poniedziałek, 18 lipca 2011

Określenie modlitwy

   Modlitwa to rozmowa. Rozmowa zaś to wyrażanie myśli między osobami. Dlatego Pan Jezus powiedział, że „modlitwa to rozmowa dzieci z Ojcem, rozmowa ducha z Duchem – otwarta, ciepła, ufna, spokojna, szczera. Modlitwa jest wszystkim: to wyznanie, poznanie samego siebie, to płacz nad sobą, to zobowiązanie podejmowane wobec siebie i wobec Boga, to prośba do Boga – wszystko u stóp Ojca. Ona nie może się odbywać w zgiełku, wśród rozproszeń, chyba że jest się olbrzymem modlitwy. Jednak nawet olbrzymy cierpią z powodu starć ze światem i jego zgiełku w czasie modlitwy” (Poemat Boga-Człowieka III, cz. 1-2, 24 (Usunięcie się na górę przed wyborem Apostołów), Vox Domini, Katowice 2000, s. 112).
   Rozmowa jest wyznaniem. W rozmowie poznajemy siebie. W rozmowie się wypłakujemy. W rozmowie podejmujemy zobowiązanie, bo wszystkie słowa są wiążące i wypowiadając słowa, podejmujemy się je wypełnić – zasiewamy ziarna, które mają wydać owoc. Wreszcie przez rozmowę prosimy, bo każde słowo jest wyrazem chęci. Cała ta rozmowa odbywa się u stóp Ojca, a więc w obecności Myśli. Słowo przemawia do Myśli, duch mówi do Ducha. To nieustanna pieszczota Słowa z Myślą, Myśli z Słowem, ducha z Duchem. Dlatego modlitwa jest też zwana wysławianiem, wychwalaniem, adoracją. Z niej rodzi się działanie, które jest wynikiem rozmów. Modlitwa zatem to nie tylko rozmawianie, ale też działanie – przypieczętowanie rozmów. Rozmowa musi być owocna – ma prowadzić do skutku – do miłości i miłosnego czynu. Modlitwa to miłosne mówienie i miłosne działanie.
   Jezus modlitwę nazwał wielkim środkiem, wielką bronią (Poemat... III, 24, s. 112). Powiedział też Marii Valtorcie, że „modlitwa jest łącznością ducha z Bogiem” (Poemat... I, 54 (Pouczenia wynikające z poprzedniej wizji [tzn. 53. Ofiarowanie Jezusa Bogu w świątyni]), Vox Domini, Katowice bez roku, s. 200).

3 komentarze:

  1. „Posłuchajcie, jak powinniście się modlić waszymi wargami, pracą, całą swoją osobą, porywem serca, które kocha Boga. Tak, widzieć w Nim Ojca, lecz pamiętać także, że On jest waszym Stwórcą, a wy – stworzeniem, które ma zachowywać się w Bożej obecności z pełną szacunku miłością – zawsze, czy się modli, czy coś robi, czy chodzi, czy wypoczywa, czy przyjmuje zapłatę, czy kogoś wynagradza. Porywem serca – powiedziałem. To pierwsza i podstawowa cecha, bo wszystko pochodzi z serca. Jakie jest serce, taka myśl, słowo, spojrzenie, działanie.
    To ze swego serca sprawiedliwy czerpie dobro, a im więcej go czerpie, tym więcej go znajduje, bo dobro, którego się udziela, rodzi nowe dobro. To jak krew, która się odnawia w krwiobiegu i powraca do serca, wciąż ubogacana nowymi składnikami, pochodzącymi z wchłoniętego tlenu lub sokami z przyjętych pokarmów. Człowiek zły, przeciwnie, może wydobywać ze swego serca mrocznego, wypełnionego oszustwem i jadem, tylko truciznę i kłamstwa, które coraz bardziej się rozwijają, umocnione gromadzonymi przewinieniami, podobnie jak nad dobrym gromadzą się Boże błogosławieństwa. Wierzcie też, że obfitość serca wylewa się przez usta i ujawnia w czynach.
    Miejcie serca pokorne, czyste, kochające, ufne i szczere. Kochajcie Boga miłością skromną, jaką dziewica darzy oblubieńca. Zaprawdę powiadam wam: każda dusza jest dziewicą zaślubioną Przedwiecznemu Oblubieńcowi, naszemu Panu, Bogu. Ta ziemia jest czasem zaręczyn, których duchowym swatem jest anioł dany każdemu człowiekowi jako stróż. A wszystkie godziny życia, wszystkie okoliczności życia są jak służące, przygotowujące małżeńską wyprawę. Godzina śmierci to czas dopełnienia zaślubin. Wtedy przychodzi poznanie, uściski, przenikanie. Ozdobiona szatą prawdziwej małżonki dusza może zdjąć zasłonę i rzucić się w objęcia swego Boga bez [obawy], że takie miłowanie Małżonka może kogoś zgorszyć.
    Na razie jednak – o dusze połączone z Bogiem więzami zaręczyn – kiedy chcecie rozmawiać z Oblubieńcem, wejdźcie do zacisza waszego domu, a przede wszystkim do spokoju waszej wewnętrznej siedziby i mówcie, [jak] cieleśni aniołowie wspierani przez waszych aniołów stróżów, mówcie do Króla aniołów. Mówcie do waszego Ojca w kryjówce waszego serca i wewnętrznego mieszkania. Pozostawcie na zewnątrz wszystko, co należy do świata: gorące pragnienie bycia zauważanym i dawania przykładu; staranie o długie modlitwy, pełne słów, słów i słów, monotonnych, letnich, pozbawionych miłości. Z miłości pozbądźcie się miar w modlitwie.
    Zaprawdę, są osoby, które trwonią bardzo wiele godzin na monologu powtarzanym samymi tylko wargami. To prawdziwy monolog i ten odgłos tak jest pusty, że nawet anioł stróż go nie słucha, lecz usiłuje mu zaradzić, pogrążając się spontanicznie w żarliwej modlitwie za głupca, którego strzeże. Zaprawdę, są osoby, które nie spędziłyby inaczej tych godzin, nawet gdyby Bóg się im ukazał, mówiąc: „Zbawienie świata wymaga, abyście porzucili to bezduszne gadulstwo i poszli po prostu zaczerpnąć wody ze studni, by zrosić nią ziemię – z miłości do Mnie i do waszych bliźnich”.
    Zaprawdę, są osoby, które uważają swój monolog za ważniejszy niż życzliwe przyjęcie gościa lub miłosierną pomoc udzieloną potrzebującemu. Te dusze wpadły w bałwochwalstwo modlitwy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Modlitwa jest aktem miłości. Można kochać zarówno wyrabiając chleb, jak modląc się, czuwając przy chorym, rozmyślając, pielgrzymując do Świątyni, troszcząc się o rodzinę, poświęcając jagnię, a nawet – ofiarowując swe słuszne pragnienia skupienia się w Panu. Wystarczy nasycić miłością całą swą istotę i całe działanie. Nie lękajcie się! Ojciec widzi. Ojciec rozumie. Ojciec słucha. Ojciec udziela tego, czego potrzeba. Iluż łask udziela za jedno miłosne westchnienie, prawdziwe, doskonałe! Jaka obfitość łask za ukrytą ofiarę spełnioną z miłością!
    Nie bądźcie jak poganie. Bóg nie potrzebuje, abyście Mu mówili, co ma uczynić. To wy tego potrzebujecie. Poganie mogą to mówić swym bożkom, które nie potrafią ich usłyszeć. Jednak wy nie postępujcie tak wobec Boga Prawdziwego, Duchowego, który jest nie tylko Bogiem i Królem, lecz także waszym Ojcem wiedzącym, zanim Go poprosicie, czego wam potrzeba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Proście, a otrzymacie. Szukajcie, a znajdziecie. Pukajcie, a otworzą wam. Kto bowiem prosi – otrzymuje, kto szuka – znajduje, a kto puka do drzwi, ujrzy, jak się otwierają. Kiedy dziecko wyciąga do was rączkę, mówiąc: „Ojcze, chce mi się jeść”, czy podacie mu może kamień? Dacie mu węża, kiedy prosi o rybę? Z pewnością nie. Ponadto, dając chleb i rybę, dorzucicie pieszczotę i błogosławieństwo, bo przyjemnie jest ojcu karmić swe dziecko i widzieć jego szczęśliwy uśmiech. Skoro więc wy, istoty o sercach niedoskonałych, potraficie dawać dobre rzeczy waszym dzieciom jedynie z powodu miłości naturalnej – którą także zwierzę odczuwa do swego potomstwa – wasz Ojciec, który jest w Niebiosach, udzieli o wiele więcej proszącym Go o to, co pożyteczne i konieczne dla ich dobra. Nie lękajcie się prosić i nie bójcie się, że nie otrzymacie!
    Ostrzegam was jednak przed błędem, w który łatwo można wpaść. Nie postępujcie jak ludzie o słabej wierze i miłości, jak poganie prawdziwej religii. Istotnie bowiem pośród wierzących są poganie, których biedna religia stanowi gmatwaninę zabobonów i wiary, przebudowaną konstrukcję, w którą wdarły się pasożytnicze rośliny wszelkiego rodzaju, krusząc ją i przewracając. Ci – słabi i poganie – czują, że umiera ich wiara, gdy nie są wysłuchiwani.
    Prosicie. Wydaje się wam słuszne o coś prosić. Rzeczywiście, w danym momencie ta łaska nie byłaby bezużyteczna. Jednak życie nie kończy się z tą chwilą. A to, co jest dobre dziś, mogłoby takim nie być jutro. Wy tego nie wiecie, bo znacie jedynie obecną chwilę – i to jeszcze z łaski Bożej. Bóg jednak zna także przyszłość i często – dla zaoszczędzenia wam większej troski – nie wysłuchuje modlitwy. W ciągu roku Mojej publicznej działalności wiele razy słyszałem serca jęczące: „Jakże wiele cierpiałem, gdy Bóg mnie nie wysłuchał. Teraz zaś mówię: ‘Tak było dobrze, bo ta łaska przeszkodziłaby mi dojść do tej Bożej godziny’.” Słyszałem innych, którzy mówili i mówili do Mnie: „Dlaczego, Panie, nie wysłuchujesz mnie? Udzielasz innym, a nie mnie?” A jednak, choć cierpiałem na widok bólu, musiałem powiedzieć: „Nie mogę”. Wysłuchanie ich oznaczałoby przeszkodzenie im w dążeniu do życia doskonałego.
    Ojciec także mówi czasami: „Nie mogę”. To nie oznacza, że nie mógłby spełnić tego natychmiast. Odmawia, bo zna następstwa. Posłuchajcie. Małe dziecko cierpi na chorobę jelit. Matka wzywa lekarza, który mówi: „Aby wyzdrowieć, potrzebuje całkowitej diety”. Dziecko płacze, krzyczy, błaga, wydaje się umierać. Matka, zawsze pełna współczucia, dołącza swoje lamenty do dziecięcych. Całkowity zakaz [jedzenia] wydaje się jej nieczułością lekarza. Ma wrażenie, że post i łzy zaszkodzą jej dziecku. Jednak lekarz pozostaje nieubłagany. Na koniec mówi: „Niewiasto, ja wiem to, czego ty nie wiesz. Chcesz stracić dziecko czy mam je ocalić?” Matka krzyczy: „Chcę, aby żyło!” „Zatem – oświadcza lekarz – nie mogę mu pozwolić na jedzenie. To oznaczałoby śmierć.” Tak czasem mówi Ojciec. Wy – jak ta matka – litujecie się nad waszym „ja”. Nie chcecie, aby płakało z powodu odmówionej mu łaski. Bóg jednak mówi: „Nie mogę. To byłoby twoim nieszczęściem.” Nadejdzie dzień – może dopiero w wieczności – kiedy powiecie: „Dziękuję, mój Boże, że nie wysłuchałeś mojej niemądrej prośby!””

    Słowa Jezusa w „Poemacie Boga-Człowieka” III, 32. Kazanie na górze (część trzecia), Vox Domini, Katowice

    OdpowiedzUsuń