środa, 14 września 2016

(27) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Oczyszczenie świątyni

   12 A Jezus wszedł do świątyni i wyrzucił wszystkich sprzedających i kupujących w świątyni; powywracał stoły tych, którzy zmieniali pieniądze, oraz ławki sprzedawców gołębi. 13 I rzekł do nich: Napisane jest: Mój dom ma być domem modlitwy, a wy czynicie go jaskinią zbójców. (Mt 21,12-13)

   15 I przyszli do Jerozolimy. Wszedłszy do świątyni, zaczął wyrzucać tych, którzy sprzedawali i kupowali w świątyni, powywracał stoły tych, co zmieniali pieniądze, i ławki sprzedawców gołębi; 16 nie pozwolił też, żeby ktoś przeniósł sprzęt jakiś przez świątynię. 17 Potem nauczał ich, mówiąc: Czyż nie jest napisane: Mój dom ma być domem modlitwy dla wszystkich narodów, lecz wy uczyniliście go jaskinią zbójców. 18 Kiedy doszło to do arcykapłanów i uczonych w Piśmie, szukali sposobu, jak by Go zgładzić. Czuli bowiem lęk przed Nim, gdyż cały tłum był zachwycony Jego nauką. (Mk 11,15-18)

   45 Potem wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej. 46 Mówił do nich: Napisane jest: Mój dom będzie domem modlitwy, a wy uczyniliście go jaskinią zbójców. 47 I nauczał codziennie w świątyni. Lecz arcykapłani i uczeni w Piśmie oraz przywódcy ludu czyhali na Jego życie. 48 Tylko nie wiedzieli, co by mogli uczynić, cały lud bowiem słuchał Go z zapartym tchem. (Łk 19,45-48)

   13 Zbliżała się pora Paschy żydowskiej, i Jezus przybył do Jerozolimy. 14 W świątyni zastał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. 15 Wówczas, sporządziwszy sobie bicz ze sznurów, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. 16 Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: Zabierzcie to stąd i z domu mego Ojca nie róbcie targowiska! 17 Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie. 18 W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz? 19 Jezus dał im taką odpowiedź: Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo. 20 Powiedzieli do Niego Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni? 21 On zaś mówił o świątyni swego ciała. 22 Gdy zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus. (J 2,13-22)

   12 Καὶ εἰσῆλθεν Ἰησοῦς εἰς τὸ ἱερὸν καὶ ἐξέβαλεν πάντας τοὺς πωλοῦντας καὶ ἀγοράζοντας ἐν τῷ ἱερῷ, καὶ τὰς τραπέζας τῶν κολλυβιστῶν κατέστρεψεν καὶ τὰς καθέδρας τῶν πωλούντων τὰς περιστεράς, 13 καὶ λέγει αὐτοῖς· γέγραπται·
      ὁ οἶκός μου οἶκος προσευχῆς κληθήσεται,
         ὑμεῖς δὲ αὐτὸν ποιεῖτε σπήλαιον λῃστῶν. (Mt 21,12-13)

   15 Καὶ ἔρχονται εἰς Ἱεροσόλυμα. Καὶ εἰσελθὼν εἰς τὸ ἱερὸν ἤρξατο ἐκβάλλειν τοὺς πωλοῦντας καὶ τοὺς ἀγοράζοντας ἐν τῷ ἱερῷ, καὶ τὰς τραπέζας τῶν κολλυβιστῶν καὶ τὰς καθέδρας τῶν πωλούντων τὰς περιστερὰς κατέστρεψεν, 16 καὶ οὐκ ἤφιεν ἵνα τις διενέγκῃ σκεῦος διὰ τοῦ ἱεροῦ. 17 καὶ ἐδίδασκεν καὶ ἔλεγεν αὐτοῖς· οὐ γέγραπται ὅτι
      ὁ οἶκός μου οἶκος προσευχῆς κληθήσεται
         πᾶσιν τοῖς ἔθνεσιν;
ὑμεῖς δὲ πεποιήκατε αὐτὸν σπήλαιον λῃστῶν.
   18 Καὶ ἤκουσαν οἱ ἀρχιερεῖς καὶ οἱ γραμματεῖς καὶ ἐζήτουν πῶς αὐτὸν ἀπολέσωσιν· ἐφοβοῦντο γὰρ αὐτόν, πᾶς γὰρ ὁ ὄχλος ἐξεπλήσσετο ἐπὶ τῇ διδαχῇ αὐτοῦ. (Mk 11,15-18)

   45 Καὶ εἰσελθὼν εἰς τὸ ἱερὸν ἤρξατο ἐκβάλλειν τοὺς πωλοῦντας 46 λέγων αὐτοῖς· γέγραπται·
      καὶ ἔσται ὁ οἶκός μου οἶκος προσευχῆς,
         ὑμεῖς δὲ αὐτὸν ἐποιήσατε σπήλαιον λῃστῶν.
   47 Καὶ ἦν διδάσκων τὸ καθ’ ἡμέραν ἐν τῷ ἱερῷ. οἱ δὲ ἀρχιερεῖς καὶ οἱ γραμματεῖς ἐζήτουν αὐτὸν ἀπολέσαι καὶ οἱ πρῶτοι τοῦ λαοῦ, 48 καὶ οὐχ εὕρισκον τὸ τί ποιήσωσιν, ὁ λαὸς γὰρ ἅπας ἐξεκρέματο αὐτοῦ ἀκούων. (Łk 19,45-48)

   13 Καὶ ἐγγὺς ἦν τὸ πάσχα τῶν Ἰουδαίων, καὶ ἀνέβη εἰς Ἱεροσόλυμα ὁ Ἰησοῦς.
   14 Καὶ εὗρεν ἐν τῷ ἱερῷ τοὺς πωλοῦντας βόας καὶ πρόβατα καὶ περιστερὰς καὶ τοὺς κερματιστὰς καθημένους, 15 καὶ ποιήσας φραγέλλιον ἐκ σχοινίων πάντας ἐξέβαλεν ἐκ τοῦ ἱεροῦ τά τε πρόβατα καὶ τοὺς βόας, καὶ τῶν κολλυβιστῶν ἐξέχεεν τὸ κέρμα καὶ τὰς τραπέζας ἀνέτρεψεν, 16 καὶ τοῖς τὰς περιστερὰς πωλοῦσιν εἶπεν· ἄρατε ταῦτα ἐντεῦθεν, μὴ ποιεῖτε τὸν οἶκον τοῦ πατρός μου οἶκον ἐμπορίου. 17 ἐμνήσθησαν οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ ὅτι γεγραμμένον ἐστίν· ὁ ζῆλος τοῦ οἴκου σου καταφάγεταί με.
   18 Ἀπεκρίθησαν οὖν οἱ Ἰουδαῖοι καὶ εἶπαν αὐτῷ· τί σημεῖον δεικνύεις ἡμῖν ὅτι ταῦτα ποιεῖς; 19 ἀπεκρίθη Ἰησοῦς καὶ εἶπεν αὐτοῖς· λύσατε τὸν ναὸν τοῦτον καὶ ἐν τρισὶν ἡμέραις ἐγερῶ αὐτόν. 20 εἶπαν οὖν οἱ Ἰουδαῖοι· τεσσεράκοντα καὶ ἓξ ἔτεσιν οἰκοδομήθη ὁ ναὸς οὗτος, καὶ σὺ ἐν τρισὶν ἡμέραις ἐγερεῖς αὐτόν; 21 ἐκεῖνος δὲ ἔλεγεν περὶ τοῦ ναοῦ τοῦ σώματος αὐτοῦ. 22 ὅτε οὖν ἠγέρθη ἐκ νεκρῶν, ἐμνήσθησαν οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ ὅτι τοῦτο ἔλεγεν, καὶ ἐπίστευσαν τῇ γραφῇ καὶ τῷ λόγῳ ὃν εἶπεν ὁ Ἰησοῦς. (J 2,13-22)

   Widzę Jezusa, który przybywa w obręb Świątyni z Piotrem, Andrzejem, Janem i Jakubem, z Filipem i Bartłomiejem. Znajduje się tu bardzo wielki tłum, który wchodzi i wychodzi. Pielgrzymi przybywają grupami ze wszystkich części miasta.
   Z wysokości wzgórza, na którym jest wzniesiona Świątynia, widać ulice miasta, wąskie i kręte. Roją się od przechodniów. Wydaje się, że pomiędzy białą płaszczyzną domów rozciąga się ruchliwa wstążka w tysiącu kolorach. Tak, miasto ma wygląd śmiesznej zabawki z różnokolorowymi wstążkami pomiędzy dwoma pasemkami białych domów, zbiegającymi się wspólnie w punkcie, w którym lśnią kopuły Domu Pańskiego.
   Wewnątrz jest prawdziwy targ. Nie ma żadnego skupienia w tym świętym miejscu. Ludzie biegają, wołają, kupują baranki, krzyczą, przeklinają z powodu zawyżonych cen, wpychają beczące zwierzęta do ogrodzeń. Są to zwykłe zagrody, ograniczone linami i palikami. Przy wejściach do nich znajduje się handlarz lub właściciel czekający na kupujących. Uderzenia kijów, beczenie, przekleństwa, protesty, zniewagi wobec sług nie dość spieszących się z gromadzeniem zwierząt i zamykaniem ich... Znieważanie kupujących, którzy się targują lub oddalają... Jeszcze większe zniewagi [padają pod adresem] ludzi przezornych, którzy przyprowadzili baranka ze sobą.
   Wokół stołów do wymiany pieniędzy – inny wrzask. Nie wiem, czy tak jest zawsze, czy też [tylko] z okazji Paschy. Zdaję sobie w tym momencie sprawę, że Świątynia służyła jako giełda lub czarny rynek. Wartość monet nie była określona. Był kurs legalny, z pewnością określony. Dokonujący wymiany pieniędzy narzucali jednak kurs inny, określając samowolnie procent za wymianę. Zapewniam, że znali się na oszukiwaniu klientów!... Im bardziej biedny był klient i z im dalszych okolic przybywał, tym bardziej był oszukiwany: starzy bardziej niż młodzi, a ci, którzy przybywali spoza Palestyny, jeszcze bardziej niż starzy. Biedni staruszkowie patrzą i patrzą na swe oszczędności, odkładane przez cały rok, z tak wielkim trudem, dzięki odejmowaniu sobie od ust. Chowają je sto razy z powrotem, robią koło wokół wymieniających pieniądze. Wreszcie wracają do pierwszego. Ten zaś mści się za ich odejście, podnosząc – choćby na chwilę – kurs wymiany... Wielkie monety opuszczają, pośród westchnień, ręce właściciela, aby przejść w szpony lichwiarza wymieniającego je na monety mniejsze. Potem następna tragedia rozliczeń i westchnień: przy handlarzach baranków, wciskających – niedowidzącym staruszkom – baranki najsłabsze. Widzę, jak dwoje starych ludzi powraca, popychając biednego baranka, u którego składający ofiarę znaleźli pewnie jakąś wadę. Skargi, błagania, niegrzeczne i grubiańskie słowa mieszają się, nie wywołując wzruszenia sprzedawcy.
   «On i tak jest zbyt piękny jak na to, co zapłaciliście, Galilejczycy. Wynoście się! Albo dodacie pięć denarów, aby otrzymać ładniejszego!»
   «Na Boga! Jesteśmy biedni i starzy! Czy chcesz, abyśmy nie odbyli może ostatniej już Paschy? Czy to, co od nas wziąłeś, nie wystarczy na małe zwierzątko?»
   «Zróbcie miejsce, brudasy. Oto idzie do mnie Józef Starszy. Czyni mi zaszczyt wybierając mnie. Bóg niech będzie z tobą! Chodź! Wybieraj!» [– woła handlarz]
   Ten, którego nazwano Józefem Starszym lub Józefem z Arymatei, wchodzi do zagrody i wybiera pięknego baranka. Kroczy w bogatej szacie, dumny, nie patrząc na biedaków jęczących u wejścia do zagrody. Potrąca ich, wychodząc z tłustym, beczącym barankiem.
   Jezus jest teraz bardzo blisko. On także dokonał zakupu i Piotr, który prawdopodobnie zapłacił za Niego, ciągnie za sobą odpowiedniego baranka. Piotr chciałby iść od razu do miejsca, w którym składa się ofiarę. Jednak Jezus zwraca się na prawo, w kierunku dwojga staruszków, przestraszonych, zalanych łzami i niezdecydowanych. Tłum ich potrąca, sprzedający – znieważa.
   Jezus – tak wysoki, że głowy dwojga staruszków sięgają Jego piersi – kładzie rękę na ramieniu niewiasty i pyta:
   «Niewiasto, dlaczego płaczesz?»
   Staruszka odwraca się. Widzi wysokiego młodego mężczyznę, dostojnego w pięknej białej szacie i w śnieżnobiałym płaszczu, zupełnie białym i nowym. Bierze Go chyba za uczonego [w Prawie] z powodu ubioru i wyglądu. Zaskoczona wyjaśnia przyczyny strapienia. Jest zdumiona, bo ani uczeni, ani kapłani nie liczą się z ludźmi i nie biorą ich w obronę przed chciwością handlarzy.
   Jezus odwraca się do człowieka, sprzedającego baranki:
   «Wymień tego baranka tym wiernym. Nie jest godny ołtarza, jak nie jest uczciwe to, że wykorzystujesz tych dwoje biednych starych [ludzi], ponieważ są słabi i nie mają obrony».
   «A Ty, kim jesteś?» [– pyta handlarz]
   «Sprawiedliwym» [– odpowiada mu Jezus.]
   «Twoja mowa i mowa Twych towarzyszy zdradza, że jesteś Galilejczykiem. Czyż może być ktoś sprawiedliwy w Galilei?»
   «Czyń, co ci mówię, i bądź również ty sprawiedliwy».
   «Posłuchajcie! Posłuchajcie Galilejczyka, obrońcy równych Sobie! On pragnie nam dawać lekcję, nam, ludziom Świątyni!»
   Mężczyzna śmieje się i kpi sobie, naśladując galilejski akcent, który jest bardziej śpiewny i łagodniejszy niż judejski, przynajmniej tak mi się wydaje.
   Ludzie stają wokół nich. Sprzedawcy i wymieniający pieniądze biorą w obronę wspólnika, przeciw Jezusowi. Pomiędzy gapiami znajduje się dwóch lub trzech rabinów, [patrzących] z ironią. Pada pytanie zadane takim tonem, że Hiob straciłby cierpliwość:
   «Czy jesteś uczonym [w Prawie]?»
   «Jak rzekłeś» [– odpowiada Jezus.]
   «Czego nauczasz?»
   «Tego nauczam: uczynić Dom Boży na nowo domem modlitwy, a nie miejscem lichwy i targu. Oto Moje nauczanie».
   Jezus jest straszny. Wydaje się cherubem, postawionym na progu utraconego Raju. Nie ma w rękach płonącego miecza, lecz Jego oczy błyszczą światłością i gromią wyśmiewających się i znieważających Boga. Jezus nie ma niczego w rękach. Jedynie Swój święty gniew. Z tym właśnie gniewem – idąc szybkim i pewnym krokiem pośród straganów – rozrzuca monety skrupulatnie uporządkowane według ich wartości. Przewraca małe i wielkie stoły. Wszystko spada z hałasem na ziemię. [Słychać] wielki zgiełk z powodu wywracanego metalu i trącanego drewna, okrzyki gniewu, strachu i aprobaty. Potem Jezus wyrywa z rąk pilnujących zwierząt powrozy, którymi przytrzymywali woły, baranki i owce. Robi z nich bardzo ciężki bicz, którego opadające supły są spięte rzemieniami. Wstaje, kręci nim i obniża bez litości. Tak, zapewniam was – bez litości.
   Nieprzewidziany grad spada na głowy i krzyże. Wierni wymykają się, podziwiając scenę. Winni – ścigani aż na zewnątrz murów – ratują się co sił w nogach, pozostawiając na podłodze pieniądze, a za sobą zwierzęta wszelkich rozmiarów: wielki splot kopyt, rogów i skrzydeł. Jedne biegają, inne – odfruwają. Ryk, beczenie, gruchanie gołębi i synogarlic oraz śmiechy i krzyki wiernych, dosięgające uciekających lichwiarzy, zagłuszają żałosny chór zwierząt, zabijanych z pewnością na innym dziedzińcu.
   Przybiegają kapłani, rabini i faryzeusze. Jezus, który powrócił ze Swej pogoni, znajduje się pośrodku placu. W ręku trzyma jeszcze dyscyplinę.
   «Kim jesteś? Jak śmiesz czynić coś podobnego, zakłócając [spokój] przepisanych uroczystości? Z jakiej szkoły pochodzisz? Nie znamy Cię. Nie wiemy, kim Ty jesteś».
   «Jestem Tym, któremu wolno. Wszystko mogę. Zburzcie tylko tę Prawdziwą Świątynię, a Ja ją wskrzeszę, by oddać chwałę Bogu. To nie Ja naruszam świętość Domu Bożego i ceremonie, lecz wy ją naruszacie. Zezwalacie, by Boża siedziba była miejscem dla lichwiarzy i kupczących. Moją szkołą jest szkoła Boża, taka sama dla całego Izraela, w której usta Przedwiecznego mówiły do Mojżesza. Nie znacie Mnie? Poznacie Mnie. Nie wiecie, skąd przychodzę? Dowiecie się».
   Jezus odwraca się w stronę ludu, nie zajmując się więcej kapłanami. Wzrostem góruje nad otoczeniem. Jest ubrany na biało. Rozchylony płaszcz powiewa z tyłu na plecach. Ramiona ma rozwarte jak mówca w najbardziej podniosłej chwili przemówienia. Mówi:
   «Posłuchaj, ludu Izraela! W Księdze Powtórzonego Prawa jest napisane: „Ustanowisz sobie rządców i urzędników we wszystkich miastach, które ci daje Pan, Bóg twój, dla wszystkich pokoleń. Oni sądzić będą lud sądem sprawiedliwym.
   Nie będziesz naginał prawa, nie będziesz stronniczy i podarku nie przyjmiesz, gdyż podarek zaślepia oczy mędrców i w złą stronę kieruje słowa sprawiedliwych. Dąż wyłącznie do sprawiedliwości, byś żył i posiadł ziemię, którą ci daje Pan, Bóg twój”.22
   Posłuchaj, ludu Izraela! W Księdze Powtórzonego Prawa napisane jest: „Kapłani-lewici, całe pokolenie Lewiego, nie będzie miało działu ani dziedzictwa w Izraelu. Żywić się będą z ofiar spalanych ku czci Pana i Jego dziedzictwa. Nie będzie miało ono dziedzictwa wśród swoich braci: Pan jest jego dziedzictwem”.23
   Posłuchaj, ludu Izraela! W Księdze Powtórzonego Prawa napisane jest: „Nie będziesz żądał od brata swego odsetek z pieniędzy, z żywności ani odsetek z czegokolwiek, co się pożycza na procent. Od obcego możesz się domagać, ale od brata nie będziesz żądał odsetek”.24 To mówi Pan.
   Widzicie jednak, że bez sprawiedliwości wobec biedaka urzędują sędziowie w Izraelu. Skłaniają się nie ku sprawiedliwemu, lecz ku mocnemu. Być biedakiem, być z ludu, oznacza – podlegać prześladowaniom. Jakże lud może powiedzieć: „Ten, kto nas osądza, jest sprawiedliwy”, skoro widzi, że jedynie mocni są szanowani i słuchani, a biedny nie znajduje nikogo, kto by zechciał go wysłuchać? Jakże lud może otaczać szacunkiem Pana, skoro widzi, że nie jest On szanowany przez tych, którzy są do tego zobowiązani bardziej niż inni? Czy wyraża szacunek wobec Pana łamanie Jego przykazania? Dlaczego w Izraelu mają oni posiadłości i otrzymują podarki od celników i grzeszników? [Celnicy i grzesznicy] czynią tak dla zaskarbienia sobie życzliwości kapłanów, ci zaś przyjmują je, aby mieć dobrze wyposażony kuferek.
   To Bóg jest dziedzictwem Swoich kapłanów. Dla nich On – Ojciec Izraela – jest Ojcem bardziej niż był nim dla nich kiedyś ktokolwiek inny. On troszczy się o pożywienie dla nich na tyle, na ile jest to słuszne. Jednak nie o więcej niż to jest słuszne. On nie obiecywał sługom Swej Świątyni ani bogactw, ani własności. Przez wieczność będą mieli Niebo dla wynagrodzenia swej sprawiedliwości, jak [otrzymali je jako nagrodę] Mojżesz i Eliasz, Jakub i Abraham. Jednak na tej ziemi powinni mieć jedynie odzienie lniane i diadem z nie niszczejącego złota: z czystości i miłości. Ciało powinno być sługą ducha dla [człowieka] mającego być sługą Boga Prawdziwego. To nie ciało ma panować nad duchem i sprzeciwiać się Bogu.
   Zostałem zapytany, jaką władzą to czynię. A oni? Jaką władzą profanują przykazanie Boże i – w cieniu świętych murów – zezwalają na lichwę krzywdzącą braci z Izraela, przybyłych, by spełnić przykazanie Boże? Zapytano Mnie, z jakiej szkoły pochodzę. Odrzekłem: „Ze szkoły Boga”. Tak, Izraelu, przychodzę zaprowadzić cię do tej szkoły, świętej i niezmiennej.
   Kto chce poznać Światło, Prawdę i Życie, niech przyjdzie słuchać głosu Boga mówiącego do Swego ludu. Niech przyjdzie do Mnie. Szedłeś za Mojżeszem przez pustynię, o ludu izraelski! Podążaj również za Mną, abym cię przeprowadził przez o wiele smutniejszą pustynię, ku prawdziwej błogosławionej Ziemi, poprzez morze rozstępujące się na Boży rozkaz. Ku niej was wiodę. Podnosząc Mój Znak, leczę was z wszelkich chorób.
   Nadeszła godzina Łaski. Oczekiwali jej Patriarchowie i w oczekiwaniu na nią umarli. Przepowiadali ją Prorocy i umarli w nadziei [jej nadejścia]. Śnili o niej sprawiedliwi i umocnieni tym snem umarli. Teraz nadeszła.
   Pójdźcie! „Pan osądzi swój lud i miłosierny będzie wobec tych, którzy Mu służą” – jak obiecał przez usta Mojżesza».
   Ludzie otaczający Jezusa słuchają Go z otwartymi ustami. Potem rozmawiają o słowach nowego Rabbiego i zadają pytania Jego towarzyszom. Jezus kieruje się w stronę innego dziedzińca, oddzielonego portykiem. Przyjaciele idą za Nim. (II, 16: 24 października 1944. A, 3847-3857)

22  Zob. Pwt 16,18-20. (Przyp. wyd.)
23  Zob. Pwt 18,1-2. (Przyp. wyd.)
24  Zob. Pwt 23,20-21. (Przyp. wyd.)

   Vedo Gesù che entra con Pietro, Andrea, Giovanni e Giacomo, Filippo e Bartolomeo, nel recinto del Tempio.
   Vi è grandissima folla entro e fuori di esso. Pellegrini che giungono a frotte da ogni parte della città. Dall'alto del colle, su cui il Tempio è costruito, si vedono le vie cittadine, strette e contorte, formicolare di gente. Pare che fra il bianco crudo delle case si sia steso un nastro semovente dai mille colori. Si, la città ha l'aspetto di un bizzarro giocattolo, fatto di nastri variopinti fra due fili bianchi e tutti convergenti al punto dove splendono le cupole della Casa del Signore.
   Nell'interno poi è... una vera fiera. Ogni raccoglimento di luogo sacro è annullato. Chi corre e chi chiama, chi contratta gli agnelli e urla e maledice per il prezzo esoso, chi spinge le povere bestie belanti nei recinti (sono rudimentali divisioni di corde o di pioli, al cui ingresso sta il mercante, o proprietario che sia, in attesa dei compratori). Legnate, belati, bestemmie, richiami, insulti ai garzoni non solleciti nelle operazioni di adunata e di cernita delle bestie e ai compratori che lesinano sul prezzo o che se ne vanno, maggiori insulti a quelli che, previdenti, hanno portato, di loro, l'agnello.
   Intorno ai banchi dei cambiavalute, altro vocio. Si capisce che, non so se in ogni momento o in questo pasquale, si capisce che il Tempio funzionava da... Borsa, e borsa nera. Il valore delle monete non era fisso. Vi era quello legale, di certo vi sarà stato, ma i cambiavalute ne imponevano un altro, appropriandosi di un tanto, messo a capriccio, per il cambio delle monete. E le assicuro che non scherzavano nelle operazioni di strozzinaggio!... Più uno era povero e veniva da lontano, e più era pelato. I vecchi più dei giovani, quelli provenienti da oltre Palestina più dei vecchi.
   Dei poveri vecchierelli guardavano e riguardavano il loro peculio, messo da parte con chissà che fatica in tutta l'annata, se lo levavano e se lo rimettevano in seno cento volte, girando dall'uno all'altro cambiavalute, e finivano magari per tornare dal primo, che si vendicava della loro iniziale diserzione aumentando l'aggio del cambio... e le grosse monete lasciavano, tra dei sospiri, le mani del proprietario e passavano fra le grinfie dell'usuraio e venivano mutate in monete più spicciole. Poi altra tragedia di scelte, di conti e di sospiri davanti ai venditori di agnelli, i quali, ai vecchietti mezzi ciechi, appioppavano gli agnelli più grami.
   Vedo tornare due vecchietti, lui e lei, spingendo un povero agnelletto che deve esser stato trovato difettoso dai sacrificatori. Pianti, suppliche, mali garbi, parolacce si incrociano senza che il venditore si commuova.
   «Per quello che volete spendere, galilei, è fin troppo bello quanto vi ho dato. Andatevene! O aggiungete altri cinque denari per averne uno più bello».
   «In nome di Dio! Siamo poveri e vecchi! Vuoi impedirci di fare la Pasqua, che è l'ultima forse? Non ti basta quello che hai voluto per una piccola bestia?».
   «Fate largo, lerciosi». Viene a me Giuseppe l'Anziano. Mi onora della sua preferenza. «Dio sia con te! Vieni, scegli!»
   Entra nel recinto, e prende un magnifico agnello, quello che è chiamato Giuseppe l'Anziano, ossia il d'Arimatea. Passa pomposo nelle vesti e superbo, senza guardare i poverelli gementi alla porta, anzi all'apertura del recinto. Li urta quasi, specie quando esce coll'agnello grasso e belante.
   Ma anche Gesù è ormai vicino. Anche Lui ha fatto il suo acquisto, e Pietro, che probabilmente ha contrattato per Lui, si tira dietro un agnello discreto.
   Pietro vorrebbe andare subito verso il luogo dove si sacrifica. Ma Gesù piega a destra, verso i due vecchietti sgomenti, piangenti, indecisi, che la folla urta e il venditore insulta.
   Gesù, tanto alto da avere il capo dei due nonnetti all'altezza del cuore, pone una mano sulla spalla della donna e chiede: «Perché piangi, donna?».
   La vecchietta si volge e vede questo giovane alto, solenne nel suo bell'abito bianco e nel mantello pure di neve, tutto nuovo e mondo. Lo deve scambiare per un dottore sia per la veste che per l'aspetto e, stupita perché dottori e sacerdoti non fanno caso alla gente né tutelano i poveri contro l'esosità dei mercanti, dice le ragioni del loro pianto.
   Gesù si rivolge all'uomo degli agnelli: «Cambia questo anello a questi fedeli. Non è degno dell'altare, come non è degno che tu ti approfitti di due vecchierelli perché deboli e indifesi».
   «E Tu chi sei?».
   «Un giusto».
   «La tua parlata e quella dei compagni ti dicono galileo. Può esser mai in Galilea un giusto?».
   «Fa' quello che ti dico e sii giusto tu».
   «Udite! Udite il galileo difensore dei suoi pari! Egli vuole insegnare a noi del Tempio!». L'uomo ride e beffeggia, contraffacendo la cadenza galilea, che è più cantante e più ricca di dolcezza della giudiaca, almeno così mi pare.
   Della gente si fa intorno, e altri mercanti e cambiavalute prendono le difese del consocio contro Gesù.
   Fra i presenti vi sono due o tre rabbini ironici. Uno di questi chiede: «Sei Tu dottore?» in un modo tale da far perdere la pazienza a Giobbe.
   «Lo hai detto».
   «Che insegni?».
   «Questo insegno: a rendere la Casa di Dio casa di orazione e non un posto d'usura e di mercato. Questo insegno».
   Gesù è terribile. Pare l'arcangelo posto sulla soglia del Paradiso perduto. Non ha spada fiammeggiante fra le mani, ma ha i raggi negli occhi, e fulmina derisori e sacrileghi. In mano non ha nulla. Solo la sua santa ira. E con questa, camminando veloce e imponente fra banco e banco, sparpaglia le monete così meticolosamente allineate per qualità, ribalta tavoli e tavolini, e tutto cade con fracasso al suolo fra un gran rumore di metalli rimbalzanti e di legni percossi e grida di ira, di sgomento e di approvazione. Poi, strappate di mano, a dei garzoni dei bestiai, delle funi con cui essi tenevano a posto bovi, pecore e agnelli, ne fa una sferza ben dura, in cui i nodi per formare i lacci scorsoi divengono flagelli, e l'alza e la rotea e l'abbassa, senza pietà. Sì, le assicuro: senza pietà.
   La impensata grandine percuote teste e schiene. I fedeli si scansano ammirando la scena; i colpevoli, inseguiti fino alla cinta esterna, se la dànno a gambe lasciando per terra denaro e indietro bestie e bestiole in un grande arruffio di gambe, di corna, di ali; chi corre, chi vola via; e muggiti, belati, scruccolii di colombe e tortore, insieme a risate e urla di fedeli dietro agli strozzini in fuga, soverchiano persino il lamentoso coro degli agnelli, sgozzati in un altro cortile di certo.
   Accorrono sacerdoti insieme a rabbini e farisei. Gesù è ancora in mezzo al cortile, di ritorno dal suo inseguimento. La sferza è ancora nella sua mano.
   «Chi sei? Come ti permetti fare questo, turbando le cerimonie prescritte? Da quale scuola provieni? Noi non ti conosciamo, né sappiamo chi sei».
   «Io sono Colui che posso. Tutto Io posso. Disfate pure questo Tempio vero ed Io lo risorgerò per dar lode a Dio. Non Io turbo la santità della Casa di Dio e delle cerimonie, ma voi la turbate permettendo che la sua dimora divenga sede agli usurai e ai mercanti. La mia scuola è la scuola di Dio. La stessa che ebbe tutto Israele per bocca dell'Eterno parlante a Mosè. Non mi conoscete? Mi conoscerete. Non sapete da dove Io vengo? Lo saprete».
   E, volgendosi al popolo senza più curarsi dei sacerdoti, alto nell'abito bianco, col mantello aperto e fluente dietro le spalle, a braccia aperte come un oratore nel più vivo della sua orazione, dice:
   «Udite, voi di Israele! Nel Deuteronomio è detto: (Deuteronomio 16, 18-20; 18, 1-2; 23, 20-21) "Tu costituirai dei giudici e dei magistrati a tutte le porte... ed essi giudicheranno il popolo con giustizia, senza propendere da nessuna parte. Tu non avrai riguardi personali, non accetterai donativi, perché i donativi accecano gli occhi dei savi ed alterano le parole dei giusti. Con giustizia seguirai ciò che è giusto per vivere e possedere la terra che il Signore Iddio tuo ti avrà data".
   Udite, o voi di Israele! Nel Deuteronomio è detto: "I sacerdoti e i leviti e tutti quelli della tribù di Levi non avranno parte né eredità col resto di Israele, perché devono vivere coi sacrifizi del Signore e colle offerte che a Lui sono fatte; nulla avranno tra i possessi dei loro fratelli, perché il Signore è la loro eredità".
   Udite, o voi di Israele! Nel Deuteronomio è detto: "Non presterai ad interesse al tuo fratello né denaro, né grano, né qualsiasi altra cosa. Potrai prestare ad interesse allo straniero; al tuo fratello, invece, presterai senza interesse quello che gli bisogna".
   Questo ha detto il Signore.
   Ora voi vedete che senza giustizia verso il povero si siede in Israele. Non nel giusto, ma nel forte si propende, ed esser povero, esser popolo, vuol dire esser oppresso. Come può il popolo dire: "Chi ci giudica è giusto" se vede che solo i potenti sono rispettati e ascoltati, mentre il povero non ha chi lo ascolti? Come può il popolo rispettare il Signore, se vede che non lo rispettano coloro che più dovrebbero farlo? È rispetto al Signore la violazione del suo comando? E perché allora i sacerdoti in Israele hanno possessi e accettano donativi da pubblicani e peccatori, i quali così fanno per aver benigni i sacerdoti, così come questi fanno per aver ricco scrigno?
   Dio è l'eredità dei suoi sacerdoti. Per essi, Egli, il Padre di Israele, è più che mai Padre e provvede al cibo come è giusto. Ma non più di quanto sia giusto. Non ha promesso ai suoi servi del Santuario borsa e possessi. Nell'eternità avranno il Cielo per la loro giustizia, come lo avranno Mosè e Elia e Giacobbe e Abramo, ma su questa terra non devono avere che veste di lino e diadema di incorruttibile oro: purezza e carità; e che il corpo sia servo allo spirito che è servo del Dio vero, e non sia il corpo colui che è signore sullo spirito e contro Dio.
   M'è stato chiesto con quale autorità Io faccio questo. Ed essi con quale autorità profanano il comando di Dio e all'ombra delle sacre mura permettono usura contro i fratelli di Israele, venuti per ubbidire al comando divino? M'è stato chiesto da quale scuola Io provengo, ed ho risposto: "Dalla scuola di Dio". Si, Israele. Io vengo e ti riporto a questa scuola santa e immutabile.
   Chi vuol conoscere la Luce, la Verità, la Vita, chi vuole risentire la Voce di Dio parlante al suo popolo, a Me venga. Avete seguito Mosè attraverso i deserti, o voi di Israele. Seguitemi, ché Io vi porto, attraverso a ben più tristo deserto, incontro alla vera Terra beata. Per mare aperto al comando di Dio, ad essa vi traggo. Alzando il mio Segno, da ogni male vi guarisco.
   L'ora della Grazia è venuta. L'hanno attesa i Patriarchi e sono morti nell'attenderla. L'hanno predetta i Profeti e sono morti con questa speranza. L'hanno sognata i giusti e sono morti confortati da questo sogno. Ora è sorta.
   Venite. "Il Signore sta per giudicare il suo popolo e per fare misericordia ai suoi servi", come ha promesso per bocca di Mosè».
   La gente, assiepata intorno a Gesù, è rimasta a bocca aperta ad ascoltarlo. Poi commenta le parole del nuovo Rabbi e interroga i suoi compagni.
   Gesù si avvia verso un altro cortile, separato da questo da un porticato. Gli amici lo seguono e la visione ha fine. (1, 53)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz