Panie,
wołam Cię. Rozświetlij moją noc. Rozjaśnij wszystkie me sprawy.
Me życie jest cieniem, ja sam jak kruchy proch. Chcę świecić dla
Ciebie i Tobą zaświecić, Ciebie pokazać. Niech światło w
ciemności zaświeci! Oto stoję przed Tobą i odkrywam swą duszę.
Nie dla Ciebie odkrywam, bo nic Tobie nie jest tajne. Dla siebie
odkrywam. Bym zobaczył całego siebie w blasku Twej pięknej
światłości. Ty jesteś Prawdą. Rozjaśnij me sprawy, bym ujrzał
je w prawdzie.
Rodzisz
mnie, posyłasz na świat, chcesz bym głosił Twoje Słowo. Chcesz
mieć mnie doskonałym, abym doskonałość objawił światu. Od
samego początku zamyśliłeś wszystkie me ruchy, naznaczyłeś mnie
znakiem, stałem się Twym ulubieńcem.
Wypuściłeś
swą strzałę, by przeszyła serca ludzi. Ja jestem tą strzałą.
Strzała leci prosto i cel jest prosty. Ty wiesz, że nie mam
wątpliwości co do wyjścia i przyjścia. Wiem skąd wyszedłem,
gdzie jestem i dokąd zmierzam. Wyszedłem od Ciebie, jestem w Tobie
i zmierzam do Ciebie. To wszystko takie proste, nie ma żadnych
wątpliwości.
Wątpliwości
są w innych, nie we mnie. Ja wiem jaka moja droga. Moja droga to
krzyż. Jednak Najdroższy, chcę Ci służyć, błyszczeć jak
najjaśniej dla Ciebie. Chcę rozświetlić najgłębsze mroki, aby
wszystkim Ciebie pokazać. Patrzę więc na me życie, na wszystko
to, co minęło i co na mnie się odcisnęło, by znaleźć w tym
jakieś znaki – jakieś światła, które mogłyby rozświetlić
drogi tego świata, aby błądzący w ciemnościach się nie potykali
i szli pewnie po drodze, i jasny cel widzieli.
Jak tu
świecić i z czym? Czyżby nie z tym, co już jest we mnie światłem?
Ależ czy te światło, którym się napełniłem jest zupełnie
Boskie, czy jest w nim jeszcze domieszka świata? Nie chcę zabrudzać
Twego nieskalanego światła. Chcę by było piękne i czyste –
takie, jakie jest.
Pokaż
mi, czy te moje życiowe światła nie są czasem jakąś ciemnością?
Gromadzimy wiele rzeczy. Tak wiele wśród nich nieużytków. Nie
pozwól, aby we mnie były takie, które są bez jakiegokolwiek
znaczenia. Marne rzeczy tego świata mnie nie zajmują, bo postać
tego świata przemija. A jeśli czasem używam tych marnych rzeczy,
to wiesz, że robię to z myślą czystą, która myśli o Twojej
chwale.
Nieudolny
jestem. Rzeczami Cię nie wychwalę, ale używam rzeczy i je
poświęcam, by nawet z tego, co nic nie znaczące zrobić jakiś
znaczący użytek. Chcę wszystko przemienić na Twoją chwałę.
Tak.
A więc
proszę pozwól, niech przestanę krążyć myślami. Niech zatopię
się w głębiny serca. Niech wyleję najskrytsze potoki. Powiedz mi,
cóż czynić. Jak kierować mą myślą, słowem i czynem, by Tobie
się podobać?
- Oto
Pan mówi: Chcesz mi się podobać? To musisz się poddać.
-
Panie, oto poddaję się Tobie. Oddaję wszystko. Raz już to
uczyniłem na samym początku i wielokrotnie powtarzam ofiarę. Ty
wiesz, że cały jestem Twój i na jedno wezwanie gotów jestem
porzucić wszystko – i ciało, i duszę, i życie, i miłość.
Twoje jednak święte myśli związały me drogi z tym światem.
Przyszedłem do ludzi i tak jak Ty kiedyś, stałem się człowiekiem.
Wiesz jak często schodziłem z niebios i okazywałem się bardzo
ludzki – dla ludzi, z Twojej miłości. Upadki i wzloty, upadki i
wzloty – wszystko podejmowałem dla Ciebie – dla Miłości. Oto
jestem i ciągle upadam, ciągle wzlatuję, a temu ruchowi nie ma
końca.
Staję
więc teraz na niedostępnej skale, bliskiej niebiosom, gdzie żaden
głos i duch obcy nie sięga, gdzie jesteś tylko Ty i ja razem. Oto
spokój. Tu wszelkie złudzenia znikają. Nie ma się gdzie ruszyć.
Pozwól mi spojrzeć na dół, na te ziemskie otchłanie. Tam ciągle
trud, praca i gonitwa trwa. Jakież zamieszanie, którego nie ma tu,
na niedostępnej skale.
Cóż z
nimi zrobić? Zejdę tam na dół, wejdę w otoczenie, żebym
usłyszał ich głosy. Zszedłem i nasłuchałem się wiele. Wieki
ścierpiałem na ziemi i teraz widzę, że żadna z ich dróg nie
jest prosta, wszystkie kręte, ślepe i zwodnicze…
Były
rzeczy w mym życiu, które zbliżyły mnie do Ciebie, a które wcale
nie są potrzebne, by się do Ciebie zbliżyć. Bo Ty potrzebujesz
tylko serca. To serce zbliża się do serca. Rzeczy były tylko
pośrednikami umożliwiającymi zbliżenie…
Już
nie pytam. W jednej chwili Pan przyszedł, w błyskawicy. Jednym
światłem rozjaśnił wszystkie ciemności i nie mam już
wątpliwości. Nie wylałem wszystkiego przed Nim, a
On sam w jednej chwili uczynił wszystko jasnym. Teraz widzę. Pan daje poznać swą wolę:
-
Nazbierałeś sobie dużo skarbów, dużo bogactw tej ziemi.
Wszystkie je dla mnie porzucisz i wybierzesz dla siebie tylko skarb
jeden, którym jest święta ma wola. Moja wola to miłość. To
miłość. Niech miłość będzie twym jedynym skarbem. Wszystkie
inne skarby rozdasz, aby zajaśniał ten jeden – Najjaśniejszy i
Najdoskonalszy.
Ale
wiedz, że skarby, które masz, one nie są na nic. Rozdasz je z
głową – tak, żeby przez nie pokazać mą miłość. Z każdego
skarbu, każdego – choćby najmniejszego – będziesz rozliczony –
czy zrobiłeś z niego użytek na rzecz wiecznej miłości.
Twe
języki? Posługuj się nimi. Rozwiń ich znajomość do
doskonałości. Dzięki nim połączysz różne strony.
Twe
muzyki? Słuchaj i żyw się. Pokazuj innym co dobrze dźwięczy –
co zbliża do Wiecznego Ducha?
Cała
twa wiedza i książki? To dużo. Uporządkuj, zbierz w jedno i
wyjaśnij dla przyszłych pokoleń.
Teraz
to wszystko zbierasz, ale przyjdzie czas, gdy będziesz musiał to
wszystko porzucić. Czas porzucenia dla mnie pozostaw. Ja dam ci znać
kiedy to będzie. Teraz baw się, używaj i świeć bogactwem,
nasłuchuj mojego słowa. Nie odstępuj ode mnie, łącz się ze mną
przez wszystko co cię otacza. Będziesz wiedział, kiedy dać dobry
przykład. Wtedy nie zwlekaj. Bądź zawsze czujny.
Niech
żadna rzecz mnie nie zaćmi. Niech nic mnie nie przesłoni. Ty
wpatruj się tylko we mnie, zobacz mnie przez zasłony. Niech twe
spojrzenie będzie świetliste, prześwitujące przez ściany. Niech
cała ziemia będzie dla ciebie jak kryształ. Przez wszystko
prześwituj światłem.
Twe
skarby będą dla ciebie
znakiem
twej hańby.
Noś ją
i płacz,
niech
widzi ją świat.
Ty się
uśmiechnij,
w sercu
oddechnij,
wiesz że
kocham cię stale…♥
Tak, tak, tak
Noś śmiele swój krzyż,
ja mojego się nie zaparłem.
Taki jest twój, inny jest mój –
oba w istocie te same.
Krzyż jest krzyżem.
To jest znak hańby,
żeby wykupić haniebne,
by los odmienić
i uświęcić to co nie miało świętości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz