sobota, 9 stycznia 2016

O wolnej woli: Księga trzecia (9)

Niedola dusz grzeszących
przyczynia się do doskonałości wszechświata

   IX–24.   Może powiedzą nam: „Czy jednak było trudne lub uciążliwe dla Wszechmocnego Boga nadać taki porządek wszystkim stworzeniom, żeby żadne z nich nie doszło do nieszczęśliwego stanu? Przecież pozwalała Mu na to wszechmoc, a Jego dobroć nie zazdrościła nam szczęścia”. Odpowiem w ten sposób: Hierarchia stworzeń od najwyższego do najniższego zstępuje w tak sprawiedliwych stopniach, że jest dowodem pewnego rodzaju zazdrości, gdy kto mówi: „tego być nie powinno”; podobnie, gdy ktoś inny twierdzi: „to powinno być takie”. Może chce, żeby było takie, jakim jest byt wyższy, ale przecież tamten już istnieje i jest tak wspaniały, że nie trzeba mu niczego dodawać, ponieważ jest doskonały. Toteż kto mówi: „chciałbym, żeby i to niższe było takie”, ten albo chce dodawać do doskonałości tamtego wyższego bytu – a więc brak mu poczucia umiaru i sprawiedliwości, albo chce zniszczyć byt niższy, co będzie dowodem złośliwości i zazdrości.1 – Nie mniej złośliwy i zawistny będzie ten, kto powie: „powinno nie być tego stworzenia”. Nie chce bowiem, żeby ono istniało, mimo że musi chwalić stworzenia jeszcze niższe od niego. Jest to zupełnie tak, jakby powiedział, żeby nie było księżyca. A tymczasem przyznaje, że nawet światło lampy, znacznie słabsze, ale piękne w swoim rodzaju, uprzyjemnia godziny zmierzchu na ziemi i jest przydatne podczas nocy i dlatego należy mu się pochwała odpowiednia do tych skromnych przysług. Jeśli zaś nie przyznaje, daje dowód, że jest niemądry albo kłótliwy. Jak więc człowiek rozumny odważy się powiedzieć: „księżyc nie powinien istnieć”, skoro czuje, że naraziłby się na drwiny mówiąc: „nie powinno być lampy”. A może nie mówi: „nie powinno być księżyca”, lecz widząc, jak wygląda słońce, mówi, że taki powinien być księżyc? W takim razie nie rozumie, że mówiąc w ten sposób, mówi właściwie: „niech nie będzie księżyca, a niech będą dwa słońca”. W ten sposób błądzi podwójnie; pragnąc bowiem drugiego słońca, pragnie dodać coś do doskonałości wszechświata; chcąc zaś usunąć księżyc, ma chęć zmniejszyć doskonałość całości.
   25.   Na to powie może, że wcale nie użala się nad księżycem, ponieważ księżyc nie jest nieszczęśliwy z powodu ubóstwa swego blasku. Natomiast gdy chodzi o dusze, dotyka go boleśnie ich niedola, a nie niższy stopień świetności. Niech pomyśli rozsądnie: jeśli własny blask nie uszczęśliwia słońca, tak samo blask księżyca nie ma nic wspólnego z nieszczęściem. Wprawdzie bowiem są one ciałami niebieskimi, są jednak bytami cielesnymi, jeżeli mamy na uwadze to światło, które można dostrzec cielesnymi oczami. Żadne zaś ciało nie może być samo z siebie szczęśliwe lub nieszczęśliwe, choć może należeć do szczęśliwego lub nieszczęśliwego człowieka. Lecz te świetlne ciała pozwalają nam na przeprowadzenie pouczającego porównania. Rozważając różnice zachodzące między nimi i widząc, że jedne z nich są jaśniejsze, niesłusznie chcesz usunąć te, które świecą słabiej, lub zrównać je z tamtymi jaśniejszymi. Rozpatrując natomiast wszystko pod kątem doskonałości wszechświata, tym wyraźniej widzisz, że są wszystkie, im różnorodniejszy jest stopień ich światła. I tylko wtedy całość ukazuje się w pełnej doskonałości, gdy obok bytów wyższych występują niższe.2 Tak samo musisz myśleć o różnicach między duszami. I tutaj dojdziesz do przekonania, że nieszczęście, nad którym bolejesz, ma to samo znaczenie. Sprawia ono, że do pełnej doskonałości wszechświata nie brak i tamtych dusz, które musiały popaść w nieszczęście, ponieważ chciały grzeszyć. I Bóg nie tylko postąpił dobrze stwarzając je, lecz także należy Mu się chwała nawet za to, że stworzył inne byty, daleko niższe niż nieszczęśliwe dusze.
   26.   Ale zdaje się, że mój rozmówca ma jeszcze jakieś zarzuty, ponieważ nie bardzo rozumie to, co powiedziałem. Mówi bowiem: „Przypuśćmy, że nawet nasze nieszczęście uzupełnia doskonałość całości. W takim razie brakowałoby czegoś do doskonałości, gdybyśmy byli zawsze szczęśliwi. A ponieważ dusza dochodzi do nieszczęścia tylko przez grzech, więc nawet nasze grzechy są konieczne do doskonałości stworzonego przez Boga wszechświata. Bo gdyby ich zabrakło, dzieło Stwórcy nie byłoby pełne i doskonałe. Jakże więc kara Boża za grzech może być sprawiedliwa?” Na to odpowiemy: Nie są konieczne do doskonałości wszechświata same grzechy, czy samo nieszczęście, lecz dusze jako takie. One to grzeszą, gdy chcą, i stają się nieszczęśliwe z powodu grzechu. Jeżeli bowiem nieszczęście trwa dalej, gdy już grzechy ustały, albo nawet wyprzedza grzechy, słusznie mówimy, że psuje się porządek i rządy nad światem. Z drugiej strony niemniej szpeci porządek tego rodzaju niesprawiedliwość, gdy za grzechem nie idzie nieszczęście. Całość zaś wtedy jest doskonała, kiedy zarówno szczęście towarzyszy bezgrzesznym, jak nieszczęście grzesznikom. A ponieważ nie brak nieszczęśliwych dusz grzesznych i szczęśliwych dusz sprawiedliwych, dlatego dzięki różnorodności bytów wszechświat posiada zawsze pełnię i doskonałość. Bo grzech i kara za grzech nie są bytem, lecz tylko przypadkowymi stanami. Pierwszy jest wynikiem wolnego wyboru, drugi kary. Lecz dobrowolny stan grzechu jest poniżający. Dlatego stosuje się przeciwko niemu karę, aby wyznaczyć mu miejsce równie haniebne, jak jego brzydota i zmusić go do zharmonizowania się z pięknem wszechświata w taki sposób, żeby kara za grzech zmyła hańbę grzechu.
   27.   Wskutek tego niższe stworzenia wymierzają karę stworzeniu wyższemu, które zgrzeszyło, ponieważ ich wartość jest tak niska, że nawet brzydkie dusze mogą przyczynić się do ich ozdoby i w ten sposób uzgodnić je z pięknem całości. Czy jest w domu coś równie wielkiego jak człowiek i równie obrzydłego i godnego pogardy jak ściek domowy? A tymczasem niewolnik przyłapany na grzechu tego rodzaju, że zasługuje na to, żeby za karę czyścić ściek, przynosi mu zaszczyt nawet przez swą hańbę. I zarówno jedno i drugie, to jest hańba niewolnika i czyszczenie ścieku, które w połączeniu tworzą swojego rodzaju jedność, tak zgodnie splatają się z ogólnym porządkiem domu, że harmonizują z jego całością w sposób pełny ładu i piękna. Gdyby ten niewolnik nie popełnił grzechu, zarząd domu znalazłby inny sposób, żeby zaprowadzić konieczną czystość. – Czy jest coś tak niskiego wśród stworzeń jak wszelkie ciało ziemskie? A przecież nawet grzeszna dusza do tego stopnia ozdabia to ciało podlegające zepsuciu, że nadaje mu cudowne piękno i życie, a z nim zdolność poruszania się. A więc taka dusza z powodu swego grzesznego stanu nie nadaje się do przebywania w niebie. Natomiast pasuje do warunków ziemskich ze względu na karę, którą ponosi. Niezależnie więc od tego, co wybierze, całość, stworzona i kierowana przez Boga, zachowuje zawsze piękno i porządek, który polega na doskonałej harmonii części. Bo kiedy doskonałe dusze zamieszkują najniższe stworzenia, dodają im piękna nie przez swoją nędzę, lecz robiąc z nich dobry użytek; nędzy bowiem nie mają. Gdyby zaś grzesznym duszom pozwolono mieszkać w podniebnych sferach, byłby to nieporządek. One przecież nie pasują do takiego otoczenia, ponieważ nie mogą ani go dobrze wykorzystać, ani przydać mu choć trochę ozdoby.3
   28.   Wprawdzie nasz ziemski świat został przeznaczony na siedzibę dla rzeczy nietrwałych, jednak zachowując w miarę możności obraz bytów wyższych, nie przestaje dostarczać nam przykładów i pouczeń.4 Jeżeli bowiem widzimy, że jakiś człowiek zacnego i wielkiego charakteru ginie w płomieniach, idąc za głosem obowiązku i uczciwości, nie nazywamy tego karą za grzech, lecz dowodem męstwa i wytrzymałości. I mimo jego fizycznego oszpecenia i wyniszczenia kochamy go bardziej, niż gdyby nie wycierpiał niczego podobnego, ponieważ dziwimy się, że zmiany, jakim ulega ciało, nie wywołują zmian w naturze duszy. A przecież gdy widzimy, że podobne męki fizyczne cierpi okrutnik, złoczyńca, z uznaniem wyrażamy się o prawach, które stoją na straży porządku. A więc ci obaj ludzie nadają piękno tym męczarniom lecz każdy w inny sposób. Tamten szlachetny – przez swoją bohaterską postawę, ten zaś niegodziwiec – przez to, że ponosi zasłużoną karę za grzech. Ale gdybyśmy po tych męczarniach ogniowych, albo jeszcze przed nimi, zobaczyli tamtego dobrego człowieka, jak przemieniony w godnego mieszkańca nieba wznosi się ku gwiazdom, z pewnością cieszylibyśmy się. Kto zaś nie oburzałby się widząc, że zbrodniarz i łotr, ukarany czy jeszcze nie ukarany, zostaje podniesiony do nieba na tron wiecznej chwały, mimo że trwa uporczywie w złej woli? Tak więc obaj mogli dodać ozdoby niższym stworzeniom, ale tylko jeden z nich mógł upiększyć stworzenia wyższe.
   Ten przykład nasuwa następujące spostrzeżenie. Jak pierwszy człowiek upiększył to śmiertelne ciało ponosząc na nim karę równoważną grzechowi, tak samo Pan nasz dodał mu blasku przez to, że w swym miłosierdziu uczynił z niego narzędzie wyzwolenia od grzechu. I wprawdzie sprawiedliwy, który nigdy nie oddalił się od samej sprawiedliwości, mógł mieć śmiertelne ciało, nie może jednak nieprawy – dopóki trwa w tym stanie – dojść do nieśmiertelności świętych, to jest do wzniosłej nieśmiertelności aniołów, nie tych, o których myśli Apostoł mówiąc: „Nie wiecie, że będziemy sądzić aniołów?”5, lecz tych, których ma na myśli Pan, gdy mówi: „I będą równi aniołom Bożym”6. Bo ci, którzy dla własnej próżnej chwały pragną zrównać się z aniołami, nie chcą wznieść się do ich poziomu, ale ich chcą ściągnąć ku sobie. Toteż jeżeli nie poniechają tych pragnień, zostaną ukarani na równi z przeniewierczymi aniołami, którzy bardziej kochają swoją potęgę niż potęgę wszechmocnego Boga. Tacy bowiem znajdą się po lewej stronie i usłyszą słowa: „Idźcie w ogień wieczny, przygotowany dla szatana i aniołów jego”7, ponieważ nie szli do Boga przez bramę pokory, którą Jezus Chrystus ukazał nam w samym sobie, lecz żyli nadęci pychą, a obcy miłosierdziu.

1  Jest rzeczą niewątpliwą, że wyprowadzenie krytyki istnienia stworzeń mniej doskonałych z zazdrości jest oryginalnym poglądem Augustyna.
2  Por. O porządku 1, 1 ns.; Wyznania 18, 3, 13; De diversis quaestionibus 2, 4.
3  Myśli te charakterystyczne są dla przetrwania u Augustyna platońskiej koncepcji stosunku duszy i ciała. Platon sam wahał się między hipotezą upatrującą we wcieleniu karę za zaniedbanie prawdy (Faidros) a przeciwną teorię uznającą niezawinione pierwotne wcielenie (Timaios). Por. I. Dąmbska, dz. cyt. 112. W pierwszych pismach Augustyn ocenia ciało w duchu platońskim: dusza, przebywając w ciele, jest oddalona od ojczyzny i dlatego czuje się nieszczęśliwa; z jej połączenia z ciałem płynie także zło moralne, bo dusza szuka zmysłowego zadowolenia. Z biegiem czasu te krańcowe poglądy na naturę ciała ulegają znacznej ewolucji. Por. ks. J. Pastuszka, Niematerialność duszy ludzkiej u św. Augustyna, Lublin, 1930, 48 ns.
4  I to zdanie również pozostaje pod bezpośrednim wpływem platońskiej teorii dwu światów: idealnego i zmysłowego.
5  1 Kor 6,3.
6  Łk 20,36.
7  Mt 25,41.

Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach).
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz