2.
Zarzut
Dawid
udaje
zdechłego
psa
przed swym królem
Saulem,1
i
tak samo Mefiboszet2
przed
swym królem Dawidem:3
a jednak przemawia Dawid
do
Saula
i Mefiboszet
do
Dawida. Żaden człowiek nie jest tak mały wobec największego
człowieka, jak największy człowiek wobec Boga;
bo tutaj, w tym, żeby to sprawdzić, nie mamy nic więcej, jak tylko
miarę;
stosunek
nie
jest miarą dla nieskończonego.
Ten,
który nie ma z tego świata więcej jak tylko grobu,
który ma swój grób, lecz go pożyczył, póki lepszy człowiek albo
inny człowiek nie będzie pogrzebany w tym właśnie grobie, który
to nie ma grobu,
lecz gnój,
który to nie ma już ziemi,
lecz
tylko to, co nosi, lecz tylko to, czym jest, który nie ma tej ziemi,
którą jest, ale nawet i w tym jest niewolnikiem innych, ma taki
stosunek do Boga,
jak
gdyby wszystkie Zaszczyty
Dawida i
wszyscy Monarchowie
świata, i
wszystkie Olbrzymy
wyobrażeń były
zgniecione i złączone w jedno, i tak jakby ten jeden był ocalałym
spośród wszystkich synów ludzkich, którym Bóg
dał
świat. I dlatego jakkolwiek bym nie był małym, skoro Bóg
powołuje rzeczy, których nie ma, tak żeby były, to
ja, który jestem żebym nie był, mogę powołać się na Boga i
rzec, Mój
Boże, Mój Boże, dlaczegóż
Twój gniew przychodzi na mnie tak szybko? Dlaczegóż mnie topisz,
rozpryskujesz, wylewasz jak wodę na glebę tak nagle? Pozostawałeś
dla pierwszego świata, w czasach Noego,
przez 120 lat; pozostawałeś dla opornego pokolenia na pustyni,
przez 40 lat, czy nie pozostaniesz choćby przez chwilę i dla mnie?
Może sprawisz, że Twoje Postępowanie
i Twoje Orzeczenie,
Twój
Pozew
i
Twój Wyrok
będą
tylko jednym aktem? Twoje Wezwania,
Twoja
Walka,
Twoje
Zwycięstwo,
Twoje Panowanie,
wszystkie
tylko jednym aktem; i poprowadzisz mnie pojmanego, ależ, odstawisz
mnie pojmanego na śmierć, gdy tylko uznasz mnie za wroga,
i
tak mnie odetniesz samym już wydobyciem swego miecza z pochwy, i na
to pytanie, Jak
długo był chory?
nie pozostawisz innej odpowiedzi, jak rękę śmierci naciskająca na
niego od pierwszej chwili? Mój
Boże, Mój Boże, nie
zwykłeś przychodzić w trąbach
powietrznych,
lecz w lekkim i łagodnym podmuchu. Pierwszy Twój oddech tchnął we
mnie Duszę,
i czy to twój oddech miałby ją zdmuchnąć? Twój oddech w
Zgromadzeniu,
Twoje
Słowo
w Kościele,
tchnie tutaj zespoleniem
i
pocieszeniem,
a później spełnieniem;
czy Twój oddech w tej Izbie miałby tchnąć rozerwaniem
i zniszczeniem,
rozwodem
i rozłąką?
Oczywiście to nie Ty; to nie Twoja ręka. Pochłaniający miecz,
pożerający ogień, wiatry od pustyni, choroby ciała, wszystko, co
zaraziło Hioba,
było z ręki Szatana;
to nie Ty. Tyś, mój Boże, jest Tym, który swą ręką tak mnie
ciągle prowadził, że z ręki mej Pielęgniarki, jak mi wiadomo,
mnie nie skarcisz, ale Twoją własną ręką. Moi rodzice nie
oddaliby mnie na karcenie Sługom,
ani też mój Bóg,
Szatanowi.
Wpadłem
w ręce Boga,4
z
Dawidem,
i z Dawidem
widzę, że Jego Zmiłowania
są wielkie.5
Bo przez owo zmiłowanie rozważam w moim obecnym stanie nie tyle
pośpiech i postęp choroby w rozpuszczaniu tego ciała, co pośpiech
i postęp, którego Bóg
ma użyć, w zbieraniu i spajaniu tego pyłu na nowo przy
Zmartwychwstaniu.
Wtedy
mam usłyszeć Jego Anioły
obwieszczające
Surgite
Mortui,
Powstańcie
martwi.
Chociaż będę martwy, mam usłyszeć głos; brzmienie głosu oraz
działanie głosu mają być wszystkie jednym; a wszyscy mają tam
powstać w chwilę
mniejszą
niż ktokolwiek tutaj umiera.
Przypisy:
1 1
Sm 24,15.
2 Meribbaal
(przyp. tłum.)
3 2
Sm 9,8.
4 W
wydaniu z 1626 (tak samo 1923): ...rękę
(hand;
zamiast ...ręce
(handes)
z 1624 (1 i 2)). (Przyp.
tłum.)
5 2
Sm 24,14.
Przekład z angielskiego:
Jakub Szukalski
Źródła:
John Donne, Devotions Vpon Emergent Occaſions, and ſeuerall ſteps in my Sicknes, London 1624
John Donne, Devotions Upon Emergent Occasions, Cambridge 1923
John Donne, Devotions Vpon Emergent Occaſions, and ſeuerall ſteps in my Sicknes, London 1624
John Donne, Devotions Upon Emergent Occasions, Cambridge 1923
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz