Mówię,
i dźwięk głośny rozbrzmiewa,
milknę,
i nie słyszę niczego.
Ale
cóż to? W ciszy jakby szept.
Skąd
przychodzi? Zbadać nie mogę.
Słowa
nie byłoby żadnego
bez
milczenia wiecznie trwałego,
a jak
długo bym w milczeniu trwał,
słowa
nigdy bym nie odegnał.
I to
jest światłość ta najwyższa,
co
początku nie ma i końca.
Gdzież
ją znaleźć? Tam gdzie milczenie
i
gdzie słowo razem w objęciach.
Ale na
daremno jej szukać,
gdy
bez szukania się pojawia.
A więc
spocznijmy, odpocznijmy,
dajmy
temu powstać w zabawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz