środa, 31 grudnia 2014

Eklezyjastes (2)

ROZDZIAŁ II

Dixi ego in corde meo: vadam et affuam deliciis.

   Mówiłem: pójdę, a będę opływał
W rożnych rozkoszach i w sercu zażywał
Dobra wszelkiego, a co zmysł człowieczy
Pragnie, to tylko będę miał na pieczy.
Ale doznałem wielkiej w tym prożności,
Śmiech za występek kładłem; wesołości
Rzekłem: czemu się darmo oszukiwasz,
Na co się w marne pociechy zdobywasz?
Oderwać ciało zgoła umyśliłem
Nawet od wina; więcej go nie piłem,
Abym w mądrości umysł wyuczony
Trzymał, od głupstwa cale oddalony,
Ażbym obaczył, co potrzebniejszego
Synom człowieczym i co jest lepszego,
Na co pod słońcem potrzebny długo wiek
Albo dni życia, które żyje człowiek.
   Ogromne gmachy i domy wspaniałe
Wywiodłem – ludzkim oczom okazałe,
Pyszne ogrody i bujne winnice,
W nich wysadzone drzewami ulice
Założyłem był i długie kanały
Wodą-m napełniał, aby je skrapiały.
   Sług niezliczonych i służebnic dwory
Wielkie trzymałem i pełne obory
Rożnego bydła dla swojej wygody,
I wielu owiec niezliczone trzody,
Których przede mną żaden w Izraelu
Nie widział w kupie i nie miał tak wielu.
Pełne skarbnice miałem i komory
Srebra i złota, gdzie królewskie zbiory,
Gdzie skarby królestw były zgromadzone
I wielkich bogactw summy niezliczone.
Śpiewaki także i śpiewaczki miałem
I z rożnych muzyk koncertów słuchałem.
Miałem i służby, puchary i zbany,
I na likwory winne roztruchany.
   Panem-em zgoła był [i] wszystkich cale-m
Przeszedł bogactwy królów w Jeruzalem,
I mądrość we mnie zawsze doskonała
Przemieszkiwała, i nauka trwała.
Cokolwiek chciwe oczy ulubiły,
Bez zabronienia wszystkiego zażyły;
Anim na wodzy serca pohamował
Od tych, które-m mu rozkoszy zgotował,
To za część fortun poczytując moich:
Zażyć pociechy z prace ręku swoich.
A skorom tego istotę uważył,
Czegom z mej pracy nabył albo zażył
I com bez trudy i daremne poty
Sprawił, przez ciężkie rąk i lat roboty,
Aleć w tym wszystkim prożność uważyłem
I utrapieniem serca osądziłem
Widząc, że wszystko pod słońcem przeminie,
A co się długo nabywa – wnet zginie.
   Więc wziąłem przed się nabywać ciekawie
Nauki, w mądrej paść umysł zabawie,
Znać się na głupstwie. Azaż człowiekowi
Godzi się swemu Stwórcy i Królowi
Móc i porównać? Lecz mogę rzec śmiele,
Że rozum ludzki właśnie ma tak wiele
Od głupstwa i od prostoty rożności,
Jak dzień od nocy, światło od ciemności.
W mądrego głowie baczne oko sądzi,
Choć zaś głupiego po ciemnościach błądzi,
A przecie-m doznał, że tenże mądrego
Ostatni koniec, który i głupiego.
I rzekłem: Na coż rozum mi się znidzie,
Gdy mi tak umrzeć jak głupiemu przydzie?
Mowy me z myślą skończyłem tajemne
Widząc, że wszystko prożne i daremne;
Nie będzie pamięć długo wiekowała
I tak mądrego, jak głupiego znała,
Wszystko czas zetrze i z wieki zaginie,
Co chwała głosi i co sławą słynie,
Ani się śmierci mądry, ani głupi
Rozumem ani prostotą wykupi.
I dlatego mi życie się sprzykrzyło
Widząc, że wszystko pod słońcem złe było
I że każda rzecz wiatrem i marnością,
I utrapieniem, i dolegliwością.
   Zaczym mądrości wszelkiej poniechałem,
Dla której długo darmo pracowałem
Nie wiedząc, kto by po mnie następował,
Kto by dziedziczył i kto by panował:
Mądry czy głupi, i czyby rozumiał
Co to, i jeśli zażyć tego umiał,
Co pracowite ręce me zbierały,
I co mi z krwawym potem zgotowały.
Izali jest co nad to marniejszego?
Zaczym straciłem serce do wszystkiego,
Bo choć kto w długiej mądrości pracuje,
Coż po tym, gdy go głupi opanuje?
Nad co człekowi nie masz nic cięższego.
Bo na coż mu się przyda praca jego,
Na co staranie i ckliwe obroty,
Po co strapionej głowy krwawe poty?
Wszystkie dni jego bolem i niedolą
Zejdą i w nocy snu mu nie pozwolą.
Coż marniejszego? Nie lepiej-ż wesoło
Jeść, pić – otarszy spracowane czoło,
A z tym się śmiele duszy popisować,
Nad czym tak ciężko było popracować
I tego zażyć z ukontentowaniem –
To jest dar Boskiej ręki moim zdaniem.
Kto tylko połknie i tyle posiędzie
Bogactw i kto-li tak opływać będzie
Jak ja w rozkoszach? Bóg dał człowiekowi
Mądrość z nauką – a żal grzesznikowi
I same tylko łakome staranie,
Aby miał zbiory, a kto inszy na nie
Prędko nastąpił, komu raz przejrzane
Bóg przyobiecał, choć niespodziewane.
Lecz i w tym prożna marność, co przychodzi
Z kłopotem i co z frasunkiem się rodzi. 

Bardzo bogate godzinki księcia de Berry
(Les Très Riches Heures du duc de Berry):
Luty

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz