środa, 15 kwietnia 2015

Zamieszkanie na dnie

   Nawet najgorsi grzesznicy odbijają się od dna i nieraz dopiero po śmierci, ale do tego potrzebne jest uznanie własnego błędu i skrucha. Pysznej duszy pogrążonej w mroku trudno jest przyznać się do błędu i żałować czegokolwiek – schodzi ona coraz bardziej na dno, aż w końcu przywiera do niego. Tam znajduje sobie właściwe mieszkanie. Nie ma tam żadnego światła, ani widoków zbawienia. Sama ta dusza jest już ogołocona ze wspomnień światła i pozbawiona nadziei. Trafiając po sądzie do piekła, traci możliwość odbicia się od dna. Zapomniała nawet jak się skacze. Ciężar przygniata ją w błocie i mroku.
   Nawet gdyby znalazła się ręka Mocarnego Pomocnika i wyciągnęła taką pogrążoną duszę z marazmu – ona nie potrafiłaby oddychać nowym, świeżym powietrzem – wyśliznęłaby się z ręki Wybawcy, żeby tylko jak najprędzej powrócić do swojego własnego środowiska, w którym czuje się swojsko – na dno. Nie wyobraża sobie życia poza nim. Zadomowiła się. Dżdżownice są zadomowione w mokrej ziemi, ryba ma mieszkanie pod wodą. Gdy zmienisz im miejsce zamieszkania albo warunki, zaraz giną.
   Nastanie ciemność straszliwsza niż ciemność zgasłych gwiazd i planety umarłej wraz z wszystkimi ludźmi. Będzie to wtedy, gdy ludzie zduszą Światłość, którą Ja jestem. W wielu zbrodnia już nadeszła”. To słowa Jezusa (w Poemacie Boga-Człowieka Marii Valtorty, II, 78 (Powrót do brodu na Jordanie, w pobliżu Jerycha), Vox Domini, Katowice 2010, s. 428).

1 komentarz:

  1. Dno jest dnem, nawet jeśli jest obrócone do góry.

    Stanisław Jerzy Lec, „Myśli nieuczesane”

    OdpowiedzUsuń