czwartek, 21 maja 2015

O wolnej woli: Księga pierwsza (15)

Szczęśliwość a prawo wieczne

   XV – 31.   Lecz zastanówmy się już, w jakim stosunku pozostaje to do owego zagadnienia dwóch praw.
   A. Dobrze. Ale najpierw powiedz mi, czy człowiek, który rozmiłował się w cnotliwym życiu i takie ma w nim upodobanie, że odczuwa nie tylko jego słuszność, ale także słodycz i przyjemność – kocha jako rzecz najdroższą to prawo, które dobrej woli przeznaczyło życie szczęśliwe, a złej nieszczęśliwe?
   E. Kocha, i to bardzo, bo doznaje szczęścia dzięki temu, że postępuje właśnie według tego prawa.
   A. Czy w tym wypadku przedmiot jego miłości jest zmienny i przemijający, czy też niezmienny i wieczny?
   E. Oczywiście, że wieczny i niezmienny.
   A. A czy ci, którzy zapamiętali się w złej woli, a mimo tego pragną szczęścia, mogą kochać prawo, które takim ludziom słusznie odpłaca nieszczęściem?
   E. Sądzę, że nie mogą.
   A. A czy nie kochają oni czego innego?
   E. Ale owszem, bardzo wiele rzeczy, tych mianowicie, przy których upiera się owa zła wola chcąc je zdobyć lub zatrzymać.
   A. Mówisz – zdaje mi się – o bogactwach, dostojeństwach, rozkoszach, o pięknie cielesnym i wszystkich innych dobrach, które dla spragnionych bywają niedostępne, a posiadaczom wymykają się wbrew ich woli.
   E. Właśnie o nich mówię.
   A. Czy sądzisz, że mają wieczną wartość, skoro widzisz, że są zależne od zmienności czasu?
   E. Tak nie będzie uważał nawet skończony szaleniec.
   A. A więc po pierwsze okazało się, że jedni ludzie rozmiłowani są w rzeczach wiecznych, inni w doczesnych. Następnie zgodziliśmy się, że istnieją dwa prawa: jedno wieczne, drugie doczesne. Jeżeli masz jakie poczucie sprawiedliwości, powiedz już na podstawie tych dwóch przesłanek, którzy z tych ludzi powinni według twego zdania podlegać prawu wiecznemu, a którzy doczesnemu.
   E. Sądzę, że odpowiedź na twoje pytanie jest łatwa. Myślę, że tamci szczęśliwi żyją pod wiecznym prawem, ponieważ ukochali rzeczy wieczne. Nad nieszczęśliwymi zaś ciąży prawo doczesne.
   A. Masz słuszność, bylebyś nie dał zachwiać się w przekonaniu, że słudzy doczesnego prawa nie mogą uwolnić się od wiecznego. Dowody na to były zupełnie jasne. Powiedzieliśmy, że od tego ostatniego prawa pochodzą wszystkie przejawy sprawiedliwości i wszystkie sprawiedliwe zmiany. Natomiast dobrowolni zwolennicy prawa wiecznego nie potrzebują prawa doczesnego. To, jak widać, rozumiesz dostatecznie.
   E. Pojmuję wszystko, co mówisz.
   32.   A. A więc prawo wieczne każe odrywać miłość od rzeczy doczesnych i oczyszczoną kierować ku temu, co wieczne.
   E. Tak jest, każe.
   A. A cóż dalej? Nieprawda, że prawo doczesne nakazuje jedynie, aby ludzie, gdy przylgną pragnieniem do tych dóbr, które tylko czasowo mogą nazywać się naszymi, posiadali je w taki sposób, żeby był zachowany pokój i łączność między ludźmi, przynajmniej w takim stopniu, jaki da się osiągnąć w zakresie tych rzeczy? Do nich zaś należy najpierw ciało i tak zwane dobra cielesne, jak dobre zdrowie, sprawność zmysłów, siły, piękność i wszelkie inne przymioty, jedne niezbędne przy wykonywaniu pożytecznych zawodów i zasługujące z tego powodu na wyższe uznanie, inne pośledniejsze.
   Następnie wolność. Wprawdzie prawdziwej wolności zażywają jedynie szczęśliwi zwolennicy wiecznego prawa. W tej chwili jednak mam na myśli taką wolność, która daje poczucie swobody ludziom niezależnym od władzy drugiego człowieka i za którą tęsknią niewolnicy pragnący wyswobodzenia spod tejże władzy. Dalej rodzice, bracia, żona, dzieci, krewni, powinowaci, przyjaciele i ci wszyscy, z którymi łączą nas związki krwi i przyjaźni. Wreszcie sama ojczyzna uważana zazwyczaj za matkę, a także zaszczyty, sława i tak zwana popularność. Na koniec pieniądze. W tej jednej nazwie zawiera się wszystko, czego jesteśmy prawnymi panami i co – według ogólnej opinii – mamy możność sprzedawać lub darowywać. Wyjaśnianie, w jaki sposób owo prawo przydziela z tych rzeczy to, co się komu należy, byłoby zbyt trudne i długie, a dla naszych celów zupełnie niepotrzebne. Wystarczy bowiem wiedzieć, że władza tego prawa w zakresie karania ogranicza się do pozbawienia ukaranego całości lub części tych dóbr.
   Toteż przystosowanie do kierowania nieszczęśliwymi trzyma ich w uległości przy pomocy lęku i nagina do swojej zmiennej woli. Oni bowiem bojąc się utraty tych rzeczy, przestrzegają w ich używaniu pewnej granicy, odpowiedniej do stopnia solidarności, jaki można osiągnąć w państwie złożonym z ludzi tego pokroju. Prawo to nie karze grzechu, który polega na przywiązaniu do tych dóbr, lecz niegodziwe odebranie ich innym. Przypatrz się więc, czy już doszliśmy do końca tego, co uważałeś za nieskończone. Wszak postanowiliśmy zbadać, jak daleko sięga władza karania przysługująca temu prawu, które kieruje narodami i państwami ziemskimi.
   E. Widzę, że doszliśmy.
   33.   A. Widzisz więc także, że gdyby ludzie nie kochali tych rzeczy, które mogą być im odebrane wbrew ich woli, nie byłoby kary ani za krzywdy, ani nawet za dozwolone ubieganie się o te dobra.1
   E. To widzę także.
   A. A więc tych samych rzeczy jeden używa źle, drugi dobrze. Pierwszy lgnie do nich sercem i wikła się, popadając w zależność od tego, co powinno jemu podlegać. Upatruje on osobiste dobro w rzeczach, na które sam powinien wywierać dobroczynny wpływ zaprowadzając wśród nich porządek i należycie nimi zawiadując. Drugi zaś, używając ich prawidłowo, pokazuje, że wprawdzie są dobrem, ale nie dla niego, ponieważ nie robią go dobrym ani lepszym, lecz raczej dzięki niemu nabierają wartości. I dlatego nie łączy się z nimi uczuciem, nie pozwala, żeby przez miłość wrastały w duszę jak żywe członki, aby, kiedy zacznie się ich odcinanie, nie zostawiały bolesnych i oszpecających ran, lecz wznosi się ponad nie, gotowy, gdy trzeba, wziąć je w posiadanie i w zarząd a jeszcze bardziej przygotowany na ich utratę i nieposiadanie. Czy wobec tego stanu rzeczy sądzisz, że należy oskarżać srebro i złoto z powodu skąpców, a pokarmy z powodu tych, co grzeszą obżarstwem, albo wino z powodu pijaków, albo wdzięki niewiast z powodu nierządnych i cudzołożników, podobnie wszystko inne? Zwłaszcza gdy widzisz dobroczynne działanie ognia w ręce lekarza i zbrodniczą moc chleba w rękach truciciela?
   E. Wielka to prawda, że trzeba przypisać winę nie samym rzeczom, ale ludziom, którzy używają ich ku złemu.

1  Tj. nie karałoby ich ani prawo doczesne za krzywdy wyrządzone w zakresie dóbr przemijających, ani prawo wieczne za ubieganie się o te dobra nawet w sposób dozwolony przez prawo doczesne.
 
Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach).
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak Sp. z o.o.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz