6.
Metuit.1
Lekarz
się boi.
6.
Rozważanie
Sprawdzam
Lekarza,
z tą samą pilnością, co on chorobę;
Widzę jak się
boi,
i boję się z nim: wyprzedzam go, prześcigam go w strachu, i idę
szybciej, bo on stawia swój krok powoli; boję się bardziej, bo on
tai swój strach, i widzę go z większą ostrością, bo on nie
dopuściłby abym go widział. Wie że jego strach
nie
może zaburzyć wprawy, i ćwiczenia jego Sztuki,
jednakże wie że mój strach
może
zaburzyć wynik, i skuteczność jego wprawy. Jako że złe
przypadłości śledziony,
wikłają, i mieszają się z każdą niestałością ciała, strach
wślizguje
się w każde działanie,
albo w namiętność
myśli;
i tak jak wiatr
w
ciele będzie podrabiał wszelką chorobę, i wydawał się
kamieniem,
i wydawał się podagrą,
tak strach
będzie
podrabiał wszelką chorobę Myśli;
będzie wydawał się miłością,
miłością do posiadania, a jest tylko strachem,
zazdrosnym, i podejrzliwym strachem przed utratą; będzie się
wydawał zaletą
wobec
wzgardy, i niedowartościowania zagrożenia, a jest tylko strachem,
wobec przewartościowania poważania,
i szacunku,
i strachem przed utratą tego. Człowiek który nie boi się Lwa
boi się Kota;
nie boi się głodować,
a za to boi się jakiegoś kawałka
pokarmu na
stole, podanego aby go nakarmić; nie boi się dźwięku Bębnów,
i Trąb,
i Strzału,
i tych, które chcą utopić, ostatnich krzyków ludzi, a boi
się jakiegoś szczególnego harmonijnego
instrumentu;
tak bardzo się boi, że czymś takim wróg
mógłby
przepędzić tego człowieka, zwykle dość odważnego, poza pole.
Nie wiem, czym jest strach, ani nie wiem czym jest to czego teraz się
boję; nie boję się naglącej mnie śmierci,
a jednak boję się rozwoju choroby;
powinienem zadać kłam Przyrodzie,
jeśli miałbym zaprzeczyć że nie obawiałem się tego, a jeśli
miałbym powiedzieć że obawiałem się śmierci,
powinienem zadać kłam Bogu; Moja słabość jest z Przyrody,
która jednak ma swą Miarę,
moja siła jest od Boga,
który posiada, i rozdaje nieskończenie. Zatem tak jak nie każde
zimne powietrze, jest wilgotne,
nie każdy dreszcz
jest
oszołomieniem,
tak też nie każdy strach,
jest strasznością,
nie każda odmowa ucieczką, nie każda rozprawa rozwiązaniem, nie
każde życzenie, oby tak nie było, narzekaniem, ani też
zniechęceniem choćby tak było; ale ponieważ strach mojego Lekarza
nie
odwodzi go od jego wprawy, to też i mój mnie nie odwodzi, od otrzymywania od Boga,
i Człowieka,
i siebie,
duchowych,
i obywatelskich,
i przyzwoitych
pomocy
i pocieszeń.
Przypis:
1 Wystraszył się (przyp. tłum.).
Przekład z
angielskiego: Jakub Szukalski
Źródła:
John Donne,
Devotions Vpon Emergent Occaſions, and ſeuerall ſteps in my
Sicknes, London 1624
John Donne,
Devotions Upon Emergent Occasions, Cambridge 1923
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz