CZĘŚĆ
DRUGA
O
nabyciu zamiłowania do pracy katechetycznej.
14 Może pragniesz jakiego wzoru, jak należy wykładać, abym Ci na
przykładzie pokazał sposób przeprowadzania tego, w czem daję Ci
wskazówki. I uczynię to, o ile zdołam za Bożą pomocą, ale
najpierw jestem obowiązany powiedzieć, com obiecał o nabyciu owej
radosnej ochoty.
Już
bowiem co do samych wskazówek o rozwinięciu mowy przy
katechizowaniu kogoś, kto w tym celu przybywa, aby zostać
chrześcijaninem, to ile dosyć się zdało, według przyrzeczenia,
uskuteczniłem. Nie jest winą, że sam uczynię w tem piśmie to, na
co wskazuję, że powinno być dopełnione. Jeśli tedy i takie
przykłady podam, to nadmiarem będzie. Jakże zaś mogę stać się
sprawcą nadmiaru, zanim wypełnię miarę powinności?
Bo
też słyszę, że na nic tak bardzo się nie użalasz, tylko, że
mowa twoja wydaje Ci się słaba i nieudolna, gdy kogo chcesz
nakarmić chrześcijańskim imieniem. A wiem, [s.
22>] że to pochodzi nie z braku wymowy ani treści
do mówienia, bo znam twoje w tym względzie przygotowanie i naukę,
lecz z doznawanego w sercu niesmaku, jużto z tej wspomnianej
przyczyny, że bardziej cieszy nas i zatrzymuje to, co wśród ciszy
przed oczyma duszy widzimy i stamtąd nie chcemy dać się odwołać
do zgiełku słów bardzo niedorównujących widzeniu, jużto
dlatego, ponieważ dobra mowa sprawia zadowolenie. Przecież chętniej
wolimy słuchać lub czytać, co pięknie powiedziano i co bez naszej
troski i starania otrzymujemy, niż, mówiąc do innych, szybko
dobierać wyrazów z tą niepewnością, czy przyjdą odpowiednie do
wyrażenia myśli lub czy będą z pożytkiem przyjęte; a zresztą
prawdy, które nieumiejętnym podajemy, są nam bardzo dobrze znane i
dla naszego postępu niekonieczne. To też ogarnia nas opieszałość
przy bardzo częstem do nich powracaniu, i umysł już wybredny do
nich tak powszednich i jakby dziecinnych bez rozkoszy przystępuje.
Osłabienie
zapału u mówcy powoduje także słuchacz nieruchomy, bo albo go nie
wzrusza uczucie, albo żadnym ruchem ciała nie okazuje, że rozumie
lub że się mu podoba, co mówimy, a na takim znaku zależy nam nie
przeto, by przystało pożądać nam ludzkiego uznania, lecz że to,
w czem posługujemy, Boskie jest, tudzież, że im bardziej miłujemy
naszych uczniów, tedy tem bardziej pragniemy, aby się podobało to,
co im podajemy dla ich zbawienia. A jeśli się to nie wiedzie,
smutniejemy i w biegu samym słabniemy i załamujemy się, jakobyśmy
napróżno trud ponosili.
Niekiedy
znowu, gdy odrywamy się od jakiegoś umiłowanego zajęcia,
sprawiającego nam przyjemność, albo uważanego za bardziej
konieczne, a jesteśmy zmuszeni rozkazem tego, którego nie chcemy
obrazić, albo innych nieuniknionem naleganiem, by nauczać kogoś
katechizmu, już wtedy zmieszani przystępujemy do dzieła,
wymagającego wielkiego spokoju, i ubolewamy, że nie pozwalają nam
ani trzymać się [s. 23>]
w czynnościach porządku, jakiego my chcemy, ani też podołać
wszystkiemu nie możemy. I otóż tak mowa pochodząca z zasmucenia,
jest mniej miła, bo skąpiej wypływa z oschłej żałości.
Niekiedy
również wskutek jakiegoś gorszącego wypadku żal piersi obsiada,
i wtedy nam ktoś mówi: „Pójdź, poucz owego – chce być
chrześcijaninem”. Tak mówią, nieświadomi tego, co wrze wewnątrz
nas zamknięte. Jeśli zaś nie należy wyjawić im naszego
wzburzenia, podejmujemy się niechętnie, czego sobie życzą. I w
istocie słaba i niepociągająca będzie ta mowa, przepuszczana
przez wrzącą i dymiącą tętnicę serca. Wśród tylu więc
przyczyn, jeśli którakolwiek z nich zachmurzy pogodę naszego
umysłu, u Boga należy szukać środków zaradczych, by niemi
odprężyć owo napięcie i byśmy w zapale ducha radowali się i
doznawali szczęścia w spokoju przy spełnianiu dobrego dzieła.
„Albowiem chętnego dawcę Bóg miłuje”.1
15 Jeśli bowiem ta nas zasmuca przyczyna, że słuchacz nie pojmuje
wypowiedzenia się naszego rozumu, z którego szczytów my jakoby
zstępując, zniżamy się i jesteśmy zmuszeni zatrzymać się na
tej daleko niżej stojącej powolności i ociężałości zgłosek i
jesteśmy zatroskani o to, w jaki sposób w długich i poplątanych
wywodach wypłynie z ust ciała to, co umysł nasz błyskawicznie i
czerpie i pije, a ponieważ wypływa to bardzo niepodobne, czujemy
niechęć do mówienia, a ochotę do milczenia – tedy pomyślmy, co
dla nas uczynił Ten, który pokazał nam przykład, abyśmy
naśladowali tropy Jego.2
Jakkolwiek bowiem bardzo mógłby się [s.
24>] różnić głos nasz od żywości umysłu
naszego, to jednak daleko bardziej różni się śmiertelność ciała
od zrównania się z Bogiem. A przecież w Jego „będąc
postaci, wyniszczył samego siebie, przyjąwszy postać sługi... aż
do śmierci krzyżowej”.3
A to z jakiejże przyczyny, jak tylko dlatego, ponieważ stał się
mdłym mdły, aby mdłych pozyskał?4
Posłuchaj również Jego naśladowcy, mówiącego w innem miejscu
tak: „Bo choć od siebie odchodzimy, Bogu; choć przy baczeniu
jesteśmy, wam. Albowiem miłość Chrystusowa przyciska nas,
uważających to, że jeden za wszystkich umarł”.5
Jakżeby bowiem był gotów wydać się za ich dusze, gdyby się
ociągał z nachyleniem się do ich uszu. I stądto stał się
malutkim w pośrodku nas, jakoby matka ogrzewająca syny swoje.6
Czy
to bowiem sprawia przyjemność, jeśli cię miłość nie wezwie,
zdrobniałe i nieudolne wyrazy szczebiotać? A jednak ludzie życzą
sobie mieć niemowlęta, dla którychby to czynili – i milej jest
matce podrobionemi dawkami karmić maleńkiego syna, niż samej sobie
do ust podawać i połykać większe. Niechże więc nie ulatuje z
piersi wspomnienie o kokoszy owej, która lichemi pióry potomstwo
delikatne okrywa i świergotliwe kurczęta głosem kwokającym
wzywa.7
A jeśli które schlebiających jej skrzydeł odbieżało, wnet staje
się łupem ptaków drapieżnych. Jeśli bowiem rozum pieści się
pojęciami w swych najczystszych tajnikach, niechże też pieści się
i tem zrozumieniem, że miłość – im bardziej z obowiązku
schodzi na doliny, tem z większą siłą powraca w swe głębiny, bo
ma to dobre świadectwo sumienia, że niczego nie [s.
25>] szuka u tych, do których się zniżyła,
oprócz zbawienia ich wiekuistego.8
X. Otóż o nabyciu owej radosnej ochoty. Sześć przyczyn wywołujących niechęć u tego, który naucza katechizmu. Lekarstwo przeciw pierwszej przyczynie zniechęcenia.
1 2 Kor 9,7.
2 1 P 2,21.
3 Flp 2,6nn.
4 1 Kor 9,22.
5 2 Kor 5,13n.
6 1 Tes 2,7.
7 Mt 23,37.
8 Podobne wskazania zawiera t. zw. Katechizm Trydencki, (Praefat. nr. 18): „Nie powinno nikogo w pracy nad nauczaniem powstrzymywać to, że niekiedy okazuje się konieczność podawać słuchaczowi takie wskazania, które wydają się mniejszej wagi i zbyt proste, a które przy przeprowadzaniu ich sprawiają trud nauczycielom, przyzwyczajonym do szukania spokoju w rozważaniach o prawdach wzniosłych. Albowiem jeśli sama Mądrość wiecznego Ojca na ziemię zstąpiła w tym celu, aby w niskości ciała naszego podać nam przykazania życia niebiańskiego – wobec tego kogóż nie nakłoni miłość Chrystusowa, aby się stać maluczkim wpośród braci swoich i żeby jako karmicielka, ogrzewająca syny swoje, tak usilnie pragnąć zbawienia bliźnich, tudzież – by według świadectwa Apostoła, chcieć im dać nie tylko Ewangelję Bożą, lecz nawet duszę swoją”. (1 Tes 2,7-8)
Z
dzieła św. Augustyna: De
Catechizandis redibus
Przekład:
ks. Władysław Budzik
Wydanie:
Jan Jachowski, Poznań 1929
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz