Słyszałem
raz człowieka, który opowiadał, że w całej Ewangelii Jezus nie mówi
nic o walce. Miał zapewne na myśli, że Jezus nie używa słowa
„walka”. Ale czy naprawdę o niej nie mówi? Słyszymy przecież,
że przyszedł na świat przynieść miecz. Widzimy, jak przewraca
stołki. Kuszony na pustyni przez szatana, nie idzie z nim na ugodę,
ale opiera mu się i go odpiera. Całe życie Jezusa aż po krzyż
przepełnione jest walecznym duchem. On się nie ugina, nie ucieka,
ale bierze jarzmo z podniesionym czołem. Pada tylko pod ciężarem
krzyża – umęczony grzechami świata – ale się podnosi. Czyż
nie ma w tym ducha walki? W samym Jezusie nie ma walki w znaczeniu
rozterki – nie ma niepokoju, żadnego napięcia – ale dlatego, że
jest kamieniem węgła, Słowem przechodzącym po ziemi, idzie
stanowczo, stawia opór i odpiera wrogie siły. Samo Słowo idzie w
duchu walki. Sam już poprzednik Jezusa, Jan Chrzciciel, krzyczał:
„nie wolno ci!” Głos Boga krzyczy do głuchej ziemi,
głosy-prorocy krzyczą w ten sam sposób. Samo Słowo, pokorne i
ciche w swej istocie, nie przestaje krzyczeć do otępiałych ludzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz