki rozum i dowcip duchowny mieć poczęła. Schodziły się do niej sąsiedzkie dzieweczki – miasto igrania, nauczyła ich biczowania onego powrózkami – a Pacierz mówić musiały, ilekroć ona kazała. 3Siódmego roku czystość swoję panieńską Panu Bogu poślubiła, Pannie matce Bożej pilno się poruczając – o której już rozumiała, iż ona do poślubienia czystości swej była między białemigłowami najpierwsza. Od tego czasu, więtszą wojnę z ciałem jeszcze spokojnym wieść, i jedzenia mięsa, ile mogła, strzedz się, i biczowania onego przyczyniać sobie nie zaniechała.
  
4To była osobna, iż od onych młodych lat wlał jej Duch Boży jakąś dziwną chęć do pozyskowania dusz ludzkich, i w tych się nawięcej świętych, żywoty ich słysząc, kochała – którzy tę pracą nosili, a ludzi wiele do Pana Boga przywiedli – a słysząc iż ś. Dominik taki był – od onego czasu w nim się, i w zakonie jego, barzo kochała – tak iż gdy którego Dominikana ujźrzała, wielce go w sercu uważyła – 5i gdy minął, ziemię tę po której deptał, całowała. A iż jej płeć nie dopuściła, aby z takimi zakonniki zbawieniu ludzkiemu pomagała – chciała jako święta Eufrozyna, męzkimi szaty pokryć płeć swoję – wszakże długo o tym myśląc, przyść k temu (iż wolej Bożej nie było) nie mogła. Już u wszytkich ludzi w podziwieniu była – powinowaci, i dom wszytek ojca jej, pilne na nię oko mieli. Jeszcze dziesiąci lat nie miała, gdy ją posłała matka do kościoła prosząc – aby Msza o świętym Antonim czytana była – dając jej świeczki i coś pieniędzy – aby na ołtarzu położyła – ona to ochotnie czyniąc, została w kościele, aż się ona Msza święta skończyła. Matka iż nie rychło przyszła, nagniewana, rzekła wedle zwyczaju języka: przeklęci są ci co powiadali, iżeś się wrócić nie miała. 6A ona zamilczawszy, gdy opłonęła matka, odwiodszy ją na stronę, rzekła: pani matko namilsza, gdy ja wolą twoję przestąpię, rózgami abo czym chcesz, karz mię i bij – bo się to godzi – ale dla mnie, nie złorzecz nikomu – bo się to nie godzi, i ja z tego żałość mam. A matka zdumiała się na one mądre słowa – a nie dając znać, mówiła: a czemuś nie rychło się wróciła? powiedziała: iżem tej świętej Mszej, o którąś mię słała, wysłuchać musiała. A matka tym się więcej z niej budując, a mężowi to oznajmując – ważyć ją już w sercu poczęli.
   Gdy przyszła do lat męża godnych, wedle zwyczaju onej strony, wychodzić jej z domu matka zakazała – upominając ją, aby już ochędóstwa cielesnego pilnowała dla małżonka, który się jej trafić mógł. Ona, iż to było przeciw jej ślubu, o którym jeszcze matka nie wiedziała, czynić tego nie chciała – ale tak jako pierwej niedbale się ubierała. Nie było to miło matce, a sama odmienić jej nie mogąc, na nię siostrę jej Bonawenturę, która już była za mężem, którą ś. Katarzyna barzo miłowała, naprawiła – aby ją do piękrzenia namówiła. Ona to czyniąc, przełomiła wolę ś. Katarzyny, iż się nieco przystrajać – wedle zwyczaju innych panienek, poczęła – czego potym gorzko i tak barzo, jako spowiednik jej świadczył, żałowała –
7jakoby wielki a piekła godny grzech popełniła. A gdy Rajmundus spowiednik jej pytał – jeśliby to czyniła tym sercem, aby się któremu człowieku podobać, a co przeciw ślubowi swemu uczynić myśliła? powiedziała – iż nigdy tej myśli nie miała – obmawiał tedy onę winę, i lekkim a małym grzechem czynił – a ona z płaczem wielkim oczy swoje wzgórę wznosząc, mówiła. O miły Boże – jaki to mój ociec duchowny, który tak obmawia grzechy moje, miasto pokuty, którą by mi za nie dawać miał? izalim ja wzgardzone stworzenie Pana Boga mego, tak wielkimi jego dobrodziejstwy obdarzona, tracić on czas miała, na ubieraniu tego zgniłego a smrodliwego ciała? Tak sam się spowiednik zawstydził, a milczał – i dawał potym po jej śmierci to świadectwo – iż nigdy w niej grzechu śmiertelnego doznać nie mógł – a powszednich, których się często spowiadała, ledwie było kiedy w sprawach jej poznać. Oto (jako sama potym świadczyła, iż to objawienie miała) siostrę onę jej, która ją do onych ubiorów była namówiła, Pan Bóg rychłą w połogu śmiercią skarał – wszakże iż była bogobojną niewiastą, po długich czyścowych mękach, do chwały Bożej weszła. 8Z czego wspomni każdy, jaki to grzech jest, człowieka Panu Bogu oddanego, do jakich świeckich rzeczy przywodzić.
   Mając potym wielką trudność od rodziców, iż ją za mąż usilnie dać chcieli, pilnie prosiła Pana Boga, aby ją z onego sidła i pokusy szatańskiej wybawił. A gdy rodzicy jej jednego zakonnika Dominikana na nię naprawili, aby jej małżeństwo święte chwalił – on widząc stateczną wolą jej, radził jej, aby warkocze porzezała – ona wnet tę radę jako od Boga wziąwszy, ostrzygła – i nad zwyczaj panienek, pokrywała głowę swoję. Matka chcąc wiedzieć czemu pokrywa głowę – gdy porzezane tak piękne włosy widziała – wrzask po wszytkim domu uczyniwszy, wszytki powinne zezwała, przed nimi się tego na nię żałując – a nie mając się czym nad nią mścić, wyjęła ją z komory, gdzie się modlić kiedy chciała mogła, i dała ją do kuchniej, na wszytki napodlejsze posługi domowe, mówiąc: rada nie rada, musisz za mąż.
9Ona pilnie wszytko czyniła około posług, a w sercu swym, komórkę sobie, z której nigdy nie wychodziła, zbudowała – w której mając Pana Jezusa i matkę jego, i myśli wszytkie święte – wewnątrz wszytka zamkniona będąc – myśli swoich, na żadne świeckie rzeczy nie wypuszczała – a zwierzchnie robiąc, i miedzy czeladzią świecką i nie barzo wstydliwą chodząc – w sercu spokojną i bogomyślną zostawała. Ociec jej nad inne był przychylniejszy obyczajom jej, widząc iż w swym przedsięwzięciu stateczna. A ona prosiła ustawicznie Pana Boga, aby ją do panieńskiego klasztoru obrócić raczył – 10i mając widzenie we śnie, w którym ś. Dominika widziała, bespiecznie szła do ojca i matki prosząc – aby innych sióstr i braciej i powinnych przyzwali, chcąc im rzecz pilną przełożyć. I gdy to uczynił ociec – powiedziała przed wszytkimi: iżem ja dawno czystość moję Panu Bogu poślubiła – a być nie może, abych męża wziąć miała – proszę abyście mi w tym nie przeszkadzali – ale raczej obmyślili, jakobych ja wiary mej i panieństwa, oblubieńcowi memu Chrystusowi dochować mogła. Wszytkim one słowa jej nabożne, łzy z oczu wybiły – a ociec który ją barzo miłował, od tego czasu wszytkim roskazał – aby się jej nikt dalej nie przykrzył, mówiąc: a za jakiegoż ją lepiej męża wydać możem? I dał jej komórkę osobną, w której ona modlitwy i swe nabożeństwa czyniła.
  
11Jaką tam surowość żywota wiodła, i język tego nie wymówi – mięsa już nigdy nie jadła, i tak się już była przyzwyczaiła, iż i woniej jego ścierpieć nie mogła – pomału się warzonym potrawom oduczając – na chlebie a jarzynach surowych przestawała – a drugdy i chleba przez czas długi nie skusiła – od lat piącinaście samę wodę szczerą piła – łóżko sobie z samych deszczek uczyniwszy, na nie nic nie słała – nic z płótna, jedno z wełny na ciele nie nosiła – mało barzo sypiając, noc wszytkę na modlitwie trawiła, i przez dwa dni, ledwie puł godziny przespała. I w tym, jako sama dawała Rajmundowi znać, nawiętszą trudność, biedząc się ze snem, miała. 12To śmiał mówić ten jej spowiednik – by była miała z kim o Panu Bogu i o rzeczach Boskich mówić, przez kilkadziesiąt dni wytrwałaby była na onej rozmowie, nic nie jedząc ani pijąc – bo to jej była potrawa, i wszytko posilenie, mówić o Panu Bogu – i póki kogo bacznego miała, z kim taką rozmowę mieć mogła, póty jeść się jej nigdy nie zachciało – i owszem tym była duższa, i ciało swe tym niejako posilając. Włosiennice używać dla plugastwa, którym się brzydziła, nie chciała – miasto niej, żelaznego na gołym ciele pasa używała – który ledwie z roskazania spowiednika swego, przed śmiercią kila lat z siebie zjęła.
  
13Trzykroć się na dzień żelaznym łańcuszkiem, na wzór ś. Dominika, biczowała – tak iż krew z ramion ściekała na nogi. Na czym gdy ją matka zeszła, przelększy się ran i krwie jej, wołała tak barzo, iż i sąsiedzi się zbiegali. Widząc łoże jej tak twarde, brała ją do swej pościeli – ale skoro matka zasnęła, modlitwę czyniła wedle zwyczaju – drugdy k woli matce, na łoże z nią kładąc się, tajemnie drewno pod prześcieradło kładła, na którym sama leżała – co widząc matka, iż jej od onego odwieść nie mogła, dała jej pokój ze wszytkim. A chcąc matka nieco jej przerwać on ostry żywot – wzięła ją z sobą do cieplic – 14lecz ona tam w gorącą barzo wodę siarczystą, i jako we wrzącą, za niebaczeniem matki kładąc się – więcej (jako sama Rajmundowi powiadała) ucierpiała, niżli od wszytkiego biczowania. Rozmyślałam, prawi, sobie ogień piekielny i czyścowy, aby mię go Pan Bóg uchował – wróciwszy się do domu, zachorzała na krosty i na febrę – gdy matka nad nią służąc jej płakała – trafiła panna na pogodny czas, i rzekła matce: jeśli chcesz abych żywą została, daj mię do zakonniczek ś. Dominika – bo jeśli tego nie uczynisz, patrzyć na moję śmierć będziesz.
  
15Ona wnetże przelększy się (a pierwej tego jej barzo broniła) myśl odmieniła, i wnetże bieżała do mniszek, i to jej zjednała. O czym usłyszawszy ś. Katarzyna, dziękując gorąco Panu Bogu, prędko ozdrowiała. Oblókszy zakonne szaty, w klasztorze będąc, mówiła sama sobie: dostałaś czegoś pragnęła – czyńże lepszy żywot niżli pierwej. I postanowiła sobie przez trzy lata nic nie mówić ni z kim, jedno na spowiedzi – i uczyniła temu dosyć, z celle nigdzież nie wychodząc jedno do kościoła. 16Tam nigdy na modlitwach nie ustając, wielkie objawienie Boskie miewała – a bojąc się aby w nich oszukana od czarta nie była – wzięła taką naukę od Ducha ś. Gdy Boskie jest objawienie, po nim człowiek pokorniejszy i sobą więcej gardzący zstaje się – ale gdy zdradliwe jest nieprzyjacielskie, próżno się i w sobie kocha, i nadyma nad inne. Tego ona doznawając, im dalej, tym więcej pokorniejszą była, i miewała dziwne objawienia i rozmowy z Panem i oblubieńcem swoim – o których trudno wątpić, ponieważ to cuda jej, i dziwne, i nad zwyczaj ciasny a niewytrwany stworzeniu, żywot jej pokazował.
  
17Spowiednik jej Rajmundus, chcąc doznać, jeśli były z Boga one jej objawienia – prosił jej aby mu uprosiła skruchę wielką za grzechy – ona nie odmówiła. I trafiło się że upadł w niemoc Rajmundus, ona też barzo zachorzała – lecz dowiedziawszy się o chorobie spowiednika swego, nawiedziła go – i rozmawiając z nim o ludzkiej ku Panu Bogu niewdzięczności, a nie pomniąc o onym, o co jej był prosił Rajmundus – z rozmowy onej na swe grzechy wspomniał, i tak barzo płakać, i łkać, i wyć, i trząść się począł – iż mu samemu dziwno było – bo jako żyw z oną cięszkością i słodkością serca, nie płakał. Bacząc ś. Katarzyna, dała mu dobrze płakać – a gdy k sobie przyszedł, wspomniał na onę zmowę, i spytał jej: a onali to bulla (tak zwał skutek i znak prośby jej) o którąm cię prosił? Panna powie: ta jest – bądź wdzięczen łaski Bożej. Tak na potym wątpić nie śmiał w tym, co jej Pan Bóg objawił – acz i inne doświadczenia tego miał.
  
18Raz nauczona od Chrystusa, takie słowa słyszała: Córko wiedz com ja jest, a coś ty jest – będziesz błogosławioną. Jam jest co jest – a ty to co nie jest. To krótkie ale dziwne były słowa, kto je rozebrać umie – po wykład ich do mądrych a duchownych odsyłam. Powiadają iż Chrystus tak mówi: Córko, myśl ty o mnie, a ja będę o tobie – tym słowom dziwnie była ufająca w każdej przygodzie, i drugich nauczała, aby o samym Panu Bogu myśląc, sprawy swe i obrony wszytki, i wyżywienie jemu zlecali.
   Gdy tak wielkimi a doskonałymi cnotami opatrzona była – przepuścił na nię Pan Bóg szatańskie srogie pokusy, i diabelskie poduszczenia – sprośne jej miecąc na myśli plugastwa, i w nocy i we dnie tym ją trapili piekielnicy oni – aż na koniec wołali: młodaś, pojmi męża, ono Sara, ono Rebeka, ono Helżbieta, i inne święte żony, Bogu się w małżeństwie podobały.
19A ona biczując się i niespanim trudząc – pociechy im żadnej nie dała – a skromnie cierpiąc, rozmowy się z nimi strzegła – 20i drugich potym przestrzegała, aby w pokusach, w dysputacją się z czartem i w rozmowę nie wdawali – bo to ich radość i nadzieja do zwycięstwa, gdy kto na ich gadki odpowiada. Lepiej milczeć a Pana Boga wzywać, a tak się od ich poduszczenia i słów zdradzieckich odchylać – jako uczciwa żona od słów cudzołożnika, twarz swoję wnetże, nie chcąc tego i słyszeć, odwraca. Bo gdyby rzekła: ale to grzech, ale się męża albo Boga boję – jużby dała wstęp do rozmowy czartu, a pomału jad by w jej serce z słowy swemi wlewał – lepiej go zaraz nogą pchnąć, a twarz jego zaplwać, mówiąc: idź przeklęty na stronę, ja i myślić o tym nie chcę. 21Gdy tak czart nie wygrał, do oczu i do uszu przynosił jej sprośne rzeczy – iż chocia oczy zawarła, uszy zatuliła – patrzyć musiała na one larwy nieuczciwość płodzących diabłów, i mówiących sprośnie, i onę wzywających – z czego taki krzyż miała, iżby się była wolała widzieć pod ziemią zakopaną. I trwało to długo, tak iż się zdało że ją Chrystus opuścił – w kościele trochę ta męka ucichała – ale gdy się do komórki wróciła, patrzyła na tak wiele czartów, sprośności czyniących – plugawie mówiących słuchać musiała, iż dobrze żywa została – wszakże nic nie słabiała w swym nabożeństwie zwykłym, i tak duszy swej mówiła: Chciałaś wszytko pociechy od Chrystusa w służbie jego – azaś tego godna? abo na grzechy swe nie pomnisz? Izali ty dla pociechy tej w nabożeństwie służyć Chrystusowi chcesz? Dosyć tobie nędznico, gdy cię Chrystus od potępienia wyzwoli, a takiej pieszczoty jego, i uczucia w nabożeństwie twoim grzesznym, słodkości jego dostojna nie jesteś. I taką pokorą po długiej cierpliwości, czarta przełomiła i moc jego. I gdy jej na koniec czart rzekł: nigdy cię tak trapić nie przestaniem, aż nam przyzwolisz – a ona rzekła: a jam takie i jeszcze więtsze nagabania cierpieć, i skromnie znosić gotowa jest, póty, póki wola jest zbawiciela mego. Gdy to rzekła – czart z onymi wszytkimi sprośnościami przepadł – a Chrystus Jezus, światłością ją ogarnął przedziwną, i wejźrzała na ręce jego, i słyszała głos jego taki: Patrz jakom ja dla ciebie cierpiał – cierpże też ty dla mnie. A gdy mówiła: gdzieżeś był przez ten czas Panie Jezu mój? odpowiedział: w sercu twoim – a ona mówiła: jako to być mogło, gdym ja tam myśli tak sprośne i plugawe mieć musiała? A Pan rzekł: po tym znaj żem tam był – iżeś z nich kochania żadnego nie miała, ale raczej boleść wielką, gdyś ich wybić z serca chciała, a nie mogłaś – i stąd ci żal i troska przychodziła.
  
22Po tej zwyciężonej pokusie – miała już niewypowiedziane pociechy, i towarzyskie rozmowy z oblubieńcem swoim. I potem przywiódł jej Pan Bóg na pamięć, ono w młodości ku pozyskaniu dusz ludzkich pragnienie – tak iż z jego natchnienia dla pożytku wiela, towarzystwem się ludzkim, wedle stanu swego przystojności, bawić poczęła – acz się z tego na przodku zdzierała, przywodząc płeć swoję niewieścią, której miedzy mężczyznami być nie przystoi – ale chciał Pan Bóg męże niedbałe około dusz ludzkich, taką białągłową zawstydzić, i do poprawy pobudzić. I już wychodzić z komórki częściej, a domowe w klasztorze posługi odprawować poczęła – wszakże nigdy serca od oblubieńca swego w żadnej robocie i zabawie, nie spuściła – 23i to już miała jako wrodzoną rzecz, myśl swoją w niebie przy Chrystusie zatrzymawać – w której często od siebie odchodziła, i jako umarła się zstawała.
   Wiedziała jej obyczaj towarzyszka jej, i ruszać jej nikomu aż przyszła k sobie, nie dała. W tym zachwyceniu raz w ogień wpadła – i nieco w nim będąc, żadnej szkody nie odniosła, ani na szaciech – ani na ciele. Wychodziła już i do domu ojcowskiego, i brała pieniądze, i inne rzeczy do jedzenia na jałmużnę, patrząc gdzieby to obrócić dobrze mogła. W kościele w Sennie, gdy się modliła – przyszedł ubogi prosząc jałmużny – ona nic nie mając, kazała mu poczekać – rzekł: iż czekać nie mogę – a ona wspomniała iż ma krzyżyk srebrny przy sobie, i dała go onemu ubogiemu – tejże nocy, ujźrzała Pana Jezusa on krzyżyk noszącego. Drugi raz przyszedł do niej, jakoby pielgrzym w lat trzydzieści i kilku, i prosił jej o suknią – ona wszedszy w kąt, suknią spodnią bez rękawów zwlokła z siebie, i dała mu, a on o koszulę prosił – szła do klasztoru, i nalazła, i dała – on prosił zasię o rękawy – dostała rękawów i dała – powiedział pielgrzym, iż i towarzysza mam nagiego. Panna patrząc coby dać, nic nie widząc jedno onę suknią w której była, a nie mogąc być bez niej dla wstydu, rzekła:
24nie mam więcej – a pielgrzym rzekł: widzę dobrą wolą twoję, dziękujęć. Tej nocy widziała także Pana Jezusa w swej sukni – który jej to obiecał, iż uziębnąć nigdy na ciele i na duszy nie miała. I tak się działo – bo w nawiętsze zimna i wiatry, w onej jednej sukni trwając, zimna nie uczuła. Wino które ubogim rozdawała, długo nieprzebrane trwało, i nic go nie ubywało.
  
25Słysząc o jednej niewieście trędowatej i do szpitala oddanej, podjęła się jej służyć, i aż do śmierci służyła, plugastwem się jej nie brzydząc – ona niewiasta często tak na nię fukała, gorzej niż na niewolnicę swoję – ale wszytko znosiła. Matka to jej wiedząc, prosiła aby onej posługi przestała – bojąc się aby od niej nie była zarażona – ale ona w niej Chrystusa widząc, przestać posługi nie chciała – i trafiło się, że się jej już trąd na rękę przyrzucił – a ona przedsię mówiła: by mi wszytko ciało osieść miał, służyć Chrystusowi nie przestanę. Umarła ona trędowata – obmyła jej sprośne ciało ś. Katarzyna – a skoro to uczyniła, trąd jej z ręki tak zginął, iż ręka była cudniejsza niż pierwej.
  
26Była jedna siostra jej zakonna, na imię Palmeria – która prze zazdrość na świętą Katarzynę wielką nienawiścią zjęta, i patrzyć na nię nie mogła – i mówiła o niej źle, tajemnie i jawnie – a święta Katarzyna pokorą i usługowaniem zmiękczyć jej serce chciała. Gdy nic nie pomogło – skarał Pan Bóg Palmerią wielką niemocą – w której ś. Katarzyna pilnie jej służyła – a jednak tenże gniew na nię i chorą będąc miała – tak iż w tym gniewie umierała. Dopiero święta panna widząc jej niebespieczność zbawienną – pilnie Pana Boga prosiła, aby jej serce zmienił, tak długo, aż uprosiła. Bo gdy, trzy dni konając, skonać nie mogła – za pomocą Bożą przyszła k sobie, i dał jej Pan Bóg pokutę, tak iż przeprosiła świętą Katarzynę, i wziąwszy Sakramenty kościelne, ducha Panu Bogu oddała. 27Objawił Pan Bóg ś. Katarzynie piękność i jasność dusze onej, która zginąć miała – i mówiła potym do swego spowiednika: o miły ojcze, byś oglądał piękność dusze błogosławionej po śmierci, i stokroćby umrzeć dla jednego człowieka zbawienia nie żałował.
  
28Miała to od P. Boga, iż gdy jaki człowiek z nią mówił, który w grzechu śmiertelnym leżał – czuła smród jakiś, i wnet od niego twarz odwracała – czego potym inni dochodzili, iż tak było. Była jedna siostra jej zakonna, imieniem Andrea, już nie młoda wdowa – ta mając śmierdzącą Kancerową niemoc, od wszytkich ludzi opuszczona była – podjęła się jej służyć ś. Katarzyna, póki by nie wyzdrowiała, i cierpiała przy niej młoda panienka wielkie smrody – na które się ona nie zatykając, bespiecznie służyła Chrystusowi w chorej onej. Bolało to barzo czarta – i uczynił wielką teskność pannie, przyczyniając smrodu onego, a panna święta sama się na się gniewając, mówiła sobie: śmiesz się brzydzić siostrą, krwią Bożą odkupioną? izali sama wpaść w takąż niemoc nie możesz? i tym ochotniej do onej rany nos przytykała – aż wszytkie pokusy umorzyła. 29Nie mogąc jej tak nieprzyjaciel zwyciężyć, zaszedł z innej strony – omierził tak ś. Katarzynę onej chorej, iż śmiała to twierdzić, gdy jej przy sobie nie widziała, iżby nierządu i wszeteczności patrzyła, i twierdziła to przed innymi, tak iż się to rozgłosiło. Panience niewinnej wymawiały to siostry inne z urąganiem, a ona nic więcej nie mówiła, jedno to: Siostry moje miłe, z łaski Chrystusowej dziewicą jestem. A w tej cięszkości uciekając się do Chrystusa, miała widzenie – 30a ono Chrystus oblubieniec jej, w jednej ręce trzyma wieniec złoty, a w drugiej cierniowy – i pyta jej: który wolisz? a ona się rzuciła do cierniowego, mówiąc: wolę w tym tu chodzić pókim na tym świecie, abych naśladownicą męki twojej była – i wcisnęła go na głowę i uczuła boleść z wielką pociechą duszy swojej – a jednak chorej onej nieprzyjaciółce swej służyć nie przestała, pilniej jeszcze niżli pierwej. Aż raz ona Andrea, ujźrzała na niej wielką światłość, i dziwny majestat – tak iż poczęła przepraszać ś. Katarzynę, iż taką potwarz na dobrodziejkę swoję kłaść śmiała – a ona na czarta więcej składając, a ułomność jej obmawiając, rada odpuściła – nagradzała zasię przed ludźmi chora ona, sławę panieńską, i wielką jej świątobliwość opowiadając, i tak nieprzyjaciel był pohańbiony.
  
31Dziwne z nią rzeczy P. Bóg czynił – gdy jadła, chorzała – gdy nie jadła, jedno pożywała naświętszego Sakramentu, lepiej się miała. A w wielkich chorobach – gdy jej co pociesznego powiedziano o zbawieniu i poprawie dusz ludzkich, ozdrowiała – abo gdy o Panu Bogu z kim się namówić mogła, ochłodę na zdrowiu czuła, i chodziła, i robiła. Na koniec wejźrzawszy na przenaświętszy Sakrament, duższą była niżli kiedy pokarm cielesny jadła. Wiele się ludzi tym gorszyło zakonnych i świeckich, i wierzyć temu nie chcieli. Spowiednicy kazali jej jeść, jako drugie siostry jedzą – słuchała ona – ale wnet w niemoc wpadała, i musieli jej dać pokój. Wodą się tylko zakrapiała, a nieco soku z ziółek, i to z cięszką boleścią przełykała – tak iż znać musiał kto się przypatrzył, iż życie jej i trwanie w ciele, było cudowne i nad bieg przyrodzony – nic prawie nie jadła, i żołądek trawić nic nie mógł – a przedsię sprawowała, robiła, prace wytrwała – a skoro z kim miała o Panu Bogu mówić, wnet na ciele ochłodła i czerstwą zostawała – a po przyjęciu naświętszego Sakramentu, który brała barzo często, nowej siły dostawała, i na ciele sto dni by była trwała, nic nie jedząc – by był kto z nią ustawicznie o Panu Bogu rozmawiał – a co dalej z onej rozmowy czerstwiejszą na zdrowiu zstawała się.
   Jeden kapłan zacny przyganiał jej, iż tak często naświętszy Sakrament przyjmowała, mówiąc: Augustyn ś. tak pisze: tych co przyjmują co dzień Ciało Chrystusowe, ani chwalę, ani ganię. A ona mu odpowiedziała: a czemuż mię ty ganisz wielebny ojcze, ponieważ mię ś. Augustyn nie gani?
32Już mniemali ludzie aby niczym innym żywa nie była, jedno przenadroższym chlebem ciała i krwie Chrystusowej (a ona jednak drugdy sok z ziółek, acz z cięszkością przełykała) i gdy o niej, spraw Boskich nad nią nie pomniąc, rozmaicie szemrali, i ją obmawiali – cieszyła się z tego, mówiąc one słowa pamięci godne: obmowy te są mnie pożyteczne – bo płacę jemi rada Panu memu karania docześne – ponieważem zasłużyła wieczne. Nie godzi się chronić sprawiedliwości Bożej, i owszem pod nię się podkładać na tym świecie. O by człowiek umiał dobrze łaski Bożej użyć, ze wszytkich swych przygód, mógłby sobie duchowny pożytek pozyskować.
   Dziwne miała i niewypowiedziane pociechy na duszy – którymi ciało jej trwało, a zwłaszcza po przyjęciu naświętszego Sakramentu.
33Widziała w ręku u kapłana częstokroć, drugdy jako dzieciątko, drugdy jako wielki ogień, drugdy przy ołtarzu niewysłowionej wdzięczności wonność uczuła. I po przyjęciu Sakramentu, tak w niej serce skakało, iż uczuć mogły siostry wedle niej klęczące – i mówiła przed spowiednikiem: taką mam radość w sercu, iż się dziwuję jako dusza z ciała tego nie wynidzie. 34Po przyjęciu ciała Bożego zwyczajna to rzecz u niej była w zachwyceniu być, a o sobie nie wiedzieć – w tenże czas piła dziwne one rajskie rozkoszy. Raz prze onę wielką miłość ku Bogu, tak barzo zachorzała, iż prawdziwie umarła – przy czym było wiele świadków – i już jej płakali jako nieżywej – a jeden brat zakonny Jan, tak jej żałował, iż płacząc żyłę zerwał i krwią plwał. Ona potym we cztery godziny ożyła, i powiadała iż widziała Pana Boga w niebie, i piekło, i czyściec – i dlatego ją Pan Bóg do ciała wrócił, aby ludzkiemu zbawieniu pomagała, a o ich się zbawienie starała. 35Powiadała iż w czyścu taka jest męka – iżby lepiej dziesięćkroć umrzeć, niżli tam jeden dzień być. Gdy ociec jej cielesny umierał – prosiła Pana Boga aby w czyścu nie był – a iż sprawiedliwość Boża nie dopuściła, wzięła jego mękę na się, i póki była żywa, od onej godziny boleść koliczną cierpiała.
   W Sennie był mieszczanin Jędrzej Nandyni, zły, kostera, a bluźnierca – zachorzał cięszko, i blisko śmierci będąc, z rospaczy żadnej spowiedzi czynić nie chciał, ani pokuty.
36Tak długo ś. Katarzyna za nim do Pana Boga wołała, iż się upamiętał, a w wielkiej pokucie i z Sakramenty skonał. Toż się zstało dwiema rozbójcom, które na śmierć wiedziono – nikt ich na spowiedź i pokutę namówić nie mógł. Ona gdy je z trafunku potkała, a wielką liczbę czartów koło nich ujźrzała – z miłości wysokiej ku zbawieniu ich, prosiła oblubieńca swego, aby im ginąć nie dopuścił. Skoro z bramy wychodzili, z widzenia jakiegoś, wielka ich skrucha i żałość za grzechy wzięła, iż wnet kapłana wołali, płakali, żałowali, i na śmierć jako na dobry obiad poszli. Tamże w Sennie Franciscus de Ptolomeis, mając syna Jakuba rospustnego, i dwakroć mężobójcę, i córki dwie, acz panny, ale barzo świeckie – posłał żonę do ś. Katarzyny, aby się o ich zbawienie postarała. Mówiła sama z pannami, i k temu je przywiodła, iż świat opuściły – a do zakonu wstąpiwszy, wielkim przykładem siostrom w pokucie zostały. A do Jakuba posławszy kapłany, a sama się zań modląc, dziwne mu upamiętanie zjednała – iż się z wilka owcą zstał, a spowiedzią i pokutą prawdziwą i srogą, grzechy swoje przeszłe obmywał. A kto by się wypowiedział jako wiele duszom pomogła, zatwardziałym, chorym, mściwym, łakomym, skuszonym, liczby tego nie masz. Tysiącem ich drugdy przychodziło, a tylko ją ujźrzawszy, do pokuty się wzruszali i do spowiedzi cisnęli. Już widzieli wszyscy, iż każdy grzesznik, który jedno z nią mówił, chociaż barzo w złościach zatwardziały, kruszył się, a po pokutę i spowiedź przychodził – przeto do niej jako ryby do sieci, pobożni kapłani, naganiali.
  
37Czasu powietrza w Sennie, roku Pańskiego 1374. zarażonym został pleban jeden Matteusz, człowiek bogobojny, który pilnie spowiedzi umierających słuchał – ona się dowiedziawszy, Pana Boga zań prosiła – a idąc go nawiedzać, z daleka nań wołała: wstań księże Matteuszu, wstań – nie masz teraz czasu do choroby – i na te słowa wstał zdrowym jako pierwej. Taka miłość jej była ku pomocy zbawieniu ludzkiemu. Także i Rajmunda, który spowiedzi zapowietrzonych słuchał, sam prawie w onym tak wielkim mieście zostając – gdy tymże powietrzem zarażony był, zleczyła. I innych barzo wiele, abo samą modlitwą, abo ręku kładzieniem, z cięszkich niemocy, i bliskiej śmierci wyzwalała. W Sennie Michał Monaldy, zmówiwszy się z żoną, wstąpił do zakonu, i dwie córce jego tymże sposobem w panieństwie się Chrystusowi oddały – i dał klasztorowi panieńskiemu wszystkę majętność swoję – a sam się też dla Chrystusa gospodarstwa onego klasztoru podjął. Trzecią jego córkę Laurencją, ośm tylko lat mającą, czart srodze trapił. Święta Katarzyna, acz się długo wymawiała, ale gdy jej spowiedny ociec roskazał, modlitwą go wnetże wypędziła.
  
38Miała i ducha Prorockiego. Jeden raz spowiednik jej brat Tomasz, z inną bracią w drodze od rozbójców pojmany był – już obłupione w las wiedli, aby je tam pokłóli – gdy Tomasz Panu Bogu się polecając zawołał: O namilsza Katarzyno dziewico Boża, pomóż nam teraz u oblubieńca twego. A ona daleko będąc, rzekła do towarzyszki: ociec mój woła mię, a jest w wielkiej trwodze – i modlić się poczęła. A tymczasem jeden z onych rozbójników zawołał: nie zabijajmy ludzi niewinnych, a co po tym, wielki to grzech – i upamiętał wszytki towarzysze – tak, iż pojmanym wrócili i rzeczy pobrane, okrom trochy pieniędzy. Rozumiej co za pomoc świętych w niebie, gdy i ci na ziemi tak wiele mogą.
   Bartolomeus Rawennas Przeor Kartuzów u Pizów miasta, prosił panienki aby do jego braciej zakonnej rzecz miała, z której by się wzlepszyć mogli. Ona (acz za długą prośbą) pożytecznie o zakonnych i pustelniczych pokusach, i ich lekarstwach mówiła – tak iż Przeor rzekł do Rajmunda: By wszytkich spowiedzi słuchała, nie mogłaby im lepiej radzić, jakoby każdego z nas niedostatki Duchem świętym wiedziała. Barzo często używała przenaświętszego Sakramentu, a do spowiednika mówiła: Ojcze, łacznam jest barzo, daj pokarm duszy mojej.
   Słysząc o wielkim rozerwaniu kościelnym i wzburzeniu Rzymian przeciw Papieżowi – jachała do Rzymu, i tam modły gorące za Kościół Boży czyniąc, uprosiła uspokojenie – wszakże pokutę na sobie za grzechy ludzkie nosiła – bo srodze od czartów zbita jest, tak iż rany na ciele wielkie miała, których żaden zleczyć nie mógł – i rzecz była niepodobna u ludzi, jako żywa zostawała, a jednak chodziła do kościoła ś. Piotra. W tej niemocy wielkie a nieznośne bóle długo cierpiąc, a na koniec, o blizkim końcu swym wiedząc – ludzie przytomne upominała, aby wszystkę miłość swoję ku Panu Bogu obracali – a proste serca do niego, nieskrzywione chuciami świeckimi, mieli –
39i innych wiele nauk dając, a Sakramenta biorąc, szczęśliwie w Rzymie dokonała – roku żywota swego około trzydziestego trzeciego, a roku Pańskiego 1380. Kanonizowana jest potym w lat ośmdziesiąt, od Piusa wtórego, roku Pańskiego 1461. Pogrzebiona w Rzymie, w kościele Dominikanów u Minerwy, wielkimi cudy słynie. Na cześć nieogarnionemu Bogu, i oblubieńcowi jej Jezusowi – któremu z Ojcem i z Duchem świętym wieczna chwała od wszystkiego stworzenia. Amen.
 

   40Wiele innych rzeczy dziwnych a prawie w żywotach innych świętych niesłychanych, czytają się o tej przesławnej panience, które się opuszczają, których naśladować trudno, i ważyć się takich umartwienia cielesnych nikt nie ma, jedno takim duchem, jako ona, i natchnieniem Bożym opatrzony. Cuda i moc Pan Bóg okazować w słabości jej raczył. A opuszczając inne wielkie niedoścignione doskonałości jej, tej się dziwuję jednej – jako płeć niewieścia taką wielką chuć do pozyskania i nawrócenia dusz ludzkich (która mężczyznie na to wysadzonej własna jest) miała. Tak mniemam, iż na on czas duchowni byli barzo oziębli, w tej pracej – chciał je P. Bóg taką panienką zawstydzić a wzbudzić. Są jej niektóre listy do duchownych – gdzie wielki w słowiech jej ogień, na pomoc ludzkiego zbawienia pała – tak iż w jednym liście mówi: Radabych, ojcze miły, abyście byli duszojedzcą – to jest, niczym się innym jedno dusz Bogu pozyskaniem, nie karmili, i w tym samym pociechy szukali. O by dziś Pan Bóg tak wzbudził Biskupy, i Plebany, i Prałaty, którzy stan ten i rzemięsło dusz ludzkich mając, imiona tylko i dochody łowią, a dusze ludzkie porzucają.
 

1  XXX. April. Kwietnia. Mart. R. 29. April.
Młodość jej.
Czystość na wzór Panny Matki Bożej poślubiła.
Chuć do pozyskania dusz ludzkich.
Jako ważyła kapłany.
Pięknie postrzegła matkę.
Ubierania i strojenia głowy, za jaki sobie grzech poczytała.
Człowieka Bogu oddanego do rzeczy świeckich przywodzić jaki grzech jest.
Komórka serdeczna.
10  Do klasztoru się prosi.
11  Surowość żywota jej cudowna a niesłychana.
12  Rozmową o P. Bogu posilona jeść zapomniała.
13  Biczowanie srogie.
14  W cieplicach co ucierpiała.
15  Zakonniczką została.
16  Objawienie jako rozeznać, jeśli jest z Boga.
17  Jako doznał spowiednik, iż jej objawienia z Boga były.
18  Nauka Chrystusowa.
19  Z plugawymi myślami jako się biedziła.
20  Nauka pilna jako się z czartem w pokusach zachować.
21  Wojna z czarty nieczystymi zwycięstwo i widzenie Chrystusa.
22  Towarzystwem ludzkim dla pożytku dusz bawić się poczęła.
23  Zachwycenia jej niebieskie.
24  Jałmużna i miłosierdzie, i odpłata za nie.
25  Służyła trędowatej.
26  Palmeria zazdrościwa i obmowna.
27  Piękność dusze zbawiennej, do pozyskania jej ma nas pobudzać.
28  Smród od leżących w grzechu.
29  Chora której służyła, potwarz kładła na ś. Katarzynę.
30  Dwa wieńca, cierniowy i złoty.
31  Dziwne rzeczy około jedzenia i pożywania Sakramentu.
32  Słowa duchowne w obmowach.
33  W Sakramencie przenaświętszym, co widziała i czuła.
34  Umarła na czas w zachwyceniu.
35  Męki czyścowe.
36  Dusze ludzkie jako pozyskowała.
37  Cuda jej nad chorymi.
38  Duch prorocki.
39  W Rzymie umarła.
40  Obrok duchowny.


Źródło:
Ks. Piotr Skarga, Żywoty Świętych Stárego y Nowego Zakonu, ná káʒ̇dy dzień przez cáły rok, Kraków 1605, pomocniczo: Kraków 1598
Transkrypcja typu „B”: Jakub Szukalski


+

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz