ROZDZIAŁ
IX
Omnia
haec tractavi in corde meo, ut curiose intelligerem.
Sercem
chcąc wiedzieć i dociec ciekawie:
Są
sprawiedliwi i mądrzy na ziemi,
A w
rękach Bożych ich uczynki z niemi –
A
przecie człowiek nie ma w tym pewności,
Jeśli
niełaski godzien, czy miłości.
Ale
wszystko to chowa się zakryte
Na
potym, kiedy stanie się odkryte,
A to
dlatego, że sprawiedliwemu
Tak
się powodzi tu jako i złemu.
Wszystkim
zarówno świat się pokazuje,
Jedno
i dobrych, i złych szczęście psuje,
Czysty
z nieczystym w jednej cenie chodzi;
Tak
temu, który z ofiarą przychodzi
Do
Boga, jak co z niej
szydzi i śmieje,
Wszystko
na ziemi jednako się dzieje;
Równo
grzesznemu i z dobrym na świecie,
I
prawdomowcy, i temu, co plecie,
I to
najgorsza, co wszystkiem wraz szkodzi,
Że
się nierównym jednako powodzi
I
przeto złością serca napełnione
Są
synów ludzkich i tak znarowione,
Że
nic nie myślą i o nic nie dbają,
Aż
się na koniec do piekła dostają.
Kto by
miał zawsze żyć – nie masz takiego,
I kto
by mógł mieć jaką pewność tego.
Lepszy
pies żywy najpodlejszej sierści
Aniż
lew zdechły i martwy po śmierci;
Abowiem
żywi wiedzą, że raz mają
Umrzeć
i że się śmierci doczekają,
Ale
umarli, którzy zeszli z świata,
Już
nic nie znają i co jest zapłata,
Abowiem
– będąc z tego świata wzięci –
Wszystka
ich pamięć ginie w niepamięci.
Miłość,
nienawiść, zazdrość ustępują
Oraz
z człowiekiem – ani zostawują
Żadnej
cząsteczki, bo wszystkie ustają
I
więcej sprawy pod słońcem nie mają.
Więc
idź co prędzej, a z radością chleba
Pożywaj
twego, co-ć go hojne nieba
Udzielić
chciały, a wesoło żyjąc
Ciesz
się chleb jedząc i twe wino pijąc,
Poki-ć
żywemu lata pozwalają,
Bo się
twe sprawy Bogu podobają.
Strój
się przystojnie, jak się ludziom godzi,
Niech
wonny olej z głowy twej nie schodzi,
Używaj
z żoną czasu wesołego
Przez
niestateczność dni żywota twego,
Które-ć
są dane od twej niewinności
Począwszy
– przez czas wszystek twej marności.
Toć
tylko cząstka twa, którą szafujesz,
I na
to samo tak ciężko pracujesz.
Cokolwiek
ręka twoja czynić pocznie
Dla
swej pociechy, to rób nieodwłocznie,
Bo
ani dzieła, ani też mądrości,
Ani
rozumu, ni umiejętności
Żadnej
tam nie masz, ani jej dosiągniem
W
otchłaniach, kędy pospieszając ciągniem.
Więc
w drugą stronę myśli obróciłem
I to
pod słońcem nie mniej uważyłem,
Że
ani lotni biegu są panami,
Ni
mężni wojny, choć władną siłami;
I
mądrzy w chlebie, w bogactwach uczeni,
I
zmyślni – w łasce często zawiedzeni,
Lecz
czas z przypadkiem – rozdawca wszystkiego;
Sam
nawet człowiek nie wie końca swego.
Jako
więc ryby cichymi wędami
Łowią
i ptaki zdradliwie sidłami,
Tak na
człowieka zły czas oraz spadnie,
Kiedy
sam nie wie ni godziny zgadnie.
I tę
też mądrość pod słońcem widziałem
I za
największą prawie poczytałem:
Jedno
miasteczko, w którym mało było
Ludzi,
co by go w potrzebie broniło;
Przyszedł
król pod nie z wielkimi wojskami
I
opasał je dokoła wałami,
Ścisnął
szańcami, zewsząd otoczone,
Tak że
się stało całe oblężone.
I
znalazł się mąż mądry a ubogi
W
mieście, co się nic nie lękając trwogi
Podjął
dowcipnym rozumem bronienia
I wnet
uwolnił miasto z obleżenia.
A
za tę cnotę nie było żadnego,
Co by
był wzgląd miał na ubóstwo jego.
I
mówiłem ja: Wszak większa mądrości
Jest
doskonałość niżeli mężności;
A
czemuż tedy mądrością wzgardzono,
A
ubogiemu ucha nie skłoniono?
W
ciszy się pasie słuch słowy mądrymi
Więcej
niż pański krzyk między głupimi;
Lepsza
jest mądrość nad wszystkie oręże,
Co go
wojenni zażywają męże;
A
kto by grzechu ważył się jednego,
Ten
wiele oraz utraca dobrego.
Bardzo bogate godzinki księcia de Berry
(Les Très Riches Heures du duc de Berry):
Wrzesień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz