13
Wtedy
przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć od
niego chrzest. 14
Lecz
Jan powstrzymywał Go, mówiąc: To ja potrzebuję chrztu od Ciebie,
a Ty przychodzisz do mnie? 15
Jezus
mu odpowiedział: Ustąp teraz, bo tak godzi się nam wypełnić
wszystko, co sprawiedliwe. Wtedy Mu ustąpił. 16
A
gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto
otworzyły się nad Nim niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego
jak gołębica i przychodzącego nad Niego. 17
A
oto głos z nieba mówił: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym
mam upodobanie. (Mt 3,13-17)
9
W
owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana
chrzest w Jordanie. 10
W
chwili gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i
Ducha jak gołębicę zstępującego na Niego. 11
A
z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie
mam upodobanie. (Mk 1,9-11)
21
Kiedy
cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A
gdy się modlił, otworzyło się niebo 22
i
Duch Święty zstąpił nad Niego, w postaci cielesnej niby gołębica,
a z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie
mam upodobanie. (Łk 3,21-22)
29
Nazajutrz
zobaczył podchodzącego ku niemu Jezusa i rzekł: Oto Baranek Boży,
który gładzi grzech świata. 30
To
jest Ten, o którym powiedziałem: Po mnie przyjdzie Mąż, który
mnie przewyższył godnością, gdyż był wcześniej ode mnie. 31
Ja
Go przedtem nie znałem, ale przyszedłem chrzcić wodą w tym celu,
aby On się objawił Izraelowi. 32
Jan
dał takie świadectwo: Ujrzałem Ducha, który zstępował z nieba
jak gołębica i spoczął na Nim. 33
Ja
Go przedtem nie znałem, ale Ten, który mnie posłał, abym chrzcił
wodą, powiedział do mnie: Ten, nad którym ujrzysz Ducha
zstępującego i spoczywającego na Nim, jest Tym, który chrzci
Duchem Świętym. 34
Ja
to ujrzałem i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym. (J
1,29-34)
13
Τότε παραγίνεται ὁ Ἰησοῦς ἀπὸ τῆς
Γαλιλαίας ἐπὶ τὸν Ἰορδάνην πρὸς τὸν
Ἰωάννην τοῦ βαπτισθῆναι ὑπ’ αὐτοῦ.
14
ὁ δὲ Ἰωάννης διεκώλυεν αὐτὸν λέγων·
ἐγὼ χρείαν ἔχω ὑπὸ σοῦ βαπτισθῆναι,
καὶ σὺ ἔρχῃ πρός με; 15
ἀποκριθεὶς δὲ ὁ Ἰησοῦς εἶπεν πρὸς
αὐτόν· ἄφες ἄρτι, οὕτως γὰρ πρέπον
ἐστὶν ἡμῖν πληρῶσαι πᾶσαν δικαιοσύνην.
τότε ἀφίησιν αὐτόν. 16
βαπτισθεὶς δὲ ὁ Ἰησοῦς εὐθὺς ἀνέβη
ἀπὸ τοῦ ὕδατος· καὶ ἰδοὺ ἠνεῴχθησαν
[αὐτῷ] οἱ οὐρανοί, καὶ εἶδεν [τὸ]
πνεῦμα [τοῦ] θεοῦ καταβαῖνον ὡσεὶ
περιστερὰν [καὶ] ἐρχόμενον ἐπ’ αὐτόν·
17
καὶ ἰδοὺ φωνὴ ἐκ τῶν οὐρανῶν λέγουσα·
οὗτός ἐστιν ὁ υἱός μου ὁ ἀγαπητός,
ἐν ᾧ εὐδόκησα. (Mt 3,13-17)
9
Καὶ ἐγένετο ἐν ἐκείναις ταῖς ἡμέραις
ἦλθεν Ἰησοῦς ἀπὸ Ναζαρὲτ τῆς Γαλιλαίας
καὶ ἐβαπτίσθη εἰς τὸν Ἰορδάνην ὑπὸ
Ἰωάννου. 10
καὶ εὐθὺς ἀναβαίνων ἐκ τοῦ ὕδατος
εἶδεν σχιζομένους τοὺς οὐρανοὺς καὶ
τὸ πνεῦμα ὡς περιστερὰν καταβαῖνον
εἰς αὐτόν· 11
καὶ φωνὴ ἐγένετο ἐκ τῶν οὐρανῶν·
σὺ εἶ ὁ υἱός μου ὁ ἀγαπητός, ἐν σοὶ
εὐδόκησα. (Mk 1,9-11)
21
Ἐγένετο δὲ ἐν τῷ βαπτισθῆναι ἅπαντα
τὸν λαὸν καὶ Ἰησοῦ βαπτισθέντος καὶ
προσευχομένου ἀνεῳχθῆναι τὸν οὐρανὸν
22
καὶ καταβῆναι τὸ πνεῦμα τὸ ἅγιον
σωματικῷ εἴδει ὡς περιστερὰν ἐπ’
αὐτόν, καὶ φωνὴν ἐξ οὐρανοῦ γενέσθαι·
σὺ εἶ ὁ υἱός μου ὁ ἀγαπητός, ἐν σοὶ
εὐδόκησα. (Łk 3,21-22)
29
Τῇ ἐπαύριον βλέπει τὸν Ἰησοῦν
ἐρχόμενον πρὸς αὐτὸν καὶ λέγει· ἴδε
ὁ ἀμνὸς τοῦ θεοῦ ὁ αἴρων τὴν ἁμαρτίαν
τοῦ κόσμου. 30
οὗτός ἐστιν ὑπὲρ οὗ ἐγὼ εἶπον·
ὀπίσω μου ἔρχεται ἀνὴρ ὃς ἔμπροσθέν
μου γέγονεν, ὅτι πρῶτός μου ἦν. 31
κἀγὼ οὐκ ᾔδειν αὐτόν, ἀλλ’ ἵνα
φανερωθῇ τῷ Ἰσραὴλ διὰ τοῦτο ἦλθον
ἐγὼ ἐν ὕδατι βαπτίζων. 32
Καὶ ἐμαρτύρησεν Ἰωάννης λέγων ὅτι
τεθέαμαι τὸ πνεῦμα καταβαῖνον ὡς
περιστερὰν ἐξ οὐρανοῦ καὶ ἔμεινεν
ἐπ’ αὐτόν. 33
κἀγὼ οὐκ ᾔδειν αὐτόν, ἀλλ’ ὁ πέμψας
με βαπτίζειν ἐν ὕδατι ἐκεῖνός μοι
εἶπεν· ἐφ’ ὃν ἂν ἴδῃς τὸ πνεῦμα
καταβαῖνον καὶ μένον ἐπ’ αὐτόν,
οὗτός ἐστιν ὁ βαπτίζων ἐν πνεύματι
ἁγίῳ. 34
κἀγὼ ἑώρακα καὶ μεμαρτύρηκα ὅτι
οὗτός ἐστιν ὁ υἱὸς τοῦ θεοῦ. (J 1,29-34)
Zauważam,
jak mój Jezus zbliża się ścieżką przylegającą do Jordanu,
wzdłuż obrośniętego trawą zacienionego brzegu. Wydaje się, że
tę wiejską drogę – raczej ścieżkę niż drogę – wydeptały
karawany i podróżni, którzy przez lata i wieki przechodzili nią,
by dotrzeć do punktu, w którym koryto rzeki podnosi się i zamienia
się w bród. Ścieżka prowadzi dalej przeciwległym brzegiem rzeki
i ginie gdzieś w zaroślach drugiego brzegu.
Jezus
jest sam. Zbliża się, krocząc powoli. Dochodzi do Jana od tyłu.
Idzie nie robiąc hałasu. Cały czas słucha brzmiącego głosu
Pokutnika z pustyni. Jezus [zachowuje się] tak, jakby był także
jedną z licznych osób, które przyszły do Jana, by dać się
ochrzcić i przygotować na oczyszczenie związane z przyjściem
Mesjasza. Nic Go nie wyróżnia spośród innych ludzi. Wydaje się
człowiekiem z ludu z powodu ubioru, a panem – ze względu na
piękno rysów. Żaden jednak boski znak nie wyróżnia Go spośród
tłumu. Można jednak powiedzieć, że Jan odczuwa szczególne
duchowe promieniowanie. Odwraca się i od razu odkrywa źródło tego
promieniowania. Schodzi szybko ze skały służącej mu za mównicę
i idzie pośpiesznie ku Jezusowi, który zatrzymał się w odległości
kilku metrów od grupy osób i oparł się o pień drzewa.
Jezus
i Jan patrzą na siebie przez chwilę: Jezus Swoim lazurowym i bardzo
łagodnym spojrzeniem, Jan zaś – okiem surowym, bardzo czarnym,
pełnym błysków. Kiedy widzi się ich razem, zauważa się ich
odmienność. Obydwaj są wysocy – to ich jedyna cecha wspólna.
Różnią się jednak od siebie pod wszystkimi innymi względami.
Jezus ma jasne włosy, długie i uczesane, cerę koloru jasnej kości
słoniowej, lazurowe oczy, prosty, lecz dostojny strój. Jan –
mocno owłosiony, ma czarne włosy spadające prosto na ramiona i
przycięte schodkami. Czarna broda obcięta krótko okrywa mu prawie
całą twarz. Nie przeszkadza to jednak dostrzec jego policzków
zapadniętych z powodu postu, czarnych gorączkowych oczu, twarzy
ogorzałej od słońca i zmiennej pogody. [Jan] jest półnagi.
Okrywa go gruba skóra. To odzienie ze skóry wielbłądziej
przytrzymuje w talii skórzany pas. Okrywa mu ono tors, spadając
trochę poniżej wychudzonych bioder i ukazując po prawej stronie
odsłonięte żebra, obciągnięte jedynie skórą ogorzałą na
powietrzu. Patrząc na nich można by powiedzieć: dzikus i anioł.
Jan spojrzał na Jezusa przenikliwym spojrzeniem i woła: «Oto
Baranek Boży! Skądże mi to, że mój Pan przychodzi do mnie?»
Jezus
odpowiada spokojnie:
«[Przychodzę,]
by dopełnić rytu pokutnego».
«Nigdy,
Panie. To ja powinienem przyjść do Ciebie, abyś mnie uświęcił,
a tymczasem Ty przychodzisz do mnie?»
Ponieważ
Jan pochylił się przed Jezusem, Jezus kładzie mu rękę na głowie
i odpowiada: «Pozwól, by wszystko dokonało się, jak tego pragnę,
abym wykonał wszystko co słuszne i aby twój ryt poprowadził ludzi
ku największej tajemnicy i aby zostało im ogłoszone, że Ofiara
przebywa na tym świecie».
Jan
patrzy na Niego wzrokiem złagodzonym przez łzy i idzie przed Nim do
rzeki. Jezus zdejmuje płaszcz i tunikę, zostając tylko w rodzaju
krótkich spodni. Wchodzi do wody, w której stoi już Jan. Chrzci
Go, wylewając na Jego głowę wodę z rzeki. Posługuje się przy
tym jakby kubkiem zawieszonym u pasa, który wydaje się być muszlą
lub połową wysuszonej i pustej tykwy.
Jezus
jest prawdziwym Barankiem, Barankiem w bieli Swego ciała, w
skromności rysów i łagodności spojrzenia. Jezus, po wyjściu na
brzeg i po ubraniu się, skupia się na modlitwie. Jan pokazuje Go
tłumowi i daje świadectwo, iż rozpoznał Go po znaku danym mu
przez Ducha Bożego i nieomylnie wskazującym na Odkupiciela.
Koncentruję
się na obserwowaniu modlącego się Jezusa i nie widzę nic poza tą
promienną postacią kontrastującą z zielonym dnem rzeki. (II, 3: 3
lutego 1944. A, 1694-1706)
Chciałem
przyjąć chrzest, zanim byłem ‘Nauczycielem’. Dla rozsiewania
Słowa wystarczał tamten chrzest. (VI, 19: 9 marca 1945. A,
11467-11533)
On
wskazał na Mnie jako na Baranka Bożego, który przyszedł zgładzić
grzechy świata. (IV, 203: 28 września 1946. A, 9225-9233)
A
kiedy Mój głos dał się słyszeć, oto ostatni z nich otwarł
przede Mną drzwi, mówiąc do stada, które czekało na prawdziwego
Pasterza, do stada zgromadzonego wokół jego laski: „Oto On! Oto
jest Ten, o którym mówiłem, że idzie za mną. Ten, który mnie
poprzedza, bo był przede mną, a ja Go nie znałem. Ale po to,
właśnie po to, abyście byli przygotowani na Jego przyjęcie,
przyszedłem chrzcić wodą, aby On ukazał się Izraelowi”. (IV,
215: 25 października 1946. A, 9374-9393)
[Ze
słów danych Marii Valtorcie przez Jezusa:]
Jan
nie potrzebował żadnego znaku. Znak był jednak konieczny z powodu
ociężałości innych. Na czym Jan mógł oprzeć swoje twierdzenie,
jeśli nie na niezaprzeczalnym dowodzie, który dostrzegłyby oczy
opieszałych i [usłyszałyby] uszy ociężałych?
Tak
samo Ja nie potrzebowałem chrztu. Jednak Mądrość Pana osądziła,
że chrzest powinien stać się chwilą i drogą spotkania. [Mądrość
Pana] sprawiła, że Jan wyszedł z groty na pustyni, a Ja – z Mego
domu, i połączyła nas w tym momencie, by otwarło się nade Mną
Niebo i aby zstąpiła na Mnie Boska Gołębica. Zstąpiła na Mnie,
który miałem chrzcić ludzi Jej mocą. Z Nieba zaś dał się
słyszeć jeszcze potężniejszy głos [wyrażający] myśl mojego
Ojca: „Oto Mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. [Stało
się tak,] aby ludzie nie mogli się tłumaczyć i aby nie mieli
wątpliwości nie wiedząc, czy powinni iść za Mną, czy nie.
Objawienie
się Chrystusa dokonało się wiele razy. Pierwsze, po narodzeniu,
było [ukazaniem się] Mędrcom, drugie – w Świątyni; trzecie –
na brzegu Jordanu. Potem nadeszły niezliczone inne objawienia się.
(II, 4: 4 lutego 1944. A, 1706-1713)
Vedo
avanzarsi lungo una stradicciuola, che è ai bordi della linea erbosa
e ombrosa che costeggia il Giordano, il mio Gesù. Questa rustica
via, più sentiero che via, sembra disegnato dalle carovane e dalle
persone che per anni e secoli l'hanno percorso per giungere ad un
punto dove, essendo il fondale del fiume più alto, è facile il
guado. Il sentiero continua dall'altro lato del fiume e si perde fra
il verde dell'altra sponda.
Gesù
è solo. Cammina lentamente, venendo avanti, alle spalle di Giovanni.
Si avvicina senza rumore e ascolta intanto la voce tuonante del
Penitente del deserto, come se anche Gesù fosse uno dei tanti che
venivano a Giovanni per farsi battezzare e per prepararsi ad esser
mondi per la venuta del Messia. Nulla distingue Gesù dagli altri.
Sembra un popolano nella veste, un signore nel tratto e nella
bellezza, ma nessun segno divino lo distingue dalla folla.
Però
si direbbe che Giovanni senta una emanazione di spiritualità
speciale. Si volge e individua subito la fonte di quell'emanazione.
Scende con impeto dal masso che gli faceva da pulpito e va
sveltamente verso Gesù, che si è fermato qualche metro lontano dal
gruppo appoggiandosi al fusto di un albero.
Gesù
e Giovanni si fissano un momento. Gesù col suo sguardo azzurro tanto
dolce. Giovanni col suo occhio severo, nerissimo, pieno di lampi. I
due, visti vicino, sono l'antitesi l'uno dell'altro. Alti tutti e due
– è l'unica somiglianza – sono diversissimi per tutto il resto.
Gesù biondo e dai lunghi capelli ravviati, dal volto d'un bianco
avoriato, dagli occhi azzurri, dall'abito semplice ma maestoso.
Giovanni irsuto, nero di capelli che ricadono lisci sulle spalle,
lisci e disuguali in lunghezza, nero nella barba rada che gli copre
quasi tutto il volto non impedendo col suo velo di permettere di
notare le guance scavate dal digiuno, nero negli occhi febbrili,
scuro nella pelle abbronzata dal sole e dalle intemperie e per la
folta peluria che lo copre, seminudo nella sua veste di pelo di
cammello, tenuta alla vita da una cinghia di pelle e che gli copre il
torso scendendo appena sotto i fianchi magri e lasciando scoperte le
coste a destra, le coste sulle quali è, unico strato di tessuti, la
pelle conciata dall'aria. Sembrano un selvaggio e un angelo visti
vicini.
Giovanni,
dopo averlo scrutato col suo occhio penetrante, esclama: «Ecco
l'Agnello di Dio. Come è che a me viene il mio Signore?».
Gesù
risponde placido: «Per compiere il rito di penitenza».
«Mai,
mio Signore. Io sono che devo venire a Te per essere santificato, e
Tu vieni a me?».
E
Gesù, mettendogli una mano sul capo, perché Giovanni s'era curvato
davanti a Gesù, risponde: «Lascia che si faccia come voglio, perché
si compia ogni giustizia e il tuo rito divenga inizio ad un più alto
mistero e sia annunciato agli uomini che la Vittima è nel mondo».
Giovanni
lo guarda con occhio che una lacrima fa dolce e lo precede verso la
riva, dove Gesù si leva il manto e la tunica, rimanendo con una
specie di corti calzoncini, per poi scendere nell'acqua dove è già
Giovanni, che lo battezza versandogli sul capo l'acqua del fiume,
presa con una specie di tazza, che il Battista tiene sospesa alla
cintola e che mi pare una conchiglia o una mezza zucca essiccata e
svuotata.
Gesù
è proprio l'Agnello. Agnello nel candore della carne, nella modestia
del tratto, nella mitezza dello sguardo.
Mentre
Gesù risale la riva e, dopo essersi vestito, si raccoglie in
preghiera, Giovanni lo addita alle turbe, testimoniando d'averlo
conosciuto per il segno che lo Spirito di Dio gli aveva indicato
quale indicazione infallibile del Redentore.
Ma
io sono polarizzata nel guardare Gesù che prega, e non mi resta
presente che questa figura di luce contro il verde della sponda. (2,
45)
Io
mi sono voluto battezzare prima di essere il "Maestro". Per
spargere la Parola bastava quel battesimo. (9, 600)
Egli
mi indicava come l'Agnello di Dio venuto a cancellare i peccati del
mondo. (8, 506)
E
quando la mia voce si è udita, ecco che l'ultimo di essi mi ha
aperto la porta, dicendo al gregge in attesa del vero Pastore, al
gregge stretto intorno al suo bastone: "Ecco! Questo è Colui di
cui ho detto che viene dietro di me. Uno che mi precede perché
esisteva prima di me ed io non lo conoscevo. Ma per questo, perché
siate pronti a riceverlo, sono venuto a battezzare con l'acqua,
affinché fosse manifestato in Israele". (8, 518)
[Dalle
parole date a Maria Valtorta da Gesù:]
Giovanni
non aveva bisogno di nessun segno. Ma alla ottusità degli altri il
segno era necessario. Su cosa avrebbe fondato Giovanni la sua
asserzione, se non su una prova innegabile che gli occhi dei tardi e
le orecchie dei pesanti avessero percepita?
Io
pure non avevo bisogno di battesimo. Ma la sapienza del Signore aveva
giudicato esser quello l'attimo e il modo dell'incontro. E, traendo
Giovanni dal suo speco nel deserto e Me dalla mia casa, ci unì in
quell'ora per aprire su Me i Cieli e farne scendere Se stesso,
Colomba divina, su Colui che avrebbe battezzato gli uomini con tal
Colomba, e farne scendere l'annuncio, ancor più potente di quello
angelico perché del Padre mio: "Ecco il mio Figlio diletto col
quale mi sono compiaciuto". Perché gli uomini non avessero
scuse o dubbi nel seguirmi e nel non seguirmi.
Le
manifestazioni del Cristo sono state molte. La prima, dopo la
Nascita, fu quella dei Magi, la seconda nel Tempio, la terza sulle
rive del Giordano. Poi vennero le infinite altre. (2, 45)
Przekład polski Ewangelii: Biblia Tysiąclecia, wyd. V, Pallottinum, Poznań 2007 (Mt, Mk, Łk: tłum. o. Walenty Prokulski TJ; J: tłum. ks. Jan Drozd SDS)
Zapis grecki: wyd. Nestle-Aland 28
Przekład polski Poematu Boga-Człowieka napisanego przez Marię Valtortę: Ewa Bromboszcz (I-IV, VI-VII), ks. Michał Kaszowski (V), Vox Domini, Katowice (I: bez roku, II: 2010, III, cz. 1-2: 2000, cz. 3-4: 2002, IV, cz. 1-2: 2003, cz. 3-4: 2004, cz. 5-6: 2005, V: 2000, VI: 1998, VII: 1999)
Zapis włoski: Maria Valtorta, L’Evangelo come mi e' stato rivelato, Edizioni Paoline, Pisa 2001
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz