czwartek, 9 kwietnia 2015

Nabożeństwa (5)

2. Zarzut

Dawid udaje zdechłego psa przed swym królem Saulem,1 i tak samo Mefiboszet2 przed swym królem Dawidem:3 a jednak przemawia Dawid do Saula i Mefiboszet do Dawida. Żaden człowiek nie jest tak mały wobec największego człowieka, jak największy człowiek wobec Boga; bo tutaj, w tym, żeby to sprawdzić, nie mamy nic więcej, jak tylko miarę; stosunek nie jest miarą dla nieskończonego. Ten, który nie ma z tego świata więcej jak tylko grobu, który ma swój grób, lecz go pożyczył, póki lepszy człowiek albo inny człowiek nie będzie pogrzebany w tym właśnie grobie, który to nie ma grobu, lecz gnój, który to nie ma już ziemi, lecz tylko to, co nosi, lecz tylko to, czym jest, który nie ma tej ziemi, którą jest, ale nawet i w tym jest niewolnikiem innych, ma taki stosunek do Boga, jak gdyby wszystkie Zaszczyty Dawida i wszyscy Monarchowie świata, i wszystkie Olbrzymy wyobrażeń były zgniecione i złączone w jedno, i tak jakby ten jeden był ocalałym spośród wszystkich synów ludzkich, którym Bóg dał świat. I dlatego jakkolwiek bym nie był małym, skoro Bóg powołuje rzeczy, których nie ma, tak żeby były, to ja, który jestem żebym nie był, mogę powołać się na Boga i rzec, Mój Boże, Mój Boże, dlaczegóż Twój gniew przychodzi na mnie tak szybko? Dlaczegóż mnie topisz, rozpryskujesz, wylewasz jak wodę na glebę tak nagle? Pozostawałeś dla pierwszego świata, w czasach Noego, przez 120 lat; pozostawałeś dla opornego pokolenia na pustyni, przez 40 lat, czy nie pozostaniesz choćby przez chwilę i dla mnie? Może sprawisz, że Twoje Postępowanie i Twoje Orzeczenie, Twój Pozew i Twój Wyrok będą tylko jednym aktem? Twoje Wezwania, Twoja Walka, Twoje Zwycięstwo, Twoje Panowanie, wszystkie tylko jednym aktem; i poprowadzisz mnie pojmanego, ależ, odstawisz mnie pojmanego na śmierć, gdy tylko uznasz mnie za wroga, i tak mnie odetniesz samym już wydobyciem swego miecza z pochwy, i na to pytanie, Jak długo był chory? nie pozostawisz innej odpowiedzi, jak rękę śmierci naciskająca na niego od pierwszej chwili? Mój Boże, Mój Boże, nie zwykłeś przychodzić w trąbach powietrznych, lecz w lekkim i łagodnym podmuchu. Pierwszy Twój oddech tchnął we mnie Duszę, i czy to twój oddech miałby ją zdmuchnąć? Twój oddech w Zgromadzeniu, Twoje Słowo w Kościele, tchnie tutaj zespoleniem i pocieszeniem, a później spełnieniem; czy Twój oddech w tej Izbie miałby tchnąć rozerwaniem i zniszczeniem, rozwodem i rozłąką? Oczywiście to nie Ty; to nie Twoja ręka. Pochłaniający miecz, pożerający ogień, wiatry od pustyni, choroby ciała, wszystko, co zaraziło Hioba, było z ręki Szatana; to nie Ty. Tyś, mój Boże, jest Tym, który swą ręką tak mnie ciągle prowadził, że z ręki mej Pielęgniarki, jak mi wiadomo, mnie nie skarcisz, ale Twoją własną ręką. Moi rodzice nie oddaliby mnie na karcenie Sługom, ani też mój Bóg, Szatanowi. Wpadłem w ręce Boga,4 z Dawidem, i z Dawidem widzę, że Jego Zmiłowania są wielkie.5 Bo przez owo zmiłowanie rozważam w moim obecnym stanie nie tyle pośpiech i postęp choroby w rozpuszczaniu tego ciała, co pośpiech i postęp, którego Bóg ma użyć, w zbieraniu i spajaniu tego pyłu na nowo przy Zmartwychwstaniu. Wtedy mam usłyszeć Jego Anioły obwieszczające Surgite Mortui, Powstańcie martwi. Chociaż będę martwy, mam usłyszeć głos; brzmienie głosu oraz działanie głosu mają być wszystkie jednym; a wszyscy mają tam powstać w chwilę mniejszą niż ktokolwiek tutaj umiera.

Przypisy:
1  1 Sm 24,15.
2  Meribbaal (przyp. tłum.)
3  2 Sm 9,8.
4  W wydaniu z 1626 (tak samo 1923): ...rękę (hand; zamiast ...ręce (handes) z 1624 (1 i 2)). (Przyp. tłum.)
5  2 Sm 24,14.

Przekład z angielskiego: Jakub Szukalski

Źródła:
John Donne, Devotions Vpon Emergent Occaſions, and ſeuerall ſteps in my Sicknes, London 1624 
John Donne, Devotions Upon Emergent Occasions, Cambridge 1923

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz