sobota, 19 listopada 2011

Wieczne nieistnienie

   Z piekła nikt nie powraca, bo piekło jest stanem nieistnienia. Jeśli ktoś przez całe życie uczy się nie istnieć i później, w rozstrzygającej chwili, wybiera nieistnienie, ten staje się nieodwracalnie nieistniejącym. Bóg woła każdego do swego istnienia i chce, aby każdy był istniejącym, ale nikomu się nie narzuca i zawsze daje wolny wybór.
   W rozstrzygającej chwili – w sądzie ostatecznym – człowiek musi wybrać istnienie albo nieistnienie. Kto wybierze istnienie, stanie się istniejącym. Kto wybierze nieistnienie, stanie się nieistniejącym. To nie znaczy, że taki ktoś zniknie. Będzie trwał nadal, ale trwał w nieistnieniu – tym, co sobie wymyślił. Przez to, że stał się nieistniejącym, jest istniejącym nieistniejącym.
   Piekło też istnieje. Pan pozwolił, aby nawet nieistnienie miało swoje prawo bytu. Choć Pan nigdy tego nie chciał, to duch nierozumny to wymyślił. Pan powiedział: „Ja ci daję wszelką wolność. Czyń co ci się podoba, ale patrz, abyś żył w zgodzie ze mną, bo jestem Drogą, Prawdą i Życiem. Jeśli nie będziesz mi posłuszny, zgubisz się na swoich drogach, oślepniesz przez swe prawdy, zniszczysz siebie swoim życiem. Zamiast drogi będziesz miał pustkowie, zamiast prawdy – kłamstwo, a za życie – śmierć. Żyj ze mną, a będziesz żywy, bo ja jestem. Kocham Cię” Tak powiedział Pan. A człowiek uwiedziony głosem kłamstwa wybrał nieistnienie.
   Panu się zrobiło smutno, bo choć dał swe życie człowiekowi, to człowiek tym życiem wzgardził. Człowiek wyparł się miłości i uciekł od Boga. Nienawistny i niewdzięczny został opuszczony. Ale to on od Boga odszedł, a nie Bóg odszedł od niego. Bóg – Istnienie – pozostał przy nim i ścigał go swą miłością, okazując wszędzie miłosierdzie. On zaś biegał i odbiegał, aż wybrał nieistnienie. Pan był zawsze przy nim i mówił mu: „Bądź”, ale on odwracał się od Pana i Mu mówił: „Nie wiesz, co to znaczy być. Ja to wiem i nie będę ciebie słuchał”. Tak to mówił, a nie wiedział, że tak nie może być. Bo bez bycia być nic nie może i kto sam chce być, ten przestaje być. Bo nic samo z siebie być nie może, prócz Tego, co już Jest.
   Trwał więc człowiek w swoim byciu, a Pan go ścigał swą miłością i sprawdzał czy chce być. Pan mówił: „Wróć do mnie. Pokażę Ci jak żyć”. Człowiek nie chciał i uciekał, wolał po swojemu żyć. Pan, Wiecznie Zakochany, uganiał się za swoją oblubienicą – człowiekiem. Mówił sobie: „Może teraz mnie zechce?” Dawał znaki – mrugnął okiem, przyniósł kwiatki, zaśpiewał piosenkę. Ale człowiek nie chciał słuchać i przegapił miłość. Tak więc Bóg go pozostawił i pomyślał: „Może przyjdzie do mnie, jak zobaczy, że mnie nie ma?” Bóg z miłości dał mu wolność, bo go bardzo kochał. Ale człowiek coraz bardziej się oddalał i w swej wolności wybrał śmierć – bycie poza byciem. Bóg posyłał mu wciąż znaki, ale on je lekceważył.
   W końcu, kiedy wszystko już zawiodło, kiedy wyczerpały się już wszystkie sposoby okazywania miłości, Bóg pozostawił człowieka w samotności i powiedział: „Niech więc będzie tak, jak chcesz; idź tam, gdzie wybrałeś. Ale pozwól, że zapytam Cię raz jeszcze i już więcej pytał nie będę: Czy przyszedłbyś do mnie jeszcze kiedyś?” W tej rozstrzygającej chwili człowiek odpowiedział „nie chcę” i wpadł w nieistnienie wieczne. Gdyby wypowiedział tylko jedno „chcę”, do istnienia by powrócił. Mógłby nawet powiedzieć „chcę, będę Cię czasami odwiedzał” albo „chcę, ale nie mogę teraz przyjść. Będę o Tobie pamiętał, będziesz w moich myślach”, już tym samym uchroniłby się od nieistnienia i wszedł na drogę istnienia, gdzie przez wspólnotę z istnieniem stawałby się na nowo istniejącym.
   A tak rozumiej przypowieść: nieistnienie to piekło, powrót do istnienia to czyściec, bycie z istnieniem to niebo, a samo istnienie to Bóg. A istnienie rozumiej tutaj nie jako zwykłe trwanie, ale jako życie. Właściwsze imię dla tego istnienia to życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz