czwartek, 8 grudnia 2016

(41) Cztery Ewangelie i Poemat Boga-Człowieka: Rozmowa z kobietą samarytańską

   4 Trzeba Mu było przejść przez Samarię. 5 Przybył więc do miasta samarytańskiego zwanego Sychar, w pobliżu pola, które dał Jakub synowi swemu, Józefowi. 6 Było tam źródło Jakuba. Jezus zmęczony drogą siedział sobie przy źródle. Było to około szóstej godziny. 7 [Wówczas] nadeszła kobieta z Samarii, aby zaczerpnąć wody. Jezus rzekł do niej: «Daj Mi pić!» 8 Jego uczniowie bowiem udali się przedtem do miasta, by zakupić żywności. 9 Na to rzekła do Niego Samarytanka: «Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, [bym Ci dała] się napić?» Żydzi bowiem i Samarytanie unikają się nawzajem. 10 Jezus odpowiedział jej na to: «O, gdybyś znała dar Boży i [wiedziała], kim jest Ten, kto ci mówi: Daj Mi się napić, to prosiłabyś Go, a dałby ci wody żywej». 11 Powiedziała do Niego kobieta: «Panie, nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże więc weźmiesz wody żywej? 12 Czy Ty jesteś większy od ojca naszego, Jakuba, który dał nam tę studnię, i on sam z niej pił, i jego synowie, i jego bydło?» 13 W odpowiedzi na to rzekł do niej Jezus: «Każdy, kto pije tę wodę, znów będzie pragnął. 14 Kto zaś będzie pił wodę, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem tryskającym ku życiu wiecznemu». 15 Rzekła do Niego kobieta: «Panie, daj mi tej wody, abym już nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać». 16 A On jej odpowiedział: «Idź, zawołaj swego męża i wróć tutaj!» 17 A kobieta odrzekła Mu na to: «Nie mam męża». Rzekł do niej Jezus: «Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. 18 Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą». 19 Rzekła do Niego kobieta: «Panie, widzę, że jesteś prorokiem. 20 Ojcowie nasi oddawali cześć [Bogu] na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić [Boga]». 21 Odpowiedział jej Jezus: «Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. 22 Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. 23 Nadchodzi jednak godzina, nawet już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli szuka Ojciec. 24 Bóg jest duchem; trzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie». 25 Rzekła do Niego kobieta: «Wiem, że przyjdzie Mesjasz, zwany Chrystusem. A kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko». 26 Powiedział do niej Jezus: «Jestem nim Ja, który z tobą mówię». 27 Na to przyszli Jego uczniowie i dziwili się, że rozmawiał z kobietą. Żaden jednak nie powiedział: «Czego od niej chcesz?» – lub: «Czemu z nią rozmawiasz?» (J 4,4-27)

   4 Ἔδει δὲ αὐτὸν διέρχεσθαι διὰ τῆς Σαμαρείας. 5 Ἔρχεται οὖν εἰς πόλιν τῆς Σαμαρείας λεγομένην Συχὰρ πλησίον τοῦ χωρίου ὃ ἔδωκεν Ἰακὼβ [τῷ] Ἰωσὴφ τῷ υἱῷ αὐτοῦ· 6 ἦν δὲ ἐκεῖ πηγὴ τοῦ Ἰακώβ. ὁ οὖν Ἰησοῦς κεκοπιακὼς ἐκ τῆς ὁδοιπορίας ἐκαθέζετο οὕτως ἐπὶ τῇ πηγῇ· ὥρα ἦν ὡς ἕκτη. 7 Ἔρχεται γυνὴ ἐκ τῆς Σαμαρείας ἀντλῆσαι ὕδωρ. λέγει αὐτῇ ὁ Ἰησοῦς· δός μοι πεῖν· 8 οἱ γὰρ μαθηταὶ αὐτοῦ ἀπεληλύθεισαν εἰς τὴν πόλιν ἵνα τροφὰς ἀγοράσωσιν. 9 λέγει οὖν αὐτῷ ἡ γυνὴ ἡ Σαμαρῖτις· πῶς σὺ Ἰουδαῖος ὢν παρ’ ἐμοῦ πεῖν αἰτεῖς γυναικὸς Σαμαρίτιδος οὔσης; οὐ γὰρ συγχρῶνται Ἰουδαῖοι Σαμαρίταις. 10 ἀπεκρίθη Ἰησοῦς καὶ εἶπεν αὐτῇ· εἰ ᾔδεις τὴν δωρεὰν τοῦ θεοῦ καὶ τίς ἐστιν ὁ λέγων σοι· δός μοι πεῖν, σὺ ἂν ᾔτησας αὐτὸν καὶ ἔδωκεν ἄν σοι ὕδωρ ζῶν. 11 Λέγει αὐτῷ [ἡ γυνή]· κύριε, οὔτε ἄντλημα ἔχεις καὶ τὸ φρέαρ ἐστὶν βαθύ· πόθεν οὖν ἔχεις τὸ ὕδωρ τὸ ζῶν; 12 μὴ σὺ μείζων εἶ τοῦ πατρὸς ἡμῶν Ἰακώβ, ὃς ἔδωκεν ἡμῖν τὸ φρέαρ καὶ αὐτὸς ἐξ αὐτοῦ ἔπιεν καὶ οἱ υἱοὶ αὐτοῦ καὶ τὰ θρέμματα αὐτοῦ; 13 ἀπεκρίθη Ἰησοῦς καὶ εἶπεν αὐτῇ· πᾶς ὁ πίνων ἐκ τοῦ ὕδατος τούτου διψήσει πάλιν· 14 ὃς δ’ ἂν πίῃ ἐκ τοῦ ὕδατος οὗ ἐγὼ δώσω αὐτῷ, οὐ μὴ διψήσει εἰς τὸν αἰῶνα, ἀλλὰ τὸ ὕδωρ ὃ δώσω αὐτῷ γενήσεται ἐν αὐτῷ πηγὴ ὕδατος ἁλλομένου εἰς ζωὴν αἰώνιον. 15 Λέγει πρὸς αὐτὸν ἡ γυνή· κύριε, δός μοι τοῦτο τὸ ὕδωρ, ἵνα μὴ διψῶ μηδὲ διέρχωμαι ἐνθάδε ἀντλεῖν. 16 λέγει αὐτῇ· ὕπαγε φώνησον τὸν ἄνδρα σου καὶ ἐλθὲ ἐνθάδε. 17 ἀπεκρίθη ἡ γυνὴ καὶ εἶπεν αὐτῷ· οὐκ ἔχω ἄνδρα. λέγει αὐτῇ ὁ Ἰησοῦς· καλῶς εἶπας ὅτι ἄνδρα οὐκ ἔχω· 18 πέντε γὰρ ἄνδρας ἔσχες καὶ νῦν ὃν ἔχεις οὐκ ἔστιν σου ἀνήρ· τοῦτο ἀληθὲς εἴρηκας. 19 Λέγει αὐτῷ ἡ γυνή· κύριε, θεωρῶ ὅτι προφήτης εἶ σύ. 20 οἱ πατέρες ἡμῶν ἐν τῷ ὄρει τούτῳ προσεκύνησαν· καὶ ὑμεῖς λέγετε ὅτι ἐν Ἱεροσολύμοις ἐστὶν ὁ τόπος ὅπου προσκυνεῖν δεῖ. 21 λέγει αὐτῇ ὁ Ἰησοῦς· πίστευέ μοι, γύναι, ὅτι ἔρχεται ὥρα ὅτε οὔτε ἐν τῷ ὄρει τούτῳ οὔτε ἐν Ἱεροσολύμοις προσκυνήσετε τῷ πατρί. 22 ὑμεῖς προσκυνεῖτε ὃ οὐκ οἴδατε· ἡμεῖς προσκυνοῦμεν ὃ οἴδαμεν, ὅτι ἡ σωτηρία ἐκ τῶν Ἰουδαίων ἐστίν. 23 ἀλλ’ ἔρχεται ὥρα καὶ νῦν ἐστιν, ὅτε οἱ ἀληθινοὶ προσκυνηταὶ προσκυνήσουσιν τῷ πατρὶ ἐν πνεύματι καὶ ἀληθείᾳ· καὶ γὰρ ὁ πατὴρ τοιούτους ζητεῖ τοὺς προσκυνοῦντας αὐτόν. 24 πνεῦμα ὁ θεός, καὶ τοὺς προσκυνοῦντας αὐτὸν ἐν πνεύματι καὶ ἀληθείᾳ δεῖ προσκυνεῖν. 25 Λέγει αὐτῷ ἡ γυνή· οἶδα ὅτι Μεσσίας ἔρχεται ὁ λεγόμενος χριστός· ὅταν ἔλθῃ ἐκεῖνος, ἀναγγελεῖ ἡμῖν ἅπαντα. 26 λέγει αὐτῇ ὁ Ἰησοῦς· ἐγώ εἰμι, ὁ λαλῶν σοι.
   27 Καὶ ἐπὶ τούτῳ ἦλθαν οἱ μαθηταὶ αὐτοῦ καὶ ἐθαύμαζον ὅτι μετὰ γυναικὸς ἐλάλει· οὐδεὶς μέντοι εἶπεν· τί ζητεῖς ἢ τί λαλεῖς μετ’ αὐτῆς; (J 4,4-27)

   «Zatrzymam się tutaj. Idźcie do miasta. Kupcie, co jest potrzebne na posiłek. Tutaj go spożyjemy».
   «Wszyscy mamy iść?»
   «Tak, Janie. Dobrze będzie, jeśli pójdziecie w grupie».
   «A Ty? Zostajesz sam... a oni są Samarytanami...»
   «To nie są najgorsi spośród wrogów Chrystusa. Idźcie, idźcie. Czekając na was będę się modlił za was i za nich».
   Uczniowie odchodzą z żalem i trzy lub cztery razy oglądają się za siebie, patrząc na Jezusa. Usiadł na nasłonecznionym murku, blisko niskiego i szerokiego brzegu studni. To wielka studnia, prawie zbiornik, tak jest szeroka. W lecie z pewnością pada na nią cień wielkich drzew, teraz pozbawionych liści. Nie widać wody, lecz teren przy studni jasno wskazuje, że ją tu czerpano. [Świadczą o tym] małe kałuże i owalne odbicia pozostawione przez wilgotne konwie. Jezus siada i rozmyśla w Swej zwyczajnej pozycji, z łokciami wspartymi o kolana, z rękoma splecionymi i wysuniętymi do przodu, z ciałem lekko pochylonym, z głową skłonioną ku ziemi. Potem odczuwa ogrzewające Go, lekkie, dobrotliwe słońce. Zsuwa płaszcz z głowy i ramion. Zostawia go jeszcze zwinięty na piersiach.
   Podnosi głowę, uśmiechając się do gromady swarliwych wróbli, kłócących się o okruszek chleba, zgubiony przez kogoś przy studni. Wróble odfruwają, bo nadchodzi niewiasta. Podchodzi do studni z pustą konwią. Lewą ręką trzyma ją za uchwyt. Prawą ręką odsuwa z zaskoczeniem zasłonę, aby zobaczyć, kim jest ten siedzący mężczyzna. Jezus uśmiecha się do niewiasty mającej trzydzieści pięć, może czterdzieści lat. Jest wysoka. Ma grube, lecz piękne rysy. Jest – można by powiedzieć – w typie prawie hiszpańskim, z oliwkową cerą, czerwonymi i raczej grubymi wargami. Oczy ma nadzwyczaj wielkie i czarne, pod bardzo gęstymi brwiami. Pod delikatną zasłoną widać kruczoczarne warkocze. Kształty, raczej wydatne, przedstawiają wyraźnie typ wschodni, lekko złagodzony, jak u kobiet arabskich. Ubrana jest w tkaninę w różnokolorowe paseczki, ściśniętą w pasie, narzuconą na biodra i na wydatne piersi, a opadającą na ziemię rodzajem pomarszczonej falbany. Ma wiele pierścionków i bransolet na krągłych brązowych dłoniach i nadgarstkach, które wychodzą spod lnianych rękawów. Na szyi – ciężki naszyjnik, na którym wiszą medaliony, jakby amulety, mają bowiem wszelkie kształty. Ciężkie kolczyki zwisają z uszu aż na szyję i błyszczą pod zasłoną.
   «Pokój z tobą, niewiasto. Dasz Mi pić? Wiele wędrowałem i jestem spragniony».
   «Czy nie jesteś Żydem? Prosisz o picie mnie, Samarytankę. Cóż się to stało? Nabraliście do nas szacunku czy upadliście? Z pewnością doszło do jakiegoś wielkiego wydarzenia, skoro Żyd rozmawia grzecznie z Samarytanką. Powinnam Ci powiedzieć: „Nic Ci nie dam, aby na Tobie wziąć odwet za wszelkie zniewagi, jakimi Żydzi nas obrazili”».
   «Dobrze powiedziałaś. Nadeszło wielkie wydarzenie, dlatego wiele rzeczy się zmieniło i mnóstwo jeszcze się zmieni. Bóg udzielił światu wielkiego daru i dlatego wiele rzeczy się zmieniło. Gdybyś znała dar Boży i wiedziała, Kim jest ten, który ci mówi: „Daj Mi pić”, być może ty sama prosiłabyś Go o to, by dał ci pić. On dałby ci wody żywej».
   «Woda żywa jest w żyłach ziemi i zawiera ją ta studnia, jednak ona do nas należy».
   Kobieta jest drwiąca i zuchwała.
   «Woda należy do Boga. Tak samo jak dobroć należy do Boga, jak życie należy do Boga. Wszystko należy do Jedynego Boga, niewiasto. I wszyscy ludzie pochodzą od Boga: tak Samarytanie, jak i Żydzi. Czy ta studnia nie jest studnią Jakuba? A Jakub nie jest przywódcą naszej rasy?4 Chociaż potem błąd nas rozdzielił, to jednak wcale nie zmienia naszego pochodzenia».
   «Nasz błąd, prawda?» – pyta napastliwie kobieta.
   «Ani wasz, ani nasz. Błąd kogoś, kto utracił z oczu Miłość i Sprawiedliwość. Ja nie atakuję ani ciebie, ani twojej rasy. Skąd więc u ciebie ta wrogość?»
   «Jesteś pierwszym Żydem, którego słyszę tak mówiącego. Inni... A co do studni... tak, to jest studnia Jakuba i jest w niej taka obfitość wody i tak przejrzystej, że my z Sychar wolimy ją od innych źródeł. Jednak jest bardzo głęboka. Ty nie masz ani amfory, ani nic innego. Jakże mógłbyś jej nabrać, by mi dać wody żywej? Czy jesteś kimś większym niż Jakub, nasz święty Patriarcha, który znalazł tę obfitą żyłę dla siebie, dla swych dzieci, stad i pozostawił nam ją na wspomnienie jego i jako podarunek?»
   «Jak rzekłaś. Jednak kto pije tę wodę, będzie miał ciągle pragnienie. Ja, przeciwnie, mam taką wodę, że ten, kto się jej napije, nie będzie więcej pragnął. Jednak ona tylko do Mnie należy i Ja dam jej temu, kto Mnie o to poprosi. Zaprawdę mówię ci, że ten, kto będzie miał wodę, którą Ja mu dam, będzie nią zawsze nasycony i nie będzie więcej pragnął. Moja woda bowiem stanie się w nim źródłem niewyczerpanym i wiecznym».
   «Jak to? Nie rozumiem. Czy jesteś magiem? Jakże człowiek może stać się studnią? Wielbłąd pije i robi zapasy wody w żołądku. Potem jednak ją pochłania i ona nie starcza mu na całe życie. A Ty mówisz, że Twoja woda będzie trwać na całe życie?»
   «Jeszcze więcej: ona wytryśnie strumieniem na życie wieczne. W tym, który ją wypije, wytryśnie aż dla życia wiecznego i da kiełki życia wiecznego, jest bowiem źródłem zbawienia».
   «Daj mi tej wody, jeśli to prawda, że ją posiadasz. Męczy mnie przychodzenie tutaj. Jeśli ją będę mieć, nie będę już pragnąć i nie będę chora ani stara».
   «Czy tylko to cię męczy? Nic więcej? I nie odczuwasz innej potrzeby, jak tylko czerpać, by pić ze względu na twe nędzne ciało? Zastanów się nad tym. Jest jeszcze coś więcej niż ciało: dusza. Jakub dał sobie i swoim nie tylko wodę z ziemi, lecz troszczył się, by zapewnić sobie i dawać [innym] świętość: wodę Bożą».
   «Wy mówicie o nas: poganie... Jeśli to prawda, co mówicie, to my nie możemy być świętymi...»
   Kobieta porzuciła zaczepny i ironiczny ton. Jest uległa i lekko zmieszana.
   «Nawet poganin może być cnotliwy. A Bóg, który jest sprawiedliwy, wynagrodzi go za uczynione dobro. To nie będzie nagroda zupełna, lecz powiadam ci, że mając wiernego skalanego poważnym grzechem i poganina bez grzechu, Bóg patrzy z mniejszą surowością na poganina. Ale dlaczego – skoro wiecie, że tacy jesteście – nie przyjdziecie do Boga Prawdziwego? Jak się nazywasz?»
   «Fotynaj».
   «Odpowiedz Mi więc, Fotynaj. Czy nie cierpisz nie mogąc dążyć do świętości, dlatego że jesteś poganką – jak mówisz – i dlatego, że jesteś w oparach starodawnego błędu, jak Ja mówię?»
   «Tak, cierpię z tego powodu».
   «A zatem dlaczego nie żyjesz przynajmniej jako poganka cnotliwa?»
   «Panie!...»
   «Tak. Czy możesz temu zaprzeczyć? Idź, zawołaj swego męża i wróć z nim».
   «Nie mam męża...» Zmieszanie kobiety rośnie.
   «Dobrze powiedziałaś. Nie masz męża. Miałaś bowiem pięciu mężczyzn, a teraz masz takiego, który nie jest twoim mężem. Czy to było konieczne? Nawet twoja religia nie zachęca do nieczystości. Wy także posiadacie Dekalog. Dlaczego więc, Fotynaj, tak żyjesz? Czy nie czujesz się zmęczona będąc ciałem dla tylu mężczyzn, zamiast być uczciwą małżonką jednego? Czy nie boisz się starości, gdy zostaniesz sama ze wspomnieniami? Z twoimi żalami? Z twoimi lękami? Tak, nawet to. Ze strachem przed Bogiem i przed zmorami... Gdzie są twoje dzieci?»
   Niewiasta całkowicie spuściła głowę i nic nie mówi.
   «Nie masz ich na ziemi. Jednak ich małe dusze, którym zabroniłaś ujrzeć światło dnia, zwracają się do ciebie z wyrzutami. Ciągle. Klejnoty... piękne ubrania... bogaty dom... suto zastawiony stół.... Tak, lecz pustka, łzy i wewnętrzna nędza. Jesteś osamotniona, Fotynaj. Jedynie dzięki szczerej skrusze, poprzez przebaczenie Boże i w konsekwencji [przez przebaczenie] twych dzieci, możesz stać się bogata».
   «Panie, widzę, że jesteś prorokiem, i wstyd mi...»
   «A w obliczu Ojca, który jest w Niebie, nie odczuwałaś tego wstydu, kiedy czyniłaś zło? Nie płacz z powodu upokorzenia przed Człowiekiem... Podejdź, Fotynaj, blisko Mnie. Opowiem ci o Bogu. Być może nie znałaś Go dobrze. I to dlatego, z pewnością dlatego, tak wiele błądziłaś. Gdybyś dobrze znała Boga prawdziwego, nie upadłabyś tak bardzo. On by do ciebie przemówił i przypomniałby ci...»
   «Panie, nasi ojcowie oddawali cześć Bogu na tej górze. Wy mówicie, że to jedynie w Jerozolimie powinno się [Go] czcić. Jednak Ty mówisz: jest tylko jeden Bóg. Pomóż mi pojąć, gdzie i jak powinno się czcić...»
   «Niewiasto, wierz Mi, wkrótce nadejdzie chwila, kiedy ani na tej górze w Samarii, ani w Jerozolimie nie będzie oddawana cześć Ojcu. Wy adorujecie tego, którego nie znacie. My adorujemy tego, którego znamy, zbawienie bowiem pochodzi od Żydów. Przypominam ci proroków. Jednak nadchodzi godzina, ona już się rozpoczęła, kiedy prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w duchu i w prawdzie: już nie według starożytnych rytów, lecz zgodnie z nowym rytem nie będzie składania ofiar ani całopaleń ze zwierząt, pochłanianych przez ogień, lecz wieczna ofiara Nieskalanej Hostii pochłoniętej Ogniem Miłości. Będzie kult duchowy w duchowym Królestwie. Zostanie on zrozumiany przez tych, którzy potrafią adorować w duchu i w prawdzie. Bóg jest Duchem. Ci, którzy cześć oddają, powinni oddawać ją duchowo».
   «Twoje słowa są święte. Ja wiem – bo my też coś wiemy – że Mesjasz ma już przyjść: Mesjasz, ten, którego będzie się też nazywać „Chrystusem”. Kiedy On przybędzie, nauczy nas wszystkiego. Całkiem blisko stąd znajduje się też ten, który mówi o sobie, że jest Jego Poprzednikiem. I wielu chodzi go słuchać. Jednak on jest tak surowy!... Ty jesteś dobry... i biedne dusze nie boją się Ciebie. Myślę, że Chrystus będzie dobry. Nazywa się Go Królem Pokoju. Czy jeszcze długo będzie zwlekał?»
   «Powiedziałem ci, że Jego czas już nadszedł».
   «Skąd o tym wiesz? Może jesteś Jego uczniem? Poprzednik ma wielu uczniów. Chrystus też będzie ich miał».
   «To Ja, który z tobą mówię, jestem Chrystusem, Jezusem».
   «Ty!... O!...»
   Kobieta, która siedziała obok Jezusa, podrywa się i chce uciec.
   «Dlaczego uciekasz, niewiasto?»
   «Przeraża mnie, że jestem przy Tobie. Ty jesteś święty...»
   «Ja jestem Zbawicielem. Przyszedłem tutaj, choć nie było to konieczne. Wiedziałem jednak, że twoja dusza była zmęczona błądzeniem. Brzydziłaś się swoim pokarmem... Przyszedłem, aby dać ci nowy pokarm, który usunie twój wstręt i zmęczenie...
Oto Moi uczniowie, którzy powracają z chlebem dla Mnie. Jednak Ja się już posiliłem daniem tobie pierwszych okruchów twego odkupienia».
   Uczniowie przyglądają się bardziej lub mniej dyskretnie kobiecie, lecz nikt nic nie mówi. Ta odchodzi, nie myśląc już ani o wodzie, ani o swojej konwi. (III, 3: 22 kwietnia 1945. A, 4896-4904)

4  Zob. Rdz 32-33. (Przyp. wyd.)

   «Io mi fermo qui. Andate nella città, comperate quanto occorre per il pasto. Qui mangeremo».
   «Tutti andiamo?».
   «Sì, Giovanni. É bene siate in gruppo».
   «E Tu? Resti solo... Sono samaritani...».
   «Non saranno i peggiori fra i nemici del Cristo. Andate, andate. Io prego mentre vi attendo. Per voi e per questi». I discepoli se ne vanno a malincuore e per tre o quattro volte si volgono a guardare Gesù, che si è seduto su un basso muretto soleggiato che è presso il basso e largo bordo di un pozzo. Un grande pozzo, quasi una cisterna tanto è largo. D'estate deve essere ombreggiato da grandi alberi, ora spogli. L'acqua non si vede, ma il terreno, presso il pozzo, mostra chiari segni di acque attinte, con piccole pozze o con cerchi lasciati dalle brocche umide.
   Gesù si siede e medita, nella sua solita posa, coi gomiti appoggiati alle ginocchia e le mani congiunte in avanti, il corpo lievemente piegato e il capo curvo verso terra. Poi sente il bel solicello scaldarlo e si fa cadere il mantello dal capo e dalle spalle, tenendolo però ancora raccolto in grembo. Alza il capo per sorridere a uno stormo di passeri rissosi che si litigano una grossa mollica perduta da qualche persona presso il pozzo. Ma i passeri fuggono per il sopraggiungere di una donna che viene al pozzo con un'anfora vuota tenuta per un manico con la mano sinistra, mentre la destra scosta con un atto di sorpresa il velo per vedere chi è l'uomo là seduto.
   Gesù sorride a questa donna sui 35-40 anni, alta, dai tratti fortemente marcati, ma belli. Un tipo che noi diremmo quasi spagnolo per il colorito di un pallore olivastro, le labbra molto accese e piuttosto tumide, gli occhioni fino smisuratamente grandi e neri sotto sopracciglia foltissime, e le trecce corvine che traspaiono dal velo leggero. Anche le forme, tendenti al formoso, hanno un marcato tipo orientale lievemente molle come quello delle donne arabe. É vestita di una stoffa a righe multicolori, ben stretta alla cintura, tesa sui fianchi e sul petto grassocci, e pendente poi, in una specie di balza ondulante, fino a terra.
   Molti anelli e bracciali alle mani grassottelle e brunette e ai polsi che appaiono dalle sottomaniche di lino. Al collo una collana pesante da cui pendono delle medaglie, direi degli amuleti perché ce ne sono di tutte le forme. Pesanti orecchini scendono fin verso il collo e brillano sotto il velo.
   «La pace sia con te, donna. Mi dai da bere? Ho molto camminato e ho sete».
   «Ma non sei Tu giudeo? E chiedi da bere a me, samaritana? Che è avvenuto dunque? Siamo riabilitati oppure voi siete disfatti? Certo un grande avvenimento è avvenuto se un giudeo parla cortese con una samaritana. Dovrei dirti però: "Non ti do nulla per punire in Te tutte le ingiurie che i giudei da secoli ci dànno"».
   «Hai detto bene. Un grande avvenimento è avvenuto. E per esso molte cose sono cambiate e più ne cambieranno. Dio ha fatto un grande dono al mondo e per esso molte cose sono cambiate. Se tu conoscessi il dono di Dio e chi è Colui che ti dice: "Dammi da bere", forse tu stessa gli avresti chiesto da bere, ed Egli ti avrebbe dato acqua viva».
   «L'acqua viva è nelle vene della terra. Questo pozzo ce l'ha. Ma è nostro». La donna è beffarda e prepotente.
   «L'acqua è di Dio. Come la bontà è di Dio. Come la vita è di Dio. Tutto è di un unico Dio, donna. E tutti gli uomini vengono da Dio, samaritani come giudei. Questo pozzo non è quello di Giacobbe? E Giacobbe non è il capo della stirpe nostra? Se poi un errore ci ha divisi, ciò non cambia l'origine».
   «Errore nostro, vero?», chiede aggressiva la donna.
   «Non nostro né vostro. Errore di uno che aveva perso di vista carità e giustizia. Io non ti offendo e non offendo la tua razza. Perché vuoi tu essere offensiva?».
   «Sei il primo giudeo che odo parlare così. Gli altri... Ma, riguardo al pozzo, sì, è quello di Giacobbe e ha un'acqua così abbondante e chiara che noi di Sicar lo preferiamo alle altre fontane. Ma è molto profondo. Tu non hai anfora né otre. Come potresti dunque attingere per me acqua viva? Sei da più di Giacobbe, il santo patriarca nostro, che ha trovato questa abbondante vena per lui, per i suoi figli e i suoi armenti, e ce l'ha lasciata a suo ricordo e dono?».
   «Tu lo hai detto. Ma chi beve di quest'acqua avrà ancora sete. Io invece ho un'acqua che chi l'ha bevuta non sentirà più sete. Ma è solo mia. Ed Io la darò a chi me la chiede. Ed in verità ti dico che chi avrà l'acqua che Io gli darò, diverrà per sempre irrorato e non avrà più sete, perché l'acqua mia diventerà in lui sorgente sicura, eterna».
   «Come? Io non capisco. Sei un mago? Come può un uomo divenire un pozzo? Il cammello beve e fa scorta d'acqua nel capace ventre. Ma poi la consuma e non gli dura per tutta la sua vita. E Tu dici che la tua acqua dura per tutta la vita?».
   «Più ancora: zampillerà fino alla vita eterna. Sarà in chi la beve zampillante fino alla vita eterna e darà germi di vita eterna. Perché è sorgente di salute».
   «Dàmmi di quest'acqua, se è vero che la possiedi. Io mi stanco a venire fin qui. L'avrò e non avrò più sete, e non diverrò mai malata né vecchia».
   «Di questo solo ti stanchi? Non di altro? E non senti bisogno che di attingere per bere, per il tuo misero corpo? Pensaci. Vi è qualcosa da più del corpo. Ed è l'anima. Giacobbe non dette solo l'acqua del suolo a sé e ai suoi. Ma si preoccupò di darsi e di dare la santità, l'acqua di Dio».
   «Ci dite pagani, voi... Se è vero ciò che voi dite, noi non possiamo essere santi...». La donna ha perduto il tono petulante e ironico ed è sottomessa e lievemente confusa.
   «Anche un pagano può essere virtuoso. E Dio, che è giusto, lo premierà per il bene fatto. Non sarà un premio completo, ma, Io te lo dico, fra un fedele in colpa grave e un pagano senza colpa Dio guarda con meno rigore il pagano. E perché, se sapete d'esser tali, non venite al vero Dio? Come ti chiami?».
   «Fotinai».
   «Ebbene, rispondi a Me, Fotinai. Te ne duoli di non potere aspirare alla santità perché sei pagana, come tu dici, perché sei nelle nebbie di un antico errore, come dico Io?».
   «Sì, che me ne dolgo».
   «E allora perché non vivi almeno da virtuosa pagana?».
   «Signore!...».
   «Sì. Puoi negarlo? Va' a chiamare tuo marito e torna qua con lui».
   «Non ho marito...». La confusione della donna cresce.
   «Hai detto bene. Non hai marito. Hai avuto cinque uomini ed ora hai teco uno che non ti è marito. Era necessario questo? Anche la tua religione non consiglia l'impudicizia. Il Decalogo lo avete voi pure. Perché allora, Fotinai, tu vivi così? Non ti senti stanca di questa fatica di essere la carne di tanti e non l'onesta moglie di uno solo? Non ti fa paura la tua sera, quando ti troverai sola coi ricordi? Con i rimpianti? Con le paure? Si. Anche quelle. Paura di Dio e degli spettri. Dove sono le tue creature?».
   La donna abbassa del tutto il capo e non parla.
   «Non le hai sulla Terra. Ma le loro piccole anime, alle quali tu hai impedito di conoscere il giorno della luce, ti rimproverano. Sempre.
   Gioielli... belle vesti... casa ricca... nutrita mensa... Si. Ma vuoto, e lacrime, e miseria interiore. Sei una derelitta, Fotinai. E solo con un pentimento sincero, attraverso il perdono di Dio, e per conseguenza il perdono delle tue creature, puoi tornare ricca».
   «Signore, io vedo che Tu sei profeta. E ne ho vergogna...».
   «E del Padre che è nei Cieli non ne avevi vergogna quando facevi il male? Non piangere di avvilimento davanti all'Uomo... Vieni qui, Fotinai. Vicino a Me. Io ti parlerò di Dio. Forse non lo conoscevi bene. E per questo, certo per questo, tu hai tanto errato. Se avessi conosciuto bene il vero Dio non ti saresti avvilita così. Egli ti avrebbe parlato e sorretto...».
   «Signore, i nostri padri hanno adorato su questo monte. Voi dite che solo in Gerusalemme si deve adorare. Ma, Tu lo dici, Dio è uno solo. Aiutami a vedere dove e come devo fare...».
   «Donna, credi a Me. Fra poco viene l'ora in cui né sul monte di Samaria né in Gerusalemme sarà adorato il Padre. Voi adorate Colui che non conoscete. Noi adoriamo Colui che conosciamo, perché la salute viene dai giudei. Ti ricordo i Profeti. Ma viene l'ora, anzi ha già inizio, in cui i veri adoratori adoreranno il Padre in spirito e in verità, non più col rito antico ma col nuovo rito in cui non saranno sacrifici e ostie di animali consumati dal fuoco. Ma il sacrificio eterno dell'Ostia immacolata arsa dal Fuoco della Carità. Culto spirituale del Regno spirituale. E sarà compreso da coloro che sapranno adorare in spirito e in verità.
Iddio è Spirito. Quelli che lo adorano lo devono adorare spiritualmente».
   «Tu hai sante parole. Io so, perché anche noi qualche cosa sappiamo, che il Messia sta per venire, il Messia, Colui che si chiama anche "il Cristo". Quando sarà venuto ci insegnerà ogni cosa. Qui presso c'è anche quello che dicono il suo Precursore. E molti vanno a sentirlo. Ma è tanto severo!... Tu sei buono... e le povere anime non hanno paura di Te. Penso che il Cristo sarà buono. Lo dicono Re della pace. Starà molto a venire?».
   «Ti ho detto che il suo tempo è già presente».
   «Come lo sai? Sei forse suo discepolo? Il Precursore ha molti discepoli. Anche il Cristo li avrà».
   «Sono Io che ti parlo il Cristo Gesù».
   «Tu!... Oh!... ». La donna, che si era seduta presso Gesù, si alza e fa per fuggire.
   «Perché fuggi, donna?».
   «Perché ho orrore di mettere me presso a Te. Sei santo...».
   «Sono il Salvatore. Sono venuto qui ‒ non era necessario ‒ perché lo sapevo che la tua anima era stanca di essere errante. Ti sei nauseata del tuo cibo... Sono venuto a darti un cibo nuovo e che ti leverà nausea e stanchezza... Ecco i miei discepoli che tornano col mio pane. Ma già Io sono nutrito dall'avere dato a te le briciole iniziali della tua redenzione».
   I discepoli sbirciano, più o meno prudentemente, la donna, ma nessuno parla. Lei se ne va senza più pensare all'acqua e all'anfora. (3, 143)

Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)

Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28

Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)

Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz