Niedola dusz grzeszących
przyczynia się do
doskonałości wszechświata
IX–24. Może powiedzą
nam: „Czy jednak było trudne lub uciążliwe dla Wszechmocnego
Boga nadać taki porządek wszystkim stworzeniom, żeby żadne z nich
nie doszło do
nieszczęśliwego stanu? Przecież pozwalała Mu na to wszechmoc, a
Jego dobroć nie zazdrościła nam szczęścia”. Odpowiem w ten
sposób: Hierarchia stworzeń od najwyższego do najniższego
zstępuje w tak sprawiedliwych stopniach, że jest dowodem pewnego
rodzaju zazdrości, gdy kto mówi: „tego być nie powinno”;
podobnie, gdy ktoś inny twierdzi: „to powinno być takie”. Może
chce, żeby było takie, jakim jest byt wyższy, ale przecież tamten
już istnieje i jest tak wspaniały, że nie trzeba mu niczego
dodawać, ponieważ jest doskonały. Toteż kto mówi: „chciałbym,
żeby i to niższe było takie”, ten albo chce dodawać do
doskonałości tamtego wyższego bytu – a więc brak mu poczucia
umiaru i sprawiedliwości, albo chce zniszczyć byt niższy, co
będzie dowodem złośliwości i zazdrości.1
– Nie mniej złośliwy i zawistny będzie ten, kto powie: „powinno
nie być tego stworzenia”. Nie chce bowiem, żeby ono istniało,
mimo że musi chwalić stworzenia jeszcze niższe od niego. Jest to
zupełnie tak, jakby powiedział, żeby nie było księżyca. A
tymczasem przyznaje, że nawet światło lampy, znacznie słabsze,
ale piękne w swoim rodzaju, uprzyjemnia godziny zmierzchu na ziemi i
jest przydatne podczas nocy i dlatego należy mu się pochwała
odpowiednia do tych skromnych przysług. Jeśli zaś nie przyznaje,
daje dowód, że jest niemądry albo kłótliwy. Jak więc człowiek
rozumny odważy się powiedzieć: „księżyc nie powinien istnieć”,
skoro czuje, że naraziłby się na drwiny mówiąc: „nie powinno
być lampy”. A może nie mówi: „nie powinno być księżyca”,
lecz widząc, jak wygląda słońce, mówi, że taki powinien być
księżyc? W takim razie nie rozumie, że mówiąc w ten sposób,
mówi właściwie: „niech nie będzie księżyca, a niech będą
dwa słońca”. W ten sposób błądzi podwójnie; pragnąc bowiem
drugiego słońca, pragnie dodać coś do doskonałości
wszechświata; chcąc zaś usunąć księżyc, ma chęć zmniejszyć
doskonałość całości.
25. Na to powie może, że
wcale nie użala się nad księżycem, ponieważ księżyc nie jest
nieszczęśliwy z powodu ubóstwa swego blasku. Natomiast gdy chodzi
o dusze,
dotyka go boleśnie ich niedola, a nie niższy stopień świetności.
Niech pomyśli rozsądnie: jeśli własny blask nie uszczęśliwia
słońca, tak samo blask księżyca nie ma nic wspólnego z
nieszczęściem. Wprawdzie bowiem są one ciałami niebieskimi, są
jednak bytami cielesnymi, jeżeli mamy na uwadze to światło, które
można dostrzec cielesnymi oczami. Żadne zaś ciało nie może być
samo z siebie szczęśliwe lub nieszczęśliwe, choć może należeć
do szczęśliwego lub nieszczęśliwego człowieka. Lecz te świetlne
ciała pozwalają nam na przeprowadzenie pouczającego porównania.
Rozważając różnice zachodzące między nimi i widząc, że jedne
z nich są jaśniejsze, niesłusznie chcesz usunąć te, które
świecą słabiej, lub zrównać je z tamtymi jaśniejszymi.
Rozpatrując natomiast wszystko pod kątem doskonałości
wszechświata, tym wyraźniej widzisz, że są wszystkie, im
różnorodniejszy jest stopień ich światła. I tylko wtedy całość
ukazuje się w pełnej doskonałości, gdy obok bytów wyższych
występują niższe.2
Tak samo musisz myśleć o różnicach między duszami. I tutaj
dojdziesz do przekonania, że nieszczęście, nad którym bolejesz,
ma to samo znaczenie. Sprawia ono, że do pełnej doskonałości
wszechświata nie brak i tamtych dusz, które musiały popaść w
nieszczęście, ponieważ chciały grzeszyć. I Bóg nie tylko
postąpił dobrze stwarzając je, lecz także należy Mu się chwała
nawet za to, że stworzył inne byty, daleko niższe niż
nieszczęśliwe dusze.
26. Ale zdaje się, że
mój rozmówca ma jeszcze jakieś zarzuty, ponieważ nie bardzo
rozumie to, co powiedziałem. Mówi bowiem: „Przypuśćmy, że
nawet nasze nieszczęście uzupełnia doskonałość całości. W
takim razie brakowałoby czegoś do doskonałości, gdybyśmy byli
zawsze szczęśliwi. A ponieważ dusza dochodzi do nieszczęścia
tylko przez grzech, więc nawet nasze grzechy są konieczne do
doskonałości stworzonego przez Boga wszechświata. Bo gdyby ich
zabrakło, dzieło Stwórcy nie byłoby pełne i doskonałe. Jakże
więc kara Boża za grzech może być sprawiedliwa?” Na to
odpowiemy: Nie są konieczne do doskonałości wszechświata same
grzechy, czy samo nieszczęście, lecz dusze jako takie. One to
grzeszą, gdy chcą, i stają się nieszczęśliwe
z powodu grzechu. Jeżeli bowiem nieszczęście trwa dalej, gdy już
grzechy ustały, albo nawet wyprzedza grzechy, słusznie mówimy, że
psuje się porządek i rządy nad światem. Z drugiej strony niemniej
szpeci porządek tego rodzaju niesprawiedliwość, gdy za grzechem
nie idzie nieszczęście. Całość zaś wtedy jest doskonała, kiedy
zarówno szczęście towarzyszy bezgrzesznym, jak nieszczęście
grzesznikom. A ponieważ nie brak nieszczęśliwych dusz grzesznych i
szczęśliwych dusz sprawiedliwych, dlatego dzięki różnorodności
bytów wszechświat posiada zawsze pełnię i doskonałość. Bo
grzech i kara za grzech nie są bytem, lecz tylko przypadkowymi
stanami. Pierwszy jest wynikiem wolnego wyboru, drugi kary. Lecz
dobrowolny stan grzechu jest poniżający. Dlatego stosuje się
przeciwko niemu karę, aby wyznaczyć mu miejsce równie haniebne,
jak jego brzydota i zmusić go do zharmonizowania się z pięknem
wszechświata w taki sposób, żeby kara za grzech zmyła hańbę
grzechu.
27. Wskutek tego niższe
stworzenia wymierzają karę stworzeniu wyższemu, które zgrzeszyło,
ponieważ ich wartość jest tak niska, że nawet brzydkie dusze mogą
przyczynić się do ich ozdoby i w ten sposób uzgodnić je z pięknem
całości. Czy jest w domu coś równie wielkiego jak człowiek i
równie obrzydłego i godnego pogardy jak ściek domowy? A tymczasem
niewolnik przyłapany na grzechu tego rodzaju, że zasługuje na to,
żeby za karę czyścić ściek, przynosi mu zaszczyt nawet przez swą
hańbę. I zarówno jedno i drugie, to jest hańba niewolnika i
czyszczenie ścieku, które w połączeniu tworzą swojego rodzaju
jedność, tak zgodnie splatają się z ogólnym porządkiem domu, że
harmonizują z jego całością w sposób pełny ładu i piękna.
Gdyby ten niewolnik nie popełnił grzechu, zarząd domu znalazłby
inny sposób, żeby zaprowadzić konieczną czystość. – Czy jest
coś tak niskiego wśród stworzeń jak wszelkie ciało ziemskie? A
przecież nawet grzeszna dusza do tego stopnia ozdabia to ciało
podlegające zepsuciu, że nadaje mu cudowne piękno i życie, a z
nim zdolność poruszania się. A więc taka dusza z powodu swego
grzesznego stanu nie nadaje się do przebywania w niebie. Natomiast
pasuje do warunków ziemskich ze względu na karę, którą ponosi.
Niezależnie więc od tego, co wybierze, całość, stworzona i kierowana przez Boga,
zachowuje zawsze piękno i porządek, który polega na doskonałej
harmonii części. Bo kiedy doskonałe dusze zamieszkują najniższe
stworzenia, dodają im piękna nie przez swoją nędzę, lecz robiąc
z nich dobry użytek; nędzy bowiem nie mają. Gdyby zaś grzesznym
duszom pozwolono mieszkać w podniebnych sferach, byłby to
nieporządek. One przecież nie pasują do takiego otoczenia,
ponieważ nie mogą ani go dobrze wykorzystać, ani przydać mu choć
trochę ozdoby.3
28. Wprawdzie nasz ziemski
świat został przeznaczony na siedzibę dla rzeczy nietrwałych,
jednak zachowując w miarę możności obraz bytów wyższych, nie
przestaje dostarczać nam przykładów i pouczeń.4
Jeżeli bowiem widzimy, że jakiś człowiek zacnego i wielkiego
charakteru ginie w płomieniach, idąc za głosem obowiązku i
uczciwości, nie nazywamy tego karą za grzech, lecz dowodem męstwa
i wytrzymałości. I mimo jego fizycznego oszpecenia i wyniszczenia
kochamy go bardziej, niż gdyby nie wycierpiał niczego podobnego,
ponieważ dziwimy się, że zmiany, jakim ulega ciało, nie wywołują
zmian w naturze duszy. A przecież gdy widzimy, że podobne męki
fizyczne cierpi okrutnik, złoczyńca, z uznaniem wyrażamy się o
prawach, które stoją na straży porządku. A więc ci obaj ludzie
nadają piękno tym męczarniom lecz każdy w inny sposób. Tamten
szlachetny – przez swoją bohaterską postawę, ten zaś
niegodziwiec – przez to, że ponosi zasłużoną karę za grzech.
Ale gdybyśmy po tych męczarniach ogniowych, albo jeszcze przed
nimi, zobaczyli tamtego dobrego człowieka, jak przemieniony w
godnego mieszkańca nieba wznosi się ku gwiazdom, z pewnością
cieszylibyśmy się. Kto zaś nie oburzałby się widząc, że zbrodniarz i łotr, ukarany czy jeszcze nie ukarany, zostaje
podniesiony do nieba na tron wiecznej chwały, mimo że trwa
uporczywie w złej woli? Tak więc obaj mogli dodać ozdoby niższym
stworzeniom, ale tylko jeden z nich mógł upiększyć stworzenia
wyższe.
Ten przykład nasuwa
następujące spostrzeżenie. Jak pierwszy człowiek upiększył to
śmiertelne ciało ponosząc na nim karę równoważną grzechowi,
tak samo Pan nasz dodał mu blasku przez to, że w swym miłosierdziu
uczynił z niego narzędzie wyzwolenia od grzechu. I wprawdzie
sprawiedliwy, który nigdy nie oddalił się od samej
sprawiedliwości, mógł mieć śmiertelne ciało, nie może jednak
nieprawy – dopóki trwa w tym stanie – dojść do
nieśmiertelności świętych, to jest do wzniosłej nieśmiertelności
aniołów, nie tych, o których myśli Apostoł mówiąc: „Nie
wiecie, że będziemy sądzić aniołów?”5,
lecz tych, których ma na myśli Pan, gdy mówi: „I będą równi
aniołom Bożym”6.
Bo ci, którzy dla własnej próżnej chwały pragną zrównać się
z aniołami, nie chcą wznieść się do ich poziomu, ale ich chcą
ściągnąć ku sobie. Toteż jeżeli nie poniechają tych pragnień,
zostaną ukarani na równi z przeniewierczymi aniołami, którzy
bardziej kochają swoją potęgę niż potęgę wszechmocnego Boga.
Tacy bowiem znajdą się po lewej stronie i usłyszą słowa: „Idźcie
w ogień wieczny, przygotowany dla szatana i aniołów jego”7,
ponieważ nie szli do Boga przez bramę pokory, którą Jezus
Chrystus ukazał nam w samym sobie, lecz żyli nadęci pychą, a obcy
miłosierdziu.
1 Jest
rzeczą niewątpliwą, że wyprowadzenie krytyki istnienia stworzeń
mniej doskonałych z zazdrości jest oryginalnym poglądem
Augustyna.
2 Por.
O porządku 1, 1 ns.; Wyznania 18, 3, 13; De
diversis quaestionibus 2, 4.
3 Myśli
te charakterystyczne są dla przetrwania u Augustyna platońskiej
koncepcji stosunku duszy i ciała. Platon sam wahał się między
hipotezą upatrującą we wcieleniu karę za zaniedbanie prawdy
(Faidros) a przeciwną teorię uznającą niezawinione
pierwotne wcielenie (Timaios). Por. I. Dąmbska, dz. cyt.
112. W pierwszych pismach Augustyn ocenia ciało w duchu platońskim:
dusza, przebywając w ciele, jest oddalona od ojczyzny i dlatego
czuje się nieszczęśliwa; z jej połączenia z ciałem płynie
także zło moralne, bo dusza szuka zmysłowego zadowolenia. Z
biegiem czasu te krańcowe poglądy na naturę ciała ulegają
znacznej ewolucji. Por. ks. J. Pastuszka, Niematerialność duszy
ludzkiej u św. Augustyna, Lublin, 1930, 48 ns.
4 I
to zdanie również pozostaje pod bezpośrednim wpływem platońskiej
teorii dwu światów: idealnego i zmysłowego.
5 1
Kor 6,3.
6 Łk
20,36.
7 Mt
25,41.
Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach).
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz