17 Następnie, jeśli znudzenie wywołuje w nas to, że trzeba często
powtarzać prawdy zwyczajne i dla dzieci stosowne, dostosujmy się do
nich przez braterską, ojcowską i macierzyńską miłość, a wtedy
i nam z ich sercem złączonym wydawać się będą nowemi.1
Tak wielką bowiem ma siłę serca współczującego [s.
28>] wzruszenie, że gdy owi malcy zawisną na
naszych ustach, i my wówczas wzajemnie zamieszkamy w nich,
pojmujących naukę. A tak znowu to, czego oni słuchają, będzie
jakby w nas mówili, a my w nich nauczymy się niejako tego, czego
mamy nauczać.
Bo
czyliż nie zwykło się to zdarzać, gdy miejsca jakie rozległe i
piękne w miastach lub po wsiach często już przez nas widziane i
bez rozkosznego wzruszenia mijane, pokazujemy tym, którzy okolic
tych nigdy przedtem nie widzieli, że nasze odczucie piękna w ich
odczuciu jego nowości ponownie przeżywamy? I to tem bardziej, im
większą przyjaźnią są z nami związani, gdyż o ile jesteśmy w
ich sercu przez węzeł miłości, o tyle i dla nas nowem się staje,
co starem było. A jeśli postąpiliśmy cokolwiek w rozmyślaniu,
tedy nie chcemy, by ci, których miłujemy, cieszyli się i
zdumiewali, gdy patrzą na dzieła rąk ludzkich, lecz chcemy, by
wznieśli się do samego już piękna i zamiaru Założyciela i stąd
by powstali podziwiać i chwalić Boga Wszechstworzyciela, co jest
najowocniejszym celem miłości. O ileż więc bardziej radować się
trzeba, gdy ludzie przystępują do nauki o samym już Bogu, dla
którego powinniśmy uczyć się wszystkiego, czegokolwiek uczyć się
należy; ich odczuciem nowości powinniśmy się odnawiać, iżby,
jeśli było chłodniejsze i zwykłe nasze przepowiadanie, rozpalało
się przez wywołanie w słuchaczach wrażenia niezwyczajności.
To
także przyczynia się do nabycia radości, gdy myślimy i rozważamy,
z jakiego to śmiertelnego błędu do żywotnej wiary człowiek
przechodzi. I jeśli najzwyklejsze krajobrazy mijamy z dobroczynną
radością, gdy może komu, który błądząc trudził się, drogę
wskazujemy, to ileż gorliwiej i z większem weselem także to, czego
ze względu na nas niema potrzeby powtórnie rozsnuwać, winniśmy
przechodzić w zbawczej nauce, gdy duszę politowania godną i
błędami [s. 29>]
świata znużoną przeprowadzamy drogami pokoju na rozkaz Tego, który
nam ją powierzył.
XII. Lekarstwo przeciw trzeciej przyczynie zniechęcenia.
1 Podobne, bardzo trafne zdania znajdujemy w zasługującej na uwagę broszurce J. Wł. Dawida, pt. „O duszy nauczycielstwa”, gdzie powiada (str. 11 n.): „Sądzę, że to jest istotą nauczycielskiego powołania, które możnaby określić jako miłość dusz ludzkich. Jest to miłość, bo człowiek wychodzi poza siebie, troszczy się, bezinteresownie czyni coś dla drugiego; jest to miłość dusz, bo przedmiotem jej jest wewnętrzna duchowa treść człowieka, jego dobro moralne, jego oświecenie i udoskonalenie jako istoty duchowej. Dla nauczyciela z takiem powołaniem każdy nowy uczeń, to jakby rozszerzenie i przyrost własnej jego jaźni, to nowe zadanie do spełnienia w zakresie własnego jego osobistego życia. – Oto uczeń mój nie wie, nie rozumie, nie przeczuwa nawet tylu rzeczy ważnych, mądrych i potrzebnych; nie – to ja nie wiem jeszcze, nie rozumiem, to ja sam tą częścią moją, która jest nim. Uczeń mój postępuje źle, jest złośliwy, kłamie, krzywdzi; nie – to we mnie jeszcze jest tyle złego, w tej części mojej, która jest nim. Jakże boli mnie ta niewiedza, to zło – czyż z niemi mogę żyć? – Obowiązkiem, nie – raczej koniecznością, potrzebą jest rozprószyć je i usunąć”.
Z
dzieła św. Augustyna: De
Catechizandis redibus
Przekład:
ks. Władysław Budzik
Wydanie:
Jan Jachowski, Poznań 1929
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz