poniedziałek, 4 lipca 2016

Nabożeństwa (16)

6. Metuit.1                                                                               Lekarz się boi.

6. Rozważanie

Sprawdzam Lekarza, z tą samą pilnością, co on chorobę; Widzę jak się boi, i boję się z nim: wyprzedzam go, prześcigam go w strachu, i idę szybciej, bo on stawia swój krok powoli; boję się bardziej, bo on tai swój strach, i widzę go z większą ostrością, bo on nie dopuściłby abym go widział. Wie że jego strach nie może zaburzyć wprawy, i ćwiczenia jego Sztuki, jednakże wie że mój strach może zaburzyć wynik, i skuteczność jego wprawy. Jako że złe przypadłości śledziony, wikłają, i mieszają się z każdą niestałością ciała, strach wślizguje się w każde działanie, albo w namiętność myśli; i tak jak wiatr w ciele będzie podrabiał wszelką chorobę, i wydawał się kamieniem, i wydawał się podagrą, tak strach będzie podrabiał wszelką chorobę Myśli; będzie wydawał się miłością, miłością do posiadania, a jest tylko strachem, zazdrosnym, i podejrzliwym strachem przed utratą; będzie się wydawał zaletą wobec wzgardy, i niedowartościowania zagrożenia, a jest tylko strachem, wobec przewartościowania poważania, i szacunku, i strachem przed utratą tego. Człowiek który nie boi się Lwa boi się Kota; nie boi się głodować, a za to boi się jakiegoś kawałka pokarmu na stole, podanego aby go nakarmić; nie boi się dźwięku Bębnów, i Trąb, i Strzału, i tych, które chcą utopić, ostatnich krzyków ludzi, a boi się jakiegoś szczególnego harmonijnego instrumentu; tak bardzo się boi, że czymś takim wróg mógłby przepędzić tego człowieka, zwykle dość odważnego, poza pole. Nie wiem, czym jest strach, ani nie wiem czym jest to czego teraz się boję; nie boję się naglącej mnie śmierci, a jednak boję się rozwoju choroby; powinienem zadać kłam Przyrodzie, jeśli miałbym zaprzeczyć że nie obawiałem się tego, a jeśli miałbym powiedzieć że obawiałem się śmierci, powinienem zadać kłam Bogu; Moja słabość jest z Przyrody, która jednak ma swą Miarę, moja siła jest od Boga, który posiada, i rozdaje nieskończenie. Zatem tak jak nie każde zimne powietrze, jest wilgotne, nie każdy dreszcz jest oszołomieniem, tak też nie każdy strach, jest strasznością, nie każda odmowa ucieczką, nie każda rozprawa rozwiązaniem, nie każde życzenie, oby tak nie było, narzekaniem, ani też zniechęceniem choćby tak było; ale ponieważ strach mojego Lekarza nie odwodzi go od jego wprawy, to też i mój mnie nie odwodzi, od otrzymywania od Boga, i Człowieka, i siebie, duchowych, i obywatelskich, i przyzwoitych pomocy i pocieszeń.

Przypis:
1  Wystraszył się (przyp. tłum.).

Przekład z angielskiego: Jakub Szukalski

Źródła:
John Donne, Devotions Vpon Emergent Occaſions, and ſeuerall ſteps in my Sicknes, London 1624
John Donne, Devotions Upon Emergent Occasions, Cambridge 1923

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz