środa, 25 lutego 2015

Nabożeństwa (1)

NABOŻEŃSTWA
w nagłych przypadkach
oraz kilka kroków w mojej chorobie

John Donne
diakon u św. Pawła, Londyn
 

Rozdzielone na:
1. ROZWAŻANIA o naszym ludzkim stanie
2. ZARZUTY i spory z Bogiem
3. MODLITWY w kilku przypadkach, do Niego


1.
Insultus Morbi primus;1 
 
Pierwsza odmiana, Pierwsze doskwieranie choroby.

1. Rozważanie.

Zmienny, a zatem i żałosny stan Człowieka; w tej chwili miałem się dobrze, a w tej chwili mam się źle. Jestem zaskoczony nagłą zmianą i odmianą na gorsze, i nie mogę przypisać temu przyczyny, ani nadać temu jakiejkolwiek nazwy. Uczymy się Zdrowia i zastanawiamy nad naszymi pokarmami i piciem, i Powietrzem, i ćwiczeniami, i ociosujemy i gładzimy każdy kamień, który idzie na budowę; i tak nasze Zdrowie jest długą i częstą pracą; Ale w jednej chwili wszystko rozsadza, wszystko burzy, wszystko rozwala Działo; Choroba nieunikniona za całą naszą pracowitość, nieoczekiwana za całą naszą ciekawość; ależ, niezasłużona, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko dolegliwość, przywołuje nas, chwyta nas, opanowuje nas, niszczy nas w oka mgnieniu. O żałosny stanie Człowieka, nie będący odciśniętym przez Boga, który jako że sam jest nieśmiertelny, włożył w nas węgiel, iskrę Nieśmiertelności, którą mogliśmy rozdmuchać w płomienie, ale zdmuchnęliśmy ją naszym pierwszym grzechem; zaćmiliśmy się słuchaniem obłudnych bogactw, roznamiętniliśmy się słuchaniem obłudnej wiedzy. Tak, że teraz nie tylko umieramy, ale umieramy w Katuszy, umieramy przez mękę choroby; nie tylko to, ale jesteśmy przed-zarażeni, nad-zarażeni owymi zazdrościami i podejrzeniami, i obawami przed Chorobą, zanim jeszcze możemy ją nazwać chorobą; nie jesteśmy pewni, czy chorujemy; jedna ręka wypytuje drugą tętnem i oko nasze wypytuje nasz mocz, jak się mamy. O pomnożone cierpienie, umieramy i nie możemy cieszyć się śmiercią, bo umieramy w owej męce choroby; jesteśmy ciemiężeni chorobą i nie możemy się ostać aż do nadchodzącej męki, jednak przeczucia i znaki przepowiadają te męki, co ową śmierć wywołują zanim ona nadchodzi tak, czy inaczej; i rozkład nasz poczęty jest w tych pierwszych zmianach, rozwinięty w samej chorobie i urodzony w śmierci, która bierze początek od tych pierwszych zmian. Czyż to zaszczyt, że Człowiek będąc małym światem, ma w sobie te trzęsienia ziemi, nagłe wstrząsy; te grzmoty, nagłe wrzawy; te Zaćmienia, nagłe oszołomienia i zamroczenia swych zmysłów; te Lśniące gwiazdy, nagłe ogniste wyziewy; te Rzeki krwi, nagłe czerwone wody? Czyż jest on sam dla siebie światem tylko dlatego, że ma dosyć w sobie, nie tylko by niszczyć i tracić siebie, ale by przeczuwać na sobie owo zatracenie; by przez smutne obawy towarzyszyć chorobie, żeby wyprzedzić chorobę, by uczynić chorobę bardziej nieuleczalną, i jakby miał uczynić ogień bardziej gwałtownym przez spryskiwanie węgli wodą, tak żeby otulić palącą gorączkę zimnym Zasmuceniem, o ile sama gorączka, bez tej pomocy, nie wyniszczy zbyt szybko i nie dokona dzieła (co jest zniszczeniem), chyba że połączyliśmy sztuczną chorobę naszego zasmucenia z naszą zwykłą, naszą nie-zwykłą gorączką. O pogmatwany nieładzie, o zagadkowy rozstroju, o żałosny stanie Człowieka!

Przypis:
1  Pierwszy napad Choroby (przyp. tłum.)

Przekład z angielskiego: Jakub Szukalski
Źródła:
John Donne, Devotions Vpon Emergent Occaſions, and ſeuerall ſteps in my Sicknes, London 1624
John Donne, Devotions Upon Emergent Occasions, Cambridge 1923

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz