piątek, 25 listopada 2011

Przystępność Jestem dla każdego

   W doczesności – na tym ziemskim padole – Jestem jest przystępny dla tych, co o Niego nie dbają. Tym, którzy Go nie szukają, daje się znaleźć (por. Iz 65,1). Mówi: Oto jestem, jestem! do narodu, który nie wzywa Jego imienia – do tych ludzi, którzy żyją bez wyobraźni i nie mają pojęcia. Codziennie wyciąga ręce do ludu buntowniczego, który postępuje drogą zła ze swoimi zachciankami. To lud, co Go pobudza do gniewu bez ustanku, i to bezczelnie, składając dary w gajach i paląc kadzidło na cegłach, przebywając w grobowcach i trawiąc noce w zakamarkach, jedząc wieprzowe mięso i nieczyste potrawy z sosem w swych misach (por. Iz 65,1-4).
   Kim są ci, co składają dary w gajach? To bywalcy wielkich targowisk tego świata i czciciele swoich marnych bożków – owoce swoich prac składają w podarku swoim własnym żądzom, swoim złudnym wyobrażeniom szczęścia.
   A kim są ci, co palą kadzidło na cegłach? Oni, co wszelkie nabyte dobroci poświęcają swym marnościom. Otrzymują skarby mądrości i cnót, ale nie robią z nich pożytku. Wszystko trwonią i kładą na martwym kamieniu zamiast udzielać się biednym i nędznym.
   Kim są ci, co w grobowcach przebywają? To zamknięci w swoich skostniałych poglądach. Na światło nie wychodzą, wybierają ciemności. Podobni do nich są ci, co noce trawią w zakamarkach. Za dnia ich nie widać, nocą wychodzą i się pokazują. Chodzą w swe kąty, gdzie gra muzyka i błyskają światła. Tam kryją się pod osłoną nocy, w dźwiękach i światłach, przystrojeni maskami.
   Kim są ci, co zjadają wieprze – nieczyste mięso? To żywiący się tym, co niedozwolone – pokarmami zdobytymi nieuczciwą pracą, pokarmami zdobytymi przez żądzę wybujałej wyobraźni, pokarmami szkodliwymi dla zdrowia i strawami
skażonymi. Przez swą wielką żądzę i wybujałą wyobraźnię oblewają swe strawy sosami, jakby po to, aby im dodać szlachetności i by jeszcze bardziej pobudzały żądze.
   Taki jest lud, który do Jestem mówi: Odejdź, nie przystępuj do mnie, bo uczyniłbym cię poświęconym – nie podchodź, bo jak przyjdziesz, to cię zjem (por. Iz 65,5). Z Jestem nawet strawę sobie czynią przez swój błędny nawyk. Oni są dymem w Jego nozdrzach, ogniem płonącym przez cały dzień. W wonnym i czystym powietrzu Jestem bałwochwalcy są smrodem i dymem. Oni ciągle gniewem Go zapalają, a ogień Jego nie gaśnie (por. Iz 65,5).
   Wszystkie te bezczelności Jestem ma zapisane (por. Iz 65,6). On wszystko widzi, w pamięci chowa. Nie spocznie dopóki im nie odpłaci za ich winy (długi) i za winy ich ojców, za wszystkie razem, za to, że palili kadzidło na górach i znieważali Jestem na pagórkach – wynosili się swą pychą aż pod obłoki i uprawiali nierząd na wysokich swych stanowiskach.
   Jestem wymierzy im należność za uczynki przedtem wyliczone (por. Iz 65,7). W świetle prawdy zobaczą ile warte były ich dzikie grabieże. A że Jestem wcześniej nie poznali, będą po swojemu wyliczali i kara ich będzie sroga. Sami miłosierdzia nie mieli, to też teraz ich nie spotka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz