Przekład:
Stanisław
Herakliusz Lubomirski
PRZEDMOWA
Z
wysokich niebios najświętszego Ducha
Kto
chce wyrokom skłonić swego ucha,
Śpiewam
wielkiego Salomona mowy,
On
żydowskimi – ja polskimi słowy.
Trudnej
podobno podejmę się rzeczy:
Mieć
równo Muzę i Prawdę na pieczy,
Ni
jej przykopcić poetyckim dymem,
Aby
się o to nie porożnić z Rzymem.
Bo
jak podobna – chłysnąwszy z potoka –
Nie
przeładować słowami Proroka?
Nie
przydawszy zaś – to mię za to jeszcze
Osądzą
pewnie uszczypliwi wieszcze.
Tu
sęk! Ja przecię w mojej mierze stoję
Ani
się żadnej cenzury nie boję.
Choćby
też nawet Salomon za laty
Miał
być położon między kandydaty,
Ja
mu nie upstrzę suknie figurami
Kontentując
się nagimi słowami;
W
taką go tylko szatę będę stroił,
Jaką
mu niegdy Hieronim zakroił;
Ani
w Parnasie obawiam się chłosty,
Jeśli
się i wiersz będzie zdał nieprosty,
Aby
i w rytmie Pismo swój styl stary
Nienaruszony
miało bez maszkary.
Aleć
nie dłużej wymawiać się będę
Nie
dbając o to, czy sławy nabędę,
Czyli
nagany; boć też o marności
Rzecz
moja będzie – a przeto prożności
W
tym szukać nie chcę. Ty, co będziesz czytać,
Racz
się o cnotę – nie autora pytać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz