Nie każda wada jest
zawiniona
XV–42. Skoro więc
ganiąc wady głosimy piękno i godność samych nawet wadliwych
natur, o ileż większą chwałę powinien odbierać Bóg, stwórca
wszystkich natur, nawet z powodu ich wad. Wszak od Niego otrzymały
to, że są naturami. W takim stopniu są wadliwe, w jakim oddalają
się od boskiego wzoru, według którego zostały stworzone. Nagany
zaś o tyle mają słuszność, o ile ten, kto gani, widzi wzór,
według którego powstały natury, i gani w nich to, czego nie widzi
we wzorze.1
A jeżeli sam wzór, według którego wszystko zostało stworzone, to
jest najwyższa i niezmienna mądrość Boża, jest prawdziwym i
najwyższym bytem – a tak jest naprawdę – spójrz, dokąd zdąża
to, co się od niej oddala. A jednak to oddalenie2
nie byłoby godne nagany, gdyby nie było dobrowolne. Proszę cię,
zastanów się, czy masz rację ganiąc to, co jest takie, jakie
powinno być. Nie sądzę. Ale na pewno słusznie ganisz to, co nie
jest takie, jakie być powinno. Otóż nikt nie jest winien tego,
czego nie otrzymał. A ten, kto jest winien, czy nie jest winien
temu, od kogo otrzymał rzecz, którą ma zwrócić? Przecież i to,
co zwracamy na ręce prawnych pełnomocników, wróci do tego, kto im
dał pełnomocnictwo, i to, co zwracamy prawnym spadkobiercom
wierzycieli, zwracamy faktycznie samym wierzycielom, po których
spadkobiercy prawnie dziedziczą. W przeciwnym razie należałoby to
nazwać prawnym ustąpieniem albo darem albo czymś podobnym, a nie
zwrotem. Nie ma więc sensu mówić, że byty doczesne nie powinny
ginąć.3
Przecież zajmują one takie miejsce w porządku ogólnym, że gdyby
nie ginęły, przyszłość nie mogłaby następować po przeszłości
i całe piękno świata doczesnego nie mogłoby się rozwinąć. Czas
ich trwania jest proporcjonalny do otrzymanych sił żywotnych i w
jakiej mierze posiadają istnienie, w takiej zwracają je temu,
któremu są winne. Kto ubolewa nad tym, że giną, ten powinien zwrócić
uwagę na swoją własną mowę, tę samą, w której wyraża swe
skargi. Czy uważa, że jest słuszna i podyktowana przez
roztropność? Dajmy na to, że ktoś ma jeden ulubiony dźwięk i
nie chce, żeby on ustał i dał miejsce innym dźwiękom; a przecież
cała mowa jest spleciona z kolejno ustępujących i następujących
dźwięków. Taki człowiek z pewnością będzie miał opinię
jakiegoś osobliwego maniaka.
43. Nikt więc nie ma
racji, gdy krytykuje proces zaniku w tych stworzeniach, które giną
dlatego, że nie dano im istnieć tak długo, żeby w czasie ich
istnienia wszystko mogło dojść do skutku. Bo skoro jakaś istota
nie była w stanie wyjść poza to, co otrzymała, nikt nie może
powiedzieć, że powinna była nadal istnieć.
Przejdźmy do stworzeń
rozumnych, które wnoszą harmonijne wykończenie w piękno
wszechświata bez względu na to, czy są grzeszne, czy niewinne.
Tutaj możemy przypuścić trzy możliwości: albo stworzenia rozumne
nie mają w ogóle grzechów, albo ich grzechów nie trzeba ganić.
Oba twierdzenia są w najwyższym stopniu niedorzeczne. W pierwszym
wypadku grzeszy przynajmniej ten, kto potępia jako grzech to, co nie
jest grzechem.4
W drugim wypadku dojdzie do tego, że zaczniemy chwalić także złe
czyny (wprowadzi to zamieszanie w nasze myśli i podkopie całe
życie) albo będziemy ganić czyn spełniony tak, jak należy, a
będzie to wprost odrażająca głupota, czy – mówiąc delikatniej
– godne pożałowania omamienie. W trzecim wypadku – skoro zdrowy
rozum zmusza, żeby ganić grzechy, i wszystko, co ganimy
sprawiedliwie, ganimy dlatego, że nie jest takie, jakie powinno być
– zastanów się, co winna jest grzeszna natura; przekonasz się,
że winna jest dobrze czynić. Poszukaj dalej, komu jest to winna –
zobaczysz Boga. On dał jej możność czynienia dobrze, gdy chce, i
On także przeznaczył jej nieszczęście, jeżeli zaniedba dobro, a
szczęście, jeżeli je spełni.
44. Ponieważ prawa
wszechmocnego Stwórcy panują nad wszystkim, dusza nie ma innego
wyjścia, jak zwrócić swoją należność. Zwraca albo w ten
sposób, że robi dobry użytek z otrzymanych darów, albo traci to, z czego nie chciała
dobrze korzystać. I tak odda przez cierpienie i nieszczęście to,
czego nie chce zwrócić przez pełnienie sprawiedliwości. W obu
wypadkach pobrzmiewa to słowo: należność. Tę samą myśl możemy
przecież wyrazić jeszcze następująco: Jeżeli dusza nie zwraca
należności przez spełnianie tego, co należy spełnić, zwróci
ją, cierpiąc to, co należy wycierpieć. A te dwie okoliczności
zachodzą jednocześnie, tak że dusza nie spełniając tego, co
powinna, w tym samym czasie cierpi to, co powinna. Dzieje się tak w
tym celu, żeby piękno wszechświata nie uległo zeszpeceniu nawet
przez jedną chwilę z tego powodu, że kara nie przywróciła w
duszy równowagi zachwianej przez grzech. Ale to, co teraz odbiera
karę w zupełnym ukryciu, zostanie zachowane do przyszłego sądu,
aby stało się jawne i żeby w ten sposób doprowadziło do szczytu
poczucie nieszczęścia w duszy grzesznika. Przecież kto nie czuwa,
ten śpi. Tak samo kto nie czyni tego, co powinien czynić, bez
przerwy cierpi to, co powinien cierpieć, ponieważ szczęście,
jakie daje sprawiedliwość, jest tak wielkie, że oddalenie od niej
prowadzi wprost do nieszczęścia. A więc we wszystkich wypadkach,
gdy zaczyna ubywać jakiegoś bytu, działa któraś z tych dwóch
przyczyn. Albo bytom niszczejącym nie przeznaczono dłuższego
istnienia i nie ma w tym ich winy (podobnie, gdy istnieją, nie
ponoszą winy za to, że nie otrzymały istnienia w wyższym stopniu,
niż mają), albo nie chcą być tym, czym dano im być, gdyby
zechciały. A ponieważ takie przeznaczenie jest dobrem, ponoszą
winę, jeżeli go nie chcą.
1 Wzorem
tym są idee Boże; por. wyżej 3, 13, przyp. 1.
2 W
oryg. defectus – ubytek, zepsucie, wada,
polegająca właśnie na oddaleniu się od Bytu Najwyższego.
3 W
oryg. deficere – doznawać ubytku, słabnąć, psuć się
aż do zupełnego rozkładu i zaniku.
4 Myśl
dość zawiła. Chodzi, zdaje się, o Boga, który potępia grzechy
i karze grzeszników. Gdyby stworzenia rozumne naprawdę nie
grzeszyły, kara za ich rzekome grzechy byłaby grzechem.
Z dzieła św. Augustyna (w trzech księgach).
Przekład: Anna Trombala.
Zamieszczono za zgodą SIW Znak sp. z o.o.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz