środa, 6 maja 2015

O wolnej woli: Księga pierwsza (13)

Wolna wola a cztery cnoty kardynalne

   XIII – 27.   A. Zastanów się teraz, czy nie wydaje ci się, że roztropność jest znajomością rzeczy, których należy pragnąć lub unikać.
   E. Owszem.
   A. A męstwo? – Prawda, że jest takim stanem duszy, w którym lekceważymy wszystkie niepowodzenia i straty w zakresie rzeczy nie będących w naszej mocy?
   E. Prawda.
   A. Dalej: skłonność, dzięki której ograniczamy i powściągamy pożądanie rzeczy nie przynoszących zaszczytu, to umiarkowanie. Czy myślisz inaczej?
   E. Przeciwnie, tak myślę, jak mówisz.
   A. A czy wreszcie sprawiedliwość nie jest cnotą, która oddaje każdemu, co mu się należy?
   E. Tak właśnie pojmuję sprawiedliwość.
   A. Przypuśćmy więc, że człowiek dobrej woli – od dawna już mówimy o jej wysokiej wartości – nie mając dobra wyższego od niej, ją jedynie ukocha, a rozmyślając i przekonując się, jak jest wielka, jak niedostępna wszelkim próbom wydarcia czy wykradnięcia, posługuje się nią radośnie i z rozkoszą. Czy będziemy mogli wątpić, że stawia on opór wszystkiemu, co jest wrogiem tego jedynego dobra?
   E. Stanowczo musi sprzeciwiać się temu wszystkiemu.
   A. Prawda, że nie odmówimy roztropności temu, kto widzi, że trzeba pragnąć tego dobra, a unikać wszystkiego, co jest mu nieprzyjazne?
   E. Wydaje mi się niemożliwe, żeby ktoś, nie mając roztropności , zdobył się na taki sąd.
   A. Słusznie. Ale dlaczego nie mielibyśmy przypisać mu także męstwa? Z pewnością nie może on kochać ani wysoko cenić tych wszystkich rzeczy, które nie leżą w naszej mocy, ponieważ kochamy je złą wolą, jej zaś, jako nieprzyjaciółce swego najdroższego dobra, musi stawiać opór. Skoro zaś nie kocha ich, nie boleje z powodu utraty i gardzi nimi zupełnie. To – jak powiedziałem, a ty przyznałeś – sprawia męstwo.
   E. Naturalnie, że można przypisać mu męstwo. Bo nie wyobrażam sobie, kogo prawdziwiej mógłbym nazwać mężnym, jak nie tego, kto z równowagą i spokojem znosi brak rzeczy, których nie możemy ani osiągnąć, ani utrzymać sami przez się. A udowodniliśmy, że wspomniany człowiek postępuje właśnie w taki sposób.
   A. A teraz pomyśl , czy możemy odmówić mu umiarkowania, tej cnoty, która trzyma w karbach namiętności. Czy jest coś tak wrogiego dobrej woli jak namiętność? Nie. Wobec tego zapewne rozumiesz, że kto kocha swoją dobrą wolę, wszelkimi sposobami opiera się i sprzeciwia namiętnościom; słusznie więc otrzymuje nazwę umiarkowanego.
   E. Idź dalej, zgadzam się.
   A. Pozostaje sprawiedliwość. Doprawdy nie widzę, jak może brakować jej temu człowiekowi. Przecież ten, kto posiada i kocha dobrą wolę i – jak powiedziano – opiera się wrogim jej siłom, nie może chcieć zła dla nikogo. Co za tym idzie – nikomu nie wyrządzi krzywdy, a to jest możliwe tylko wtedy, gdy oddaje on każdemu, co mu się należy. Przypominasz sobie chyba, że przyznałeś mi rację, gdy tego rodzaju postępowanie przypisywałem sprawiedliwości.
   E. Przypominam sobie i przyznaję, że wszystkie cztery cnoty, które niedawno opisałeś zgodnie z moim przekonaniem, znajdują się w tym człowieku, który wysoko ceni i kocha swoją dobrą wolę.
   28.   A. ż więc przeszkadza, żebyśmy uznali życie takiego człowieka za godne pochwały?
   E. Absolutnie nic. Owszem, wszystko zachęca do tego, a nawet zmusza.
   A. Czy potrafisz oprzeć się przekonaniu, że należy unikać nieszczęśliwego życia?
   E. Jestem przeświadczony o tym jak najmocniej i sądzę, że jest to nasz jedyny obowiązek.
   A. Życia, które zasługuje na pochwałę, z pewnością nie trzeba unikać, prawda?
   E. Oczywiście, sądzę nawet, że należy zabiegać o nie gorliwie.
   A. A więc życie godne pochwały nie jest życiem nieszczęśliwym?
   E. Tak wynika z konieczności.
   A. Już chyba wszystkie trudności usunięte i możesz przyznać, że właśnie to życie jest szczęśliwe, które jest wolne od nieszczęścia.
   E. To jasne.
   A. A więc zgadzamy się, że szczęśliwy jest człowiek, który kocha swoją dobrą wolę i w porównaniu z nią gardzi wszystkim innym, co nazywa się dobrem, a co posiadający może wbrew swej woli utracić.
   E. Dlaczego nie miałbym zgodzić się, skoro wszystko, co ustaliliśmy poprzednio, prowadzi nas koniecznie do tego wniosku?
   A. Jesteś na dobrej drodze. Ale proszę cię, powiedz, czy miłość do własnej dobrej woli i takie jej poszanowanie, o jakim mówiliśmy, nie jest właśnie dobrą wolą?
   E. Jest.
   A. Jeżeli więc słusznie uważamy takiego człowieka za szczęśliwego, czy nie mamy racji, gdy nieszczęśliwego widzimy w tym, kto ma wolę przeciwną?
   E. Mamy rację.
   A. Co więc każe nam powątpiewać, że choćbyśmy nigdy przedtem mądrymi nie byli, wola decyduje zarówno o tym życiu, które przynosi chlubę i szczęście, jak przesadza o życiu haniebnym i nędznym i ponosi odpowiedzialność za jedno i drugie?1
   E. Przyznaję, że przesłanki, które doprowadziły do tego wniosku, są pewne i nie da się im zaprzeczyć.
   29.   A. Jeszcze jedno. Pamiętasz chyba, jaka była nasza definicja dobrej woli. Mam wrażenie, że nazwaliśmy tak wolę, która kieruje nasze pragnienia ku prawemu i uczciwemu życiu.
   E. Przypominam sobie to samo.
   A. Jeżeli więc ukochamy tę wolę, przygarniemy z taką samą dobrą wolą i damy jej pierwszeństwo przed wszystkim, czego wola nie zdoła nam trwale zabezpieczyć, skutek będzie taki, że zamieszkają w naszej duszy tamte cnoty, których posiadanie jest istotą prawego i uczciwego życia. Tak nas pouczył rozum. Wynika z tego, że ktokolwiek chce żyć moralnie i uczciwie – jeżeli tylko zechce wynieść to pragnienie ponad znikome dobra – osiągnie ten wielki cel z tak wielką łatwością, że chcenie i posiadanie stanie się w nim jednym.
   E. Szczerze ci mówię: mało nie krzyczę z radości, widząc, jak nagle wyłania się przede mną dobro nieocenione, a tak łatwe do zdobycia.
   A. A przecież taka właśnie radość, która rodzi się z osiągnięcia tego dobra, nazywa się życiem szczęśliwym wtedy, gdy ożywia duszę spokojnie, bez jej wysiłku, a stale. Chyba że według ciebie życie szczęśliwe nie polega na radości, którą daje prawdziwie i niezawodnie dobro.
   E. Myślę tak jak ty.

1  Tekst, na który powoływali się pelagianie; por. Retractationes 1, 9, 3.

Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach).
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak Sp. z o.o.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz