Marzenia.
Są marzenia dziecinne i są marzenia dorosłych. Są marzenia we
śnie i są marzenia na jawie. Są marzenia twórcze i są marzenia
zgubne. Są marzenia tak skryte, że nawet trudno je określić,
trudno wypowiedzieć. Złapany w sieć marzeń człowiek tka swą
rzeczywistość. Jeden tworzy rzeczywistość czystą i przyjazną,
drugi zanieczyszczoną i wrogą. Kształt rzeczywistości ludzkiej
zależy od tego, jakie obrazy w siebie wchłania. Świat tworzony w
oparciu o czyste wzorce staje się rajem. Ten zaś, który jest
budowany w oparciu o własne chore wyobrażenia, skażone
namiętnościami, staje się wyraźnie piekłem – zarzewiem bólu i
cierpienia.
Gdzie znaleźć czyste wzorce, dobre obrazy, dzięki którym moglibyśmy stworzyć raj na ziemi? Zwrócić się musimy do czystej myśli dziecka – do niewinnej wyobraźni – do stanu, w którym wszystko miało swój początek – kiedy nie było jeszcze nienawiści, rozdzielenia na wrogów i przyjaciół, gdy czas płynął beztrosko, a myśl była żywa i jasna jak wartki potok oświetlany promieniami słońca. Wrócić trzeba do spojrzenia dziecka, przypomnieć sobie pierwsze kroki i pierwsze zachwyty. Z tym czystym spojrzeniem dziecka powinniśmy spojrzeć na przyrodę – na to co proste i niezłożone, czyste i nieskażone. Niebo jasne, słońce błyszczące, obłoki o rozmaitych kształtach, zmienne wiatry, zasłony z mgieł, barwne tęcze, chłodzące deszcze, płodna ziemia, kwitnące rośliny, a nocą migocące gwiazdy i uśmiechnięty księżyc – we wszystkim się odbija prosty, nieskalany wzorzec – coś, co nigdy nie może być skażone, bo jest nienaruszalne w czystości swego wyrazu. Jakim okiem na to patrzeć? Okiem niewinnym, świeżym, dopiero co zbudzonym, okiem odkrywcy, ale nie badacza, okiem pełnym podziwu i niewymowności.
W otoczeniu tego świata czystych wzorów serce się odświeża i rozkwita. Powstają jasne myśli, w wyobraźni rodzą się obrazy, słyszy się wszechobecną muzykę napełniającą niebo i przenikającą ziemię. To muzyka cicha, to obrazy skryte. Jest się w niecodziennym wirze, ciałem na ziemi, ale duszą jakby w niebie. Ciało się rozpływa, mięknie, staje się łagodne jak łagodny jest kwiat lilii. Na uboczu, z dala od ludzi i zgiełku świata znajduje się tę wymarzoną ciszę, w której wszystko staje się możliwe. Tam przychodzą światłe myśli, rozwiązania spraw zawiłych, tam jest odpoczynek, radość i uleczenie wszystkich smutków. Tam człowiek staje się w pełni człowiekiem i tam znajduje oddech.
To marzenie dla dorosłych – nieszkodliwe i pomocne – stać się w jednej chwili dzieckiem, pozostawić brudy świata, czystym okiem spojrzeć na przyrodę i dziecinnie się zachwycić. Dusza dorosłego, która wciąż jest jeszcze dzieckiem, znajduje odpoczynek w ramionach matki, która jest przyrodą.
W tej przestrzeni marzeń wolnej od ograniczoności rodzą się sny i rodzą się pomysły. Widok się poszerza, rozbłyskują światła i przyjmują kształty. Jedne jak złudzenia i miraże, drugie wyraźne, jakby z krwi i kości, mające ręce i nogi – rzeczywiście pożyteczne. Ale człowiek w tym potoku marzeń niczego nie odróżnia, niczego się nie chwyta, niczego nie nazywa, nie nadaje toru. Marzenia płyną swobodnie, wciąż nieokreślone. Czy jest w ogóle potrzeba coś rozróżniać w tym potoku? Czy dziecko się nie cieszy samym oglądaniem świateł? Kiedy jest się tylko dzieckiem, nie ma potrzeby chwytać, nie ma potrzeby odróżniać, bo nie ma myśli o zysku, nie ma strachu przed utratą czegokolwiek. Dziecko patrzy i jest zatopione w swoim śnie. Świat go nie dotyczy, ani w niczym mu potrzebny. Jest jak ptak, który lata z drzewa na drzewo, jak pszczółka, która spija nektar z kwiatów i przenosi się z kwiatka na kwiatek, jak młoda kózka, która wie, że znajdzie mleczko u swej kochanej mamy.
Ale wychodzimy ze snu, nie jesteśmy już dzieciaczkiem. Przybraliśmy postać dziecka, zatopiliśmy się w marzeniach, ale tam na zewnątrz wiatry silne wieją i rozwiewają marzenia dzieci. Chwila odpoczynku była nam potrzebna, marzenia ożywiły duszę, ale świat nas ciągle woła i musimy stawić mu czoła. Czy jest konieczne wychodzenie ze snu, zupełne pogrążenie w świecie? Czy nie można by tak jedną częścią zostać we śnie, a drugą wychodzić do świata? Marzenie nie musi nas opuszczać – ono może być zasiewem. Marzenie może pozostać żywe w sercu i nadawać bieg życiu w świecie. Marzenie może sprawiać, że świat brzydki będzie kwitnął pięknem.
Marzenia mogą być wspaniałe, twórcze, nieoderwane od rzeczywistości, pełne pomysłowości. Marzenia osadzone na pokoju budują pokój w świecie. Marzenia wypływające z miłości prowadzą do miłości – do dobrego życia razem. W jasnej nieskrępowanej myśli rodzą się pomysły – piękne, nieskażone, a zarazem pożyteczne. Nie trzeba odrzucać marzeń, bo drzemie w nich moc twórcza – niewyobrażalna i niczym niezmierzona. Bez marzeń nie rodzą się pomysły, a człowiek staje się podobny do rośliny lub kamienia, który nic nie myśli. Na marzeniach rzeczywistość się buduje.
Ale bywają też marzenia zgubne – takie, które nic nie wnoszą albo wprowadzają zamęt. Jedne są bezpłodne i jałowe, drugie niszczące i zabijające. Człowiek zatraca się w marzeniach nierzeczywistych, które nie mają punktu oparcia. Porwany namiętnościami tworzy różne fantomy – niszczycielskie złudzenia, zabójcze sny na jawie. Bez wiedzy, nieświadomie, szaleje albo tonie w nędzy – w mrocznych widzeniach, ciemnych złudach świata.
Człowiek zarażony złym marzeniem staje się wrogiem dobrych marzycieli. Okrutnik zaślepiony żądzą, gnuśnością i nienawiścią zabija łagodnych oświeconych wiarą, nadzieją i miłością. Ludzie, którzy zabili w sobie marzenia, którzy nie bronili ich przed światem, nagle czują się urażeni widząc pięknych, żywych marzycieli. Powstają w nich wyrzuty, wracają bolesne wspomnienia niedokończonych spraw, spraw zagłuszonych, dzieci nienarodzonych w sercu i dzieci w sercu zabitych. Ludzie, którzy przestali już marzyć czują oburzenie na widok żywych marzycieli – czystych dziecinnych umysłów w dorosłych silnych ciałach. Budzi się w nich sprzeciw, kwas zaraża serce. Nie patrzą i nie podziwiają, nie cieszą się szczęściem drugiego, ale powstaje w nich zazdrość i chęć dokuczenia. Jedni chowają swą urazę w sercu, inni wychodzą z nią na zewnątrz i uderzają bliskich. Nie dość, że zabili radość w sobie, to napadają na innych – zabijają czyjeś marzenia albo je kradną, albo zadają im gwałt.
Wyćwiczone dzieci bronią się przed tymi napaściami i uciekają się do Dobra, do czystych wzorów, na ubocze poza światem. Żyją marzeniem i utrzymują je żywym. W ruch puszczają marzenia i znajdują to najskrytsze, którego nie są w stanie nazwać.
Gdzie znaleźć czyste wzorce, dobre obrazy, dzięki którym moglibyśmy stworzyć raj na ziemi? Zwrócić się musimy do czystej myśli dziecka – do niewinnej wyobraźni – do stanu, w którym wszystko miało swój początek – kiedy nie było jeszcze nienawiści, rozdzielenia na wrogów i przyjaciół, gdy czas płynął beztrosko, a myśl była żywa i jasna jak wartki potok oświetlany promieniami słońca. Wrócić trzeba do spojrzenia dziecka, przypomnieć sobie pierwsze kroki i pierwsze zachwyty. Z tym czystym spojrzeniem dziecka powinniśmy spojrzeć na przyrodę – na to co proste i niezłożone, czyste i nieskażone. Niebo jasne, słońce błyszczące, obłoki o rozmaitych kształtach, zmienne wiatry, zasłony z mgieł, barwne tęcze, chłodzące deszcze, płodna ziemia, kwitnące rośliny, a nocą migocące gwiazdy i uśmiechnięty księżyc – we wszystkim się odbija prosty, nieskalany wzorzec – coś, co nigdy nie może być skażone, bo jest nienaruszalne w czystości swego wyrazu. Jakim okiem na to patrzeć? Okiem niewinnym, świeżym, dopiero co zbudzonym, okiem odkrywcy, ale nie badacza, okiem pełnym podziwu i niewymowności.
W otoczeniu tego świata czystych wzorów serce się odświeża i rozkwita. Powstają jasne myśli, w wyobraźni rodzą się obrazy, słyszy się wszechobecną muzykę napełniającą niebo i przenikającą ziemię. To muzyka cicha, to obrazy skryte. Jest się w niecodziennym wirze, ciałem na ziemi, ale duszą jakby w niebie. Ciało się rozpływa, mięknie, staje się łagodne jak łagodny jest kwiat lilii. Na uboczu, z dala od ludzi i zgiełku świata znajduje się tę wymarzoną ciszę, w której wszystko staje się możliwe. Tam przychodzą światłe myśli, rozwiązania spraw zawiłych, tam jest odpoczynek, radość i uleczenie wszystkich smutków. Tam człowiek staje się w pełni człowiekiem i tam znajduje oddech.
To marzenie dla dorosłych – nieszkodliwe i pomocne – stać się w jednej chwili dzieckiem, pozostawić brudy świata, czystym okiem spojrzeć na przyrodę i dziecinnie się zachwycić. Dusza dorosłego, która wciąż jest jeszcze dzieckiem, znajduje odpoczynek w ramionach matki, która jest przyrodą.
W tej przestrzeni marzeń wolnej od ograniczoności rodzą się sny i rodzą się pomysły. Widok się poszerza, rozbłyskują światła i przyjmują kształty. Jedne jak złudzenia i miraże, drugie wyraźne, jakby z krwi i kości, mające ręce i nogi – rzeczywiście pożyteczne. Ale człowiek w tym potoku marzeń niczego nie odróżnia, niczego się nie chwyta, niczego nie nazywa, nie nadaje toru. Marzenia płyną swobodnie, wciąż nieokreślone. Czy jest w ogóle potrzeba coś rozróżniać w tym potoku? Czy dziecko się nie cieszy samym oglądaniem świateł? Kiedy jest się tylko dzieckiem, nie ma potrzeby chwytać, nie ma potrzeby odróżniać, bo nie ma myśli o zysku, nie ma strachu przed utratą czegokolwiek. Dziecko patrzy i jest zatopione w swoim śnie. Świat go nie dotyczy, ani w niczym mu potrzebny. Jest jak ptak, który lata z drzewa na drzewo, jak pszczółka, która spija nektar z kwiatów i przenosi się z kwiatka na kwiatek, jak młoda kózka, która wie, że znajdzie mleczko u swej kochanej mamy.
Ale wychodzimy ze snu, nie jesteśmy już dzieciaczkiem. Przybraliśmy postać dziecka, zatopiliśmy się w marzeniach, ale tam na zewnątrz wiatry silne wieją i rozwiewają marzenia dzieci. Chwila odpoczynku była nam potrzebna, marzenia ożywiły duszę, ale świat nas ciągle woła i musimy stawić mu czoła. Czy jest konieczne wychodzenie ze snu, zupełne pogrążenie w świecie? Czy nie można by tak jedną częścią zostać we śnie, a drugą wychodzić do świata? Marzenie nie musi nas opuszczać – ono może być zasiewem. Marzenie może pozostać żywe w sercu i nadawać bieg życiu w świecie. Marzenie może sprawiać, że świat brzydki będzie kwitnął pięknem.
Marzenia mogą być wspaniałe, twórcze, nieoderwane od rzeczywistości, pełne pomysłowości. Marzenia osadzone na pokoju budują pokój w świecie. Marzenia wypływające z miłości prowadzą do miłości – do dobrego życia razem. W jasnej nieskrępowanej myśli rodzą się pomysły – piękne, nieskażone, a zarazem pożyteczne. Nie trzeba odrzucać marzeń, bo drzemie w nich moc twórcza – niewyobrażalna i niczym niezmierzona. Bez marzeń nie rodzą się pomysły, a człowiek staje się podobny do rośliny lub kamienia, który nic nie myśli. Na marzeniach rzeczywistość się buduje.
Ale bywają też marzenia zgubne – takie, które nic nie wnoszą albo wprowadzają zamęt. Jedne są bezpłodne i jałowe, drugie niszczące i zabijające. Człowiek zatraca się w marzeniach nierzeczywistych, które nie mają punktu oparcia. Porwany namiętnościami tworzy różne fantomy – niszczycielskie złudzenia, zabójcze sny na jawie. Bez wiedzy, nieświadomie, szaleje albo tonie w nędzy – w mrocznych widzeniach, ciemnych złudach świata.
Człowiek zarażony złym marzeniem staje się wrogiem dobrych marzycieli. Okrutnik zaślepiony żądzą, gnuśnością i nienawiścią zabija łagodnych oświeconych wiarą, nadzieją i miłością. Ludzie, którzy zabili w sobie marzenia, którzy nie bronili ich przed światem, nagle czują się urażeni widząc pięknych, żywych marzycieli. Powstają w nich wyrzuty, wracają bolesne wspomnienia niedokończonych spraw, spraw zagłuszonych, dzieci nienarodzonych w sercu i dzieci w sercu zabitych. Ludzie, którzy przestali już marzyć czują oburzenie na widok żywych marzycieli – czystych dziecinnych umysłów w dorosłych silnych ciałach. Budzi się w nich sprzeciw, kwas zaraża serce. Nie patrzą i nie podziwiają, nie cieszą się szczęściem drugiego, ale powstaje w nich zazdrość i chęć dokuczenia. Jedni chowają swą urazę w sercu, inni wychodzą z nią na zewnątrz i uderzają bliskich. Nie dość, że zabili radość w sobie, to napadają na innych – zabijają czyjeś marzenia albo je kradną, albo zadają im gwałt.
Wyćwiczone dzieci bronią się przed tymi napaściami i uciekają się do Dobra, do czystych wzorów, na ubocze poza światem. Żyją marzeniem i utrzymują je żywym. W ruch puszczają marzenia i znajdują to najskrytsze, którego nie są w stanie nazwać.
Wszystkim
marzycielom,
dzieciom
śpiącym i zbudzonym,
dla
przypomnienia napisał
Jakub
Szukalski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz