1
Był
wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik
żydowski. 2
Ten
przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: «Rabbi,
wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie
mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był
z nim».
3
W
odpowiedzi rzekł do niego Jezus: «Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie
może ujrzeć królestwa Bożego».
4
Nikodem
powiedział do Niego: «Jakżeż
może się człowiek narodzić, będąc starcem? Czyż może
powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?»
5
Jezus
odpowiedział: «Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z
Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. 6
To,
co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha
narodziło, jest duchem. 7
Nie
dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić.
8
Wiatr
wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd
przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził
się z Ducha».
9
Na
to rzekł do Niego Nikodem: «Jakżeż
to się może stać?»
10
Odpowiadając
na to, rzekł mu Jezus: «Ty
jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? 11
Zaprawdę,
zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy,
cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie. 12
Jeżeli
wam mówię o tym, co ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż
uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? 13
I
nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił –
Syna Człowieczego. 14
A
jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak trzeba, by wywyższono
Syna Człowieczego, 15
aby
każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. 16
Tak
bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał,
aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie
wieczne. 17
Albowiem
Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił,
ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. 18
Kto
wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już
został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna
Bożego. 19
A
sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie
bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich
uczynki. 20
Każdy
bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do
światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. 21
Kto
spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się
okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu». (J 3,1-21)
1
Ἦν δὲ ἄνθρωπος ἐκ τῶν Φαρισαίων,
Νικόδημος ὄνομα αὐτῷ, ἄρχων τῶν
Ἰουδαίων· 2
οὗτος ἦλθεν πρὸς αὐτὸν νυκτὸς καὶ
εἶπεν αὐτῷ· ῥαββί, οἴδαμεν ὅτι ἀπὸ
θεοῦ ἐλήλυθας διδάσκαλος· οὐδεὶς
γὰρ δύναται ταῦτα τὰ σημεῖα ποιεῖν
ἃ σὺ ποιεῖς, ἐὰν μὴ ᾖ ὁ θεὸς μετ’
αὐτοῦ. 3
ἀπεκρίθη Ἰησοῦς καὶ εἶπεν αὐτῷ·
ἀμὴν ἀμὴν λέγω σοι, ἐὰν μή τις γεννηθῇ
ἄνωθεν, οὐ δύναται ἰδεῖν τὴν βασιλείαν
τοῦ θεοῦ. 4
Λέγει πρὸς αὐτὸν [ὁ] Νικόδημος· πῶς
δύναται ἄνθρωπος γεννηθῆναι γέρων
ὤν; μὴ δύναται εἰς τὴν κοιλίαν τῆς
μητρὸς αὐτοῦ δεύτερον εἰσελθεῖν καὶ
γεννηθῆναι; 5
ἀπεκρίθη Ἰησοῦς· ἀμὴν ἀμὴν λέγω
σοι, ἐὰν μή τις γεννηθῇ ἐξ ὕδατος καὶ
πνεύματος, οὐ δύναται εἰσελθεῖν εἰς
τὴν βασιλείαν τοῦ θεοῦ. 6
τὸ γεγεννημένον ἐκ τῆς σαρκὸς σάρξ
ἐστιν, καὶ τὸ γεγεννημένον ἐκ τοῦ
πνεύματος πνεῦμά ἐστιν. 7
μὴ θαυμάσῃς ὅτι εἶπόν σοι· δεῖ ὑμᾶς
γεννηθῆναι ἄνωθεν. 8
τὸ πνεῦμα ὅπου θέλει πνεῖ καὶ τὴν
φωνὴν αὐτοῦ ἀκούεις, ἀλλ’ οὐκ οἶδας
πόθεν ἔρχεται καὶ ποῦ ὑπάγει· οὕτως
ἐστὶν πᾶς ὁ γεγεννημένος ἐκ τοῦ
πνεύματος. 9
Ἀπεκρίθη Νικόδημος καὶ εἶπεν αὐτῷ·
πῶς δύναται ταῦτα γενέσθαι; 10
ἀπεκρίθη Ἰησοῦς καὶ εἶπεν αὐτῷ· σὺ
εἶ ὁ διδάσκαλος τοῦ Ἰσραὴλ καὶ ταῦτα
οὐ γινώσκεις; 11
ἀμὴν ἀμὴν λέγω σοι ὅτι ὃ οἴδαμεν
λαλοῦμεν καὶ ὃ ἑωράκαμεν μαρτυροῦμεν,
καὶ τὴν μαρτυρίαν ἡμῶν οὐ λαμβάνετε.
12
εἰ τὰ ἐπίγεια εἶπον ὑμῖν καὶ οὐ
πιστεύετε, πῶς ἐὰν εἴπω ὑμῖν τὰ
ἐπουράνια πιστεύσετε; 13
καὶ οὐδεὶς ἀναβέβηκεν εἰς τὸν οὐρανὸν
εἰ μὴ ὁ ἐκ τοῦ οὐρανοῦ καταβάς, ὁ
υἱὸς τοῦ ἀνθρώπου. 14
Καὶ καθὼς Μωϋσῆς ὕψωσεν τὸν ὄφιν ἐν
τῇ ἐρήμῳ, οὕτως ὑψωθῆναι δεῖ τὸν
υἱὸν τοῦ ἀνθρώπου, 15
ἵνα πᾶς ὁ πιστεύων ἐν αὐτῷ ἔχῃ ζωὴν
αἰώνιον. 16
οὕτως γὰρ ἠγάπησεν ὁ θεὸς τὸν κόσμον,
ὥστε τὸν υἱὸν τὸν μονογενῆ ἔδωκεν,
ἵνα πᾶς ὁ πιστεύων εἰς αὐτὸν μὴ
ἀπόληται ἀλλ’ ἔχῃ ζωὴν αἰώνιον. 17
οὐ γὰρ ἀπέστειλεν ὁ θεὸς τὸν υἱὸν
εἰς τὸν κόσμον ἵνα κρίνῃ τὸν κόσμον,
ἀλλ’ ἵνα σωθῇ ὁ κόσμος δι’ αὐτοῦ.
18
ὁ πιστεύων εἰς αὐτὸν οὐ κρίνεται·
ὁ δὲ μὴ πιστεύων ἤδη κέκριται, ὅτι
μὴ πεπίστευκεν εἰς τὸ ὄνομα τοῦ
μονογενοῦς υἱοῦ τοῦ θεοῦ. 19
αὕτη δέ ἐστιν ἡ κρίσις ὅτι τὸ φῶς
ἐλήλυθεν εἰς τὸν κόσμον καὶ ἠγάπησαν
οἱ ἄνθρωποι μᾶλλον τὸ σκότος ἢ τὸ
φῶς· ἦν γὰρ αὐτῶν πονηρὰ τὰ ἔργα.
20
πᾶς γὰρ ὁ φαῦλα πράσσων μισεῖ τὸ φῶς
καὶ οὐκ ἔρχεται πρὸς τὸ φῶς, ἵνα μὴ
ἐλεγχθῇ τὰ ἔργα αὐτοῦ· 21
ὁ δὲ ποιῶν τὴν ἀλήθειαν ἔρχεται πρὸς
τὸ φῶς, ἵνα φανερωθῇ αὐτοῦ τὰ ἔργα
ὅτι ἐν θεῷ ἐστιν εἰργασμένα. (J 3,1-21)
Jezus
wraz ze Swoimi uczniami spożywa wieczerzę w kuchni małego domku w
oliwnym ogrodzie.
(…)
Uczniowie
odchodzą. Być może śpią w pomieszczeniu tłoczni oliwnej. Nie
wiem. Odchodzą i zapewne nie idą do Jerozolimy, ponieważ bramy
[miasta] są zamknięte od dawna.
«Powiedziałeś,
Szymonie, że Łazarz posłał dziś do ciebie Izaaka z Maksyminem,
gdy byłem blisko Wieży Dawidowej. Czego chciał?»
«Chciał
Ci powiedzieć, że Nikodem jest u niego i chce z Tobą potajemnie
rozmawiać. Pozwoliłem sobie powiedzieć: „Niech przyjdzie.
Nauczyciel będzie czekał na niego w nocy”. Ty masz tylko noc na
samotność. Dlatego powiedziałem: „Odpraw wszystkich oprócz Jana
i mnie”. Jan będzie musiał się udać na most na Cedronie, by
zaczekać na Nikodema, który przebywa w jednym z domów Łazarza,
poza murami. Ja usłużyłem Ci wyjaśnieniem. Czy źle zrobiłem?»
«Dobrze
zrobiłeś. Idź, Janie, wykonać swe zadanie».
Szymon
i Jezus pozostają sami. Jezus jest zamyślony. Szymon szanuje Jego
milczenie. Jezus przerywa je nagle, jakby kończąc głośno
wewnętrzną rozmowę, i mówi:
«Tak,
to dobrze tak zrobić. Izaak, Eliasz, inni wystarczą, by zachować
żywą myśl – która już nabiera kształtów – wśród dobrych
i pokornych. Dla potężnych... są inne środki działania: Łazarz,
Chuza, Józef i jeszcze inni... Ale potężni... nie chcą Mnie. Boją
się. Drżą o swą potęgę. Odejdę daleko od tego żydowskiego
serca, coraz bardziej wrogiego Chrystusowi».
«Powrócimy
do Galilei?»
«Nie,
ale [będziemy] z dala od Jerozolimy. Trzeba głosić Dobrą Nowinę
w Judei. To też Izrael. A tu, widzisz to... wykorzystuje się
wszystko, aby Mnie oskarżyć. Wycofuję się. To już drugi raz...»
«Nauczycielu,
oto Nikodem» – mówi Jan wchodząc jako pierwszy.
Wszyscy
się witają. Potem Szymon bierze Jana ze sobą i wychodzi z kuchni,
pozostawiając ich samych.
«Nauczycielu,
wybacz, że chciałem rozmawiać z Tobą w tajemnicy. Obawiam się
wielu ludzi, ze względu na Ciebie i na mnie. Moje zachowanie nie
wypływa tylko z tchórzostwa. Jest w nim roztropność i pragnienie
udzielenia Ci pomocy – większej, niż gdybym należał do Ciebie
otwarcie. Masz wielu nieprzyjaciół. Należę do małej liczby tych,
którzy tutaj Cię podziwiają. Zasięgnąłem rady Łazarza.
Jest on znaczący ze względu na swe pochodzenie. Obawiają się go,
bo jest w łaskach Rzymu, sprawiedliwy w oczach Bożych, mądry przez
dojrzałość ducha i wykształcenie. Jest Twoim prawdziwym
przyjacielem i moim prawdziwym przyjacielem. Dlatego właśnie
z nim rozmawiałem i jestem szczęśliwy, że osądził tak samo jak
ja. Przekazałem mu ostatnie... spory Sanhedrynu na Twój temat».
«Ostatnie
oskarżenia. Powiedz samą prawdę – taką, jaka jest».
«Ostatnie
oskarżenia. Tak, Nauczycielu. Już miałem powiedzieć: „Tak, ja
również należę do Jego uczniów”, aby przynajmniej w tym
zgromadzeniu był ktoś Tobie przychylny. Jednak Józef podszedł do
mnie, powiedział mi po cichu: „Zamilknij. Zachowaj w tajemnicy
nasz sposób widzenia. Wyjaśnię ci to potem”. Po wyjściu
powiedział mi to. Powiedział tak: „Lepiej [działać] w ten
sposób. Jeśli dowiedzą się, że jesteśmy uczniami, ukryją przed
nami swe poglądy i decyzje. Przez to będą mogli szkodzić Jemu i
nam. Jeśli pomyślą, że tylko Go badamy, nie będą ukrywać swych
podstępów”. Zrozumiałem, że ma rację. Oni są tak... źli! Mam
jeszcze własne sprawy i obowiązki... i Józef także... Rozumiesz,
Nauczycielu».
«Nie
wyrzucam wam niczego. Zanim przyszedłeś, powiedziałem to
Szymonowi. Postanowiłem również oddalić się od Jerozolimy».
«Nienawidzisz
nas, bo Cię nie kochamy?»
«Nie.
Nie mam w nienawiści nawet nieprzyjaciół».
«Tak
mówisz. Tak, to prawda. Masz rację. Ale co za boleść dla mnie i
Józefa! A Łazarz? Co powie Łazarz, który dziś nawet postanowił
Ci przekazać, abyś opuścił to miejsce i poszedł do jednej z jego
posiadłości w Syjonie. Widzisz? Łazarz jest ogromnie bogaty.
Wielka część miasta należy do niego, jak również wiele ziem
Palestyny. Ojciec do swego majątku i do majątku Eucherii, z Twego
pokolenia i rodziny, dorzucił to, co otrzymał jako wynagrodzenie od
Rzymian za wierną służbę, i pozostawił dzieciom znaczny spadek.
Jednak najwięcej znaczenia ma potężna – choć ukrywana –
przyjaźń z Rzymem. Bez niej któż zdołałby ocalić od
zniesławienia cały jego dom, po haniebnym prowadzeniu się Marii,
po jej rozwodzie uznanym jedynie dlatego, że to była „ona”, po
jej życiu rozwiązłym w mieście, które do niej należy, i w
Tyberiadzie – wytwornym domu publicznym, z którego Rzym i Ateny
uczyniły miejsce swawolnych schadzek dla bardzo wielu z narodu
wybranego? Naprawdę, gdyby Syryjczyk Teofil był prozelitą bardziej
przekonanym, nie dałby dzieciom tego hellenizującego wykształcenia,
które zabija tak wiele cnót i zasiewa zmysłowość. [Wychowanie
to] – wypite i usunięte z organizmu bez następstw przez Łazarza,
a szczególnie przez Martę – zaraziło żywiołową Marię, objęło
ją i uczyniło z niej hańbę rodziny i Palestyny! Nie... Bez
osłaniającej go potężnej łaskawości Rzymu obłożono by ich
klątwą bardziej niż trędowatych. Ale ponieważ jest, jak jest,
korzystaj z sytuacji».
«Nie.
Oddalam się. Kto Mnie pragnie, przyjdzie do Mnie».
«Źle
zrobiłem, że [o tym] powiedziałem» – Nikodem jest załamany.
«Nie.
Zaczekaj i przekonaj się. – Jezus otwiera drzwi i woła: Szymonie!
Janie! Chodźcie do Mnie».
Dwóch
uczniów nadbiega.
«Szymonie,
powiedz Nikodemowi, o czym ci mówiłem, zanim wszedł».
«Że
pokornym wystarczają pasterze, a potężnym – Łazarz, Nikodem i
Józef z Chuzą i że się wycofasz daleko od Jerozolimy, nie
opuszczając jednak Judei. To powiedziałeś. Dlaczego każesz mi to
powtarzać? Co się stało?»
«Nic.
Nikodem bał się, że odchodzę z powodu jego słów».
«Powiedziałem
Nauczycielowi, że Sanhedryn jest wobec Niego coraz bardziej wrogi i
że byłoby dobrze, aby się schronił pod opiekę Łazarza. On
strzegł twych dóbr, bo ma Rzym za sobą. Strzegłby też Jezusa».
«To
prawda. To dobra rada. Choć Rzym nienawidzi moją grupę,98
jednak jedno słowo Teofila zachowało mi moją posiadłość w
czasie wygnania i trądu. Łazarz jest Ci bardzo
oddany, Nauczycielu».
«Wiem.
Ale powiedziałem i zrobię to, co powiedziałem».
«Zatem
utracimy Cię!» [– woła Nikodem.]
«Nie,
Nikodemie. Do Chrzciciela przychodzą ludzie z wszystkich grup
społecznych. Do Mnie [także] mogą przyjść ludzie wszystkich
warstw społecznych i stanów».
«Przyszliśmy
do Ciebie, bo wiemy, że jesteś kimś większym niż Jan».
«Będziecie
mogli nadal przychodzić. Będę samotnym rabbim jak Jan i będę
mówił do tłumów spragnionych głosu Boga i zdolnych uwierzyć, że
Ja jestem tym Głosem. A inni zapomną o Mnie, o ile potrafią to
uczynić».
«Nauczycielu,
jesteś smutny i przygnębiony. Masz rację. Wszyscy słuchają Cię
i wierzą w Ciebie, pragnąc bardzo cudu. Nawet pewien dworzanin
Heroda – który musiał z pewnością na tym kazirodczym dworze
zniszczyć swą dobroć naturalną – i nawet żołnierze rzymscy
wierzą w Ciebie. Tylko my ze Syjonu jesteśmy tak twardzi... Ale nie
wszyscy. Widzisz to... Nauczycielu, wiemy, że przyszedłeś od Boga,
Jego lekarz, i większy nie istnieje. Nawet Gamaliel to mówi. Nikt
nie może czynić cudów, które Ty czynisz, jeśli nie ma Boga za
sobą. W to wierzą nawet tacy uczeni jak Gamaliel. Jakże się to
dzieje, że my nie możemy mieć wiary, którą posiadają mali
Izraela? O! Wyjaśnij mi to. Nie zdradzę Cię, nawet jeśli mi
powiesz: „Skłamałem dla przydania wartości Moim mądrym słowom
pieczęcią, której nikt nie może ośmieszyć”. Czy jesteś
Mesjaszem Pańskim? Oczekiwanym? Słowem Ojca, wcielonym dla
pouczenia i odkupienia Izraela według Przymierza?»
«Ty
stawiasz Mi to pytanie czy też inni posłali cię, abyś je
postawił?»
«Ja,
ja, Panie. Jestem w zamęcie. W moim wnętrzu trwa zawierucha.
Przeciwstawne wichry i głosy, które sobie przeczą. Dlaczego ja,
jako człowiek dojrzały, nie mam w sobie tej spokojnej pewności,
którą posiada ten oto, prawie analfabeta i taki młody? [Pewności,]
która mu kładzie uśmiech na twarz, światło – w oczy, słońce
– w serce? Jak wierzysz, Janie, że jesteś tak spokojny? O, synu,
naucz mnie twojej tajemnicy: tajemnicy, pozwalającej ci znać,
widzieć i rozpoznawać Mesjasza w Jezusie z Nazaretu!»
Jan
czerwieni się jak truskawka, potem spuszcza głowę – jakby chciał
się wytłumaczyć, że powie rzecz bardzo wielką – i odpowiada
prosto: «Kochając».
«Kochając!
A ty, Szymonie, człowieku prawy, stojący na progu starości,
wykształcony i tak doświadczony, że skłonny raczej do
doszukiwania się we wszystkim podstępu?»
«Rozmyślając»
[– odpowiada Szymon Zelota.]
«Kochając!
Rozmyślając! Ja też kocham i rozważam, a nie nabrałem jeszcze
pewności!» [– wykrzykuje Nikodem.]
Jezus
przerywa mu mówiąc: «Ja ci powiem prawdziwą tajemnicę. Oni
potrafili się ponownie narodzić – z nowym duchem, wolni od
każdego łańcucha, nie skażeni żadną ideą. I to w ten sposób
zrozumieli Boga. Jeśli ktoś się nie narodzi powtórnie, nie może
ujrzeć królestwa Bożego ani uwierzyć w jego Króla».
«Jakże
ktoś może narodzić się ponownie, jeśli już jest dorosły? Kiedy
człowiek już wyszedł z łona matki, nie może nigdy więcej tam
powrócić. Może robisz aluzję do reinkarnacji, w którą wierzy
tylu pogan? Ależ nie, Ty nie możesz mieć tego na myśli. Poza tym
to nie byłoby ponowne wejście do łona, lecz ponowne przyjście w
innym czasie. Nie chodziłoby zatem o ponowne narodzenie się teraz.
Więc jak? Jak?» [– pyta Nikodem]
«Jest
tylko jedno istnienie dla ciała na ziemi i jedno życie
wieczne dla ducha poza tym światem. Nie mówię teraz o ciele i
krwi. Mówię o duchu nieśmiertelnym, który – za pośrednictwem
dwóch rzeczy – rodzi się ponownie do życia: przez wodę i przez
Ducha. Największy jest jednak Duch, bez którego woda jest tylko
symbolem. Kto się już obmył wodą, musi się następnie oczyścić
dzięki Duchowi. Dzięki Niemu [musi się] zapalić i zajaśnieć,
jeśli chce żyć na łonie Boga – tutaj i w wiecznym Królestwie.
To, co jest zrodzone z ciała, jest i pozostaje ciałem: najpierw
służy jego pragnieniom i grzechom, a potem umiera. To zaś co
zrodzone z Ducha jest duchem i żyje powracając do Ducha, który to
zrodził i doprowadził do wieku duchowej doskonałości.
Królestwo
Niebieskie będzie zamieszkałe tylko przez istoty, które doszły do
doskonałego wieku ducha. Nie dziw się zatem, że powiedziałem:
„Trzeba się ponownie narodzić”. Oni potrafili się narodzić na
nowo. Post zabił ciało i kazał odrodzić się duchowi, kładąc
własne ja na stosie miłości. Wszystko, co było materią,
zostało spalone. Z popiołów wyrósł nowy kwiat duchowy, cudowny
słonecznik, który umie się kierować w stronę Wiecznego Słońca.
Starzec przyłożył siekierę uczciwej medytacji do pnia dawnego
sposobu myślenia i ściął stare drzewo, pozostawiając tylko
kiełek dobrej woli, dzięki której zrodził się jego nowy sposób
myślenia. Teraz kocha Boga nowym duchem i widzi Go.
Każdy
ma swój sposób, aby dotrzeć do portu. Każdy wiatr odpowiada temu,
kto umie posługiwać się żaglem. Słyszycie powiew wiatru i,
wykorzystując go, możecie wykonać manewr. Jednak nie potraficie
powiedzieć ani skąd przychodzi, ani przywołać takiego [wiatru],
jakiego wam potrzeba. Duch przechodząc wzywa, ciągle wzywa. Ale
tylko ten, kto jest uważny, potrafi iść za Nim. Dziecko zna głos
ojca, a duch, który został zrodzony przez Ducha, zna Jego głos».
«Jakże
się to może stać?»
«Ty,
nauczyciel Izraela, Mnie o to pytasz? Nie wiesz tego? Mówi się i
daje świadectwo o tym, o czym się wie i co się widziało. Otóż
Ja mówię i świadczę o tym, o czym wiem. Jakże będziesz mógł
przyjąć kiedykolwiek rzeczy, których nie widziałeś, jeśli nie
przyjmiesz świadectwa, które ci daję? Jakże będziesz mógł
uwierzyć w Ducha, jeśli nie wierzysz w Słowo Wcielone? Zstąpiłem,
aby ponownie wstąpić i wziąć ze sobą tych, którzy są na ziemi.
Jeden tylko zstąpił z Nieba: Syn Człowieczy. I jeden wstąpi do
Nieba, mając moc otwarcia Niebios: Ja, Syn Człowieczy. Przypomnij
sobie Mojżesza. Wywyższył węża na pustyni, by uzdrowić chorych
Izraelitów.99
Gdy Ja zostanę wywyższony, będą uzdrowieni ci, których gorączka
grzechu czyni obecnie ślepymi, głuchymi, niemymi, szalonymi,
trędowatymi, chorymi. Ci, którzy uwierzą we Mnie, osiągną życie
błogosławionych.
Nie
spuszczaj głowy, Nikodemie. Nie przyszedłem gubić, lecz zbawiać.
Bóg nie posłał Swego Syna Jedynego na świat po to, aby ci, którzy
na nim mieszkają, zostali potępieni, lecz aby świat został przez
Niego zbawiony. Na świecie znalazłem wszystkie grzechy, wszystkie
błędy, wszystkie formy bałwochwalstwa. Ale czy jaskółka, która
szybko fruwa ponad pyłem, może sobie zabrudzić pióra? Nie. Ona
przynosi na smutne drogi ziemi tylko ślad lazuru, zapach nieba.
Rzuca wezwanie, by wstrząsnąć ludźmi i pobudzić ich do
podniesienia oczu ponad błoto, by pobudzić ich do podążania za
jej lotem prowadzącym ku niebu. Tak jest ze Mną. Przyszedłem was
zabrać ze Sobą. Chodźcie!... Ten, kto wierzy w Syna Jedynego, nie
podlega sądowi. Jest już zbawiony, bo Syn mówi do Ojca słowa:
„Ten Mnie kocha”. Jednak bezużytecznie wykonuje dzieła święte
ten, kto nie wierzy. Już jest osądzony, bo nie uwierzył w Imię
Jedynego Syna Boga. Jakie jest Moje Imię, Nikodemie?»
«Jezus».
«Nie.
Zbawiciel. Ja jestem Zbawieniem. Ten, kto nie wierzy we Mnie, odrzuca
swe zbawienie i już jest osądzony przez Wieczną Sprawiedliwość.
A sąd na tym polega: „Światłość została ci posłana, tobie i
światu, aby być dla was zbawieniem. Jednak ty i inni ludzie
woleliście ciemność niż światło. Wolicie bowiem uczynki złe,
do których się przyzwyczailiście, niż dobre czyny, które On wam
ukazał. Należało je spełniać, aby stać się świętymi”.
Znienawidziliście
Światłość. Złoczyńcy bowiem kochają ciemności, by [móc]
popełniać zbrodnie. Uciekliście od Światłości, aby nie ujawniła
waszych ukrytych ran. To nie do ciebie [mówię], Nikodemie. Ale taka
jest prawda. Kara zaś dla jednostki i dla społeczności będzie
proporcjonalna do potępienia.
Do
tych, którzy Mnie kochają i wprowadzają w życie przekazywane
przeze Mnie prawdy – czyli rodzą się po raz drugi przez
narodzenie bardziej realne – mówię, żeby nie obawiali się
Światłości, ale przeciwnie, żeby zbliżyli się do Niej.
Światłość ta powiększa to światło, przez które byli
początkowo oświeceni. To chwała wzajemna, która czyni Boga
szczęśliwym w Swych dzieciach, a dzieci – w ich Ojcu. Nie, dzieci
Światłości nie obawiają się stanąć w świetle. Przeciwnie,
sercem i poprzez czyny mówią: „Nie, nie ja, lecz On – Ojciec,
On – Syn, On – Duch dokonali dobra we mnie. Im chwała na wieki”.
A z Nieba odwieczny śpiew Trzech kochających się odpowie w Ich
doskonałej Jedności: „Tobie błogosławieństwo na wieki,
prawdziwy synu [pełniący] Naszą wolę”. Janie, gdy nadejdzie
godzina, przypomnij sobie te słowa, by je zapisać. Nikodemie, czy
jesteś przekonany?»
«Nauczycielu...
tak. Kiedy będę mógł jeszcze z Tobą porozmawiać?»
«Łazarz
będzie wiedział, dokąd cię zaprowadzić. Pójdę do niego, zanim
stąd odejdę».
«Odchodzę,
Nauczycielu. Pobłogosław Twego sługę».
«Niech
pokój będzie z tobą».
Nikodem
wychodzi z Janem. Jezus zwraca się do Szymona:
«Widzisz
dzieło potęgi Ciemności? Rozciąga swą pułapkę jak pająk,
łapie na lep i więzi tego, kto nie potrafi umrzeć, żeby narodzić
się motylem dostatecznie mocnym, by rozerwać mroki pajęczyny i
wydostać się z niej, unosząc na pamiątkę zwycięstwa – jak
proporce i sztandary zdobyte na wrogu – jej strzępy, błyszczące
na złotych skrzydłach. Umrzeć, by żyć. Umrzeć, by wam dać siłę
umrzeć. Idź, Szymonie, odpocząć i niech Bóg będzie z tobą».
(II, 83: 24 lutego 1945. A, 4568-4588)
98 Szymon
przed chorobą należał prawdopodobnie do radykalnej grupy
określanej mianem „zelotów” („gorliwych”), o czym
wspominał, przedstawiając się Jezusowi (zob. pkt 19). Grupa ta
oczekiwała Mesjasza i wiązała z Nim nadzieje polityczne:
wyzwolenie spod panowania Rzymian, nawet przemocą. Jako taka, grupa
ta nie mogła cieszyć się przychylnością Rzymu. Sam Szymon
przyznał, że pobyt „w grobach” i lata medytacji w osamotnieniu
pozwoliły mu zrozumieć, jak bardzo błędny był taki wizerunek
Mesjasza. (Przyp. wyd.)
99 Zob.
Lb 21,8-9. (Przyp. wyd.)
Gesù
è nella cucina della casetta dell’Uliveto, a cena fra i suoi
discepoli.
(…)
I
discepoli si ritirano. Forse dormono nel frantoio. Non so. Vanno via
e certo non rientrano in Gerusalemme, perché le porte sono chiuse da
ore.
“Hai
detto, Simone, che Lazzaro ti ha mandato Isacco con Massimino, oggi,
mentre Io ero presso la torre di Davide. Che voleva?”
“Voleva
dirti che Nicodemo è da lui e che voleva parlarti in segreto. Mi
sono permesso di dire: ‘Che venga. Il Maestro lo attenderà nella
notte’. Non hai che la notte per essere solo. Per questo ti ho
detto: ‘Congeda tutti, meno Giovanni e me’. Giovanni serve per
andare al ponte del Cedron ad attendere Nicodemo, che è in una delle
case di Lazzaro, fuori le mura. Io servivo a spiegare. Ho fatto
male?”
“Hai
fatto bene. Vai, Giovanni, al tuo posto”.
Restano
soli Simone e Gesù. Gesù è pensieroso. Simone rispetta il suo
silenzio. Ma Gesù lo rompe d’improvviso e, come terminando ad alta
voce un interno discorso, dice: “Sì. E’ bene fare così. Isacco,
Elia, gli altri, bastano per tenere viva l’idea che già si afferma
fra i buoni e negli umili. Per i potenti... vi sono altre leve. Vi è
Lazzaro, Cusa, Giuseppe, altri ancora... Ma i potenti... non mi
vogliono. Temono e tremano per il loro potere. Io andrò lontano da
questo cuore giudeo, sempre più ostile al Cristo”.
“Torniamo
in Galilea?”
“No.
Ma lontano da Gerusalemme. La Giudea va evangelizzata. E’ Israele
essa pure. Ma qui, lo vedi... Tutto serve ad accusarmi. Mi ritiro. E
per la seconda volta...”
“Maestro,
ecco Nicodemo” dice Giovanni entrando per primo.
Si
salutano e poi Simone prende Giovanni ed esce dalla cucina, lasciando
soli i due.
“Maestro,
perdona se ti ho voluto parlare in segreto. Diffido per Te e per me
di molti. Non tutta viltà la mia. Anche prudenza e desiderio di
giovarti più che se ti appartenessi apertamente. Tu hai molti
nemici. Io sono uno dei pochi che qui ti ammirano. Mi sono
consigliato con Lazzaro. Lazzaro è potente per nascita, temuto
perché in favore presso Roma, giusto agli occhi di Dio, saggio per
maturazione di ingegno e cultura, tuo vero amico e mio vero amico.
Per tutto questo ho voluto parlare con lui. E’ sono felice che egli
abbia giudicato nel mio stesso modo. Gli ho detto le ultime...
discussioni del Sinedrio su Te”.
“Le
ultime accuse. Di’ pure le verità nude come sono”.
“Le
ultime accuse. Sì, Maestro. Io ero in procinto di dire, ‘Ebbene:
io pure sono dei suoi’. Tanto perché in quell’assemblea ci fosse
almeno uno che fosse in tuo favore. Ma Giuseppe, che mi era venuto
vicino, mi ha sussurrato: ‘Taci. Teniamo occulto il nostro
pensiero. Ti dirò poi’. E uscito di là ha detto; sì, ha detto:
‘Giova di più così. Se ci sanno discepoli, ci tengono all’oscuro
di quanto pensano e decidono, e possono nuocergli e nuocerci. Come
semplici studiosi di Lui, non ci faranno sotterfugi’. Ho capito che
aveva ragione. Sono tanto... cattivi! Anche io ho i miei interessi e
i miei doveri... e così Giuseppe... Capisci, Maestro”.
“Non
vi dico nessuna rampogna. Prima che tu venissi, dicevo questo a
Simone. E ho deciso anche di allontanarmi da Gerusalemme”.
“Ci
odi perché non ti amiamo!”
“No.
Non odio neppure i nemici”.
“Tu
lo dici. Ma così è. Hai ragione. Ma che dolore per me e Giuseppe! E
Lazzaro? Che dirà Lazzaro, che proprio oggi ha deciso di farti dire
di lasciare questo luogo per andare in una delle sue proprietà di
Sionne. Tu sai? Lazzaro è potente in ricchezza. Buona parte della
città è sua e così molte terre di Palestina. Il padre, al suo
censo ed a quello di Eucheria della sua tribù e famiglia, aveva
unito quanto era ricompensa dei romani al servitore fedele, ed ai
figli ha lasciato ben grande eredità. E, quel che più conta, una
velata ma potente amicizia con Roma. Senza quella, chi avrebbe
salvato dall’improperio tutta la casa dopo l’infamante condotta
di Maria, il suo divorzio, solo avuto perché era ‘lei’, la sua
vita di licenza in quella città che è suo feudo e in Tiberiade che
è l’elegante lupanare dove Roma e Atene hanno fatto letto di
prostituzione per tanti del popolo eletto? Veramente, se Teofilo siro
fosse stato un proselite più convinto, non avrebbe dato ai figli
quella educazione ellenicizzante che uccide tanta virtù e semina
tanta voluttà e che, bevuta ed espulsa senza conseguenze da Lazzaro,
e specie da Marta, ha contagiato e proliferato nella sfrenata Maria,
ed ha fatto di lei il fango della famiglia e della Palestina. No,
senza la potente ombra del favore di Roma, più che ai lebbrosi,
sarebbe stato mandato il loro anatema. Ma posto che così è,
approfittane”.
“No.
Mi ritiro. Chi mi vuole verrà con Me”.
“Ho
fatto male a parlare!” Nicodemo è accasciato.
“No.
Attendi e persuaditi”. e Gesù apre una porta e chiama: “Simone!
Giovanni! Venite da Me”.
Accorrono
i due.
“Simone,
di’ a Nicodemo quanto ti dicevo quando entrò lui”.
“Che
per gli umili bastano i pastori, per i potenti Lazzaro, Nicodemo e
Giuseppe con Cusa, e che Tu ti ritiri lontano da Gerusalemme pur
senza lasciare la Giudea. Questo dicevi. Perché me lo fai ripetere?
Che è avvenuto?”
“Nulla.
Nicodemo temeva che Io me ne andassi per le sue parole”.
“Ho
detto al Maestro che il Sinedrio è sempre più nemico, e che era
bene si mettesse sotto la protezione di Lazzaro. Ha protetto i tuoi
beni perché ha dalla sua Roma. Proteggerebbe anche Gesù”.
“E’
vero. E’ un buon consiglio. Per quanto la mia casta sia invisa
anche a Roma, pure una parola di Teofilo mi ha conservato l’avere
durante la proscrizione e la lebbra. E Lazzaro ti è molto amico,
Maestro”.
“Lo
so. Ma ho detto. E quello che ho detto, faccio”.
“Noi
ti perdiamo, allora!”
“No,
Nicodemo. Dal Batttista vanno uomini di tutte le sètte. Da Me
potranno venire uomini di tutte le sètte e di tutte le cariche”.
“Noi
venivamo da Te sapendoti da più di Giovanni”.
“Potete
venirci ancora. Sarò un rabbi solitario Io pure come Giovanni, e
parlerò alle turbe vogliose di sentire la voce di Dio e capaci di
credere che Io sono quella Voce. E gli altri mi dimenticheranno. Se
almeno saranno capaci di tanto”.
“Maestro,
Tu sei triste e deluso. Ne hai ragione. Tutti ti ascoltano. E credono
in Te tanto da ottenere dei miracoli. Persino uno di Erode, uno che
deve per forza avere corrotta la bontà naturale in quella corte
incestuosa. Persino dei soldati romani. Solo noi di Sionne siamo così
duri... Ma non tutti. Lo vedi... Maestro, noi sappiamo che sei venuto
da parte di Dio, suo dottore che più alto non c’è. Lo dice anche
Gamaliele. Nessuno può fare i miracoli che Tu fai se non ha seco
Iddio. Questo credono anche i dotti come Gamaliele. Come allora
avviene che non possiamo avere la fede che hanno i piccoli d’Israele?
Oh! dimmelo proprio. Io non ti tradirò anche se mi dicessi: ‘Ho
mentito per avvalorare le mie sapienti parole sotto un sigillo che
nessuno può deridere’. Sei Tu il Messia del Signore? l’Atteso?
la Parola del Padre, incarnata per istruire e redimere Israele
secondo il Patto?”
“Da
te lo domandi, o altri ti mandano a chiederlo?”
“Da
me, da me, Signore. Ho un tormento qui. Ho una burrasca. Venti
contrari e contrarie voci. Perché non in me, uomo maturo, quella
pacifica certezza che ha costui, quasi analfabeta e fanciullo, e che
gli mette quel sorriso beato sul volto, quella luce negli occhi, quel
sole nel cuore? Come credi tu, Giovanni, per essere così sicuro?
Insegnami o figlio, il tuo segreto, il segreto per cui sapesti vedere
e capire il Messia in Gesù Nazareno!”
Giovanni
si fa rosso come una fragola e poi china il capo come si scusasse di
dire una cosa così grande, e risponde semplicemente: “Amando”.
“Amando!
E tu, Simone, uomo probo e sulle soglie della vecchiezza, tu dotto e
tanto provato da essere indotto a temere inganno dovunque?”
“Meditando”.
“Amando!
Meditando! Io pure amo e medito, e non sono certo ancora!”
Interloquisce
Gesù dicendo: “Io te lo dico il segreto vero. Costoro seppero
nascere nuovamente, con uno spirito nuovo, libero da ogni catena,
vergine da ogni idea. E compresero perciò Dio. Se uno non nasce di
nuovo, non può vedere il Regno di Dio, né credere nel suo Re”.
“Come
può un uomo rinascere essendo già adulto? Espulso dal seno materno,
l’uomo non può mai più rientrarvi. Alludi forse alla
reincarnazione come la credono tanti pagani? Ma no, non è possibile
in Te questo. E poi non sarebbe un rientrare nel seno, ma un
rincarnare oltre il tempo. Perciò non più ora. Come? Come?”
“Non
vi è che una esistenza della carne sulla terra e una eterna vita
dello spirito oltre la terra. Ora Io non parlo della carne e del
sangue. Ma dello spirito immortale, il quale per due cose rinasce a
nuova vita. Per l’acqua e per lo Spirito. Ma il più grande è lo
Spirito, senza il quale l’acqua non è che un simbolo. Chi si è
mondato con l’acqua deve purificarsi poi con lo Spirito e con Esso
accendersi e splendere, se vuole vivere in seno a Dio qui e
nell’eterno Regno. Perché ciò che è generato dalla carne è e
resta carne, e con essa muore dopo averla servita nei suoi appetiti e
peccati. Ma ciò che è generato dallo Spirito è spirito, e vive
tornando allo Spirito Generatore dopo aver allevato sino all’età
perfetta il proprio spirito. Il Regno dei Cieli non sarà abitato che
da esseri giunti all’età spirituale perfetta. Non meravigliarti
dunque se dico: ‘Bisogna che voi nasciate di nuovo’. Costoro
hanno saputo rinascere. Il giovane ha ucciso la carne e fatto
rinascere lo spirito mettendo il suo io sul rogo dell’amore. Tutto
fu arso di ciò che era la materia. Dalle ceneri ecco sorgere il
nuovo fiore spirituale, meraviglioso elianto che sa volgersi al Sole
eterno. Il vecchio ha messo la scure della meditazione onesta ai
piedi del suo vecchio pensiero ed ha sradicato la vecchia pianta
lasciando solo il pollone della buona volontà, dal quale ha fatto
nascere il suo nuovo pensiero. Ora ama Dio con spirito nuovo e lo
vede. Ognuno ha il suo metodo per giungere al suo porto. Ogni vento è
buono purché si sappia usare la vela. Voi sentite soffiare il vento
e dalla sua corrente potete regolarvi e dirigere la manovra. Ma non
potete dire da dove esso viene né chiamare quello che vi occorre.
Anche lo Spirito chiama e viene chiamato e passa. Ma solo chi è
attento lo può seguire. Conosce la voce del padre il figlio, conosce
la voce dello Spirito lo spirito da Lui generato”.
“Come
può avvenire questo?”
“Tu
maestro in Israele me lo chiedi? Tu ignori queste cose? Si parla e si
testifica di ciò che sappiamo e abbiamo visto. Or dunque Io parlo e
testifico di ciò che so. Come potrai mai accettare le cose non viste
se non accetti la testimonianza che Io ti porto? Come potrai credere
allo Spirito se non credi all’incarnata Parola? Io sono disceso per
risalire e meco trarre coloro che sono quaggiù. Uno solo è disceso
dal Cielo: il Figlio dell’uomo. E uno solo salirà col potere di
aprire il Cielo: Io, Figlio dell’uomo. Ricorda Mosè. Egli alzò un
serpente nel deserto per guarire i morbi d’Israele. Quando Io sarò
innalzato, coloro che la febbre della colpa fa ciechi, sordi, muti,
folli, lebbrosi, malati, saranno guariti e chiunque crederà in Me
avrà vita eterna. Anche coloro che in Me avranno creduto, avranno
questa beata vita. Non chinare la fronte, Nicodemo. Io sono venuto a
salvare, non a perdere. Dio non ha mandato il suo Figlio unigenito
nel mondo perché
chi è nel mondo sia condannato, ma perché il mondo sia salvo per
mezzo di Lui. Nel mondo Io ho trovato tutte le colpe, tutte le
eresie, tutte le idolatrie. Ma può la rondine che vola ratta sulla
polvere sporcarsene la piuma? No. Porta solo per le tristi vie della
terra una virgola d’azzurro, un odore di cielo, getta un richiamo
per scuotere gli uomini e far loro alzare lo sguardo dal fango e
seguire il suo volo che al cielo ritorna. Così Io. Vengo per
portarvi meco. Venite!... Chi crede nel Figlio Unigenito non è
giudicato. E’ già salvo, perché questo Figlio perora al Padre e
dice ‘Costui mi amò’. Ma chi non crede è inutile faccia opere
sante. E’ già giudicato perché non ha creduto nel nome del Figlio
Unico di Dio. Quale è il mio Nome, Nicodemo?”
“Gesù”.
“No.
Salvatore. Io sono la Salvazione. Chi non mi crede, rifiuta la sua
salute ed è giudicato dalla Giustizia eterna. E il giudizio è
questo: ‘La Luce ti era stata mandata, a te e al mondo, per esservi
di salvezza, e tu e gli uomini avete preferito le tenebre alla Luce
perché preferivate le opere malvagie, che ormai erano la
consuetudine vostra, alle opere buone che Egli vi additava da seguire
per essere santi’. Voi avete odiato la Luce perché i malfattori
amano le tenebre per i loro delitti, e avete sfuggito la Luce perché
non vi illuminasse nelle vostre piaghe nascoste. Non per te,
Nicodemo. Ma la verità è questa. E la punizione sarà in rapporto
alla condanna, nel singolo e nella collettività. Riguardo a coloro
che mi amano e mettono in pratica la verità che insegno, nascendo
perciò nello spirito per una seconda volta, che è la più vera,
ecco Io dico che essi non temono la Luce, ma anzi ad essa si
accostano, perché la loro luce aumenta quella da cui furono
illuminati, reciproca gloria che fa beato Dio nei suoi figli e i
figli nel Padre. No, che i figli della Luce non temono d’essere
illuminati. Ma anzi col cuore e con le opere dicono: ‘Non io; Egli
il Padre, Egli il Figlio, Egli lo Spirito hanno compiuto in me il
Bene. Ad essi gloria in eterno’. E dal Cielo risponde l’eterno
canto dei Tre che si amano nella loro perfetta Unità: ‘A te
benedizione in eterno, figlio vero del nostro volere’. Giovanni,
ricorda queste parole per quando sarà l’ora di scriverle.
Nicodemo, sei persuaso?”
“Maestro...
sì. Quando potrò parlarti ancora?”
“Lazzaro
saprà dove condurti. Andrò da lui prima di allontanarmi da qui”.
“Io
vado, Maestro. Benedici il tuo servo”.
“La
mia pace sia teco”.
Nicodemo
esce con Giovanni.
Gesù
si volge a Simone: “Vedi l’opera della potestà delle tenebre?
Come un ragno, tende la sua insidia e invischia e imprigiona chi non
sa morire per rinascere farfalla, tanto forte da lacerare la tela
tenebrosa e passare oltre, portando a ricordo della sua vittoria
brandelli di lucente rete sulle ali d’oro, come orifiamme e labari
vinti al nemico. Morire per vivere. Morire per darvi la forza di
morire. Vieni, Simone, al riposo. E Dio sia con te”. (2,116)
Przekład
polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V,
Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski
TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz