3.
Decubitus sequitur tandem1 Chory
bierze swoje łoże
Przypisujemy jedną tylko wyższość i zaletę ciału Człowieka, ponad innymi ruchliwymi stworzeniami, że nie jest on jak inni, pełzający, ale o pionowej, wyprostowanej postaci, zwyczajnie zbudowany i uposażony do oglądania Nieba. W rzeczy samej jest to wdzięczna postać i wynagradza tej duszy, która ją nadaje, wznosząc ową duszę o wiele stóp wyżej, do nieba. Inne stworzenia patrzą na ziemię; a dla Człowieka nawet to nie jest niewłaściwym przedmiotem, nie niewłaściwym oglądem; bo musi tam dojść; ale ponieważ Człowiek nie ma tam zostać, tak jak inne stworzenia, Człowiek w swej zwyczajnej postaci, jest unoszony do oglądania tego miejsca, które jest jego domem, Niebem. Jest to uprawnienie Człowieka; ale jaki posiada w tej godności stan? Gorączka może go zepchnąć w dół, gorączka może go złożyć; gorączka może doprowadzić tę głowę, która wczoraj nosiła koronę ze złota, pięć stóp od korony chwały, dzisiaj tak nisko, jak jego własna stopa. Kiedy Bóg przyszedł, by tchnąć w Człowieka tchnienie życia, zastał go plackiem na ziemi; kiedy przychodzi, aby znów wyciągnąć z niego to tchnienie, przygotowuje go do tego, kładąc go plackiem na jego łożu. Mało które więzienie tak ciasne, ażeby nie zezwalało więźniowi na dwa, czy trzy kroki. Anachoreci, którzy zagradzali się w dziuplastych drzewach i zamurowywali się w dziuplastych ścianach; ten przewrotny człowiek, który zagnieździł się w beczce, wszyscy mogli stać, czy siedzieć, i cieszyć się pewną zmianą postawy. Łoże chorego, to grób; i wszystko, co cierpiący tam mówi, to tylko odmiany jego własnego Epitafium. Łoże każdej nocy to Rodzaj grobu: Nocą mówimy swym sługom o której godzinie wstaniemy; tutaj nie możemy samym sobie powiedzieć którego dnia, którego tygodnia, którego miesiąca. Tutaj głowa kładzie się tak nisko, jak stopa; Głowa ludzi, tak nisko, jak tych, po których owe stopy stąpały; A ta ręka, co podpisywała obłaskawienia, jest zbyt słaba, by błagać o siebie, ażeby móc to mieć na podniesienie tej ręki: Dziwne okowy na stopy, dziwne Pęta na ręce, gdy stopy i ręce uwiązane są o tyle mocniej, o ile bardziej poluzowane są sznury; O tyle mniej zdolne spełniać swoje Zadania, o ile bardziej luźne są Ścięgna i Więzadła. W Grobie mogę przemawiać przez kamienie, głosem mych przyjaciół i barwami tych słów, którymi ich miłość pozwolić może na mą pamięć; Tutaj jestem moim własnym Duchem i raczej przerażam patrzących na mnie, aniżeli ich pouczam; wyobrażają sobie teraz o mnie najgorsze i jeszcze najgorszego się obawiają; mają mnie teraz za umarłego, a jeszcze się zastanawiają jak się mam, kiedy budzą się o północy, i pytają jak się mam jutro. Żałosna i nieludzka (chociaż wspólna wszystkim) postawa, w której muszę podejmować moje leżenie w grobie, sztywno leżąc, a nie podejmować mojego Zmartwychwstania, bardziej powstając.
3.
Rozważanie.
Przypisujemy jedną tylko wyższość i zaletę ciału Człowieka, ponad innymi ruchliwymi stworzeniami, że nie jest on jak inni, pełzający, ale o pionowej, wyprostowanej postaci, zwyczajnie zbudowany i uposażony do oglądania Nieba. W rzeczy samej jest to wdzięczna postać i wynagradza tej duszy, która ją nadaje, wznosząc ową duszę o wiele stóp wyżej, do nieba. Inne stworzenia patrzą na ziemię; a dla Człowieka nawet to nie jest niewłaściwym przedmiotem, nie niewłaściwym oglądem; bo musi tam dojść; ale ponieważ Człowiek nie ma tam zostać, tak jak inne stworzenia, Człowiek w swej zwyczajnej postaci, jest unoszony do oglądania tego miejsca, które jest jego domem, Niebem. Jest to uprawnienie Człowieka; ale jaki posiada w tej godności stan? Gorączka może go zepchnąć w dół, gorączka może go złożyć; gorączka może doprowadzić tę głowę, która wczoraj nosiła koronę ze złota, pięć stóp od korony chwały, dzisiaj tak nisko, jak jego własna stopa. Kiedy Bóg przyszedł, by tchnąć w Człowieka tchnienie życia, zastał go plackiem na ziemi; kiedy przychodzi, aby znów wyciągnąć z niego to tchnienie, przygotowuje go do tego, kładąc go plackiem na jego łożu. Mało które więzienie tak ciasne, ażeby nie zezwalało więźniowi na dwa, czy trzy kroki. Anachoreci, którzy zagradzali się w dziuplastych drzewach i zamurowywali się w dziuplastych ścianach; ten przewrotny człowiek, który zagnieździł się w beczce, wszyscy mogli stać, czy siedzieć, i cieszyć się pewną zmianą postawy. Łoże chorego, to grób; i wszystko, co cierpiący tam mówi, to tylko odmiany jego własnego Epitafium. Łoże każdej nocy to Rodzaj grobu: Nocą mówimy swym sługom o której godzinie wstaniemy; tutaj nie możemy samym sobie powiedzieć którego dnia, którego tygodnia, którego miesiąca. Tutaj głowa kładzie się tak nisko, jak stopa; Głowa ludzi, tak nisko, jak tych, po których owe stopy stąpały; A ta ręka, co podpisywała obłaskawienia, jest zbyt słaba, by błagać o siebie, ażeby móc to mieć na podniesienie tej ręki: Dziwne okowy na stopy, dziwne Pęta na ręce, gdy stopy i ręce uwiązane są o tyle mocniej, o ile bardziej poluzowane są sznury; O tyle mniej zdolne spełniać swoje Zadania, o ile bardziej luźne są Ścięgna i Więzadła. W Grobie mogę przemawiać przez kamienie, głosem mych przyjaciół i barwami tych słów, którymi ich miłość pozwolić może na mą pamięć; Tutaj jestem moim własnym Duchem i raczej przerażam patrzących na mnie, aniżeli ich pouczam; wyobrażają sobie teraz o mnie najgorsze i jeszcze najgorszego się obawiają; mają mnie teraz za umarłego, a jeszcze się zastanawiają jak się mam, kiedy budzą się o północy, i pytają jak się mam jutro. Żałosna i nieludzka (chociaż wspólna wszystkim) postawa, w której muszę podejmować moje leżenie w grobie, sztywno leżąc, a nie podejmować mojego Zmartwychwstania, bardziej powstając.
Przypis:
Przekład z angielskiego: Jakub Szukalski
Źródła:
John Donne, Devotions Vpon Emergent Occaſions, and ſeuerall ſteps in my Sicknes, London 1624
John Donne, Devotions Upon Emergent Occasions, Cambridge 1923
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz