niedziela, 13 listopada 2011

Wdzięczność za cierpienie

„Cierpienie jest skarbem największym na ziemi – oczyszcza duszę. W cierpieniu poznajemy, kto jest dla nas prawdziwym przyjacielem. Prawdziwą miłość mierzy się termometrem cierpień” (św. Faustyna, Dzienniczek: Miłosierdzie Boże w duszy mojej 342).

   „Jezu, dziękuję Ci za codzienne drobne krzyżyki, za przeciwności w moich zamiarach, za trud życia wspólnego, za złe tłumaczenie intencji, za poniżanie przez innych, za cierpkie się obchodzenie z nami, za posądzenia niewinne, za słabe zdrowie i wyczerpanie sił, za zaparcie się własnej woli, za wyniszczenie swego ja, za nieuznanie w niczym, za pokrzyżowanie wszystkich planów.
   Dziękuję Ci, Jezu, za cierpienia wewnętrzne, za oschłości ducha, za trwogi, lęki i niepewności, za ciemność i gęsty mrok wewnętrzny, za pokusy i różne doświadczenia, za udręki, które wypowiedzieć trudno, a zwłaszcza za te, w których nas nikt nie zrozumie, za godzinę śmierci, za ciężkość walki w niej, za całą jej gorycz.
   Dziękuję Ci, Jezu, któryś wpierw wypił ten kielich goryczy, nim mnie złagodzony podałeś. Oto przyłożyłam usta do tego kielicha woli Twojej świętej, niech mi się stanie według upodobań Twoich, niechaj się stanie ze mną to, co zakreśliła mądrość Twoja przed wiekami. Pragnę wysączyć kielich przeznaczeń aż do ostatniej kropelki, nie chcę badać ich przeznaczenia, w goryczy radość moja, w beznadziejności ufność moja. W Tobie Panie, wszystko dobre jest, co daje ojcowskie Twe serce; nie przenoszę pociech nad gorycze, ani goryczy nad pociechy, ale za wszystko dzięki Ci, Jezu. Rozkoszą moją jest wpatrywać się w Ciebie, Boże niepojęty. W tych tajemniczych istnieniach przebywa duch mój, tam czuję, że jestem u siebie. Znane mi dobrze mieszkanie oblubieńca mego. Czuję, że nie ma ani jednej kropli krwi we mnie, która by nie płonęła miłością ku Tobie.
   O Piękności niestworzona, kto Ciebie raz pozna, ten nic innego kochać nie może. Czuję otchłań swej duszy bezdenną i nic jej nie wyrówna – jedno Bóg sam. Czuję, że tonę w Nim jako jedno ziarenko piasku w bezdennym oceanie” (
Dzienniczek 343).

cierpienie jest prawdą
dotyka twojej skóry
gdy kochasz, cierpisz
gdy cierpisz, oczyszczasz się
gdy nie cierpisz, nie kochasz
tylko uciekasz

uciekać łatwo
kochać trudno

W słowach Faustyny jest radość z cierpienia. Ona się cieszy cierpieniem, ale nie stawia go wyżej od przyjemności i nie przywołuje, tylko dziękuje, za wszystko 
za łaski i niełaski. To piękna postawa cieszyć się wszystkim.

Prawdziwa miłość wymaga cierpienia.
Prawdziwa miłość to miłość cierpiącą.

Miłość cierpliwa jest. (1 Kor 13, 4)

Dojrzała dusza pragnie cierpienia. Ono jest dla niej jak upajające wino. Sącząc z niego, czuje że kocha, czuje że żyje, płonie.

Nawet przyjemna miłość cielesna
wiąże się z bólem i wysiłkiem.

Św. Faustyna, Miłośnica Cierpienia,
własne zabarwienie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz