NABOŻEŃSTWA
w nagłych przypadkach
oraz kilka kroków w mojej chorobie
John Donne
diakon u św. Pawła, Londyn
w nagłych przypadkach
oraz kilka kroków w mojej chorobie
John Donne
diakon u św. Pawła, Londyn
Rozdzielone na:
1. ROZWAŻANIA o naszym ludzkim stanie
2. ZARZUTY i spory z Bogiem
3. MODLITWY w kilku przypadkach, do Niego
1.
Insultus Morbi primus;1
Pierwsza odmiana, Pierwsze doskwieranie choroby.
1. Rozważanie.
Zmienny,
a zatem i żałosny stan Człowieka; w tej chwili miałem się
dobrze, a w tej chwili mam się źle. Jestem zaskoczony nagłą
zmianą i odmianą na gorsze, i nie mogę przypisać temu przyczyny,
ani nadać temu jakiejkolwiek nazwy. Uczymy się Zdrowia
i zastanawiamy nad naszymi pokarmami
i
piciem,
i
Powietrzem,
i ćwiczeniami,
i ociosujemy i gładzimy każdy kamień, który idzie na budowę; i
tak nasze Zdrowie
jest
długą i częstą pracą; Ale w jednej chwili wszystko rozsadza,
wszystko burzy, wszystko rozwala Działo; Choroba
nieunikniona
za całą naszą pracowitość, nieoczekiwana za całą naszą
ciekawość; ależ, niezasłużona, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko
dolegliwość,
przywołuje nas, chwyta nas, opanowuje nas, niszczy nas w oka
mgnieniu. O żałosny stanie Człowieka, nie będący odciśniętym
przez Boga,
który
jako że sam jest nieśmiertelny,
włożył
w nas węgiel,
iskrę
Nieśmiertelności,
którą
mogliśmy rozdmuchać w płomienie,
ale
zdmuchnęliśmy ją naszym pierwszym grzechem; zaćmiliśmy się
słuchaniem obłudnych bogactw, roznamiętniliśmy się słuchaniem
obłudnej wiedzy. Tak, że teraz nie tylko umieramy, ale umieramy w
Katuszy, umieramy przez mękę choroby; nie tylko to, ale jesteśmy
przed-zarażeni, nad-zarażeni owymi zazdrościami i podejrzeniami, i
obawami przed Chorobą,
zanim jeszcze możemy ją nazwać chorobą; nie jesteśmy pewni, czy
chorujemy; jedna ręka wypytuje drugą tętnem i oko nasze wypytuje
nasz mocz, jak się mamy. O pomnożone cierpienie, umieramy i nie
możemy cieszyć się śmiercią, bo umieramy w owej męce choroby;
jesteśmy ciemiężeni chorobą i nie możemy się ostać aż do
nadchodzącej męki, jednak przeczucia i znaki przepowiadają te
męki, co ową śmierć wywołują zanim ona nadchodzi tak, czy
inaczej; i rozkład nasz poczęty jest w tych pierwszych
zmianach, rozwinięty w
samej chorobie
i
urodzony
w śmierci,
która
bierze początek od tych pierwszych zmian. Czyż to zaszczyt, że
Człowiek będąc małym
światem, ma
w sobie te trzęsienia
ziemi,
nagłe wstrząsy; te grzmoty,
nagłe
wrzawy; te Zaćmienia,
nagłe
oszołomienia i zamroczenia swych zmysłów; te Lśniące
gwiazdy, nagłe
ogniste wyziewy; te Rzeki
krwi, nagłe
czerwone wody? Czyż jest on sam dla siebie światem
tylko dlatego, że ma dosyć w sobie, nie tylko by niszczyć i tracić
siebie, ale by przeczuwać na sobie owo zatracenie; by przez smutne
obawy towarzyszyć chorobie, żeby wyprzedzić chorobę, by uczynić
chorobę bardziej nieuleczalną, i jakby miał uczynić ogień
bardziej gwałtownym przez spryskiwanie węgli wodą, tak żeby
otulić palącą gorączkę zimnym Zasmuceniem, o ile sama gorączka,
bez tej pomocy, nie wyniszczy zbyt szybko i nie dokona dzieła (co
jest zniszczeniem), chyba że połączyliśmy sztuczną chorobę naszego zasmucenia z naszą zwykłą, naszą nie-zwykłą gorączką. O pogmatwany nieładzie, o zagadkowy rozstroju, o żałosny stanie Człowieka!
Przypis:
1 Pierwszy
napad Choroby (przyp. tłum.)
Przekład z angielskiego:
Jakub Szukalski
Źródła:
John Donne, Devotions Vpon
Emergent Occaſions, and ſeuerall ſteps in my Sicknes, London
1624
John Donne, Devotions Upon Emergent Occasions, Cambridge 1923
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz