Szczęśliwość
a prawo
wieczne
XV
– 31. Lecz zastanówmy się
już,
w jakim stosunku pozostaje to do owego zagadnienia dwóch praw.
A.
Dobrze. Ale najpierw powiedz
mi, czy człowiek, który rozmiłował się
w cnotliwym życiu
i takie ma w nim upodobanie, że
odczuwa nie tylko jego słuszność,
ale także
słodycz i przyjemność –
kocha jako rzecz najdroższą
to prawo, które dobrej woli przeznaczyło życie
szczęśliwe,
a złej nieszczęśliwe?
E.
Kocha, i to bardzo, bo doznaje
szczęścia
dzięki
temu, że
postępuje
właśnie
według tego prawa.
A.
Czy
w tym wypadku przedmiot
jego miłości
jest zmienny i przemijający,
czy też niezmienny
i wieczny?
E.
Oczywiście,
że
wieczny i niezmienny.
A.
A czy ci, którzy zapamiętali
się w
złej woli, a mimo tego pragną
szczęścia,
mogą kochać
prawo, które takim ludziom
słusznie odpłaca nieszczęściem?
E.
Sądzę,
że
nie mogą.
A.
A czy nie kochają
oni czego innego?
E.
Ale owszem, bardzo wiele
rzeczy, tych mianowicie, przy których upiera się
owa zła wola chcąc
je zdobyć lub
zatrzymać.
A.
Mówisz – zdaje mi się
– o bogactwach, dostojeństwach,
rozkoszach, o pięknie
cielesnym i wszystkich innych dobrach, które dla spragnionych bywają
niedostępne,
a posiadaczom wymykają się
wbrew ich woli.
E.
Właśnie
o nich mówię.
A.
Czy
sądzisz,
że
mają wieczną
wartość,
skoro widzisz, że
są zależne
od zmienności
czasu?
E.
Tak nie będzie
uważał
nawet skończony
szaleniec.
A.
A więc
po pierwsze okazało się,
że
jedni ludzie rozmiłowani są w
rzeczach wiecznych, inni w doczesnych. Następnie
zgodziliśmy
się,
że
istnieją dwa
prawa: jedno wieczne, drugie doczesne. Jeżeli
masz jakie poczucie sprawiedliwości,
powiedz już na
podstawie tych dwóch przesłanek, którzy z tych ludzi powinni
według twego zdania podlegać
prawu wiecznemu, a którzy
doczesnemu.
E.
Sądzę,
że
odpowiedź na
twoje pytanie jest łatwa. Myślę,
że
tamci szczęśliwi
żyją
pod wiecznym prawem, ponieważ
ukochali rzeczy wieczne. Nad
nieszczęśliwymi
zaś ciąży
prawo doczesne.
A.
Masz słuszność,
bylebyś nie
dał zachwiać się
w przekonaniu, że
słudzy doczesnego prawa nie mogą
uwolnić
się
od wiecznego. Dowody na to były
zupełnie jasne. Powiedzieliśmy,
że
od tego ostatniego prawa pochodzą
wszystkie przejawy sprawiedliwości
i wszystkie sprawiedliwe zmiany. Natomiast dobrowolni zwolennicy
prawa wiecznego nie potrzebują
prawa doczesnego. To, jak widać,
rozumiesz dostatecznie.
E.
Pojmuję
wszystko, co
mówisz.
32. A. A
więc
prawo wieczne każe
odrywać
miłość
od rzeczy
doczesnych i oczyszczoną
kierować
ku temu, co
wieczne.
E.
Tak jest,
każe.
A.
A cóż
dalej?
Nieprawda, że
prawo doczesne nakazuje jedynie, aby ludzie, gdy przylgną
pragnieniem do
tych dóbr, które tylko czasowo mogą
nazywać
się
naszymi,
posiadali je w taki sposób, żeby
był zachowany pokój i łączność
między
ludźmi,
przynajmniej w takim stopniu, jaki da się
osiągnąć
w zakresie
tych rzeczy? Do nich zaś
należy
najpierw ciało i tak zwane dobra cielesne, jak dobre zdrowie,
sprawność
zmysłów,
siły, piękność
i wszelkie
inne przymioty, jedne niezbędne
przy wykonywaniu pożytecznych
zawodów i zasługujące
z tego powodu na wyższe
uznanie, inne pośledniejsze.
Następnie
wolność.
Wprawdzie prawdziwej wolności
zażywają
jedynie
szczęśliwi
zwolennicy wiecznego prawa. W tej chwili jednak mam na myśli
taką wolność,
która daje poczucie swobody ludziom niezależnym
od władzy drugiego człowieka i za którą
tęsknią
niewolnicy
pragnący
wyswobodzenia spod tejże
władzy. Dalej rodzice, bracia, żona,
dzieci, krewni, powinowaci, przyjaciele i ci wszyscy, z którymi
łączą
nas związki
krwi i przyjaźni.
Wreszcie sama ojczyzna uważana
zazwyczaj za matkę,
a także
zaszczyty, sława i tak zwana popularność.
Na koniec pieniądze.
W tej jednej nazwie zawiera się
wszystko,
czego jesteśmy
prawnymi panami i co – według ogólnej opinii – mamy możność
sprzedawać
lub darowywać.
Wyjaśnianie,
w jaki sposób owo prawo przydziela z tych rzeczy to, co się
komu należy,
byłoby zbyt trudne i długie, a dla naszych celów zupełnie
niepotrzebne. Wystarczy bowiem wiedzieć,
że
władza tego prawa w zakresie karania ogranicza się
do pozbawienia
ukaranego całości
lub części
tych dóbr.
Toteż
przystosowanie
do kierowania nieszczęśliwymi
trzyma ich w uległości
przy pomocy lęku
i nagina do swojej zmiennej woli. Oni bowiem bojąc
się utraty
tych rzeczy, przestrzegają
w ich używaniu
pewnej granicy, odpowiedniej do stopnia solidarności,
jaki można
osiągnąć
w państwie
złożonym
z ludzi tego pokroju. Prawo to nie karze grzechu, który polega na
przywiązaniu
do tych dóbr, lecz niegodziwe odebranie ich innym. Przypatrz się
więc,
czy już
doszliśmy
do końca
tego, co uważałeś
za
nieskończone.
Wszak postanowiliśmy
zbadać,
jak daleko sięga
władza karania przysługująca
temu prawu, które kieruje narodami i państwami
ziemskimi.
E.
Widzę,
że
doszliśmy.
33. A. Widzisz
więc
także,
że
gdyby ludzie nie kochali tych rzeczy, które mogą
być
im odebrane
wbrew ich woli, nie byłoby kary ani za krzywdy, ani nawet za
dozwolone ubieganie się
o te dobra.1
E.
To widzę
także.
A.
A więc
tych samych rzeczy jeden używa
źle,
drugi dobrze. Pierwszy lgnie do nich sercem i wikła się,
popadając
w zależność
od tego, co
powinno jemu podlegać.
Upatruje on osobiste dobro w rzeczach, na które sam powinien
wywierać
dobroczynny
wpływ zaprowadzając
wśród
nich porządek
i należycie
nimi zawiadując.
Drugi zaś,
używając
ich prawidłowo, pokazuje, że
wprawdzie są
dobrem, ale
nie dla niego, ponieważ
nie robią
go dobrym ani
lepszym, lecz raczej dzięki
niemu nabierają
wartości.
I dlatego nie łączy
się z
nimi uczuciem, nie pozwala, żeby
przez miłość
wrastały w
duszę jak
żywe
członki, aby, kiedy zacznie się
ich odcinanie,
nie zostawiały bolesnych i oszpecających
ran, lecz wznosi się
ponad nie,
gotowy, gdy trzeba, wziąć
je w
posiadanie i w zarząd
a jeszcze bardziej przygotowany na ich utratę
i
nieposiadanie. Czy wobec tego stanu rzeczy sądzisz,
że
należy
oskarżać
srebro i złoto
z powodu skąpców,
a pokarmy z powodu tych, co grzeszą
obżarstwem,
albo wino z powodu pijaków, albo wdzięki
niewiast z powodu nierządnych
i cudzołożników,
podobnie wszystko inne? Zwłaszcza gdy widzisz dobroczynne działanie
ognia w ręce
lekarza i zbrodniczą
moc chleba w rękach
truciciela?
E.
Wielka to
prawda, że
trzeba przypisać
winę
nie samym
rzeczom, ale ludziom, którzy używają
ich ku złemu.
1 Tj.
nie karałoby ich ani prawo doczesne za krzywdy wyrządzone w
zakresie dóbr przemijających, ani prawo wieczne za ubieganie się
o te dobra nawet w sposób dozwolony przez prawo doczesne.
Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach).
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak Sp. z o.o.
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak Sp. z o.o.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz