ROZDZIAŁ
II
Dixi
ego in corde meo: vadam et affuam deliciis.
W
rożnych rozkoszach i w sercu zażywał
Dobra
wszelkiego, a co zmysł człowieczy
Pragnie,
to tylko będę miał na pieczy.
Ale
doznałem wielkiej w tym prożności,
Śmiech
za występek kładłem; wesołości
Rzekłem:
czemu się darmo oszukiwasz,
Na
co się w marne pociechy zdobywasz?
Oderwać
ciało zgoła umyśliłem
Nawet
od wina; więcej go nie piłem,
Abym
w mądrości umysł wyuczony
Trzymał,
od głupstwa
cale oddalony,
Ażbym
obaczył, co potrzebniejszego
Synom
człowieczym i co jest lepszego,
Na
co pod słońcem potrzebny długo wiek
Albo
dni życia, które żyje człowiek.
Ogromne
gmachy i domy wspaniałe
Wywiodłem
– ludzkim oczom okazałe,
Pyszne
ogrody i bujne winnice,
W
nich wysadzone drzewami ulice
Założyłem
był i długie kanały
Wodą-m
napełniał, aby je skrapiały.
Sług
niezliczonych i służebnic dwory
Wielkie
trzymałem i pełne obory
Rożnego
bydła dla swojej wygody,
I
wielu owiec niezliczone trzody,
Których
przede mną żaden w Izraelu
Nie
widział w kupie i nie miał tak wielu.
Pełne
skarbnice miałem i komory
Srebra
i złota, gdzie królewskie zbiory,
Gdzie
skarby królestw były zgromadzone
I
wielkich bogactw summy niezliczone.
Śpiewaki
także i śpiewaczki miałem
I
z rożnych muzyk koncertów słuchałem.
Miałem
i służby, puchary i zbany,
I
na likwory winne roztruchany.
Panem-em
zgoła był [i] wszystkich cale-m
Przeszedł
bogactwy królów w Jeruzalem,
I
mądrość we mnie zawsze doskonała
Przemieszkiwała,
i nauka trwała.
Cokolwiek
chciwe oczy
ulubiły,
Bez
zabronienia wszystkiego zażyły;
Anim
na wodzy serca pohamował
Od
tych, które-m mu rozkoszy zgotował,
To
za część fortun poczytując moich:
Zażyć
pociechy z prace ręku swoich.
A
skorom tego istotę uważył,
Czegom
z mej pracy nabył albo zażył
I
com bez trudy i daremne poty
Sprawił,
przez ciężkie rąk i lat roboty,
Aleć
w tym wszystkim prożność uważyłem
I
utrapieniem serca osądziłem
Widząc,
że wszystko pod słońcem przeminie,
A
co się długo nabywa – wnet zginie.
Więc
wziąłem przed się nabywać ciekawie
Nauki,
w mądrej paść umysł zabawie,
Znać
się na głupstwie. Azaż człowiekowi
Godzi
się swemu Stwórcy i Królowi
Móc
i porównać? Lecz mogę rzec śmiele,
Że
rozum ludzki właśnie ma tak wiele
Od
głupstwa i od prostoty rożności,
Jak
dzień od nocy, światło od ciemności.
W
mądrego głowie baczne oko sądzi,
Choć
zaś głupiego po ciemnościach błądzi,
A
przecie-m doznał, że tenże mądrego
Ostatni
koniec, który i głupiego.
I
rzekłem: Na coż rozum mi się znidzie,
Gdy
mi tak umrzeć jak głupiemu przydzie?
Mowy
me z myślą skończyłem tajemne
Widząc,
że wszystko prożne i daremne;
Nie
będzie pamięć długo wiekowała
I
tak mądrego, jak głupiego znała,
Wszystko
czas zetrze i z wieki zaginie,
Co
chwała głosi i co sławą słynie,
Ani
się śmierci mądry, ani głupi
Rozumem
ani prostotą wykupi.
I
dlatego mi życie się sprzykrzyło
Widząc,
że wszystko pod słońcem złe było
I
że każda rzecz wiatrem i marnością,
I
utrapieniem, i dolegliwością.
Zaczym
mądrości wszelkiej poniechałem,
Dla
której długo darmo pracowałem
Nie
wiedząc, kto by po mnie następował,
Kto
by dziedziczył i kto by panował:
Mądry
czy głupi, i czyby rozumiał
Co
to, i jeśli zażyć tego umiał,
Co
pracowite ręce me zbierały,
I
co mi z krwawym potem zgotowały.
Izali
jest co nad to marniejszego?
Zaczym
straciłem serce do wszystkiego,
Bo
choć kto w długiej mądrości pracuje,
Coż
po tym, gdy go głupi opanuje?
Nad
co człekowi nie masz nic cięższego.
Bo
na coż mu się przyda praca jego,
Na
co staranie i ckliwe obroty,
Po
co strapionej głowy krwawe poty?
Wszystkie
dni jego bolem i niedolą
Zejdą
i w nocy snu mu nie pozwolą.
Coż
marniejszego? Nie lepiej-ż wesoło
Jeść,
pić – otarszy spracowane czoło,
A
z tym się śmiele duszy popisować,
Nad
czym tak ciężko było popracować
I
tego zażyć z ukontentowaniem –
To
jest dar Boskiej ręki moim zdaniem.
Kto
tylko połknie i tyle posiędzie
Bogactw
i kto-li tak opływać będzie
Jak
ja w rozkoszach? Bóg dał człowiekowi
Mądrość
z nauką – a żal grzesznikowi
I
same tylko łakome staranie,
Aby
miał zbiory, a kto inszy na nie
Prędko
nastąpił, komu raz przejrzane
Bóg
przyobiecał, choć niespodziewane.
Lecz
i w tym prożna marność, co przychodzi
Z
kłopotem i co z frasunkiem się rodzi.
Bardzo
bogate godzinki księcia de Berry
(Les
Très Riches Heures du duc de Berry):
Luty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz