poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Początkowe nauczanie katechizmu: Część druga (10)

CZĘŚĆ DRUGA

O nabyciu zamiłowania do pracy katechetycznej.

X.

14   Może pragniesz jakiego wzoru, jak należy wykładać, abym Ci na przykładzie pokazał sposób przeprowadzania tego, w czem daję Ci wskazówki. I uczynię to, o ile zdołam za Bożą pomocą, ale najpierw jestem obowiązany powiedzieć, com obiecał o nabyciu owej radosnej ochoty.
   Już bowiem co do samych wskazówek o rozwinięciu mowy przy katechizowaniu kogoś, kto w tym celu przybywa, aby zostać chrześcijaninem, to ile dosyć się zdało, według przyrzeczenia, uskuteczniłem. Nie jest winą, że sam uczynię w tem piśmie to, na co wskazuję, że powinno być dopełnione. Jeśli tedy i takie przykłady podam, to nadmiarem będzie. Jakże zaś mogę stać się sprawcą nadmiaru, zanim wypełnię miarę powinności?
   Bo też słyszę, że na nic tak bardzo się nie użalasz, tylko, że mowa twoja wydaje Ci się słaba i nieudolna, gdy kogo chcesz nakarmić chrześcijańskim imieniem. A wiem, [s. 22>] że to pochodzi nie z braku wymowy ani treści do mówienia, bo znam twoje w tym względzie przygotowanie i naukę, lecz z doznawanego w sercu niesmaku, jużto z tej wspomnianej przyczyny, że bardziej cieszy nas i zatrzymuje to, co wśród ciszy przed oczyma duszy widzimy i stamtąd nie chcemy dać się odwołać do zgiełku słów bardzo niedorównujących widzeniu, jużto dlatego, ponieważ dobra mowa sprawia zadowolenie. Przecież chętniej wolimy słuchać lub czytać, co pięknie powiedziano i co bez naszej troski i starania otrzymujemy, niż, mówiąc do innych, szybko dobierać wyrazów z tą niepewnością, czy przyjdą odpowiednie do wyrażenia myśli lub czy będą z pożytkiem przyjęte; a zresztą prawdy, które nieumiejętnym podajemy, są nam bardzo dobrze znane i dla naszego postępu niekonieczne. To też ogarnia nas opieszałość przy bardzo częstem do nich powracaniu, i umysł już wybredny do nich tak powszednich i jakby dziecinnych bez rozkoszy przystępuje.
   Osłabienie zapału u mówcy powoduje także słuchacz nieruchomy, bo albo go nie wzrusza uczucie, albo żadnym ruchem ciała nie okazuje, że rozumie lub że się mu podoba, co mówimy, a na takim znaku zależy nam nie przeto, by przystało pożądać nam ludzkiego uznania, lecz że to, w czem posługujemy, Boskie jest, tudzież, że im bardziej miłujemy naszych uczniów, tedy tem bardziej pragniemy, aby się podobało to, co im podajemy dla ich zbawienia. A jeśli się to nie wiedzie, smutniejemy i w biegu samym słabniemy i załamujemy się, jakobyśmy napróżno trud ponosili.
   Niekiedy znowu, gdy odrywamy się od jakiegoś umiłowanego zajęcia, sprawiającego nam przyjemność, albo uważanego za bardziej konieczne, a jesteśmy zmuszeni rozkazem tego, którego nie chcemy obrazić, albo innych nieuniknionem naleganiem, by nauczać kogoś katechizmu, już wtedy zmieszani przystępujemy do dzieła, wymagającego wielkiego spokoju, i ubolewamy, że nie pozwalają nam ani trzymać się [s. 23>] w czynnościach porządku, jakiego my chcemy, ani też podołać wszystkiemu nie możemy. I otóż tak mowa pochodząca z zasmucenia, jest mniej miła, bo skąpiej wypływa z oschłej żałości.
   Niekiedy również wskutek jakiegoś gorszącego wypadku żal piersi obsiada, i wtedy nam ktoś mówi: „Pójdź, poucz owego – chce być chrześcijaninem”. Tak mówią, nieświadomi tego, co wrze wewnątrz nas zamknięte. Jeśli zaś nie należy wyjawić im naszego wzburzenia, podejmujemy się niechętnie, czego sobie życzą. I w istocie słaba i niepociągająca będzie ta mowa, przepuszczana przez wrzącą i dymiącą tętnicę serca. Wśród tylu więc przyczyn, jeśli którakolwiek z nich zachmurzy pogodę naszego umysłu, u Boga należy szukać środków zaradczych, by niemi odprężyć owo napięcie i byśmy w zapale ducha radowali się i doznawali szczęścia w spokoju przy spełnianiu dobrego dzieła. „Albowiem chętnego dawcę Bóg miłuje”.1
15   Jeśli bowiem ta nas zasmuca przyczyna, że słuchacz nie pojmuje wypowiedzenia się naszego rozumu, z którego szczytów my jakoby zstępując, zniżamy się i jesteśmy zmuszeni zatrzymać się na tej daleko niżej stojącej powolności i ociężałości zgłosek i jesteśmy zatroskani o to, w jaki sposób w długich i poplątanych wywodach wypłynie z ust ciała to, co umysł nasz błyskawicznie i czerpie i pije, a ponieważ wypływa to bardzo niepodobne, czujemy niechęć do mówienia, a ochotę do milczenia – tedy pomyślmy, co dla nas uczynił Ten, który pokazał nam przykład, abyśmy naśladowali tropy Jego.2 Jakkolwiek bowiem bardzo mógłby się [s. 24>] różnić głos nasz od żywości umysłu naszego, to jednak daleko bardziej różni się śmiertelność ciała od zrównania się z Bogiem. A przecież w Jego „będąc postaci, wyniszczył samego siebie, przyjąwszy postać sługi... aż do śmierci krzyżowej”.3 A to z jakiejże przyczyny, jak tylko dlatego, ponieważ stał się mdłym mdły, aby mdłych pozyskał?4 Posłuchaj również Jego naśladowcy, mówiącego w innem miejscu tak: „Bo choć od siebie odchodzimy, Bogu; choć przy baczeniu jesteśmy, wam. Albowiem miłość Chrystusowa przyciska nas, uważających to, że jeden za wszystkich umarł”.5 Jakżeby bowiem był gotów wydać się za ich dusze, gdyby się ociągał z nachyleniem się do ich uszu. I stądto stał się malutkim w pośrodku nas, jakoby matka ogrzewająca syny swoje.6
   Czy to bowiem sprawia przyjemność, jeśli cię miłość nie wezwie, zdrobniałe i nieudolne wyrazy szczebiotać? A jednak ludzie życzą sobie mieć niemowlęta, dla którychby to czynili – i milej jest matce podrobionemi dawkami karmić maleńkiego syna, niż samej sobie do ust podawać i połykać większe. Niechże więc nie ulatuje z piersi wspomnienie o kokoszy owej, która lichemi pióry potomstwo delikatne okrywa i świergotliwe kurczęta głosem kwokającym wzywa.7 A jeśli które schlebiających jej skrzydeł odbieżało, wnet staje się łupem ptaków drapieżnych. Jeśli bowiem rozum pieści się pojęciami w swych najczystszych tajnikach, niechże też pieści się i tem zrozumieniem, że miłość – im bardziej z obowiązku schodzi na doliny, tem z większą siłą powraca w swe głębiny, bo ma to dobre świadectwo sumienia, że niczego nie [s. 25>] szuka u tych, do których się zniżyła, oprócz zbawienia ich wiekuistego.8

X. Otóż o nabyciu owej radosnej ochoty. Sześć przyczyn wywołujących niechęć u tego, który naucza katechizmu. Lekarstwo przeciw pierwszej przyczynie zniechęcenia.
1  2 Kor 9,7.
2  1 P 2,21.
3  Flp 2,6nn.
4  1 Kor 9,22.
5  2 Kor 5,13n.
6  1 Tes 2,7.
7  Mt 23,37.
8  Podobne wskazania zawiera t. zw. Katechizm Trydencki, (Praefat. nr. 18): „Nie powinno nikogo w pracy nad nauczaniem powstrzymywać to, że niekiedy okazuje się konieczność podawać słuchaczowi takie wskazania, które wydają się mniejszej wagi i zbyt proste, a które przy przeprowadzaniu ich sprawiają trud nauczycielom, przyzwyczajonym do szukania spokoju w rozważaniach o prawdach wzniosłych. Albowiem jeśli sama Mądrość wiecznego Ojca na ziemię zstąpiła w tym celu, aby w niskości ciała naszego podać nam przykazania życia niebiańskiego – wobec tego kogóż nie nakłoni miłość Chrystusowa, aby się stać maluczkim wpośród braci swoich i żeby jako karmicielka, ogrzewająca syny swoje, tak usilnie pragnąć zbawienia bliźnich, tudzież – by według świadectwa Apostoła, chcieć im dać nie tylko Ewangelję Bożą, lecz nawet duszę swoją”. (1 Tes 2,7-8)

Z dzieła św. Augustyna: De Catechizandis redibus
Przekład: ks. Władysław Budzik
Wydanie: Jan Jachowski, Poznań 1929

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz