piątek, 11 listopada 2011

Żywy język

   Słowa muszą być żywe i takie, żeby miały oddźwięk na duszę. Trzeba dobierać słów takich, które są pospolite w użyciu, a zarazem głębokie w znaczeniu. Wystarczy popatrzyć na słownictwo naszego Kościoła, aby zauważyć, że jest tam wiele słów, które straciły na znaczeniu i są martwe. Nawet takie wyrazy jak miłosierdzie albo łaska nie są pospolite w użyciu i często nie wywierają właściwego oddźwięku, jeśli używa się ich w otoczeniu niewierzących to znaczy ludzi nie należących do Kościoła. Słowa są wielkim nośnikiem. Muszą trafiać w serce.
   Sprawy ducha należy wyrażać językiem aktualnie używanym. Ale czasami to jest niemożliwe i trzeba też sięgać po stare słowa albo jakieś inne, wyjątkowe. Zdarza się też, że na niektóre słowa narosły różne mylne skojarzenia, tak jak w przypadku miłosierdzia albo łaski. Wtedy są dwa rozwiązania: albo poszukać innego słowa na zastępstwo – takiego, które oddawałoby to samo znaczenie – albo odnowić znaczenie starego przez oczyszczenie słów, tzn. wyjaśnianie i używanie ich w poprawny sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz