środa, 31 grudnia 2014

Eklezyjastes (1)

ROZDZIAŁ I

Vanitas vanitatum et omnia vanitas – dixit Ecclesiastes. Quid habet amplius homo?

   Marność marności wszystko jest na świecie,
Marności marą, co jedno świat plecie.
Nie masz pod słońcem nic doskonałego.
I co-li, proszę, jest tak szczęśliwego,
Co by człek z prace i krwawego znoju
Zyskał pod słońcem i użył w pokoju?
Rodzaj przemija – i rodzaj się roi,
A niebo przecię aż na wieki stoi.
Wschód lotne słońce wnet w zachód obraca
I na swe miejsce znowu się powraca,
I ledwo zajdzie, prędko zatym wznidzie,
Aż przez południe do północy przydzie.
Lustrując wszystko duch wokoło krąży
I tam, skąd wyszedł, prędkim pędem dąży.
Wszelka swe rzeka wody w morze wlewa,
Samo zaś morze nigdy nie wylewa;
A rzeki skoro w morze zapłynęły,
Tam się wracają, skąd początek wzięły.
Kto-li to pojmie i kto powie – czemu?
Kto to wywiedzie rozumowi swemu?
Wszystko jest trudne i nie doścignione
Ludzkim dowcipem, co jedno stworzone;
Nie napasie się oko swym widzeniem
Ani swym ucho ciekawym słyszeniem.
Pytam – co to jest to, co pierwej było?
Jest to, co z laty będzie się krążyło.
To zaś, co pierwej przed nami się stało,
Już to się dzieje – i będzie się działo.
Nic jeszcze nie masz nowego pod słońcem;
Będzie początkiem to, co teraz końcem.
Żadne stworzenie, choćby wieki żyło,
Mówić nie może: „Jeszcze to nie było”;
Bo to, co nowe czasy nam podały,
Tego dawniejsze wieki zapomniały,
Niepamięć stare dzieje zagrzebała;
A czegoż długo żyje pamięć trwała?
Tego zaś, co się będzie dziać na potym,
Nikt się nie dowie, zapomni świat o tym;
Wiedzieć nie będą, czyśmy kiedy byli
Ci, co ostatni będą po nas żyli.
   Eklezyjastem i królem się zwałem
W Jerozolimie ja, co to pisałem.
Wziąłem był przedsię dochodzić wszystkiego
Chciwym umysłem, co jedno rzadkiego
Świat ma pod słońcem i co ziemia rodzi,
Chcąc wiedzieć, czemu i co skąd pochodzi.
Tę-ć to uciechę złą i zbyt ciekawą
Nadał Bóg ludziom i tą ich zabawą
Zwikłał umysły, aby się bawili
I nigdy szczerze nic nie dochodzili.
Wszystko widziałem, co jedno promieniem
Słońce oświeca abo co imieniem
Ubogaciło mocne przyrodzenie;
Wszystko to marność, wszystko utrapienie!
Nie poprawi się zły, choćbyś go ćwiczył,
A liczby głupich nikt nigdy nie zliczył.
Mówiłem w sercu i rzekłem te słowa:
Otom jest wielkim! Czegoż moja głowa
Nie doścignęła? Byłże kto przede mną
Większy i mógł-li porównać się ze mną?
Głęboko wszelką mądrość uważałem;
Wszystko-m na wybór znał, wszystko umiałem;
Serce nauce dałem i mądrości,
Znałem się i na niedoskonałości.
Aleć w tym wszystkim – rzekę – nic nie było,
Co by umysłu mego nie strapiło.
Wielka nauka z wielką pracą idzie
I nic bez potu ciężkiego nie przydzie;
W długiej mądrości – wielkie utęsknienie,
Aż z ciekawością rośnie uprzykrzenie.
I tać jest sprawa samej Boskiej ręki,
Że większy rozum ciężkie miewa męki.

Bardzo bogate godzinki księcia de Berry
(Les Très Riches Heures du duc de Berry):
Styczeń

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz