Widziałem pastora
baptystę.
Potok
słów, wielkie uniesienie,
słowo
goni słowo, jedna myśl pnie się wyżej od drugiej.
Zauroczony
niby Jezusem, przez diabła był schwytany.
Niby
na wysokości, a zgubił spokój i ciszę.
Zjadał swoje myśli,
jasności w nich nie było.
Nie
zrozumiałem ni słowa.
Jakby
język obcy.
Ludziom
potrzebni są mówcy,
ale
z głosem ludzkim.
Kto
do prostego przemówić nie umie,
niech
nie przemawia w ogóle.
Niech
zamknie zuchwałą paszczę i cichości się nauczy.
Ten,
kto mówi do ludzi,
niech
nie patrzy na siebie.
Doskonały
mówca
w
sercu z Bogiem jest złączony,
a
oczami zagląda w dusze słuchaczy.
Z
mowy zapatrzonego w siebie głupca
nie
zrozumiałem ni słowa,
ni
zdania.
Jakby
język obcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz