poniedziałek, 11 lipca 2016

Początkowe nauczanie katechizmu: Część pierwsza (4)

IV.

7   Jakaż zaś jest ważniejsza przyczyna przyjścia Pańskiego jeśli nie ta, aby Bóg okazał miłość Swoją względem nas, zalecając [s. 10>] ją usilnie, tak, że gdyśmy jeszcze byli nieprzyjaciółmi, Chrystus za nas umarł.1 A to dlatego, bo cel przykazania i wypełnianie Zakonu jest miłość,2 abyśmy i my wzajemnie się miłowali i jako On duszę Swą za nas położył, tak i my, byśmy za braci duszę kładli.3 I samego też Boga, iż On pierwszy umiłował nas4 i Synowi Swemu jedynemu nie przepuścił, ale Go za nas wszystkich wydał,5 jeśli kochać nie byliśmy skorzy, to przynajmniej wzamian pokochać teraz nie ociągajmy się. Bo do kochania najsilniejsze wezwanie – jest ukochania już naprzód okazanie. A tych serce zbyt twarde jest i ladaco, którzy – ni wydali miłość, ni odpłacą. A jeśli nawet w występnej i nieczystej miłości widzimy, że nic innego ci nie czynią, którzy chcą być wzajemnie kochani, jak tylko, że dowodami, jakiemi mogą, okazują i wyrażają, jak bardzo kochają, i to starają się uzasadnić jako sprawiedliwe tak, iż na tej podstawie żądają wzajemności od tych serc, w których miłość wzniecić usiłują; sami też tem goręcej się rozgrzewają, gdy czują, że owe pożądane serca tem samem płoną; jeśli więc serce zimne, gdy się dowie, że jest wzajemnie kochane, bardziej się zapala, to oczywista, niema żadnej większej przyczyny, wzbudzającej lub wzmagającej miłość, jak kiedy jeszcze nie kochający zauważy miłość ku sobie, lub kochający spostrzeże możliwą lub pewną już wzajemność. A jeśli tak bywa i w grzesznej miłości, jakże daleko więcej w przyjaźni! Czegóż to bowiem bardziej wystrzegamy się w obrażeniu przyjaźni, jak nie sądu przyjaciela, że go nie miłujemy lub mniej miłujemy, jak on nas miłuje? Bo jeśliby w to uwierzył, oziębnie w miłości, przez którą ludzie wzajemnem darzą się zaufaniem. A jeśli nie jest tak mdły, aby ta obraza zupełnie jego miłość zmroziła, to jeszcze w niej trwa, ale miłuje nie w tym [s. 11>] celu, by mieć pociechę i zadowolenie, lecz by zaradzić gorszemu nieszczęściu.
   A zaś i to zauważyć warto, że i przełożeni chcą, aby kochali ich poddani, i cieszą się chętnem względem siebie posłuszeństwem, a im więcej tego doznają, tedy poddanych tem bardziej wzamian kochają; przeto jakże wielką miłością zapłonie poddany, gdy dozna miłości od przełożonego. Tam bowiem milszą jest miłość, gdzie jej żar nie z suchej gorzeje potrzeby, lecz z nadmiaru dobroczynności wypływa. Tamta bowiem miłość jest mizernego, ta miłosiernego.6 Otóż więc, jeśli poddany nie miał nawet nadziei, aby mógł być kochany przez przełożonego, tedy niewypowiedzianie będzie pobudzony do miłości, jeżeli ów z własnej pobudki okaże, jak bardzo miłuje tego, który bynajmniej nawet nie śmiał obiecywać sobie tak wielkiego szczęścia. A jakiż przełożony jest wyższy nad Boga Sędziego, a cóż beznadziejniejszego, niż człowiek grzesznik? Ten bowiem w tem gorszą oddał się straż i niewolę pysznych mocy, nie mogących uszczęśliwić, im bardziej stracił nadzieję, że może o niego troszczyć się ta moc, która nie chce wynosić się złością, lecz dobrocią jest wyniosła.
8   Jeśli więc dlatego najbardziej Chrystus przyszedł, aby człowiek poznał wielkość Boskiej miłości, a poznał w tym celu by miłością ku Temu, przez którego pierwej został umiłowany, rozgorzał, zarazem też, by bliźniego za Tegoż rozkazem i przykładem miłował, który przez miłość nie do bliskiego, lecz zdala pielgrzymującego stał się mu bliskim; jeśli też całe Pismo Boże, uprzednio napisane, dla zwiastowania przyjścia Pańskiego zostało napisane, cokolwiek potem przez Pismo podano i Boską powagą stwierdzono, to wszystko Chrystusa opowiada i do miłości wzywa; stąd rzecz jasna, że od tych dwóch przykazań, miłości Boga i bliźniego, nietylko cały Zakon zawisł i prorocy,7 bo podówczas to jedynie było Pismem św., [s. 12>] gdy Pan te słowa powiedział, lecz także te księgi Pisma Bożego, którekolwiek zbawiennie później napisano i pamięci powierzono. Tak tedy w Starym Testamencie jest zakryty Nowy, a w Nowym Testamencie odkryty Stary. A wziąwszy pod uwagę owo zakrycie, widzimy, że cieleśnie rozumiejąc cieleśni i wtedy i teraz bojaźnią przed karą są ujarzmieni; według zaś tego odkrycia ludzie duchowi i ci, którym wtedy pobożnie pukającym nawet skrytości stanęły otworem, jak i ci, którzy teraz bez pychy szukają, by nawet co otwarte nie zostało zamknięte, ci wszyscy duchowo rozumiejąc, darowaną sobie miłością są uwolnieni. Ponieważ zatem niema większego przeciwieństwa miłości, niż zazdrość, matką zaś zazdrości jest pycha – przeto Tenże Pan Jezus Chrystus, Bóg Człowiek, jest Boskiego umiłowania nas wyrazem i ludzkiej wśród nas pokory przykładem, aby wielka nasza nadętość większem przeciwnem lekarstwem została uzdrowiona. Wielka to bowiem miernota – pyszny człowiek, lecz większe miłosierdzie – pokorny Bóg.8
   To tedy umiłowanie wziąwszy sobie jako cel, do którego to wszystko, co mówisz, masz odnosić, cokolwiek wykładasz, wykładaj tak, aby uczeń – słuchając, wierzył – wierząc, miał nadzieję – a mając nadzieję, miłował.9

IV. Szczególna przyczyna przyjścia Chrystusowego, to zalecenie miłości. Do miłości odnosić należy to, co z Pisma o Chrystusie wykłada się w katechiźmie.
1  Rz 5,8n.
2  1 Tm 1,5; Rz 13,10.
3  1 J 3,16.
4  1 J 4,19. [W oryginale z 1929 r. mylnie podane 1 J 3,16. Przyp. J. Szukalski.]
5  Rz 8,32.
6  Ille namque amor ex miseria est, iste ex misericordia. Jest to częsta u św. Augustyna ozdobna gra wyrazów.
7  Mt 22,40.
8  „Magna est enim miseria superbus homo; sed maior misericordia humilis Deus”. Oto jeden z wielu pięknych przykładów stylu św. Augustyna, posługującego się chętnie mocnemi przeciwstawieniami podobnie brzmiących wyrazów i zdań.
9  Podobnie jak tu syntetyczną myśl metodycznego postępowania, w celu wzbudzenia wiary, nadziei i miłości, podaje św. Augustyn w dziele – De Doctrina Christiana, ks. IV, 12 n. – zalecając takie rozwijanie ku powyższemu celowi przedmiotu nauczania, ut veritas pateat, placeat, moveat – t. j. aby prawda jasno się przedstawiała, podobała się i wzruszając, do dobrego nakłaniała.

Z dzieła św. Augustyna: De Catechizandis redibus
Przekład: ks. Władysław Budzik
Wydanie: Jan Jachowski, Poznań 1929

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz