21 Przybyli
do Kafarnaum i zaraz w szabat wszedł do synagogi, i nauczał. 22
Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich
bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie.
23
Był właśnie w ich synagodze człowiek
opętany przez ducha nieczystego. Zaczął on wołać: 24
«Czego chcesz od nas, Jezusie
Nazarejczyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty
Boga». 25 Lecz
Jezus rozkazał mu surowo: «Milcz i wyjdź z niego!» 26
Wtedy duch nieczysty zaczął nim miotać
i z głośnym krzykiem wyszedł z niego. 27
A wszyscy się zdumieli, tak że jeden
drugiego pytał: «Co to jest? Nowa jakaś nauka z mocą. Nawet
duchom nieczystym rozkazuje i są Mu posłuszne». 28
I wnet rozeszła się wieść o Nim
wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej. (Mk 1,21-28)
21 Καὶ εἰσπορεύονται εἰς Καφαρναούμ· καὶ εὐθὺς τοῖς σάββασιν εἰσελθὼν εἰς τὴν συναγωγὴν ἐδίδασκεν. 22 καὶ ἐξεπλήσσοντο ἐπὶ τῇ διδαχῇ αὐτοῦ· ἦν γὰρ διδάσκων αὐτοὺς ὡς ἐξουσίαν ἔχων καὶ οὐχ ὡς οἱ γραμματεῖς.
23 Καὶ εὐθὺς ἦν ἐν τῇ συναγωγῇ αὐτῶν ἄνθρωπος ἐν πνεύματι ἀκαθάρτῳ καὶ ἀνέκραξεν 24 λέγων· τί ἡμῖν καὶ σοί, Ἰησοῦ Ναζαρηνέ; ἦλθες ἀπολέσαι ἡμᾶς; οἶδά σε τίς εἶ, ὁ ἅγιος τοῦ θεοῦ. 25 καὶ ἐπετίμησεν αὐτῷ ὁ Ἰησοῦς λέγων· φιμώθητι καὶ ἔξελθε ἐξ αὐτοῦ. 26 καὶ σπαράξαν αὐτὸν τὸ πνεῦμα τὸ ἀκάθαρτον καὶ φωνῆσαν φωνῇ μεγάλῃ ἐξῆλθεν ἐξ αὐτοῦ. 27 καὶ ἐθαμβήθησαν ἅπαντες ὥστε συζητεῖν πρὸς ἑαυτοὺς λέγοντας· τί ἐστιν τοῦτο; διδαχὴ καινὴ κατ’ ἐξουσίαν· καὶ τοῖς πνεύμασιν τοῖς ἀκαθάρτοις ἐπιτάσσει, καὶ ὑπακούουσιν αὐτῷ. 28 καὶ ἐξῆλθεν ἡ ἀκοὴ αὐτοῦ εὐθὺς πανταχοῦ εἰς ὅλην τὴν περίχωρον τῆς Γαλιλαίας. (Mk 1,21-28)
Widzę
synagogę w Kafarnaum. Wypełnia ją już oczekujący tłum. Na progu
ludzie obserwują plac, jeszcze oświetlony słońcem, choć ma się
ku wieczorowi. Wreszcie słychać okrzyk: «Rabbi nadchodzi!»
Wszyscy
zwracają się w kierunku wejścia. Mniejsi unoszą się na palcach
lub usiłują przedostać się do przodu. Jakieś kłótnie,
przepychania, pomimo zarzutów pomocników synagogi i starszyzny
miasta.
«Pokój
wszystkim szukającym Prawdy!»
Jezus
staje na progu i pozdrawia [wszystkich], błogosławiąc
wyciągniętymi rękoma. Bardzo żywe światło, dochodzące od
strony zalanego słońcem placu, eksponuje Jego wysoką sylwetkę,
otaczając Ją jasnością. Nie ma już białego odzienia. Włożył
zwykłą, ciemnoniebieską szatę. Zbliża się poprzez tłum,
robiący Mu przejście, a potem ogarniający Go zewsząd jak woda
statek.
«Jestem
chory, uzdrów mnie!» – jęczy młodzieniec, wyglądający na
suchotnika. Trzyma Jezusa za szatę. Jezus kładzie mu rękę na
głowie i mówi: «Miej ufność. Bóg cię wysłucha, ale teraz puść
Mnie, abym mógł przemówić do ludu. Potem przyjdę do ciebie».
Młodzieniec
puszcza Go i uspokaja się.
«Co
ci powiedział?» – dopytuje się niewiasta trzymająca niemowlę w
ramionach.
«Powiedział,
że gdy przemówi do ludu, przyjdzie do mnie».
«Uzdrowił
cię więc?»
«Nie
wiem. Powiedział: „Miej ufność”. Ufam więc».
«Co
ci powiedział?»
«Co
ci powiedział?»
Tłum
pragnie wiedzieć. Odpowiedź Jezusa podawana jest z ust do ust.
«Idę
zatem po mojego małego!»
«A
ja przyprowadzę ze sobą mojego starego ojca!»
«O,
gdyby Aggeusz chciał przyjść! Spróbuję... ale on nie przyjdzie».
Jezus
dochodzi do wyznaczonego Mu miejsca. Pozdrawia przewodniczącego
synagogi, który wita Go wraz z akolitami. To niewysoki mężczyzna,
otyły i starzejący się. Aby do niego przemówić, Jezus pochyla
się. Można by powiedzieć, że jest jak drzewo palmowe schylające
się ku krzakowi bardziej szerokiemu niż wysokiemu.
«Co
mam Ci podać?» – pyta przewodniczący synagogi.
«Co
chcesz, cokolwiek. Duch cię poprowadzi».
«Ale...
czy będziesz przygotowany?»
«Jestem
[przygotowany]. Wybierz przypadkowo. Powtarzam ci: „Duch Pański
pokieruje twym wyborem dla dobra tego ludu”».
Przewodniczący
synagogi wyciąga rękę w kierunku stosu rulonów. Bierze jeden,
odwija i zatrzymuje na jakimś miejscu: «Tutaj».
Jezus
bierze rulon i czyta w wyznaczonym miejscu:
«Księga
Jozuego:26
„Powstań, poświęć lud i powiedz mu: Poświęćcie się na
jutro, tak bowiem mówi Jahwe, Bóg Izraela: „Rzecz dotknięta
klątwą jest pośród ciebie, Izraelu, i nie będziesz mógł
sprostać twoim nieprzyjaciołom, dopóki nie usuniesz spośród
siebie tego, co jest przeklęte”».
Jezus
milknie, zwija rulon i oddaje go. Tłum jest bardzo skupiony. Tylko
jeden głos szepce:
«Usłyszymy
zaraz piękne [słowa] o naszych wrogach!»
«To
Król Izraela, Obiecany, gromadzi Swój lud!»
Jezus
rozkłada ramiona, przyjmując zwykłą dla Siebie postawę mówcy.
Zapada głęboka cisza. [Jezus mówi dalej:]
«Powstał
ten, który przychodzi was poświęcić. Wyszedł w tajemnicy z domu,
w którym przygotowywał się do tej misji. Oczyścił się, dając
wam przykład oczyszczenia. Zajął miejsce naprzeciw potężnych w
Świątyni i ludu Bożego. A teraz jest pośród was. To Ja! Nie w
taki sposób, jak myślą lub się spodziewają niektórzy z was,
mający zamroczony umysł i zmącone serce. Większe i
szlachetniejsze jest Królestwo, którego jestem przyszłym Królem i
do którego was wzywam.
Wzywam
cię, ludu izraelski, przed każdym innym narodem. Jesteś bowiem
tym, który w ojcach waszych ojców otrzymał obietnicę tej godziny
i przymierza z Najwyższym Panem. To Królestwo nie zostanie
zbudowane przez zbrojne zastępy ani przez okrutny rozlew krwi. To
nie gwałtownicy ani panujący, nie pyszni ani porywczy, nie chciwi
ani pożądliwi, to nie ludzie zachłanni doń wejdą. Wejdą do
niego dobrzy, łagodni, czyści, miłosierni, pokorni, kochający
bliźniego i Boga, cierpliwi.
Izraelu!
Nie jesteś wezwany do walki z zewnętrznymi wrogami, lecz z
nieprzyjaciółmi wewnętrznymi. [Masz walczyć] przeciwko temu, co
znajduje się w twym sercu, w sercach dziesiątków tysięcy pośród
twoich synów. Odejmijcie klątwę grzechu od wszystkich waszych
serc, jeśli chcecie, aby jutro Pan zgromadził was i powiedział:
„Mój ludu, tobie [daję] Królestwo, które nie zostanie już
pokonane ani zagarnięte, ani zaatakowane przez twoich wrogów”.
Jutro.
Jaki to dzień – ‘jutro’? [To będzie] za rok, a może – za
miesiąc? O, nie usiłujcie odgadywać przyszłości kierując się
niezdrowym pragnieniem, używając sposobów mających posmak
karygodnych czarów. Pozostawcie poganom ducha Pytona. Pozostawcie
przedwiecznemu Bogu tajemnicę Jego czasu. Wy zaś przyjdźcie
oczyścić się poprzez prawdziwą
pokutę, od jutra. Od tego jutra, które rozbłyśnie po tej
wieczornej godzinie; od jutra, [które przyjdzie po nocy], które
rozbłyśnie wraz z pianiem koguta.
Nawracajcie
się z waszych grzechów, by uzyskać przebaczenie i być
przygotowanym do Królestwa. Oddalcie od siebie klątwę grzechu.
Każdy ma swój [grzech]. Każdy czyni coś przeciwnego dziesięciu
przykazaniom, [dającym] wieczne zbawienie. Badajcie siebie, każdy –
szczerze, a znajdziecie to, w czym błądzicie. Z pokorą i szczerze
odwróćcie się od tego. Chciejcie się nawrócić. Nie słowami.
Nie żartuje się z Boga ani się Go nie zwodzi. Nawróćcie się,
mocno pragnąc przemiany życia, powrotu do Prawa Pańskiego. Czeka
na was Królestwo Niebieskie – jutro.
Jutro?
Zadajecie sobie pytanie? O! Godzina Boga jest zawsze jak szybkie
nazajutrz, nawet gdy przychodzi przy końcu życia długiego jak u
Patriarchów. Wieczność nie zna powolnego przesypywania się piasku
[w klepsydrze] dla odmierzania czasu. Te miary czasu – które
nazywacie dniami, miesiącami, latami, wiekami – są biciem
przedwiecznego Ducha, zachowującego was przy życiu. Wasz duch jest
jednak wieczny i powinniście, w duchu, zachowywać taką samą
metodę mierzenia czasu, jaką stosuje wasz Stwórca. [Trzeba]
powiedzieć zatem: „Jutro to będzie dzień mojej śmierci!”
Więcej jeszcze, nie – śmierci, dla tego kto jest wierny, lecz
spoczynku w oczekiwaniu: w oczekiwaniu na Mesjasza, który otwiera
bramy Niebios.
Zaprawdę
powiadam wam, że spośród tych, którzy są tu obecni, jedynie
dwudziestu siedmiu będzie musiało czekać na śmierć. Inni zostaną
osądzeni jeszcze przed śmiercią, a śmierć będzie przejściem do
Boga lub Mamony, bez zwlekania, Mesjasz bowiem już przyszedł. On
jest pomiędzy wami i wzywa was, by wam dać Dobrą Nowinę, pouczyć
o Prawdzie, zapewnić wam zbawienie i Niebo. Czyńcie pokutę!
„Jutro” – królestwa Niebieskiego jest bliskie. Oby zastało
was czystymi, abyście stali się posiadaczami Wiecznego Dnia. Pokój
wam!»
Jeden
[mężczyzna] wstaje, aby Mu zaprzeczyć: brodaty Izraelita, w
okazałych szatach. Mówi: «Nauczycielu, to co mówisz wydaje mi się
zaprzeczać słowom zapisanym w drugiej Księdze Machabejskiej o
chwale Izraela. Tam jest powiedziane: „Znakiem bowiem wielkiego
dobrodziejstwa jest to, iż grzesznicy nie są pozostawieni w spokoju
przez długi czas, ale że zaraz dosięga ich kara. Nie uważał
bowiem Pan, że z nami trzeba postępować tak samo, jak z innymi
narodami, co do których pozostaje cierpliwy i nie karze ich tak
długo, aż wypełnią miarę grzechów”27
Ty zaś, przeciwnie, mówisz tak, jak gdyby Najwyższy mógł być
powolny w karaniu nas i czekać na nas – jak na inne narody – aż
do czasu Sądu, kiedy dopełni się miara grzechów. Zaprawdę fakty
przeczą Twoim słowom. Izrael został ukarany, jak mówi historia z
Księgi Machabejskiej. Gdyby zaś było tak, jak Ty mówisz, czy nie
zachodziłaby niezgodność pomiędzy Twoją nauką a tą, która
zamyka się w przytoczonym przeze mnie zdaniu?»
«Nie
wiem, kim jesteś, ale kimkolwiek jesteś, odpowiem ci. Nie ma
niezgodności w doktrynie, lecz w sposobie interpretowania słów. Ty
wyjaśniasz je po ludzku, Ja – na sposób Ducha. Ty, przedstawiciel
większości ludzi, widzisz wszystko, odnosząc to do teraźniejszości
i do tego, co nietrwałe. Ja, przedstawiciel Boga, wyjaśniam
wszystko i odnoszę do tego, co wieczne i nadprzyrodzone. Jahwe was
uderzył, tak, w obecnym czasie, w waszej pysze i wygórowanej
ambicji bycia „ludem” według ziemskich planów. Jednak do
jakiegoż stopnia On was ukochał i okazywał wam cierpliwość –
bardziej niż komukolwiek innemu – dając wam Zbawiciela, Mesjasza,
abyście Go słuchali i abyście się zbawili, zanim nadejdzie
godzina Bożego gniewu! On nie chce, abyście byli grzesznikami.
Uderzył was w tym zniszczalnym świecie. Widząc jednak, że rana
nie tylko się nie goi, lecz przeciwnie – osłabia coraz bardziej
waszego ducha, zsyła wam nie karę, lecz zbawienie. Wysyła wam
Tego, który was uzdrawia i ocala: Mnie, który do was mówię».
«Czy
nie sądzisz, że jesteś zuchwały, ukazując [nam] Siebie jako
przedstawiciela Boga? Żaden z proroków nie miał tej śmiałości,
a Ty... kim jesteś, że tak przemawiasz, i z czyjego nakazu mówisz?»
«Prorocy
nie mogli mówić od siebie tego, co Ja mówię od Siebie. Kim
jestem? Oczekiwanym, Obiecanym Odkupicielem. Już słyszeliście
tego, który Mnie poprzedzał, jak mówił: „Przygotujcie drogi dla
Pana... Oto przychodzi Pan, Bóg... Jak pasterz będzie pasł swą
trzodę, będąc zarazem Barankiem i prawdziwą Paschą!” Są
pośród was ludzie, którzy słyszeli te słowa z ust Prekursora.
Widzieli również, jak rozjaśniło się niebo z powodu światła
zstępującego w postaci gołębicy. Ludzie ci usłyszeli głos
mówiący, kim jestem. Z czyjego rozkazu mówię? Z rozkazu Tego,
Który Jest i który Mnie posyła».
«Możesz
tak mówić, ale możesz być kłamcą lub marzycielem. Twe słowa są
święte, lecz i szatan także ma słowa zwodzące, zabarwione
świętością, by doprowadzić do zbłądzenia. My Cię nie znamy».
«Jestem
Jezusem, synem Józefa, z rodu Dawida, zrodzonym w Betlejem Efrata,
według obietnicy, nazywanym Nazarejczykiem, bo mam dom w Nazarecie.
To w oczach świata. Według Boga jestem Jego Mesjaszem. Moi
uczniowie wiedzą o tym».
«O!
Oni mogą mówić, co chcą, i to, co Ty im rozkażesz».
«Inny
przemówi: ktoś, kto Mnie nie znosi. Powie, kim jestem. Zaczekaj,
zawołam jednego z tych, którzy są tu obecni».
Jezus
spogląda na tłum zaskoczony z powodu dyskusji, wstrząśnięty i
podzielony na dwa przeciwne obozy. Jezus patrzy, szukając kogoś
szafirowymi oczyma. Potem głośno woła:
«Aggeuszu,
zbliż się, rozkazuję ci».
[Rozlega
się] wielki wrzask w tłumie, który rozstępuje się,
przepuszczając człowieka wstrząsanego konwulsjami i
podtrzymywanego przez niewiastę.
«Czy
znasz tego człowieka?» [– pyta Jezus.]
«Tak,
to jest Aggeusz, syn Malachiasza, stąd, z Kafarnaum. Opętał go zły
duch, który wprowadza go w stany wściekłego i nagłego
szaleństwa». [– odpowiada człowiek, który sprzeciwiał się
Jezusowi.]
«Czy
wszyscy go znacie?» [– pyta Jezus obecnych.]
Tłum
woła: «Tak! Tak!»
«Czy
ktoś może stwierdzić, że ze Mną rozmawiał, choćby przez kilka
minut?»
Tłum
woła: «Nie, nie, on jest jak otępiały. Nigdy nie wychodzi ze
swego domu, a Ciebie nikt tutaj nie widział».
«Niewiasto,
przyprowadź go».
Kobieta
popycha go i ciągnie, bo biedaczysko drży jeszcze mocniej.
Przewodniczący synagogi uprzedza Jezusa: «Uważaj! Demon będzie go
dręczył... Wtedy jest pobudzony, drapie i gryzie».
Tłum
rozdziela się, przywierając do murów. [Tylko oni] dwaj pozostają
naprzeciw siebie. Chwila oporu. Wydaje się, że mężczyzna
przyzwyczajony do niemoty nie chce mówić i jęczy. Potem słychać
głos:
«Cóż
jest między nami a Tobą, Jezusie z Nazaretu? Dlaczego przyszedłeś
nas dręczyć? Zniszczyć nas, Ty, Pan Nieba i ziemi? Wiem, Kim
jesteś: Świętym Bożym. Nikt w ciele nie jest większy od Ciebie,
w Twoim bowiem ludzkim ciele zamknięty jest Duch i Odwieczny
Zwycięzca. Już Mnie zwyciężyłeś w...»
«Zamilcz
i wyjdź z niego. Rozkazuję ci!»
Mężczyzną
wstrząsa dziwne pobudzenie. Porusza się gwałtownie, jak ktoś, kto
otrzymuje ciosy od maltretującego go, popychającego i
potrząsającego nim. Wyje nieludzkim głosem i rozciąga się na
ziemi. Potem wstaje, zdziwiony i uzdrowiony.
«Słyszałeś?
Co teraz odpowiesz?» – pyta Jezus przeciwnika. Bogato odziany
brodacz wzrusza ramionami i zwyciężony wychodzi bez odpowiedzi.
Tłum gani go, a Jezusa – chwali.
«Cisza!
To miejsce jest święte – mówi Jezus i nakazuje: –
Przyprowadźcie do Mnie młodzieńca, któremu obiecałem pomoc
Bożą».
Chory
podchodzi. Jezus głaska go: «Miałeś wiarę! Bądź uzdrowiony.
Odejdź w pokoju i bądź sprawiedliwy».
Młody
człowiek wydaje okrzyk. Któż może wiedzieć, co odczuwa [w tej
chwili]. Rzuca się do stóp Jezusa, całuje je, dziękując:
«Dziękuję
za siebie i za moją matkę!»
Podchodzą
inni chorzy. Jezus bierze na ręce małe dziecko ze sparaliżowanymi
nogami, głaska je i stawia na ziemi... Puszcza je. Dziecko nie
przewraca się, lecz biegnie do matki, która z płaczem przygarnia
je do serca i błogosławi „Świętego z Izraela”. Podchodzi
niewidomy staruszek, prowadzony przez córkę. I jego Jezus uzdrawia,
głaszcząc chore oczy.
W
tłumie – błogosławione uniesienie. Jezus z uśmiechem toruje
Sobie drogę. Pomimo wysokiego wzrostu Jezusowi nie udałoby się
przedrzeć przez tłum, gdyby Piotr, Jakub, Andrzej i Jan nie
napracowali się hojnie łokciami i nie otwarli Mu przejścia i gdyby
nie ochraniali Go aż do wyjścia na plac, na którym nie ma już
słońca. (II, 22: 2
listopada 1944)
26 Por.
Joz 7,13. (Przyp. wyd.)
27 Por.
2 Mch 6,13-14. (Przyp. wyd.)
Vedo
la sinagoga di Cafarnao. È già piena di folla in attesa. Gente
sulla porta occhieggia sulla piazza ancora assolata, benché sia
verso sera.
Finalmente
un grido: «Ecco il Rabbi che viene». La gente si volta tutta verso
l'uscio, i più bassi si alzano sulle punte dei piedi o cercano di
spingersi avanti. Qualche disputa, qualche spintone, nonostante i
rimproveri degli addetti alla sinagoga e dei maggiorenti della città.
«La
pace sia su tutti coloro che cercano la Verità». Gesù è sulla
soglia e saluta benedicendo a braccia tese in avanti. La luce
vivissima che è nella piazza assolata ne staglia l'alta figura,
innimbandola di luce. Egli ha deposto il candido abito ed è nel suo
solito azzurro cupo. Si avanza, fra la folla, che si apre e si
rinserra intorno a Lui come onda intorno ad una nave.
«Sono
malato, guariscimi!» geme un giovane, che mi pare tisico
all'aspetto, e prende Gesù per la veste. Gesù gli pone la mano sul
capo e dice: «Confida. Dio ti ascolterà. Lascia ora che Io parli al
popolo, poi verrò a te».
Il
giovane lo lascia andare e si mette quieto.
«Che
ti ha detto?» gli chiede una donna con un bambino in braccio.
«Mi
ha detto che dopo aver parlato al popolo verrà a me».
«Ti
guarisce, allora?».
«Non
so. Mi ha detto: "Confida". Io spero».
«Che
ha detto? Che ha detto?». La folla vuol sapere. La risposta di Gesù
è ripetuta fra il popolo.
«Allora
io vado a prendere il mio bambino».
«Ed
io porto qui il mio vecchio padre».
«Oh!
se Aggeo volesse venire! Io provo... ma non verrà».
Gesù
ha raggiunto il suo posto. Saluta il capo della sinagoga ed è
salutato da questi. È un ometto basso, grasso e vecchiotto. Per
parlare a lui Gesù si china. Pare una palma che si curvi su un
arbusto più largo che alto.
«Che
vuoi che ti dia?» chiede l'archisinagogo.
«Quello
che credi, oppure a caso. Lo Spirito guiderà».
«Ma...
e sarai preparato?».
«Lo
sono. Dài a caso. Ripeto: lo Spirito del Signore guiderà la scelta
per il bene di questo popolo».
L'archisinagogo
stende una mano sul mucchio dei rotoli, ne prende uno, apre e si
ferma a un dato punto.
«Questo»
dice.
Gesù
prende il rotolo e legge il punto segnato: «Giosuè: (Giosuè 7, 13)
"Alzati e santifica il popolo e di' loro: 'Santificatevi per
domani perché, dice il Signore Dio d'Israele, l'anatema è in mezzo
a voi, o Israele; tu non potrai stare a fronte dei tuoi nemici fino a
tanto che non sia tolto di mezzo a te chi s'è contaminato con tal
delitto'"». Si ferma, arrotola il rotolo e lo riconsegna.
La
folla è attentissima. Solo bisbiglia alcuno: «Ne udremo di belle
contro i nemici!». «È il Re di Israele, il Promesso, che raccoglie
il suo popolo!».
Gesù
tende le braccia nella solita posa oratoria. Il silenzio si fa
completo.
«Chi
è venuto per santificarvi si è alzato. È uscito dal segreto della
casa dove si è preparato a questa missione. Si è purificato per
darvi esempio di purificazione. Ha preso la sua posizione di fronte
ai potenti del Tempio e al popolo di Dio, e ora è fra voi. Io sono.
Non come, con mente annebbiata e fermento nel cuore, alcuni fra voi
pensano e sperano. Più alto e più grande è il Regno di cui sono il
Re futuro e a cui vi chiamo.
Vi
chiamo, o voi di Israele, prima d'ogni altro popolo, perché voi
siete quelli che nei padri dei padri ebbero promessa di quest'ora e
alleanza col Signore altissimo. Ma non con turbe di armati, non con
ferocie di sangue sarà formato questo Regno, e ad esso non i
violenti, non i prepotenti, non i superbi, gli iracondi, gli
invidiosi, i lussuriosi, gli avari, ma i buoni, i miti, i continenti,
i misericordiosi, gli umili, gli amorosi del prossimo e di Dio, i
pazienti, avranno entrata.
Israele!
Non contro i nemici di fuori sei chiamato a combattere. Ma contro i
nemici di dentro. Contro quelli che sono in ogni tuo cuore. Nel cuore
dei dieci e dieci e diecimila tuoi figli. Levate l'anatema del
peccato da tutti i vostri singoli cuori, se volete che domani Dio vi
raduni e vi dica: "Mio popolo, a te il Regno che non sarà più
sconfitto, né invaso, né insidiato da nemici".
Domani.
Quale, questo domani? Fra un anno o fra un mese? Oh! non cercate! Non
cercate, con sete malsana, di sapere ciò che è futuro con mezzo che
ha sapore di colpevole stregoneria. Lasciate ai pagani lo spirito
pitone. Lasciate a Dio eterno il segreto del suo tempo. Voi da
domani, il domani che sorgerà dopo quest'ora di sera, e quella che
verrà di notte, che sorgerà col canto del gallo, venite a
purificarvi nella vera penitenza.
Pentitevi
dei vostri peccati per esser perdonati e pronti al Regno. Levate da
voi l'anatema del peccato. Ognuno ha il suo. Ognuno ha quello che è
contrario ai dieci comandi di salute eterna. Esaminatevi ognuno con
sincerità, e troverete il punto in cui avete sbagliato. Umilmente
abbiatene pentimento sincero. Vogliate pentirvi. Non a parole. Dio
non si irride e non si inganna. Ma pentitevi colla volontà ferma,
che vi porti a mutare vita, a rientrare nella Legge del Signore. Il
Regno dei Cieli vi aspetta. Domani.
Domani?
vi chiedete. Oh! è sempre un domani sollecito l'ora di Dio, anche se
viene al termine di una vita longeva come quella dei Patriarchi.
L'eternità non ha per misura di tempo lo scorrere lento della
clessidra. E quelle misure di tempo che voi chiamate giorni, mesi,
anni, secoli, sono palpiti dello Spirito eterno che vi mantiene in
vita. Ma voi eterni siete nello spirito vostro, e dovete, per lo
spirito, tenere lo stesso metodo di misurazione del tempo che ha il
Creatore vostro. Dire, dunque: "Domani sarà il giorno della mia
morte". Anzi, non morte per il fedele. Ma riposo di attesa, in
attesa del Messia che apra le porte dei Cieli.
E
in verità vi dico che fra i presenti solo ventisette morranno
dovendo attendere. Gli altri saranno già giudicati prima della
morte, e la morte sarà il passaggio a Dio o a Mammona senza indugio,
perché il Messia è venuto, è fra voi e vi chiama per darvi la
Buona Novella, per istruirvi alla Verità, per salvarvi al Cielo.
Fate
penitenza! Il "domani" del Regno dei Cieli è imminente. Vi
trovi mondi per divenire possessori dell'eterno giorno.
La
pace sia con voi».
Si
alza a contraddirlo un barbuto e impaludato israelita. Dice:
«Maestro, quanto Tu dici mi pare in contrasto con quanto è detto
nel libro secondo dei Maccabei, gloria d'Israele. Là è detto: (2
Maccabei 6, 13-14) "È infatti segno di grande benevolenza il
non permettere ai peccatori di andare dietro per lungo tempo ai loro
capricci, ma di dare subito mano al castigo. Il Signore non fa come
con le altre nazioni, che le aspetta con pazienza per punirle, venuto
il giorno del giudizio, quando è colma la misura dei peccati".
Tu invece parli come se l'Altissimo potesse esser molto lento nel
punirci, attendendoci, come gli altri popoli, al tempo del Giudizio,
quando sarà colma la misura dei peccati. Veramente i fatti ti
smentiscono. Israele è punito come dice lo storico dei Maccabei. Ma,
se fosse come Tu dici, non vi è dissapore fra la tua dottrina e
quella chiusa nella frase che ti ho detto?».
«Chi
sei, Io non so. (Il Cristo, come Dio e come Santo dei santi,
penetrava nelle coscienze e vedeva e conosceva i loro riposti
segreti; come Uomo conosceva solo secondo il modo umano le persone e
i luoghi, quando il Padre suo e la sua propria natura divina non
giudicavano essere utile il conoscere luoghi e persone senza
chiedere) Ma, chiunque tu sia, ti rispondo. Non c'è dissapore nella
dottrina, ma nel modo di interpretare le parole. Tu le interpreti
secondo il modo umano. Io secondo quello dello spirito. Tu,
rappresentante della maggioranza, vedi tutto con riferimenti al
presente e al caduco. Io, rappresentante di Dio, tutto spiego e
applico all'eterno e al soprannaturale. Vi ha colpiti, sì, Geavè
nel presente, nella superbia e nella giustizia d'esser un "popolo",
secondo la terra. Ma come vi ha amati e come vi usa pazienza, più
che con ogni altro, concedendo a voi il Salvatore, il suo Messia,
perché lo ascoltiate e vi salviate prima dell'ora dell'ira divina!
Non vuole più che voi siate peccatori. Ma se nel caduco vi ha
colpiti, vedendo che la ferita non sana, ma anzi ottunde sempre più
il vostro spirito, ecco che vi manda non punizione ma salvezza. Vi
manda Colui che vi sana e vi salva. Io che vi parlo».
«Non
trovi di essere audace nel professarti rappresentante di Dio? Nessuno
dei Profeti osò tanto, e Tu... Chi sei, Tu che parli? E per ordine
di chi parli?».
«Non
potevano i Profeti dire di loro stessi ciò che Io di Me stesso dico.
Chi sono? L'Atteso, il Promesso, il Redentore. Già avete udito colui
che lo precorre dire: "Preparate la via del Signore... Ecco il
Signore Iddio che viene... Come un pastore pascerà il suo gregge,
pure essendo l'Agnello della Pasqua vera". Fra voi sono quelli
che hanno udito dal Precursore queste parole e hanno visto balenare
il cielo per una luce che scendeva in forma di colomba, e udito una
voce che parlava dicendo chi ero. Per ordine di chi parlo? Di Colui
che è e che mi manda».
«Tu
lo puoi dire, ma puoi esser anche un mentitore o un illuso. Le tue
parole sono sante, ma talora Satana ha parole di inganno tinte di
santità per trarre in errore. Noi non ti conosciamo».
«Io
sono Gesù di Giuseppe della stirpe di Davide, nato a Betlem Efrata,
secondo le promesse, detto nazareno perché a Nazaret ho casa. Questo
secondo il mondo. Secondo Dio sono il suo Messo. I miei discepoli lo
sanno».
«Oh!
loro! Possono dire ciò che vogliono e ciò che Tu fai loro dire».
«Un
altro parlerà, che non mi ama, e dirà chi sono. Attendi che Io
chiami un di questi presenti».
Gesù
guarda la folla che è stupita dalla disputa, urtata e divisa fra
opposte correnti. La guarda, cercando qualcuno coi suoi occhi di
zaffiro, poi chiama forte: «Aggeo! Vieni avanti. Te lo comando».
(Qui, dovendo dar prova al fariseo della sua onniscienza divina,
chiama a nome lo sconosciuto Aggeo, che sa indemoniato, mentre, come
Uomo, in precedenza, aveva detto al fariseo: “Io non so chi tu
sia”. Le due note di Maria Valtorta troveranno conferma nel testo
di 224, 357, 527, 554 e giustificano le dichiarazioni di “ignoranza”
da parte di Gesù che incontreremo, ad esempio, in: 73, 75, 362, 365,
376, 377, 382, 395, 406, 413, 433, 472, 488, 583, 584. Una seconda
spiegazione sulle “ignoranze” di Gesù è data a proposito di una
serie di domande che Egli rivolge ad Annalia in 156. La relativa nota
di MV dice: Gesù sapeva e ricordava, ma voleva che le anime si
aprissero con la massima libertà e confidenza. Questa spiegazione
trova delle conferme nel testo di 128 e di 153, oltre che in una
singolare espressione dell’Iscariota in 468: “So che Tu sai e che
però attendi che io dica”. Una terza spiegazione è in una lunga
nota a proposito dell’affermazione di Gesù: “Chi sia non so”,
che si trova in 175. Riportiamo la parte essenziale: E il Padre
eterno, per provare i cuori e separare i figli di Dio, della Luce,
dai figli della carne e delle tenebre, permetteva, alla presenza
degli apostoli, dei discepoli e delle folle, delle lacune nella
onniveggenza del Figlio, pari a queste domande e risposte: “Chi è
costui? Io non lo conosco…”. E ciò per gli uomini. Ma anche ciò
per il suo Figlio diletto, onde prepararlo alla grande oscurità
dell’ora delle tenebre, alla derelizione del Padre, ore tremende in
cui Gesù fu l’Uomo, e l’Uomo respinto dal Padre, essendo
divenuto “Anatema per noi”… La spiegazione di MV è confermata
dalle parole dell’apostolo Giovanni nel contesto dei 334 per quanto
riguarda i cuori da provare. Per quanto riguarda la preparazione del
Figlio diletto all’ora delle tenebre, è confermata e approfondita
in 582, 598, 602 e 603, ed è una spiegazione che conferisce un
significato profondo a qualche indecisione di Gesù, come in 302, e
soprattutto alle sue sconcertanti incertezze che si trovano in 339 e
464. Fatte le suddette e motivate eccezioni, l’opera valtortiana
presenta Gesù onnisciente e onniveggente, o presciente e
preveggente, come viene esplicitamente dichiarato in: 48, 60, 78, 80,
89, 117, 133, 149, 160, 174, 203, 204, 218, 220, 224, 236, 317, 329,
335, 340, 351, 357, 371, 387, 391, 406, 409, 411, 471, 473, 503, 522,
524, 525, 531, 532, 534, 540, 548, 555, 561, 563, 565, 566, 567, 580,
587, 595, 602)
Grande
brusio fra la folla, che si apre per lasciar passare un uomo, tutto
scosso da un tremito e sorretto da una donna.
«Conosci
tu quest'uomo?».
«Sì.
È Aggeo di Malachia, qui di Cafarnao. Posseduto è da uno spirito
malvagio che lo dissenna in furie repentine».
«Tutti
lo conoscono?».
La
folla grida: «Sì, sì».
«Può
alcuno dire che fu meco in parole, anche per pochi minuti?».
La
folla grida: «No, no, quasi ebete è, e non esce mai dalla sua casa,
e nessuno ti ha visto in essa».
«Donna,
portalo a Me davanti».
La
donna lo spinge e trascina, mentre il poveretto trema più forte.
L'archisinagogo
avverte Gesù: «Sta' attento! Il demonio sta per tormentarlo... e
allora si avventa, graffia e morde».
La
folla fa largo, pigiandosi contro le pareti.
I
due sono ormai di fronte. Un attimo di lotta. Pare che l'uomo, uso al
mutismo, stenti a parlare e mugola, poi la voce si forma in parola:
«Che c'è fra noi e Te, Gesù di Nazaret? Perché sei venuto a
tormentarci? Perché a sterminarci, Tu, Padrone del Cielo e della
terra? So chi sei: il Santo di Dio. Nessuno, nella carne, fu più
grande di Te, perché nella tua carne d'uomo è chiuso lo Spirito del
Vincitore eterno. Già mi hai vinto in...».
«Taci!
Esci da costui. Lo comando».
L'uomo
è preso come da un parossismo strano. Si dimena a strattoni, come se
ci fosse chi lo maltratta con urti e strapponate, urla con voce
disumana, spuma e poi viene gettato al suolo da cui poi si rialza
stupito e guarito.
«Hai
udito? Che rispondi ora?» chiede Gesù al suo oppositore.
L'uomo
barbuto e impaludato fa una alzata di spalle e, vinto, se ne va senza
rispondere. La folla lo sbeffeggia e applaude Gesù.
«Silenzio.
Il luogo è sacro!» dice Gesù, e poi ordina: «A Me il giovane al
quale ho promesso aiuto da Dio».
Viene
il malato. Gesù lo carezza: «Hai avuto fede! Sii sanato. Va' in
pace e sii giusto».
Il
giovane ha un grido. Chissà che sente? Si prostra ai piedi di Gesù
e li bacia ringraziando: «Grazie per me e per la madre mia!».
Vengono
altri malati: un bimbo dalle gambine paralizzate. Gesù lo prende fra
le braccia, lo carezza e lo pone in terra... e lo lascia. E il
bambino non cade, ma corre dalla mamma, che lo riceve sul cuore
piangendo e che benedice a gran voce «il Santo d'Israele». Viene un
vecchietto cieco, guidato dalla figlia. Anche lui viene sanato con
una carezza sulle orbite malate.
La
folla è in un tumulto di benedizioni.
Gesù
si fa largo sorridendo e, per quanto sia alto, non arriverebbe a
fendere la folla se Pietro, Giacomo, Andrea e Giovanni non
lavorassero di gomito generosamente e si aprissero un varco dal loro
angolo sino a Gesù e, poi, lo proteggessero sino all'uscita nella
piazza, dove ora non è più sole. (1, 59)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis
grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład
polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez
Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał
Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz.
1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6:
2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis
włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato
rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz